Reklama

Różnie się już u nas walczyło, o pryncypia, o wartości, o wolność taką i siaką, ostatnio tu i ówdzie coraz intensywniej walczy się o słowa i na skojarzenia.


Różnie się już u nas walczyło, o pryncypia, o wartości, o wolność taką i siaką, ostatnio tu i ówdzie coraz intensywniej walczy się o słowa i na skojarzenia.

Reklama

Przenoszenie sporów na teren języka stało się paskudnie widoczne już kawał czasu temu, kiedy rozpoczęły się kłótnie okołoaborcyjne. ?Dziecko nienarodzone? zamiast neutralnego ?płodu? ? cała ta prolajferska nomenklatura wlazła do codziennego języka, rozpanoszyła się, przestała dziwić i szokować. Słowo neutralne, słowo nienacechowane ? coraz go mniej. Słowo-etykietka, słowo-wizytówka sączy się z telewizyjnego komentarza i nikt się temu nie dziwi. No, przesadzam. Dziwią się jeszcze ci, którzy nie łykają słów bezmyślnie.

Ostatnie awanturnicze wejście Ketmana na Salon24 wywołało całkiem imponującą lawinę główną i kilka pobocznych. A większość pod hasłem: ?co się komu kojarzy? oraz ?są słowa lepsze i gorsze?. Grzmiała zażarta pyskówka, której uczestnicy spierali się o to, czy Ketman ma prawo być Ketman, bo przecież jeśli komuś się Ketman źle skojarzył, to Ketman od razu staje się tym złym, z czym się kojarzy. To jest już jakaś demonizacja słowa, demonizacja nazwy. Każde słowo – deklaracją programową jego użytkownika.

Słowo kojarzy się dobrze albo źle. Dobrze, kiedy jest nasze, źle kiedy jest cudze. Ketman kojarzy się źle, bo to wielka świnia była, więc ketmanić nie wolno. Pinoczetować za to wolno, to już tak nie wzbudza czytelników, bo daleko i dawno, a poza tym się nie liczy, bo to taka przyzwoitsza świnia była. Nie wiedzieć czemu, Che, chociaż daleko i dawno, liczy się, i to jeszcze jak. Jeszcze nie wiem, jak jest z Mao, nie testowałam, zgaduję jednak, że Mao też byłby niehajhitla. Bo co się u nas liczy? Prawo-lewo się liczy. Prosty jest ten polski świat, jakbyśmy dopiero się uczyli rozróżniać kierunki i nie przyjmowali do wiadomości, że coś może być jeszcze na skos, w poprzek, albo krętą linią.

Siła skojarzeń i lęku przed skojarzeniami walnęły mnie między oczy, kiedy podesłano mi linka do kuriozalnego wpisu w dość kuriozalnym miejscu, którego wolałabym tu nie reklamować. Okazuje się, że słowem zastrzeżonym może wkrótce stać się też przymiotnik: ?syberyjski?. Wszystko przez Plusa i ostatnią reklamę taryf syberyjskich.

Otóż, w miejscu kuriozalnym dowiedziałam się, że ta reklama oburza. Bo etos Sybiraka! Miejsce kaźni! Nie wolno. Haram. Przymiotnika ?syberyjski? można używać wyłącznie na klęczkach. Związek Sybiraków zostanie wkrótce poproszony o wystosowanie oficjalnego protestu. Niedługo nie będę pewna, czy nie narażę się na towarzyski ostracyzm, gotując pielmienie syberyjskie, bo jakże to tak, z naszej męki narodowej bez cienia szacunku lepić pierogi i pchać do gara.

Skrajny przykład. Ale niepokoi mnie, że coraz więcej słów różnym osobom coraz intensywniej się kojarzy, że zaczynają im przypisywać moc wręcz magiczną, że je tępią, oceniają, stawiają do kąta albo na piedestał, że przyznają sobie prawo wyłączności do jednych, a chcieliby zakazać używania drugich. A ja chcę mieć dużo słów do dyspozycji. Nie życzę sobie reglamentacji słowa, stygmatyzacji słowa i nie pozwolę sobie odbierać ani narzucać słów, z którymi ktoś inny ma skojarzeniowy problem. Wolność języka. Warto by się nią zająć. Żeby się nie okazało, że mamy wolność słowa, ale nie każdego.

Reklama

7 KOMENTARZE