"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza.
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego co przynosi powodzenie wam i innym."
Budda
Greenspan, Soros, Wałęsa, JP II, Owsiak, Dalajlama. Co łączy tych ludzi, poza tym, że są ludźmi i żyją, bądź żyli kiedyś na tej planecie? Autorytet. Wszyscy wymienieni byli lub są nadal autorytetami dla różnych grupek, grup, mas. W różnych kręgach wypada znać poglądy tych ludzi, albo przynajmniej udawać, że się je zna, nieznajomość poglądów wyżej wymienionych Wielkich Autorytetów grozi wypchnięciem poza krąg, wykluczeniem z grupy. I tak jak otwartemu i tolerancyjnemu demokracie wypada podziwiać Dalajlamę, a prawdziwy, polski katolik popełniłby gafę, nie płacząc po papieżu, tak samo dla ekonomistów, bankierów, graczy giełdowych autorytetem był Greenspan. Dziś autorytet już nieco stopniał, guru przyznał, że popełnił błąd, który wywołał kryzys, mało tego, stwierdził, że nie wie nawet, w którym miejscu ten błąd popełnił. Mało kto broni dziś Greenspana, są teraz inne ekonomiczne autorytety, ludzie bronią się przed kryzysem słuchając Sorosa, wciąż na topie jest Balcerowicz. Takie zachowanie to niestety powtarzanie głupoty, bo o ile w każdej innej dziedzinie życia można sobie uformować jakąś zasłużoną jednostkę w złotego cielca i czcić ją, jako autorytet, to w ekonomii takie zachowanie jest niedopuszczalne.
Dziś odbył się szczyt przywódców europejskich, obecnych, takich jak Merkel i Sarkozy i byłych, takich jak Blair, o którym chodzą słuchy, że po premierowaniu i po bliskowschodnich wojażach wybrał trzecią ścieżkę kariery i postanowił zostać prezydentem UE, na co ma zresztą spore szanse. Przywódcy rozmawiali o kryzysie i okazało się, że zaczęli myśleć, bo to już nie zły wolny rynek spowodował kryzys, a brak moralności na rynku, który to brak doprowadził do amoralnej spekulacji. I brawo, mówiłem, że zaczęło się od spekulacji i nie ma tu czego nacjonalizować, wystarczy parę rzeczy poprawić, widocznie Sarkozy mnie czyta. To nie nadmierna wolność rynku doprowadziła do recesji, a rządowa interwencja, próbująca nieudolnie skleić to, co giełdowy Matrix potłukł. Mam jednak wrażenie, że choć teoria opanowana, to z praktyką coś przywódcom nie idzie za dobrze, bo co to znaczy "budować nowy kapitalizm" i "opierać funkcjonowanie rynku o standardy moralne"? Dla mnie to pierwsze brzmi, jak próba szukania czwartej już z kolei drogi, umiejscowionej między trzecią socjalliberalną i drugą socjalistyczną. Drugie stwierdzenie zapachniało mi kółkiem różańcowym, które modlitwą o czystość w finansach chce nawrócić graczy giełdowych. Tu nie chodzi tymczasem o brak moralności, tu chodzi o brak logiki. O ile rządy już wiedzą, że zrobiły głupotę i wypadałoby przywrócić jakiś nadzór finansowy, o tyle giełda wciąż żyje swoim oderwanym od rzeczywistej gospodarki życiem i nic nie wskazuje na to, by spekulacja nie powtarzała się w przyszłości. Spekuluje się wciąż i wciąż, po kryzysie przychodzi krótki moment skruchy, mina okrzyczanego psa i robienie słodkich, błagalnych oczu, a potem wszystko zaczyna się od nowa, znów idzie fama, że kurs jakiegoś przedsiębiorstwa idzie w górę, zaczyna się owczy pęd za modą, pakowanie forsy w coś, co jest warte dużo mniej, obrót nieistniejącymi pieniędzmi i bezwartościowymi akcjami i w końcu mamy kolejną bańkę spekulacyjną, która pęka, gdy któryś z graczy się załamuje.
Co jest przyczyną takiego mechanizmu? Czy można taki mechanizm wykorzenić? Najpierw przyczyna, przyczyną jest głupota i brak logiki oraz chciwość. Głupi i chciwi, oderwani od rzeczywistości gracze ładują pieniądze w tę dziedzinę gospodarki, która jest aktualnie modna, bo liczą na to, że dorobią się na spekulacji. Wystarczy, że kilka autorytetów powie dobre słowo o firmie x, kilku ważniejszych graczy kupi jej akcje i za przewodnikami pobiegnie stado nie owiec, lecz baranów. Zapobieganie? Nie da się całkowicie zapobiec i wykorzenić, ale zawsze można zrobić coś, by straty były mniejsze. Tu muszą działać dwie strony, rząd i giełda. Rząd musi zakazać hazardu na giełdzie, zakazać "obstawiania" kursów walut i akcji, a giełda musi zacząć myśleć. O ile to pierwsze to kwestia ustawy, to to drugie jest kwestią czegoś, czego zadekretować sie nie da. No nie da się i już, tu trzeba po prostu przekonać bezmyślnych graczy z Wall Street, żeby przestali kochać Sorosa, Greenspana i by nie wierzyli w jakikolwiek autorytet. Greenspan się pomylił i nic w tym dziwnego, nie ma ludzi nieomylnych. Greenspan myślał, że jak nadrukuje sobie pustych, bezwartościowych pieniędzy, to tak rozkręci gospodarkę, że żadna bańka internetowa jej nie rozpęknie. No i mylił się chłopak, okazało się, że zrobił głupotę i dalej udaje głupa, że on to nie wie, w którym miejscu popełnił błąd i że było coś nie tak, ale pokrójcie mnie, a ja wam i tak nie powiem co. Jak można w ogóle wygłaszać takie idiotyzmy? On, największy autorytet finansowy świata, guru na Wall Street, nie wie, gdzie się pomylił, choć nawet ja mogę mu wskazać pomyłkę? Jemu i wielu innym; to samo, co robił Greenspan, robili Bush i Clinton, ten sam mechanizm ingerowania w gospodarkę i podejmowania głupich decyzji w celu sztucznego zwiększenia wzrostu. A może jest inaczej, może Greenspan faktycznie nie wie?
Przyzwyczailiśmy się, że są nazwiska, po których padamy na kolana i przyjmujemy wygłaszaną przez nazwisko tezę, jako prawdę objawioną. Oczywiście każda grupa, bo przecież nie indywidualność, ma własnego guru. Katolicy mają papieża, papież powie, że kondomy są złe i katolicy ( ci bardziej zaangażowani w religię, nie ci letni ) kondoma nie założą, bo to grzech nienarodzone plemniki mordować. Pisowcy mają Jarka, Jarek powie, że białe jest czarne i pisowcy wierzą, chrzcąc komuszkiem wszystko, co się nie zgodzi i awansując na prawdziwego patriotę każdego członka partii, który jest z nami. A ekonomiści mają Sorosa, Balcerowicza, mieli Greenspana. MK zauważył, że gdy Greenspan puścił bąka indeksy spadały, gdy zjadł kefir rosły i tak to się wszystko kręciło. To prawda, tłumy zachwyconych grynszpańską mądrością ekonomistów, bankierów, graczy giełdowych i zwykłych, prostych "liberałów", łykały interwencjonizm Greenspana, jako obowiązujący dogmat, zbawiający gospodarkę. Greenspan sam w końcu im uwierzył, przekonali go, że jest najmądrzejszy i choć Greenspan widzi, że popełnił błąd, to nie wie gdzie, bo własnego błędu nie rozumie. Ci, którzy Greenspana bronią też nie rozumieją, wymyślają masę formułek i cudacznych zaklęć, wszystko po to, by móc nadal żyć w swoim Matrixie, by nic się nie zmieniało, by nie było bardziej przejrzyste i logiczne, bo jak zresztą może być, skoro autorytety powiedziały, że nie może?
Z autorytetów trzeba się leczyć, autorytetem można być w jakiejś dziedzinie, nie ogólnie, bo wtedy mamy do czynienia z guru, nie autorytetem. A w ekonomii na autorytety nie ma miejsca tym bardziej i choć szanuję takiego Balcerowicza i póki co zgadzam się z jego poglądami, to gdy powie, czy zrobi coś głupiego nie uznam tego za mądrość, bo to Balcerowicz i widocznie wie lepiej. Ja mogę przykładowego Balcerowicza szanować, ale bez zastanowienia mogę zgodzić się tylko z Buddą. Budda powiedział, że dogmatyzm to głupota, podobnie jak bezkrytyczna wiara w autorytety. Nie ma autorytetów, trzeba myśleć samodzielnie i nie uginać kolan, gdy ktoś machnie nam przed oczami świętym pismem, czy wypowie nazwisko wielkiego mędrca. Mędrzec do swej wielkości doszedł zresztą myśląc, gdyby wierzył w dogmatyczne autorytety, byłby tylko członkiem jednego ze stad. By ograniczyć spekulację na giełdzie trzeba rozgonić stada i zmusić ludzi, samodzielnych ludzi, do samodzielnego myślenia. I odrzucić wszelkie zaklęcia, wszelkie socjalizmy i libertarianizmy, przestać szukać piątej drogi, nie bawić się w wymyślanie cudownych recept. Jedyną receptą na stabilną gospodarkę i na odpowiedzialny rynek są słowa Buddy, których nie tylko finansiści, nie tylko w gospodarce i nie tylko w czasie kryzysu powinni się trzymać.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
Bańka, Matrix, Budda
Dzięki za wpis. Moje poglądy na temat bańki, Matrixu już znasz -sam je komentowałeś.
Co do Buddy, pozwolę sobie zacytować 2 pierwsze zasady jednej ze szkół buddyzmu (zen lin chi) :
"Nie podchodź bałwochwalczo do żadnej doktryny, teorii ani ideologii, nawet buddyjskiej, nie czuj się z nimi związany. Każdy sytem myślowy to jedynie drogowskaz, a nie prawda absolutna".
" Nie sądź, że twoja obecna wiedza jest niezmienną absolutną prawdą. Wystrzegaj się ciasnoty umysłowej i przywiązania do chwilowo wyznawanych poglądów"
By the way :
Może dlatego papieże uważają buddyzm za większe zagrożenie dla katolicyzmu niż islam ?
Pozdrawiam
Być może. Na Wschodzie
Być może. Na Wschodzie buddyzm odszedł wprawdzie od nauk Buddy, tam już są autorytety ( lamowie, mistrzowie zen, itd. ), ale na Zachodzie buddyści są bardziej wyzwoleni. To co w buddyźmie podoba się ludziom Zachodu to właśnie odrzucenie autorytetów i nawoływanie do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
szkoła o której pisałem miała kontynuację
głownie na Zachodzie. W tej chwili funkcjonuje jako jej 42 pokolenie, pod nazwą "zakonu międzyistnienia" – czyli nie rytuały, klasztory itp – tylko codzienne życie.
pzdr
A przy okazji – mistrzowie zen (Roshi) nie są autorytetami
Są bardziej przewodnikami. Mają po prostu więcej doświadczenia w pokonywaniu "ułudy" własnego umysłu. Nie mają "certyfikatu na nieomylność". Można samemu z nich zrobić "autorytet", ale zdecydowana większość z nich nie będzie się chciała ogrzewać w jego blasku, tylko postara się go "zburzyć", nawet jak to będzie bolesne.
Pzdr
To prawda, są jednak tacy,
To prawda, są jednak tacy, którzy próbują swoich uczniów od siebie uzależnić. Wszystko zależy od człowieka i jego charakteru.
Pozdrawiam.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
nie oduczysz ludzi
Dałam 6, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że Twoje apele o wyjście z matrixu male mają szanse na wysłuchanie i wcielenie w życie. Trzeba by uwierzyć, że ludzie wyzbędą się chciwości, wiary w raj na ziemi z jednej strony, a z drugiej – pychy i pokusy, aby innym stworzenie takiego raju obiecywać. Obawiam sie, że jakiekolwiek próby odgórnej likwidacji spekulacyjnych instrumentow gieldowych okrzykniete by zostały jako zamach na wolność. A nawet, gdyby państwa na coś takiego się zdecydowały, długo by nie trwało, zanim powstałyby inne, nowe rządzone tymi samymi mechanizmami. Na wpajanie cnoty wstrzemięźliwości, odrzucenia doktryn, autorytetow i polegania na własnej głowie można liczyć w najlepszym wypadku w stosunku do własnych dzieci.
Niech więc sobie krzyczą o
Niech więc sobie krzyczą o zamachu. Gdy rządy przejmowały upadające banki, a giełdowi spekulanci szli na wielki, państwowy zasiłek nikt nie krzyczał o zamachu, choć był to jawny interwencjonizm. Gdy Greenspan pompował w gospodarkę miliardy pustych, bezwartościowych pieniędzy również nikt nie przejmował się interwencjonizmem. Nie przejmowano się również wtedy, gdy Clinton z Bushem niszczyli nadzór bankowy, w celu stworzenia sztucznego wzrostu, choć i to była interwencja. Niech więc rządy zainterweniują raz w słusznej sprawie i niech zabronią obstawiania kursów akcji i walut, proste działanie, skuteczne w swej prostocie. Będzie to znacznie mniejsze ograniczenie wolności rynku, niż nacjonalizacja wszystkiego, co stoi i się rusza, zresztą spekulacja na giełdzie nie ma nic wspólnego z wolnością rynku, to nadużywanie wolności i wypaczanie jej sensu. Równie dobrze można byłoby uznać zakaz kradzieży za ograniczenie wolności obywatelskich. Nikt w obronie nieodpowiedzialnych graczy nie szepnie słówka, sami gracze też nie będą się zbyt zażarcie bić o swój buckmacherski hazard, zostali osłabieni i zrobią wszystko, by wyjść z kryzysu i uratować dupę. A odrzucanie autorytetów? Masz rację, do samodzielnego myślenia trzeba dojść… samodzielnie. Nie da się tutaj niczego nikomu narzucić. Jedyna pociecha w tym, że po zawaleniu się takiego autorytetu, jak Greenspan, znajdzie się z pewnością choć parę rozsądnych osób, które zaczną do wszelkich ekonomicznych guru podchodzić z dystansem.
Pozdrawiam.
jak wielu rozsądnych będzie
sama jestem ciekawa, jak wielu rozsądnych się znajdzie, a także, czy rządy pójdą za Twoją radą
Czas pokaże.
Być może wśród wielkich tego świata znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że na Wall Street powinny panować jakieś zasady. A ilu rozsądnych się znajdzie? Cytując Maleszkę, odpowiadającego na pytania o swoją współpracę z SB, "to doskonałe pytanie". Oby jak najwięcej.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Przez ostatnie 20 lat rządy
Przez ostatnie 20 lat rządy wciąż interweniowały i to w krajach, w których nie było komunizmu, takich jak USA. To zresztą doprowadziło do kryzysu, co tłumaczyłem w kilku tekstach, również w tym, pod którym piszemy. I nie chodzi o to, że rządy wiedzą lepiej, chodzi o to, by ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, by zbliżyć ją w jakimkowiek stopniu do realnej gospodarki. I proszę, nie mów mi o żadnym "wolnym rynku", spekulacja i obrót wirtualnymi pieniędzmi ma z wolnością rynku tyle wspólnego, co kozie mleko z księżycami Jowisza. Wolność spekulacji to taka sama "wolność", jak wolność kradzieży, czy wolność niszczenia ławek w parku, czyli samowola. Niech więc rządy, po serii idiotycznych posunięć, pokażą choć raz, że ten jeden raz jedyny wiedzą lepiej ( a co, nie mogą? Kolejny bezwartościowy dogmat ) i uderzą w giełdowy Matrix. Bo Matrix z gospodarką nie ma wiele wspólnego.
Dałem 6 ale ostatni akapit do kitu 🙂
🙂
Dałem 6 ale ostatni akapit do kitu 🙂
🙂
Dałem 6 ale ostatni akapit do kitu 🙂
🙂
Dałem 6 ale ostatni akapit do kitu 🙂
🙂
Dałem 6 ale ostatni akapit do kitu 🙂
🙂