Reklama

Temat, który poruszę jest może niczym w porównaniu z tragedią na Haiti, ale niedawno było tu parę artykułów o szkolnictwie.

Temat, który poruszę jest może niczym w porównaniu z tragedią na Haiti, ale niedawno było tu parę artykułów o szkolnictwie. Jako osoba, która stara się działać troszkę społecznie, od lat uczestniczę w życiu szkoły, zarówno córki, jak i syna. Na ostatnim zebraniu Rady Rodziców w gimnazjum odbyła się zainicjowana przez P. Dyrektor rozmowa na temat, jak zaktywizować uczniów, aby chętniej uczestniczyli w życiu szkoły rozsławiając jej dobre imię. Jednym z pomysłów były zajęcia pozaszkolne i tu szok. W związku z tym, iż pracuję w branży, która zajmuje się dostarczaniem narzędzi do rozrywek intelektualnych, logicznych, itp., zaproponowałem, że mogę zorganizować stałe zajęcia pozaszkolne, które poprowadzę, załatwię na nie niezbędne pomoce, część z nich zostawię później w szkole na stałe. I tu zimny prysznic……Niestety, jako osoba bez uprawnień pedagogicznych nie mogę tego zrobić. Mimo, że firma, którą reprezentuję jest na rynku wiele lat, ma wszelkie homologacje i zezwolenia. Na dodatek nie można tego zrobić bez przedstawienia szczegółowego programu, treści, itp. To troszkę rozumię, bo nie można każdego wpuszczać do szkoły, musi być jakaś kontrola, jakie treści się dzieciom przekazuje. Dowiedziałem się również, że P. Dyrektor, mimo, że ma wykształcenie wyższe, furę lat pracy w oświacie, musiała robić dodatkowe uprawnienia do prowadzenia zajęć ze studentami. Polska szkoła nie uczy kreatywności. Wiedzę przekazują ludzie, którzy z praktyką często nie mają nic wspólnego, zawodu uczy facet (lub kobieta), który nigdy tego zawodu nie wykonywał, praktyka nie dopuści się ze względu na brak uprawnień. Jest wielu ludzi, którzy są pozytywnie zakręceni, mogliby coś dać od siebie, mogliby nauczyć młodzież niesztampowego myslenia.Te same zajęcia bez żadnych przeszkód mogą się odbyć w byle jakiej szopie, 10 metrów od szkoły i nikogo to nie interesuje. I takim to sposobem dyskusja o aktywności uczniów zakończyła się niczym. Nie jestem pedagogiem, może źle myślę, może nie mam racji, ale z własnego doświadczenia wiem, że najwięcej nauczyłem się od ludzi znających temat z praktyki.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Tak tu niestety jest.
    Nieważne kto i co potrafi, byle papier się zgadzał. Prze lata pracy nauczyłam się trochę omijać kretyńskie ukazy. Zaproponuj niech dyr. znajdzie chętnego nauczyciela z którym napiszecie program zajęć i będziecie je prowadzić wspólnie, Ty – w roli zaproszonego eksperta. Przy okazji przyuczysz nauczyciela który w przyszłości wykorzysta Twoje pomoce i pociągnie projekt w następnych latach. Tak przecież zaprasza się na zajęcia fachowców w danej dziedzinie – policjanta, rzeźbiarza, fotografa, aktorkę, dziennikarza, pielęgniarkę, lekarza itp.

      • To taka tradycja w narodzie.
        Tradycja “kombinowania”, ustawodawca daje możliwość wykazania się pomysłowością. Bo szukam w myślach i nie bardzo potrafię znaleźć dziedzinę, w której regułą byłoby chodzenie głównym duktem:)
        Najsmutniejsze, bo podyktowane koniecznością trzymania za rękę jest to, że dyrektor nie może samodzielnie podjąć decyzji czy dana oferta mu odpowiada. Musi się zabezpieczyć paragrafem lub umieć go obejść, jeśli faktycznie chce z oferty skorzystać.

  2. Tak tu niestety jest.
    Nieważne kto i co potrafi, byle papier się zgadzał. Prze lata pracy nauczyłam się trochę omijać kretyńskie ukazy. Zaproponuj niech dyr. znajdzie chętnego nauczyciela z którym napiszecie program zajęć i będziecie je prowadzić wspólnie, Ty – w roli zaproszonego eksperta. Przy okazji przyuczysz nauczyciela który w przyszłości wykorzysta Twoje pomoce i pociągnie projekt w następnych latach. Tak przecież zaprasza się na zajęcia fachowców w danej dziedzinie – policjanta, rzeźbiarza, fotografa, aktorkę, dziennikarza, pielęgniarkę, lekarza itp.

      • To taka tradycja w narodzie.
        Tradycja “kombinowania”, ustawodawca daje możliwość wykazania się pomysłowością. Bo szukam w myślach i nie bardzo potrafię znaleźć dziedzinę, w której regułą byłoby chodzenie głównym duktem:)
        Najsmutniejsze, bo podyktowane koniecznością trzymania za rękę jest to, że dyrektor nie może samodzielnie podjąć decyzji czy dana oferta mu odpowiada. Musi się zabezpieczyć paragrafem lub umieć go obejść, jeśli faktycznie chce z oferty skorzystać.