Lubimy się etykietować, przynależeć do grup i samookreślać poprzez wyznawanie różnych teorii. Sam kiedyś fanatycznie głosiłem zasady wolnego rynku.
Lubimy się etykietować, przynależeć do grup i samookreślać poprzez wyznawanie różnych teorii. Sam kiedyś fanatycznie głosiłem zasady wolnego rynku. Kto pamięta artykuły z Wprost lat 90-tych, wie o czym piszę.
Stoimy u bram dwóch palących problemów społecznych: coraz więcej emerytów względem pracujących i coraz mniejsza dostępność do dóbr trwałych. Oba problemy zostały wygenerowane przez panujący system i co ciekawe oba mają swoje źródła w fałszywie odbieranym liberalizmie.
Na prostym modelu opiszę jak sprawa wygląda, przyjmując stanowiska pseudo-liberała (czyli osobnika głoszącego gazetowe “prawdy”) i liberała, którego utożsamiam ze zwolennikiem naturalnego porządku rzeczy. Naturalnego, w którym wolność ograniczają prawa natury.
Problem 1: starzenie społeczeństwa
Wychowanie jednego dziecka to dziś koszt raty kredytu za mieszkanie. Tylko koszt opiekunki/przedszkola to ok. 1000 zł. W obecnym systemie rodziny wychowujące dzieci są na przegranej pozycji, zgromadzą znacznie niższe środki emerytalne, kupią mniejsze mieszkania a ich dzieci będą więcej pracować dla tych, którzy dzieci nie mieli i zgromadzili większy majątek.
Co mówi pseudo-liberał? Niech każdy odkłada na swoją emeryturę i ubezpieczenia zdrowotne, nie będę płacił na kształcenie cudzych dzieci, jak ktoś woli wygodne życie, niech nie rodzi dzieci, tylko podróżuje, realizuje swoje pasje itd.
Natural-liberał mówi: dopóki nie osiągniesz samodzielności zaciągasz u opiekunów dług, który musisz spłacić. Nikt nie ma prawa zmuszać cię do wychowania własnych dzieci, ale nie masz prawa żądać, żeby cudze dzieci pracowały dla ciebie, kiedy będziesz stary. Pieniądze, majątek to tylko iluzja, gromadzimy je, żeby kiedyś opłacić nimi swoje bezpieczeństwo.
Wyobraź sobie taką sytuację: żyjesz na odciętej od świata wyspie, gdzie wszyscy mieszkańcy zostali emerytami z miliardami dolarów na koncie. Jaką wartość mają ich majątki, skoro nikt nie przygotuje im jedzenia, nie dostarczy energii, ani opieki medycznej? Pieniądz obrazuje siłę nabywczą a ta im mniejsza (mniej dzieci), tym mniejsza wartość pieniądza.
Dlatego obecny system jest zły i prowadzi do nienaturalnej dysproporcji demograficznej. Bardziej opłaca się spełniać własne zachcianki i gromadzić iluzoryczne zabezpieczenia, niż tworzyć trwałą wartość: nowych ludzi. Coraz mniej ludzi będzie pracować na emerytów, a najbardziej stracą ci, którzy tych pracowników “wyprodukowali”.
Problem 2: nierówność szans
W świecie zwierząt przewaga nad innymi wynika tylko z odziedziczonych genów. Zwierzęta nie gromadzą, nie przekazują majątków kolejnym pokoleniom. W świecie zwierząt im więcej terenu posiadasz, tym więcej energii musisz zużywać, żeby utrzymać nad nim kontrolę.
Pseudo-liberał mówi: prawo własności jest święte, opodatkowanie dziedziczenia to złodziejstwo, trzymaj się z dala od mojej ziemi.
Natural-liberał mówi: prawo własności jest święte, ale nie wymagaj od innych, żeby sponsorowali ci ochronę twojego dobytku. Twoją własnością jest to co ty sam zbudowałeś, a nie twoi przodkowie.
W obecnym systemie im więcej masz majątku, tym więcej społeczeństwo ci płaci. Dzierżawcy płacą za możliwość użytkowania, ludzie płacą podatki na policję i sądy, które pilnują twoją ziemię przed obcymi “drapieżnikami”. Szczytem absurdu jest polityka unijna, która zabiera społeczeństwu pieniądze i daje je posiadaczom ziemskim w nagrodę, że mają ziemię. Natura dąży do równowagi, więc w nienaturalnym systemie po kilku pokoleniach rodzi się oligarchia, którą zmiata rewolucja burżuazyjna, komunistyczna czy rabacja i cykl gromadzenia rozpoczyna bieg od nowa.
Nie muszę chyba zaznaczać, że świat “naturalny” byłby nie do zniesienia i cofnięty conajmniej do ery Wikingów. Wpis ma zwrócić uwagę na defekty oderwanego od praw naturalnych systemu, które doprowadzą do zubożenia społeczeństwa i przewrotów. Nie jestem zwolennikiem wprowadzania “praw naturalnych” w formie skrajnej (zwalczałbym natural-liberałów jak komunistów 😉 ), natomiast uważam, że należy na ich filozofii budować prawo społeczne.
Obecne prawo prorodzinne promuje patologie i wielopokoleniowe żebractwo. Zamiast ubezwłasnowolniać biedaków zasiłkami, należy wprowadzić obniżkę podatków (głównie tych zusowych) za każde dziecko, czyli zwyczajnie mniej zabierać, niż udawać, że coś się daje. Z punktu widzenia państwa dziecko powinno być traktowane jak dodatkowy podatek, a jak wiemy liberałowie są za podatkiem liniowym 🙂
Skończyć z dopłatami do majątku, opodatkować dziedziczenie majątków powyżej pewnej wartości, choć nóż się otwiera na myśl o marnotrawieniu pieniędzy przez państwo (najpierw trzeba by przerzedzić armię urzędasów, ale nie mam ochoty psuć sobie nastroju, więc zamykam temat).
Ponieważ w realiach polskich nawet tak podstawowe zmiany są utopią, nie będę się rozwodził nad tym, jak mógłby wyglądać nasz kraj. Chcę tylko zaproponować, abyście konfrontowali wasze poglądy z realiami świata zwierząt, bo każde sprzeczne z nim działanie prędzej czy później jest korygowane.
po dobroci to nie przejdzie
Piszesz o raju w którym “wolność ograniczona jest prawami natury”. Tyle, że wprowadzenie tej Twojej wolności wymagałoby silnej policji i wojska, bo dobrowolnie to raczej mało kto chciałby wziąć w tym udział, poza tymi którzy nic nie mają do stracenia.
To jest problem wszystkich rewolucjonistów, wiedzą jak uszczęśliwić ludzkość, a ta bez kija nigdy nie chce iść jedynie słuszną drogą.
Radzę jeszcze raz przeczytać
Radzę jeszcze raz przeczytać dokładnie tekst. Nigdzie nie twierdzę, że chciałbym w takim “raju” mieszkać. Podciągnąłem jedynie ideologię liberalną na skraj i wyciągnąłem pewne wnioski, które można bardzo delikatnie wprowadzić w życie, np:
1. Przeciętny dziedziczony majątek jest własnością dzieci, ale np. jak dziedziczysz 10/100-krotność przeciętnego majątku powinien być od tego zapłacony podatek. Dlaczego? Ponieważ społeczeństwo, w którym żyjesz umożliwia ci zdobycie i utrzymanie tak wielkiego majątku. W dzikim kraju dawno poderżnięto by ci gardło i rograbiono majątek.
2. Wielu bogatych żałuje, że skupili się na zapewnieniu spadku potomstwu, zamiast zadbać o jego samodzielność. Najlepiej liczyć na siebie a nie spadek. Jeśli tego nie zrozumiemy, z dużym prawdopodobieństwem zmarnotrawimy to co odziedziczyliśmy. To też konsekwencja bagatelizowania praw natury.
Wprowadzenie pierwszej zmiany czy obniżenie podatków “dzieciatym” to kosmetyka w dobrym kierunku. Punkt drugi to tylko wniosek praktyczny, którego nie wprowadzisz nawet prawnie.
żerowanie na klasie robotniczej
Aaaa, to było od razu uspokoić czytelnika, że chodzi Ci o pewne korekty obecnego systemu, a nie o wizję lepszego jutra.
Jednak z Twojego tekstu wynika, że odrzucasz system w którym można żyć z samego faktu posiadania kapitału, czy to zaoszczędzonego (emerytury, ziemia), czy odziedziczonego.
Rozumujesz tak: – żyję z pieniędzy pradziadka leżących w banku, czyli żeruję na pracy ludzi, którzy tworzą gospodarkę i wytwarzają dobra materialne.
Bez ich pracy gospodarka by nie istniała, a moje pieniądze byłyby bez wartości.
Jestem więc pasożytem i trzeba mi dowalić podatek spadkowy i opłatę “za ochronę”
Albo – odkładałem na emeryturę swoje własne pieniądze, a na starość, wydając je, nadal wyzyskuję świat pracy, bo musi on wytworzyć potrzebne mi towary.
Problem polega na tym, że według powyższego rozumowania, nie tylko kapitał odziedziczony jest moralnie dwuznaczny, ale wszelki pieniądz osobiście zarobiony i zaoszczędzony.
Likwidacja tego problemu jest więc niemożliwa bez likwidacji samego pieniądza “jako takiego”, a to już raczej nie jest liberalizm.
Samo istnienie, lub nie, podatku spadkowego, i sposób jego obliczenia (proponujesz odnieść się do jakiejś krotności “przeciętnego majątku”), to już jest detal, mi się nie podoba proponowana przez Ciebie idea.
To nie tak – ja nie odrzucam
To nie tak – ja nie odrzucam systemu kapitalistycznego, wręcz sam chcę zdobyć tyle kapitału, żeby zajmować się tym co mnie interesuje i nie martwić o zarobki. Przesunąłem po prostu pewne idee na skraj (przecież nigdy nie uzyskamy sytuacji, w której będą sami emeryci, albo cały majątek świata znajdzie się w ręku kilku rodzin) i pokazałem, że “sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem” wymaga jednak pomocy z zewnątrz i kiedy większość chce przyjąć taką postawę w życiu, jako całość tracimy.
Nie utożsamiam się z hipotetycznym “natural-liberałem”, ale jego słowami pokazuję sprzeczność założeń pseudo-liberała.
“Rozumujesz tak: – żyję z pieniędzy pradziadka leżących w banku, czyli żeruję na pracy ludzi, którzy tworzą gospodarkę i wytwarzają dobra materialne.
Bez ich pracy gospodarka by nie istniała, a moje pieniądze byłyby bez wartości.
Jestem więc pasożytem i trzeba mi dowalić podatek spadkowy i opłatę “za ochronę” ” – to jest właśnie to uproszczenie natural-liberała, ja natomiast postuluję ograniczanie powstawania dziedzicznych hipermajątków. Jako ciekawostkę dodam, że to był jeden z głównych celów średniej szlachty w XVI wieku, który się nie udał i doprowadził do powstania wielkich magnackich księstw w Rzeczpospolitej, a finałem były rozbiory.
“Albo – odkładałem na emeryturę swoje własne pieniądze, a na starość, wydając je, nadal wyzyskuję świat pracy, bo musi on wytworzyć potrzebne mi towary.” – znowu: pokazuję jak w obecnym systemie tracą rodziny wychowujące potomstwo, co jest nieuczciwe i obróci się przeciwko wszystkim w przyszłości. Odkładanie na emeryturę to przejaw mądrości i odpowiedzialności, postuluję jedynie odciążenie małżeństw wychowujących dzieci, bo jak będą miały alternatywę: mieszkanie lub dziecko, to większość wybierze to pierwsze.
Złotym środkiem byłoby zrównoważenie wolnego rynku
z zabezpieczeniem socjalnym. W Europie przeważa zabezpieczenie socjalne a USA idzie w drugim kierunku. Tu nie ma mądrych. Gdybym miał wykształcenie i majątek, skłaniałbym się do słabej opieki państwa nad obywatelem a gdybym był głupi jak but i spał pod mostem, poszedłbym na barykady, by wreszcie państwo dało mi to, co mi się z urzędu należy.
Podałeś dwie skrajne postawy,
Podałeś dwie skrajne postawy, mamy jeszcze przecież szeroką grupę średniaków. Historia pokazuje, że każda zorganizowana społeczność fluktuje od “wieców plemiennych” do oligarchii i tak w kółko. Od mądrości elit zależy jak gwałtownie i głęboko procesy te przebiegają.
Zauważyłem, że wśród młodych ludzi liberalizm jest utożsamiany z egoizmem, co rodzi sprzeczności. Mam nadzieję, że tym wpisem zasieję w kilku głowach głębszą refleksję i dołożę cegiełkę do formowania nieco światlejszych polskich elit 😉
zalety nie sumują się
Właśnie w tym bieda, że nie da się zebrać zalet rożnych systemów i w ten sposób ulepić idealny ustrój. Wyjdą sprzeczności nie do pokonania.
We Francji jest świetnie, bo można przez całe życie nie przepracować ani jednego dnia.
W USA też fajnie, bo podatki niskie i wolność gospodarcza.
No to robimy sumę zalet: niskie podatki, wolność i piękny socjal w jednym – klapa, nie ma forsy na socjal.
Za cholerę się nie da.
No to może komponujemy inaczej: dowalamy wysokie podatki, do tego wolny rynek plus cudny socjal – też klops, nikomu nie chce się pracować, bo po co?
Odejdźmy teraz od problemu
Odejdźmy teraz od problemu budowania “sprawiedliwego” systemu (my w Polsce uwielbiamy budować wszystko od nowa). Mamy realne problemy gospodarek rozwiniętych, które dotkną również Polskę: starzenie się społeczeństwa i pogłębiające nierówności majątkowe.
Stawiam tezę, że oba problemy są wynikiem źle pojmowanej wolności gospodarczej i proponuję proste rozwiązania idące w kierunku rozwiązania problemów. Obniżanie podatków rodzinom wychowującym dzieci jest zresztą normą w wielu rozwiniętych krajach, niestety nie w Polsce. Tylko tyle 🙂
Obniżanie podatków rodzinom wychowującym dzieci
Na początek.
A jeszcze prościej:
wspólne z dziećmi rozliczanie się z podatku.
No właśnie w pierwszym swoim komentarzu napisałem,
że rzecz w idealnym wypośrodkowaniu.
Ludwig Erhard powiedział, że
Ludwig Erhard powiedział, że sytuacja, w której ludzie najpierw płaciliby wysokie podatki, by potem otrzymywać z powrotem od państwa swoje pieniądze na zabezpieczenie egzystencji, byłaby sytuacją groteskową. Myślę, że trafił w sedno.
Rynku nie trzeba z niczym
Rynku nie trzeba z niczym równoważyć, bo rynek to nie jest ustrój, ideologia, czy doktryna. Rynek to przede wszystkim proste prawo, które mówi, że cena jest ustalana przez siły podaży i popytu. Socjalu nie trzeba więc godzić z systemem rynkowym, bo socjal się z rynkiem nie kłóci, chyba, że zakłóca jego działanie. A kiedy tak jest? Wtedy, gdy wydatki socjalne państwa są rozdęte i wymagają przez to zbyt dużych podatków, dodruku pieniądza, czy zwiększenia deficytu. Zbyt duże opodatkowanie pracy wpływa na spadek podaży i tym samym na wzrost cen, do wzrostu cen prowadzi też wzrost opodatkowania konsumpcji, czy pompowanie w gospodarkę pieniędzy. O pieniądzu miałem zresztą dzisiaj napisać, ale byłem zajęty. Może jutro.
Ciekawy temat. Napisz coś. Mówiąc wolny rynek, miałem
na myśli brak ingerencji państwowej. Czym więcej ingerencji państwa, tym mniej wolnego rynku. W tych kategoriach to rozpatrywałem.