Ludzi można podzielić na wiele kategorii, przyjmując dziesiątki kryteriów, ale bardzo rzadko zdarza się, żeby jeden człowiek dysponował skrajnymi cechami. Zwykle jest tak, że jesteś albo bezczelny albo racjonalny albo inteligentny albo brawurowy. Nie chcę napisać, że autor prowokacji obnażającej marność lokajów władzy jest pozbawiony inteligencji, ale na pewno swój sukces zawdzięcza bezczelności, o rozsądku trochę zapomniał. Moje żale mogą być odczytane jako śmieszność, w końcu sam nie zrobiłem niczego i nie pokazałem jak wykonać ten numer lepiej. Do przodu się wyrywam, jednak nie było mnie stać na konkurencyjny pokaz w pełnej gamie profesjonalizmu, co gorsze psioczeniem trochę dołączam do wszystkich cwaniaków usiłujących odwrócić uwagę od sedna. Być może rzeczywiście tak jest, ale jakoś tak mam we łbie poukładane, że nie potrafię obojętnie przejść obok ewidentnej fuchy i późniejszego rozmienienia się na drobne. Miter zrobił coś, czego sam najprawdopodobniej nie byłbym w stanie zrobić, trzeba mieć odwagę i nawet wspomnianą bezczelność, żeby podnieść słuchawkę, przedstawić się jako urzędas Arabskiego i rozmawiać swobodnie z sędzią decydującym o losach szefa Amber Gold. Podejrzewam, że na taki wyczyn stać 5 na 1000 i tutaj pełen szacunek. Dalej niestety jest coraz gorzej, o ile jeszcze mogę zrozumieć podniecenie i dość chaotyczne, tym samym przesadne ruchy, co zapewne jest wynikiem determinacji w osiągnięciu celu, o tyle żenujących błędów kasujących prowokację w kluczowym momencie pojąć nie mogę.
Rozmowy telefoniczne Miter przeprowadził niemal perfekcyjnie, komuś może się nie podobać brak uporządkowanej myśli i elokwencji, ale malkontentom polecam wszystkie znane taśmy, choćby Oleksego: „będę, kurwa, jak brzytwa”, że o Rywinie nie warto wspominać. Dramat, tandeta i kompletna fucha zaczęła się od maila. Dwa kardynalne błędy, który pozwoliły nawet takiemu pajacowi jak Rysiek Milewski, zorientować się w podstępie. Wysłanie maila z darmowego serwera do obsługi tak zwanych „fake mail”, gdzie w treści widnieje jak wół nie tylko stopka informująca o nadawcy, ale link odsyłający do reklamy serwisu, jest zabiegiem poniżej bezczelności, to czysta głupota. Nieco mniejszym błędem jest sama treść maila, jeśli ktoś ma jakieś pojęcie o słowie pisanym i charakterystyce postaci, ten wie, że taki Arabski jest urobiony po uszy w rozmaitych aferach i nie ma czasu na wypisywanie dezyderatów na półtorej strony A4, do podrzędnych sędziów z Gdańska. W treści maila jest takie lanie wody i przerysowanie, że nawet bez żenującej stopki można się połapać w czym rzecz. Owszem nie podejrzewam Milewskiego od taką bystrość, ale to nie znaczy, że tego rodzaju fucha powinna być usprawiedliwiona. Było cholernie blisko do znacznie większej kompromitacji i nie tylko gdańskiego sądu, ale kancelarii Tuska. Wystarczyło zachować odrobinę cierpliwości i trochę umiaru. Miter z pozycji podrzędnego urzędnika mógł ustalić i mieć na piśmie, termin posiedzenia sądu i dobrany skład sędziowski i kto wie czy nie wyrok. Teoretycznie to zrobił, ale po pierwsze spalił numer, po drugie to wynika z kontekstu, a nie z jednoznacznej deklaracji Milewskiego.
Oddzielnym dramatem jest późniejsza sytuacja, którą teraz rozrywa GW. Parcie na szkło i chyba niezbyt mądre stanowisko GPC sprawiło, że Miter ze szlachetnego społecznika stał się Dodą, czy też innym „wkręcamy cię Majewskim”. Nie chcę być złym prorokiem, ośmielam się jednak psioczyć, że po tym ujawnieniu okoliczności cała sprawa siądzie i to jest moje alibi wykluczające z dołączenia do głosu wiadomych sił. Marudzę na nieswoje dokonania i zaglądam darowanemu koniowi w zęby, pełne zgoda, niemniej fucha pozostaje fuchą i zwłaszcza gdy się demaskuje prymityw, trzeba zachować choć odrobinę profesjonalizmu. Numer mógł być znacznie większy, przy zachowaniu odrobiny racjonalizmu, autor mógł być jeszcze większy, gdyby nie biegał po gazetach z anonsami własnych dokonań. W efekcie już za parę dni wszystko tradycyjnie się rozmyje, w tyłek dostanie GPC, na dowcipnisia przerobią autora prowokacji i kto wie czy Rysio Milewicz nie zostanie ofiarą przemocy oraz „chamstwa w Internecie”. Wniosek z tej słodko-gorzkiej sprawy jest taki, że podobnymi demaskatorskimi akcjami powinien zajmować się jedynie wszechstronny geniusz albo zespół. W takiej formule przedsięwzięcie ma przyszłość, w dotychczasowej raczej „pobite gary”. Kto wie czy największą szkodą spalonego numeru nie będzie przewrażliwiona ostrożność we wszystkich „podmiotach” od politycznych po medialne. Chciałbym napisać, że ujawnienie miałkości sługusów władzy jest bezcenne, ale boję się, że wyłowiono płoć i będzie nas to strasznie drogo kosztowało.
Akcja trochę przypomina kino z gatunku łubu du
Akcja trochę przypomina kino z gatunku łubu du, co to w zapowiedzi się czyta : tylko jeden człowiek może zapobiec katastrofie…
Ja tu też widzę brak zespołu, ale nie gromady zapaleńców, którzy pomogą ustawić sprawę, a potem pociągną i rozdmuchają.
Wydaje się, że obecnie tylko gangsterzy potrafią stworzyć skuteczny i zgrany zespół.
Akcja trochę przypomina kino z gatunku łubu du
Akcja trochę przypomina kino z gatunku łubu du, co to w zapowiedzi się czyta : tylko jeden człowiek może zapobiec katastrofie…
Ja tu też widzę brak zespołu, ale nie gromady zapaleńców, którzy pomogą ustawić sprawę, a potem pociągną i rozdmuchają.
Wydaje się, że obecnie tylko gangsterzy potrafią stworzyć skuteczny i zgrany zespół.
można se wybrac
Albo tylko takie było jego zadanie, czyli przyśpieszyć uwalenie obersędziego i nic więcej, albo się przestraszył w trakcie akcji, albo ujawniono tylko część rozmowy.
Ciężko stwierdzić
ale na pewno “dziennikarskie wentyle do wypuszczania pary” będą się rozwodzić czy Paweł Miter jest hipsterem, czy nie jest hipsterem.
można se wybrac
Albo tylko takie było jego zadanie, czyli przyśpieszyć uwalenie obersędziego i nic więcej, albo się przestraszył w trakcie akcji, albo ujawniono tylko część rozmowy.
Ciężko stwierdzić
ale na pewno “dziennikarskie wentyle do wypuszczania pary” będą się rozwodzić czy Paweł Miter jest hipsterem, czy nie jest hipsterem.
Polska czeka na nowego ,,konsula”
bo tamten stary, skompromitował ,,tylko” MSZ i aktyw wrocławski. Państwo urządzone na sowiecką modłę jest idealnym miejscem dla nowego rewizora, teraz inspektora z centrali albo siódmego zastępcy vice. Póki nie straciły na aktualności carskie ukazy, o durnowatym wyrazie twarzy podwładnego ani ten, o ,,pożeraniu” wzrokiem przełozonego – dopóty numer na telefon od asystenta, albo asystenta asystenta, jest aktualny. Czy afera cmentarnych Rysków i Zbyszków zmieniła cokolwiek? Albo nagrany prymityw skończony i senator PO Ludwiczuk – został chodzącą przestrogą? Ani tysiąc mniejszych – wojewódzkich i powiatowych. Pijaków, złodziei, łapówkarzy.
Miter i tak miał szczęście, że ,,temat” wzbudził zainteresowanie.
Nawet przetrącony swego czasu, z powodu jakiejś śmiesznej i rozdmuchanej ,,afery”, towarzysz Miller nie potrafi wyjaśnić fenomenu Tuska, z którego afer każda z osobna zdmuchnęłaby Millera i każdego poprzednika.
Polska czeka na nowego ,,konsula”
bo tamten stary, skompromitował ,,tylko” MSZ i aktyw wrocławski. Państwo urządzone na sowiecką modłę jest idealnym miejscem dla nowego rewizora, teraz inspektora z centrali albo siódmego zastępcy vice. Póki nie straciły na aktualności carskie ukazy, o durnowatym wyrazie twarzy podwładnego ani ten, o ,,pożeraniu” wzrokiem przełozonego – dopóty numer na telefon od asystenta, albo asystenta asystenta, jest aktualny. Czy afera cmentarnych Rysków i Zbyszków zmieniła cokolwiek? Albo nagrany prymityw skończony i senator PO Ludwiczuk – został chodzącą przestrogą? Ani tysiąc mniejszych – wojewódzkich i powiatowych. Pijaków, złodziei, łapówkarzy.
Miter i tak miał szczęście, że ,,temat” wzbudził zainteresowanie.
Nawet przetrącony swego czasu, z powodu jakiejś śmiesznej i rozdmuchanej ,,afery”, towarzysz Miller nie potrafi wyjaśnić fenomenu Tuska, z którego afer każda z osobna zdmuchnęłaby Millera i każdego poprzednika.