O co chodzi Migalskiemu?
O co chodzi Migalskiemu?
Widać, że wybory się zbliżają i trzeba się będzie do parlamentu jakoś załapać. Stąd deklaracje Polski Plus o powrocie na łono, stąd nagłe zamyślenie Mojzesowicza. Banici są za słabi na stworzenie czegoś nowego, nie ma miejsca między PO i PIS, a wybory już za kilkanaście miesięcy.
To czuć również w napinających się stosunkach PO z PSL. A to harcownik Kłopotek (skąd inąd alter ego Palikota) wieszczy klęskę rządu, którego jest koalicjantem, a to Kuźmiuk zapowiada ogromne zadłużenie państwa jako rezultat między innymi jego rządu, a to Pawlak ujawnia pistolet szantażysty zerwania koalicji w rękach Tuska, a to Piechociński występując jako konkurent Pawlaka na prezesa PSL wręcz krytykuje koalicję i zapowiada jeśli nie jej zerwanie, to na pewno rewizję zasad funkcjonowania.
Jednym słowem gorączka wyborcza narasta i nerwowe ruchy coraz bardziej przeciekają do mediów i do obserwatorów. PSL ufa jak zwykle w niedoszacowanie sondażowych zwolenników, SLD nie jest pewne czy wynik wyborczy Napieralskiego to sukces, a jeśli tak, to czy będzie on przekładalny na wybory samorządowe i parlamentarne. PiS zaś w osobie prezesa wraca na z góry upatrzone pozycje i radykalizując swoje oblicze umacnia jednoczący kompleks oblężenia. Najbardziej aktywna w politycznych połowach jest PO, co widać nie tylko brakiem aktywności rządowej, na której łatwo się przewieść z doraźnym poparciem, ale i w konkretnych posunięciach. Oto prezydent odwdzięcza się Nałęczowi i Kaliszowi, z czego ten pierwszy podejmuje wyzwanie. Oto Palikot ma chęć stanąć na lewo od PO w koncesjonowany przez Tuska sposób, a z drugiej strony minister od równego stosunku konsultuje ustawę z episkopatem. Łowy trwają, deklaracje tożsamości również.
I na tym tle pojawiają się coraz wyraźniejsze krytyki prezesa Kaczyńskiego. Jeśli czyni to naczelny Rzepy, jeśli upublicznia to piewca Pisizmu Ziemkiewicz, to działają jednak z innej pozycji, ze stanowiska obserwatorów, czy też komentatorów poczynań pisowskich. Inaczej sprawa wygląda z Panem Markiem.
Ma on pewne zobowiązania moralne wobec PIS. Ma również i pewne nadzieje. Dziś, gdy PiSobanici szukają raczej dróg powrotu na łono, on pragnie jawnie i publicznie reformować prezesa, co z doświadczeń nawet wyjątkowo mało lotnego obserwatora równa się wystawieniu na odstrzał.
O co więc mu chodzi, co chce osiągnąć, jaki ma cel? Rozważmy kilka wersji:
Jest naiwny i łatwowierny. Sądzi, że publiczne napominanie w momencie gdy już nawet najwierniejsza Staniszkis napomina może prezesa zmienić. Może sprawić, że ten się opamięta, posłucha rady i dziękując za napominania zaprosi do wspólnego krojenia tortu. No cóż, nie sądzę, że przeszły politolog może być aż tak naiwny.
Sądzi, że racjonalnym i spokojnym wytykaniem błędów zdoła zgromadzić wokół siebie tych, którzy od Jarosława się odcięli, którzy zostali przez niego odtrąceni. Czyżby nie widział, że oni właśnie chcą się pokajać i skruszeni powrócić, bo sami nie byli w stanie zaistnieć poważną siłą. Znamienne jest wymienianie przez Migalskiego powodów, dla jakich kiedyś Jarosław ich odstrzelił. Powody te, czy rzeczywiste, czy naciągane uniemożliwiają im porozumienie, wyłonienie spośród siebie polityka obdarzonego największą charyzmą i skuteczne powołanie do życia politycznego nowej siły. Może Pan Marek łudzi się, że mógłby zgromadzić pod swoim sztandarem tych wszystkich odrzuconych? Nie sądzę jednak, że nie widzi iż oni tak naprawdę okazali się zbyt słabi, i że w czasie zbliżających się wyborów wolą jednak załapać się do parlamentu z pokorą sypiąc popiół na swoje głowy niż budować własną, niezależną od Kaczyńskiego, polityczną tożsamość.
Zatem pozostaje trzeci wariant. Chyba najbardziej subtelny. Migalski widzi, że pis Kaczyńskiego jest już politycznym trupem. Że zwolna obsuwa się w fanatyczny radykalizm, w ultraprawicowy partyjny dogmatyzm. Widzi też na horyzoncie klęskę PO. Uznał zatem, że czas budować przyszłą siłę, ale taką, która ma szanse powstać dopiero po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, w których PIS jeśli nie doszczętnie, to na pewno wyraźnie przegra i przyjdzie czas rozliczyć prezesa i jego zaplecze. W wyborach, w których Platforma po raz kolejny dostanie mandat na rząd, ale będzie to ostatni dzwonek i trzeba będzie rozpaczliwie szukać nowej siły politycznej, być może w końcu oświeconej i nie fanatyzującej polskiej prawicy, która zadba o gospodarkę, która będzie miała wizję zarządzania państwem i która zgromadzi pod swoimi skrzydłami zarówno narodowców jak i gospodarczych liberałów. Migalski ma jeszcze cztery lata kadencji europosła. Ma jeszcze czas i może właśnie w takiej, czteroletniej perspektywie działa.
Innych scenariuszy nie widzę i jeśli wierzyć, że Migalski nie jest naiwnym frajerem, to najbardziej prawdopodobny jest scenariusz trzeci, przyznam, że chyba najbardziej optymistyczny.
Nie jest więc to tak naprawdę polemika z tekstem Matki Kurki. Jest to chyba uzupełnienie naszego wspólnego życzeniowego, być może naiwnego myślenia.
Widząc szerzej.
Kluczem do zrozumienia działań Palikota jest niepewny wynik wyborczy PSL, bo po wyborach może się okazać, że bieżący koalicjant zniknie.
Stąd gra PO na lewo, nawet przez prezydenta Komorowskiego.
Kaczyński zaś radykalizuje się na prawo, znaczy się tworzy się szczelina, w którą można by się wcisnąć i może tak myśli Migalski.
Czy zaś to popiół jest czy diament, to jak zwykle wyjdzie w praniu.
Ziobro niemiłosiernie sprany jest. Ma na sumieniu i Blidę i doktora G. i inne sprawki. Poza tym dramatycznie jest niemedialny. Sam piszesz, że stare twarze się opatrzyły. Chyba nie tędy droga.
Widząc szerzej.
Kluczem do zrozumienia działań Palikota jest niepewny wynik wyborczy PSL, bo po wyborach może się okazać, że bieżący koalicjant zniknie.
Stąd gra PO na lewo, nawet przez prezydenta Komorowskiego.
Kaczyński zaś radykalizuje się na prawo, znaczy się tworzy się szczelina, w którą można by się wcisnąć i może tak myśli Migalski.
Czy zaś to popiół jest czy diament, to jak zwykle wyjdzie w praniu.
Ziobro niemiłosiernie sprany jest. Ma na sumieniu i Blidę i doktora G. i inne sprawki. Poza tym dramatycznie jest niemedialny. Sam piszesz, że stare twarze się opatrzyły. Chyba nie tędy droga.
Jak to było ? Młodzi wykształceni i do tego miastowi.
A jest to samo od zawsze. Stare prącie w nowym froncie.
A propos nowych twarzy – jest ich pełno. Młody , prężny kongresmen liberalno- demokratyczny jest teraz demokratycznym socjalistą. Kumpli też ma nowych ,bo starzy albo w Izraelu albo niedawno ,,wyszli”.
Pewna dewotka od Świętego Ducha została oświecona blaskiem bijącym od wypolerowanej sztaby złota – zmieniła przekonania , partię i profesję.Robi zawrotną karierę jako Bufetowa.
Pewien profesor , wzorcowy katolik.Katolik i gorący patriota. Największy obrońca nienarodzonych. Narodzonymi gardzi – odkąd się przepisał do dziesiątej partii.
Jeden młody i wykształcony /poznać po grubych okularach/ jak tylko zamienił harcerskie spodenki na garnitur , a drucha Borucha na prawdziwych przyjaciół z Informacji – zaraz się załapał na oglądanie żyrandoli.
Nawet idol Kazika – nasz ulubiony pan Waldek porzucił zabawy sikawką a starą żonę zamienił na młodą kurwę. I do razu na Krakowskie Przedmieście. Nic wielkiego – ktoś powie.To niech pojedzie zobaczyć skromnych chłopaków w OSP – jak się w remizie męczą przy półlitrze.
CZAS NA ZMIANY!
Jak to było ? Młodzi wykształceni i do tego miastowi.
A jest to samo od zawsze. Stare prącie w nowym froncie.
A propos nowych twarzy – jest ich pełno. Młody , prężny kongresmen liberalno- demokratyczny jest teraz demokratycznym socjalistą. Kumpli też ma nowych ,bo starzy albo w Izraelu albo niedawno ,,wyszli”.
Pewna dewotka od Świętego Ducha została oświecona blaskiem bijącym od wypolerowanej sztaby złota – zmieniła przekonania , partię i profesję.Robi zawrotną karierę jako Bufetowa.
Pewien profesor , wzorcowy katolik.Katolik i gorący patriota. Największy obrońca nienarodzonych. Narodzonymi gardzi – odkąd się przepisał do dziesiątej partii.
Jeden młody i wykształcony /poznać po grubych okularach/ jak tylko zamienił harcerskie spodenki na garnitur , a drucha Borucha na prawdziwych przyjaciół z Informacji – zaraz się załapał na oglądanie żyrandoli.
Nawet idol Kazika – nasz ulubiony pan Waldek porzucił zabawy sikawką a starą żonę zamienił na młodą kurwę. I do razu na Krakowskie Przedmieście. Nic wielkiego – ktoś powie.To niech pojedzie zobaczyć skromnych chłopaków w OSP – jak się w remizie męczą przy półlitrze.
CZAS NA ZMIANY!
Czwarty scenariusz?
„Migalski ma jeszcze cztery lata kadencji europosła. Ma jeszcze czas i może właśnie w takiej, czteroletniej perspektywie działa.” Zostać w Europarlamencie na zawsze. Jak to zrobić?
C. Northcote Parkinson:
JAK ZROBIĆ KARIERĘ
1 PRAWO LEKKOŚCI Twoim zadaniem jest odnaleźć i zachować prawo Lekkości, prawo, dzięki któremu odpowiednio uzdolniony (lub kierowany) osobnik wzniesie się na szczyt organizacyjnej hierarchii. Przeciwieństwem tego prawa jest prawo Ciężkości, które trzyma innych w dole.
Skoro postawiłeś już jedną nogę na najniższym szczeblu drabiny, twoim pierwszym problemem będzie pogodzenie z sobą dwóch całkiem różnych sposobów postępowania. Z jednej strony musisz napomykać o swojej bardziej niż szacownej przeszłości, z drugiej – musisz unikać wydawania choćby centa ponad to, co konieczne. Na początek nie żeń się i nie wynajmuj mieszkania.
2 WYBÓR TEŚCIA Główną trudnością, jak o tym teraz się przekonasz, nie jest ukształtowanie o sobie odpowiedniego sądu, lecz zdobycie pierwszego stanowiska, przy którym ów sąd jest wymagany. Istnieje kilka sposobów, żeby tego dokonać, jeden z nich to wymodelowanie się na podobieństwo ludzi, którym się powiodło, inny – to zapisanie się na korespondencyjny kurs dyrektorów. Najlepsza metoda jest jednak właściwie najprostsza. Polega ona na poślubieniu właściwej dziewczyny.
Niewżeniony – to kawaler do wzięcia, który musi torować sobie drogę bez niczyjej pomocy, lecz w związku z którym istnieją jeszcze możliwości spóźnionego romansu. Rola ta daje pewne drobne korzyści pod warunkiem, że nie znajdujesz się zbyt nisko w hierarchii towarzystwa. …
W porównaniu do Wżenionego pozycja Niewżenionego jest słaba, a każda aluzja na temat jego tajemniczej przeszłości może być równie odpychająca, co pociągająca. Pominąwszy drobne korzyści, główny jego atut polega na tym, że może on wciąż jeszcze się wżenić. W porównaniu z sytuacją Wyrzutka, Niewżeniony jest co najmniej Człowiekiem Obiecującym. Jego karty wciąż jeszcze liczą się w grze.
Z Wyrzutkiem – natomiast – sprawa jest bardzo ciężka. Jego błąd polega na tym, że poślubił niewłaściwą dziewczynę.
Nie da się zaprzeczyć, że Wyrzutek może czasami uzyskać powodzenie w życiu, ale potrzeba mu do tego zupełnie wyjątkowych uzdolnień. Natomiast Wżeniony – odwrotnie – może zdobyć powodzenie, posiadając zdolności niższe od przeciętnych i nie mając oczywiście żadnych innych zalet. Z tego właśnie powodu położono tu taki nacisk na zagadnienie małżeństwa. Jeśli bowiem zawrzesz wczesne i nieodpowiednie małżeństwo i jeśli twoje plany zostania Zięciem spalą na panewce, będziesz musiał polegać tylko na samym sobie w tym świecie, który – jak się o tym przekonasz – jest światem wielkiej rywalizacji.
Reszta http://www.anonimus.com.pl/kariera.html
Dziękuję
Dziękuję Lukrecjo.:)
Przeczytałam i jakoś tak mi się skojarzyło z moją dawno temu wizytą w warszawskim multikinie. Koniecznie chciałam zobaczyć “Dzień świra”. Na sali większość miejsc zajęła młodzież, płci przeważnie męskiej. Przez pierwsze kilka minut śmiech był na tyle głośny, że gdyby nie dobre nagłośnienie, trudno byłoby usłyszeć tekst. Przyznaję się bez bicia, że też się śmiałam. Szybko dotarło do mnie, że “Nie ma się z czego śmiać”, jak pisał swego czasu jeden z moich ulubionych autorów, Joseph Heller. Do tego wniosku doszli też zapewne młodziankowie, bo do końca seansu panowała już absolutna cisza.
Dlaczego o tym wspominam? Bo podczas czytania tego tego tekstu czułam podobnie. Nie ma się z czego śmiać.
O Panu Mazgalskim nie będę się wypowiadała, bo o nim powiedziano już chyba prawie wszystko a jeśli nawet nie, inni się tym zajmą. Powinien się dobrze Wżenić. Na razie, z tego co wiem, to się tylko dobrze zapowiada. Ciekawe czy czytał ten poradnik.
Przepraszam Griszę za obok tematu.
Ja też przepraszam Griszę za obok tematu.
ale po “Dniu Świra” moje uwielbienie dla kunsztu aktorskiego Marka Kondrata osiągnęło apogeum.
Masz rację, odechciewa się śmiać
Brzydko prawdziwe: i tekst, i film. Z siebie samych się śmiejemy, czy z karykatury?
Najwyraźniej gdzieś tu się rozmija teoria – “jak powinno być” z praktyką – “jak jest”.
To co warta teoria w tej sytuacji?
A może warto się śmiać?
Był taki film “Mała Wiera” Rosyjski. Rosjanie reagowali na niego alergicznie, główna gwiazda Natalia Niegoda fotografowała się dla Playboya.
A jak się przyjrzeć, to bohaterka filmu to była najnormalniejsza w swiecie dziewczyna a niby patologiczna rodzina to byli bardzo poczciwi ludzie.Świetny film. Można było się smiać, można było zapłakać. Tylko trzeba było mieć czas i spokój, żeby to przemyśleć.
Widziałam “Wierę”, dawno temu
Niewiele pamiętam. W każde wakacje sobie obiecuję, że wrócę do wielu książek, wielu filmów… Chyba tak mi zejdzie do emerytury, za dużo nowości przybywa co rok;)
Warto się śmiać a nawet trzeba, bo by człowiek zwariował od płaczu i przejmowania się. Zobacz tylko, co się z Kurą porobiło, od kiedy się przestał śmiać.
Drogie Panie
Wasza rozmowa, jeśli ją dobrze odczytuję, jest ubolewaniem nad stylem w jakim się uprawia politykę. Dawno wiadomo, że jest jeszcze gorzej niż z parówkami. Podobno liczy się skuteczność. Kogo to brzydzi, zapraszam do siebie do malowania pejzaży (lub choćby fotografowania). Zaprawdę można się oderwać.
No i racja, śmiech (zwłaszcza z siebie) niezmiernie pomaga.
Pozdrawiam
Drogi Grisza
Rozumiem Twoje rozgoryczenie. Ale tu się tak zdarza każdemu, że napisze coś tak od serca skrwawionego, łzy wzruszenia mu klawiaturę przysłaniają, a publika to wniwecz obraca.
Portal początkowo był pomyślany jako literacko – polityczny ze wskazaniem na literacki. Jeszcze się tu plączą niedobitki, jakiś Yo la, Quackie, Dorola czasem mignie, nie chwaląc się mnie się też jedna czy dwie rzeczy udały. Wielu zniknęło.
Nie przejmuj się polityką. Poczucie, że uczestniczy się w twardej, męskiej zabawie jest podobne do zachwytów nad wrestlingiem tam też się liczy skuteczność.:)
Droga Lukrecjo
Nienawidzę wrestingu. W cyrku zawsze mi śmierdziało, ale skojarzenie z polityką super celne.
Rozgoryczenie przeze mnie nie przemawia. Zwracam tylko nieśmiało uwagę, że zbytnie zaangażowanie w tę gównianą,polityczną dziedzinę grozi przyklejeniem się wyżej wzmiankowanego do psyche.
Dystans, refleksja i oderwanie niezbędne, aby zachować spokój, trzeźwość myśli i zdrowy osąd. I uznałem, że Wasza wymiana myśli w tym kierunku właśnie wiedzie.
Mnie “Dzień Świra” nie śmieszył, raczej przerażał refleksją ile fobii bohatera tkwi we mnie. Znalazłem podobne lęki w prozie P. K. Dicka. Czyżby męska “smuga cienia” na tle cywilizacji wszechobecnych mediów?
Wiele by wyjaśniało.
Pozdrawiam
Czwarty scenariusz?
„Migalski ma jeszcze cztery lata kadencji europosła. Ma jeszcze czas i może właśnie w takiej, czteroletniej perspektywie działa.” Zostać w Europarlamencie na zawsze. Jak to zrobić?
C. Northcote Parkinson:
JAK ZROBIĆ KARIERĘ
1 PRAWO LEKKOŚCI Twoim zadaniem jest odnaleźć i zachować prawo Lekkości, prawo, dzięki któremu odpowiednio uzdolniony (lub kierowany) osobnik wzniesie się na szczyt organizacyjnej hierarchii. Przeciwieństwem tego prawa jest prawo Ciężkości, które trzyma innych w dole.
Skoro postawiłeś już jedną nogę na najniższym szczeblu drabiny, twoim pierwszym problemem będzie pogodzenie z sobą dwóch całkiem różnych sposobów postępowania. Z jednej strony musisz napomykać o swojej bardziej niż szacownej przeszłości, z drugiej – musisz unikać wydawania choćby centa ponad to, co konieczne. Na początek nie żeń się i nie wynajmuj mieszkania.
2 WYBÓR TEŚCIA Główną trudnością, jak o tym teraz się przekonasz, nie jest ukształtowanie o sobie odpowiedniego sądu, lecz zdobycie pierwszego stanowiska, przy którym ów sąd jest wymagany. Istnieje kilka sposobów, żeby tego dokonać, jeden z nich to wymodelowanie się na podobieństwo ludzi, którym się powiodło, inny – to zapisanie się na korespondencyjny kurs dyrektorów. Najlepsza metoda jest jednak właściwie najprostsza. Polega ona na poślubieniu właściwej dziewczyny.
Niewżeniony – to kawaler do wzięcia, który musi torować sobie drogę bez niczyjej pomocy, lecz w związku z którym istnieją jeszcze możliwości spóźnionego romansu. Rola ta daje pewne drobne korzyści pod warunkiem, że nie znajdujesz się zbyt nisko w hierarchii towarzystwa. …
W porównaniu do Wżenionego pozycja Niewżenionego jest słaba, a każda aluzja na temat jego tajemniczej przeszłości może być równie odpychająca, co pociągająca. Pominąwszy drobne korzyści, główny jego atut polega na tym, że może on wciąż jeszcze się wżenić. W porównaniu z sytuacją Wyrzutka, Niewżeniony jest co najmniej Człowiekiem Obiecującym. Jego karty wciąż jeszcze liczą się w grze.
Z Wyrzutkiem – natomiast – sprawa jest bardzo ciężka. Jego błąd polega na tym, że poślubił niewłaściwą dziewczynę.
Nie da się zaprzeczyć, że Wyrzutek może czasami uzyskać powodzenie w życiu, ale potrzeba mu do tego zupełnie wyjątkowych uzdolnień. Natomiast Wżeniony – odwrotnie – może zdobyć powodzenie, posiadając zdolności niższe od przeciętnych i nie mając oczywiście żadnych innych zalet. Z tego właśnie powodu położono tu taki nacisk na zagadnienie małżeństwa. Jeśli bowiem zawrzesz wczesne i nieodpowiednie małżeństwo i jeśli twoje plany zostania Zięciem spalą na panewce, będziesz musiał polegać tylko na samym sobie w tym świecie, który – jak się o tym przekonasz – jest światem wielkiej rywalizacji.
Reszta http://www.anonimus.com.pl/kariera.html
Dziękuję
Dziękuję Lukrecjo.:)
Przeczytałam i jakoś tak mi się skojarzyło z moją dawno temu wizytą w warszawskim multikinie. Koniecznie chciałam zobaczyć “Dzień świra”. Na sali większość miejsc zajęła młodzież, płci przeważnie męskiej. Przez pierwsze kilka minut śmiech był na tyle głośny, że gdyby nie dobre nagłośnienie, trudno byłoby usłyszeć tekst. Przyznaję się bez bicia, że też się śmiałam. Szybko dotarło do mnie, że “Nie ma się z czego śmiać”, jak pisał swego czasu jeden z moich ulubionych autorów, Joseph Heller. Do tego wniosku doszli też zapewne młodziankowie, bo do końca seansu panowała już absolutna cisza.
Dlaczego o tym wspominam? Bo podczas czytania tego tego tekstu czułam podobnie. Nie ma się z czego śmiać.
O Panu Mazgalskim nie będę się wypowiadała, bo o nim powiedziano już chyba prawie wszystko a jeśli nawet nie, inni się tym zajmą. Powinien się dobrze Wżenić. Na razie, z tego co wiem, to się tylko dobrze zapowiada. Ciekawe czy czytał ten poradnik.
Przepraszam Griszę za obok tematu.
Ja też przepraszam Griszę za obok tematu.
ale po “Dniu Świra” moje uwielbienie dla kunsztu aktorskiego Marka Kondrata osiągnęło apogeum.
Masz rację, odechciewa się śmiać
Brzydko prawdziwe: i tekst, i film. Z siebie samych się śmiejemy, czy z karykatury?
Najwyraźniej gdzieś tu się rozmija teoria – “jak powinno być” z praktyką – “jak jest”.
To co warta teoria w tej sytuacji?
A może warto się śmiać?
Był taki film “Mała Wiera” Rosyjski. Rosjanie reagowali na niego alergicznie, główna gwiazda Natalia Niegoda fotografowała się dla Playboya.
A jak się przyjrzeć, to bohaterka filmu to była najnormalniejsza w swiecie dziewczyna a niby patologiczna rodzina to byli bardzo poczciwi ludzie.Świetny film. Można było się smiać, można było zapłakać. Tylko trzeba było mieć czas i spokój, żeby to przemyśleć.
Widziałam “Wierę”, dawno temu
Niewiele pamiętam. W każde wakacje sobie obiecuję, że wrócę do wielu książek, wielu filmów… Chyba tak mi zejdzie do emerytury, za dużo nowości przybywa co rok;)
Warto się śmiać a nawet trzeba, bo by człowiek zwariował od płaczu i przejmowania się. Zobacz tylko, co się z Kurą porobiło, od kiedy się przestał śmiać.
Drogie Panie
Wasza rozmowa, jeśli ją dobrze odczytuję, jest ubolewaniem nad stylem w jakim się uprawia politykę. Dawno wiadomo, że jest jeszcze gorzej niż z parówkami. Podobno liczy się skuteczność. Kogo to brzydzi, zapraszam do siebie do malowania pejzaży (lub choćby fotografowania). Zaprawdę można się oderwać.
No i racja, śmiech (zwłaszcza z siebie) niezmiernie pomaga.
Pozdrawiam
Drogi Grisza
Rozumiem Twoje rozgoryczenie. Ale tu się tak zdarza każdemu, że napisze coś tak od serca skrwawionego, łzy wzruszenia mu klawiaturę przysłaniają, a publika to wniwecz obraca.
Portal początkowo był pomyślany jako literacko – polityczny ze wskazaniem na literacki. Jeszcze się tu plączą niedobitki, jakiś Yo la, Quackie, Dorola czasem mignie, nie chwaląc się mnie się też jedna czy dwie rzeczy udały. Wielu zniknęło.
Nie przejmuj się polityką. Poczucie, że uczestniczy się w twardej, męskiej zabawie jest podobne do zachwytów nad wrestlingiem tam też się liczy skuteczność.:)
Droga Lukrecjo
Nienawidzę wrestingu. W cyrku zawsze mi śmierdziało, ale skojarzenie z polityką super celne.
Rozgoryczenie przeze mnie nie przemawia. Zwracam tylko nieśmiało uwagę, że zbytnie zaangażowanie w tę gównianą,polityczną dziedzinę grozi przyklejeniem się wyżej wzmiankowanego do psyche.
Dystans, refleksja i oderwanie niezbędne, aby zachować spokój, trzeźwość myśli i zdrowy osąd. I uznałem, że Wasza wymiana myśli w tym kierunku właśnie wiedzie.
Mnie “Dzień Świra” nie śmieszył, raczej przerażał refleksją ile fobii bohatera tkwi we mnie. Znalazłem podobne lęki w prozie P. K. Dicka. Czyżby męska “smuga cienia” na tle cywilizacji wszechobecnych mediów?
Wiele by wyjaśniało.
Pozdrawiam
Właśnie
było się kształcić, a Ty co robiłeś? Lepiej pewnie nie pytać.
Jakie imię byś przybrał? Pijus kolejny czy jakieś inne?
Właśnie
było się kształcić, a Ty co robiłeś? Lepiej pewnie nie pytać.
Jakie imię byś przybrał? Pijus kolejny czy jakieś inne?
Spojrzałam. Z powagą.
Anioł prześliczny, ale ten las krzyży…Jaśmin, to jakaś metafora jest? Straszno trochę….
Spojrzałam. Z powagą.
Anioł prześliczny, ale ten las krzyży…Jaśmin, to jakaś metafora jest? Straszno trochę….
MM mesjaszem PiS?
OK, temat jest prowokacyjny. Wychodzę jednak (mam nadzieję, że z słusznego) założenia, że MM działa po prostu prostodusznie. Chce "naprostować" myślenie wodza PiS. Co z tego wyjdzie, obawiam się, że większość tu się udzielających ma rację, nic. Ale założenie, że PO wkrótce padnie, a PiS samo się zniszczy jest z gruntu na wyrost. Zwłaszcza co do PO – to raczej pobożne życzenia. A co do PiS, czy faktycznie pogrąża się? Cóż, mam osobistą nadzieję, że nie – potrzebna nam silna …i konstruktywna… opozycja. I może MM jak nie dziś, to jutro otworzy drogę takiej opozycji
MM mesjaszem PiS?
OK, temat jest prowokacyjny. Wychodzę jednak (mam nadzieję, że z słusznego) założenia, że MM działa po prostu prostodusznie. Chce "naprostować" myślenie wodza PiS. Co z tego wyjdzie, obawiam się, że większość tu się udzielających ma rację, nic. Ale założenie, że PO wkrótce padnie, a PiS samo się zniszczy jest z gruntu na wyrost. Zwłaszcza co do PO – to raczej pobożne życzenia. A co do PiS, czy faktycznie pogrąża się? Cóż, mam osobistą nadzieję, że nie – potrzebna nam silna …i konstruktywna… opozycja. I może MM jak nie dziś, to jutro otworzy drogę takiej opozycji