Ale żem palnął…
Ciężkie czasy nastały dla analityków, czy nawet obserwatorów polskiej sceny politycznej. Dziś jeśli ktoś twierdzi, że cokolwiek z tego co się dzieje jest dla niego zrozumiałe, robi dobrą minę do chaosu.
Po kuriozalnej wypowiedzi Donalda Tuska odwołującej obchody 20 rocznicy czerwca 1989, z powodu złych manier działaczy związkowych, wydawało się, że długo nie będziemy mieli na topie większego hitu. Nic podobnego, trzeba pamiętać, że w Polsce są dwaj liderzy dostarczający Polakom skeczy. Doskonały jest Donald Tusk, ale równie niezawodny Jarosław Kaczyński. W czasie codziennej ciężkiej pracy i niepoliczalnego już wystąpienia na temat bliżej nieokreślony, prezes Jarosław Kaczyński popełnił klasyczną freudowską pomyłkę.
Nagadał się, nagadał jacy to konkurenci są źli i jaki prezes ze swoją partią jest dobry, a następnie zaapelował żeby głosować…. Nic dziwnego w samym apelu by nie było, gdyby nie fakt, że prezes poprosił aby głosować na PO, by żyło się lepiej. Mało tego, prezes uzasadnił, że będzie lepiej od takiego głosowania całej Polsce. Na szczęście dla wyborców w ostatniej sekundzie Jarosław uśmiał się sam z siebie (chyba) i sprostował, że trzeba oczywiście głosować na PiS, choćby prezes Kaczyński mówił inaczej.