Reklama

Wieczorem przyszła mailem empetrójka zatytuowana Bedtime Tale. Akurat siedział przy kompie przeglądając stare archiwum reportaży dotyczących Madery.

Wieczorem przyszła mailem empetrójka zatytuowana Bedtime Tale. Akurat siedział przy kompie przeglądając stare archiwum reportaży dotyczących Madery. Było już jak dla niego późno, wypił swój wieczorny kieliszek wina i właściwie rozważał kwestię udania się na spoczynek. Mail został wysłany z nic nie mówiącego adresu. Serwer należał do brytyjskiej domeny gb. Treść była lakoniczna. “Przesyłam Ci ciekawą, piętnastominutową bajkę na dobranoc. Twój dobry dawny znajomy.” Post wystukano na klawiaturze w języku polskim. Nienagannie ze wszystkimi szykanami polskich liter.

-Ki diabeł – pomyślał – co to za spam albo nie spam?

Reklama

Owszem, znajomych w brytyjskim regionie posiadał, aczkolwiek nie utrzymywał z nimi żadnych korespondencyjnych kontaktów. Już prędzej by uwierzył w znajomego i to dobrego, gdyby coś przyszło ze Stanów, Kanady czy Australii. Zastanawiał się krótko, nie znał żadnych wirusów przenoszonych za pomocą empetrójek. Cóż mu szkodzi spróbować odtworzyć i przekonać się, co to za bajka.

W głośniku czysto zabrzmiał fortepian, niezidentyfikowaną frazą jakby wyrwaną z jazzowego koncertu, takie przynajmniej miał wrażenie. Przemknęły mu przez głowę dwa skojarzenia. Paryż i Orlean. Nie wiedzieć czemu. Pewnie pamięć dźwięków wygrzebała z otchłani wspomnień właściwe asocjacje, mocno jednak niekompletne.

– Zgaś lub wytłum światło, zajmij wygodną do słuchania pozycję. Bajka, którą usłyszysz wymaga skupienia i rozluźnienia. Życzę uroczych wrażeń i … – zabrzmiał męski zwyczajny głos z dobrą dykcją, poprawną intonacją i ciepłym tonem.

Siedział w rozświetlonym salonie i miał ochotę podeprzeć głowę obiema rękoma. W głośniku coś jęknęło, potem doszło go jakby miauknięcie kota, któremu przydepnięto ogon, aż go ciarki przeszły po grzbiecie.

– Przykro mi. Skoro nie chcesz słuchać bajki w skupieniu, nie będziemy cię zmuszać. Poczekamy aż będziesz we właściwym nastroju – zabrzmiał głos lektora. Zaraz potem zaczęły wybrzmiewać trzaski jakby się adapter zapętlił na rowku winylu. Trwało dobrą chwilę, nim uświadomił sobie, że ktoś mu zrobił kawał i nic już więcej nie ma do wysłuchania. „Kurwa jego mać. Dowcipniś”. Ekran playera pokazywał, że odegrała się znikoma część empetrójki. „Kurwa, nagrać tyle mega trzaskami winylowej płyty” – pomyślał zdegustowany i natychmiast przerwał odtwarzanie. Kilka kliknięć i mail powędrował do kosza.

Następnego dnia obudził się rześki i chętny do życia. Z nierzadkim przeświadczeniem, że coś mu się intensywnie ale bezstresowo śniło, tylko nie pamiętał już dokładnie co. Ze snu zachowało się tylko kilka mętnych szczegółów, jazzowa muzyka i scenerię miasta przesuwającą się przed oczyma we śnie.

Dwa dni później, niedzielnym leniwym porankiem zasiadł do komputera, aby podgonić trochę zaległości z pracy. Nim zabrał się do zaplanowanych działań, zajrzał na swój ulubiony portal, aby sprawdzić, co się ciekawego dzieje na świecie.

„Tajemnicze nagranie rozsyłane przez niezidentyfikowanego nadawcę” – wielki jaskrawy nagłówek tytułowej strony przyciągnął jego uwagę. Kliknął i zaraz rzucił mu się w oczy ciąg słów, który coś mu przypominał. Bedtime Tale. Artykuł donosił, że niezliczone rzesze internautów na świecie otrzymały pocztą podobnie zatytułowany plik z nagranym dźwiękiem. Plik dawał się w pełni wysłuchać tylko w ciemnym pomieszczeniu. W oświetlonym pokoju odtwarzanie zawartości zacinało się niczym płyta w gramofonie.

Sprawdził na wszelki wypadek kosz, ale listu, w którym otrzymał plik już tam nie było. Mógł się tylko ekscytować wypowiedziami wybranych odbiorców, którzy plik wysłuchali w całości. Każdy mówił co innego, nikt nie potrafił podać szczegółów tego, co wysłuchał. Ale wrażenia były podobne. Poruszająca, napełniająca jednocześnie niepokojem i nadzieją opowieść.

Wyłapywał w tekście głównego artykułu co bardziej znaczące fragmenty.

„Obudziłem się w fotelu przepojony uczuciem niepokoju i nadziei.”

„Poczta zniknęła z komputera.”

„Cztery razy próbowałem uruchomić plik w oświetlonym pokoju. Gdy zgasiłem światło, mogłem wysłuchać całego nagrania.”

Odczytał wypowiedzi ekspertów.

„Od lat robimy backup naszych serwerów pocztowych na bieżąco, ale w kopiach archiwalnych nie zachowały się żadne kopie przesyłek…”

„Statystyki ruchu routerów we wszystkich węzłach magistrali internetowych pokazują skokowy przyrost ruchu pocztowego w godzinach od xx:44:32 do xx+3:19:25 w piątek, 2 kwietnia 2010. Natężenie wszelkiego innego ruchu zostało w tym okresie znacząco zmniejszone. Nie potrafimy wyjaśnić…”

„Zachowane zapisy sesji transferu poczty z plikami…. wyselekcjowane z ruchu sieciowego przy pomocy skomplikowanych algorytmów lub w sposób losowy… zawierają niezrozumiałą lub wymazaną zawartość…nie jesteśmy w stanie zdekodować zapisów…sprawdziliśmy setki serwerów monitorujących ruch w internecie…zapisy wymazane….wyzerowane…adresy internetowych nadawców należą do puli nieprzydzielonych adresów sieciowych…nasze superkomputery analizują statystycznie…na razie bez rezultatu…”.

Połowa zawartości serwisów internetowych poświęcona była jednemu tematowi – tajemniczym przesyłkom pocztowym. „Pewnie szamani także zaczną o tym gadać lada moment” – pomyślał. Naszła go pokusa aby włączyć zakurzony telewizor i sprawdzić, czy jeszcze działa po kilku latach od ostatniego kliknięcia pilota, ale mężnie odparł się tej tęsknocie i zadumany zasiadł nad otwartą butelką dobrego czerwonego wina rocznik 2005. Uznał, że czas i sytuacja uzasadniają wyborny trunek. Nie, nie rozwiązał zagadki mimo tak efektywnego środka dopingowego. Ale pod koniec rozważań był w stanie dłonią z uniesionym palcem wskazującym pokiwać ostrzegawczo wszystkim sprzętom, będącym świadkami procesu odgadywania, a może nawet i gwiazdom w ciemnym oknie pomachał. Jeszcze bardziej ostrzegawczo.

Reklama

24 KOMENTARZE

  1. Jeszcze raz przeczytałem
    i tak mi się wymyśliło:

    “Opowiadanie jest metaforą Internetu – źródła groźnych uzależnień. Powoli wkrada się on w nasze życie, pod pozorem pięknych bajek wydając polecenia i karząc za ich niewypełnianie. Jednocześnie nagroda za dostosowanie się jest ulotna, trudna do zwerbalizowania i nagradzany nie może jej samodzielnie ponownie odtworzyć. Nimb owocu zakazanego i tajemniczości przyciąga do tego mentalnego narkotyku coraz to nowych i nowych odbiorców, ciekawych nowości. Nieświadome zagrożenia media recenzują poboczne wątki, całkowicie ignorując sedno problemu. W zakończeniu opowiadania tylko główny protagonista podświadomie wyczuwa, co kryje się za przyjemną ‘Bedtime Tale’, o czym świadczą jego ostrzegawcze gesty, skierowane tak naprawdę do czytelnika. Pikanterii przekazowi dodaje fakt, że został on umieszczony w formie internetowego (!) blogu, stanowiąc najwyraźniej w autorskim zamyśle swoistą szczepionkę na nieistniejący, przekazywany e-mailem, hipnotycznie przekazujący Bóg wie jakie treści plik.”

    Panie modry, co tam w podświadomości gra, hę?

  2. Poszlaki
    Dobry, dawny znajomy w podpisie
    Wielki Piątek (dziękuję za skojarzenie daty z dniem, MarkuPl, mimo że podpowiedź jest w tytule)
    Napełniająca jednocześnie niepokojem i nadzieją opowieść
    Żeby ją usłyszeć, trzeba się wyciszyć i skupić.
    Nadnaturalne możliwości – tak jakby plik zawierał procedury rozpoznające, co dzieje się u odbiorcy, a więc wszechwiedza, znikanie e-maila z serwerów i komputerów – wszechmoc

    Może to wskazywać na kontekst religijny – opowieść o zmartwychwstaniu, której sens dostępny będzie tylko tym, którzy znajdą czas i nastrój, żeby jej wysłuchać w skupieniu. Jak nie znajdą – przepadnie. Na szczęście tylko do przyszłego roku.