Witam po dłuższej nieobecności. Jak głosiła moja sygnaturka, obawiałem się tego – tydzień z okładem tekstów do uzupełnienia… Powiedzmy, że położyłem się wczoraj spać BARDZO późno.
Witam po dłuższej nieobecności. Jak głosiła moja sygnaturka, obawiałem się tego – tydzień z okładem tekstów do uzupełnienia… Powiedzmy, że położyłem się wczoraj spać BARDZO późno. Z przyjemnością widzę, że portal kwitnie, nie będę wskazywał palcem, bo nieładnie, ale słabych tekstów nie znalazłem, a od paru szczęka stuknęła mi o podłogę (nie sztuczna). Dobrze, dość tych lizaków, mała obserwacja od Wuja Matta Z Podróży (kto pamięta, czyim wujem był Matt?).
Otóż spędziłem dni kilka na nartach we Francji i uderzyła mnie dziwna dla mnie tendencja obecna w tamtejszych mediach. Otóż w trakcie mojego pobytu nie tak znowu daleko – w Val d’Isere – odbywały się Mistrzostwa Świata w narciarstwie alpejskim. W inauguracyjnych zawodach (supergigant) wygrała Amerykanka Lindsay Vonn, a druga była Francuzka – Marie Marchand-Arvier. Cóż się działo we francuskiej TV! Nie dość, że ze szczegółami opisywano wicemistrzynię, to również pełno było wywiadów z jej siostrą (obecna na widowni, żywiołowo dopingująca), rodziną, kibicami, trenerem… W sumie – normalne, można powiedzieć. Jak Adam Małysz skakał po złoto, pokazywano również kibiców z Wisły, panią Izę, panów Jana Szturca i Apoloniusza Tajnera, pana doktora Żołądzia (mam nadzieję, że tak się odmienia) etc.
Aliści minęło czasu małowiele, a odbyły się zawody pań w zjeździe, zwanym również niegdyś biegiem zjazdowym. Tu znowu zwyciężyła Amerykanka, panna Vonn, a dalsze miejsca zajęły odpowiednio Szwajcarka i Włoszka. Francuzki uplasowały się "dopiero" na 5. i 6. miejscu. I tu – me zdziwienie sięgnęło zenitu. W telewizji podano suche wyniki zawodów, a w ramach towarzyszącej Mistrzostwom publicystyki pojawił się mistrz świata (Francuz) sprzed wielu lat, który m.in. zachwalał turystyczne walory regionu. O paniach z 5. i 6. miejsca (nb. pani z 6. to ta sama srebrna medalistka, o której dopiero co trąbiono) – cisza. Cisza całkowita, rzekłbym, grobowa. Nie wiem nawet, czy pokazano którąkolwiek z pań Francuzek w ramach relacji ze zjazdu?
Byłem w szoku. – Jakże to? – rzekłem do małżonki – Czyżby kult sukcesu był tak silny we Francji, że miejsce medalowe zasługuje na wielką fetę, a już 5. i 6. to temat pomijany wstydliwym milczeniem? – Małżonka spojrzała na mnie i rozłożyła dłonie w geście "nie rozumiem i mam tę samą wątpliwość". Komentator w TV szybciutko powiedział, kto zajął pierwsze trzy miejsca w zjeździe i wyraźnie poweselałym głosem zajął się przygotowaniami do międzynarodowego turnieju rugby.
W tym momencie przyszło mi do głowy, że polskie dziennikarstwo sportowe – mimo starannie dokumentowanych wpadek panów Szpakowskiego, Szaranowicza etc. – jest jednak bardziej profesjonalne. Chociaż – czy to kwestia profesjonalizmu, czy raczej zadęcia i zapatrzenia we własne – i TYLKO własne – podwórko?
PS. Żeby nie było, że się czepiam – nieco wcześniej, jeszcze w podróży, próbowaliśmy dowiedzieć się z francuskiej TV, czy brązowy medal w piłce ręcznej zdobyli Polacy, czy Duńczycy. Bez szans. Francja, Francja, Francja mistrzem świata! Skwaszone miny chorwackich kibiców. Wywiady z zawodnikami zwycięskiej drużyny. Powtarzany wielkimi wołami wynik meczu o złoto, ale nic, literalnie NIC na temat meczu o 3. miejsce. Dobrze, że są jeszcze telefony komórkowe i SMSy.
________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Ech, no właśnie – ci nasi kibice (nie mylić z kibolami)
lubią widocznie mieć całościowy ogląd spraw, nie pasjonuje ich TYLKO i wyłącznie mistrz, wice i brązowy medalista, a jak "nasi" nie mieszczą się na podium, to nie ma tego zniechęcenia, machnięcia ręką i propozycji "ee, wiecie co, chodźmy na rugby!". Jest za co cenić polskiego kibica!
Co do Val d’Isere, to widzę, że tych Francuzów w ogóle za dużo nie ma w czołówce, a najwyraźniej jako gospodarzom, którym zależy, żeby przy okazji pokazać, jakie to mają piękne stoki, wyciągi i góry, łyso im tak nie wygrywać. Presja, pęd za sukcesem, mocarstwowe ambicje, własne słownictwo (np. komputerowe – widziałem, że w czasie mojej nieobecności powstał taki tekst, nb. pamiętam taką reklamę ze SŁOWEŃSKIEJ gazety:"IBM – najhitrzejsi raczunalnik na swietu", zapis mój, raczej usiłujący odwzorować fonetykę) etc. – najwyraźniej wszystko to się łączy.
PS. Dziękuję i nawzajem.
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?
Dziękuję, o Niemcach pod tym względem wiem niewiele.
Sprawa wygląda więc może i tak, że nadrabiamy kompleksy, mówiąc o występach naszych zawodników na zasadzie "liczy się sam udział", szukając na siłę albo i nie polskiego pochodzenia (jak u p. Klose czy Podolskiego). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ja jednak stoję na stanowisku, że nasi kibice lubią mieć szerszą perspektywę. A jeżeli nasi zawodnicy w danej dyscyplinie wygrywają – tym bardziej ta perspektywa pozwala zwycięstwo docenić, n’est ce pas?