Reklama

 "Financial Times", którego nie lubię podał dziś, że General Motors "dopuszcza" złożenie wniosku o upadłość i przeprowadzenie szybkiej restrukturyzacji, polegające

 "Financial Times", którego nie lubię podał dziś, że General Motors "dopuszcza" złożenie wniosku o upadłość i przeprowadzenie szybkiej restrukturyzacji, polegającej na podziale koncernu na kilka mniejszych firm. Wiadomość moim zdaniem dobra i trzeba było zrobić tak od razu: zamiast domagać się rządowej pomocy, finansowanej długiem zaciągniętym na koszt podatników, podzielić molocha na mniejsze firmy i w ten sposób uratować co się da, a z resztą się pożegnać. Jeśli więc na miejsce wielkiego bankruta powstanie kilka mniejszych i zdrowszych firm, będzie super, a jeśli te firmy będą miały właścicieli będzie jeszcze lepiej.

Zapytacie mnie co ja plotę i jak wyobrażam sobie firmę bez właściciela? Zaraz wyjaśnię, najpierw jednak wspomnę w paru słowach o tekście Matki Kurki sprzed kilku miesięcy, w którym Kurak pisał o "żydowskim banku Goldman Sachs". Wtedy przytaknąłem, dziś bym już jednak nie przytaknął, bo choć pierwsi właściciele GS, którzy zakładali ten bank w 1869 roku byli Żydami, to nie wiem, czy można to samo powiedzieć o obecnych właścicielach. Nie wiem, czy GS w ogóle ma właściciela, być może ma, ale wiele innych bankowych, czy korporacyjnych molochów jest go pozbawione. Powiecie, że bzdura, że przecież są zarządy i akcjonariusze, ludzie, którzy podejmują decyzje? Zgadza się, ale członkowie zarządów to pracownicy firm, a nie ich właściciele. Właścicielami są akcjonariusze i tu tłumaczę już o co mi chodzi, a chodzi mi o to, że sto tysięcy akcjonariuszy, z których żaden nie ma pakietu kontrolnego spółki, a "większe pół" znalazło się w posiadaniu akcji tylko na chwilę i tylko dla spekulacji, to żaden właściciel.

Reklama

Właścicielem firmy jest Kowalski, prowadzący w pocie czoła swój sklep, czy warsztat i właścicielami byli Ford, Benz, czy Rotszyld. O tym, że jakaś spółka jest czyjąś własnością możmy mówić wtedy, gdy jedna, konkretna osoba ma pakiet kontrolny akcji, bądź wtedy, gdy akcjonariuszy jest kilku, ale mają oni w swych rękach całe przedsiębiorstwo. Gdy akcjonariuszy jest kilka tysięcy, czy kilka milionów, to o właścicielstwie nie ma mowy, a skoro nie ma właściciela, to firma jest "niczyja", działa jak socjalistyczne przedsiębiorstwo, albo jak państwo. Wiemy jak wygląda w państwie kontrola pojedynczego wyborcy, czy nawet grupy wyborców nad działaniami rządu i sejmu. Dokładnie tak samo wygląda "kontrola" pojedynczego akcjonariusza, czy małej grupki akcjonariuszy nad zarządem firmy-molocha. Kontrola jest mocno ograniczona, jeśli nie żadna i w rezultacie zwykli pracownicy korporacji, jakimi są prezesi, wicepresi, dyrektorzy i członkowie zarządów, kierują firmą i podejmują na bieżąco wszystkie ważne decyzje. Skutki tych decyzji możemy oglądać właśnie teraz, gdy widzimy kłopoty koncernów motoryzacyjnych, czy "rynków finansowych". Skutki są takie, że molochy z rozdrobnionym akcjonariatem albo się zadłużyły ( koncerny ), albo narozdawały pełno niespłacalnych kredytów "Murzynom z Alabamy" i narobiły sobie "toksycznych aktywów" ( banki ), po czym ich zarządy wyciągnęły łapki po pomoc państwa i wypłaciły sobie milionowe premie i odprawy. W prywatnej firmie, mającej realnego właściciela, coś takiego byłoby nie do zaakceptowania.

Rozdrobniony właściciel to brak właściciela, a jak nie ma właściciela, to zarząd robi sobie co chce. Mało tego, niektóre korporacje, szczególnie banki, były zależne nie tylko od swoich zarządów, ale także od państwa, które tworzyło masy regulacji, takich jak choćby Community Reinvestment Act, czyli ustawa, która miała zapewnić wszystkim "sprawiedliwy" dostęp do kredytów, a zrodziła kredyt subprime. Banki były powiązane z państwem również poprzez Fed i poprzez agencje ratingowe, które są wprawdzie prywatne ( a może raczej "prywatne", bo nie wiem, czy mają właściciela, czy milion "właścicieli" ), ale by prowadzić działalność muszą otrzymać błogosławieństwo państwowej agencji SEC. Wiadomo, że jeśli państwo jakieś błogosławieństwa reglamentuje, to zwykle ogranicza to konkurencję i tak było tym razem. "Konkurencja" wśród agencji ratingowych ograniczała się praktycznie do trzech firm, które opanowały ponad 90% rynku. O tym ile ich ratingi były warte świadczy fakt, że udzieliły najwyższych ocen Lehmanowi ( zdaje się, że też prywatnemu inaczej ) kilka miesięcy przed jego bankructwem. W ten sposób zbudowano system, z którego Marks mógłby być dumny, po czym nazwano go krwiożerczym, wolnorynkowym kapitalizmem.

Wnioski? Będą, żeby nie było, że pływam w płytkim baseniku. Wniosek będzie może niezbyt głęboki, bo nie zamierzam wzywać do państwowego nakazu utrzymywania pakietu kontrolnego każdej spółki w rękach jednego człowieka. W państwowe rozwiązania problemów nie bardzo wierzę, poza tym każdy ma prawo pozbawić się kontroli nad każdą firmą i sprzedać ją stu tysiącom anonimowych akcjonariuszy, z których połowa sprzeda akcje za tydzień po zawyżonym kursie. System właścicielski oczywiście powinien zostać przywrócony, bo jest znacznie efektywniejszy niż to z czym mieliśmy do czynienia dotychczas, ale przywrócić mogą go tylko zwykli ludzie, zakładając własne firmy i korzystając z usług istniejących już przedsiębiorstw prywatnych. Takie przedsiębiorstwa są zwykle mniejsze niż "zarządzane" przez przypadkowych ludzi molochy, ale mają przed sobą przyszłość, choćby dlatego, że właściciel mający 51% akcji wyrzuci na zbity pysk zarząd, który doprowadzi mu firmę do ruiny i zabije śmiechem żądanie odprawy, nie tylko gigantycznej, ale jakiejkolwiek. "Właściciel" mający 0,051% akcji, gdy znajdzie się w podobnej sytuacji, będzie mógł sobie co najwyżej zaprotestować.

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Spółki nie są złe, ale
    Spółki nie są złe, ale sprawdzają się tylko wtedy, gdy mają jednego większościowego udziałowca i kilku – kilkudziesięciu mniejszych, albo wtedy, gdy mają tylko paru udziałowców, mających mniej więcej równe udziały. Spółki mające tysiące akcjonariuszy przestają być w rzeczywistości firmami prywatnymi.

    Niedawno czytałem wywiad z Gwiazdowskim, w którym tłumaczył on klarownie ten mechanizm i opowiadał o tym jak powstawała giełda i pierwsze spółki: giełda początkowo miała pomóc przedsiębiorcom w uniezależnieniu się od kredytów bankowych. Biznesmen, zamiast brać kredyt, wolał przyjąć wspólników, którzy włożyliby w jego firmę swój kapitał w zamian otrzymując proporcjonalną do wkładu część zysków. Jednocześnie dotychczasowy właściciel zachowywałby pakiet kontrolny. Niestety wkrótce banki postanowiły również wykorzystać giełdę i stopniowo ją opanowały. Teraz giełdą rządzą różne instytucje finansowe, akcje są kupowane głównie dla spekulacji, korporacje nie mają silnych, większościowych udziałowców, banki też zresztą nie. Ot, ekonomia.
    Pozdrawiam.

  2. Spółki nie są złe, ale
    Spółki nie są złe, ale sprawdzają się tylko wtedy, gdy mają jednego większościowego udziałowca i kilku – kilkudziesięciu mniejszych, albo wtedy, gdy mają tylko paru udziałowców, mających mniej więcej równe udziały. Spółki mające tysiące akcjonariuszy przestają być w rzeczywistości firmami prywatnymi.

    Niedawno czytałem wywiad z Gwiazdowskim, w którym tłumaczył on klarownie ten mechanizm i opowiadał o tym jak powstawała giełda i pierwsze spółki: giełda początkowo miała pomóc przedsiębiorcom w uniezależnieniu się od kredytów bankowych. Biznesmen, zamiast brać kredyt, wolał przyjąć wspólników, którzy włożyliby w jego firmę swój kapitał w zamian otrzymując proporcjonalną do wkładu część zysków. Jednocześnie dotychczasowy właściciel zachowywałby pakiet kontrolny. Niestety wkrótce banki postanowiły również wykorzystać giełdę i stopniowo ją opanowały. Teraz giełdą rządzą różne instytucje finansowe, akcje są kupowane głównie dla spekulacji, korporacje nie mają silnych, większościowych udziałowców, banki też zresztą nie. Ot, ekonomia.
    Pozdrawiam.

  3. Obecnie Goldman Sachs jest pod kontrolą Buffet’a,
    a co do tego rozdrobnionego akcjonariatu masz rację tylko częściowo. Zawsze są jakieś instytucje finansowe, które mają wpływ na skład Rady Nadzorczej, Rady Dyrektorów itp. Niestety, często, instytucji tych nie interesuje odległa przyszłość spółki, a jedynie krótkookresowe zyski i Zarządy, jako zależne od mocodawców, właśnie takie cele realizują. Efekty tych działań częściowo opisałeś.
    PS
    W tych małych pewnie też będą rządzić fundusze inwestycyjne, fundusze emerytalne czy inne banki inwestycyjne, ale stawiam Ci 6 za próby poszukiwania rozwiązań.

    • Tak, faktycznie, Buffet
      Tak, faktycznie, Buffet zainwestował w gees, chociaż zrobił to niedawno, chyba parę miesięcy temu, już po rozpoczęciu kryzysu. Nie wiem czy ma pakiet kontrolny, czy nie. Jeśli chodzi o "instytucje finansowe", które mają wpływ na skład zarządu firmy, to trudno taką "instytucję" określić mianem właściciela. Właściciel to człowiek, a nie "instytucja", która znajduje się często w rękach wielu ludzi. A co do ( niekoniecznie ) małych spółek, mających większościowego udziałowca, to instytucje finansowe mogą im "skoczyć", właśnie z powodu właściciela, który kontroluje firmę.

      • Małe jest piękne, ale duży może więcej
        Pokaż mi kilka-kilkanascie tysięcy potencjalnych większościowych Właścicieli, którzy dysponują kwotami po kilka – kilkadziesiąt miliardów dolarów.
        PS
        Paris Hilton znam. Niby tak jak Belka Jenifer Lopez, ale dla naszej dyskusji to w zupełności wystarczy.

        • OK, ale pokaż mi najpierw
          OK, ale pokaż mi najpierw kilka-kilkanaście, niekoniecznie tysięcy, firm, których kapitał początkowy wynosił kilka miliardów. Nawet Buffett, o którym wspomniałeś, zaczynał od kupowania sześciopaków Coli za 25 centów, rozdzielania ich i sprzedawania po pięć centów za butelkę. A z tym, że duży może więcej, pełna zgoda. Może np. w bardziej spektakularny sposób zbankrutować, co zresztą wielu dużych albo czyni, albo by uczyniło, gdyby nie pompowanie w nich pieniędzy podatników.

          • Gdyby nie ci duzi
            kupowałbyś drogie produkty z manufaktury … wróć. Nie kupowałbyś, bo nie byłoby Cię na te wyroby stać. Spróbuj odsiać ziarno od plew. Już Ci pisałem, że nowoczesny rynek nie jest doskonały, ale do dziewiętnastowiecznych rynków nie ma powrotu. Wiem, że łatwiej je objąć rozumem, ale powrotu nie ma. Inna sprawa, że nie ma czego żałować, też nie były doskonałe.
            PS
            Co do drogi “od pucybuta do milionera” to trwa ona kilkadziesiąt lat, więc jak chcesz zbudować szybko alternatywę dla obecnego “układu sił”?

          • Zgadzam się, że duzi nie
            Zgadzam się, że duzi nie zawsze i nie w każdym wypadku są be. Zgadzam się i przecież wcale tak nie pisałem, więc skąd ten wniosek? Ja skrytykowałem rozdrobnienie akcjonariatu, które dużym firmom często szkodzi. Duża firma może mieć większościowego udziałowca i zgadzam się, że wielkie przedsiębiorstwa z większościowymi właścicielami nie powstaną w kilka dni, one powstają zwykle latami. Zgadzam się, tylko nie wiem dlaczego mi to piszesz, bo nie wspomniałem nigdzie o tym, że mamy robić jakąś rewolucję i naprawić system w tydzień. No i ostatnia sprawa, czyli ceny i tu się absolutnie nie zgadzam. Cena produktu nie jest niska dlatego, że jest on produkowany przez korporację, cena jest niska dlatego, że pan Ford wynalazł taśmę produkcyjną, a przed nim i po nim powstały także inne wynalazki, które usprawniły produkcję. Koncern pana Forda stał się zresztą potężnym koncernem właśnie dzięki tej taśmie i dzięki temu, że jego samochody stały się powszechnie dostępne, a nie na odwrót.

  4. Obecnie Goldman Sachs jest pod kontrolą Buffet’a,
    a co do tego rozdrobnionego akcjonariatu masz rację tylko częściowo. Zawsze są jakieś instytucje finansowe, które mają wpływ na skład Rady Nadzorczej, Rady Dyrektorów itp. Niestety, często, instytucji tych nie interesuje odległa przyszłość spółki, a jedynie krótkookresowe zyski i Zarządy, jako zależne od mocodawców, właśnie takie cele realizują. Efekty tych działań częściowo opisałeś.
    PS
    W tych małych pewnie też będą rządzić fundusze inwestycyjne, fundusze emerytalne czy inne banki inwestycyjne, ale stawiam Ci 6 za próby poszukiwania rozwiązań.

    • Tak, faktycznie, Buffet
      Tak, faktycznie, Buffet zainwestował w gees, chociaż zrobił to niedawno, chyba parę miesięcy temu, już po rozpoczęciu kryzysu. Nie wiem czy ma pakiet kontrolny, czy nie. Jeśli chodzi o "instytucje finansowe", które mają wpływ na skład zarządu firmy, to trudno taką "instytucję" określić mianem właściciela. Właściciel to człowiek, a nie "instytucja", która znajduje się często w rękach wielu ludzi. A co do ( niekoniecznie ) małych spółek, mających większościowego udziałowca, to instytucje finansowe mogą im "skoczyć", właśnie z powodu właściciela, który kontroluje firmę.

      • Małe jest piękne, ale duży może więcej
        Pokaż mi kilka-kilkanascie tysięcy potencjalnych większościowych Właścicieli, którzy dysponują kwotami po kilka – kilkadziesiąt miliardów dolarów.
        PS
        Paris Hilton znam. Niby tak jak Belka Jenifer Lopez, ale dla naszej dyskusji to w zupełności wystarczy.

        • OK, ale pokaż mi najpierw
          OK, ale pokaż mi najpierw kilka-kilkanaście, niekoniecznie tysięcy, firm, których kapitał początkowy wynosił kilka miliardów. Nawet Buffett, o którym wspomniałeś, zaczynał od kupowania sześciopaków Coli za 25 centów, rozdzielania ich i sprzedawania po pięć centów za butelkę. A z tym, że duży może więcej, pełna zgoda. Może np. w bardziej spektakularny sposób zbankrutować, co zresztą wielu dużych albo czyni, albo by uczyniło, gdyby nie pompowanie w nich pieniędzy podatników.

          • Gdyby nie ci duzi
            kupowałbyś drogie produkty z manufaktury … wróć. Nie kupowałbyś, bo nie byłoby Cię na te wyroby stać. Spróbuj odsiać ziarno od plew. Już Ci pisałem, że nowoczesny rynek nie jest doskonały, ale do dziewiętnastowiecznych rynków nie ma powrotu. Wiem, że łatwiej je objąć rozumem, ale powrotu nie ma. Inna sprawa, że nie ma czego żałować, też nie były doskonałe.
            PS
            Co do drogi “od pucybuta do milionera” to trwa ona kilkadziesiąt lat, więc jak chcesz zbudować szybko alternatywę dla obecnego “układu sił”?

          • Zgadzam się, że duzi nie
            Zgadzam się, że duzi nie zawsze i nie w każdym wypadku są be. Zgadzam się i przecież wcale tak nie pisałem, więc skąd ten wniosek? Ja skrytykowałem rozdrobnienie akcjonariatu, które dużym firmom często szkodzi. Duża firma może mieć większościowego udziałowca i zgadzam się, że wielkie przedsiębiorstwa z większościowymi właścicielami nie powstaną w kilka dni, one powstają zwykle latami. Zgadzam się, tylko nie wiem dlaczego mi to piszesz, bo nie wspomniałem nigdzie o tym, że mamy robić jakąś rewolucję i naprawić system w tydzień. No i ostatnia sprawa, czyli ceny i tu się absolutnie nie zgadzam. Cena produktu nie jest niska dlatego, że jest on produkowany przez korporację, cena jest niska dlatego, że pan Ford wynalazł taśmę produkcyjną, a przed nim i po nim powstały także inne wynalazki, które usprawniły produkcję. Koncern pana Forda stał się zresztą potężnym koncernem właśnie dzięki tej taśmie i dzięki temu, że jego samochody stały się powszechnie dostępne, a nie na odwrót.

  5. witam;-))czyli zaczynijmy ulatwiac zycie ludziom
    przedsiebiorczym…..mnie to nasza biurokracja dobija…i brak kompetencjii wsrod urzednikow,mialem okazje byc swiadkiem jak znajomy staral sie o doplate z Unii…podziwialem go za cierpliwosc,za bym walnol albo urzednika albo drzwiami.To co opisales we wniosku to brak rzetelnej wiedzy do prowadzenia biznesu i chciwosc.Pozdrawiam i jak zwykle 6;-))

    • Dziękuję 🙂
      Znów przytoczę wywiad z Gwiazdowskim w "Przekroju". Podał on tam przykład bezdomnego, który może zarabiać na życie żebrząc, ale jeśli znajdzie na wysypisku ostrzałkę do noży, to nie będzie miał prawa zarabiać na życie ich ostrzeniem. Dlaczego? Bo byłaby to działalność gospodarcza, którą trzeba zarejestrować, a by móc to zrobić trzeba mieć jakiś lokal, mieszkanie. Nie mówiąc już o tym, że biedny bezdomny nie połapałby się w zawiłych formularzach, o czym Gwiazdowski już nie wspomniał, bo nie wiedział jeszcze jak będą wyglądały jednookienkowe "ułatwienia". Tak więc nasz system dusi przedsiębiorczość i pokazuje ludziom, że łatwiej jest się dorobić żerowaniem na innych niż jakąkolwiek pracą.

  6. witam;-))czyli zaczynijmy ulatwiac zycie ludziom
    przedsiebiorczym…..mnie to nasza biurokracja dobija…i brak kompetencjii wsrod urzednikow,mialem okazje byc swiadkiem jak znajomy staral sie o doplate z Unii…podziwialem go za cierpliwosc,za bym walnol albo urzednika albo drzwiami.To co opisales we wniosku to brak rzetelnej wiedzy do prowadzenia biznesu i chciwosc.Pozdrawiam i jak zwykle 6;-))

    • Dziękuję 🙂
      Znów przytoczę wywiad z Gwiazdowskim w "Przekroju". Podał on tam przykład bezdomnego, który może zarabiać na życie żebrząc, ale jeśli znajdzie na wysypisku ostrzałkę do noży, to nie będzie miał prawa zarabiać na życie ich ostrzeniem. Dlaczego? Bo byłaby to działalność gospodarcza, którą trzeba zarejestrować, a by móc to zrobić trzeba mieć jakiś lokal, mieszkanie. Nie mówiąc już o tym, że biedny bezdomny nie połapałby się w zawiłych formularzach, o czym Gwiazdowski już nie wspomniał, bo nie wiedział jeszcze jak będą wyglądały jednookienkowe "ułatwienia". Tak więc nasz system dusi przedsiębiorczość i pokazuje ludziom, że łatwiej jest się dorobić żerowaniem na innych niż jakąkolwiek pracą.

  7. Moim skromnym zdaniem


    Nie zgadzam się zbytnio z Twoim opisem kontroli akcjonariuszy nad spółką akcyjną ani z zarzutem, że przyczyną zła jest zarząd, management nieodpowiedzialnie bez kontroli podejmujący decyzję. Kontrolę można sprawować jeśli jest odpowiednio zmotywowany i zorganizowany akcjonariat. Zarząd i rada nadzoracza też mogą działać prawidłowo jeśli są prawidłowo zmotywowane (długoterminowo).

     

    Przyczyna jest gdzie indziej. Spółka akcyjna bez dominującego, bardzo długoterminowego inwestora strategicznego to tak na prawdę firma "prywatna inaczej i zarządzana inaczej".  Właścicielski kapitał spekulacyjny w ogóle nie jest bezpośrednio zaangażowany w inicjowanie, nadawanie kształtu strategii ani w nadzór. Kapitał krótkoterminowy patrzy w perspektywie swojego okresu zaangażowania. Po tym okresie, po planowanej sprzedaży akcji firma może zbankrutować, tych właścicieli to nie interesuje.  Spółka akcyjna z tego rodzaju akcjonariatem – miksem spekulantów i dużych (ale z pakietem na tyle niewielkim aby można go było upłynnić bez problemu) instytucjonalnych inwestorów nigdy tak na prawdę nie działają wg strategii długoterminowych. Strategie się tworzy, bo tak rekomendują dobre praktyki zarządzania ale do strategii jest przywiązany tylko jej twórca lub grono twórców – najczęściej wynajęci menedżerzy lub firmy doradcze. Strategia pada pod naporem oczekiwań kwartalnych , półrocznych i rocznych wyników finansowych,cen akcji. Co najwyżej odchodzi "twarz strategii" albo zmienia się firmę doradczą i strategia przybiera nową postać.  Przepracowałem w dużej międzynarodowej firmie wiele lat na wystarczająco wysokim stanowisku aby to zaobserwować i zrozumieć.

     

    Dlatego przychylam się do postulatu aby spółki akcyjne obligatoryjnie posiadaly inwestora dominującego z 50%+  udziałem własności. Tylko taka własność, za którą kryje się osoba indywidualna albo rodzina, ma wystarczająco dużą motywację aby nadzorować firmę i ją przekształcać w miarę potrzeby, kosztem przejściowej nawet kilkuletniej obniżki parametrów efektywności ekonomicznej.

    Obligatoryjnie – może oznaczać tylko wymóg prawny. To jest oczywiście mrzonka.  Za dużo jest chętnych do gry. Skoro banki mają rozdrobniony akcjonariat od nich należałoby zacząć. Jedyna droga to podzielenie wszystkich dużych organizacji ekonomicznych na małe kawałki, które kupią prywatni inwestorzy wg klucza: jeden 50%+ i dowolna liczba innych inwestorów dopełniająca kapitał do 100%. To jest rewolucja. Rewolucji nam trzeba jeśli chcemy unikać kryzysów.

     

    "właściciel mający 51% akcji wyrzuci na zbity pysk zarząd, który doprowadzi mu firmę do ruiny i zabije śmiechem żądanie odprawy, nie tylko gigantycznej, ale jakiejkolwiek" – to raczej emocjonalny niż racjonalny finał Twojego tekstu. Prawidłowo działający właściciel nie pozwoli zarządowi nawet otrzeć się o sytuację ruiny, no chyba, że wspólnie podejmują dramatyczne ryzyko biznesowe, a kwestia odpraw to kwestia kontraktów, nic nie dzieje się uznaniowo. Rząd może conajwyżej wywrzeć presję, szantaż jak to się ostatnio działo w przypadku dużych spółek ale właściciele raczej niewiele mogą i będą mogli jeśli się nie zabezpieczą stosownymi klauzulami w kontraktach menedżerskich.

     

    Pozdrawiam.

    • “Spółka akcyjna bez
      "Spółka akcyjna bez dominującego, bardzo długoterminowego inwestora strategicznego to tak na prawdę firma "prywatna inaczej i zarządzana inaczej".  Właścicielski kapitał spekulacyjny w ogóle nie jest bezpośrednio zaangażowany w inicjowanie, nadawanie kształtu strategii ani w nadzór. Kapitał krótkoterminowy patrzy w perspektywie swojego okresu zaangażowania."
      No a o czym ja pisałem? Dokładnie o tym samym i o niczym innym. Jeśli w spółce jest sto tysięcy akcjonariuszy, z których żaden nie ma pakietu więskzościowego, za to "większe pół" nabyło akcje tylko na moment i tylko po to, by je sprzedać drożej jakiejś przypadkowej osobie, to wtedy nie możemy mówić ani o prywatnej firmie, ani o skutecznym zarządzaniu. Muszę chyba popracować nad jaśniejszym wyrażaniem swoich myśli, albo ty nad ich odbiorem.

      "Kontrolę można sprawować jeśli jest odpowiednio zmotywowany i zorganizowany akcjonariat."
      Zgadza się, ale jest wiele firm, w których takiego akcjonariatu nie ma. W koncernie, czy banku "prywatnym inaczej i zarządzanym inaczej" zwykły, drobny akcjonariusz, któremu nie odpowiada to co robi jakiś członek zarządu, musi się nieźle nagimnastykować, by móc go zwolnić. Przede wszystkim musi przekonać do tego tylu akcjonariuszy, by zdobyć większość, co w tak rozdrobnionym systemie jest trudne. W ten sposób skutecznego zarządzania nie ma, a zwykły korporacyjny urzędnik ma silniejszą pozycję, niż współwłaściciel firmy.

      "Zarząd i rada nadzoracza też mogą działać prawidłowo jeśli są prawidłowo zmotywowane (długoterminowo)."
      Znowu zgoda, ale milionowa premia za doprowadzenie firmy do stanu nędzy i rozpaczy to nie jest prawidłowa motywacja.

      "Jedyna droga to podzielenie wszystkich dużych organizacji ekonomicznych na małe kawałki, które kupią prywatni inwestorzy wg klucza: jeden 50%+ i dowolna liczba innych inwestorów dopełniająca kapitał do 100%. To jest rewolucja. Rewolucji nam trzeba jeśli chcemy unikać kryzysów."
      I pewnie do takiej rewolucji dojdzie, ale nie po jakimś odgórnym politycznym prikazie, lecz po kolejnym kryzysie, bądź w razie zaostrzenia się obecnego, gdy korporacje bez właścicieli upadną.

      "to raczej emocjonalny niż racjonalny finał Twojego tekstu. Prawidłowo działający właściciel nie pozwoli zarządowi nawet otrzeć się o sytuację ruiny"
      Fakt, chciałem to zresztą napisać, ale wolałem to jakoś tak ładnie zobrazować, by móc porównać z obecną sytuacją. Obecną sytuację znamy i wiemy jak wygląda kwestia wynagrodzeń dla członków zarządów firm, które upadają i pewnie by już ich nie było, gdyby nie kolejne "pakiety ratunkowe". W prywatnej firmie byłoby to nie do pomyślenia.

  8. Moim skromnym zdaniem


    Nie zgadzam się zbytnio z Twoim opisem kontroli akcjonariuszy nad spółką akcyjną ani z zarzutem, że przyczyną zła jest zarząd, management nieodpowiedzialnie bez kontroli podejmujący decyzję. Kontrolę można sprawować jeśli jest odpowiednio zmotywowany i zorganizowany akcjonariat. Zarząd i rada nadzoracza też mogą działać prawidłowo jeśli są prawidłowo zmotywowane (długoterminowo).

     

    Przyczyna jest gdzie indziej. Spółka akcyjna bez dominującego, bardzo długoterminowego inwestora strategicznego to tak na prawdę firma "prywatna inaczej i zarządzana inaczej".  Właścicielski kapitał spekulacyjny w ogóle nie jest bezpośrednio zaangażowany w inicjowanie, nadawanie kształtu strategii ani w nadzór. Kapitał krótkoterminowy patrzy w perspektywie swojego okresu zaangażowania. Po tym okresie, po planowanej sprzedaży akcji firma może zbankrutować, tych właścicieli to nie interesuje.  Spółka akcyjna z tego rodzaju akcjonariatem – miksem spekulantów i dużych (ale z pakietem na tyle niewielkim aby można go było upłynnić bez problemu) instytucjonalnych inwestorów nigdy tak na prawdę nie działają wg strategii długoterminowych. Strategie się tworzy, bo tak rekomendują dobre praktyki zarządzania ale do strategii jest przywiązany tylko jej twórca lub grono twórców – najczęściej wynajęci menedżerzy lub firmy doradcze. Strategia pada pod naporem oczekiwań kwartalnych , półrocznych i rocznych wyników finansowych,cen akcji. Co najwyżej odchodzi "twarz strategii" albo zmienia się firmę doradczą i strategia przybiera nową postać.  Przepracowałem w dużej międzynarodowej firmie wiele lat na wystarczająco wysokim stanowisku aby to zaobserwować i zrozumieć.

     

    Dlatego przychylam się do postulatu aby spółki akcyjne obligatoryjnie posiadaly inwestora dominującego z 50%+  udziałem własności. Tylko taka własność, za którą kryje się osoba indywidualna albo rodzina, ma wystarczająco dużą motywację aby nadzorować firmę i ją przekształcać w miarę potrzeby, kosztem przejściowej nawet kilkuletniej obniżki parametrów efektywności ekonomicznej.

    Obligatoryjnie – może oznaczać tylko wymóg prawny. To jest oczywiście mrzonka.  Za dużo jest chętnych do gry. Skoro banki mają rozdrobniony akcjonariat od nich należałoby zacząć. Jedyna droga to podzielenie wszystkich dużych organizacji ekonomicznych na małe kawałki, które kupią prywatni inwestorzy wg klucza: jeden 50%+ i dowolna liczba innych inwestorów dopełniająca kapitał do 100%. To jest rewolucja. Rewolucji nam trzeba jeśli chcemy unikać kryzysów.

     

    "właściciel mający 51% akcji wyrzuci na zbity pysk zarząd, który doprowadzi mu firmę do ruiny i zabije śmiechem żądanie odprawy, nie tylko gigantycznej, ale jakiejkolwiek" – to raczej emocjonalny niż racjonalny finał Twojego tekstu. Prawidłowo działający właściciel nie pozwoli zarządowi nawet otrzeć się o sytuację ruiny, no chyba, że wspólnie podejmują dramatyczne ryzyko biznesowe, a kwestia odpraw to kwestia kontraktów, nic nie dzieje się uznaniowo. Rząd może conajwyżej wywrzeć presję, szantaż jak to się ostatnio działo w przypadku dużych spółek ale właściciele raczej niewiele mogą i będą mogli jeśli się nie zabezpieczą stosownymi klauzulami w kontraktach menedżerskich.

     

    Pozdrawiam.

    • “Spółka akcyjna bez
      "Spółka akcyjna bez dominującego, bardzo długoterminowego inwestora strategicznego to tak na prawdę firma "prywatna inaczej i zarządzana inaczej".  Właścicielski kapitał spekulacyjny w ogóle nie jest bezpośrednio zaangażowany w inicjowanie, nadawanie kształtu strategii ani w nadzór. Kapitał krótkoterminowy patrzy w perspektywie swojego okresu zaangażowania."
      No a o czym ja pisałem? Dokładnie o tym samym i o niczym innym. Jeśli w spółce jest sto tysięcy akcjonariuszy, z których żaden nie ma pakietu więskzościowego, za to "większe pół" nabyło akcje tylko na moment i tylko po to, by je sprzedać drożej jakiejś przypadkowej osobie, to wtedy nie możemy mówić ani o prywatnej firmie, ani o skutecznym zarządzaniu. Muszę chyba popracować nad jaśniejszym wyrażaniem swoich myśli, albo ty nad ich odbiorem.

      "Kontrolę można sprawować jeśli jest odpowiednio zmotywowany i zorganizowany akcjonariat."
      Zgadza się, ale jest wiele firm, w których takiego akcjonariatu nie ma. W koncernie, czy banku "prywatnym inaczej i zarządzanym inaczej" zwykły, drobny akcjonariusz, któremu nie odpowiada to co robi jakiś członek zarządu, musi się nieźle nagimnastykować, by móc go zwolnić. Przede wszystkim musi przekonać do tego tylu akcjonariuszy, by zdobyć większość, co w tak rozdrobnionym systemie jest trudne. W ten sposób skutecznego zarządzania nie ma, a zwykły korporacyjny urzędnik ma silniejszą pozycję, niż współwłaściciel firmy.

      "Zarząd i rada nadzoracza też mogą działać prawidłowo jeśli są prawidłowo zmotywowane (długoterminowo)."
      Znowu zgoda, ale milionowa premia za doprowadzenie firmy do stanu nędzy i rozpaczy to nie jest prawidłowa motywacja.

      "Jedyna droga to podzielenie wszystkich dużych organizacji ekonomicznych na małe kawałki, które kupią prywatni inwestorzy wg klucza: jeden 50%+ i dowolna liczba innych inwestorów dopełniająca kapitał do 100%. To jest rewolucja. Rewolucji nam trzeba jeśli chcemy unikać kryzysów."
      I pewnie do takiej rewolucji dojdzie, ale nie po jakimś odgórnym politycznym prikazie, lecz po kolejnym kryzysie, bądź w razie zaostrzenia się obecnego, gdy korporacje bez właścicieli upadną.

      "to raczej emocjonalny niż racjonalny finał Twojego tekstu. Prawidłowo działający właściciel nie pozwoli zarządowi nawet otrzeć się o sytuację ruiny"
      Fakt, chciałem to zresztą napisać, ale wolałem to jakoś tak ładnie zobrazować, by móc porównać z obecną sytuacją. Obecną sytuację znamy i wiemy jak wygląda kwestia wynagrodzeń dla członków zarządów firm, które upadają i pewnie by już ich nie było, gdyby nie kolejne "pakiety ratunkowe". W prywatnej firmie byłoby to nie do pomyślenia.