Od początku „pandemii” codziennie jesteśmy szantażowani, a w sposób szczególny szantaże nasilają się w okresie świątecznym. Wielkanoc 2020 roku pod tym względem była gorsza niż Boże Narodzenie 1981 roku i mogę to porównywać, bo pamiętam tamten podły czas doskonale. Wtedy kto chciał mógł pójść do kościoła, pomimo godziny policyjnej ludzie bez problemów całymi rodzinami spotykali się przy świątecznym stole. Nikomu nie było do śmiechu, prawie wszyscy się bali, najbardziej seniorzy rodziny, którzy w naturalny sposób kojarzyli stan wojenny z wojną i okupacją. Tamten zamordyzm miał jednak zupełnie inny wymiar, był spasowany ściśle pod ideologię komunistyczną i to na zasadzie: „rób co chcesz, chodź do kościoła, dziel się opłatkiem, żebyś tylko do władzy ludowej nie pyskował”. Reżim „pandemiczny” jest totalitarny w pełnym wymiarze, atakuje każdy obszar ludzkiego życia od publicznego, przez prywatny, aż po intymny.
Rok temu słyszeliśmy, że Wielkanoc w maseczce i samotności, bez kościoła i rodziny, to odpowiedzialność i gwarancja spędzenia Bożego Narodzenia w pełnym gronie. Jak wiadomo w Boże Narodzenie usłyszeliśmy to samo, po drodze straszono nas dołączeniem do swoich bliskich leżących na cmentarzach, jeśli 1 listopada zapalimy na ich grobach znicze. W końcu przyszła kolejna Wielkanoc i znów ten sam prymitywny szantaż emocjonalny nakręcany zamówioną pod „III falę” statystyką, wylewa się z telewizorów i Internetu hektolitrami. Prymitywizm i skuteczność tej propagandy opiera się na jednym mechanizmie, którym jest rzekoma troska o ludzkie życie i to w tej najbliższej rodzinnej relacji. Co może gorszego zrobić matka, niż pozbawić życia dziecko, co może zrobić gorszego dziecko, niż pozbawić życia matkę? Twórcy tych wszystkich komunikatów, plakatów, spotów i niekończących się konferencji doskonale sobie zdają sprawę z siły mechanizmu i dlatego non stop po niego sięgają. Na szczęście prawa fizyki i natury doprowadziły to do zużycia trybików i wszystko zaczyna zgrzytać.
Po roku strach zastąpiła frustracja, zmęczenie i wreszcie instynktowna obrona przed morzem absurdów zalewających ludzi dzień w dzień. Efekt? Na każdym kroku widać, że Wielkanoc 2021 roku będzie zupełnie inna niż ta rok temu, do normalności jeszcze jest daleko, ale zgrane apele władzy i „ekspertów” z hukiem odbijają się od ściany powszechnego sprzeciwu. Ludzie nauczyli się poruszać w nowej rzeczywistości i tak się dzieje zawsze, w najbardziej skrajnych warunkach, tomy literatury i naukowych opracowań o tym spisano. W pewnym momencie każda propaganda i każdy zamordyzm zaczyna się przelewać uszami, jednym uchem wpływa drugim wypływa. Jestem więcej niż pewien, że zdecydowana większość Polaków spędzi tą Wielkanoc tak normalnie, jak tylko się da i co więcej głównym tematem przy stole będzie kpina na przemian z oburzeniem skierowanym w stronę polityków, lekarzy i ekspertów „pandemicznych”. Taka jest naturalna kolej rzeczy i nie ma tu żadnego zaklinania rzeczywistości. Walka rozumu z emocjami zawsze jest trudna, ale nie zawsze trzeba w tym pojedynku uczestniczyć.
Od samego początku „pandemicznego” obłędu przy pomocy rozumu dbałem o emocje, ze szczególną troską o relacje rodzinne. Byłem więcej niż pewien, że moją 95-letnią Babcię zabiją pierwsze od 95 lat Święta spędzone samotnie, a nie medialny wirus. Byłem więcej niż pewien, że moją 70-letnią Mamę pod respirator może zaprowadzić świąteczna nieobecność dzieci i wnuków, a nie medialny wirus. W takim przekonaniu wspólnie przeżyliśmy rok paranoi i ta Wielkanoc będzie normalniejsza niż poprzednia, bo pełna śmiechu z prymitywnych szantażystów, którzy przegrywają z ludzką naturą, na czym wyłożyli się wszyscy zamordyści. Nigdy nie wolno lekceważyć życia i zdrowia, Babcia zawsze „nakazuje”, żeby „biedy nie szukać”, ale prawdopodobieństwo, że wspólne Święta zabiją kogokolwiek z rodziny jest równe prawdopodobieństwu, że wyjście po zapałki zakończy się zderzeniem z ciężarówką na przejściu dla pieszych. Nie jesteśmy w stanie decydować o naszym życiu w pełnym zakresie, co więcej obsesyjna „troska” o życie, często kończy się dokładnie przeciwnym skutkiem. Święta spędzamy jak ludzie, dla siebie i ludzi, reszta jest politycznym i medialnym ściekiem.
Znajoma z kościoła podesłała zdjęcie, nabity pod korek.
Mamy spędzać te święta samotnie, aby święta w 2050 roku móc spędzić razem. W dwutygodniowym lockdownie najtrudniejsze jest pierwsze 15 lat. Tak należy odczytywać reżimową narrację.
Już od pierwszych ruchów reżimu ponad rok temu było jasne, że sanitaryzm, jak to nazywam, to nowa metoda na wprowadzenie komunizmu. Celem jest rozbicie na atomy już nie tylko narodu, ale nawet społeczeństwa i dalej jeszcze, unicestwienie więzi rodzinnych. Ludność ma stać się populacją, polityka ma być sprowadzona do schematów zarządzania zasobami a wykorzystanie zasobów podporządkowane celom osiągniecia wydumanej agendy.
Ci, co to wymyślili są skończonymi socjopatami, albo nie są ludźmi. Oczywistym ruchem obronnym jest zachowanie zdrowe i ludzkie. Nie ma lepszej okazji, żeby pokazać swoje ludzkie oblicze, niż wielkie chrześcijańskie Święto. Bardzo mnie cieszy porównanie tej Wielkanocy z poprzednią. Rok temu na Drodze Krzyżowej było nas niespełna 20 osób (wtedy limit narzucony przez czczicieli Władcy Much(!) wynosił 5). W tym roku kościół, któremu sanitaryści przyznali limit, przypuszczam, bo nikogo to nie obchodzi, właśnie ok. 20 osób, był nabity po brzegi i poza brzeg. ONI przegrywają.
Odczuwam satysfakcję, że uratowałem od szaleństwa nie tylko swoją całkiem liczną i wielopokoleniową rodzinę, której mam przywilej być głową (W moim domu panuje patriarchat. Żona tak postanowiła. I jeszcze mi poradziła, żebym lepiej to sobie dobrze zapamiętał.) To było łatwe, bo myślimy podobnie w większości spraw. Ale staliśmy się punktem odniesienia i ostoją noramalności także dla dalszej rodziny i znajomych. Nie ma silniejszego ośrodka oporu wobec wszelkich wynaturzeń, niż rodzina.
Dlatego na pierwszym miejscu życzę społeczności Portalu Kontrowersje Świąt Wielkanocnych rodzinnych. Dalej tradycyjnie zdrowia i wiele radości. Wesołego Alleluja.
Być gościem u Ciebie Tu i na TT, to jest jak ucieczka z tej chorej codzienności w normalność, taką zwykłą, Ludzką. Święta to ludów śpiewanie, ojców mowa, nasza historia, której się nie zmieni. To Dąb, który 1000 lat rósł i niech nikt kiełka małego /zajobowego/ do niego nie przymierza. Tak mówił klasyk 41 lat temu, w stanie wojny wypowiedzianej Polakom przez Jaruzela, obecnie przez PIS & Co.
Twój przekaz jest taki sam jak wtedy, do Ludzi mądrych, normalnych, uczciwych.
Życzę Tobie i Twojej Rodzinie radosnych Świąt, spędzonych w gronie rodzinnym.
Ja, w szerokim gronie rodzinnym również je spędzę.
Witam wszystkich
Zawsze spędzałem spędzam i będę spędzał Święta jakiekolwiek rodzinnie nic i nikt mi nie przeszkodzi.
Życzę Wszystkim Świąt RODZINNYCH, ciepłych, przyjaznych oraz hucznie radosnych, najważniejsze to swawolnych w jedzeniu, piciu i nie tylko!!!
Pozdrawiam wszystkich przyjaciół, nieprzyjaciołom na pohybel alleluja i do przodu.
Ta strona (coraz fajniejsza) jest jak oaza normalności. Wesołych Świąt Wielkiej Nocy wszystkim, którzy zajrzeli tu po chwilę odpoczynku i wytchnienia.
[…] portfeli i nie daje dostępu do władzy. Z „pandemiczną” szopką jest dokładnie odwrotnie, wymyślono „chorobę bezobjawową”, politycy, media, bankierzy i korporacje przekonują, że to najgroźniejszy wirus na świecie. […]
[…] kadencją, niczym innym nie żyje, niczego innego nie doświadcza, tkwi w bańce własnych pasji. „Pandemia” jest dla niego narzędziem politycznym, używa jej do trzymania za twarz opozycji, koalicjantów, własnych szeregów i tych, którzy […]