Reklama
Może jeszcze nie wiecie, to ja informuję uprzejmie, że Leonad Cohen wydał nową płytę!
Może jeszcze nie wiecie, to ja informuję uprzejmie, że Leonad Cohen wydał nową płytę!
Reklama
Żadne powtórki, żadne remixy, zupełnie nowe utwory autorstwa i w wykonaniu 77-letniego Cohena, są ciekawe i warte wysłuchania. Człowiek się starzeje, ale talent nie.
Przynęta dlatego, że od dawna nie było tu wielu kiedysiejszych bywalców, albo z rzadka zaglądają tylko. Zmęczeni polityką?
To posłuchajcie:
.
.
Reklama
@solano
Nie wiedziałem, jakoś nie przyszło mi do głowy, że On ma już te dwie siódemki na “liczniku”.
Lubię jego poezję, bo tak odbieram utwory w Cohena, zawsze w tym samym dobrym, nostalgicznym klimacie. Ten utwór z nowej płyty taki w sam raz na koniec drogi…
Przesyłam ciepły uśmiech.
Odwzajemniam
🙂
@solano
Nie wiedziałem, jakoś nie przyszło mi do głowy, że On ma już te dwie siódemki na “liczniku”.
Lubię jego poezję, bo tak odbieram utwory w Cohena, zawsze w tym samym dobrym, nostalgicznym klimacie. Ten utwór z nowej płyty taki w sam raz na koniec drogi…
Przesyłam ciepły uśmiech.
Odwzajemniam
🙂
@solano
Nie wiedziałem, jakoś nie przyszło mi do głowy, że On ma już te dwie siódemki na “liczniku”.
Lubię jego poezję, bo tak odbieram utwory w Cohena, zawsze w tym samym dobrym, nostalgicznym klimacie. Ten utwór z nowej płyty taki w sam raz na koniec drogi…
Przesyłam ciepły uśmiech.
Odwzajemniam
🙂
nie do zdarcia
Jacy tam zmęczeni!
Zmęczenie polityką zaczyna się gdzieś tak od trzech średnich krajowych na miesiąc.
Cohen ma w sobie coś takiego jak wuj, czy ciotka, czyli zawsze był stary. Gdy byłem w średniej szkole to był stary, jak na studiach to też.
I tak mu już zostanie.
Nareszcie wiem
Chlor, nareszcie rozumiem!
Naprawdę, od dłuższego czasu zastanawiałam się, skąd zainteresowanie polityką się bierze i dlaczego trwa. Dzięki za wyjaśnienie.
nie do zdarcia
Jacy tam zmęczeni!
Zmęczenie polityką zaczyna się gdzieś tak od trzech średnich krajowych na miesiąc.
Cohen ma w sobie coś takiego jak wuj, czy ciotka, czyli zawsze był stary. Gdy byłem w średniej szkole to był stary, jak na studiach to też.
I tak mu już zostanie.
Nareszcie wiem
Chlor, nareszcie rozumiem!
Naprawdę, od dłuższego czasu zastanawiałam się, skąd zainteresowanie polityką się bierze i dlaczego trwa. Dzięki za wyjaśnienie.
nie do zdarcia
Jacy tam zmęczeni!
Zmęczenie polityką zaczyna się gdzieś tak od trzech średnich krajowych na miesiąc.
Cohen ma w sobie coś takiego jak wuj, czy ciotka, czyli zawsze był stary. Gdy byłem w średniej szkole to był stary, jak na studiach to też.
I tak mu już zostanie.
Nareszcie wiem
Chlor, nareszcie rozumiem!
Naprawdę, od dłuższego czasu zastanawiałam się, skąd zainteresowanie polityką się bierze i dlaczego trwa. Dzięki za wyjaśnienie.
Pewnie posłuchał Tuska i daje przykład 😉
PełO chce, by wszyscy Polacy pracowali do 67 roku życia. Średnia życia to 65 lat – więc połowę składkowiczów ZUS na pewno będzie miał z głowy. Teraz wystarczy popatrzeć na wykres umieralności 65-67 rokiem życia, by dostrzec radykalne oszczędności dla budżetu, ale i dwa lata dodatkowego zysku dla takiego OFE i pozostałych filarów. I kto tu powie, że Tusk jest złym ekonomem. Bo za chwilę tą samą metodą można będzie przesunąć tę granicę z 67 rolu na np. 70 rok życia- ibędzie jeszcze więcej oszczędności.
Ale wracając do Cohena… To wspaniały poeta, który musiał jeść. Mówiąc wprost i po nazwiskach, Cohen to syn żydowskich emigrantów, co wyrósł na przyzwoitego człowieka. Lekko nie było. Za Wikipedią:
"Urodził się w 1934 roku w Montrealu jako Leonard Norman Cohen, syn Mashy i Nathana Cohenów, w średniozamożnej żydowskiej rodzinie (ojciec pochodził z Polski, a matka z Litwy). 15 sierpnia 1937 roku zmarł dziadek Leonarda ze strony ojca, Lyon Cohen, człowiek niezwykle aktywny w społeczności kanadyjskich Żydów.
Dzięki swojej rodzinie otrzymał solidną edukację na poziomie średnim i zaczął studia na anglojęzycznym McGill University w rodzinnym mieście. Choć był przeciętnym studentem, jeszcze w czasie studiów zdobył prestiżową nagrodę McNaughton Prize za osiągnięcia literackie. 5 października 1955 roku ukończył studia na Uniwersytecie McGill z tytułem bakałarza (Bachelor of Arts). W maju 1956 roku wydał swój pierwszy tom poezji Let Us Compare Mythologies. Na przestrzeni następnych lat pisał i publikował poezję oraz wydał dwie powieści The Favorite Game 1963 oraz Beautiful Losers w 1966. Leonard Cohen w wywiadach często powtarza, że zaczął śpiewać, gdyż trudno mu było wyżyć z pisania. Biografowie nieco inaczej przedstawiają jego życie w tamtym okresie. Honoraria literackie, rządowe granty oraz dochody z rodzinnego przedsiębiorstwa wystarczały na wygodne życie. Leonard Cohen w tym czasie dużo podróżował, prowadził intensywne życie towarzyskie i erotyczne. Lubił otaczać się pięknymi kobietami i, dopóki było to legalne, eksperymentował z LSD…
Przypadkową sławę przyniosła mu piosenka Suzanne… Przy akompaniamencie gitary akustycznej i niewielkiego, łagodnie grającego zespołu, Cohen śpiewał nieco monotonnym, lecz ciepłym barytonem swoje teksty, łączące religijne i interkulturowe aluzje z czarnym humorem. Trafił tym w gusta lewicujących, zapatrzonych w kulturę wschodu środowisk akademickich i literackich ówczesnej Ameryki… Podczas pobytu w Polsce spotkał się z Lechem Wałęsą oraz wygłosił szereg prosolidarnościowych oświadczeń. Wskutek tych działań jego piosenki przez wiele miesięcy nie były emitowane w Polskim Radiu… W latach 1994–1999 Cohen przebywał w Centrum Zen na Mount Baldy w okolicach Los Angeles. Wstawał o 2.30, przygotowywał posiłki dla swojego mistrza zen – Roshiego, potem medytował. W ciągu pięciu lat sam ocenił, że stał się innym człowiekiem…
W 2005 okazało się, że artysta został pozbawiony środków na funduszu emerytalnym. Jego była przyjaciółka, jednocześnie menedżerka, Kelley Lynch, sprzeniewierzyła ponad 5 milionów dolarów, zostawiając jedynie 150 tysięcy. Suma ta nie wystarczała artyście nawet na opłacenie należnych podatków.
W marcu 2006 Cohen wygrał sprawę sądową z byłą menedżerką, uzyskując sądowy nakaz zwrotu dziewięciu milionów dolarów, jednak możliwość faktycznego odzyskania utraconych funduszy jest mało prawdopodobna "
I wiecie co mi się w Cohenie podoba? Jego teksty.
"Hallelujah" Słyszałem, że istniał sekretny akord Który zagrał Dawid i to zachwyciło Pana Lecz ciebie tak naprawdę nie interesuje muzyka, prawda? To idzie tak: kwarta, kwinta, Opada w moll, wznosi się w dur, Zdumiony król komponuje Alleluja…. Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Twa wiara była silna, lecz potrzebowałeś dowodu Z dachu ujrzałeś ją, kąpiącą się[1] Jej piękno i blask księżyca cię powaliło Przywiązała cię do kuchennego krzesła, Zniszczyła twój tron i obcięła ci włosy[2] I z twoich ust wyrwała Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Kochanie, byłem już tu wcześniej Znam ten pokój, stąpałem po tej podłodze Zwykłem żyć samotnie, zanim cię poznałem Widziałem twą flagę na marmurowym łuku[3] Miłość nie jest zwycięskim pochodem To zimne i zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Był czas, gdy pozwalałaś, bym wiedział O co tak naprawdę chodzi Lecz teraz nigdy mi tego nie pokazujesz, prawda? I pamiętam, jak wprowadziłem się do ciebie I święta gołębica wprowadziła się też[4] I każdy oddech, który zaczerpnęliśmy, był Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Może ponad tym wszystkim jest Bóg Lecz wszystko, czego nauczyła mnie miłość, To jak strzelić do kogoś, kto zwrócił się przeciw tobie, To nie jest płacz, który możesz usłyszeć nocą To nie jest ktoś, kto ujrzał światło To zimne i zawodzące Alleluja… Mówisz, że nadaremno wzywam (jego) imię, Ja nawet nie znam (jego) imienia A nawet jeśli, to co ci do tego? To jest błysk światła w każdym słowie, Nie ważne, które słyszałaś: Święte czy zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Zrobiłem to najlepiej, jak mogłem, ale niewystarczająco dobrze Nie mogłem poczuć, więc spróbowałem dotknąć Mówiłem prawdę, nie przybyłem, by cię oszukać[5] I nawet jeśli myślisz, że wszystko poszło źle, Ja stanę przed Panem Pieśni[6] Nie mając do powiedzenia nic, poza Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja,
[1] – nawiązanie do króla Dawida i Batszeby, która oczarowała go, gdy, stojąc na balkonie, ujrzał ją podczas kąpieli. Uwiódł ją, a ona zaszła w ciążę. Jako że jej mąż był wtedy na wojnie, Dawid kazał umieścić go na najniebezpieczniejszej pozycji. Gdy mężczyzna zginął, Dawid wziął Batszebę za żonę, a ta urodziła mu syna, który jednak umarł za karę za grzech ojca po siedmiodniowej chorobie. Po śmierci pierworodnego syna Batszeby, Dawid pocieszał małżonkę, która wkrótce ponownie zaszła w ciążę i urodziła Salomona
[2] – nawiązanie do Samsona, który posiadał nadludzką moc. Filistyni nakazali Dalili, jego kochance, dowiedzieć się, jak można go pokonać. Samson powiedział jej, że trzeba obciąć mu włosy. Ta wezwała więc mężczyznę, który siłą ostrzygł jej kochanka. W ten sposób Samson złamał śluby złożone Bogu i został wzięty do niewoli
[3] – nawiązanie Rachab, prostytutki z Jerycha, która udzieliła schronienia zwiadowcom Jozuego, którzy wkradli się do miasta. W zamian zażądała, aby ocalili jej rodzinę podczas ataku. Mężczyźni zgodzili się i powiedzieli, że ma zebrać wszystkich w swoim domu i wywiesić za okno purpurową flagę. W ten sposób ocaliła siebie i swoją rodzinę Zaś ‘Marmurowy Łuk’ odnosi się do łuków, które stawiano po wielkich zwycięstwach. Zwycięscy przechodzili pod nimi w ‘zwycięskim pochodzie’. I tak wymyślono holokaust.
[4] – nawiązanie do Maryi i niepokalanego poczęcia. Jezus „wprowadził się” do jej ciała, a wraz z nim pokój (gołębica – symbol pokoju). W innej wersji jest mowa o Holy Ghost(Duchu Świętym), a w jeszcze innej o holy dark (świętym mroku)
[5] – nawiązanie do Jezusa, który przybył na ziemię nie aby potępić ludzi, lecz aby ich uratować
[6] – nawiązanie do Sądu Ostatecznego. Bóg jest ‘Panem Pieśni’ (Alleluja jest śpiewane dla niego)
Jaką trzeba mieć wiedzę, by wiedzieć o czym gość śpiewa i że człowiekowi czasem tu nie ubliża 🙂 Teksty ma fajne, ale wolę je zawsze w wykonaniu innym niż samego Cohena. Ten głos już jest dźwiękiem przebrzmiałym dla tak wielkiej poezji.
Ano, trzeba sporo wiedzieć
A jak się nie wie, to wszystko jest do sprawdzenia – dla chcących 🙂
Ja nadal lubię ten głos. Mi się właśnie taki przebrzmiały wydaje należnym dla takiej poezji…
Pewnie posłuchał Tuska i daje przykład 😉
PełO chce, by wszyscy Polacy pracowali do 67 roku życia. Średnia życia to 65 lat – więc połowę składkowiczów ZUS na pewno będzie miał z głowy. Teraz wystarczy popatrzeć na wykres umieralności 65-67 rokiem życia, by dostrzec radykalne oszczędności dla budżetu, ale i dwa lata dodatkowego zysku dla takiego OFE i pozostałych filarów. I kto tu powie, że Tusk jest złym ekonomem. Bo za chwilę tą samą metodą można będzie przesunąć tę granicę z 67 rolu na np. 70 rok życia- ibędzie jeszcze więcej oszczędności.
Ale wracając do Cohena… To wspaniały poeta, który musiał jeść. Mówiąc wprost i po nazwiskach, Cohen to syn żydowskich emigrantów, co wyrósł na przyzwoitego człowieka. Lekko nie było. Za Wikipedią:
"Urodził się w 1934 roku w Montrealu jako Leonard Norman Cohen, syn Mashy i Nathana Cohenów, w średniozamożnej żydowskiej rodzinie (ojciec pochodził z Polski, a matka z Litwy). 15 sierpnia 1937 roku zmarł dziadek Leonarda ze strony ojca, Lyon Cohen, człowiek niezwykle aktywny w społeczności kanadyjskich Żydów.
Dzięki swojej rodzinie otrzymał solidną edukację na poziomie średnim i zaczął studia na anglojęzycznym McGill University w rodzinnym mieście. Choć był przeciętnym studentem, jeszcze w czasie studiów zdobył prestiżową nagrodę McNaughton Prize za osiągnięcia literackie. 5 października 1955 roku ukończył studia na Uniwersytecie McGill z tytułem bakałarza (Bachelor of Arts). W maju 1956 roku wydał swój pierwszy tom poezji Let Us Compare Mythologies. Na przestrzeni następnych lat pisał i publikował poezję oraz wydał dwie powieści The Favorite Game 1963 oraz Beautiful Losers w 1966. Leonard Cohen w wywiadach często powtarza, że zaczął śpiewać, gdyż trudno mu było wyżyć z pisania. Biografowie nieco inaczej przedstawiają jego życie w tamtym okresie. Honoraria literackie, rządowe granty oraz dochody z rodzinnego przedsiębiorstwa wystarczały na wygodne życie. Leonard Cohen w tym czasie dużo podróżował, prowadził intensywne życie towarzyskie i erotyczne. Lubił otaczać się pięknymi kobietami i, dopóki było to legalne, eksperymentował z LSD…
Przypadkową sławę przyniosła mu piosenka Suzanne… Przy akompaniamencie gitary akustycznej i niewielkiego, łagodnie grającego zespołu, Cohen śpiewał nieco monotonnym, lecz ciepłym barytonem swoje teksty, łączące religijne i interkulturowe aluzje z czarnym humorem. Trafił tym w gusta lewicujących, zapatrzonych w kulturę wschodu środowisk akademickich i literackich ówczesnej Ameryki… Podczas pobytu w Polsce spotkał się z Lechem Wałęsą oraz wygłosił szereg prosolidarnościowych oświadczeń. Wskutek tych działań jego piosenki przez wiele miesięcy nie były emitowane w Polskim Radiu… W latach 1994–1999 Cohen przebywał w Centrum Zen na Mount Baldy w okolicach Los Angeles. Wstawał o 2.30, przygotowywał posiłki dla swojego mistrza zen – Roshiego, potem medytował. W ciągu pięciu lat sam ocenił, że stał się innym człowiekiem…
W 2005 okazało się, że artysta został pozbawiony środków na funduszu emerytalnym. Jego była przyjaciółka, jednocześnie menedżerka, Kelley Lynch, sprzeniewierzyła ponad 5 milionów dolarów, zostawiając jedynie 150 tysięcy. Suma ta nie wystarczała artyście nawet na opłacenie należnych podatków.
W marcu 2006 Cohen wygrał sprawę sądową z byłą menedżerką, uzyskując sądowy nakaz zwrotu dziewięciu milionów dolarów, jednak możliwość faktycznego odzyskania utraconych funduszy jest mało prawdopodobna "
I wiecie co mi się w Cohenie podoba? Jego teksty.
"Hallelujah" Słyszałem, że istniał sekretny akord Który zagrał Dawid i to zachwyciło Pana Lecz ciebie tak naprawdę nie interesuje muzyka, prawda? To idzie tak: kwarta, kwinta, Opada w moll, wznosi się w dur, Zdumiony król komponuje Alleluja…. Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Twa wiara była silna, lecz potrzebowałeś dowodu Z dachu ujrzałeś ją, kąpiącą się[1] Jej piękno i blask księżyca cię powaliło Przywiązała cię do kuchennego krzesła, Zniszczyła twój tron i obcięła ci włosy[2] I z twoich ust wyrwała Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Kochanie, byłem już tu wcześniej Znam ten pokój, stąpałem po tej podłodze Zwykłem żyć samotnie, zanim cię poznałem Widziałem twą flagę na marmurowym łuku[3] Miłość nie jest zwycięskim pochodem To zimne i zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Był czas, gdy pozwalałaś, bym wiedział O co tak naprawdę chodzi Lecz teraz nigdy mi tego nie pokazujesz, prawda? I pamiętam, jak wprowadziłem się do ciebie I święta gołębica wprowadziła się też[4] I każdy oddech, który zaczerpnęliśmy, był Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Może ponad tym wszystkim jest Bóg Lecz wszystko, czego nauczyła mnie miłość, To jak strzelić do kogoś, kto zwrócił się przeciw tobie, To nie jest płacz, który możesz usłyszeć nocą To nie jest ktoś, kto ujrzał światło To zimne i zawodzące Alleluja… Mówisz, że nadaremno wzywam (jego) imię, Ja nawet nie znam (jego) imienia A nawet jeśli, to co ci do tego? To jest błysk światła w każdym słowie, Nie ważne, które słyszałaś: Święte czy zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Zrobiłem to najlepiej, jak mogłem, ale niewystarczająco dobrze Nie mogłem poczuć, więc spróbowałem dotknąć Mówiłem prawdę, nie przybyłem, by cię oszukać[5] I nawet jeśli myślisz, że wszystko poszło źle, Ja stanę przed Panem Pieśni[6] Nie mając do powiedzenia nic, poza Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja,
[1] – nawiązanie do króla Dawida i Batszeby, która oczarowała go, gdy, stojąc na balkonie, ujrzał ją podczas kąpieli. Uwiódł ją, a ona zaszła w ciążę. Jako że jej mąż był wtedy na wojnie, Dawid kazał umieścić go na najniebezpieczniejszej pozycji. Gdy mężczyzna zginął, Dawid wziął Batszebę za żonę, a ta urodziła mu syna, który jednak umarł za karę za grzech ojca po siedmiodniowej chorobie. Po śmierci pierworodnego syna Batszeby, Dawid pocieszał małżonkę, która wkrótce ponownie zaszła w ciążę i urodziła Salomona
[2] – nawiązanie do Samsona, który posiadał nadludzką moc. Filistyni nakazali Dalili, jego kochance, dowiedzieć się, jak można go pokonać. Samson powiedział jej, że trzeba obciąć mu włosy. Ta wezwała więc mężczyznę, który siłą ostrzygł jej kochanka. W ten sposób Samson złamał śluby złożone Bogu i został wzięty do niewoli
[3] – nawiązanie Rachab, prostytutki z Jerycha, która udzieliła schronienia zwiadowcom Jozuego, którzy wkradli się do miasta. W zamian zażądała, aby ocalili jej rodzinę podczas ataku. Mężczyźni zgodzili się i powiedzieli, że ma zebrać wszystkich w swoim domu i wywiesić za okno purpurową flagę. W ten sposób ocaliła siebie i swoją rodzinę Zaś ‘Marmurowy Łuk’ odnosi się do łuków, które stawiano po wielkich zwycięstwach. Zwycięscy przechodzili pod nimi w ‘zwycięskim pochodzie’. I tak wymyślono holokaust.
[4] – nawiązanie do Maryi i niepokalanego poczęcia. Jezus „wprowadził się” do jej ciała, a wraz z nim pokój (gołębica – symbol pokoju). W innej wersji jest mowa o Holy Ghost(Duchu Świętym), a w jeszcze innej o holy dark (świętym mroku)
[5] – nawiązanie do Jezusa, który przybył na ziemię nie aby potępić ludzi, lecz aby ich uratować
[6] – nawiązanie do Sądu Ostatecznego. Bóg jest ‘Panem Pieśni’ (Alleluja jest śpiewane dla niego)
Jaką trzeba mieć wiedzę, by wiedzieć o czym gość śpiewa i że człowiekowi czasem tu nie ubliża 🙂 Teksty ma fajne, ale wolę je zawsze w wykonaniu innym niż samego Cohena. Ten głos już jest dźwiękiem przebrzmiałym dla tak wielkiej poezji.
Ano, trzeba sporo wiedzieć
A jak się nie wie, to wszystko jest do sprawdzenia – dla chcących 🙂
Ja nadal lubię ten głos. Mi się właśnie taki przebrzmiały wydaje należnym dla takiej poezji…
Pewnie posłuchał Tuska i daje przykład 😉
PełO chce, by wszyscy Polacy pracowali do 67 roku życia. Średnia życia to 65 lat – więc połowę składkowiczów ZUS na pewno będzie miał z głowy. Teraz wystarczy popatrzeć na wykres umieralności 65-67 rokiem życia, by dostrzec radykalne oszczędności dla budżetu, ale i dwa lata dodatkowego zysku dla takiego OFE i pozostałych filarów. I kto tu powie, że Tusk jest złym ekonomem. Bo za chwilę tą samą metodą można będzie przesunąć tę granicę z 67 rolu na np. 70 rok życia- ibędzie jeszcze więcej oszczędności.
Ale wracając do Cohena… To wspaniały poeta, który musiał jeść. Mówiąc wprost i po nazwiskach, Cohen to syn żydowskich emigrantów, co wyrósł na przyzwoitego człowieka. Lekko nie było. Za Wikipedią:
"Urodził się w 1934 roku w Montrealu jako Leonard Norman Cohen, syn Mashy i Nathana Cohenów, w średniozamożnej żydowskiej rodzinie (ojciec pochodził z Polski, a matka z Litwy). 15 sierpnia 1937 roku zmarł dziadek Leonarda ze strony ojca, Lyon Cohen, człowiek niezwykle aktywny w społeczności kanadyjskich Żydów.
Dzięki swojej rodzinie otrzymał solidną edukację na poziomie średnim i zaczął studia na anglojęzycznym McGill University w rodzinnym mieście. Choć był przeciętnym studentem, jeszcze w czasie studiów zdobył prestiżową nagrodę McNaughton Prize za osiągnięcia literackie. 5 października 1955 roku ukończył studia na Uniwersytecie McGill z tytułem bakałarza (Bachelor of Arts). W maju 1956 roku wydał swój pierwszy tom poezji Let Us Compare Mythologies. Na przestrzeni następnych lat pisał i publikował poezję oraz wydał dwie powieści The Favorite Game 1963 oraz Beautiful Losers w 1966. Leonard Cohen w wywiadach często powtarza, że zaczął śpiewać, gdyż trudno mu było wyżyć z pisania. Biografowie nieco inaczej przedstawiają jego życie w tamtym okresie. Honoraria literackie, rządowe granty oraz dochody z rodzinnego przedsiębiorstwa wystarczały na wygodne życie. Leonard Cohen w tym czasie dużo podróżował, prowadził intensywne życie towarzyskie i erotyczne. Lubił otaczać się pięknymi kobietami i, dopóki było to legalne, eksperymentował z LSD…
Przypadkową sławę przyniosła mu piosenka Suzanne… Przy akompaniamencie gitary akustycznej i niewielkiego, łagodnie grającego zespołu, Cohen śpiewał nieco monotonnym, lecz ciepłym barytonem swoje teksty, łączące religijne i interkulturowe aluzje z czarnym humorem. Trafił tym w gusta lewicujących, zapatrzonych w kulturę wschodu środowisk akademickich i literackich ówczesnej Ameryki… Podczas pobytu w Polsce spotkał się z Lechem Wałęsą oraz wygłosił szereg prosolidarnościowych oświadczeń. Wskutek tych działań jego piosenki przez wiele miesięcy nie były emitowane w Polskim Radiu… W latach 1994–1999 Cohen przebywał w Centrum Zen na Mount Baldy w okolicach Los Angeles. Wstawał o 2.30, przygotowywał posiłki dla swojego mistrza zen – Roshiego, potem medytował. W ciągu pięciu lat sam ocenił, że stał się innym człowiekiem…
W 2005 okazało się, że artysta został pozbawiony środków na funduszu emerytalnym. Jego była przyjaciółka, jednocześnie menedżerka, Kelley Lynch, sprzeniewierzyła ponad 5 milionów dolarów, zostawiając jedynie 150 tysięcy. Suma ta nie wystarczała artyście nawet na opłacenie należnych podatków.
W marcu 2006 Cohen wygrał sprawę sądową z byłą menedżerką, uzyskując sądowy nakaz zwrotu dziewięciu milionów dolarów, jednak możliwość faktycznego odzyskania utraconych funduszy jest mało prawdopodobna "
I wiecie co mi się w Cohenie podoba? Jego teksty.
"Hallelujah" Słyszałem, że istniał sekretny akord Który zagrał Dawid i to zachwyciło Pana Lecz ciebie tak naprawdę nie interesuje muzyka, prawda? To idzie tak: kwarta, kwinta, Opada w moll, wznosi się w dur, Zdumiony król komponuje Alleluja…. Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Twa wiara była silna, lecz potrzebowałeś dowodu Z dachu ujrzałeś ją, kąpiącą się[1] Jej piękno i blask księżyca cię powaliło Przywiązała cię do kuchennego krzesła, Zniszczyła twój tron i obcięła ci włosy[2] I z twoich ust wyrwała Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Kochanie, byłem już tu wcześniej Znam ten pokój, stąpałem po tej podłodze Zwykłem żyć samotnie, zanim cię poznałem Widziałem twą flagę na marmurowym łuku[3] Miłość nie jest zwycięskim pochodem To zimne i zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Był czas, gdy pozwalałaś, bym wiedział O co tak naprawdę chodzi Lecz teraz nigdy mi tego nie pokazujesz, prawda? I pamiętam, jak wprowadziłem się do ciebie I święta gołębica wprowadziła się też[4] I każdy oddech, który zaczerpnęliśmy, był Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Może ponad tym wszystkim jest Bóg Lecz wszystko, czego nauczyła mnie miłość, To jak strzelić do kogoś, kto zwrócił się przeciw tobie, To nie jest płacz, który możesz usłyszeć nocą To nie jest ktoś, kto ujrzał światło To zimne i zawodzące Alleluja… Mówisz, że nadaremno wzywam (jego) imię, Ja nawet nie znam (jego) imienia A nawet jeśli, to co ci do tego? To jest błysk światła w każdym słowie, Nie ważne, które słyszałaś: Święte czy zawodzące Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja, Zrobiłem to najlepiej, jak mogłem, ale niewystarczająco dobrze Nie mogłem poczuć, więc spróbowałem dotknąć Mówiłem prawdę, nie przybyłem, by cię oszukać[5] I nawet jeśli myślisz, że wszystko poszło źle, Ja stanę przed Panem Pieśni[6] Nie mając do powiedzenia nic, poza Alleluja… Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja,
[1] – nawiązanie do króla Dawida i Batszeby, która oczarowała go, gdy, stojąc na balkonie, ujrzał ją podczas kąpieli. Uwiódł ją, a ona zaszła w ciążę. Jako że jej mąż był wtedy na wojnie, Dawid kazał umieścić go na najniebezpieczniejszej pozycji. Gdy mężczyzna zginął, Dawid wziął Batszebę za żonę, a ta urodziła mu syna, który jednak umarł za karę za grzech ojca po siedmiodniowej chorobie. Po śmierci pierworodnego syna Batszeby, Dawid pocieszał małżonkę, która wkrótce ponownie zaszła w ciążę i urodziła Salomona
[2] – nawiązanie do Samsona, który posiadał nadludzką moc. Filistyni nakazali Dalili, jego kochance, dowiedzieć się, jak można go pokonać. Samson powiedział jej, że trzeba obciąć mu włosy. Ta wezwała więc mężczyznę, który siłą ostrzygł jej kochanka. W ten sposób Samson złamał śluby złożone Bogu i został wzięty do niewoli
[3] – nawiązanie Rachab, prostytutki z Jerycha, która udzieliła schronienia zwiadowcom Jozuego, którzy wkradli się do miasta. W zamian zażądała, aby ocalili jej rodzinę podczas ataku. Mężczyźni zgodzili się i powiedzieli, że ma zebrać wszystkich w swoim domu i wywiesić za okno purpurową flagę. W ten sposób ocaliła siebie i swoją rodzinę Zaś ‘Marmurowy Łuk’ odnosi się do łuków, które stawiano po wielkich zwycięstwach. Zwycięscy przechodzili pod nimi w ‘zwycięskim pochodzie’. I tak wymyślono holokaust.
[4] – nawiązanie do Maryi i niepokalanego poczęcia. Jezus „wprowadził się” do jej ciała, a wraz z nim pokój (gołębica – symbol pokoju). W innej wersji jest mowa o Holy Ghost(Duchu Świętym), a w jeszcze innej o holy dark (świętym mroku)
[5] – nawiązanie do Jezusa, który przybył na ziemię nie aby potępić ludzi, lecz aby ich uratować
[6] – nawiązanie do Sądu Ostatecznego. Bóg jest ‘Panem Pieśni’ (Alleluja jest śpiewane dla niego)
Jaką trzeba mieć wiedzę, by wiedzieć o czym gość śpiewa i że człowiekowi czasem tu nie ubliża 🙂 Teksty ma fajne, ale wolę je zawsze w wykonaniu innym niż samego Cohena. Ten głos już jest dźwiękiem przebrzmiałym dla tak wielkiej poezji.
Ano, trzeba sporo wiedzieć
A jak się nie wie, to wszystko jest do sprawdzenia – dla chcących 🙂
Ja nadal lubię ten głos. Mi się właśnie taki przebrzmiały wydaje należnym dla takiej poezji…
Człowiek się starzeje, ale talent nie
Czasem talent się starzeje. Pamiętam wczesne filmy K.Zanussiego. To była rewelacja. Moja ulubiona „Iluminacja” ze Stanisławem Latałło i Małgorzatą Pritulak. (Na yt w całości)
I jego najbardziej dojrzały film „Barwy ochronne”. I koniec.
Reżyserowanie Wajdy. Ale może z Wajdą to co innego.
dziadzienie u artystów
Tak, zgadza się.
Dwa dobre filmy: „Iluminacja”, i „Barwy ochronne”. Reszta to drętwe gnioty.
Zanussi był utalentowanym ekranizatorem swoich scenariuszy, do samej reżyserii smykałkę miał niewielką, może dlatego na krótko mu wystarczyła.
Wajda zrobił bardzo dobrą “Ziemię Obiecaną”, potem “Bez znieczulenia” i “Panny z Wilka”, dalej już klops.
Pewnie wypalenie zawodowe, albo jakaś żyłka w mózgu pękła, niekoniecznie dosłownie.
Jaka ulga
Mogę sobie dziadzieć niezauważona. Nikt nie śledzi postępu.
postępy
Zawsze ktoś śledzi.
Np na obliczu szefa, oprócz zwykłego szczerego radosnego uśmiechu na widok podwładnego, pojawia się lekki grymas typu: “cóż my z Panem poczniemy, Panie Wacku?”
Człowiek się starzeje, ale talent nie
Czasem talent się starzeje. Pamiętam wczesne filmy K.Zanussiego. To była rewelacja. Moja ulubiona „Iluminacja” ze Stanisławem Latałło i Małgorzatą Pritulak. (Na yt w całości)
I jego najbardziej dojrzały film „Barwy ochronne”. I koniec.
Reżyserowanie Wajdy. Ale może z Wajdą to co innego.
dziadzienie u artystów
Tak, zgadza się.
Dwa dobre filmy: „Iluminacja”, i „Barwy ochronne”. Reszta to drętwe gnioty.
Zanussi był utalentowanym ekranizatorem swoich scenariuszy, do samej reżyserii smykałkę miał niewielką, może dlatego na krótko mu wystarczyła.
Wajda zrobił bardzo dobrą “Ziemię Obiecaną”, potem “Bez znieczulenia” i “Panny z Wilka”, dalej już klops.
Pewnie wypalenie zawodowe, albo jakaś żyłka w mózgu pękła, niekoniecznie dosłownie.
Jaka ulga
Mogę sobie dziadzieć niezauważona. Nikt nie śledzi postępu.
postępy
Zawsze ktoś śledzi.
Np na obliczu szefa, oprócz zwykłego szczerego radosnego uśmiechu na widok podwładnego, pojawia się lekki grymas typu: “cóż my z Panem poczniemy, Panie Wacku?”
Człowiek się starzeje, ale talent nie
Czasem talent się starzeje. Pamiętam wczesne filmy K.Zanussiego. To była rewelacja. Moja ulubiona „Iluminacja” ze Stanisławem Latałło i Małgorzatą Pritulak. (Na yt w całości)
I jego najbardziej dojrzały film „Barwy ochronne”. I koniec.
Reżyserowanie Wajdy. Ale może z Wajdą to co innego.
dziadzienie u artystów
Tak, zgadza się.
Dwa dobre filmy: „Iluminacja”, i „Barwy ochronne”. Reszta to drętwe gnioty.
Zanussi był utalentowanym ekranizatorem swoich scenariuszy, do samej reżyserii smykałkę miał niewielką, może dlatego na krótko mu wystarczyła.
Wajda zrobił bardzo dobrą “Ziemię Obiecaną”, potem “Bez znieczulenia” i “Panny z Wilka”, dalej już klops.
Pewnie wypalenie zawodowe, albo jakaś żyłka w mózgu pękła, niekoniecznie dosłownie.
Jaka ulga
Mogę sobie dziadzieć niezauważona. Nikt nie śledzi postępu.
postępy
Zawsze ktoś śledzi.
Np na obliczu szefa, oprócz zwykłego szczerego radosnego uśmiechu na widok podwładnego, pojawia się lekki grymas typu: “cóż my z Panem poczniemy, Panie Wacku?”
Od wszechobecnej polityki
Od wszechobecnej polityki uciec nie sposób. Jeśli już, to w stronę muzyki, która podobno łagodzi obyczaje. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, że Leonard ma syna. Również śpiewającego. Początkowa twórczość Adama oscylowała w stylistyce pop rocka, która dawała mu poczucie odrębności od pracy jego ojca. W cieniu genialnego ojca żyć pewnie bardzo trudno. Nie doświadczyłam. Porównań nie sposób uniknąć. Nie jestem przekonana czy najlepszą z możliwych decyzją Adama Cohena było wydanie płyty „Like A Man”. Zderzenie z ojcem wypadło… Płytę mam. Kolejnej raczej nie kupię. Dość gadania! Posłuchajcie Adama "Leonarda" Cohena i oceńcie sami.
PS: Najnowszą płytę Leonarda Cohena posiadam. Podoba mi się. Mimo i pomimo to nie do tej płyty wracać będę, ale do Jego wcześniejszych.
Chciałoby się napisać w tym kontekście coś o Macieju Zembatym, który wprowadził Cohena w nasze polskie progi, dzięki swoim tłumaczeniom i wykonaniom utworów Mistrza, ale to już pewnie inna bajka, zatem sobie i Wam, daruję.:)
Poezja
Młody Cohen, gdyby zaśpiewał ojca – miałby szansę.
Bo o dobrej piosence decydują 2 cechy: poetyka i kołowrotek.
Zembaty też rządzi:
Muzyka czasami jest i zbędna:
Napisz bajkę.
Młody Cohen zaśpiewał ojca.
Młody Cohen zaśpiewał ojca. Problem w tym, że dzięki temu z ojcem zaczęto Go porównywać. Nie miał szansy żeby wygrać. Leonard jest jeden. Koniec i kropka. Żadna podróbka, nawet jeśli to syn, tego nie zmieni.
Dlaczego akurat ja mam napisać bajkę, Kris? Może wystarczy jak się przestanę odzywać?:)
PS: Nagrywając “Like A Man” Adam miał błogosławieństwo ojca.:)
Losy dzieci sławnych, wybitnych artystów toczą się zazwyczaj dwiema drogami: stają się one dorównać rodzicom i upodobnić się do nich, co często kończy się fiaskiem i nabawieniem kompleksów albo odnajdują własny sposób na życie i po prostu robią swoje. Adam Cohen poszedł w ślady ojca: wybrał muzykę.
I jeszcze, jako, że dobrego nigdy za wiele, na koniec.:)
Cześć, Jaśminko 🙂
Moja myśleć, że to jest w kategorii życiowego nieszczęścia urodzić się dzieckiem wybitnego rodzica.
Weź i przeskocz, jak choć dosięgnąć trudno.
Nie wiedziałam, że Leonard miał syna. Dzięki za wrzutkę. Przy Ojcu Adam brzmi blado choć słychać, że się stara.
Może się jeszcze Adam rozkręci?
Na wszelki wypadek, mam nadzieję, że nie postawił w życiu na poezję. Może jest inżynierem i sobie w życiu poradzi?
Nie?
Bo Leonard jest jeden.
Mówią “sound”, i tego młodziakowi brakuje
“- Tam była taka sztuczka… Brzmienie – jak to mówią “sound”… niepowtarzalne brzmienie. Odkryłem taką prostą formułkę, że on się troszeczkę spóźnia w stosunku do gitary. I to sprawia takie jakieś zawieszenie, zamyślenie i taki dziwny klimacik śpiewu, który można podrobić. I ja w paru miejscach próbowałem to trochę podrabiać. W tej piosence z Białołęki (Przed nami było wielu) też jest takie cohenowskie spóźnianie w stosunku do gitary i pewna monotonia zaśpiewu, która momentami sprawia wrażenie, jakby on się wstydził melodyjności i tylko miejscami pozwalał sobie na to, że jest melodyjny… Tak, jakby tę melodyjność w bełkocie i półdeklamacji ukrywał, po to, żeby ona nagle wybuchła i rozkwitła. Bardzo piękny pomysł – u innych tego nie widziałem…”
Źródło: http://niniwa2.cba.pl/kawal_w_bok_od_szosy_glownej_cz_2.htm
Od wszechobecnej polityki
Od wszechobecnej polityki uciec nie sposób. Jeśli już, to w stronę muzyki, która podobno łagodzi obyczaje. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, że Leonard ma syna. Również śpiewającego. Początkowa twórczość Adama oscylowała w stylistyce pop rocka, która dawała mu poczucie odrębności od pracy jego ojca. W cieniu genialnego ojca żyć pewnie bardzo trudno. Nie doświadczyłam. Porównań nie sposób uniknąć. Nie jestem przekonana czy najlepszą z możliwych decyzją Adama Cohena było wydanie płyty „Like A Man”. Zderzenie z ojcem wypadło… Płytę mam. Kolejnej raczej nie kupię. Dość gadania! Posłuchajcie Adama "Leonarda" Cohena i oceńcie sami.
PS: Najnowszą płytę Leonarda Cohena posiadam. Podoba mi się. Mimo i pomimo to nie do tej płyty wracać będę, ale do Jego wcześniejszych.
Chciałoby się napisać w tym kontekście coś o Macieju Zembatym, który wprowadził Cohena w nasze polskie progi, dzięki swoim tłumaczeniom i wykonaniom utworów Mistrza, ale to już pewnie inna bajka, zatem sobie i Wam, daruję.:)
Poezja
Młody Cohen, gdyby zaśpiewał ojca – miałby szansę.
Bo o dobrej piosence decydują 2 cechy: poetyka i kołowrotek.
Zembaty też rządzi:
Muzyka czasami jest i zbędna:
Napisz bajkę.
Młody Cohen zaśpiewał ojca.
Młody Cohen zaśpiewał ojca. Problem w tym, że dzięki temu z ojcem zaczęto Go porównywać. Nie miał szansy żeby wygrać. Leonard jest jeden. Koniec i kropka. Żadna podróbka, nawet jeśli to syn, tego nie zmieni.
Dlaczego akurat ja mam napisać bajkę, Kris? Może wystarczy jak się przestanę odzywać?:)
PS: Nagrywając “Like A Man” Adam miał błogosławieństwo ojca.:)
Losy dzieci sławnych, wybitnych artystów toczą się zazwyczaj dwiema drogami: stają się one dorównać rodzicom i upodobnić się do nich, co często kończy się fiaskiem i nabawieniem kompleksów albo odnajdują własny sposób na życie i po prostu robią swoje. Adam Cohen poszedł w ślady ojca: wybrał muzykę.
I jeszcze, jako, że dobrego nigdy za wiele, na koniec.:)
Cześć, Jaśminko 🙂
Moja myśleć, że to jest w kategorii życiowego nieszczęścia urodzić się dzieckiem wybitnego rodzica.
Weź i przeskocz, jak choć dosięgnąć trudno.
Nie wiedziałam, że Leonard miał syna. Dzięki za wrzutkę. Przy Ojcu Adam brzmi blado choć słychać, że się stara.
Może się jeszcze Adam rozkręci?
Na wszelki wypadek, mam nadzieję, że nie postawił w życiu na poezję. Może jest inżynierem i sobie w życiu poradzi?
Nie?
Bo Leonard jest jeden.
Tah solano,
ta miękkość i ciepło – nie do zastąpienia…
Pozdrowienia:)
Mówią “sound”, i tego młodziakowi brakuje
“- Tam była taka sztuczka… Brzmienie – jak to mówią “sound”… niepowtarzalne brzmienie. Odkryłem taką prostą formułkę, że on się troszeczkę spóźnia w stosunku do gitary. I to sprawia takie jakieś zawieszenie, zamyślenie i taki dziwny klimacik śpiewu, który można podrobić. I ja w paru miejscach próbowałem to trochę podrabiać. W tej piosence z Białołęki (Przed nami było wielu) też jest takie cohenowskie spóźnianie w stosunku do gitary i pewna monotonia zaśpiewu, która momentami sprawia wrażenie, jakby on się wstydził melodyjności i tylko miejscami pozwalał sobie na to, że jest melodyjny… Tak, jakby tę melodyjność w bełkocie i półdeklamacji ukrywał, po to, żeby ona nagle wybuchła i rozkwitła. Bardzo piękny pomysł – u innych tego nie widziałem…”
Źródło: http://niniwa2.cba.pl/kawal_w_bok_od_szosy_glownej_cz_2.htm
Od wszechobecnej polityki
Od wszechobecnej polityki uciec nie sposób. Jeśli już, to w stronę muzyki, która podobno łagodzi obyczaje. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, że Leonard ma syna. Również śpiewającego. Początkowa twórczość Adama oscylowała w stylistyce pop rocka, która dawała mu poczucie odrębności od pracy jego ojca. W cieniu genialnego ojca żyć pewnie bardzo trudno. Nie doświadczyłam. Porównań nie sposób uniknąć. Nie jestem przekonana czy najlepszą z możliwych decyzją Adama Cohena było wydanie płyty „Like A Man”. Zderzenie z ojcem wypadło… Płytę mam. Kolejnej raczej nie kupię. Dość gadania! Posłuchajcie Adama "Leonarda" Cohena i oceńcie sami.
PS: Najnowszą płytę Leonarda Cohena posiadam. Podoba mi się. Mimo i pomimo to nie do tej płyty wracać będę, ale do Jego wcześniejszych.
Chciałoby się napisać w tym kontekście coś o Macieju Zembatym, który wprowadził Cohena w nasze polskie progi, dzięki swoim tłumaczeniom i wykonaniom utworów Mistrza, ale to już pewnie inna bajka, zatem sobie i Wam, daruję.:)
Poezja
Młody Cohen, gdyby zaśpiewał ojca – miałby szansę.
Bo o dobrej piosence decydują 2 cechy: poetyka i kołowrotek.
Zembaty też rządzi:
Muzyka czasami jest i zbędna:
Napisz bajkę.
Młody Cohen zaśpiewał ojca.
Młody Cohen zaśpiewał ojca. Problem w tym, że dzięki temu z ojcem zaczęto Go porównywać. Nie miał szansy żeby wygrać. Leonard jest jeden. Koniec i kropka. Żadna podróbka, nawet jeśli to syn, tego nie zmieni.
Dlaczego akurat ja mam napisać bajkę, Kris? Może wystarczy jak się przestanę odzywać?:)
PS: Nagrywając “Like A Man” Adam miał błogosławieństwo ojca.:)
Losy dzieci sławnych, wybitnych artystów toczą się zazwyczaj dwiema drogami: stają się one dorównać rodzicom i upodobnić się do nich, co często kończy się fiaskiem i nabawieniem kompleksów albo odnajdują własny sposób na życie i po prostu robią swoje. Adam Cohen poszedł w ślady ojca: wybrał muzykę.
I jeszcze, jako, że dobrego nigdy za wiele, na koniec.:)
Cześć, Jaśminko 🙂
Moja myśleć, że to jest w kategorii życiowego nieszczęścia urodzić się dzieckiem wybitnego rodzica.
Weź i przeskocz, jak choć dosięgnąć trudno.
Nie wiedziałam, że Leonard miał syna. Dzięki za wrzutkę. Przy Ojcu Adam brzmi blado choć słychać, że się stara.
Może się jeszcze Adam rozkręci?
Na wszelki wypadek, mam nadzieję, że nie postawił w życiu na poezję. Może jest inżynierem i sobie w życiu poradzi?
Nie?
Bo Leonard jest jeden.
Tah solano,
ta miękkość i ciepło – nie do zastąpienia…
Pozdrowienia:)
Mówią “sound”, i tego młodziakowi brakuje
“- Tam była taka sztuczka… Brzmienie – jak to mówią “sound”… niepowtarzalne brzmienie. Odkryłem taką prostą formułkę, że on się troszeczkę spóźnia w stosunku do gitary. I to sprawia takie jakieś zawieszenie, zamyślenie i taki dziwny klimacik śpiewu, który można podrobić. I ja w paru miejscach próbowałem to trochę podrabiać. W tej piosence z Białołęki (Przed nami było wielu) też jest takie cohenowskie spóźnianie w stosunku do gitary i pewna monotonia zaśpiewu, która momentami sprawia wrażenie, jakby on się wstydził melodyjności i tylko miejscami pozwalał sobie na to, że jest melodyjny… Tak, jakby tę melodyjność w bełkocie i półdeklamacji ukrywał, po to, żeby ona nagle wybuchła i rozkwitła. Bardzo piękny pomysł – u innych tego nie widziałem…”
Źródło: http://niniwa2.cba.pl/kawal_w_bok_od_szosy_glownej_cz_2.htm