Cisza. W przyrodzie występuje wiele jej rodzajów i odmian. Np.
Cisza. W przyrodzie występuje wiele jej rodzajów i odmian. Np. cisza ostateczna, po zaśnięciu na wieki, gdzie co najwyżej trąby anielskie, ale nie ma wiarygodnych dowodów na owo zakłócanie, natomiast na istnienie samej ciszy każdy otrzyma swój imienny dowodzik. Żenująco ograniczona w porównaniu z poprzedniczką, tylko i wyłącznie cisza nocna. Istnieje cisza przed burzą, ta w znaczeniu przyrodniczym, kiedy świat martwieje ze strachu przed nadciągającym kataklizmem (tu charakterystyczna cisza morska, szczególnie upierdliwa w dobie żaglowców, będąca na ogół przedmurzem szkwałów), oraz małżeńskim, a także będąca na topie w ostatnich czasach jej odmiana partnerska, niewarte szczegółowego rozpatrywania, gdyż bardzo popularne, bo powszechne i absorbujące niekiedy wielopokoleniowe rodziny. Cisza po burzy, to efekt powrotu do normalności po przejściu gwałtownych wymian energetycznych charakterystycznych dla różnych frontów, niechby tylko atmosferycznych, albo prozaicznie – efekt totalnego wyczerpania wzajemnie przekazujących sobie znak niepokoju stron, zwany często niesympatycznie ciszą grobową.
Od słowa “cisza” powstawały inne w procesie ewolucji języka, np.: cichy, uciszyć; neologizmy i frazeologizmy, jak w piosence Turnaua “Cichosza” – Po cichu, po wielkiemu cichu…, czy cisza jak makiem zasiał; była nieodłącznym motywem wielu piosenek – Sza, cicho sza czas na ciszę… że wychwycę z Budki Suflera; nazywano nią piosenki, płyty, albumy; wykorzystując jej imię tworzyły się przysłowia i powiedzenia – Cicha woda brzegi rwie, z cicha pękł, oraz nazwiska – Ciszewski, Cichocki, Cichopek. Form istnienia mnogość, przytoczyłem – wydaje mi się – podstawowe dla orientacji, ale nie o tym rzecz, bowiem istnieje jeszcze jedno popularne, choć nieludzkie znaczenie słowa cisza, cisza w znaczeniu “mam cię w dupie”. I o tej uroczej współczesnej odmianie, zdań teraz kilka.
Nic nie jest w stanie bardziej wyprowadzić z równowagi kobiety, jak milczenie jej faceta w sytuacji, gdy ona nadaje z szybkością karabinu maszynowego jedynie istotne i słuszne swoje bla bla bla, a on, milcząc i nie przerywając swoich zajęć, pieści jednocześnie w myślach relaksującą mantrę: Ty tu sobie blabluj do woli, a ja i tak – i tu musiałbym wstawić, czego nie zrobię z powodów stylistycznych, zawartość ostatniego cudzysłowu z poprzedniego akapitu. Oczywiście jest to bardzo niebezpieczna gra ciszą, o czym przekonał się już niejeden z nas, mężczyzn.
Cisza po drugiej stronie może być irytująca i stresotwórcza dla jej odbiorcy, bez względu na kaliber sprawy, rodzaj medium komunikacyjnego oraz inicjującego impulsu. Bywa katastrofalna w sensie materialnym. Może również zaświadczać o prawdopodobieństwie występowania cech choroby psychicznej u nadawcy, z całego wachlarza przypadków od naturalnej niefrasobliwości i braku konsekwencji, poprzez zwykłe olewanie, aż do patologicznego chamstwa. Przykładów istnieje mnóstwo wokół, gdyż świat współczesny jest zasiedlony – niestety – również przez jednostki kultywujące wygodnictwo, tumiwisizm i krystaliczne owo, wymienione już wcześniej, chamstwo. Zdiagnozować przypadek piekielnie trudno, ponieważ cisza skąpi danych, czasami w ogóle ich nie dostarczając. Pozostaje jedynie proces poszlakowy.
Punkt widzenia zależy od… miejsca zamieszkania (w przypadku osadzonych, owszem, jednak siedzenia), dlatego też zająłem się przypadkami ze swojego cywilizacyjnego zadupia, oglądanymi już to z perspektywy iglicy Pałacu Kultury i Nauki, już z poziomu Krakowskiego Przedmieścia, bądź tutejszego raczkującego metra.
Ogłoszeń oferujących pracę w prasie coraz mniej, wzrost zauważalny w necie. Zwyczajowo podane kontaktowe numery komórek, coraz częściej adresy mejlowe. Często prośby-polecenia o sms lub CV. Tylko spróbuj się naiwniaku skontaktować! W 9 przypadkach na 10 brak odpowiedzi, cisza lub jej wariant – sygnał do końca świata i jeden dzień dłużej, albo automatycznie wygenerowane Abonent czasowo niedos… itd.
Mieszkasz tu już jakiś czas – obdzwaniasz znajomych. Ktoś ci coś obiecuje dziś, ale dopiero jutro, najdalej pojutrze, na pewno da ci znać, oddzwoni. I cisza. Przypominasz się, bo znasz życie. Cisza. Nikt nie odbiera – mają wbity twój numer. Cisza do kwadratu.
Pracujesz już drugi rok u gościa z jajami. Właściwie z przerwami, ale i tak jesteś zadowolony a on cię ceni. Nie raz, nie dwa uratowałeś mu tyłek w podbramkowej sytuacji. Wisi ci trochę szmalu. Tak jakoś się złożyło, że nie było go w momencie zakończenia robót – przecież ci ufa, nie wstawisz lipy. Długi czas próbujesz go złapać telefonicznie. Nabrał się na numer komóry kolegi – nie był zachwycony. Masz kasę i… bezrobocie.
Długie przerwy w pracy próbujesz czymś zapełnić. Wertujesz gazety. Jest! Redakcja poczytnego tygodnika zwraca się do czytelników z propozycją współpracy w redagowaniu pisma – taki kaprys – w związku z tym proszą o nadsyłanie własnych tekstów. Prawie miesiąc kurzy ci się ze łba z wrażenia, piszesz, wykonujesz desperacki rzut na taśmę wysyłając te swoje bazgroły. Są efekty: zachęcający mejl od naczelnej i tekst na łamach. I cisza grobowa – na wieki wieków amen. Jeszcze jeden felieton w druku, zaraz potem zlikwidowany dział felietonów, nawet kropka z przecinkiem w odpowiedzi na twoją korespondencję z pytajnikami.
Udało ci się spłodzić niegłupi tekst. Wysłałeś na portal trzęsącymi rękoma, piętnaście tysięcy razy sprawdzając, czy wszystko gra. Czekasz, czekasz, czekasz… Skomentowałeś kilka tekstów, boś niegłupi i lubisz pisać. Program wywala na wierzch natychmiast – jest czarno na białym twój głos w fundamentalnej sprawie. Czujesz, jak ci energia napływa do płuc. Po pięciu godzinach oczom nie wierzysz: jakaś komputerowa gnida moderacyjna cię uciszyła. I nawet wyszukiwarki nie wypluły twojego komentarza w kosmos. A ty patrzysz w monitor, to na ujawnioną białą dziurę, to na przezorne kopie… i widzisz tę ciszę.
Jedynie cisza przedwyborcza – niepotrzebna zresztą – nie jest tak naprawdę ciszą. Chociaż ta w Kosmosie w rzeczywistości też nią nie jest. To tylko ludzkie ucho i skomplikowane aparatury nie potrafią albo wyłowić, albo szmerów zinterpretować.
Jakby nie było, za ciszę nadprzyrodzoną odpowiedzialny jest jednoosobowo Pan Bóg. Za tę występującą w ziemskiej przyrodzie w coraz większym stopniu współodpowiada człowiek. Tę w eterze wymyślili i ciągle udoskonalają wyłącznie ludzie i to na ich konto dopisywane będą przez niebiańskich urzędników zyski i straty z tytułu owej działalności. Dodatniego bilansu i cudownego samopoczucia życzę producentom i nadawcom ciszy.
Jest jeszcze inny wymiar ciszy
Tak jest teraz, we wrześniu. Upały już się skończyły a pierwsze deszcze jeszcze nie zaczęły; jest ciepło i sucho, powietrze przezierne, taka neutralna, cicha pogoda.
Tubylcy wciągają w nos zapach tego cichego stanu przyrody i mówią: Earthquake weather! Pogoda na trzęsienie ziemi.
Trzęsie się cały czas, ale te duże przychodzą cichą, ładną jesienią.
http://earthquake.usgs.gov/earthquakes/recenteqscanv/
Ciepłotki!
Ciekawe…
Mówisz, że się trzęsie cały czas? Wiałbym od takiej ciszy, gdzie pieprz rośnie. Ładna mi cisza, pogoda na trzęsienie – to taka jakby cisza przed burzą, przecież. Cały czas. Że też tam ludzie żyją!
Zerknąłeś na mapę?
Trzesie się cały czas. Te małe trzęsienia to jest wrażenie, jakby ciężarówka ulicą przejechała. Nic takiego.
Patrzę na tę mapę. Jeśli jest mało tych małych trzesień, to jest niedobrze, bo naprężenia się gromadzą. Na tej mapie bywa trzęsień ponad 1000, zapis tygodniowy.
Im mniej małych, tym większa szansa na coś dużego.
Że też ludzie tam żyją? Też takie pytanie przerabiałam. Jak się osiedlali, to o tym nie wiedzieli. Inne warunki były bardzo korzystne.
Znaczące trzęsienie ziemi doświadczyłam kilka razy.
Raz w domu, nagle podłoga uskoczyła. Tak, jak na stojąco w autobusie na wybojach się to czuje.
Dwa razy siedziałam przy biurku, na krześle na kółkach. Nieoczekiwanie odjechałam na krześle, biurko też odjechało.
Raz się zdarzyło niemal pod naszym domem, małe acz z głęboka. Czuło się to tak, jakby coś pod podłogą wybuchło, a odgłos był potężny na tyle, jakby tu w domu się ciężarówki zderzyły. Niemiłe, to małe słowo. Ale ciekawe na pewno.
Z podziwu wyjść nie mogę
No to rzeczywiście jesteś doświadczona w sprawie uskoków, trzęsień i innej kotłowaniny. Dasz sobie radę na wypadek czegoś takiego. Nie przeceniam Cię?
Ja -Solano – tylko takich małych ,,trzęsień” doświadczyłem
po artyleryjskim ostrzale /nieźle trzęsie i można ogłuchnąć/ no i raz przeżyłem trzęsienie górotworu 800 m pod ziemią. Najciekawsze,że tam ,bardzo głeboko , w warunkach absolutnej ciszy możemy posłuchać jak ziemia ,,jęczy” . jak się napręża – jakby chciała wypluć intruzów.
Tak – kilkaset metrów pod ziemią,w ciemności doskonałej i takiej ciszy – słychać niezwykłe pomruki ziemi.Tylko gorąco i brak tlenu zakłóca kontemplację.
Ciekawe
Tych wymiarów ciszy jest mnóstwo, można by długo bawić się w wyszukiwanie.
A za ciepłotki dziękuję – nigdy za wiele.
Jest jeszcze inny wymiar ciszy
Tak jest teraz, we wrześniu. Upały już się skończyły a pierwsze deszcze jeszcze nie zaczęły; jest ciepło i sucho, powietrze przezierne, taka neutralna, cicha pogoda.
Tubylcy wciągają w nos zapach tego cichego stanu przyrody i mówią: Earthquake weather! Pogoda na trzęsienie ziemi.
Trzęsie się cały czas, ale te duże przychodzą cichą, ładną jesienią.
http://earthquake.usgs.gov/earthquakes/recenteqscanv/
Ciepłotki!
Ciekawe…
Mówisz, że się trzęsie cały czas? Wiałbym od takiej ciszy, gdzie pieprz rośnie. Ładna mi cisza, pogoda na trzęsienie – to taka jakby cisza przed burzą, przecież. Cały czas. Że też tam ludzie żyją!
Zerknąłeś na mapę?
Trzesie się cały czas. Te małe trzęsienia to jest wrażenie, jakby ciężarówka ulicą przejechała. Nic takiego.
Patrzę na tę mapę. Jeśli jest mało tych małych trzesień, to jest niedobrze, bo naprężenia się gromadzą. Na tej mapie bywa trzęsień ponad 1000, zapis tygodniowy.
Im mniej małych, tym większa szansa na coś dużego.
Że też ludzie tam żyją? Też takie pytanie przerabiałam. Jak się osiedlali, to o tym nie wiedzieli. Inne warunki były bardzo korzystne.
Znaczące trzęsienie ziemi doświadczyłam kilka razy.
Raz w domu, nagle podłoga uskoczyła. Tak, jak na stojąco w autobusie na wybojach się to czuje.
Dwa razy siedziałam przy biurku, na krześle na kółkach. Nieoczekiwanie odjechałam na krześle, biurko też odjechało.
Raz się zdarzyło niemal pod naszym domem, małe acz z głęboka. Czuło się to tak, jakby coś pod podłogą wybuchło, a odgłos był potężny na tyle, jakby tu w domu się ciężarówki zderzyły. Niemiłe, to małe słowo. Ale ciekawe na pewno.
Z podziwu wyjść nie mogę
No to rzeczywiście jesteś doświadczona w sprawie uskoków, trzęsień i innej kotłowaniny. Dasz sobie radę na wypadek czegoś takiego. Nie przeceniam Cię?
Ja -Solano – tylko takich małych ,,trzęsień” doświadczyłem
po artyleryjskim ostrzale /nieźle trzęsie i można ogłuchnąć/ no i raz przeżyłem trzęsienie górotworu 800 m pod ziemią. Najciekawsze,że tam ,bardzo głeboko , w warunkach absolutnej ciszy możemy posłuchać jak ziemia ,,jęczy” . jak się napręża – jakby chciała wypluć intruzów.
Tak – kilkaset metrów pod ziemią,w ciemności doskonałej i takiej ciszy – słychać niezwykłe pomruki ziemi.Tylko gorąco i brak tlenu zakłóca kontemplację.
Ciekawe
Tych wymiarów ciszy jest mnóstwo, można by długo bawić się w wyszukiwanie.
A za ciepłotki dziękuję – nigdy za wiele.
Jak tak można? Przecież to Paryż Wschodu!
Punkt widzenia zależy od… miejsca zamieszkania (w przypadku osadzonych, owszem, jednak siedzenia), dlatego też zająłem się przypadkami ze swojego cywilizacyjnego zadupia, oglądanymi już to z perspektywy iglicy Pałacu Kultury i Nauki, już z poziomu Krakowskiego Przedmieścia, bądź tutejszego raczkującego metra.
Jak tak można? Przecież to Paryż Wschodu!
Punkt widzenia zależy od… miejsca zamieszkania (w przypadku osadzonych, owszem, jednak siedzenia), dlatego też zająłem się przypadkami ze swojego cywilizacyjnego zadupia, oglądanymi już to z perspektywy iglicy Pałacu Kultury i Nauki, już z poziomu Krakowskiego Przedmieścia, bądź tutejszego raczkującego metra.
I o Ciszy można pięknie
Dziękuje Komecie xr53,fajno Pan/i,był przedstawił różniaste rodzaji Ciszy.Dziękuje, już jest maim Funem.(na niebie to dzie szukać ,a ?)
Przy takowej okazji sie zwróce do tu będącej, mojej znajomej
Parafianki z Św.Franciszka,żeb si pomodliłła do Św.Andrzeja
On jest dobry od blokowania płyt wszelkij maści.
My to si zawsze modlili do naszego św. Andreasa,i pomagałło
jak blokował,nawet wteda jak ten drugi św.Pała, pałował.
pozdrawiam wszystkich Eufemnia z Nabzdyczonych
Staram się
Staram się. Jestem namiętnym poszukiwaczem i odbiorcą ciszy.
I o Ciszy można pięknie
Dziękuje Komecie xr53,fajno Pan/i,był przedstawił różniaste rodzaji Ciszy.Dziękuje, już jest maim Funem.(na niebie to dzie szukać ,a ?)
Przy takowej okazji sie zwróce do tu będącej, mojej znajomej
Parafianki z Św.Franciszka,żeb si pomodliłła do Św.Andrzeja
On jest dobry od blokowania płyt wszelkij maści.
My to si zawsze modlili do naszego św. Andreasa,i pomagałło
jak blokował,nawet wteda jak ten drugi św.Pała, pałował.
pozdrawiam wszystkich Eufemnia z Nabzdyczonych
Staram się
Staram się. Jestem namiętnym poszukiwaczem i odbiorcą ciszy.
“I w plamie światła
“I w plamie światła ujrzałem
dziesięć tysięcy ludzi, może więcej
Ludzi, którzy rozmawiali, nic nie mówiąc
Ludzi, którzy słyszeli, nie słuchając
Ludzi, którzy pisali pieśni, których nikt nigdy nie zaśpiewa
I nikt nie śmiał
zakłócić dźwięku ciszy…”
Specjalne podziękowania dla Plywood`a za przypomnienie.:)
“I w plamie światła
“I w plamie światła ujrzałem
dziesięć tysięcy ludzi, może więcej
Ludzi, którzy rozmawiali, nic nie mówiąc
Ludzi, którzy słyszeli, nie słuchając
Ludzi, którzy pisali pieśni, których nikt nigdy nie zaśpiewa
I nikt nie śmiał
zakłócić dźwięku ciszy…”
Specjalne podziękowania dla Plywood`a za przypomnienie.:)
Dzięki
Biorę do kolekcji.
Do kolekcji Ciszy – Nino Rossi – Cisza na capsztyk
Tak dziś króciutko.
Tak…
Muzyka nigdy się nie zestarzeje. Aż zazdrość bierze czasami.
I wniebowzięcie.
Dzięki
Biorę do kolekcji.
Do kolekcji Ciszy – Nino Rossi – Cisza na capsztyk
Tak dziś króciutko.
Tak…
Muzyka nigdy się nie zestarzeje. Aż zazdrość bierze czasami.
I wniebowzięcie.