Reklama

Wreszcie. Po tylu razach, z których większość udało mi się jakoś zebrać, w końcu przeszedłem samego siebie, ale po drodze się zadeptałem. Już miałem powstać jak

Wreszcie. Po tylu razach, z których większość udało mi się jakoś zebrać, w końcu przeszedłem samego siebie, ale po drodze się zadeptałem. Już miałem powstać jak
S F I N K S z popiołów, ale diament okazał się cięższy. Ponieważ komuś się nadażyłem, ktoś, niestety był to tylko przechodzień, skorzystał z okazji i podniósł mnie zbliżając do oka, czym przypadkiem nie szkiełko. Z zadowoleniem na mnie napluł, potarł o spodnie i przechylając głowę włożył do przedniej kieszeni, tuż obok innych klejnotów. Kieszeń była rozpustnie przepastna i ciepła. Wciąż oszołomiony i prawie rozgoszczony poczułem na sobie zazdrosnego kopa. To kieszeń nie umiała przeboleć, że jestem od niej twardszy. Wypłaciła mi z bólu jeszcze jednego i tym razem okazja tego nie wytrzymała. Wyciągnęła mnie gwałtownie, wyzwała od szkłodników i cisnęła z całej siły na pobocze. Nie zauważyła, że się nawet nie potłukłem. ”Znowu świecę pokątem”, rozeznałem sytuację.

Pierwszy raz zrobiło mi się naprawdę głupio. Nie po to przeszedłem samego siebie, by teraz błyszczeć na trawie. Tyle tutaj wszystkiego, że do niczego nie pasuję. Nawet nie wystaję ponad trawę, ktoś jej wyciął wczoraj kolor. Z nie tak dawnych starych czasów przypomniałem sobie o rozgłosie. Muszę się zareklamować! Wyróżniać się dzisiaj to nie wszystko. Tylko jak? Udawać butelkę, żeby trafić do skupu? I co dalej? Przecież nie przejdę przemiału. To kim mam być, sobą? Kto uwierzy w diament obok psiej kupy? Na szczęście ta obok nie daje niczym po sobie poczuć, jak straszliwie jest miękka. Może gdybym się trochę ubrudził, tak troszeczkę i nic więcej, mógłbym udawać węgiel? ” Na wojnę jak znalazł!”, wpadła mi szybko reklama do głowy. Tylko gdzie by ją przybić, skoro wszystko jest miększe? Krzyknąłbym, ale nie chcę straszyć psów. Jeszcze sobie pomyślą i wezmą mnie za oznaczanie śladów. Sam nie wiem, zdurniałem. Nigdy chyba nie byłem mądry. Tak, mam do siebie dystans, jestem opóźniony, nie nadążam. Gdzie te chwile, gdy cieszyłem się tak szalonym poparciem, że nie byłem w stanie zliczyć nowych głosów w głowie… A może najzwyczajniej w świecie ściszyłem tylko polot, bo ileż przecież można?

Reklama

Tak, brzydzę się motłochu. Do tego stopnia się brzydzę, że gdy krzyczę podczas regularnego przeglądu gardła czy wtedy, gdy ktoś mnie szturchnie w kolejce po najświeższy tomik, wchodzę na poziom 440 Hz i przez godzinę z niego nie spadam. Przyzwyczaiłem się i bardzo mi się pdodoba, kiedy jestem światowo rozumiany i gdyby nie to, że natura wciąż wygrywa z postępującą szlachetnością, wrzeszczałbym przy tym z angielska ouch! lub jak niemiecki symfonik na odpuście. Nieustannie też przeszukuję w bibliotekach, na stronach polecanych wyłącznie przez znanych aktorów źródeł, jakimi to na moim miejscu literami krzyczeliby Włosi i Francuzi, gdyby Włosi krzyczeli, gdyż są to dwa niewątpliwie narody, na jakich pragnąłbym wywrzeć odpowiednie wrażenie. Na razie jednak, przymuszony pewnymi okolicznościami, ćwiczę się w nowatorskim przekładzie arefleksyjnych myśli i mam już na swoim koncie jedno poważne osiągnięcie, ukazujące światu istotę jakże trafnie bliskich słów ”Torture never stops” jako ” Mierzwio mi się brwi”. To wprawdzie dopiero początek – istotne miejsce, z którego w przyszłości przyjdzie zastanowić się nad czymś zupełnie innym – ale na jego koniec sobie nigdy nie pozwolę.

Teraz jednak, zaraz po tym pierwszym teraz jednak, ustawiając to teraz w chronologicznej kolejności, czuję się lekko zagubiony. Próba otoczenia osobistej przestrzeni oznakami najznamienitszej myśli ludzkiej wyczerpała swoje możliwości zanim jeszcze dobrnąłem do preludium. Strachliwy nie jestem, a kiedy bywam, ze strachu nie daję po sobie poznać, ale nie wytrzymałem i żeby dłużej licha nie kusić, zabrałem się do odpoczynku. Myśli, tym razem moje, kołowały mi się w głowie szykując do twardego lądowania. Zaraz też przyśnił mi się sarmacki walet z tarczą żołędną, jak i ja zawsze gotów do walki, do której się nie przygotował, bo wcześniej wyciągnął swój mieczyk nie z pochwy i bił go na oślep, na kolanach po prośbie, by przy tym wzroku nie stracić… Masz może coś na oku? Tak, powieki. I potrzebuję czasu, by się z powiek otrząsnąć. Obudziłem się i ucieszyłem, a dokładniej – ucieszyłem i obudziłem. Obok pochylali się nade mną jacyś dziwni ludzie, ale nie słyszałem, co mówili, bo mówili tak głośno, że ogłuchłem. Natychmiast się domyślilem, że musiał się spotkać jeden bez drugiego z drugim bez jednego, ale nie wiedziałem, który jest który. Wiedziałem tylko, że znowu zostanę opluty, potarty i włożony do kieszeni z klejknotami, a jeśli będę miał trochę więcej szczęścia, rzucą mną po chwili na pobocze.

Reklama

75 KOMENTARZE

  1. Dzień dobry!
    Miło Pana znów spotkać w formie, tzn. można by mówić o formie, gdyby był Pan diamentem sztucznym, z formy właśnie, a nie naturalnym. Niemniej nareszcie doszedł Pan do przekonania o Swojej diamentowej wyjątkowości, o czym być może nieliczne, ale wyborowe grono przekonane jest nie od dziś. Zarazem jednak, żeby nie czuł się Pan za ostro, pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że skrystalizowanie się Pana osobowości do postaci diamentu stoi w rażącej sprzeczności z miękkim, wrażliwym humanizmem obecnym w poprzednim wpisie, innymi słowy “La Yo la e mobile!”

    Wśród tych klejnotów nie mogłem przeoczyć perełki, jaką jest Pańskie dokonanie translatorskie, gdyby mógł Pan nieco światła (własnego lub odbitego) rzucić na okoliczności, byłbym zobowiązany.

    Na koniec wreszcie z triumfem w głosie donoszę, że tytuł to Panu nie wyszedł. Nijak Pan nie ściszył polotu, hehe.

    Pozostaję z najwyższym szacunkiem i serdecznie pozdrawiam

    Pański Q., i proszę sobie tłumaczyć ten skrót, jak Panu wygodnie.

    • Dzień dobry wbrew wszelkim przeciwnościom
      mnie one sprzyjają. Gdy wiatr wieje w oczy, unoszę się nad ziemią, jedyny zresztą sposób. Niestety, tych przeciwności brakuje, jak wszystkiego, co sprzyja. Z rzeczy martwych, mam na myśli. Bo pośród żywych jest dobrze, nawet lepiej.

      Panie Kłaczku, Pan mnie onieśmiela, jakby brakowało. Rzeczywiście, ma Pan rację, klejknoty, nie ma co ukrywać, wystawiam je do swiatła na odblask. Cieszę się tym bardziej, że podziela Pan wyrafinowanie.

      Co do przekładu, Pana się nadzieja trzyma; przecież napisałem jak byk: przetłumaczyłem jedno zdanie i całe w tekście przytoczyłem. Wszystko. Myśli Pan, że to za mało? A Pan ile zdań przetłumaczył, jeśli wolno zapytać, hę? Mówię Panu, że to zdanie to dopiero początek, pytanie tylko jak się on zakończy. To znaczy ten początek jak się skończy, bo poza początek z reguły nie wychodzę. Nie widać? Pan nie chce zobaczyć, bo przekłada dobre serce nad prawdę – i taka jest prawda, za którą bardzo tutaj Panu ukłonem dziękuję.

      Jeżeli jakiegoś arcyważnego wątku nie wyczerpałem, proszę mnie trzepnąć i przywołać.

      Dokładam Panu serdecznościami z nawiązką,

  2. Dzień dobry!
    Miło Pana znów spotkać w formie, tzn. można by mówić o formie, gdyby był Pan diamentem sztucznym, z formy właśnie, a nie naturalnym. Niemniej nareszcie doszedł Pan do przekonania o Swojej diamentowej wyjątkowości, o czym być może nieliczne, ale wyborowe grono przekonane jest nie od dziś. Zarazem jednak, żeby nie czuł się Pan za ostro, pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że skrystalizowanie się Pana osobowości do postaci diamentu stoi w rażącej sprzeczności z miękkim, wrażliwym humanizmem obecnym w poprzednim wpisie, innymi słowy “La Yo la e mobile!”

    Wśród tych klejnotów nie mogłem przeoczyć perełki, jaką jest Pańskie dokonanie translatorskie, gdyby mógł Pan nieco światła (własnego lub odbitego) rzucić na okoliczności, byłbym zobowiązany.

    Na koniec wreszcie z triumfem w głosie donoszę, że tytuł to Panu nie wyszedł. Nijak Pan nie ściszył polotu, hehe.

    Pozostaję z najwyższym szacunkiem i serdecznie pozdrawiam

    Pański Q., i proszę sobie tłumaczyć ten skrót, jak Panu wygodnie.

    • Dzień dobry wbrew wszelkim przeciwnościom
      mnie one sprzyjają. Gdy wiatr wieje w oczy, unoszę się nad ziemią, jedyny zresztą sposób. Niestety, tych przeciwności brakuje, jak wszystkiego, co sprzyja. Z rzeczy martwych, mam na myśli. Bo pośród żywych jest dobrze, nawet lepiej.

      Panie Kłaczku, Pan mnie onieśmiela, jakby brakowało. Rzeczywiście, ma Pan rację, klejknoty, nie ma co ukrywać, wystawiam je do swiatła na odblask. Cieszę się tym bardziej, że podziela Pan wyrafinowanie.

      Co do przekładu, Pana się nadzieja trzyma; przecież napisałem jak byk: przetłumaczyłem jedno zdanie i całe w tekście przytoczyłem. Wszystko. Myśli Pan, że to za mało? A Pan ile zdań przetłumaczył, jeśli wolno zapytać, hę? Mówię Panu, że to zdanie to dopiero początek, pytanie tylko jak się on zakończy. To znaczy ten początek jak się skończy, bo poza początek z reguły nie wychodzę. Nie widać? Pan nie chce zobaczyć, bo przekłada dobre serce nad prawdę – i taka jest prawda, za którą bardzo tutaj Panu ukłonem dziękuję.

      Jeżeli jakiegoś arcyważnego wątku nie wyczerpałem, proszę mnie trzepnąć i przywołać.

      Dokładam Panu serdecznościami z nawiązką,

  3. Dzień dobry!
    Miło Pana znów spotkać w formie, tzn. można by mówić o formie, gdyby był Pan diamentem sztucznym, z formy właśnie, a nie naturalnym. Niemniej nareszcie doszedł Pan do przekonania o Swojej diamentowej wyjątkowości, o czym być może nieliczne, ale wyborowe grono przekonane jest nie od dziś. Zarazem jednak, żeby nie czuł się Pan za ostro, pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że skrystalizowanie się Pana osobowości do postaci diamentu stoi w rażącej sprzeczności z miękkim, wrażliwym humanizmem obecnym w poprzednim wpisie, innymi słowy “La Yo la e mobile!”

    Wśród tych klejnotów nie mogłem przeoczyć perełki, jaką jest Pańskie dokonanie translatorskie, gdyby mógł Pan nieco światła (własnego lub odbitego) rzucić na okoliczności, byłbym zobowiązany.

    Na koniec wreszcie z triumfem w głosie donoszę, że tytuł to Panu nie wyszedł. Nijak Pan nie ściszył polotu, hehe.

    Pozostaję z najwyższym szacunkiem i serdecznie pozdrawiam

    Pański Q., i proszę sobie tłumaczyć ten skrót, jak Panu wygodnie.

    • Dzień dobry wbrew wszelkim przeciwnościom
      mnie one sprzyjają. Gdy wiatr wieje w oczy, unoszę się nad ziemią, jedyny zresztą sposób. Niestety, tych przeciwności brakuje, jak wszystkiego, co sprzyja. Z rzeczy martwych, mam na myśli. Bo pośród żywych jest dobrze, nawet lepiej.

      Panie Kłaczku, Pan mnie onieśmiela, jakby brakowało. Rzeczywiście, ma Pan rację, klejknoty, nie ma co ukrywać, wystawiam je do swiatła na odblask. Cieszę się tym bardziej, że podziela Pan wyrafinowanie.

      Co do przekładu, Pana się nadzieja trzyma; przecież napisałem jak byk: przetłumaczyłem jedno zdanie i całe w tekście przytoczyłem. Wszystko. Myśli Pan, że to za mało? A Pan ile zdań przetłumaczył, jeśli wolno zapytać, hę? Mówię Panu, że to zdanie to dopiero początek, pytanie tylko jak się on zakończy. To znaczy ten początek jak się skończy, bo poza początek z reguły nie wychodzę. Nie widać? Pan nie chce zobaczyć, bo przekłada dobre serce nad prawdę – i taka jest prawda, za którą bardzo tutaj Panu ukłonem dziękuję.

      Jeżeli jakiegoś arcyważnego wątku nie wyczerpałem, proszę mnie trzepnąć i przywołać.

      Dokładam Panu serdecznościami z nawiązką,

  4. Brylant w trawie
    Perły przed wieprze. Z popiołów to raczej Feniks. a jak Feniks, to i dywan
    Z czeluści na temat trawy

    Nie deptać trawników!
    Nie deptać trawników!
    W trawnikach bez liku
    jest polnych koników.
    I polne tam klaczki,
    i polne źrebaczki,
    ogierki, wałaszki,
    ojej!
    Deptanie dal tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.
    Deptanie dla tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.

  5. Brylant w trawie
    Perły przed wieprze. Z popiołów to raczej Feniks. a jak Feniks, to i dywan
    Z czeluści na temat trawy

    Nie deptać trawników!
    Nie deptać trawników!
    W trawnikach bez liku
    jest polnych koników.
    I polne tam klaczki,
    i polne źrebaczki,
    ogierki, wałaszki,
    ojej!
    Deptanie dal tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.
    Deptanie dla tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.

  6. Brylant w trawie
    Perły przed wieprze. Z popiołów to raczej Feniks. a jak Feniks, to i dywan
    Z czeluści na temat trawy

    Nie deptać trawników!
    Nie deptać trawników!
    W trawnikach bez liku
    jest polnych koników.
    I polne tam klaczki,
    i polne źrebaczki,
    ogierki, wałaszki,
    ojej!
    Deptanie dal tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.
    Deptanie dla tych stworzeń
    to pasmo upokorzeń.

    • Nie śmiałbym Chlora szczególnie
      ponaglać, ale aż się prosi i w ogóle z szacunku dla prawdy należałoby wskazać ostatecznego zwycięzcę. Można nawet milcząco wskazać, byle wybrać właściwie. Z góry dziękuję, jak zawsze z góry.

      Nie mam kolegów, bo żaden nie potrafi znieść prawdy. Mam za to przyjaciół, o, tu, na górze, wysoko, Chlor ich zaraz już zaraz zobaczy.

    • Nie śmiałbym Chlora szczególnie
      ponaglać, ale aż się prosi i w ogóle z szacunku dla prawdy należałoby wskazać ostatecznego zwycięzcę. Można nawet milcząco wskazać, byle wybrać właściwie. Z góry dziękuję, jak zawsze z góry.

      Nie mam kolegów, bo żaden nie potrafi znieść prawdy. Mam za to przyjaciół, o, tu, na górze, wysoko, Chlor ich zaraz już zaraz zobaczy.

    • Nie śmiałbym Chlora szczególnie
      ponaglać, ale aż się prosi i w ogóle z szacunku dla prawdy należałoby wskazać ostatecznego zwycięzcę. Można nawet milcząco wskazać, byle wybrać właściwie. Z góry dziękuję, jak zawsze z góry.

      Nie mam kolegów, bo żaden nie potrafi znieść prawdy. Mam za to przyjaciół, o, tu, na górze, wysoko, Chlor ich zaraz już zaraz zobaczy.

  7. Cześć Lady Dżo La
    Solidaryzując się z klejnotami otwarłem rasistowskiego Pinotage z South Afryki. Jedynie to miałem na oku w zasięgu wzroku. A nie Po Wieki? Jakie po wieki? Na wieki (u nas się mówi na wieki etc etc).

    Dowód jakby co (w tym zakłamanym świecie):

    • To pięknie, szlachta się bawi jak inteligencja,
      a inteligencja musi zaiwaniać jak klasa robotnicza. Świat stoi na głowie ,żebym swoje wino musiał oglądać przez szybkę konputera.

      Bardzo lubię takie barwy, głównie w muzyce, ale oczy również ściana cieszy.

      Pozdro i zdrowie!

  8. Cześć Lady Dżo La
    Solidaryzując się z klejnotami otwarłem rasistowskiego Pinotage z South Afryki. Jedynie to miałem na oku w zasięgu wzroku. A nie Po Wieki? Jakie po wieki? Na wieki (u nas się mówi na wieki etc etc).

    Dowód jakby co (w tym zakłamanym świecie):

    • To pięknie, szlachta się bawi jak inteligencja,
      a inteligencja musi zaiwaniać jak klasa robotnicza. Świat stoi na głowie ,żebym swoje wino musiał oglądać przez szybkę konputera.

      Bardzo lubię takie barwy, głównie w muzyce, ale oczy również ściana cieszy.

      Pozdro i zdrowie!

  9. Cześć Lady Dżo La
    Solidaryzując się z klejnotami otwarłem rasistowskiego Pinotage z South Afryki. Jedynie to miałem na oku w zasięgu wzroku. A nie Po Wieki? Jakie po wieki? Na wieki (u nas się mówi na wieki etc etc).

    Dowód jakby co (w tym zakłamanym świecie):

    • To pięknie, szlachta się bawi jak inteligencja,
      a inteligencja musi zaiwaniać jak klasa robotnicza. Świat stoi na głowie ,żebym swoje wino musiał oglądać przez szybkę konputera.

      Bardzo lubię takie barwy, głównie w muzyce, ale oczy również ściana cieszy.

      Pozdro i zdrowie!

  10. Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni
    Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni Polot to ogłuchnę i już tylko oczami słuchać będę. Obym się doczekała. Proszę nie uprzedzać kiedy to nastąpi i dać mi szansę samej dokonać tego odkrycia. Chyba, że oślepnę, to proszę mnie kopnąć w kostkę. Którąkolwiek.

    • Co Pani z tym Panem na okrągło, edzio jestem
      W każdym razie dla przyjaciół edzio, bo ochrzcili mnie zupełnie na opak, na szczęście mały byłem i nie pamiętam, chociaż już tak zostało. To jak, od dziś dla Pani jestem edziu, ok?

      Wysyłam kwiatki i kożuch, jeśli zimno u Pani.

  11. Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni
    Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni Polot to ogłuchnę i już tylko oczami słuchać będę. Obym się doczekała. Proszę nie uprzedzać kiedy to nastąpi i dać mi szansę samej dokonać tego odkrycia. Chyba, że oślepnę, to proszę mnie kopnąć w kostkę. Którąkolwiek.

    • Co Pani z tym Panem na okrągło, edzio jestem
      W każdym razie dla przyjaciół edzio, bo ochrzcili mnie zupełnie na opak, na szczęście mały byłem i nie pamiętam, chociaż już tak zostało. To jak, od dziś dla Pani jestem edziu, ok?

      Wysyłam kwiatki i kożuch, jeśli zimno u Pani.

  12. Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni
    Kiedy Pan, Yo lu, podgłośni Polot to ogłuchnę i już tylko oczami słuchać będę. Obym się doczekała. Proszę nie uprzedzać kiedy to nastąpi i dać mi szansę samej dokonać tego odkrycia. Chyba, że oślepnę, to proszę mnie kopnąć w kostkę. Którąkolwiek.

    • Co Pani z tym Panem na okrągło, edzio jestem
      W każdym razie dla przyjaciół edzio, bo ochrzcili mnie zupełnie na opak, na szczęście mały byłem i nie pamiętam, chociaż już tak zostało. To jak, od dziś dla Pani jestem edziu, ok?

      Wysyłam kwiatki i kożuch, jeśli zimno u Pani.

    • Mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiany, ale naprawdę
      nie wiem, z czym Pan bardziej przesadził, z ”szanownym”, czy też może z ”autorem”; za to serce mi rośnie i przestać wdzięczyć się nie może, gdy słyszę, że dobrze się czyta, bo to niespotykany komplement w moją stronę, a akurat na taki jestem łasy jak na mało który.

      Kłaniam się z poważaniem i bardzo proszę o ciąg dalszy wyrozumiałości.

    • Mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiany, ale naprawdę
      nie wiem, z czym Pan bardziej przesadził, z ”szanownym”, czy też może z ”autorem”; za to serce mi rośnie i przestać wdzięczyć się nie może, gdy słyszę, że dobrze się czyta, bo to niespotykany komplement w moją stronę, a akurat na taki jestem łasy jak na mało który.

      Kłaniam się z poważaniem i bardzo proszę o ciąg dalszy wyrozumiałości.

    • Mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiany, ale naprawdę
      nie wiem, z czym Pan bardziej przesadził, z ”szanownym”, czy też może z ”autorem”; za to serce mi rośnie i przestać wdzięczyć się nie może, gdy słyszę, że dobrze się czyta, bo to niespotykany komplement w moją stronę, a akurat na taki jestem łasy jak na mało który.

      Kłaniam się z poważaniem i bardzo proszę o ciąg dalszy wyrozumiałości.