W fizyce punkt krytyczny oznacza stan, po przekroczeniu którego, układ drastycznie zmienia swoje właściwości.
Społeczeństwo Unii Europejskiej nawykłe do dobrobytu i nieograniczonej konsumpcji wrze. Doniesienia o protestach przelewających się przez całą Europę od południa po północ i od zachodu po wschód są tak częste, że już spowszedniały. Czyżby wygodny świat globalistów i akcjonariuszy, poruszający się wokół dwóch haseł: optymalizacji kosztów i maksymalizacji zysków zaczynał się chwiać w posadach? Czyżby ta część społeczeństwa, która chce uważać się za „klasę średnią” poczuła się oszukana?
Wymuszana przez Brukselę polityka podwyżek podatków i cięcia wydatków społecznych w celu zmniejszenia deficytu budżetowego, jak do tej pory przyniosła dwa spektakularne efekty:
– gospodarczą zapaść krajów Unii Europejskiej;
– polityczne „samobójstwo” dotychczasowych elit politycznych;
Na początku tego roku w wyborach powszechnych, czwarta gospodarka Unii Europejskiej (Włosi), zdecydowanie zaprotestowała przeciwko strategii „nacjonalizacji strat”, czyli obciążaniu społeczeństwa kosztami błędów zarządzających gospodarką i finansami. Oczywiście, natychmiast ze strony beneficjenta obecnego kryzysu (Niemiec) pojawiły się głosy, że wygrał populizm i kłamstwa. Kanclerz Angela Merkel jako warunek udzielenia pomocy, domagając się od Włoch dalszych cięć budżetowych i podwyżek podatków uzyskała od społeczeństwa jasną odpowiedź: „mamy dość”. Wielu Włochów już wtedy pomyślało, że lepiej wycofać się ze strefy euro niż akceptować politykę reżimu finansowego. A jeżeli Włochy faktycznie zrezygnują ze wspólnej waluty, to całkiem możliwy stanie się scenariusz rozpadu całej strefy euro. Włochy to był zaledwie początek. Wynik obecnych zawirowań na Cyprze jest jeszcze większą niewiadomą.
Ekonomia neoklasyczna, neoliberalizm, fundamentalizm rynkowy, Reganomix, Konsensus Waszyngtoński, globalizm – te pojęcia sterowały dotychczasową światową gospodarką. W rzeczywistości za tak różnymi nazwami kryło się w zasadzie to samo, jeden konsensus: dotykając sytuacji finansowej państwa, strategie te wymagały osiągnięcia nadwyżki salda pierwotnego lub chociażby zrównoważenia budżetu. Przekonywały, że rząd prowadząc do zrównoważenia budżetu osiąga mityczne „zaufanie rynku”, dzięki czemu spada stopa procentowa obligacji rządowych, rosną inwestycje przedsiębiorstw i rozwija się gospodarka.
Czymże więc jest to bezcenne „zaufanie rynku”?
Jeżeli o poziomie tego magicznego wskaźnika świadczy wysokość stóp procentowych obligacji rządowych, to nieskromnie muszę przyznać, że Japonia cieszy się największym zaufaniem na świecie. Bo długoterminowe stopy procentowe w Japonii nawet są niższe niż w Szwajcarii. A jakoś gospodarka nam się nie rozwija. I to już od 20 lat…
A może należałoby to zinterpretować jeszcze inaczej: dzięki „zaufaniu rynku” rząd może swobodnie pożyczyć pieniądze z międzynarodowego rynku finansowego. I tu dochodzimy do sedna – czyli chodzi o globalizm. A koszt tych pożyczek w sposób niezwykle istotny zależny jest od bardzo dwuznacznych indeksów, przyjmowanych gdzieś w zaciszach gabinetów – od tzw. „ratingów”, czy choćby jak do niedawna, wskaźnika CDS (Credit Default Swap) – nazywanego już otwarcie „bronią masowego rażenia”. I owszem, był czas, że niektóre państwa eurozony korzystały z dawanych lekką ręką kredytów i do czego to doprowadziło…?
I znowu wróćmy do Japonii: Japonia ma najwięcej na świecie aktywów zagranicznych, ma także nadmiar krajowych oszczędności. Dzięki temu rząd japoński może potrzebne środki uzyskać niskim kosztem we własnym kraju. I do tego celu zupełnie nie jest mu potrzebny żaden rating rynków międzynarodowych.
W krajach cieszących się dużym „zaufaniem rynku” takich jak Niemcy, mających nadwyżki handlowe – czyli dodatnie saldo obrotów z zagranicą, stosunkowo łatwo można realizować zasady zrównoważonego budżetu. I nie wymaga to żadnych wielkich wyrzeczeń ze strony społeczeństwa. Może dlatego Angela Merkel nie widzi nic złego w takiej polityce?
Jednakże sytuacja finansowa krajów południa Europy jest zupełnie inna. Są to kraje o znacznym deficycie na rachunku bieżących (więcej importują niż eksportują). Dlatego ich rządy niezbędne pieniądze są w stanie zebrać tylko na rynkach międzynarodowych. A niestety kraje te nie mają prawa do prowadzenia korzystnej dla siebie polityki pieniężnej. Zaufanie rynków wobec tych krajów maleje, koszty pożyczek rosną, przedsiębiorstwa bankrutują, deficyt na rachunku bieżącym rośnie… Pogłębia się kryzys socjalny, a co gorsza nie widać żadnych realnych szans na szybką poprawę sytuacji. Eurogroza…
Punkt Krytyczny
Reklama
Reklama