Wypadałoby uzasadnić swoją decyzję.
Wypadałoby uzasadnić swoją decyzję.
Naiwnością i kłamstwem byłoby twierdzić teraz, że nigdy nie brałem na serio obietnic wyborczych i “linii programowo-propagandowej” PO. Już w 2005 głosowałem na tą formację, bo wiedziałem z grubsza, czego się po “politycznym bycie braterskich więzi” spodziewać.
Po rządach PiS-LPR-Samoobrona, które nie zrażały mnie oczywiście swoją obsesją tropienia wyimaginowanych i prawdziwych układów, piętrowymi teoriami spiskowymi i zwykłą bezsilnością władzy, która pozowała na coś zupełnie odwrotnego lecz bardziej kabaretowością trwania, zarówno mentalnego jak i wręcz fizjonomicznego, ideologicznym uzasadnieniem swojego “mandatu społecznego” do zmieniania Polski, który radykalnie rozmijał się z rzeczywistością.
Donald Tusk stał się dla mnie pod koniec 2007 politykiem, który wreszcie wie czego chce i potrafi zdefiniować swoje plany wobec kraju, którym prędzej czy później przyjdzie mu rządzić.
Po niezbyt udanych czasach opozycyjności, postanowił podjąć walkę z tą miałkością, demagogią przyprawioną o mlask argumentów i facetami w kominiarkach z CBA zdolnych wykonać każde polityczne zlecenie.
Nadszedł czas władzy, czyli w końcu realnego wzięcia odpowiedzialności za to, co się wcześniej li tylko obiecywało, a także za to co jest tu i teraz, także biorąc pod uwagę kontekst polityczny.
No właśnie. Ów kontekst polityczny, stał się nieomal od początku funkcjonowania stabilnej większością sejmową i niestabilnej systemem dualizmu władzy wykonawczej koalicji- wygodnym alibi dla rozdzierania w sprawach ważnych, ważkich włosa na czworo.
My szalenie byśmy chcieli to zrobić, ale przyblokuje nas prezydent. Nie wierzycie? To się przekonacie, jak zaczniemy wreszcie pisać te przełomowe ustawy, bo dobrze wiecie, że gdy byliśmy w opozycji cały czas i energię zajmowało nam grzmocenie w PiS, który i tak obrywał gratis od wszystkich… poza PiS.
I rzeczywiście nawet kilkanaście(do tej pory)zawetowanych ustaw się trafiło. Ale kto by pomyślał, że poza tą działką wszędzie indziej “idzie ku lepszemu”, musiał przełykać kolejne gorzkie porcje rozczarowania.
Zaczęło się od trudnych rozmów z koalicjantem. Bo koalicjant, to w Polsce prawdziwy skarb przecież. Nic o nim bez niego, rzec by można. Kolejne kluczowe projekty będą “Joannizowane”, w ramach prowadzących do kompletnie niczego uzgodnień.
To może chociaż z autostradami wreszcie ruszymy?
Tu co prawda mamy najlepszego ministra “na papierze”(najwięcej podpisanych umów podzielonych przez czas ministrowania), ale działania tego “papierowego tygrysa” nijak się przekładają na szybko lane kilka nitek asfaltu w stronę Warszawy czy granicy z Ukrainą.
Powód? Ten sam, co od 20 lat. Niemoc urzędnicza, podzielona przez wyroki sadów, pomnożona przez fatalny upór w brnięciu w rozwiązania, które na końcu okazują się….nie do rozwiązania.
Co więc ma, umęczony czekaniem, bezsilnością i bez alternatywnością politycznej sceny wyborca?
Kilkaset sztucznych boisk “Orlik”, tonę wniosków pod nie rozpoczęty jeszcze program budowy dróg lokalnych(starczy pieniędzy i politycznej mądrości w walce z absurdami?), no i co najważniejsze niedoskonałą, ale jakąś przynajmniej- reformę emerytur pomostowych.
To są polityczne aktywa tej ekipy.
Donald Tusk po prawie półtoraroczu swojego premierowania chciałby, aby po stronie plusów zapisywać także potencjalność i zarazem wyjątkowość swojego kandydowania na urząd od nic nie robienia, czasem przeszkadzania, a na ogół bycia “facetem do towarzystwa”, co w języku dyplomacji nazywa się reprezentowaniem kraju na zewnątrz i wewnątrz.
Modernizator z roku 2007, chce stać się kapciowym w roku 2010.
Czy nie za szybka ta przemiana? Czy może w Polsce już właściwie tyle zrobiono, że teraz krajem z fotela premiera mógłby pokierować choćby rzecznik prasowy?
Dobija mnie także, że ta władza zaczyna “ścierać się” w sposób bliźniaczo podobny do poprzedników. Zero wyciąganych wniosków, zero orientacji w rzeczywistości odbiegającej od dobrego samopoczucia sondaży poparcia. Na ogół rozmijanie się w zapewnieniach i tym co następuje później.
Afery misiakowe, pawlakowe, przyjazno-komisyjne dla lobbystów, a nie obywateli, staną się w perspektywie czasu wydarzeniami mało różniącymi się od tego co już było, i w dodatku w przypływie powyborczej euforii miało nie wrócić więcej.
Bo przecież w życiu najważniejsza jest miłość.
Otóż ja Pana-Donaldzie Tusku, już nie “kocham”.
Separacji nie będzie, bo nie ma “żalu za błędy i mocnego postanowienia poprawy”.
Wyborca, to nie niewolnik. Prędzej czy później przyjdzie Panu doświadczyć, tej niewątpliwie politycznie przykrej dla Pana oczywistości.
Mam nieco inną listę konkretów.
Z tej listy wykreśliłbym jeden punkt i dodałbym trzy nowe. Co bym wykreślił? Drogi. Normalnych dróg nie mieliśmy i nadal nie mamy, nic szczególnego się pod tym względem nie zmieniło. A co się zmieniło? Po pierwsze wspomniane przez ciebie Orliki, po drugie również wspomniane pomostówki. Trzecią rzeczą, jaką zrobił rząd Tuska jest reforma edukacji, czwartą pewne ograniczenie biurokracji ( nowelizacja prawa budowlanego i ustawy o działalności gospodarczej ) i wreszcie piątą, polityka zagraniczna, która jest zdecydowanie lepiej prowadzona, niż za czasów poprzedników. A co się nie zmieniło, choć powinno się zmienić?
Przede wszystkim biurokracja. Tusk ją ograniczył, ale tylko trochę. Nadal jednak firmy i zwykli obywatele muszą zmagać się z urzędowymi pozwoleniami, koncesjami, licencjami i regulacjami, które mocno ograniczają ich aktywność. Nadal przetargi na budowę dróg i autostrad są długie i skomplikowane, procedury odwoławcze też zostawiają wiele do życzenia. W dalszym ciągu istnieje wiele centralnych urzędów i agencji, których likwidację obiecywały już trzy ekipy z rzędu, a mimo to żadna ich nie zlikwidowała. Mówiąc krótko dla ograniczenia biurokracji zrobiono tylko trochę, niestety trochę to trochę za mało. Wciąż długie procedury i głupie ograniczenia pochłaniają ludzki czas, energię i pieniądze. Można to w dość łatwy sposób zmienić nowelizując parę ustaw i stosując parę posunięć administracyjnych, niestety rząd nie kwapi się jakoś do roboty na tym polu.
Drugą sprawą, którą Tuskowi trzeba zaliczyć na minus jest decentralizacja, a właściwie centralizacja państwa. Na początku kadencji słyszeliśmy szumne zapewnienia o zdecentralizowanym państwie i o przenoszeniu władzy z państwa na samorządy. Jak dotąd nie zrobiono jednak w tym zakresie prawie nic, choć na robotę było półtora roku i choć opór straszącego "landyzacją" PIS mógł zostać przełamany ( lewica przynajmniej w teorii popiera silny samorząd ). Zdaje się, że szeroko zakrojona akcja decentralizacyjna skończyła się na przesunięciu jakiegoś urzędu, czy dwóch od wojewodów do marszałków województw. O większej niezależności finansowej samorządów i o zostawaniu publicznych pieniędzy na dole nie słyszałem.
Trzecią rzeczą, jaką rząd miał zrobić i nie zrobił jest reforma prokuratury. Hasło rzucone rok temu, całkiem sensowne, zakładające separację urzędu ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego i likwidację Prokuratury Krajowej. I co? I nic, mamy już drugiego ministra, który jest jednocześnie prokuratorem i jakoś nie spieszy mu się do rozstania z jedną z tych funkcji.
Mamy trzy wielkie nieróbstwa rządu Tuska, są jeszcze zaniednania mniejsze, takie jak problemy z reformą służby zdrowia, czy z budową państwa neutralnego światopoglądowo. Piszę "mniejsze", bo choć są to rzeczy ważne, to Tusk może się z tego wytłumaczyć ( mniej lub bardziej udolnie, raczej mniej ) silną opozycją. W pozostałych trzech sprawach miejsca na tłumaczenia jednak nie ma, tam padły konkretne obietnice i szumne zapowiedzi, w dodatku całkowicie możliwe do zrealizowania w obecnych warunkach. Nie zrobiono jednak niczego konkretnego i jeśli do końca kadencji nic nie zostanie w tych trzech obszarach zrobione, to Tusk nie będzie mógł raczej liczyć na mój głos. Jeżeli zacznie działać w tych sprawach, to go poprę, jeśli nie, to bardzo mi przykro, miał szansę, a że jej nie wykorzystał…
Mam nieco inną listę konkretów.
Z tej listy wykreśliłbym jeden punkt i dodałbym trzy nowe. Co bym wykreślił? Drogi. Normalnych dróg nie mieliśmy i nadal nie mamy, nic szczególnego się pod tym względem nie zmieniło. A co się zmieniło? Po pierwsze wspomniane przez ciebie Orliki, po drugie również wspomniane pomostówki. Trzecią rzeczą, jaką zrobił rząd Tuska jest reforma edukacji, czwartą pewne ograniczenie biurokracji ( nowelizacja prawa budowlanego i ustawy o działalności gospodarczej ) i wreszcie piątą, polityka zagraniczna, która jest zdecydowanie lepiej prowadzona, niż za czasów poprzedników. A co się nie zmieniło, choć powinno się zmienić?
Przede wszystkim biurokracja. Tusk ją ograniczył, ale tylko trochę. Nadal jednak firmy i zwykli obywatele muszą zmagać się z urzędowymi pozwoleniami, koncesjami, licencjami i regulacjami, które mocno ograniczają ich aktywność. Nadal przetargi na budowę dróg i autostrad są długie i skomplikowane, procedury odwoławcze też zostawiają wiele do życzenia. W dalszym ciągu istnieje wiele centralnych urzędów i agencji, których likwidację obiecywały już trzy ekipy z rzędu, a mimo to żadna ich nie zlikwidowała. Mówiąc krótko dla ograniczenia biurokracji zrobiono tylko trochę, niestety trochę to trochę za mało. Wciąż długie procedury i głupie ograniczenia pochłaniają ludzki czas, energię i pieniądze. Można to w dość łatwy sposób zmienić nowelizując parę ustaw i stosując parę posunięć administracyjnych, niestety rząd nie kwapi się jakoś do roboty na tym polu.
Drugą sprawą, którą Tuskowi trzeba zaliczyć na minus jest decentralizacja, a właściwie centralizacja państwa. Na początku kadencji słyszeliśmy szumne zapewnienia o zdecentralizowanym państwie i o przenoszeniu władzy z państwa na samorządy. Jak dotąd nie zrobiono jednak w tym zakresie prawie nic, choć na robotę było półtora roku i choć opór straszącego "landyzacją" PIS mógł zostać przełamany ( lewica przynajmniej w teorii popiera silny samorząd ). Zdaje się, że szeroko zakrojona akcja decentralizacyjna skończyła się na przesunięciu jakiegoś urzędu, czy dwóch od wojewodów do marszałków województw. O większej niezależności finansowej samorządów i o zostawaniu publicznych pieniędzy na dole nie słyszałem.
Trzecią rzeczą, jaką rząd miał zrobić i nie zrobił jest reforma prokuratury. Hasło rzucone rok temu, całkiem sensowne, zakładające separację urzędu ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego i likwidację Prokuratury Krajowej. I co? I nic, mamy już drugiego ministra, który jest jednocześnie prokuratorem i jakoś nie spieszy mu się do rozstania z jedną z tych funkcji.
Mamy trzy wielkie nieróbstwa rządu Tuska, są jeszcze zaniednania mniejsze, takie jak problemy z reformą służby zdrowia, czy z budową państwa neutralnego światopoglądowo. Piszę "mniejsze", bo choć są to rzeczy ważne, to Tusk może się z tego wytłumaczyć ( mniej lub bardziej udolnie, raczej mniej ) silną opozycją. W pozostałych trzech sprawach miejsca na tłumaczenia jednak nie ma, tam padły konkretne obietnice i szumne zapowiedzi, w dodatku całkowicie możliwe do zrealizowania w obecnych warunkach. Nie zrobiono jednak niczego konkretnego i jeśli do końca kadencji nic nie zostanie w tych trzech obszarach zrobione, to Tusk nie będzie mógł raczej liczyć na mój głos. Jeżeli zacznie działać w tych sprawach, to go poprę, jeśli nie, to bardzo mi przykro, miał szansę, a że jej nie wykorzystał…
Mam nieco inną listę konkretów.
Z tej listy wykreśliłbym jeden punkt i dodałbym trzy nowe. Co bym wykreślił? Drogi. Normalnych dróg nie mieliśmy i nadal nie mamy, nic szczególnego się pod tym względem nie zmieniło. A co się zmieniło? Po pierwsze wspomniane przez ciebie Orliki, po drugie również wspomniane pomostówki. Trzecią rzeczą, jaką zrobił rząd Tuska jest reforma edukacji, czwartą pewne ograniczenie biurokracji ( nowelizacja prawa budowlanego i ustawy o działalności gospodarczej ) i wreszcie piątą, polityka zagraniczna, która jest zdecydowanie lepiej prowadzona, niż za czasów poprzedników. A co się nie zmieniło, choć powinno się zmienić?
Przede wszystkim biurokracja. Tusk ją ograniczył, ale tylko trochę. Nadal jednak firmy i zwykli obywatele muszą zmagać się z urzędowymi pozwoleniami, koncesjami, licencjami i regulacjami, które mocno ograniczają ich aktywność. Nadal przetargi na budowę dróg i autostrad są długie i skomplikowane, procedury odwoławcze też zostawiają wiele do życzenia. W dalszym ciągu istnieje wiele centralnych urzędów i agencji, których likwidację obiecywały już trzy ekipy z rzędu, a mimo to żadna ich nie zlikwidowała. Mówiąc krótko dla ograniczenia biurokracji zrobiono tylko trochę, niestety trochę to trochę za mało. Wciąż długie procedury i głupie ograniczenia pochłaniają ludzki czas, energię i pieniądze. Można to w dość łatwy sposób zmienić nowelizując parę ustaw i stosując parę posunięć administracyjnych, niestety rząd nie kwapi się jakoś do roboty na tym polu.
Drugą sprawą, którą Tuskowi trzeba zaliczyć na minus jest decentralizacja, a właściwie centralizacja państwa. Na początku kadencji słyszeliśmy szumne zapewnienia o zdecentralizowanym państwie i o przenoszeniu władzy z państwa na samorządy. Jak dotąd nie zrobiono jednak w tym zakresie prawie nic, choć na robotę było półtora roku i choć opór straszącego "landyzacją" PIS mógł zostać przełamany ( lewica przynajmniej w teorii popiera silny samorząd ). Zdaje się, że szeroko zakrojona akcja decentralizacyjna skończyła się na przesunięciu jakiegoś urzędu, czy dwóch od wojewodów do marszałków województw. O większej niezależności finansowej samorządów i o zostawaniu publicznych pieniędzy na dole nie słyszałem.
Trzecią rzeczą, jaką rząd miał zrobić i nie zrobił jest reforma prokuratury. Hasło rzucone rok temu, całkiem sensowne, zakładające separację urzędu ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego i likwidację Prokuratury Krajowej. I co? I nic, mamy już drugiego ministra, który jest jednocześnie prokuratorem i jakoś nie spieszy mu się do rozstania z jedną z tych funkcji.
Mamy trzy wielkie nieróbstwa rządu Tuska, są jeszcze zaniednania mniejsze, takie jak problemy z reformą służby zdrowia, czy z budową państwa neutralnego światopoglądowo. Piszę "mniejsze", bo choć są to rzeczy ważne, to Tusk może się z tego wytłumaczyć ( mniej lub bardziej udolnie, raczej mniej ) silną opozycją. W pozostałych trzech sprawach miejsca na tłumaczenia jednak nie ma, tam padły konkretne obietnice i szumne zapowiedzi, w dodatku całkowicie możliwe do zrealizowania w obecnych warunkach. Nie zrobiono jednak niczego konkretnego i jeśli do końca kadencji nic nie zostanie w tych trzech obszarach zrobione, to Tusk nie będzie mógł raczej liczyć na mój głos. Jeżeli zacznie działać w tych sprawach, to go poprę, jeśli nie, to bardzo mi przykro, miał szansę, a że jej nie wykorzystał…
Mam nieco inną listę konkretów.
Z tej listy wykreśliłbym jeden punkt i dodałbym trzy nowe. Co bym wykreślił? Drogi. Normalnych dróg nie mieliśmy i nadal nie mamy, nic szczególnego się pod tym względem nie zmieniło. A co się zmieniło? Po pierwsze wspomniane przez ciebie Orliki, po drugie również wspomniane pomostówki. Trzecią rzeczą, jaką zrobił rząd Tuska jest reforma edukacji, czwartą pewne ograniczenie biurokracji ( nowelizacja prawa budowlanego i ustawy o działalności gospodarczej ) i wreszcie piątą, polityka zagraniczna, która jest zdecydowanie lepiej prowadzona, niż za czasów poprzedników. A co się nie zmieniło, choć powinno się zmienić?
Przede wszystkim biurokracja. Tusk ją ograniczył, ale tylko trochę. Nadal jednak firmy i zwykli obywatele muszą zmagać się z urzędowymi pozwoleniami, koncesjami, licencjami i regulacjami, które mocno ograniczają ich aktywność. Nadal przetargi na budowę dróg i autostrad są długie i skomplikowane, procedury odwoławcze też zostawiają wiele do życzenia. W dalszym ciągu istnieje wiele centralnych urzędów i agencji, których likwidację obiecywały już trzy ekipy z rzędu, a mimo to żadna ich nie zlikwidowała. Mówiąc krótko dla ograniczenia biurokracji zrobiono tylko trochę, niestety trochę to trochę za mało. Wciąż długie procedury i głupie ograniczenia pochłaniają ludzki czas, energię i pieniądze. Można to w dość łatwy sposób zmienić nowelizując parę ustaw i stosując parę posunięć administracyjnych, niestety rząd nie kwapi się jakoś do roboty na tym polu.
Drugą sprawą, którą Tuskowi trzeba zaliczyć na minus jest decentralizacja, a właściwie centralizacja państwa. Na początku kadencji słyszeliśmy szumne zapewnienia o zdecentralizowanym państwie i o przenoszeniu władzy z państwa na samorządy. Jak dotąd nie zrobiono jednak w tym zakresie prawie nic, choć na robotę było półtora roku i choć opór straszącego "landyzacją" PIS mógł zostać przełamany ( lewica przynajmniej w teorii popiera silny samorząd ). Zdaje się, że szeroko zakrojona akcja decentralizacyjna skończyła się na przesunięciu jakiegoś urzędu, czy dwóch od wojewodów do marszałków województw. O większej niezależności finansowej samorządów i o zostawaniu publicznych pieniędzy na dole nie słyszałem.
Trzecią rzeczą, jaką rząd miał zrobić i nie zrobił jest reforma prokuratury. Hasło rzucone rok temu, całkiem sensowne, zakładające separację urzędu ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego i likwidację Prokuratury Krajowej. I co? I nic, mamy już drugiego ministra, który jest jednocześnie prokuratorem i jakoś nie spieszy mu się do rozstania z jedną z tych funkcji.
Mamy trzy wielkie nieróbstwa rządu Tuska, są jeszcze zaniednania mniejsze, takie jak problemy z reformą służby zdrowia, czy z budową państwa neutralnego światopoglądowo. Piszę "mniejsze", bo choć są to rzeczy ważne, to Tusk może się z tego wytłumaczyć ( mniej lub bardziej udolnie, raczej mniej ) silną opozycją. W pozostałych trzech sprawach miejsca na tłumaczenia jednak nie ma, tam padły konkretne obietnice i szumne zapowiedzi, w dodatku całkowicie możliwe do zrealizowania w obecnych warunkach. Nie zrobiono jednak niczego konkretnego i jeśli do końca kadencji nic nie zostanie w tych trzech obszarach zrobione, to Tusk nie będzie mógł raczej liczyć na mój głos. Jeżeli zacznie działać w tych sprawach, to go poprę, jeśli nie, to bardzo mi przykro, miał szansę, a że jej nie wykorzystał…
Partyzancie!
Dopiero teraz Pan się polapal, że glosował na pajaca? (Przepraszam, pilkarza). PiS mial przynajmniej jakąś ideę,obojetne czy była to IV RP, czy też walka z ukladem. Idea tych to koryto.
Taki przeciwnik PO jak ja to wprost boi się wyjść na ulicę, żeby go nie pognębiły te tłumy dzieciaków spieszących z laptopami w plecakach na darmowy obiadek w szkole. Dla niektórych dzieci (tych z laptopami, które są niejadalne) to mial być jedyny posiłek.
Wiem, że zyjemy w krainie wszelakiej szczęśliwości i cudów, ale ja wolałabym żyć w normalnym państwie, gdzie mniej się gada, a więcej robi.
Przypominam, że PO rządzi już tak długo jak rządziło PiS. I co z obiecanek? A no nic z obiecanek.
Pozdrowienia!
Partyzancie!
Dopiero teraz Pan się polapal, że glosował na pajaca? (Przepraszam, pilkarza). PiS mial przynajmniej jakąś ideę,obojetne czy była to IV RP, czy też walka z ukladem. Idea tych to koryto.
Taki przeciwnik PO jak ja to wprost boi się wyjść na ulicę, żeby go nie pognębiły te tłumy dzieciaków spieszących z laptopami w plecakach na darmowy obiadek w szkole. Dla niektórych dzieci (tych z laptopami, które są niejadalne) to mial być jedyny posiłek.
Wiem, że zyjemy w krainie wszelakiej szczęśliwości i cudów, ale ja wolałabym żyć w normalnym państwie, gdzie mniej się gada, a więcej robi.
Przypominam, że PO rządzi już tak długo jak rządziło PiS. I co z obiecanek? A no nic z obiecanek.
Pozdrowienia!
Strzeż nas Wszechmogący Losie od wszelkich
ideologii, źródła fanatyzmu, obsesji i polowań na przeciwników. Powinnością zwycięskiej partii nie jest walka z układem ale stwarzanie podstaw prawnych, eliminujących go.
Samasłodycz
Od wczoraj jednoosobowo podjętą decyzją(czasowo czy nie, to nie ma w tej chwili znaczenia)zgłosiłem akces do największej nieistniejącej partii okresu IIIRP-partii ludzi nie głosujących.
Czy to powód do radosnych wykrzykników?
Dla mnie to raczej smutna konstatacja. Wstydzę się za to, ale to chyba nie ja powinienem?
Partyzant
Obawiam się, że Pana partia może wkrótce zdobyć większość. Tak samo jak Pan mówią moi przyjaciele, którzy przeważnie głosowali na PO. Na PiS nie chcą (bo to obciach), na PO – bo to bez sensu.
Pozdrowienia (ciągle jeszcze mam salonowe maniery!)
Mój szacunek dla Pani
nie ma nic wspólnego z Pani poglądami politycznymi.
W ogóle ludzi, którzy mierzą szacunek do innych przez to, kogo tamci popierają politycznie, traktuję mniej poważnie.
Oczywiście naprawiam niedopatrzenie z komentarza powyżej.
Serdecznie pozdrawiam.
Partyzancie!
Dopiero teraz Pan się polapal, że glosował na pajaca? (Przepraszam, pilkarza). PiS mial przynajmniej jakąś ideę,obojetne czy była to IV RP, czy też walka z ukladem. Idea tych to koryto.
Taki przeciwnik PO jak ja to wprost boi się wyjść na ulicę, żeby go nie pognębiły te tłumy dzieciaków spieszących z laptopami w plecakach na darmowy obiadek w szkole. Dla niektórych dzieci (tych z laptopami, które są niejadalne) to mial być jedyny posiłek.
Wiem, że zyjemy w krainie wszelakiej szczęśliwości i cudów, ale ja wolałabym żyć w normalnym państwie, gdzie mniej się gada, a więcej robi.
Przypominam, że PO rządzi już tak długo jak rządziło PiS. I co z obiecanek? A no nic z obiecanek.
Pozdrowienia!
Strzeż nas Wszechmogący Losie od wszelkich
ideologii, źródła fanatyzmu, obsesji i polowań na przeciwników. Powinnością zwycięskiej partii nie jest walka z układem ale stwarzanie podstaw prawnych, eliminujących go.
Samasłodycz
Od wczoraj jednoosobowo podjętą decyzją(czasowo czy nie, to nie ma w tej chwili znaczenia)zgłosiłem akces do największej nieistniejącej partii okresu IIIRP-partii ludzi nie głosujących.
Czy to powód do radosnych wykrzykników?
Dla mnie to raczej smutna konstatacja. Wstydzę się za to, ale to chyba nie ja powinienem?
Partyzant
Obawiam się, że Pana partia może wkrótce zdobyć większość. Tak samo jak Pan mówią moi przyjaciele, którzy przeważnie głosowali na PO. Na PiS nie chcą (bo to obciach), na PO – bo to bez sensu.
Pozdrowienia (ciągle jeszcze mam salonowe maniery!)
Mój szacunek dla Pani
nie ma nic wspólnego z Pani poglądami politycznymi.
W ogóle ludzi, którzy mierzą szacunek do innych przez to, kogo tamci popierają politycznie, traktuję mniej poważnie.
Oczywiście naprawiam niedopatrzenie z komentarza powyżej.
Serdecznie pozdrawiam.
Partyzancie!
Dopiero teraz Pan się polapal, że glosował na pajaca? (Przepraszam, pilkarza). PiS mial przynajmniej jakąś ideę,obojetne czy była to IV RP, czy też walka z ukladem. Idea tych to koryto.
Taki przeciwnik PO jak ja to wprost boi się wyjść na ulicę, żeby go nie pognębiły te tłumy dzieciaków spieszących z laptopami w plecakach na darmowy obiadek w szkole. Dla niektórych dzieci (tych z laptopami, które są niejadalne) to mial być jedyny posiłek.
Wiem, że zyjemy w krainie wszelakiej szczęśliwości i cudów, ale ja wolałabym żyć w normalnym państwie, gdzie mniej się gada, a więcej robi.
Przypominam, że PO rządzi już tak długo jak rządziło PiS. I co z obiecanek? A no nic z obiecanek.
Pozdrowienia!
Strzeż nas Wszechmogący Losie od wszelkich
ideologii, źródła fanatyzmu, obsesji i polowań na przeciwników. Powinnością zwycięskiej partii nie jest walka z układem ale stwarzanie podstaw prawnych, eliminujących go.
Samasłodycz
Od wczoraj jednoosobowo podjętą decyzją(czasowo czy nie, to nie ma w tej chwili znaczenia)zgłosiłem akces do największej nieistniejącej partii okresu IIIRP-partii ludzi nie głosujących.
Czy to powód do radosnych wykrzykników?
Dla mnie to raczej smutna konstatacja. Wstydzę się za to, ale to chyba nie ja powinienem?
Partyzant
Obawiam się, że Pana partia może wkrótce zdobyć większość. Tak samo jak Pan mówią moi przyjaciele, którzy przeważnie głosowali na PO. Na PiS nie chcą (bo to obciach), na PO – bo to bez sensu.
Pozdrowienia (ciągle jeszcze mam salonowe maniery!)
Mój szacunek dla Pani
nie ma nic wspólnego z Pani poglądami politycznymi.
W ogóle ludzi, którzy mierzą szacunek do innych przez to, kogo tamci popierają politycznie, traktuję mniej poważnie.
Oczywiście naprawiam niedopatrzenie z komentarza powyżej.
Serdecznie pozdrawiam.
Romskey
Ci za to nie robią nic i też jest dobrze. Elektorat PO może się cieszyć, że zagłosował, jak trzeba i jego wybrańcy dotrzymują obietnicy za obietnicą. Cały naród się cieszy. Głównie cieszą się warszawiacy z działalności Pani Prezydent Bufetowej. Choć i tak dobrze, ze nie przeszły jej obłędne pomysly dot. stadionu (zaznaczam, ze nie chodzi mi o stadion dla walterowni).
Romskey
Ci za to nie robią nic i też jest dobrze. Elektorat PO może się cieszyć, że zagłosował, jak trzeba i jego wybrańcy dotrzymują obietnicy za obietnicą. Cały naród się cieszy. Głównie cieszą się warszawiacy z działalności Pani Prezydent Bufetowej. Choć i tak dobrze, ze nie przeszły jej obłędne pomysly dot. stadionu (zaznaczam, ze nie chodzi mi o stadion dla walterowni).
Romskey
Ci za to nie robią nic i też jest dobrze. Elektorat PO może się cieszyć, że zagłosował, jak trzeba i jego wybrańcy dotrzymują obietnicy za obietnicą. Cały naród się cieszy. Głównie cieszą się warszawiacy z działalności Pani Prezydent Bufetowej. Choć i tak dobrze, ze nie przeszły jej obłędne pomysly dot. stadionu (zaznaczam, ze nie chodzi mi o stadion dla walterowni).
Warto
pogłówkować co autor miał na myśli, czytać pomiędzy wierszami, docenić dramatyzm subiektywizmu ocen i na koniec….doszukać się drugiego dnia, tego niezasługującego choćby na jedną gwiazdkę mini-przesłania.
🙂
Pozdrawiam
Warto
pogłówkować co autor miał na myśli, czytać pomiędzy wierszami, docenić dramatyzm subiektywizmu ocen i na koniec….doszukać się drugiego dnia, tego niezasługującego choćby na jedną gwiazdkę mini-przesłania.
🙂
Pozdrawiam
Warto
pogłówkować co autor miał na myśli, czytać pomiędzy wierszami, docenić dramatyzm subiektywizmu ocen i na koniec….doszukać się drugiego dnia, tego niezasługującego choćby na jedną gwiazdkę mini-przesłania.
🙂
Pozdrawiam
dna w mordę misia
dna miało być
I cała błyskotliwość riposty uleciała…..
Ech…kiepski ze mnie ripościarz;)
dna w mordę misia
dna miało być
I cała błyskotliwość riposty uleciała…..
Ech…kiepski ze mnie ripościarz;)
dna w mordę misia
dna miało być
I cała błyskotliwość riposty uleciała…..
Ech…kiepski ze mnie ripościarz;)