W czasach, o których część z Polaków chciałaby w końcu zapomnieć, a druga
W czasach, o których część z Polaków chciałaby w końcu zapomnieć, a druga część wskrzesić, święcił triumfy Bogdan Smoleń.
Wśród licznych triumfów jednym z najgłośniejszych był dowcip, który szedł mniej więcej tak: „Eeee Amerykanie nie są tacy źli, oni najpierw napadną, a potem przeproszą…a mnie kur*wa nikt nie przeprasza”. Prawdopodobnie ten dowcip kołatał się po głowie świeżo wypromowanego przez Donalda Tuska, związkowca Guzikiewicza. A głowę ma wielką związkowiec Guzikiewicz i może dlatego trochę mu się dowcip w głowie wymieszał i w efekcie wyszła z tego przedziwna kompilacja. Najpierw Guzikiewicz opowiedział jak go kiedyś, za dziecka, zomowcy postraszyli pałami i „zabiję cię kurwa”, a potem przeprosił współczesnych policjantów za to, że ich ku*wa pobił i poparzył.
No i co panie Donald? Trzeba mieć klasę jak pan Guzikiewicz, który napadł, ale ku*wa przeprosił. A pan kiedy ku*wa przeprosi? Pan Guzikiewicz już ku*wa powiedział, że ja Tuska ku*wa za ZOMO mogę przerosić, ale najpierw niech ku*wa Tusk przeprosi za gaz pieprzowy w żelu. Gdyby tak więcej w polskiej debacie publicznej było napaści i przeprosin, to by ta nasza biedna Polska zupełnie inaczej ku*wa wyglądała. Tylko trzeba po ludzku ze sobą ku*wa pogadać, jak Polak z Polakiem ku*wa, a nie jak jakieś Amerykańce. I uroczystości by się ku*wa udały i do Krakowa nie trzeba było spier*alać. Człowiekiem ku*wa trzeba być, to i się Polak z człowiekiem ku*wa dogada. Kur*wa…mać.
Jak u Młynarskiego
“A on sunie bez wysiłku w samo sedno”
Jak u Młynarskiego
“A on sunie bez wysiłku w samo sedno”
Jak u Młynarskiego
“A on sunie bez wysiłku w samo sedno”
A ja ciągle nie mogę zrozumieć jak Premier Polski
cieszący się mandatem wielu milionów rodaków i będący de facto właścicielem stoczni gdańskiej, chce dyskutować z 2000 robotników, których powinnością jest podbicie karty przy wejściu i zapier*alanie 8 godzin na pełnych obrotach, tak jak to się dzieje w stoczniach niemieckich, koreańskich czy japońskich.
O czym Premier Polski, właściciel przedsiębiorstwa, ma rozmawiać z pracownikami stoczni, zatrudnionymi na określonych warunkach, w których wyznaczono na pewno prawa i obowiązki i gdzie w umowach o pracę nie ma słowa o politykowaniu?
Co jest do ku… nędzy?
Należy zatem dać wiarę temu co pisałeś ostatnio, że to wszystko jest mieszaniem łyżeczką w herbacie w której jest jedna kostka cukru. Ani ta herbata nie będzie od tego mieszania słodsza ani bardziej gorzka.
A czas leci, leci i leci.
Sprostowanie
Właścicielem Stoczni Gdańskiej jest ukraińska spółka IDS.
Jeżeli tak jest, to tym bardziej nie rozumiem Premiera
wcinającego się między wódkę a zagrychę. Co on do diabła szuka w prywatnej firmie?
Taki tekst znalazłam jakiś czas temu
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&pf=1&id=4405
Pouczająca lektura.
Pozdrawiam.
Zgadza się. Nikt tak nie doprowadzi zakładu
do pięknej katastrofy jak polityk.
A ja ciągle nie mogę zrozumieć jak Premier Polski
cieszący się mandatem wielu milionów rodaków i będący de facto właścicielem stoczni gdańskiej, chce dyskutować z 2000 robotników, których powinnością jest podbicie karty przy wejściu i zapier*alanie 8 godzin na pełnych obrotach, tak jak to się dzieje w stoczniach niemieckich, koreańskich czy japońskich.
O czym Premier Polski, właściciel przedsiębiorstwa, ma rozmawiać z pracownikami stoczni, zatrudnionymi na określonych warunkach, w których wyznaczono na pewno prawa i obowiązki i gdzie w umowach o pracę nie ma słowa o politykowaniu?
Co jest do ku… nędzy?
Należy zatem dać wiarę temu co pisałeś ostatnio, że to wszystko jest mieszaniem łyżeczką w herbacie w której jest jedna kostka cukru. Ani ta herbata nie będzie od tego mieszania słodsza ani bardziej gorzka.
A czas leci, leci i leci.
Sprostowanie
Właścicielem Stoczni Gdańskiej jest ukraińska spółka IDS.
Jeżeli tak jest, to tym bardziej nie rozumiem Premiera
wcinającego się między wódkę a zagrychę. Co on do diabła szuka w prywatnej firmie?
Taki tekst znalazłam jakiś czas temu
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&pf=1&id=4405
Pouczająca lektura.
Pozdrawiam.
Zgadza się. Nikt tak nie doprowadzi zakładu
do pięknej katastrofy jak polityk.
A ja ciągle nie mogę zrozumieć jak Premier Polski
cieszący się mandatem wielu milionów rodaków i będący de facto właścicielem stoczni gdańskiej, chce dyskutować z 2000 robotników, których powinnością jest podbicie karty przy wejściu i zapier*alanie 8 godzin na pełnych obrotach, tak jak to się dzieje w stoczniach niemieckich, koreańskich czy japońskich.
O czym Premier Polski, właściciel przedsiębiorstwa, ma rozmawiać z pracownikami stoczni, zatrudnionymi na określonych warunkach, w których wyznaczono na pewno prawa i obowiązki i gdzie w umowach o pracę nie ma słowa o politykowaniu?
Co jest do ku… nędzy?
Należy zatem dać wiarę temu co pisałeś ostatnio, że to wszystko jest mieszaniem łyżeczką w herbacie w której jest jedna kostka cukru. Ani ta herbata nie będzie od tego mieszania słodsza ani bardziej gorzka.
A czas leci, leci i leci.
Sprostowanie
Właścicielem Stoczni Gdańskiej jest ukraińska spółka IDS.
Jeżeli tak jest, to tym bardziej nie rozumiem Premiera
wcinającego się między wódkę a zagrychę. Co on do diabła szuka w prywatnej firmie?
Taki tekst znalazłam jakiś czas temu
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&pf=1&id=4405
Pouczająca lektura.
Pozdrawiam.
Zgadza się. Nikt tak nie doprowadzi zakładu
do pięknej katastrofy jak polityk.
Jeżeli tak jest, to tym bardziej nie rozumiem Premiera
wcinającego się między wódkę a zagrychę. Co on do diabła szuka w prywatnej firmie?
Taki tekst znalazłam jakiś czas temu
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&pf=1&id=4405
Pouczająca lektura.
Pozdrawiam.
Zgadza się. Nikt tak nie doprowadzi zakładu
do pięknej katastrofy jak polityk.