W nowym roku, nowymi powiało wieściami. Wbrew temu, co sugeruje tytuł powody do zmartwień mają ludzie z najwyższych kręgów władzy. Nie tyle może zmartwień, ile szczerej zawiści.
W nowym roku, nowymi powiało wieściami. Wbrew temu, co sugeruje tytuł powody do zmartwień mają ludzie z najwyższych kręgów władzy. Nie tyle może zmartwień, ile szczerej zawiści. No bo jak się mają, ich – z wielkim trudem uciułane grosze, do pałacu wartego, na razie, miliard amerykańskich dolarów – Władimira Putina?
Grosze – dodajmy – uciułane z wielkim narażeniem, oraz przy nieustannym jazgocie niezdyscyplinowanych, jeszcze, pismaków. Pismakom wtórują różni, samozwańczy ,,przedstawiciele niezależnych środowisk”, nawiedzeni ,,guru”, oraz ,,redaktorzy portali internetowych” – chwilowo bez kontroli.
Jak, wobec powyższych faktów, może ktoś, jeszcze, insynuować naszym zapracowanym ministrom, żeby tylko przywołać ministra Grabarczyka, albo, nie daj Boże, samemu panu premierowi, zalatanemu pomiędzy stolicą a boiskiem w Gdańsku – jakiekolwiek nadużycia albo czerpanie korzyści materialnych, w związku z piastowanymi, zaszczytnymi, funkcjami i urzędami?
Przecież pan premier, o czym powszechnie wiadomo, żeby wysłać swojego własnego syna na wycieczkę do Chin, musiał się poniżyć i poprosić kolejarzy polskich, a dokładnie ich fundusz socjalny – o dofinansowanie. Czy podobna sytuacja jest do pomyślenia w jakimkolwiek, europejskim kraju? Wystarczy spojrzeć na Kijów, który nawet nie pretenduje do Unii Europejskiej, a wręcz przeciwnie, gdzie syn byłego prezydenta rozbija się BWM wartym 300 tysięcy euro, a były, też ukraiński, premier kupił sobie willę w Stanach Zjednoczonych za 40 mln dolarów.
A poza tym, z kim niby, pan premier, miałby wybudować jakiś ,,południowy projekt”? Z panem Ryśkiem od kasyn i automatów? Toż on ledwo wybudował kolej gondolową w jakimś, zabitym deskami, Zieleńcu. A i to z pomocą Dyrekcji Lasów Państwowych i jednego ministerstwa.
A ile wrzawy było przy tym, ile wyssanych z palca pomówień i podłych insynuacji.
Władimir Władimirowicz nie ma podobnych problemów. Pogłębia demokrację i zaprowadza porządek a ,,Projekt Południe” – sam rośnie. A obok – winnica.
Natomiast premier Tusk, nie tylko ma cały czas jedną i wciąż tą samą żonę, nie tylko syna na kolonie wysyła, z drużynką PKP, ale dżwiga na swoich szczupłych barkach cały ciężar potężnej i coraz większej gospodarki polskiej. Dźwiga również brzemię ogromnego, ale topniejącego w oczach, zadłużenia naszego dynamicznego kraju.Znajduje również czas, w przerwach meczu spółdzielni ,,Świetlik”, na opłakiwanie ofiar wielkiej, kwietniowej katastrofy. Tym większy smutek wyziera z jego oczu, że z trzech tenorów – został sam.
Wielkość pana premiera Tuska uwidoczniła się w chwili, w której przegnał Zbigniewa Chlebowskiego z wygodnego biura w stolicy – z powrotem do Żarowa. Bo jakiż wielki projekt na południu naszej pięknej ojczyzny można zbudować z facetem, który załatwia interesy na wiejskim cmentarzu albo sprzedaje się za bal sylwestrowy w podrzędnym hoteliku?
Inny pretendent do ,,wielkich interesów”, ten co się chwali posiadłością na Florydzie, też nie potrafił załatwić banalnej sprawy – pracy dla córki kolegi.Ani nawet maleńkiej zmiany w ustawie przeprowadzić. Takie rzeczy Władimir Władimirowicz załatwia zanim jescze zdąży sięgnąć po telefon. Ba, na ogół się dzieją, zanim zdąży o nich pomysleć.
Słusznie więc, nasz nieugięty pan premier, pozbył sie obydwu nieudaczników. Z takimi ludźmi to co najwyżej w golfa – po południu, ale nie daj Boże ,,południowe Projekty”. Bo taki niezorganizowany nieudacznik gotów pomylić numery konta, przy ewentualnych przelewach.
Więc zagrożenia, o których tak bardzo rozpisuje się pan Kolesnikow, w żadnym stopniu nie dotyczą naszego państwa. Bo któż niby, miał wyłożyć owe 200 albo 300 miliardów dolarów?
Pan Rysiek od górskiej gondoli, z bezrobotną córką na karku? Albo pan Kenig co trawę 40 milimetrową hodował pieczołowicie na nasze, wymarzone ,,Orliki”?
No chyba, żeby zmniejszyć pulę. Tak o dwa zera.
To wtedy, może, kto wie ? Rysiek, to znaczy Gruby Rysiek – ten co szuka ropy po całym świecie, tak jak akcjonariusze Petrolinvestu swoich pieniędzy. Bo tak się akurat składa, że Gruby Rysiek ma kłopoty.Poważne kłopoty.
A na kłopoty, to wiadomo – Bednarski. To znaczy Grześ. Grześ od Donalda.
P.S. Szanowny Czytelniku – kliknij w tekst listu(każdą z 4-ch części osobno) a po otwarciu albumu Picasa użyj ,,lupy” dla powiększenia liter i odczytania oryginału.
Proszę Ojca
Czytać po rosyjsku potrafię, ale słabo z rozumieniem. Uczciwie: ze zrozumieniem jest niemal zero.
Byłam kiedyś wzorową uczennicą, w podstawówce, pierwszą tróję na okres miałam z rosyjskiego, od razu tróję, i tak przestałam być wzorowa.
Co nie znaczy, że język Puszkina mam gdzieś głęboko. Raczej język Kosygina.
Szkoda mi trochę, bo to zawsze obcy język, warto by znać.
Proszę Ojca
Czytać po rosyjsku potrafię, ale słabo z rozumieniem. Uczciwie: ze zrozumieniem jest niemal zero.
Byłam kiedyś wzorową uczennicą, w podstawówce, pierwszą tróję na okres miałam z rosyjskiego, od razu tróję, i tak przestałam być wzorowa.
Co nie znaczy, że język Puszkina mam gdzieś głęboko. Raczej język Kosygina.
Szkoda mi trochę, bo to zawsze obcy język, warto by znać.
Proszę Ojca
Czytać po rosyjsku potrafię, ale słabo z rozumieniem. Uczciwie: ze zrozumieniem jest niemal zero.
Byłam kiedyś wzorową uczennicą, w podstawówce, pierwszą tróję na okres miałam z rosyjskiego, od razu tróję, i tak przestałam być wzorowa.
Co nie znaczy, że język Puszkina mam gdzieś głęboko. Raczej język Kosygina.
Szkoda mi trochę, bo to zawsze obcy język, warto by znać.