Reklama

Ładnych parę lat temu zdarzyło mi się wybrać na wakacje do Rumunii.

Ładnych parę lat temu zdarzyło mi się wybrać na wakacje do Rumunii. Tak, tak – do Rumunii, w czasie gdy jeszcze na naszych ulicach widok żebrzącego Rumuna nie był ewenementem jak obecnie, ale raczej normą miejską (tak przynajmniej było w moim rodzimym grodzie, może w innych miastach było inaczej, ale nie sadzę). Nie wszyscy wiedzą, że Rumunia ma wspaniałe wybrzeże, część z tych, którzy wiedzą – może nawet wie którego morza 😀 to wybrzeże. Tak czy tak – wybrałem Ci się ja na takie właśnie peregrynacje. Z powodu złośliwości rzeczy nieożywionych w ostatni dzień przed wyjazdem samochód kolegi, z którym miałem spędzić moje wakacje – najspokojniej w świecie wziął się i zepsuł. Naprawa miała potrwać cały weekend, podjęliśmy więc decyzję – ja jadę sam, on z rodziną dojedzie za parę dni. Wsiadłem więc w samochód i pojechałem. Ziu ziu ziu ziu ziu przewijamy i już jesteśmy w Rumunii – przekraczam granicę, i wjeżdżam w krainę wampirów. Transylwania – przepiękne widoki, biedne wioseczki Romów, i cieniutka niteczka drogi. Nocą babiny okutane w czarne spódnice, bluzki, chusty, i na dodatek czarnawe na twarzach spacerują poboczami dróżek podobnych jak te, które można znaleźć w Polsce B. Nie muszę dodawać chyba, że oświetlenia brak. Generalnie Sajgon – walka o przetrwanie na każdym kilometrze (dodatkowo klimat inny, więc co 50 kilometrów postój na stacji w celu umycia szyb – insektów tyle że nomen omen – mucha nie siada :D.

Ziu ziu ziu ziu ziu – wróciłem, mija parę lat – jest rok dwa tysiące któryś. Postanawiam znów odwiedzić ten wspaniały kraj, wrócić do ludzi którzy mnie urzekli. Wsiadam więc w samochód, zaopatruję się w Redbulle, podnoszę światła nieco wyżej coby babiny z daleka widzieć – i wio – ruszam z powrotem w okolice Konstancy. Ziu ziu ziu – Rumunia. I tu niespodzianka! Dróg jakby więcej! Drogi jakby szersze! Dokoła dalej ta sama Transylwania, ale jakby jakaś inna, odmieniona! Widoki podobne – góra z prawej, góra z lewej, na szczycie każdej z nich ponure zamczycho, pomiędzy nimi księżyc – ale cóż to! Droga wygląda rzeczywiście inaczej! Szersza, chodniki, okresowo przechodzi w dwupasmówkę! I to w warunkach, gdzie żeby przeciąć drogą przełęcz, trzeba ciąć i wysadzać skały! I tak już do samego wybrzeża – co prawda widać że nie wszytko skończone, prace trwają, trzeba niekiedy stać w korkach bo ruch wahadłowy – ale to już zupełnie co innego. Co prawda w miastach dalej drogi takie jak były (szczególnie w stolicy, która jest swego rodzaju koszmarem), ale poza miastami – hulaj dusza. A minęło zaledwie parę lat. W rozmowach z autochtonami wyrażam zdziwienie, i co słyszę – że to przecież normalne, że jak się chce mieć w kraju cywilizację, a oni przecie do Europy chcą iść, to przede wszystkim trza mieć transport. Bo jak tu by miał się pojawić biznes, jakby nie miał człowiek jak dojechać. No k…, trudno się nie zgodzić z taką argumentacją.

Reklama

I znowu mija parę lat, – nie, nie wracam tym razem, jakoś nie mogę się wybrać. Znajomi opowiadają, że tam coraz lepiej jest już, że remonty wciąż trwają ale dróg przybywa w tempie zaiste fantastycznym.

Nie będę Was zanudzał zbliżoną treścią opowieścią o Chorwacji, kraju nie tak dawno jeszcze pustoszonym wojną – tam jeździ tysiące Polaków, pewnie opowiedzą lepiej niż ja. Ale w skrócie – tam nie przeszkadza góra – można przecie zrobić tunel. Tam nie przeszkadza rzeka, można przecie rąbnąć most. Autostrada wzdłuż Adriatyku z roku na rok dłuższa o parę kilometrów (zdradzieckie to – obliczyłem sobie podróż jak dwa lata wcześniej, i koniec końców dojechałem trzy godziny szybciej – weź znajdź kwaterę o 5 rano 😀 ).

Nie chcę tu biadać, chcę po prostu wykazać śmieszność argumentacji wszystkich zaangażowanych w niebudowanie dróg w Polsce. Nie da się, bo ekolodzy (pewnie w Rumunii nie ma ekologów – w końcu co oni tam mają – tylko ujście Dunaju z deltą na pińcet kilometrów). Nie da się bo grunty trza wykupić (tja, w innych krajach pewnie wybierają trasy po państwowych gruntach). Nie da się bo sprzedalim koncesje, a oni nie budują (powiem kolokwialnie – to za jaja chwycić, renegocjacja, jest takie piękne słowo). Nie da się, bo kasy nie ma (Rumunia ma kasę). Bo przetargi długie (yhym – jak się kupuje buty dla wojska to procedura trwa dwa tygodnie, bo to przecie ważny interes Państwa, nie to co drogi). Bo urzędnicy niekompetentni (ooo w to jestem w stanie uwierzyć, to może outsourcing zadania, też istnieje i w innych sprawach jest stosowany).

U nas do cholery też się da! Da się, tylko trzeba w to wierzyć. Trzeba odpowiedzialnych ludzi, którzy przygotują odpowiednią legislację, którzy będą koordynować prace, którzy nacisną gdzie trzeba, którzy znajdą kasę. Tylko gdzie tych ludzi znaleźć? Ktoś wie? Mały bonusik – ekipa rządowa, która znajdzie tych ludzi i pozwoli im działać, będzie rządzić przez przynajmniej 8 lat z rzędu. Może warto poszukać?

Ziu ziu ziu ziu Polska 2012. Wpadam na autostradę A2 koło mojego domeczku, potem smyrg na jedyneczkę, do Krakowa, potem na meczyk na Ukrainę. Łup, obudź się człowieku, jesteś w Polsce liberum veto.

http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,5036670.html

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. Ciekawe, że ta
    Ciekawe, że ta “wiaduktowo-tunelowa” autostrada jest kilka razy tańsza (za km) niż ta z Gdańska do Grudziądza – “po płaskim”, jak się nie mylę. Być może działa zasada, że im bliżej Skandynawii, to musi być drożej (bo Skandynawia droga jest przecie) :).

    Pozdrawiam

      • Ha, ha, Krakowski ubawiłeś
        Ha, ha, Krakowski ubawiłeś
        mnie, bo jestem trochę
        łysy.

        Ale teraz w trochę nudny
        sposób postaram się
        łysych obronić przed
        Twoim zarzutem o ich
        złośliwość.

        Musisz przyznać, że ktoś,
        kto ma to nieszczęście
        bycia garbatym, zaczyna
        uświadamiać sobie to
        swoje brzemię dość
        wcześnie,
        czyli już w dzieciństwie.

        Jego psychika jest jeszcze
        wtedy niczym plastelina.
        Jego odczucia są gorące
        i mało racjonalne.
        Ponieważ jednak przeżycia
        związane z jego ułomnością
        we wczesnym okresie życia
        kształtują jego osobowość
        – kiedy już stanie się
        dorosłym człowiekiem
        nie jest w stanie pozbyć
        się fundamentów swojej,
        tak ukształtowanej
        osobowości.

        Kiedy zaś człowiek
        łysieje ?

        Człowiek łysieje, kiedy
        jego psychika jest
        już dojrzała.

        Jasne, że ubolewa on
        nad procesem łysienia,
        ale jest już na tyle
        dorosłym człowiekiem,
        że nie próbuje on za to
        winić świat zewnętrzny.

        Skoro zaś postrzega on
        świat zewnętrzny, jako
        niewinny jego świeżo
        nabytej ułomności
        – nie będzie się wobec
        tego świata wyzłośliwiał.

        Zatem łysy, jeśli jest
        człowiekiem złośliwym,
        to na pewno nie z powodu
        stania się łysym.