Zanim nasz, długo wyczekiwany, narodowy bohater zdążył odebrać obiecany medal z rąk pana prezydenta, pojawiły się wątpliwości i niespodziewane przeszkody. A dokładnie, to wątpliwości się mnożą a przeszkody piętrzą. Ale od czegóż mamy państwo. Polskie państwo, które działa, i do tego bardzo sprawnie. O czym się ludzie małej wiary mogli przekonać 10 kwietnia ubiegłego roku. Cała zaś reszta, której nie przekonały aż dwa raporty o wyłącznej i niepodważalnej winie wojskowych pilotów – mogła zobaczyć pierwszego listopada na lotnisku Okęcie, jak lądują prawdziwe ,,debeściaki”, a do tego bez kół.
Nieprzypadkowo połączyłem te dwa wydarzenia, bo wbrew lansowanej teorii i propagandowej otoczce, rozpędzony niedawno 36 SPLT nie był, niestety, całym złem polskiego lotnictwa ani najgorszym przykładem łamania procedur.
Przypadek kapitana Wrony odsłonił, być może, wierzchołek góry lodowej. Góry ignorancji, brawury i grania ludzkim życiem.
Byłby zapewne, kapitan Wrona, idealnym i wymarzonym, przez lud pracujący miast i wsi, kandydatem na bohatera. Byłby już po pierwszych przymiarkach do pomnika i kilku sesjach u portrecistów, gdyby nie kilka drobiazgów.
Pierwszy to taki, że LOT nie ma specjalisty od public relations. Co w dzisiejszych czasach jest rzeczą podstawową. Bez tego żaden rząd, nie tylko nie utrzyma władzy, ale niczego nie zbuduje. Na papierze.
A cóż dopiero taka firma jak przewoźnik lotniczy, do tego narodowy.
Więc brak specjalisty od PR poskutkował tym, że kapitan Wrona powiedział za dużo. Dużo za dużo.
A do tego w kilku wersjach.
Później wydała się sprawa specjalistów Boeinga, sprowadzonych z Seattle nie wiadomo po co.
Aż po dzisiejszy ,,njuz”, że nagrań z cockpitu, z rejestratora CVR, nie da się w Polsce odczytać. I zrobią to, nie wiedzieć czemu, Niemcy. A przecież wiadomo, conajmniej od 10.04.2010 roku, że najlepsi i bezstronni specjaliści od badania wszelkich tego typu urządzeń znajdują się w Moskwie. A pułkownik Klich ( znowu kolejny łącznik z nieszczęsnym tupolewem), ma nawet numery prywatnych telefonów do specjalistów MAK-u. I odwrotnie.
Wracając do owego rejestratora – CVR – rozmów w kabinie, który zapisuje, jak twierdzą specjaliści, cyfrowo(jakby istniał jeszcze na świecie jakiś analogowy standard zapisu). I w związku z tym musi nasza kolejna ,,czarna skrzynka”, z kolejnego samolotu, pojechać za granicę.
Mam zupełnie inną teorię na temat wyprawy ,,czarnej skrzynki” do Braunschweigu.
Jest to teoria, która jednocześnie jest dowodem na to, że państwo działa, że zdało egzamin, po raz kolejny. Również ,,system zadziałał” – jak podsumował twarde lądowanie Boeinga 767 pan prezydent.
A w drugim zdaniu – pan Bronisław Komorowski – mianował bohaterem kapitana Wronę i szczerze mu pogratulował. I ta nominacja i te gratulacje miały miejsce 1 listopada, zaraz po szczęśliwym zakończeniu dramatycznego lotu z Newark.
Już samo ustalenie początku dramatu sprawia wielkie trudności, wszystkim dosłownie ,,bohaterom” dramatu. Wersja sprzed kilku godzin mówi o ,,kilku sekundach po starcie”. Gdy jeszcze wczoraj było to ,,pół godziny po starcie”.
Również ,,autonomiczną decyzję ” kapitana Wrony o kontynuowaniu lotu z uszkodzonym centralnym układem hydraulicznym (CHS) należy włożyć między bajki.
Ale najważniejszy i zupełnie zagadkowym pozostaje fakt braku podstawowej wiedzy kapitana Wrony oraz drugiego pilota J. Szwarca, zaraz po tym jak na panelu EICAS zamigotała kontrolka w kolorze amber : LOW pump pressure, a następnie, w wyniku wycieku glikolu i przegrzania pompy : OVERHEAT.
System jest potrójny, autonomiczny i zdublowany. Awaria któregokolwiek powoduje przełączenie na drugi, włączony ,,równolegle” – automatycznie lub ręcznie. Kiedy zawiedzie główny generator zasilania (5kVA), w samolocie B767 zainstalowano system RAT (Ram Air Turbine) – turbinę powietrzną wysuwaną z kadłuba na zewnątrz samolotu, z własnym, autonomicznym generatorem zasilania.
Schemat blokowy oraz sposób postępowania w razie awarii systemu, lub jego fragmentu pokazany jest tutaj:http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Są instrukcje Boeinga klarowne i czytelne, nawet dla techników w Hanoi, gdzie ponoć był, całkiem niedawno, naprawiany – nasz samolot z żurawiem. Podobnie jak w Newark, tuż przed wylotem.
Wygląda więc na to, że świeżo upieczony bohater sam doprowadził do wyłączenia jednego systemu (CHS), i ani on ani drugi pilot nie potrafili przełączyć na drugi system równoległy, ani też uruchomić systemu RAT. Jedynie doskonałe opanowanie sztuki pilotażu, oraz brak bocznego wiatru, pozwoliły uniknąć katastrofy.
Więc kiedy pan prezydent, autor słów o polskich lotnikach, co ,,na drzwiach od stodoły polecą”, będzie wręczał medale albo ordery bohaterskiej załodze lotu 016, nagrane w cockpicie rozmowy będą ,,w drodze”. Wrócą wtedy, kiedy będzie ich pora. Te w Moskwie leżą drugi rok i dobrze jest.
Zatem podniosłej atmosfery w Namiestnikowskim Pałacu nic nie zakłóci. Będą ordery, uściski i kwiaty.
Będą przemówienia, podziękowania i wielkie słowa. Całe morze wielkich słów. Chyba nawet Atlantyk.
Ciekawe, czy zagłuszą jedno proste i chyba naiwne pytanie.
Co z ,,tamtymi”? Pilotami, skrzynkami, wrakiem tupolewa….
P.S. W trakcie pisania powyższego tekstu lot L003 z Okęcia do Chicago, po przełożeniu godziny odlotu z 16.30 na 18.00, odleciał ostatecznie do … hangaru. Kolejna próba została podjęta dzisiaj(7.11.2011r.) ale na stronie PLL ,,LOT” o tym ani słowa.
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski
sztuk – 2.
Nie mam zielonego pojęcia jak się poczują główni aktorzy tego dramatu, kiedy wyjdą na jaw wszystkie okoliczności i szczegóły. Wszystko zmierza ku temu.
Żeby się tylko nie okazało, że koncesjonowany bohater, nazwany dzisiaj ,,modelowym profesjonalistą” – nie będzie podlegał specjalnej ochronie. A jakiekolwiek zakusy na jego legendę, będą atakiem na majestat III RP.
Okoliczności wyjdą na jaw?
Wyjdą, albo i nie, chyba że w drodze niekontrolowanego wycieku. Zdaje się, że nie ma obowiązku upubliczniania raportu PKBWL. Minie jakiś czas, wszystko ucichnie, informacja, czyli news umiera młodo.
Dokładnie – k.janno – przećwiczyli na tupolewie
kogo on dzisiaj obchodzi? Nawet słowa tego ministra, nie pamiętam do czego, że już wynajęta firma rozpoczyna ,,skomplikowaną procedurę przewiezienia wraku do Polski” pod koniec sierpnia. 2011 roku.
Albo Tusk pytany bezczelnie ze dwa razy, do kogo się teraz będzie odwoływał, od raportu MAK, jak zapowiadał.
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski
sztuk – 2.
Nie mam zielonego pojęcia jak się poczują główni aktorzy tego dramatu, kiedy wyjdą na jaw wszystkie okoliczności i szczegóły. Wszystko zmierza ku temu.
Żeby się tylko nie okazało, że koncesjonowany bohater, nazwany dzisiaj ,,modelowym profesjonalistą” – nie będzie podlegał specjalnej ochronie. A jakiekolwiek zakusy na jego legendę, będą atakiem na majestat III RP.
Okoliczności wyjdą na jaw?
Wyjdą, albo i nie, chyba że w drodze niekontrolowanego wycieku. Zdaje się, że nie ma obowiązku upubliczniania raportu PKBWL. Minie jakiś czas, wszystko ucichnie, informacja, czyli news umiera młodo.
Dokładnie – k.janno – przećwiczyli na tupolewie
kogo on dzisiaj obchodzi? Nawet słowa tego ministra, nie pamiętam do czego, że już wynajęta firma rozpoczyna ,,skomplikowaną procedurę przewiezienia wraku do Polski” pod koniec sierpnia. 2011 roku.
Albo Tusk pytany bezczelnie ze dwa razy, do kogo się teraz będzie odwoływał, od raportu MAK, jak zapowiadał.
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski
sztuk – 2.
Nie mam zielonego pojęcia jak się poczują główni aktorzy tego dramatu, kiedy wyjdą na jaw wszystkie okoliczności i szczegóły. Wszystko zmierza ku temu.
Żeby się tylko nie okazało, że koncesjonowany bohater, nazwany dzisiaj ,,modelowym profesjonalistą” – nie będzie podlegał specjalnej ochronie. A jakiekolwiek zakusy na jego legendę, będą atakiem na majestat III RP.
Okoliczności wyjdą na jaw?
Wyjdą, albo i nie, chyba że w drodze niekontrolowanego wycieku. Zdaje się, że nie ma obowiązku upubliczniania raportu PKBWL. Minie jakiś czas, wszystko ucichnie, informacja, czyli news umiera młodo.
Dokładnie – k.janno – przećwiczyli na tupolewie
kogo on dzisiaj obchodzi? Nawet słowa tego ministra, nie pamiętam do czego, że już wynajęta firma rozpoczyna ,,skomplikowaną procedurę przewiezienia wraku do Polski” pod koniec sierpnia. 2011 roku.
Albo Tusk pytany bezczelnie ze dwa razy, do kogo się teraz będzie odwoływał, od raportu MAK, jak zapowiadał.
Drobna uwaga…
Pilotem nie jestem, nie znam się na instalacjach hydraulicznych, ale jakoś tam znam angielski. Instrukcja http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Center –> powered by 2 Electric pumps & 1 Air Driven pump. If required, a Ram Air Turbine (RAT) can provide power to the flight controls portion of the Center hydraulic system (in case of double engine failure).
Zgodnie z tym opisem i dalej włączenie systemu RAT w sytuacji braku 90% glikolu nic by nie dało, bo system RAT napędza ten sam obwód hydrauliczny co 2 podstawowe elektryczne pompy (primary power).
…turbinę powietrzną wysuwaną z kadłuba na zewnątrz samolotu, z własnym, autonomicznym generatorem zasilania
Sorry, nie mogę się nigdzie doszukać w tym dokumencie o tym. RAT dostarcza energię mechaniczną zamienioną na hydrauliczną – a nie energię elektryczną (przynajmniej na tyle można się domyśleć z dokumentu). Coś jak bodajże pompa do wspomagania w samochodzie napędzana od silnika.
I jeszcze jedna rzecz dotycząca “bezpiecznika awaryjnego wypuszczania podwozia”. Teraz po Smoleńsku i B967 wszyscy staliśmy się “specjalistami” od lotnictwa i w ogóle 😉 . Wiemy też dużo o bezpiecznikach, ‘uchod’ itd. Wiemy, że aby coś kluczowego i ważnego z punktu widzenia bezpieczeństwa lotu, lądowania itd. w samolocie można było zrobić to wykonanie tej operacji musi zostać poprzedzone zwolnieniem jakiegoś zabezpieczenia.
Na tym etapie hipotezę NDz, że załoga nie wiedziała jak użyć systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia można potraktować jak w tym dowcipie o Wilku i Czerwonym Kapturku: – Wilku, masz ty chociaż zaświadczenie, że nie jesteś chory na AIDS? – Pewnie, że mam! – No to możesz je podrzeć!
No i co z tego, nawet jeśli ekipa z USA zastała wyciśnięty bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia? Rozsądek nakazuje, aby po wielu próbach wyłączyć system tak, żeby się nagle podwozie nie wysunęło w czasie takiego awaryjnego lądowania. Jeśli pan kapitan stwierdził, że taki manewr lądowania bez kół, na brzuchu, ćwiczą na symulatorach (i to nie raz), no to chyba też program tego trainingu na symulatorze uwzględnia próbę użycia systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia, co? Tego nie wiemy na pewno, ale logika wskazuje, że symulator powinien zapewniać bardzo wierne odtworzenie wszystkich warunków i parametrów startu, lotu, lądowania…
A to czy został zwolniony bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia powinno wynikać z zapisów “czarnej skrzynki”, a nie dywagacji NDz, GW, Rzepy i innych “niezależnych”.
Smoleńsk pokazał jak wielki burdel mamy w organizacji, podejściu do bezpieczeństwa, procedur, przepisów, szkoleń itd. Pokazał też jak nasi gówniani politycy wykorzystują takie czy inne tragedie do swoich celów. Pokazał jacy jesteśmy malutcy przy Rosji i gdzie Rosja widzi nasze miejsce. Teraz mamy znowu tych samych polityków, którzy kleją się jak gówno do buta. Ja tego gówna politykierskiego, medialnego czy to NDz, czy GW nie kupuję. Niech ocenią specjaliści. My ocenimy później specjalistów – tak samo jak po Smoleńsku.
Cały ten wywód na temat
Cały ten wywód na temat bezpiecznika jest o tyle bezcelowy, że MECHANICY Z OKĘCIA BEZ PROBLEMU WYSUNĘLI PODWOZIE i to nie jest fakt prasowy, ale fakt faktyczny. Nie sądzę, aby potrzeba było jakiejś szczególnej wiedzy lotniczej, do zrozumienia tego jak działa zwykła blokada, zabezpieczające przed uruchomieniem czegoś, na przykład drzwi w samochodzie przed ciekawskim dzieckiem. Gdy do tych faktów dodamy fakt, że po raz pierwszy nastąpiło coś takiego jak “awaria” wszystkich systemów wysuwania podwozia, to sprawa się robi jak zwykle rewolucyjna. Za dużo w tym niesamowitych przypadków, które się doskonale dają tłumaczyć banalnymi zaniedbaniami. To nie ND, tylko bodaj Makula, w każdym razie szycha z LOT, potwierdziła, że zaraz po podniesieniu samolotu, nie spece z Boeinga, tylko zwykli mechanicy z Okęcia uruchomili podwozie. Jeśli mam do wyboru niesamowity i pierwszy raz w historii wypromowany przypadek, a po drugiej stronie proste techniczne wytłumaczenie, to nie muszę się znać na samolotach, wystarczy, że znam się na propagandzie. A co do Smoleńska, to mamy analogiczną sytuację, znów ostrożni w ocenach bazują na oficjalnych komunikatach bezpośrednio zainteresowanych i umoczonych w sprawie. Jest oczywiste, że LOT zrobi wszystko, aby usprawiedliwić swoje decyzje i nie dopuścić do ujawnienia podobnych kompromitacji jak “bezpiecznik”. Same koszty procesowe dla LOT są problemem, a o “marce” nie wspomnę. Słowem mamy do wyboru cudowny, niewiarygodny zbieg okoliczności, jako oficjalne stanowisko LOT, nawiasem mówiąc tak niewiarygodne, że nawet “eksperci” mówili o sabotażu. Z drugiej strony prościutkie jak drucik wytłumaczenie, które zrozumie każdy posiadacz samochodu z blokadą drzwi dla dziecka. Ja tam jak zwykle wolę rozum od wiary, ale już się odbyło kilka spektakularnych mszy, ostatnia w pałacu prezydenckim, także raczej znów będę robił za heretyka. Pani Steczkowska pięknie zaśpiewała.
Aha i jeszcze jedno, też dość
Aha i jeszcze jedno, też dość proste do wzięcia na rozum. Wrona mówił o awarii sytemu hydraulicznego, nic nie wspominał, że zablokował się bezpiecznik i dlatego nie udało się uruchomić podwozia mechanicznie. Takie wytłumaczenie zwalniałoby załogę z odpowiedzialności i podejrzeń, ale nic podobnego nie słyszałem, za to słyszałem coś zupełnie innego, że załoga nie miała pojęcia, dlaczego podwozie się nie wysunęło. Ten bezpiecznik to jest gwóźdź do trumny, trumną jest decyzja lotu przez Atlantyk, bez wiedzy na temat przyczyn awarii i tym samym bez wiedzy na temat możliwego rozwoju wypadków – kaskaderka pełna. Do postawienia podobnych zarzutów też nie potrzeba wiedzy lotniczej, wystarczy odrobina rozumu i wyobraźni.
cd
W kwestii bezpiecznika chcę usłyszeć, że zapis “czarnej skrzynki” potwierdzi fakt użycia (lub nie użycia) tegoż “bezpiecznika”. To że mogło nie zadziałać w czasie próby lądowania a zadziałało już na ziemi też być może sobie nie zaprzecza. Przecież coś mogło zablokować te pierońskie klapy – nawet fragment instalacji hydraulicznej. A samo lądowanie, drgania, tarcie, ciepło odblokować mechanizm.
Co do decyzji przelotu to pan kapitan powoływał się na instrukcje – procedury producenta.
Jeśli tam jest faktycznie napisane coś w rodzaju: w przypadku nieszczelności centralnego systemu hydraulicznego (odp. kontrolka), proszę wyłączyć 2 główne pompy elektryczne, kontynuować lot, przy lądowaniu wypuścić podwozie przy pomocy zapasowego systemu elektrycznego, to nie ma się do czego przyczepić. Tym bardziej, że przy lądowaniu w nocy nie wiem jak na 100% można byłoby potwierdzić czy podwozie jest wysunięte czy też nie (jak duże reflektory?)
Kapitan w samolocie jest tak samo jak kapitan na statku, jachcie, żaglowcu – pierwszy po Bogu. Trochę wiem jak to wygląda na jednostkach morskich. Jeśli I oficer na żaglowcu, jachcie morskim mówi, że prognozy wskazują na sztorm i powinniśmy zostać w porcie a kapitan mówi: płyniemy, zdążymy przed burzą a pierwszy mocniejszy wiatr pozwoli nam szybciej odsunąć się na bok, to zwykle ten kapitan ma rację i okręt wypływa. Każdy kapitan w takim przypadku ma świadomość, że jeśli popełni błąd to będzie to jego ostatni błąd. Nawet jeśli skończy się to w najlepszym przypadku Izbą Morską to i tak nigdzie nie znajdzie więcej pracy – nikt nie będzie chciał go zatrudnić. Latanie podobnie jak pływanie jest pasją (często kosztowną) – i na pewno nie taką jak cotygodniowe grzebanie w starym samochodzie.
Nie przykładałbym też większej wagi do tego co kpt Wrona chlapnął na konferencji. Zapewne nie musiał wcześniej pokazywać się w mediach a po takich wrażeniach to nie wiem czy każdy normalny człowiek przez 1, 2 czy 3 dni jest w stanie z siebie coś konkretnego wydusić. Widać było, że się denerwował jak musiał tłumaczyć szczegóły techniczne laikom.
Przepraszam, ale ja nie
Przepraszam, ale ja nie potrafię nie myśleć. Tutaj sytuacja jest prosta, nie jakieś tam zacięte klapy, jakieś odblokowanie po lądowaniu. Po prostu mechanik z Okęcia stwierdza banał, bezpiecznik jest wybity, wciska go i opuszcza podwozie. Cała procedura! I to już jest ustalone. Skoro bezpiecznik był wybity i dało się go wcisnąć po lądowaniu, po czym podwozie opadło, to ktoś tego nie zrobił przed lądowaniem, innego scenariusza nie ma. Mógłby być inny, na przykład mimo wielokrotnego wciskania bezpiecznika, cały czas go wybijało, ale taką rzec to po pierwsze pilot powinien zgłosić komu trzeba, po drugie ten sam pilot nie twierdziłby po wylądowaniu, że nie ma pojęcia dlaczego podwozie nie zadziałało. Do ustalenia tych faktów nie potrzeba żadnych czarnych skrzynek. Proste pytanie do załogi. Wciskaliście bezpiecznik? Nie/Tak. Ta odpowiedź już zapewne jest, ona się pojawiła w chwili, gdy mechanik z Okęcia stwierdził fachowo: “Ku..a bezpiecznik wywalony, no niezłe jaja”, a potem spytano załogi co oni na to? Wyobrażasz sobie, że załoga nie zgłasza i nie wspomina o czymś takim jak zablokowany bezpiecznik? Oni nie znali przyczyny i do końca się łudzili, że się podwozie wysunie. Fakty są brutalne, ale ja oczywiście nie mam nic przeciw formalizmowi, czekać na skrzynki można, kto wie ile, po niemieckiej wycieczce, w każdym razie nikomu oczekiwania psuć nie zamierzam. Jednak jestem taki sam wyrywny jak prezydent Bronisław, który już wydał wyrok nie czekając na skrzynki. Pytanie co się stanie, gdy Wrona stanie przed prokuratorem, co w moim odczuci jest bardzo realne, a już prywatne pozwy to na pewno. Fakty jakie są już znane, tłumaczą w sposób jasny i racjonalny skąd ten pierwszy przypadek, alternatywą dla takiego wyjaśnienia jest kumulacja niesamowitych zbiegów okoliczności. Najpierw wszystko w cudowny sposób powinno się zablokować, a potem wszystko w cudowny sposób odblokować, do tego załoga te cuda, cudownie pominęła milczeniem. Możliwe, nie przeczę, ale nikt mi nie zarzuci, że moja wersja jest jakaś wydumana i oparta na wierze, wersja alternatywna dokładnie taka jest. Jeśli coś ma proste techniczne wyjaśnienie, a w wariancie niesamowity, niespotykany, wcześniej i nieodnotowany zbieg okoliczności, to statystyka wygląda mniej więcej tak: 99,99 : 0,01. Te proporcje można skorygować odpowiednim odczytaniem skrzynek na niemieckim sprzęcie, ale chyba zbyt wiele tu rozbieżnych interesów: producent, ubezpieczyciel, LOT, aby takie kwiatki jak: “nie udało się odczytać”, wyrosły. Większość analizuje to zdarzenie psychologią, nie techniką. Psychologicznie jest mało komfortowo zaprzeczyć oficjalnej fecie, taki jest w człowieku instynkt samozachowawczy, więc robi wszystko, aby dostarczyć sobie argumentów na potwierdzenie oficjalnych uroczystości. Klasyka i to radzieckiej propagandy, bohater, pompa i bite brawka albo wariaci, złorzeczący, nienawistni, laicy, co się nie znają. Psychologia, nie lotnictwo, a ten cały bezpiecznik nie ma nic z lotnictwem wspólnego, to ogólnie znana, banalna blokada, która zwyczajnie zadziałała, tak jak w 99,99 przypadkach.
prywatne pozwy
oznaczają, że prywatne osoby przy pomocy prywatnych adwokatów będą prowadzić sprawy przed sądem i wyciągać fakty oraz procedury. No chyba że wszyscy pasażerowie dostaną hurtem order orła białego za bohaterstwo podczas lądowania, wtedy staną na baczność i zaczną mówić to co trzeba albo i w ogóle..
I jeszcze coś. Chyba najważniejsze w tym zamieszaniu.
Poderwana para dyżurna obrony powietrznej kraju – dwa F16 z pułku w Łasku.
Jeżeli do takiego czegoś można poderwać parę dyżurnych myśliwców, prawdopodobnie jedyny element naszej obrony przeciwlotniczej, to niedługo pan Bronek albo pan Grześ zadzwonią do DW Lot. z prośbą o przelot F16 nad ogródkiem bo akurat kolega ma imieniny. To się w głowie nie mieści. B767 latają w LOT ponad 20 lat! Mamy tutaj wszystko to, co wmawiali Protasiukowi i Grzywnie.
Amatorstwo i nieznajomość sprzętu.
Bo nawet jeżeli F16 zobaczył wysuniętą goleń przednią, to brak elektrycznej blokady mógł ją ,,cofnąć” w trakcie lądowania. Poza tym pokazuje, że piloci rutynowo nie wierzą kontrolkom ani skomplikowanym, wielopoziomowym systemom komputerowym. A więc lecimy ,,na nosa” albo ,,na czuja”.
Tak samo jak 14 lat eksploatacji Tu154M nie pomogło w znalezieniu JEDNEGO mądrego, który by objaśnił jak działa UCHOD.
I na koniec bzdura tygodnia, że ,,wszystkie systemy wysiadły”, tzn. żaden element podwozia się nie otworzył. Widać w instrukcji B767, że ta sama hydraulika zasila trymery, lotki, klapy, więc nie rozumiem celu powielania takich bzdur.
Dzisiejszy order nie tylko promuje wariackie latanie, na ,,drzwiach od stodoły”, ale oddala nas od poznania prawdy. Nas – bohaterów – pytać jak było???
Ja w końcu tylko kobieta jestem,
więc mogę palnąć głupstwo, ale 2 listopada reporter TVN24 udał się był na lotnisko i kazał sobie pokazać goleń podwozia w Boeingu. Fakt, mechanik pokazał mu to w Boeingu 737, ale zaznaczył, że akurat ta goleń i komora podwozia wraz z układem zbiorników wygląda identycznie w B767. I pokazał był jeszcze peryskop, który służy do wizualnej inspekcji komory podwozia w przypadku braku pewności, czy podwozie wyszło, czy też nie. Ten perykop feralnego dnia został zastąpiony przez parę F-16. Czy ja może coś źle zrozumiałam?
K.janno – w tej opowieści nic się kupy nie trzyma
z wyjątkiem szczęsliwego lądowania. Poza tym wersja zmienia się z godziny na godzinę.
Procedura poderwania pary F16 to nie jest : dzwoni kontroler lotu z Okęcia z uprzejmą prośbą. To musi być tak : mały pałac – duży pałac – MON – DWLot – pułk lotnictwa myśliwskiego w Łasku.
To wszystko nie byłoby takie
To wszystko nie byłoby takie złe i dałoby się pięknie wytłumaczyć, bo gdybym to ja był gdzieś na górze broniłby LOT i pilotów jak lew, kłamiąc jak Michnik. Takie czasy, kryzys, walka przewoźników, prawda tu nie ma zastosowania. Problem polega, na tym, że ten cyrk służy zupełnie czemuś innemu, mianowicie pokazaniu, że burdel jest “systemem” i po raz enty ma udowadniać, że tamci ze Smoleńska byli idiotami. Prawda wygląda smuto, bohater Wrona to na pierwszy rzut oka typowy misio, który będzie mówił jak mu podpowiedzą, zresztą ma w tym interes, bo jak nie upieprzą tej sprawy, to Wrona już za sterami nie siadzie, chyba, że leszczyńskiego szybowca. Drugi smutek jest taki, że to całe zasrane środowisko lotnicze zgnoiło nieżyjącego kolegę, za bzdurne domysły, natomiast żywy kolega, który na bank dał dupy, jest broniony na wszystkie sposoby, gdyż za kolegą stoją najważniejsi z ważnych. Trzeci smutek i jednocześnie ostrzeżenie. “Profesjonalne” forum” lotnictwo.net to w 90% takie same oszołomy, dochodzące do równie absurdalnych wniosków jak Onecierze. Różnica jest taka, że popisują się żargonem i innymi narzeczami z “manuala”. Poza wszystkim siedzą tam stare trepy i włazidupy z LOT, które trzymają oficjalną linię, aż miło. Okazuje się, że jedynym w miarę wiarygodnym pismem lotniczym, w tym biednym kraju jest sekciarska broszura Nasz Dziennik i to jest dopiero dno, z niezmierzoną warstwą mułu.
A kto poważnie zajął się analiza katastrofy smoleńskiej?
Oszołomy i kilku emerytowanych nawigatorów, i bodaj JEDEN czynny pilot LOT-owski. A przecież 14 lat latały tupolewy 154 zanim jeden kupiło wojsko, a resztę posowieckie respubliki.
Wąsaty Bronek postawił na złego konia, to znaczy na złego Wronę. Bo chciał mieć koniecznie ,,swojego” bohatera, koniecznie na drzwiach od stodoły – jako antidotum Protasiuka i Grzywny.
Tylko się pospieszył, zaklepał, namaścił a dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu. Czyli będziemy mieli cyrk, tyle, że odwrotny od smoleńskiego. Piloci są ,,modelowo profesjonalni” a wariacki lot przez Atlantyk ,,podręcznikowym przykładem kunsztu” – a cała reszta ma być be. A własciwie to diabli wiedzą co ma być be, bo Boeing amerykański. Więc zostają ,,siły wyższe”. Albo zrządzenie losu. No i pech.
dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu
Boeing też nie działa w próżni. Musi się dobrze zastanowić co powie zanim powie i to jest ciekawe. Tym bardziej że wszystkie media w POlsce pracują na Bronka zawodowca.
Za ile milardów kupimy te Dreamliner’y?
Bo właśnie raportują problemy z …podwoziem w B787 – ,,liniowcu marzeń”.
I dlatego należy
I dlatego należy przypuszczać, że o problemach Wrona zameldował natychmiast po starcie i to z LOT-owskiej wierchuszki dostał komendę lotu do Warszawy, bo po drodze może coś się wymyśli. A że do oglądania goleni przedniej wydelegowano jaszczębie …. zamiast błękitnego24. No cóż, może i debilne ale za to jakie medialne, a lud kocha igrzyska.
Znasz może Szwejku aktualne procedury poderwania
pary dyżurnej w plm? I przebazowania jej na inne lotnisko albo skierowania do CYWILNYCH zadań.
Jestem przekonany, że
Jestem przekonany, że podkolorowano sprawę i wypuszczono jaszczębie w ramach procedury RENEGADE, czyli zneutralizowania celu powietrznego użytego jako środek ataku terrorystycznego. Decyzja jest podejmowana w kilka minut bo jest dopracowany błyskawiczny system autoryzacji, a w przytoczonej sytuacji czasu było nadto bo bite 6 godzin.
Moje znajome jaskółki ćwierkają, że powód wysłania Boeinga przez cały Atlantyk, mimo że wiedziano zaraz po starcie iż rypło w hydraulice jest bardzo prozaiczny – kasa. Dokonano szybkiego obliczenia rachunku za zamknięcie lotniska Newark. A ponieważ, w ramach oszczędności LOT ma ubezpieczone samoloty w jakimś Link4 więc jest to pakiet podstawowy nie obejmujący tego typu przypadków, a przynajmniej trudny do wyegzekwowania od ubezpieczyciela. Nasz bohaterski lotnik Wrona gdyby lądował z powrotem w NY następnego dnia zostałby wyj…. z roboty.
To była granda uzgodniona na samych szczytach
ktoś z MON-u albo ,,po linii alarmowej” zadzwonił do COP-u, żeby ,,jakieś ładne samoloty” wysłać do asysty. Bo przecież mogli posłać ,,Iskry” albo Su22, albo wreszcie MiG29. A tu się akurat F16 znalazły. Niezdolne do walki w rejonie Morza Śródziemnego, niezdolne do współdziałania z lotnictwem NATO, pozbawione modułów nad/odb SWÓJ-OBCY. Mają być gotowe z pełnym oprogramowaniem i wyposażeniem w 2018 ROKU. Więc do oglądania goleni w rejsowym Boeingu – wprost wymarzone.
Wrona – prosty człowiek, a może prostolinijny będzie
taktownie – sam się pogrzebał. Powiedział mianowicie, że jak mu glikol zaczął wyciekać i POMPA CHODZIŁA(nie wiadomo po co) to ,,zaswieciło” na panelu OVERHEAT. Przegrzanie termiczne pompy bez glikolu. Wystarczyło ją NATYCHMIAST wyłączyć w trybie manual. A tak – czekali aż automat przeciążenia prądowego zadziałał. Ale z nim też trzeba ostrożnie, bo jeżeli w układzie pełne zwarcie to nie pozwoli na więcej niż JEDEN ,,eksperyment”.
Suma summarum : to wszystko się mogło skończyć tragedią na środku Atlantyku.
Panie głośny – szybciutki rzut okiem na obrazek nr 9
i przed człowiekiem o minimalnej wyobraźni otwiera się całe pole możliwości.
Panie głośny – nie jest pan z pierwszej łapanki, więc doskonale pan wie jaka jest różnica pomiędzy masą startową B767 a masą do lądowania.
Mowa tu TYLKO I WYŁĄCZNIE O PRZEDNIEJ GOLENI, bo dwa zestawy L i R DZIAŁAŁY NORMALNIE.
Więc – po pierwsze, nigdy nie ma tak, że glikol wycieknie w całości. Po drugie – goleń i hydraulika wytrzymała start z pełnymi zbiornikami w Newark. Po trzecie – goleń otwiera się GRAWITACYJNIE, a blokada jest elektryczna.
Pytanie końcowe : jakiej siły potrzeba było i jakiej ilości glikolu w układzie, żeby RAT tylko zakręcił a niewielkie ciśnienie wspomogło rozłożenie goleni przedniej?
Pozdro.
I na turbinie RAT w samolocie B767 jest niewielki
generator prądu, do awaryjnego zasilania cockpitu. Nie znalazłem danych o jego mocy, ale jest na pewno ułamkiem głównego generatora 5kVA.
Jest tam jeszcze taki warunek dla prawidłowej pracy turbiny (obroty i napięcie), prędkość pozioma Boeinga musi być większa od 130 węzłów.
W przypadku smoleńskiej katastrofy
nasi ,,specjaliści” przepisali radzieckie tezy, ukradli kilka fotek i nazwali to raport. Acha – po roku z okładem wpadli na pomysł, że można obejrzeć wrak tupolewa.
A politycy w tej tragedii? Komorowski z Tuskiem przebili sekretarzy KC PZPR, bo tamci mieli jaja, zarzucając radziecki złom Ił-62 i kupując Boeingi. Dzisiaj Komorowski niżej się zgina od Łukaszenki, a Tusk z Sikorskim wystraszeni nie ragują na rosyjskie prowokacje. Wzamian ,,dobrej współpracy” w sprawie Smoleńska i odmowę uznania skutków prawnych Katynia, oferują Putinowi pełne wsparcie we wszystkich kwestiach – niczym wasale. Ściągną tu nawet ruską mafię z Kaliningradu. Bez wiz.
Akurat ci mogą wjechać do Polski
na swoich własnych dokumentach i z wizami. Nie ta liga.
Drobna uwaga…
Pilotem nie jestem, nie znam się na instalacjach hydraulicznych, ale jakoś tam znam angielski. Instrukcja http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Center –> powered by 2 Electric pumps & 1 Air Driven pump. If required, a Ram Air Turbine (RAT) can provide power to the flight controls portion of the Center hydraulic system (in case of double engine failure).
Zgodnie z tym opisem i dalej włączenie systemu RAT w sytuacji braku 90% glikolu nic by nie dało, bo system RAT napędza ten sam obwód hydrauliczny co 2 podstawowe elektryczne pompy (primary power).
…turbinę powietrzną wysuwaną z kadłuba na zewnątrz samolotu, z własnym, autonomicznym generatorem zasilania
Sorry, nie mogę się nigdzie doszukać w tym dokumencie o tym. RAT dostarcza energię mechaniczną zamienioną na hydrauliczną – a nie energię elektryczną (przynajmniej na tyle można się domyśleć z dokumentu). Coś jak bodajże pompa do wspomagania w samochodzie napędzana od silnika.
I jeszcze jedna rzecz dotycząca “bezpiecznika awaryjnego wypuszczania podwozia”. Teraz po Smoleńsku i B967 wszyscy staliśmy się “specjalistami” od lotnictwa i w ogóle 😉 . Wiemy też dużo o bezpiecznikach, ‘uchod’ itd. Wiemy, że aby coś kluczowego i ważnego z punktu widzenia bezpieczeństwa lotu, lądowania itd. w samolocie można było zrobić to wykonanie tej operacji musi zostać poprzedzone zwolnieniem jakiegoś zabezpieczenia.
Na tym etapie hipotezę NDz, że załoga nie wiedziała jak użyć systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia można potraktować jak w tym dowcipie o Wilku i Czerwonym Kapturku: – Wilku, masz ty chociaż zaświadczenie, że nie jesteś chory na AIDS? – Pewnie, że mam! – No to możesz je podrzeć!
No i co z tego, nawet jeśli ekipa z USA zastała wyciśnięty bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia? Rozsądek nakazuje, aby po wielu próbach wyłączyć system tak, żeby się nagle podwozie nie wysunęło w czasie takiego awaryjnego lądowania. Jeśli pan kapitan stwierdził, że taki manewr lądowania bez kół, na brzuchu, ćwiczą na symulatorach (i to nie raz), no to chyba też program tego trainingu na symulatorze uwzględnia próbę użycia systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia, co? Tego nie wiemy na pewno, ale logika wskazuje, że symulator powinien zapewniać bardzo wierne odtworzenie wszystkich warunków i parametrów startu, lotu, lądowania…
A to czy został zwolniony bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia powinno wynikać z zapisów “czarnej skrzynki”, a nie dywagacji NDz, GW, Rzepy i innych “niezależnych”.
Smoleńsk pokazał jak wielki burdel mamy w organizacji, podejściu do bezpieczeństwa, procedur, przepisów, szkoleń itd. Pokazał też jak nasi gówniani politycy wykorzystują takie czy inne tragedie do swoich celów. Pokazał jacy jesteśmy malutcy przy Rosji i gdzie Rosja widzi nasze miejsce. Teraz mamy znowu tych samych polityków, którzy kleją się jak gówno do buta. Ja tego gówna politykierskiego, medialnego czy to NDz, czy GW nie kupuję. Niech ocenią specjaliści. My ocenimy później specjalistów – tak samo jak po Smoleńsku.
Cały ten wywód na temat
Cały ten wywód na temat bezpiecznika jest o tyle bezcelowy, że MECHANICY Z OKĘCIA BEZ PROBLEMU WYSUNĘLI PODWOZIE i to nie jest fakt prasowy, ale fakt faktyczny. Nie sądzę, aby potrzeba było jakiejś szczególnej wiedzy lotniczej, do zrozumienia tego jak działa zwykła blokada, zabezpieczające przed uruchomieniem czegoś, na przykład drzwi w samochodzie przed ciekawskim dzieckiem. Gdy do tych faktów dodamy fakt, że po raz pierwszy nastąpiło coś takiego jak “awaria” wszystkich systemów wysuwania podwozia, to sprawa się robi jak zwykle rewolucyjna. Za dużo w tym niesamowitych przypadków, które się doskonale dają tłumaczyć banalnymi zaniedbaniami. To nie ND, tylko bodaj Makula, w każdym razie szycha z LOT, potwierdziła, że zaraz po podniesieniu samolotu, nie spece z Boeinga, tylko zwykli mechanicy z Okęcia uruchomili podwozie. Jeśli mam do wyboru niesamowity i pierwszy raz w historii wypromowany przypadek, a po drugiej stronie proste techniczne wytłumaczenie, to nie muszę się znać na samolotach, wystarczy, że znam się na propagandzie. A co do Smoleńska, to mamy analogiczną sytuację, znów ostrożni w ocenach bazują na oficjalnych komunikatach bezpośrednio zainteresowanych i umoczonych w sprawie. Jest oczywiste, że LOT zrobi wszystko, aby usprawiedliwić swoje decyzje i nie dopuścić do ujawnienia podobnych kompromitacji jak “bezpiecznik”. Same koszty procesowe dla LOT są problemem, a o “marce” nie wspomnę. Słowem mamy do wyboru cudowny, niewiarygodny zbieg okoliczności, jako oficjalne stanowisko LOT, nawiasem mówiąc tak niewiarygodne, że nawet “eksperci” mówili o sabotażu. Z drugiej strony prościutkie jak drucik wytłumaczenie, które zrozumie każdy posiadacz samochodu z blokadą drzwi dla dziecka. Ja tam jak zwykle wolę rozum od wiary, ale już się odbyło kilka spektakularnych mszy, ostatnia w pałacu prezydenckim, także raczej znów będę robił za heretyka. Pani Steczkowska pięknie zaśpiewała.
Aha i jeszcze jedno, też dość
Aha i jeszcze jedno, też dość proste do wzięcia na rozum. Wrona mówił o awarii sytemu hydraulicznego, nic nie wspominał, że zablokował się bezpiecznik i dlatego nie udało się uruchomić podwozia mechanicznie. Takie wytłumaczenie zwalniałoby załogę z odpowiedzialności i podejrzeń, ale nic podobnego nie słyszałem, za to słyszałem coś zupełnie innego, że załoga nie miała pojęcia, dlaczego podwozie się nie wysunęło. Ten bezpiecznik to jest gwóźdź do trumny, trumną jest decyzja lotu przez Atlantyk, bez wiedzy na temat przyczyn awarii i tym samym bez wiedzy na temat możliwego rozwoju wypadków – kaskaderka pełna. Do postawienia podobnych zarzutów też nie potrzeba wiedzy lotniczej, wystarczy odrobina rozumu i wyobraźni.
cd
W kwestii bezpiecznika chcę usłyszeć, że zapis “czarnej skrzynki” potwierdzi fakt użycia (lub nie użycia) tegoż “bezpiecznika”. To że mogło nie zadziałać w czasie próby lądowania a zadziałało już na ziemi też być może sobie nie zaprzecza. Przecież coś mogło zablokować te pierońskie klapy – nawet fragment instalacji hydraulicznej. A samo lądowanie, drgania, tarcie, ciepło odblokować mechanizm.
Co do decyzji przelotu to pan kapitan powoływał się na instrukcje – procedury producenta.
Jeśli tam jest faktycznie napisane coś w rodzaju: w przypadku nieszczelności centralnego systemu hydraulicznego (odp. kontrolka), proszę wyłączyć 2 główne pompy elektryczne, kontynuować lot, przy lądowaniu wypuścić podwozie przy pomocy zapasowego systemu elektrycznego, to nie ma się do czego przyczepić. Tym bardziej, że przy lądowaniu w nocy nie wiem jak na 100% można byłoby potwierdzić czy podwozie jest wysunięte czy też nie (jak duże reflektory?)
Kapitan w samolocie jest tak samo jak kapitan na statku, jachcie, żaglowcu – pierwszy po Bogu. Trochę wiem jak to wygląda na jednostkach morskich. Jeśli I oficer na żaglowcu, jachcie morskim mówi, że prognozy wskazują na sztorm i powinniśmy zostać w porcie a kapitan mówi: płyniemy, zdążymy przed burzą a pierwszy mocniejszy wiatr pozwoli nam szybciej odsunąć się na bok, to zwykle ten kapitan ma rację i okręt wypływa. Każdy kapitan w takim przypadku ma świadomość, że jeśli popełni błąd to będzie to jego ostatni błąd. Nawet jeśli skończy się to w najlepszym przypadku Izbą Morską to i tak nigdzie nie znajdzie więcej pracy – nikt nie będzie chciał go zatrudnić. Latanie podobnie jak pływanie jest pasją (często kosztowną) – i na pewno nie taką jak cotygodniowe grzebanie w starym samochodzie.
Nie przykładałbym też większej wagi do tego co kpt Wrona chlapnął na konferencji. Zapewne nie musiał wcześniej pokazywać się w mediach a po takich wrażeniach to nie wiem czy każdy normalny człowiek przez 1, 2 czy 3 dni jest w stanie z siebie coś konkretnego wydusić. Widać było, że się denerwował jak musiał tłumaczyć szczegóły techniczne laikom.
Przepraszam, ale ja nie
Przepraszam, ale ja nie potrafię nie myśleć. Tutaj sytuacja jest prosta, nie jakieś tam zacięte klapy, jakieś odblokowanie po lądowaniu. Po prostu mechanik z Okęcia stwierdza banał, bezpiecznik jest wybity, wciska go i opuszcza podwozie. Cała procedura! I to już jest ustalone. Skoro bezpiecznik był wybity i dało się go wcisnąć po lądowaniu, po czym podwozie opadło, to ktoś tego nie zrobił przed lądowaniem, innego scenariusza nie ma. Mógłby być inny, na przykład mimo wielokrotnego wciskania bezpiecznika, cały czas go wybijało, ale taką rzec to po pierwsze pilot powinien zgłosić komu trzeba, po drugie ten sam pilot nie twierdziłby po wylądowaniu, że nie ma pojęcia dlaczego podwozie nie zadziałało. Do ustalenia tych faktów nie potrzeba żadnych czarnych skrzynek. Proste pytanie do załogi. Wciskaliście bezpiecznik? Nie/Tak. Ta odpowiedź już zapewne jest, ona się pojawiła w chwili, gdy mechanik z Okęcia stwierdził fachowo: “Ku..a bezpiecznik wywalony, no niezłe jaja”, a potem spytano załogi co oni na to? Wyobrażasz sobie, że załoga nie zgłasza i nie wspomina o czymś takim jak zablokowany bezpiecznik? Oni nie znali przyczyny i do końca się łudzili, że się podwozie wysunie. Fakty są brutalne, ale ja oczywiście nie mam nic przeciw formalizmowi, czekać na skrzynki można, kto wie ile, po niemieckiej wycieczce, w każdym razie nikomu oczekiwania psuć nie zamierzam. Jednak jestem taki sam wyrywny jak prezydent Bronisław, który już wydał wyrok nie czekając na skrzynki. Pytanie co się stanie, gdy Wrona stanie przed prokuratorem, co w moim odczuci jest bardzo realne, a już prywatne pozwy to na pewno. Fakty jakie są już znane, tłumaczą w sposób jasny i racjonalny skąd ten pierwszy przypadek, alternatywą dla takiego wyjaśnienia jest kumulacja niesamowitych zbiegów okoliczności. Najpierw wszystko w cudowny sposób powinno się zablokować, a potem wszystko w cudowny sposób odblokować, do tego załoga te cuda, cudownie pominęła milczeniem. Możliwe, nie przeczę, ale nikt mi nie zarzuci, że moja wersja jest jakaś wydumana i oparta na wierze, wersja alternatywna dokładnie taka jest. Jeśli coś ma proste techniczne wyjaśnienie, a w wariancie niesamowity, niespotykany, wcześniej i nieodnotowany zbieg okoliczności, to statystyka wygląda mniej więcej tak: 99,99 : 0,01. Te proporcje można skorygować odpowiednim odczytaniem skrzynek na niemieckim sprzęcie, ale chyba zbyt wiele tu rozbieżnych interesów: producent, ubezpieczyciel, LOT, aby takie kwiatki jak: “nie udało się odczytać”, wyrosły. Większość analizuje to zdarzenie psychologią, nie techniką. Psychologicznie jest mało komfortowo zaprzeczyć oficjalnej fecie, taki jest w człowieku instynkt samozachowawczy, więc robi wszystko, aby dostarczyć sobie argumentów na potwierdzenie oficjalnych uroczystości. Klasyka i to radzieckiej propagandy, bohater, pompa i bite brawka albo wariaci, złorzeczący, nienawistni, laicy, co się nie znają. Psychologia, nie lotnictwo, a ten cały bezpiecznik nie ma nic z lotnictwem wspólnego, to ogólnie znana, banalna blokada, która zwyczajnie zadziałała, tak jak w 99,99 przypadkach.
prywatne pozwy
oznaczają, że prywatne osoby przy pomocy prywatnych adwokatów będą prowadzić sprawy przed sądem i wyciągać fakty oraz procedury. No chyba że wszyscy pasażerowie dostaną hurtem order orła białego za bohaterstwo podczas lądowania, wtedy staną na baczność i zaczną mówić to co trzeba albo i w ogóle..
I jeszcze coś. Chyba najważniejsze w tym zamieszaniu.
Poderwana para dyżurna obrony powietrznej kraju – dwa F16 z pułku w Łasku.
Jeżeli do takiego czegoś można poderwać parę dyżurnych myśliwców, prawdopodobnie jedyny element naszej obrony przeciwlotniczej, to niedługo pan Bronek albo pan Grześ zadzwonią do DW Lot. z prośbą o przelot F16 nad ogródkiem bo akurat kolega ma imieniny. To się w głowie nie mieści. B767 latają w LOT ponad 20 lat! Mamy tutaj wszystko to, co wmawiali Protasiukowi i Grzywnie.
Amatorstwo i nieznajomość sprzętu.
Bo nawet jeżeli F16 zobaczył wysuniętą goleń przednią, to brak elektrycznej blokady mógł ją ,,cofnąć” w trakcie lądowania. Poza tym pokazuje, że piloci rutynowo nie wierzą kontrolkom ani skomplikowanym, wielopoziomowym systemom komputerowym. A więc lecimy ,,na nosa” albo ,,na czuja”.
Tak samo jak 14 lat eksploatacji Tu154M nie pomogło w znalezieniu JEDNEGO mądrego, który by objaśnił jak działa UCHOD.
I na koniec bzdura tygodnia, że ,,wszystkie systemy wysiadły”, tzn. żaden element podwozia się nie otworzył. Widać w instrukcji B767, że ta sama hydraulika zasila trymery, lotki, klapy, więc nie rozumiem celu powielania takich bzdur.
Dzisiejszy order nie tylko promuje wariackie latanie, na ,,drzwiach od stodoły”, ale oddala nas od poznania prawdy. Nas – bohaterów – pytać jak było???
Ja w końcu tylko kobieta jestem,
więc mogę palnąć głupstwo, ale 2 listopada reporter TVN24 udał się był na lotnisko i kazał sobie pokazać goleń podwozia w Boeingu. Fakt, mechanik pokazał mu to w Boeingu 737, ale zaznaczył, że akurat ta goleń i komora podwozia wraz z układem zbiorników wygląda identycznie w B767. I pokazał był jeszcze peryskop, który służy do wizualnej inspekcji komory podwozia w przypadku braku pewności, czy podwozie wyszło, czy też nie. Ten perykop feralnego dnia został zastąpiony przez parę F-16. Czy ja może coś źle zrozumiałam?
K.janno – w tej opowieści nic się kupy nie trzyma
z wyjątkiem szczęsliwego lądowania. Poza tym wersja zmienia się z godziny na godzinę.
Procedura poderwania pary F16 to nie jest : dzwoni kontroler lotu z Okęcia z uprzejmą prośbą. To musi być tak : mały pałac – duży pałac – MON – DWLot – pułk lotnictwa myśliwskiego w Łasku.
To wszystko nie byłoby takie
To wszystko nie byłoby takie złe i dałoby się pięknie wytłumaczyć, bo gdybym to ja był gdzieś na górze broniłby LOT i pilotów jak lew, kłamiąc jak Michnik. Takie czasy, kryzys, walka przewoźników, prawda tu nie ma zastosowania. Problem polega, na tym, że ten cyrk służy zupełnie czemuś innemu, mianowicie pokazaniu, że burdel jest “systemem” i po raz enty ma udowadniać, że tamci ze Smoleńska byli idiotami. Prawda wygląda smuto, bohater Wrona to na pierwszy rzut oka typowy misio, który będzie mówił jak mu podpowiedzą, zresztą ma w tym interes, bo jak nie upieprzą tej sprawy, to Wrona już za sterami nie siadzie, chyba, że leszczyńskiego szybowca. Drugi smutek jest taki, że to całe zasrane środowisko lotnicze zgnoiło nieżyjącego kolegę, za bzdurne domysły, natomiast żywy kolega, który na bank dał dupy, jest broniony na wszystkie sposoby, gdyż za kolegą stoją najważniejsi z ważnych. Trzeci smutek i jednocześnie ostrzeżenie. “Profesjonalne” forum” lotnictwo.net to w 90% takie same oszołomy, dochodzące do równie absurdalnych wniosków jak Onecierze. Różnica jest taka, że popisują się żargonem i innymi narzeczami z “manuala”. Poza wszystkim siedzą tam stare trepy i włazidupy z LOT, które trzymają oficjalną linię, aż miło. Okazuje się, że jedynym w miarę wiarygodnym pismem lotniczym, w tym biednym kraju jest sekciarska broszura Nasz Dziennik i to jest dopiero dno, z niezmierzoną warstwą mułu.
A kto poważnie zajął się analiza katastrofy smoleńskiej?
Oszołomy i kilku emerytowanych nawigatorów, i bodaj JEDEN czynny pilot LOT-owski. A przecież 14 lat latały tupolewy 154 zanim jeden kupiło wojsko, a resztę posowieckie respubliki.
Wąsaty Bronek postawił na złego konia, to znaczy na złego Wronę. Bo chciał mieć koniecznie ,,swojego” bohatera, koniecznie na drzwiach od stodoły – jako antidotum Protasiuka i Grzywny.
Tylko się pospieszył, zaklepał, namaścił a dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu. Czyli będziemy mieli cyrk, tyle, że odwrotny od smoleńskiego. Piloci są ,,modelowo profesjonalni” a wariacki lot przez Atlantyk ,,podręcznikowym przykładem kunsztu” – a cała reszta ma być be. A własciwie to diabli wiedzą co ma być be, bo Boeing amerykański. Więc zostają ,,siły wyższe”. Albo zrządzenie losu. No i pech.
dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu
Boeing też nie działa w próżni. Musi się dobrze zastanowić co powie zanim powie i to jest ciekawe. Tym bardziej że wszystkie media w POlsce pracują na Bronka zawodowca.
Za ile milardów kupimy te Dreamliner’y?
Bo właśnie raportują problemy z …podwoziem w B787 – ,,liniowcu marzeń”.
I dlatego należy
I dlatego należy przypuszczać, że o problemach Wrona zameldował natychmiast po starcie i to z LOT-owskiej wierchuszki dostał komendę lotu do Warszawy, bo po drodze może coś się wymyśli. A że do oglądania goleni przedniej wydelegowano jaszczębie …. zamiast błękitnego24. No cóż, może i debilne ale za to jakie medialne, a lud kocha igrzyska.
Znasz może Szwejku aktualne procedury poderwania
pary dyżurnej w plm? I przebazowania jej na inne lotnisko albo skierowania do CYWILNYCH zadań.
Jestem przekonany, że
Jestem przekonany, że podkolorowano sprawę i wypuszczono jaszczębie w ramach procedury RENEGADE, czyli zneutralizowania celu powietrznego użytego jako środek ataku terrorystycznego. Decyzja jest podejmowana w kilka minut bo jest dopracowany błyskawiczny system autoryzacji, a w przytoczonej sytuacji czasu było nadto bo bite 6 godzin.
Moje znajome jaskółki ćwierkają, że powód wysłania Boeinga przez cały Atlantyk, mimo że wiedziano zaraz po starcie iż rypło w hydraulice jest bardzo prozaiczny – kasa. Dokonano szybkiego obliczenia rachunku za zamknięcie lotniska Newark. A ponieważ, w ramach oszczędności LOT ma ubezpieczone samoloty w jakimś Link4 więc jest to pakiet podstawowy nie obejmujący tego typu przypadków, a przynajmniej trudny do wyegzekwowania od ubezpieczyciela. Nasz bohaterski lotnik Wrona gdyby lądował z powrotem w NY następnego dnia zostałby wyj…. z roboty.
To była granda uzgodniona na samych szczytach
ktoś z MON-u albo ,,po linii alarmowej” zadzwonił do COP-u, żeby ,,jakieś ładne samoloty” wysłać do asysty. Bo przecież mogli posłać ,,Iskry” albo Su22, albo wreszcie MiG29. A tu się akurat F16 znalazły. Niezdolne do walki w rejonie Morza Śródziemnego, niezdolne do współdziałania z lotnictwem NATO, pozbawione modułów nad/odb SWÓJ-OBCY. Mają być gotowe z pełnym oprogramowaniem i wyposażeniem w 2018 ROKU. Więc do oglądania goleni w rejsowym Boeingu – wprost wymarzone.
Wrona – prosty człowiek, a może prostolinijny będzie
taktownie – sam się pogrzebał. Powiedział mianowicie, że jak mu glikol zaczął wyciekać i POMPA CHODZIŁA(nie wiadomo po co) to ,,zaswieciło” na panelu OVERHEAT. Przegrzanie termiczne pompy bez glikolu. Wystarczyło ją NATYCHMIAST wyłączyć w trybie manual. A tak – czekali aż automat przeciążenia prądowego zadziałał. Ale z nim też trzeba ostrożnie, bo jeżeli w układzie pełne zwarcie to nie pozwoli na więcej niż JEDEN ,,eksperyment”.
Suma summarum : to wszystko się mogło skończyć tragedią na środku Atlantyku.
Panie głośny – szybciutki rzut okiem na obrazek nr 9
i przed człowiekiem o minimalnej wyobraźni otwiera się całe pole możliwości.
Panie głośny – nie jest pan z pierwszej łapanki, więc doskonale pan wie jaka jest różnica pomiędzy masą startową B767 a masą do lądowania.
Mowa tu TYLKO I WYŁĄCZNIE O PRZEDNIEJ GOLENI, bo dwa zestawy L i R DZIAŁAŁY NORMALNIE.
Więc – po pierwsze, nigdy nie ma tak, że glikol wycieknie w całości. Po drugie – goleń i hydraulika wytrzymała start z pełnymi zbiornikami w Newark. Po trzecie – goleń otwiera się GRAWITACYJNIE, a blokada jest elektryczna.
Pytanie końcowe : jakiej siły potrzeba było i jakiej ilości glikolu w układzie, żeby RAT tylko zakręcił a niewielkie ciśnienie wspomogło rozłożenie goleni przedniej?
Pozdro.
I na turbinie RAT w samolocie B767 jest niewielki
generator prądu, do awaryjnego zasilania cockpitu. Nie znalazłem danych o jego mocy, ale jest na pewno ułamkiem głównego generatora 5kVA.
Jest tam jeszcze taki warunek dla prawidłowej pracy turbiny (obroty i napięcie), prędkość pozioma Boeinga musi być większa od 130 węzłów.
W przypadku smoleńskiej katastrofy
nasi ,,specjaliści” przepisali radzieckie tezy, ukradli kilka fotek i nazwali to raport. Acha – po roku z okładem wpadli na pomysł, że można obejrzeć wrak tupolewa.
A politycy w tej tragedii? Komorowski z Tuskiem przebili sekretarzy KC PZPR, bo tamci mieli jaja, zarzucając radziecki złom Ił-62 i kupując Boeingi. Dzisiaj Komorowski niżej się zgina od Łukaszenki, a Tusk z Sikorskim wystraszeni nie ragują na rosyjskie prowokacje. Wzamian ,,dobrej współpracy” w sprawie Smoleńska i odmowę uznania skutków prawnych Katynia, oferują Putinowi pełne wsparcie we wszystkich kwestiach – niczym wasale. Ściągną tu nawet ruską mafię z Kaliningradu. Bez wiz.
Akurat ci mogą wjechać do Polski
na swoich własnych dokumentach i z wizami. Nie ta liga.
Drobna uwaga…
Pilotem nie jestem, nie znam się na instalacjach hydraulicznych, ale jakoś tam znam angielski. Instrukcja http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Center –> powered by 2 Electric pumps & 1 Air Driven pump. If required, a Ram Air Turbine (RAT) can provide power to the flight controls portion of the Center hydraulic system (in case of double engine failure).
Zgodnie z tym opisem i dalej włączenie systemu RAT w sytuacji braku 90% glikolu nic by nie dało, bo system RAT napędza ten sam obwód hydrauliczny co 2 podstawowe elektryczne pompy (primary power).
…turbinę powietrzną wysuwaną z kadłuba na zewnątrz samolotu, z własnym, autonomicznym generatorem zasilania
Sorry, nie mogę się nigdzie doszukać w tym dokumencie o tym. RAT dostarcza energię mechaniczną zamienioną na hydrauliczną – a nie energię elektryczną (przynajmniej na tyle można się domyśleć z dokumentu). Coś jak bodajże pompa do wspomagania w samochodzie napędzana od silnika.
I jeszcze jedna rzecz dotycząca “bezpiecznika awaryjnego wypuszczania podwozia”. Teraz po Smoleńsku i B967 wszyscy staliśmy się “specjalistami” od lotnictwa i w ogóle 😉 . Wiemy też dużo o bezpiecznikach, ‘uchod’ itd. Wiemy, że aby coś kluczowego i ważnego z punktu widzenia bezpieczeństwa lotu, lądowania itd. w samolocie można było zrobić to wykonanie tej operacji musi zostać poprzedzone zwolnieniem jakiegoś zabezpieczenia.
Na tym etapie hipotezę NDz, że załoga nie wiedziała jak użyć systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia można potraktować jak w tym dowcipie o Wilku i Czerwonym Kapturku: – Wilku, masz ty chociaż zaświadczenie, że nie jesteś chory na AIDS? – Pewnie, że mam! – No to możesz je podrzeć!
No i co z tego, nawet jeśli ekipa z USA zastała wyciśnięty bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia? Rozsądek nakazuje, aby po wielu próbach wyłączyć system tak, żeby się nagle podwozie nie wysunęło w czasie takiego awaryjnego lądowania. Jeśli pan kapitan stwierdził, że taki manewr lądowania bez kół, na brzuchu, ćwiczą na symulatorach (i to nie raz), no to chyba też program tego trainingu na symulatorze uwzględnia próbę użycia systemu awaryjnego do wypuszczania podwozia, co? Tego nie wiemy na pewno, ale logika wskazuje, że symulator powinien zapewniać bardzo wierne odtworzenie wszystkich warunków i parametrów startu, lotu, lądowania…
A to czy został zwolniony bezpiecznik awaryjnego wypuszczania podwozia powinno wynikać z zapisów “czarnej skrzynki”, a nie dywagacji NDz, GW, Rzepy i innych “niezależnych”.
Smoleńsk pokazał jak wielki burdel mamy w organizacji, podejściu do bezpieczeństwa, procedur, przepisów, szkoleń itd. Pokazał też jak nasi gówniani politycy wykorzystują takie czy inne tragedie do swoich celów. Pokazał jacy jesteśmy malutcy przy Rosji i gdzie Rosja widzi nasze miejsce. Teraz mamy znowu tych samych polityków, którzy kleją się jak gówno do buta. Ja tego gówna politykierskiego, medialnego czy to NDz, czy GW nie kupuję. Niech ocenią specjaliści. My ocenimy później specjalistów – tak samo jak po Smoleńsku.
Cały ten wywód na temat
Cały ten wywód na temat bezpiecznika jest o tyle bezcelowy, że MECHANICY Z OKĘCIA BEZ PROBLEMU WYSUNĘLI PODWOZIE i to nie jest fakt prasowy, ale fakt faktyczny. Nie sądzę, aby potrzeba było jakiejś szczególnej wiedzy lotniczej, do zrozumienia tego jak działa zwykła blokada, zabezpieczające przed uruchomieniem czegoś, na przykład drzwi w samochodzie przed ciekawskim dzieckiem. Gdy do tych faktów dodamy fakt, że po raz pierwszy nastąpiło coś takiego jak “awaria” wszystkich systemów wysuwania podwozia, to sprawa się robi jak zwykle rewolucyjna. Za dużo w tym niesamowitych przypadków, które się doskonale dają tłumaczyć banalnymi zaniedbaniami. To nie ND, tylko bodaj Makula, w każdym razie szycha z LOT, potwierdziła, że zaraz po podniesieniu samolotu, nie spece z Boeinga, tylko zwykli mechanicy z Okęcia uruchomili podwozie. Jeśli mam do wyboru niesamowity i pierwszy raz w historii wypromowany przypadek, a po drugiej stronie proste techniczne wytłumaczenie, to nie muszę się znać na samolotach, wystarczy, że znam się na propagandzie. A co do Smoleńska, to mamy analogiczną sytuację, znów ostrożni w ocenach bazują na oficjalnych komunikatach bezpośrednio zainteresowanych i umoczonych w sprawie. Jest oczywiste, że LOT zrobi wszystko, aby usprawiedliwić swoje decyzje i nie dopuścić do ujawnienia podobnych kompromitacji jak “bezpiecznik”. Same koszty procesowe dla LOT są problemem, a o “marce” nie wspomnę. Słowem mamy do wyboru cudowny, niewiarygodny zbieg okoliczności, jako oficjalne stanowisko LOT, nawiasem mówiąc tak niewiarygodne, że nawet “eksperci” mówili o sabotażu. Z drugiej strony prościutkie jak drucik wytłumaczenie, które zrozumie każdy posiadacz samochodu z blokadą drzwi dla dziecka. Ja tam jak zwykle wolę rozum od wiary, ale już się odbyło kilka spektakularnych mszy, ostatnia w pałacu prezydenckim, także raczej znów będę robił za heretyka. Pani Steczkowska pięknie zaśpiewała.
Aha i jeszcze jedno, też dość
Aha i jeszcze jedno, też dość proste do wzięcia na rozum. Wrona mówił o awarii sytemu hydraulicznego, nic nie wspominał, że zablokował się bezpiecznik i dlatego nie udało się uruchomić podwozia mechanicznie. Takie wytłumaczenie zwalniałoby załogę z odpowiedzialności i podejrzeń, ale nic podobnego nie słyszałem, za to słyszałem coś zupełnie innego, że załoga nie miała pojęcia, dlaczego podwozie się nie wysunęło. Ten bezpiecznik to jest gwóźdź do trumny, trumną jest decyzja lotu przez Atlantyk, bez wiedzy na temat przyczyn awarii i tym samym bez wiedzy na temat możliwego rozwoju wypadków – kaskaderka pełna. Do postawienia podobnych zarzutów też nie potrzeba wiedzy lotniczej, wystarczy odrobina rozumu i wyobraźni.
cd
W kwestii bezpiecznika chcę usłyszeć, że zapis “czarnej skrzynki” potwierdzi fakt użycia (lub nie użycia) tegoż “bezpiecznika”. To że mogło nie zadziałać w czasie próby lądowania a zadziałało już na ziemi też być może sobie nie zaprzecza. Przecież coś mogło zablokować te pierońskie klapy – nawet fragment instalacji hydraulicznej. A samo lądowanie, drgania, tarcie, ciepło odblokować mechanizm.
Co do decyzji przelotu to pan kapitan powoływał się na instrukcje – procedury producenta.
Jeśli tam jest faktycznie napisane coś w rodzaju: w przypadku nieszczelności centralnego systemu hydraulicznego (odp. kontrolka), proszę wyłączyć 2 główne pompy elektryczne, kontynuować lot, przy lądowaniu wypuścić podwozie przy pomocy zapasowego systemu elektrycznego, to nie ma się do czego przyczepić. Tym bardziej, że przy lądowaniu w nocy nie wiem jak na 100% można byłoby potwierdzić czy podwozie jest wysunięte czy też nie (jak duże reflektory?)
Kapitan w samolocie jest tak samo jak kapitan na statku, jachcie, żaglowcu – pierwszy po Bogu. Trochę wiem jak to wygląda na jednostkach morskich. Jeśli I oficer na żaglowcu, jachcie morskim mówi, że prognozy wskazują na sztorm i powinniśmy zostać w porcie a kapitan mówi: płyniemy, zdążymy przed burzą a pierwszy mocniejszy wiatr pozwoli nam szybciej odsunąć się na bok, to zwykle ten kapitan ma rację i okręt wypływa. Każdy kapitan w takim przypadku ma świadomość, że jeśli popełni błąd to będzie to jego ostatni błąd. Nawet jeśli skończy się to w najlepszym przypadku Izbą Morską to i tak nigdzie nie znajdzie więcej pracy – nikt nie będzie chciał go zatrudnić. Latanie podobnie jak pływanie jest pasją (często kosztowną) – i na pewno nie taką jak cotygodniowe grzebanie w starym samochodzie.
Nie przykładałbym też większej wagi do tego co kpt Wrona chlapnął na konferencji. Zapewne nie musiał wcześniej pokazywać się w mediach a po takich wrażeniach to nie wiem czy każdy normalny człowiek przez 1, 2 czy 3 dni jest w stanie z siebie coś konkretnego wydusić. Widać było, że się denerwował jak musiał tłumaczyć szczegóły techniczne laikom.
Przepraszam, ale ja nie
Przepraszam, ale ja nie potrafię nie myśleć. Tutaj sytuacja jest prosta, nie jakieś tam zacięte klapy, jakieś odblokowanie po lądowaniu. Po prostu mechanik z Okęcia stwierdza banał, bezpiecznik jest wybity, wciska go i opuszcza podwozie. Cała procedura! I to już jest ustalone. Skoro bezpiecznik był wybity i dało się go wcisnąć po lądowaniu, po czym podwozie opadło, to ktoś tego nie zrobił przed lądowaniem, innego scenariusza nie ma. Mógłby być inny, na przykład mimo wielokrotnego wciskania bezpiecznika, cały czas go wybijało, ale taką rzec to po pierwsze pilot powinien zgłosić komu trzeba, po drugie ten sam pilot nie twierdziłby po wylądowaniu, że nie ma pojęcia dlaczego podwozie nie zadziałało. Do ustalenia tych faktów nie potrzeba żadnych czarnych skrzynek. Proste pytanie do załogi. Wciskaliście bezpiecznik? Nie/Tak. Ta odpowiedź już zapewne jest, ona się pojawiła w chwili, gdy mechanik z Okęcia stwierdził fachowo: “Ku..a bezpiecznik wywalony, no niezłe jaja”, a potem spytano załogi co oni na to? Wyobrażasz sobie, że załoga nie zgłasza i nie wspomina o czymś takim jak zablokowany bezpiecznik? Oni nie znali przyczyny i do końca się łudzili, że się podwozie wysunie. Fakty są brutalne, ale ja oczywiście nie mam nic przeciw formalizmowi, czekać na skrzynki można, kto wie ile, po niemieckiej wycieczce, w każdym razie nikomu oczekiwania psuć nie zamierzam. Jednak jestem taki sam wyrywny jak prezydent Bronisław, który już wydał wyrok nie czekając na skrzynki. Pytanie co się stanie, gdy Wrona stanie przed prokuratorem, co w moim odczuci jest bardzo realne, a już prywatne pozwy to na pewno. Fakty jakie są już znane, tłumaczą w sposób jasny i racjonalny skąd ten pierwszy przypadek, alternatywą dla takiego wyjaśnienia jest kumulacja niesamowitych zbiegów okoliczności. Najpierw wszystko w cudowny sposób powinno się zablokować, a potem wszystko w cudowny sposób odblokować, do tego załoga te cuda, cudownie pominęła milczeniem. Możliwe, nie przeczę, ale nikt mi nie zarzuci, że moja wersja jest jakaś wydumana i oparta na wierze, wersja alternatywna dokładnie taka jest. Jeśli coś ma proste techniczne wyjaśnienie, a w wariancie niesamowity, niespotykany, wcześniej i nieodnotowany zbieg okoliczności, to statystyka wygląda mniej więcej tak: 99,99 : 0,01. Te proporcje można skorygować odpowiednim odczytaniem skrzynek na niemieckim sprzęcie, ale chyba zbyt wiele tu rozbieżnych interesów: producent, ubezpieczyciel, LOT, aby takie kwiatki jak: “nie udało się odczytać”, wyrosły. Większość analizuje to zdarzenie psychologią, nie techniką. Psychologicznie jest mało komfortowo zaprzeczyć oficjalnej fecie, taki jest w człowieku instynkt samozachowawczy, więc robi wszystko, aby dostarczyć sobie argumentów na potwierdzenie oficjalnych uroczystości. Klasyka i to radzieckiej propagandy, bohater, pompa i bite brawka albo wariaci, złorzeczący, nienawistni, laicy, co się nie znają. Psychologia, nie lotnictwo, a ten cały bezpiecznik nie ma nic z lotnictwem wspólnego, to ogólnie znana, banalna blokada, która zwyczajnie zadziałała, tak jak w 99,99 przypadkach.
prywatne pozwy
oznaczają, że prywatne osoby przy pomocy prywatnych adwokatów będą prowadzić sprawy przed sądem i wyciągać fakty oraz procedury. No chyba że wszyscy pasażerowie dostaną hurtem order orła białego za bohaterstwo podczas lądowania, wtedy staną na baczność i zaczną mówić to co trzeba albo i w ogóle..
I jeszcze coś. Chyba najważniejsze w tym zamieszaniu.
Poderwana para dyżurna obrony powietrznej kraju – dwa F16 z pułku w Łasku.
Jeżeli do takiego czegoś można poderwać parę dyżurnych myśliwców, prawdopodobnie jedyny element naszej obrony przeciwlotniczej, to niedługo pan Bronek albo pan Grześ zadzwonią do DW Lot. z prośbą o przelot F16 nad ogródkiem bo akurat kolega ma imieniny. To się w głowie nie mieści. B767 latają w LOT ponad 20 lat! Mamy tutaj wszystko to, co wmawiali Protasiukowi i Grzywnie.
Amatorstwo i nieznajomość sprzętu.
Bo nawet jeżeli F16 zobaczył wysuniętą goleń przednią, to brak elektrycznej blokady mógł ją ,,cofnąć” w trakcie lądowania. Poza tym pokazuje, że piloci rutynowo nie wierzą kontrolkom ani skomplikowanym, wielopoziomowym systemom komputerowym. A więc lecimy ,,na nosa” albo ,,na czuja”.
Tak samo jak 14 lat eksploatacji Tu154M nie pomogło w znalezieniu JEDNEGO mądrego, który by objaśnił jak działa UCHOD.
I na koniec bzdura tygodnia, że ,,wszystkie systemy wysiadły”, tzn. żaden element podwozia się nie otworzył. Widać w instrukcji B767, że ta sama hydraulika zasila trymery, lotki, klapy, więc nie rozumiem celu powielania takich bzdur.
Dzisiejszy order nie tylko promuje wariackie latanie, na ,,drzwiach od stodoły”, ale oddala nas od poznania prawdy. Nas – bohaterów – pytać jak było???
Ja w końcu tylko kobieta jestem,
więc mogę palnąć głupstwo, ale 2 listopada reporter TVN24 udał się był na lotnisko i kazał sobie pokazać goleń podwozia w Boeingu. Fakt, mechanik pokazał mu to w Boeingu 737, ale zaznaczył, że akurat ta goleń i komora podwozia wraz z układem zbiorników wygląda identycznie w B767. I pokazał był jeszcze peryskop, który służy do wizualnej inspekcji komory podwozia w przypadku braku pewności, czy podwozie wyszło, czy też nie. Ten perykop feralnego dnia został zastąpiony przez parę F-16. Czy ja może coś źle zrozumiałam?
K.janno – w tej opowieści nic się kupy nie trzyma
z wyjątkiem szczęsliwego lądowania. Poza tym wersja zmienia się z godziny na godzinę.
Procedura poderwania pary F16 to nie jest : dzwoni kontroler lotu z Okęcia z uprzejmą prośbą. To musi być tak : mały pałac – duży pałac – MON – DWLot – pułk lotnictwa myśliwskiego w Łasku.
To wszystko nie byłoby takie
To wszystko nie byłoby takie złe i dałoby się pięknie wytłumaczyć, bo gdybym to ja był gdzieś na górze broniłby LOT i pilotów jak lew, kłamiąc jak Michnik. Takie czasy, kryzys, walka przewoźników, prawda tu nie ma zastosowania. Problem polega, na tym, że ten cyrk służy zupełnie czemuś innemu, mianowicie pokazaniu, że burdel jest “systemem” i po raz enty ma udowadniać, że tamci ze Smoleńska byli idiotami. Prawda wygląda smuto, bohater Wrona to na pierwszy rzut oka typowy misio, który będzie mówił jak mu podpowiedzą, zresztą ma w tym interes, bo jak nie upieprzą tej sprawy, to Wrona już za sterami nie siadzie, chyba, że leszczyńskiego szybowca. Drugi smutek jest taki, że to całe zasrane środowisko lotnicze zgnoiło nieżyjącego kolegę, za bzdurne domysły, natomiast żywy kolega, który na bank dał dupy, jest broniony na wszystkie sposoby, gdyż za kolegą stoją najważniejsi z ważnych. Trzeci smutek i jednocześnie ostrzeżenie. “Profesjonalne” forum” lotnictwo.net to w 90% takie same oszołomy, dochodzące do równie absurdalnych wniosków jak Onecierze. Różnica jest taka, że popisują się żargonem i innymi narzeczami z “manuala”. Poza wszystkim siedzą tam stare trepy i włazidupy z LOT, które trzymają oficjalną linię, aż miło. Okazuje się, że jedynym w miarę wiarygodnym pismem lotniczym, w tym biednym kraju jest sekciarska broszura Nasz Dziennik i to jest dopiero dno, z niezmierzoną warstwą mułu.
A kto poważnie zajął się analiza katastrofy smoleńskiej?
Oszołomy i kilku emerytowanych nawigatorów, i bodaj JEDEN czynny pilot LOT-owski. A przecież 14 lat latały tupolewy 154 zanim jeden kupiło wojsko, a resztę posowieckie respubliki.
Wąsaty Bronek postawił na złego konia, to znaczy na złego Wronę. Bo chciał mieć koniecznie ,,swojego” bohatera, koniecznie na drzwiach od stodoły – jako antidotum Protasiuka i Grzywny.
Tylko się pospieszył, zaklepał, namaścił a dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu. Czyli będziemy mieli cyrk, tyle, że odwrotny od smoleńskiego. Piloci są ,,modelowo profesjonalni” a wariacki lot przez Atlantyk ,,podręcznikowym przykładem kunsztu” – a cała reszta ma być be. A własciwie to diabli wiedzą co ma być be, bo Boeing amerykański. Więc zostają ,,siły wyższe”. Albo zrządzenie losu. No i pech.
dzisiaj odznaczył – i nie ma odwrotu
Boeing też nie działa w próżni. Musi się dobrze zastanowić co powie zanim powie i to jest ciekawe. Tym bardziej że wszystkie media w POlsce pracują na Bronka zawodowca.
Za ile milardów kupimy te Dreamliner’y?
Bo właśnie raportują problemy z …podwoziem w B787 – ,,liniowcu marzeń”.
I dlatego należy
I dlatego należy przypuszczać, że o problemach Wrona zameldował natychmiast po starcie i to z LOT-owskiej wierchuszki dostał komendę lotu do Warszawy, bo po drodze może coś się wymyśli. A że do oglądania goleni przedniej wydelegowano jaszczębie …. zamiast błękitnego24. No cóż, może i debilne ale za to jakie medialne, a lud kocha igrzyska.
Znasz może Szwejku aktualne procedury poderwania
pary dyżurnej w plm? I przebazowania jej na inne lotnisko albo skierowania do CYWILNYCH zadań.
Jestem przekonany, że
Jestem przekonany, że podkolorowano sprawę i wypuszczono jaszczębie w ramach procedury RENEGADE, czyli zneutralizowania celu powietrznego użytego jako środek ataku terrorystycznego. Decyzja jest podejmowana w kilka minut bo jest dopracowany błyskawiczny system autoryzacji, a w przytoczonej sytuacji czasu było nadto bo bite 6 godzin.
Moje znajome jaskółki ćwierkają, że powód wysłania Boeinga przez cały Atlantyk, mimo że wiedziano zaraz po starcie iż rypło w hydraulice jest bardzo prozaiczny – kasa. Dokonano szybkiego obliczenia rachunku za zamknięcie lotniska Newark. A ponieważ, w ramach oszczędności LOT ma ubezpieczone samoloty w jakimś Link4 więc jest to pakiet podstawowy nie obejmujący tego typu przypadków, a przynajmniej trudny do wyegzekwowania od ubezpieczyciela. Nasz bohaterski lotnik Wrona gdyby lądował z powrotem w NY następnego dnia zostałby wyj…. z roboty.
To była granda uzgodniona na samych szczytach
ktoś z MON-u albo ,,po linii alarmowej” zadzwonił do COP-u, żeby ,,jakieś ładne samoloty” wysłać do asysty. Bo przecież mogli posłać ,,Iskry” albo Su22, albo wreszcie MiG29. A tu się akurat F16 znalazły. Niezdolne do walki w rejonie Morza Śródziemnego, niezdolne do współdziałania z lotnictwem NATO, pozbawione modułów nad/odb SWÓJ-OBCY. Mają być gotowe z pełnym oprogramowaniem i wyposażeniem w 2018 ROKU. Więc do oglądania goleni w rejsowym Boeingu – wprost wymarzone.
Wrona – prosty człowiek, a może prostolinijny będzie
taktownie – sam się pogrzebał. Powiedział mianowicie, że jak mu glikol zaczął wyciekać i POMPA CHODZIŁA(nie wiadomo po co) to ,,zaswieciło” na panelu OVERHEAT. Przegrzanie termiczne pompy bez glikolu. Wystarczyło ją NATYCHMIAST wyłączyć w trybie manual. A tak – czekali aż automat przeciążenia prądowego zadziałał. Ale z nim też trzeba ostrożnie, bo jeżeli w układzie pełne zwarcie to nie pozwoli na więcej niż JEDEN ,,eksperyment”.
Suma summarum : to wszystko się mogło skończyć tragedią na środku Atlantyku.
Panie głośny – szybciutki rzut okiem na obrazek nr 9
i przed człowiekiem o minimalnej wyobraźni otwiera się całe pole możliwości.
Panie głośny – nie jest pan z pierwszej łapanki, więc doskonale pan wie jaka jest różnica pomiędzy masą startową B767 a masą do lądowania.
Mowa tu TYLKO I WYŁĄCZNIE O PRZEDNIEJ GOLENI, bo dwa zestawy L i R DZIAŁAŁY NORMALNIE.
Więc – po pierwsze, nigdy nie ma tak, że glikol wycieknie w całości. Po drugie – goleń i hydraulika wytrzymała start z pełnymi zbiornikami w Newark. Po trzecie – goleń otwiera się GRAWITACYJNIE, a blokada jest elektryczna.
Pytanie końcowe : jakiej siły potrzeba było i jakiej ilości glikolu w układzie, żeby RAT tylko zakręcił a niewielkie ciśnienie wspomogło rozłożenie goleni przedniej?
Pozdro.
I na turbinie RAT w samolocie B767 jest niewielki
generator prądu, do awaryjnego zasilania cockpitu. Nie znalazłem danych o jego mocy, ale jest na pewno ułamkiem głównego generatora 5kVA.
Jest tam jeszcze taki warunek dla prawidłowej pracy turbiny (obroty i napięcie), prędkość pozioma Boeinga musi być większa od 130 węzłów.
W przypadku smoleńskiej katastrofy
nasi ,,specjaliści” przepisali radzieckie tezy, ukradli kilka fotek i nazwali to raport. Acha – po roku z okładem wpadli na pomysł, że można obejrzeć wrak tupolewa.
A politycy w tej tragedii? Komorowski z Tuskiem przebili sekretarzy KC PZPR, bo tamci mieli jaja, zarzucając radziecki złom Ił-62 i kupując Boeingi. Dzisiaj Komorowski niżej się zgina od Łukaszenki, a Tusk z Sikorskim wystraszeni nie ragują na rosyjskie prowokacje. Wzamian ,,dobrej współpracy” w sprawie Smoleńska i odmowę uznania skutków prawnych Katynia, oferują Putinowi pełne wsparcie we wszystkich kwestiach – niczym wasale. Ściągną tu nawet ruską mafię z Kaliningradu. Bez wiz.
Akurat ci mogą wjechać do Polski
na swoich własnych dokumentach i z wizami. Nie ta liga.
o turbince tytułem dygresji
A jeszcze Ojcze Ci przypomnę, bo z pewnością znasz tę dykteryjkę, o “szybowcu z Gimli” ( Gimli Glider). Czyli Boeingu 767-200 Air Canada, który omyłkowo został zatankowany w systemie miar brytyjskich, zamiast metrycznych i gdzieś tak w połowie drogi z Edmonton do Montrealu stał się szybowcem, po czym bezpiecznie wylądował bez goleni nosowej. Dla entuzjastów katastrof lotniczych sprawa była znana, były na ten temat filmy dokumentalne i fabularne. Zapamiętałam z tego przypadku właśnie rolę turbinki RAT, o której gdzieś tu pod tym linkiem piszą tak :
http://www.wadenelson.com/gimli.html
“Hydraulic pressure was falling fast and the plane’s controls were quickly becoming inoperative. But the engineers at Boeing had foreseen even this most unlikely of scenarios and provided one last failsafe&emdash;the RAT.
The RAT is the Ram Air Turbine, a propeller driven hydraulic pump tucked under the belly of the 767. The RAT can supply just enough hydraulic pressure to move the control surfaces and enable a dead-stick landing. The loss of both engines caused the RAT to automatically drop into the airstream and begin supplying hydraulic pressure.”
Jednego tylko nie wiem, czy ten system jest obligatoryjnym wyposażeniem B767, czy też zależy od zamówionej konfiguracji, według której kupuje się/leasinguje samolot.
Ja osobiście myślę, że w przypadku tej awarii doszło do ujawnienia się skutków wychodzenia LOTu z fatalnej sytuacji finansowej, i PLL LOT stawał się po cichu tanią linią, w której oszczędza się na serwisach, przeglądach i takich tam duperelach, które mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo. No i ten raz pierdolnęło wszystko z wyjątkiem umiejętności lądowania na brzuchu.
Turbinka jest standardem w B767 300 ER
a załączana jest manualnie z cockpitu. Działa przy prędkości powyżej 130 węzłów, napędza turbinę i prądnicę AC. Do obejrzenia na stronie 9 instrukcji B767 :
http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Znam historię Boeinga Air Canada
lądował na zamkniętym lotnisku w trakcie jakiegoś pikniku?
I też, zdaje się,kapitan, był doświadczonym pilotem szybowcowym.
Te turbinki RAT mają nie tylko Boeingi, w Airbusach też są i nie tylko. Nie rozumiem dlaczego nasi ,,medaliści” nie skorzystali z tej opcji. Przecież z tyłu mieli 230 ludzi.
PLL LOT stawał się po cichu tanią linią
jedna uwaga: nie PLL LOT tylko III RP.
o turbince tytułem dygresji
A jeszcze Ojcze Ci przypomnę, bo z pewnością znasz tę dykteryjkę, o “szybowcu z Gimli” ( Gimli Glider). Czyli Boeingu 767-200 Air Canada, który omyłkowo został zatankowany w systemie miar brytyjskich, zamiast metrycznych i gdzieś tak w połowie drogi z Edmonton do Montrealu stał się szybowcem, po czym bezpiecznie wylądował bez goleni nosowej. Dla entuzjastów katastrof lotniczych sprawa była znana, były na ten temat filmy dokumentalne i fabularne. Zapamiętałam z tego przypadku właśnie rolę turbinki RAT, o której gdzieś tu pod tym linkiem piszą tak :
http://www.wadenelson.com/gimli.html
“Hydraulic pressure was falling fast and the plane’s controls were quickly becoming inoperative. But the engineers at Boeing had foreseen even this most unlikely of scenarios and provided one last failsafe&emdash;the RAT.
The RAT is the Ram Air Turbine, a propeller driven hydraulic pump tucked under the belly of the 767. The RAT can supply just enough hydraulic pressure to move the control surfaces and enable a dead-stick landing. The loss of both engines caused the RAT to automatically drop into the airstream and begin supplying hydraulic pressure.”
Jednego tylko nie wiem, czy ten system jest obligatoryjnym wyposażeniem B767, czy też zależy od zamówionej konfiguracji, według której kupuje się/leasinguje samolot.
Ja osobiście myślę, że w przypadku tej awarii doszło do ujawnienia się skutków wychodzenia LOTu z fatalnej sytuacji finansowej, i PLL LOT stawał się po cichu tanią linią, w której oszczędza się na serwisach, przeglądach i takich tam duperelach, które mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo. No i ten raz pierdolnęło wszystko z wyjątkiem umiejętności lądowania na brzuchu.
Turbinka jest standardem w B767 300 ER
a załączana jest manualnie z cockpitu. Działa przy prędkości powyżej 130 węzłów, napędza turbinę i prądnicę AC. Do obejrzenia na stronie 9 instrukcji B767 :
http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Znam historię Boeinga Air Canada
lądował na zamkniętym lotnisku w trakcie jakiegoś pikniku?
I też, zdaje się,kapitan, był doświadczonym pilotem szybowcowym.
Te turbinki RAT mają nie tylko Boeingi, w Airbusach też są i nie tylko. Nie rozumiem dlaczego nasi ,,medaliści” nie skorzystali z tej opcji. Przecież z tyłu mieli 230 ludzi.
PLL LOT stawał się po cichu tanią linią
jedna uwaga: nie PLL LOT tylko III RP.
o turbince tytułem dygresji
A jeszcze Ojcze Ci przypomnę, bo z pewnością znasz tę dykteryjkę, o “szybowcu z Gimli” ( Gimli Glider). Czyli Boeingu 767-200 Air Canada, który omyłkowo został zatankowany w systemie miar brytyjskich, zamiast metrycznych i gdzieś tak w połowie drogi z Edmonton do Montrealu stał się szybowcem, po czym bezpiecznie wylądował bez goleni nosowej. Dla entuzjastów katastrof lotniczych sprawa była znana, były na ten temat filmy dokumentalne i fabularne. Zapamiętałam z tego przypadku właśnie rolę turbinki RAT, o której gdzieś tu pod tym linkiem piszą tak :
http://www.wadenelson.com/gimli.html
“Hydraulic pressure was falling fast and the plane’s controls were quickly becoming inoperative. But the engineers at Boeing had foreseen even this most unlikely of scenarios and provided one last failsafe&emdash;the RAT.
The RAT is the Ram Air Turbine, a propeller driven hydraulic pump tucked under the belly of the 767. The RAT can supply just enough hydraulic pressure to move the control surfaces and enable a dead-stick landing. The loss of both engines caused the RAT to automatically drop into the airstream and begin supplying hydraulic pressure.”
Jednego tylko nie wiem, czy ten system jest obligatoryjnym wyposażeniem B767, czy też zależy od zamówionej konfiguracji, według której kupuje się/leasinguje samolot.
Ja osobiście myślę, że w przypadku tej awarii doszło do ujawnienia się skutków wychodzenia LOTu z fatalnej sytuacji finansowej, i PLL LOT stawał się po cichu tanią linią, w której oszczędza się na serwisach, przeglądach i takich tam duperelach, które mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo. No i ten raz pierdolnęło wszystko z wyjątkiem umiejętności lądowania na brzuchu.
Turbinka jest standardem w B767 300 ER
a załączana jest manualnie z cockpitu. Działa przy prędkości powyżej 130 węzłów, napędza turbinę i prądnicę AC. Do obejrzenia na stronie 9 instrukcji B767 :
http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Znam historię Boeinga Air Canada
lądował na zamkniętym lotnisku w trakcie jakiegoś pikniku?
I też, zdaje się,kapitan, był doświadczonym pilotem szybowcowym.
Te turbinki RAT mają nie tylko Boeingi, w Airbusach też są i nie tylko. Nie rozumiem dlaczego nasi ,,medaliści” nie skorzystali z tej opcji. Przecież z tyłu mieli 230 ludzi.
PLL LOT stawał się po cichu tanią linią
jedna uwaga: nie PLL LOT tylko III RP.
Nigdy się nie wtrącam do
Nigdy się nie wtrącam do jakiś tam RAT, nie RAT, natomiast ręce mi opadają, gdy czytam “argument” o tym jak to spokojnie można lecieć, bo tak mówi instrukcja. Jako żywo: “W wojsku się nie myśli”. Instrukcja mówi tylko tyle, że samolot po uszkodzeniu czegoś tam, ma jeszcze dwa awaryjne systemy, które pozwalają kontynuować lot, ale instrukcja nie wie i nie może wiedzieć, co jest przyczyną uszkodzenia. Są do jasnego ch..a tak zwane okoliczności towarzyszące. Piloci i tym bardziej decydenci w Warszawie nie widzieli co jest przyczyną ubytków płynu w układzie, co spowodowało ten ubytek i jak się sytuacja może rozwinąć. Przecież tylko idiota mógł wykluczyć, że nie doszło do sabotażu, mechanicznego uszkodzenia i niekoniecznie jednego przewodu. Ta sama instrukcja, którą się tak mydli oczy, mówi, że przy awarii drugiego systemu natychmiast należy lądować. A ja się pytam gdzie? Banda idiotów, radośnie sobie założyła, że na pewno jedno cieknie i nie pocieknie drugie, po czym poleciała przez Atlantyk. Żadna instrukcja nie usprawiedliwia idiotyzmu. Biorąc pod uwagę okoliczności i możliwe wybory, czyli zawracamy do Newark, sprawdzamy co się tak naprawdę dzieje albo lecimy na wariata przez ocen z radosną myślą, że nic poza tym co się stało, stać się nie może, stwierdzam jednoznacznie, że człowiek odpowiedzialny zawraca, idiota leci dalej. Gdy czytam to kretyńskie forum lotnictwo.net, łapię się za głowę, bo tam 90% kaskaderów, którzy mają decydować o moim życiu, podjęłoby partyzancką decyzję. Istnieje coś takiego jak wyobraźnia, której żadna instrukcja nie zastąpi. Mieliśmy do czynienia z cudem, nie odpowiedzialnością. Taką decyzję załoga i pajace z LOT mogli podjąć tylko pod jednym warunkiem, że dokładnie znali przyczyny awarii, czego do dziś nie wiedzą, a i wtedy perspektywa lotu przez ocean, co wyklucza lotniska zastępcze, nakazywałaby szczególną ostrożność. Oni nie wiedzieli nic, w Warszawie się zorientowali jakie wystąpiły skutki awarii, o nieszczęsnym bezpieczniku nie wspomnę. Nie znam się na lataniu, ale znam się na myśleniu, dla mnie pilot, który broni tych decyzji jest gówniarzem nie człowiekiem, który odpowiedzialnie podchodzi do swojego zawodu i ludzkiego życia. Jako pasażer, chciałbym mieć dostępną listę z nazwiskami wszystkich pilotów, którzy podjęliby identycznie głupią decyzję, wiedziałbym z kim nie latać, z Wroną na pewno nie polecę.
radośnie sobie założyła,
że na pewno jedno cieknie
Czy Boeing nie jest w stanie wyprodukować samolotu, który będzie ostrzegał o awariach najważniejszych instalacji dla bezpieczeństwa lądowania? Przy tym poziomie zaawansowania technicznego to chyba jest możliwe? To dziwne żeby załoga musiała sobie zakładać na chybił trafił, czy systemy działają czy nie. Wyjdzie, że te TU-154M trzeba będzie przejąć do lotu.
Nigdy się nie wtrącam do
Nigdy się nie wtrącam do jakiś tam RAT, nie RAT, natomiast ręce mi opadają, gdy czytam “argument” o tym jak to spokojnie można lecieć, bo tak mówi instrukcja. Jako żywo: “W wojsku się nie myśli”. Instrukcja mówi tylko tyle, że samolot po uszkodzeniu czegoś tam, ma jeszcze dwa awaryjne systemy, które pozwalają kontynuować lot, ale instrukcja nie wie i nie może wiedzieć, co jest przyczyną uszkodzenia. Są do jasnego ch..a tak zwane okoliczności towarzyszące. Piloci i tym bardziej decydenci w Warszawie nie widzieli co jest przyczyną ubytków płynu w układzie, co spowodowało ten ubytek i jak się sytuacja może rozwinąć. Przecież tylko idiota mógł wykluczyć, że nie doszło do sabotażu, mechanicznego uszkodzenia i niekoniecznie jednego przewodu. Ta sama instrukcja, którą się tak mydli oczy, mówi, że przy awarii drugiego systemu natychmiast należy lądować. A ja się pytam gdzie? Banda idiotów, radośnie sobie założyła, że na pewno jedno cieknie i nie pocieknie drugie, po czym poleciała przez Atlantyk. Żadna instrukcja nie usprawiedliwia idiotyzmu. Biorąc pod uwagę okoliczności i możliwe wybory, czyli zawracamy do Newark, sprawdzamy co się tak naprawdę dzieje albo lecimy na wariata przez ocen z radosną myślą, że nic poza tym co się stało, stać się nie może, stwierdzam jednoznacznie, że człowiek odpowiedzialny zawraca, idiota leci dalej. Gdy czytam to kretyńskie forum lotnictwo.net, łapię się za głowę, bo tam 90% kaskaderów, którzy mają decydować o moim życiu, podjęłoby partyzancką decyzję. Istnieje coś takiego jak wyobraźnia, której żadna instrukcja nie zastąpi. Mieliśmy do czynienia z cudem, nie odpowiedzialnością. Taką decyzję załoga i pajace z LOT mogli podjąć tylko pod jednym warunkiem, że dokładnie znali przyczyny awarii, czego do dziś nie wiedzą, a i wtedy perspektywa lotu przez ocean, co wyklucza lotniska zastępcze, nakazywałaby szczególną ostrożność. Oni nie wiedzieli nic, w Warszawie się zorientowali jakie wystąpiły skutki awarii, o nieszczęsnym bezpieczniku nie wspomnę. Nie znam się na lataniu, ale znam się na myśleniu, dla mnie pilot, który broni tych decyzji jest gówniarzem nie człowiekiem, który odpowiedzialnie podchodzi do swojego zawodu i ludzkiego życia. Jako pasażer, chciałbym mieć dostępną listę z nazwiskami wszystkich pilotów, którzy podjęliby identycznie głupią decyzję, wiedziałbym z kim nie latać, z Wroną na pewno nie polecę.
radośnie sobie założyła,
że na pewno jedno cieknie
Czy Boeing nie jest w stanie wyprodukować samolotu, który będzie ostrzegał o awariach najważniejszych instalacji dla bezpieczeństwa lądowania? Przy tym poziomie zaawansowania technicznego to chyba jest możliwe? To dziwne żeby załoga musiała sobie zakładać na chybił trafił, czy systemy działają czy nie. Wyjdzie, że te TU-154M trzeba będzie przejąć do lotu.
Nigdy się nie wtrącam do
Nigdy się nie wtrącam do jakiś tam RAT, nie RAT, natomiast ręce mi opadają, gdy czytam “argument” o tym jak to spokojnie można lecieć, bo tak mówi instrukcja. Jako żywo: “W wojsku się nie myśli”. Instrukcja mówi tylko tyle, że samolot po uszkodzeniu czegoś tam, ma jeszcze dwa awaryjne systemy, które pozwalają kontynuować lot, ale instrukcja nie wie i nie może wiedzieć, co jest przyczyną uszkodzenia. Są do jasnego ch..a tak zwane okoliczności towarzyszące. Piloci i tym bardziej decydenci w Warszawie nie widzieli co jest przyczyną ubytków płynu w układzie, co spowodowało ten ubytek i jak się sytuacja może rozwinąć. Przecież tylko idiota mógł wykluczyć, że nie doszło do sabotażu, mechanicznego uszkodzenia i niekoniecznie jednego przewodu. Ta sama instrukcja, którą się tak mydli oczy, mówi, że przy awarii drugiego systemu natychmiast należy lądować. A ja się pytam gdzie? Banda idiotów, radośnie sobie założyła, że na pewno jedno cieknie i nie pocieknie drugie, po czym poleciała przez Atlantyk. Żadna instrukcja nie usprawiedliwia idiotyzmu. Biorąc pod uwagę okoliczności i możliwe wybory, czyli zawracamy do Newark, sprawdzamy co się tak naprawdę dzieje albo lecimy na wariata przez ocen z radosną myślą, że nic poza tym co się stało, stać się nie może, stwierdzam jednoznacznie, że człowiek odpowiedzialny zawraca, idiota leci dalej. Gdy czytam to kretyńskie forum lotnictwo.net, łapię się za głowę, bo tam 90% kaskaderów, którzy mają decydować o moim życiu, podjęłoby partyzancką decyzję. Istnieje coś takiego jak wyobraźnia, której żadna instrukcja nie zastąpi. Mieliśmy do czynienia z cudem, nie odpowiedzialnością. Taką decyzję załoga i pajace z LOT mogli podjąć tylko pod jednym warunkiem, że dokładnie znali przyczyny awarii, czego do dziś nie wiedzą, a i wtedy perspektywa lotu przez ocean, co wyklucza lotniska zastępcze, nakazywałaby szczególną ostrożność. Oni nie wiedzieli nic, w Warszawie się zorientowali jakie wystąpiły skutki awarii, o nieszczęsnym bezpieczniku nie wspomnę. Nie znam się na lataniu, ale znam się na myśleniu, dla mnie pilot, który broni tych decyzji jest gówniarzem nie człowiekiem, który odpowiedzialnie podchodzi do swojego zawodu i ludzkiego życia. Jako pasażer, chciałbym mieć dostępną listę z nazwiskami wszystkich pilotów, którzy podjęliby identycznie głupią decyzję, wiedziałbym z kim nie latać, z Wroną na pewno nie polecę.
radośnie sobie założyła,
że na pewno jedno cieknie
Czy Boeing nie jest w stanie wyprodukować samolotu, który będzie ostrzegał o awariach najważniejszych instalacji dla bezpieczeństwa lądowania? Przy tym poziomie zaawansowania technicznego to chyba jest możliwe? To dziwne żeby załoga musiała sobie zakładać na chybił trafił, czy systemy działają czy nie. Wyjdzie, że te TU-154M trzeba będzie przejąć do lotu.
Kocopały drogi Lotniku:
Manual extension possible through the guarded RAT switch.
Zanim kogoś obrazisz najpierw się upewnij.
Na stronie 4 masz opisany tajemny (dla Ciebie) RAT switch.
Chyba, ze latasz na B767 w wersji okrojonej…
I co zrobisz Lotniku, kiedy padły dwa silniki ale predkość poziomą masz poniżej 130 kn ?
Z instrukcji B767 wykroiłem taki obrazek
który dedykuję Panu Głośnemu i Lotnikowi :
zwróćcie uwagę na zawory (valve) i prosty sposób ,,uratowania” płynu z nieszczelnej instalacji, przez zamknięcie elektrozaworu i kontrolę ciśnienia. Więc można zrobić (prawie) wszystko. Pod warunkiem, że się wie.
Kocopały drogi Lotniku:
Manual extension possible through the guarded RAT switch.
Zanim kogoś obrazisz najpierw się upewnij.
Na stronie 4 masz opisany tajemny (dla Ciebie) RAT switch.
Chyba, ze latasz na B767 w wersji okrojonej…
I co zrobisz Lotniku, kiedy padły dwa silniki ale predkość poziomą masz poniżej 130 kn ?
Z instrukcji B767 wykroiłem taki obrazek
który dedykuję Panu Głośnemu i Lotnikowi :
zwróćcie uwagę na zawory (valve) i prosty sposób ,,uratowania” płynu z nieszczelnej instalacji, przez zamknięcie elektrozaworu i kontrolę ciśnienia. Więc można zrobić (prawie) wszystko. Pod warunkiem, że się wie.
Kocopały drogi Lotniku:
Manual extension possible through the guarded RAT switch.
Zanim kogoś obrazisz najpierw się upewnij.
Na stronie 4 masz opisany tajemny (dla Ciebie) RAT switch.
Chyba, ze latasz na B767 w wersji okrojonej…
I co zrobisz Lotniku, kiedy padły dwa silniki ale predkość poziomą masz poniżej 130 kn ?
Z instrukcji B767 wykroiłem taki obrazek
który dedykuję Panu Głośnemu i Lotnikowi :
zwróćcie uwagę na zawory (valve) i prosty sposób ,,uratowania” płynu z nieszczelnej instalacji, przez zamknięcie elektrozaworu i kontrolę ciśnienia. Więc można zrobić (prawie) wszystko. Pod warunkiem, że się wie.
A jak nazwać taki bzdet :
. Pozostałe podzespoły powinny być zasilane źrdłami alternatywnymi – przeważnie z instalacji elektrycznej.
Jak nie – pier..leniem?
A jak nazwać taki bzdet :
. Pozostałe podzespoły powinny być zasilane źrdłami alternatywnymi – przeważnie z instalacji elektrycznej.
Jak nie – pier..leniem?
A jak nazwać taki bzdet :
. Pozostałe podzespoły powinny być zasilane źrdłami alternatywnymi – przeważnie z instalacji elektrycznej.
Jak nie – pier..leniem?
Panie Lotniku – do przeczytania ze zrozumieniem:
Auto deploy with both engines failure & can only be retracted on the ground.
AUTOMATYCZNIE się wysuwa w przypadku utraty dwóch silników.
A co z MANUALNYM?
I jakiż to tajemny płyn krąży w instalacji hydraulicznej B767? Znasz nazwę handlową ? To przeczytaj skład chemiczny ;
Other base stocks are used for specialty applications, such as for fire resistance and extreme temperature applications. Some examples include: glycol, esters, organophosphate ester, polyalphaolefin, propylene glycol, and silicone oils.
obawiam się że “Lotnik” mógł mieć rację
w przypadku każdej innej dowolnej linii lotniczej niż PLL “Lataj z Tuskiem” to mogła być awaria nie wywołująca konieczności przerwania lotu. Ale tym razem orły z Boeinga trafiły na PLL nielot. Manual tego nie przewidywał…
Zastanawiam się czy Boeingowi, ze względów wizerunkowych, opłaca się sprzedać nowe boeingi nielotowi, może lepiej postawić na TUPOLEWY…
Nie jestem pewny, ale przypadek naszego B767
jest bodaj pierwszym tego typu wypadkiem lądowania ,,na brzuchu”. Bo – przyznasz – takie ,,rarytasy” zaraz się pokazują na youtube. A tam tylko ,,nasz” – w kilku ujęciach.
A przecież – B767 – latają od ponad 20 lat.
Boję się, że na końcu tej historii będą nowe ,,polish jokes”.
Pierwszy przypadek lądowania na brzuchu samolotu
ze sprawnymi kołami. Bo nie kupuję bajeczki że niesprawny samolot naprawił się od walnięcia w pas startowy. To nie radziecki TV.
A ja myślę Knock out, że tym torem pójdzie śledztwo
,,wskutek uderzenia kadłuba o płytę lotniska nastąpiło uwolnienie blokady goleni przedniej oraz zwarcie w układzie zasilania CHS, skutkujące zadziałaniem zabezpieczenia ” . Podpisano : płk E.Klich
Panie Lotniku – do przeczytania ze zrozumieniem:
Auto deploy with both engines failure & can only be retracted on the ground.
AUTOMATYCZNIE się wysuwa w przypadku utraty dwóch silników.
A co z MANUALNYM?
I jakiż to tajemny płyn krąży w instalacji hydraulicznej B767? Znasz nazwę handlową ? To przeczytaj skład chemiczny ;
Other base stocks are used for specialty applications, such as for fire resistance and extreme temperature applications. Some examples include: glycol, esters, organophosphate ester, polyalphaolefin, propylene glycol, and silicone oils.
obawiam się że “Lotnik” mógł mieć rację
w przypadku każdej innej dowolnej linii lotniczej niż PLL “Lataj z Tuskiem” to mogła być awaria nie wywołująca konieczności przerwania lotu. Ale tym razem orły z Boeinga trafiły na PLL nielot. Manual tego nie przewidywał…
Zastanawiam się czy Boeingowi, ze względów wizerunkowych, opłaca się sprzedać nowe boeingi nielotowi, może lepiej postawić na TUPOLEWY…
Nie jestem pewny, ale przypadek naszego B767
jest bodaj pierwszym tego typu wypadkiem lądowania ,,na brzuchu”. Bo – przyznasz – takie ,,rarytasy” zaraz się pokazują na youtube. A tam tylko ,,nasz” – w kilku ujęciach.
A przecież – B767 – latają od ponad 20 lat.
Boję się, że na końcu tej historii będą nowe ,,polish jokes”.
Pierwszy przypadek lądowania na brzuchu samolotu
ze sprawnymi kołami. Bo nie kupuję bajeczki że niesprawny samolot naprawił się od walnięcia w pas startowy. To nie radziecki TV.
A ja myślę Knock out, że tym torem pójdzie śledztwo
,,wskutek uderzenia kadłuba o płytę lotniska nastąpiło uwolnienie blokady goleni przedniej oraz zwarcie w układzie zasilania CHS, skutkujące zadziałaniem zabezpieczenia ” . Podpisano : płk E.Klich
Panie Lotniku – do przeczytania ze zrozumieniem:
Auto deploy with both engines failure & can only be retracted on the ground.
AUTOMATYCZNIE się wysuwa w przypadku utraty dwóch silników.
A co z MANUALNYM?
I jakiż to tajemny płyn krąży w instalacji hydraulicznej B767? Znasz nazwę handlową ? To przeczytaj skład chemiczny ;
Other base stocks are used for specialty applications, such as for fire resistance and extreme temperature applications. Some examples include: glycol, esters, organophosphate ester, polyalphaolefin, propylene glycol, and silicone oils.
obawiam się że “Lotnik” mógł mieć rację
w przypadku każdej innej dowolnej linii lotniczej niż PLL “Lataj z Tuskiem” to mogła być awaria nie wywołująca konieczności przerwania lotu. Ale tym razem orły z Boeinga trafiły na PLL nielot. Manual tego nie przewidywał…
Zastanawiam się czy Boeingowi, ze względów wizerunkowych, opłaca się sprzedać nowe boeingi nielotowi, może lepiej postawić na TUPOLEWY…
Nie jestem pewny, ale przypadek naszego B767
jest bodaj pierwszym tego typu wypadkiem lądowania ,,na brzuchu”. Bo – przyznasz – takie ,,rarytasy” zaraz się pokazują na youtube. A tam tylko ,,nasz” – w kilku ujęciach.
A przecież – B767 – latają od ponad 20 lat.
Boję się, że na końcu tej historii będą nowe ,,polish jokes”.
Pierwszy przypadek lądowania na brzuchu samolotu
ze sprawnymi kołami. Bo nie kupuję bajeczki że niesprawny samolot naprawił się od walnięcia w pas startowy. To nie radziecki TV.
A ja myślę Knock out, że tym torem pójdzie śledztwo
,,wskutek uderzenia kadłuba o płytę lotniska nastąpiło uwolnienie blokady goleni przedniej oraz zwarcie w układzie zasilania CHS, skutkujące zadziałaniem zabezpieczenia ” . Podpisano : płk E.Klich
Szczęście od Boga, że nie brakuje ,,oszołomów”
zbiornik centralny zabezpieczony jest przed calkowita utrata plynu, zasilanie z dluzszej rurki z nizszej zawor zamkniety mozna przy przecieku otworzyc z dolnego + bleed air i probowac ale starczylo na? majac klopoty z centralnym systemem hydraulicznym i wiedzac ze zasila podwozie glowne, przednie i jego sterowanie kontynuowano lot przez atlantyk? samolot byl niesprawny – utracil zdolnosc przewozu pasazerow, system hydrauliki do ktorego jest podpiety generator awaryjny pradu i RAT – pompa hydrauliki napedzana z wysuwanej turbiny jako ostatnia deska ratunku do sterowania awaryjnego samolotu byl wyeliminowany?
I drugi :
Jestem “z branży”. W takich sytuacjach (usterka jednej z podstawowych instalacji płatowca) obowiazuje nakaz ladowania na najbliższym lotnisku. Podjęcie ryzyka lotu przez Atlantyk dowodzi świetnego przygotowania pilota do lotów szybowcem. Nie znam szczegółów, ale wstrzymałbym się od wystawiania pomników załodze. J.Żuk
Proszę wybaczyć, że nie zapytałem o pozwolenie cytowania.
Szczęście od Boga, że nie brakuje ,,oszołomów”
zbiornik centralny zabezpieczony jest przed calkowita utrata plynu, zasilanie z dluzszej rurki z nizszej zawor zamkniety mozna przy przecieku otworzyc z dolnego + bleed air i probowac ale starczylo na? majac klopoty z centralnym systemem hydraulicznym i wiedzac ze zasila podwozie glowne, przednie i jego sterowanie kontynuowano lot przez atlantyk? samolot byl niesprawny – utracil zdolnosc przewozu pasazerow, system hydrauliki do ktorego jest podpiety generator awaryjny pradu i RAT – pompa hydrauliki napedzana z wysuwanej turbiny jako ostatnia deska ratunku do sterowania awaryjnego samolotu byl wyeliminowany?
I drugi :
Jestem “z branży”. W takich sytuacjach (usterka jednej z podstawowych instalacji płatowca) obowiazuje nakaz ladowania na najbliższym lotnisku. Podjęcie ryzyka lotu przez Atlantyk dowodzi świetnego przygotowania pilota do lotów szybowcem. Nie znam szczegółów, ale wstrzymałbym się od wystawiania pomników załodze. J.Żuk
Proszę wybaczyć, że nie zapytałem o pozwolenie cytowania.
Szczęście od Boga, że nie brakuje ,,oszołomów”
zbiornik centralny zabezpieczony jest przed calkowita utrata plynu, zasilanie z dluzszej rurki z nizszej zawor zamkniety mozna przy przecieku otworzyc z dolnego + bleed air i probowac ale starczylo na? majac klopoty z centralnym systemem hydraulicznym i wiedzac ze zasila podwozie glowne, przednie i jego sterowanie kontynuowano lot przez atlantyk? samolot byl niesprawny – utracil zdolnosc przewozu pasazerow, system hydrauliki do ktorego jest podpiety generator awaryjny pradu i RAT – pompa hydrauliki napedzana z wysuwanej turbiny jako ostatnia deska ratunku do sterowania awaryjnego samolotu byl wyeliminowany?
I drugi :
Jestem “z branży”. W takich sytuacjach (usterka jednej z podstawowych instalacji płatowca) obowiazuje nakaz ladowania na najbliższym lotnisku. Podjęcie ryzyka lotu przez Atlantyk dowodzi świetnego przygotowania pilota do lotów szybowcem. Nie znam szczegółów, ale wstrzymałbym się od wystawiania pomników załodze. J.Żuk
Proszę wybaczyć, że nie zapytałem o pozwolenie cytowania.
Poza wszystkim innym myślę,
Poza wszystkim innym myślę, że my zabieramy się do tej sprawy od niewłaściwej strony. Od strony romantycznej, humanitarnej, wartości chrześcijańskich, rodzinnych i co tam jeszcze. A to jest zwykły biznes i tu obowiązuje ocena i zarządzanie ryzykiem oraz rachunek kosztów. Mamy sytuację awaryjną, która może doprowadzić do katastrofy lotniczej. Wybieramy wariant najtańszej katastrofy. Lecimy dalej i próbujemy wylądować w Warszawie. Tak to działa. Katastrofa w Warszawie jest najtańsza, bo:
1. Jej skutki usuwają polskie służby
2. Bada ją PKBWL, z powiadomieniem ICAO, a nie NTSB z udziałem akredytowanego Klicha
3. Można dowolnie manipulować opinią publiczną w celu ratowania reputacji przewoźnika, państwa, et cetera
4. Odszkodowanie za śmierć i tak wynika z konwencji i nie ma większych różnic pomiędzy przewoźnikami, natomiast ewentualne procesy cywilne toczyłyby się chyba przed polskimi sądami, nawet w związku ze śmiercią obywatela innego państwa. ( PLL LOT jest zarejestrowanym w Polsce państwowym przewoźnikiem, katastrofa na terenie Polski, ale nie wiem, jak jest w istocie)
„16.2.2. Przewoźnik zobowiązuje się w razie szkód spowodowanych śmiercią lub innym uszkodzeniem ciała pasażera przewożonego przez tego przewoźnika: a) nie stosować kwotowego ograniczenia odpowiedzialności przewoźnika przewidzianego w art. 22 ust. 1 Konwencji Warszawskiej, b) nie wyłączać ani nie ograniczać swojej odpowiedzialności w zakresie, w jakim szkody takie nie przewyższają kwoty 113 100 SDR (lub równowartości w innej walucie) na każdego pasażera; przewoźnik zachowuje jednak uprawnienia wynikające z art. 16.1.3., c) w zakresie, w jakim szkody przewyższają 113 100 SDR na każdego pasażera, przewoźnik nie ponosi odpowiedzialności, jeżeli udowodni, że: (1) szkody takiej nie spowodowało niedbalstwo albo inne niewłaściwe działanie lub zaniechanie przewoźnika albo osób za niego działających, albo…”
SDR, czyli mniej więcej 1,5 $. Tanie państwo, to i tania katastrofa, ot co.
Oczywiście, że to jest argument
jeden z WIELU podobnych. Bo te, o których tutaj dywagujemy, być może, nie były W OGÓLE brane pod uwagę.
Bo koszty przewoźnika z tytułu ew. katastrofy, byłyby naście razy niższe, niż w Stanach. Tamtejsze sądy nie znają pojęcia ,,odszkodowania zgodnego z ogólnym poziomem życia na danym terenie” ani ,,poczucia sprawiedliwości społecznej” – pasjonująca lektura orzeczeń SN. Ale ktoś z centrum operacyjnego LOT, wydając polecenia lotu do Warszawy, prawdopodobnie kierował się tylko jedną przesłanką: nasz bardak na nasze lotnisko. Lata w LOT jeden B767 z kodem ,,papa error”, nękany usterkami non-stop. Jestem pewny, że nie znamy nawet ułamka dramatycznych decyzji. Pamiętasz ,,Następny do raju” Marka Hłaski? W wersji dla leniwych – marny film ,,Baza ludzi umarłych” Petelskiego.
Neverending story :
Samolot pasażerski Boeing 737 lecący z Pyrzowic pod Katowicami do egipskiego Szarm el-Szejk został zawrócony znad Nowego Sącza – podaje RMF FM. Wcześniej maszyna miała kłopoty z silnikiem.
Początkowo Boeing miał prawdopodobnie problem z silnikami – zawrócono ją w czasie kołowania. Maszyną zajęli się mechanicy, niedługo potem wystartował.
No, ale bądźmy sprawiedliwi.
No, ale bądźmy sprawiedliwi. Tym razem to samolot taniej linii czarterowej Enter Air, która swą flotę Boeingów 737 kupiła z demobilu w innych tanich liniach , mniej lub bardziej wiarygodnych, w tym Rumunii.
Przychylam się do tej opinii,
Przychylam się do tej opinii, nie widzę sensu, żeby walić w bęben na oślep, a i związku doszukać mi się ciężko.
Rzecznik LOT-u idzie w zaparte
Tymczasem fakty są takie: po raz pierwszy w historii samolotu Boeing 767 nie otworzyło się całe podwozie. Mimo wielu prób i sprawdzeniu wszystkich stosownych podzespołów załoga nie zdołała usunąć usterki.
Polecam ten ,,njuz” wszystkim myślącym, wszystkim krytykom – potrafiącym jednakże odczytać z instrukcji B767 albo wklejonych ,,obrazków” podstawę działania układu hydraulicznego, który JEDNOCZEŚNIE napędza układy autopilota, stery wysokości, kierunku oraz klapy.
Trzymając się logiki rzecznika – B767 SP- LPC poleciałby lotem wznoszącym do stratosfery, albo wylatał na stałej wysokości całe paliwo – aż do upadku.
Tylko ostatnie zdanie chciałem boldem
ale nie wchodzi mi edytor graficzny.
Mechanicy się zajęłi ale poleciał. Jaka to była presja, a to tylko Egipt, więc wyobraź sobie co się dzieje na transatlantyckich rejsach. I, jako ciekawostkę – Boeing nie ma następcy wąskokadłubowych, więc przesiądziemy się niedługo na Airbusy.
Zaprawdę lubię tę tematykę
Zaprawdę lubię tę tematykę lotniczą i w ogóle bardzo lubię sobie polatać. Nawet bez kolegi 🙂 Mam kolosalny lęk wysokości, ale nie w samolocie. Ale jak poczytałam o korporacjach, lotnictwie, nowoczesnych metodach zarządzania i innych tajnikach biznesu lotniczego oraz uogólnionego, to łuski opadły mi z ócz. I na dobrą sprawę powinnam zacząć się bać latania. A lubiłam latać LOTEM ze względów patriotycznych, nigdy zaś nie wybierałam tanich przewoźników. I nagle dziś czytam słowa pana Piroga, w końcu speca od nowoczesnego zarządzania: "…W tym roku LOT wyda ok. 340 mln zł na serwisowanie samolotów, na obsługę techniczną. Ogólnie jest to 15 proc. kosztów operacyjnych. Wszystkie przeglądy są realizowane zgodnie z podręcznikami eksploatacji producentów…W 2010 roku na obsługę techniczną samolotów przewoźnik przeznaczył 368 mln zł." Coś tu nie sztymuje, jakby nieprawdaż, chyba że serwisy potanialy.
http://forsal.pl/artykuly/564060,pirog_lot_jest_bezpieczny_dla_pasazerow.html
P.S.
Trzeba chyba to przeczytać hobbystycznie. Niestety zachwalał tę książeczkę Grzegorz Miecugow 😉
http://merlin.pl/Leci-z-nami-pilot-Kilka-prawd-o-liniach-lotniczych_Sebastian-Mikosz/browse/product/1,910909.html#fullinfo
K.janno – najpierw przeczytaj taką książkę
S.Cloud L.Olson ,,Sprawa honoru”
obiektywnie o naszych pilotach z czasów bitwy o Anglię, bo autorzy to rdzenni Amerykanie. Zupełnie przypadkowo odkryli kawałek prawdy i postanowili odkłamać historię.
Pasjonująca lektura.
Poszukam, w Merlinie póki co
Poszukam, w Merlinie póki co nie jest dostępna. Ale już zamówiłam tę książkę, o której wczoraj wspominałam. Co do Dywizjonu 303 i szerzej polskich formacji lotniczych na Zachodzie, to widziałam dwa całkiem różne, dość uczciwie zrobione filmy angielskie. Czysty dokument i dokument fabularyzowany, oba na kanale Viasat History, który wysoko cenię. Na marginesie, moim pierwszym nauczycielem angielskiego ( zaczęłam jako pierwszoklasistka na prywatnych, że tak powiem, kompletach) był nielatający pracownik tych formacji. Właśnie ze względu na ich trudny los w Anglii, po zakończeniu wojny, karygodną obojętność i niewdzięczność Anglików zdecydował się wrócić do Polski, mimo ryzyka. Nie wiem, czy spotkało go coś złego, ale pracował z biurze projektów z moim ojcem aż do emerytury i stąd ten mój kontakt z nim, jako nauczycielem. Miał angielski styl noszenia się i maniery, a może po prostu był to przedwojenny inteligent. Uczył mnie przez trzy lata, potem poszłam do bardziej profesjonalnego nauczyciela, anglisty i tak uczyłam się aż do matury, a potem także sama. Trochę mi to zaprocentowało w życiu i w pracy, znajomość angielskiego w moim pokoleniu była niestety niewielka.
Te dane – k.janno – mówią bardzo wiele
jeśli nie wszystko. Otóż podrożało wszystko w lotniczym przemyśle. Raz, że wszystko jest tam ,,high tech”, a dwa – surowce podrożały a najbardziej ropopochodne.
Technik lotniczy, nie wspominając o doświadczonych inżynierach, to dzisiaj ,,towar” deficytowy. Pobieżna tylko analiza długiej listy prywatnych firm z branży lotniczej, skłania do wniosku, że technik mechanik o specjalności lotnictwo znajdzie, dobrze płatną, pracę – wszędzie. Wiedzą coś o tym posiadacze turystycznych – latający do czeskich serwisów.
Wniosek jest jeden : oszczędności i to wielkie.
Rozjaśnia się powolutku,
Rozjaśnia się powolutku, chyba moja teza o taniej katastrofie nie jest taka całkiem od czapy 🙂
http://www.tvn24.pl/0,1723685,0,1,powrot-do-warszawy-zalecili-technicy-lot_u,wiadomosc.html
A oto, jaki ładny filmik znalazłam na YT. Około 6 godzin zajmuje taka operacja fachowcom.
Z silnikami Rolls Royce to w ogóle ciekawa historia
nie dość, że w trakcie testu obudowy niszczą silnik wartości setek tysięcy funtów, to jeszcze centrum serwisowe RR kontroluje(na bieżąco) ponad 10 000 silników jednocześnie. I robi to – na życzenie linii lotniczej – przez 20 lat!
A nowy silnik RR Trent 1000 zamontowany w B787 Dreamliner to już kosmos. Tak jak kosmiczne są ich fabryki i technologie obróbki tytanu.
Tak, nie uwłaczając nikomu i
Tak, nie uwłaczając nikomu i bez żadnych złych intencji, trzeba sobie jasno powiedzieć : inżynierowie! Jestem pełna podziwu i szacunku dla antropologów kultury i etnologów. Rozdziawiam usta w niemym zachwycie dla filozofów i psychologów społecznych, ale jak mnie to zmęczy to mam ochotę zejść z drzewa, włączyć kuchenkę mikrofalową i podgrzać sobie zastygłą kawę, jako i ja zastygłam w afazji. I wtedy właśnie ogarnia mnie kolejny przypływ miłości do inżynierów. Moc jest w ścisłym umyśle.
Moc jest w ścisłym umyśle.
Pojeb jest pojebem, jest pojebem, jest pojebem. 🙂
A Tobie, Czarny Kocie co
A Tobie, Czarny Kocie co jest? Przecież powiedziałam – nie uwłaczając. A inżynierów wolno mi kochać, czyż nie? Pożyteczni są.
Przeczytałem
Otóż uważam, że z gruntu nieetyczne jest publiczne mówienie, że rządy nam nie mówią całkowitej prawdy
Microwave oven to jest prymitywne urządzenie
oparte o magnetron. Jest ,,wypadkiem ” w trakcie prac nad radarem. Ponieważ mikrofale wprawiają w drgania cząsteczki wody a formowane są w falowodach, musisz przestrzegać szczelności kuchenki. Unikać tanich i starych(szczelność ekranowania).
Bo skutki uboczne znają najlepiej operatorzy stacji radiolokacyjnych (radarów): piasek w oczach, bezpłodność i … problemy seksualne:-)
A gdzie moje prawo do ironii?
A gdzie moje prawo do ironii? Konstytucja tego nie zabrania.
Też sobie obiekt znalazłaś….
zamiast czegoś poważnego….
Jakiś wiadukt na pylonach albo autostradę na …. glinie.
Nikt nie jest doskonały…
Nikt nie jest doskonały…
Mów mi – prorok
dzisiaj kapitan Wrona wystąpił w roli… to znaczy zastapił kapitana Żbika i Klossa razem. Bo razem z dziećmi i parą prezydencką pozował do ,,rodzinnej fotografii”.
O dziwo – para prezydencka zmieściła się w kadrze, ale wystraszony bohater Wrona gdzieś uciekł. Odnaleziono go i upakowano pośród ,,rodziny”.Uśmiech…ciach…jak ślicznie.
No i niestety, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia
szczęśliwego inaczej. Podobnie jak w przypadku TAMTEJ katastrofy, z tym, że ta miała prawdziwie szczęśliwy finał, rozpoczyna się propagandowy koncert, na ogłupianie i odwracanie. Uwagi albo kota ogonem.
Najnowsza przyczyna awaryjnego lądowania B767 SP-LPC to : zamarznięty płyn hydrauliczny.
Temperatura (wg specyfikacji Boeing BMS3-11) krzepnięcia wynosi -80F (-62C) do wglądu tutaj : (pour point)
http://www.exxonmobil.com/USA-English/Aviation/PDS/GLXXENAVIEMExxon_HyJet_V.aspx
Więc podsumujmy:
Pierwszy na świecie przypadek lądowania B767 bez wysuniętego podwozia (na ,,brzuchu”)
Pierwszy na świecie przypadek awarii wszystkich trzech elementów podwozia (L,R i goleni przedniej)
Pierwszy na świecie wypadek zamarznięcia niezamarzającego płynu hydraulicznej instalacji.
Żyjemy zatem w zupełnie niezwykłym i wyjątkowym kraju.
A sprawca całego zamieszania – bohaterski kapitan Wrona?
Wycina kotyliony, pozuje do zdjęć i, zapewne, szykuje się w trasę, objazdowe turnee – jak, nie przymierzając,,kosmonauta” Hermaszewski.
Do walki o swojego bohatera włączyły się związki
zawodowe (partnerskie też czekają w kolejce) :
Nawet szczęśliwe lądowanie na Lotnisku Chopina nie jest w stanie pogodzić zwaśnionych stron. “Przypisywanie sobie zasług kapitana Tadeusza Wrony, członka Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT SA, przez zarządzających, nie znajduje podstaw w rzeczywistości” – napisały związki zawodowe w oświadczeniu przesłanym PAP.
Więc zakładając, że B 767 magicznie osiągnie pułap przelotu
~15000 metrów, to wciąż nie będzie można się rozliczyć z 4-5 stopni Celsjusza. Chyba, że do tego wszystkiego dojdą nadzwyczajne anomalie pogodowe jak “inwertywna inwersja termiczna górnych warstw troposfery” 😉
Sęk w tym, a w sęku dziura,
Sęk w tym, a w sęku dziura, że pierd..o nie po pół godziny lotu, jak chciał bohater Wrona, tylko w minutę, a to oznacza, że możemy Boeingiem 767 latać na Marsa, bo po takim czasie tylko statek Hana Solo mógł się znaleźć na wysokości gdzie temperatura spada poniżej 60C.
Wymyślili taką oto historyjkę:
płyn wyciekał z węża – wprost na kadłub i zamarzał (natychmiast) i zablokował wszystkie koła.
Nie wiem jak oni tam żyją w tym Newark – gorzej mają niż na Alasce. Minus 90 Farenheita.
Wiał jakiś lodowaty jetstream
nad Atlantykiem albo wcześniej wyciekał i dolewali wody:-)
Poza wszystkim innym myślę,
Poza wszystkim innym myślę, że my zabieramy się do tej sprawy od niewłaściwej strony. Od strony romantycznej, humanitarnej, wartości chrześcijańskich, rodzinnych i co tam jeszcze. A to jest zwykły biznes i tu obowiązuje ocena i zarządzanie ryzykiem oraz rachunek kosztów. Mamy sytuację awaryjną, która może doprowadzić do katastrofy lotniczej. Wybieramy wariant najtańszej katastrofy. Lecimy dalej i próbujemy wylądować w Warszawie. Tak to działa. Katastrofa w Warszawie jest najtańsza, bo:
1. Jej skutki usuwają polskie służby
2. Bada ją PKBWL, z powiadomieniem ICAO, a nie NTSB z udziałem akredytowanego Klicha
3. Można dowolnie manipulować opinią publiczną w celu ratowania reputacji przewoźnika, państwa, et cetera
4. Odszkodowanie za śmierć i tak wynika z konwencji i nie ma większych różnic pomiędzy przewoźnikami, natomiast ewentualne procesy cywilne toczyłyby się chyba przed polskimi sądami, nawet w związku ze śmiercią obywatela innego państwa. ( PLL LOT jest zarejestrowanym w Polsce państwowym przewoźnikiem, katastrofa na terenie Polski, ale nie wiem, jak jest w istocie)
„16.2.2. Przewoźnik zobowiązuje się w razie szkód spowodowanych śmiercią lub innym uszkodzeniem ciała pasażera przewożonego przez tego przewoźnika: a) nie stosować kwotowego ograniczenia odpowiedzialności przewoźnika przewidzianego w art. 22 ust. 1 Konwencji Warszawskiej, b) nie wyłączać ani nie ograniczać swojej odpowiedzialności w zakresie, w jakim szkody takie nie przewyższają kwoty 113 100 SDR (lub równowartości w innej walucie) na każdego pasażera; przewoźnik zachowuje jednak uprawnienia wynikające z art. 16.1.3., c) w zakresie, w jakim szkody przewyższają 113 100 SDR na każdego pasażera, przewoźnik nie ponosi odpowiedzialności, jeżeli udowodni, że: (1) szkody takiej nie spowodowało niedbalstwo albo inne niewłaściwe działanie lub zaniechanie przewoźnika albo osób za niego działających, albo…”
SDR, czyli mniej więcej 1,5 $. Tanie państwo, to i tania katastrofa, ot co.
Oczywiście, że to jest argument
jeden z WIELU podobnych. Bo te, o których tutaj dywagujemy, być może, nie były W OGÓLE brane pod uwagę.
Bo koszty przewoźnika z tytułu ew. katastrofy, byłyby naście razy niższe, niż w Stanach. Tamtejsze sądy nie znają pojęcia ,,odszkodowania zgodnego z ogólnym poziomem życia na danym terenie” ani ,,poczucia sprawiedliwości społecznej” – pasjonująca lektura orzeczeń SN. Ale ktoś z centrum operacyjnego LOT, wydając polecenia lotu do Warszawy, prawdopodobnie kierował się tylko jedną przesłanką: nasz bardak na nasze lotnisko. Lata w LOT jeden B767 z kodem ,,papa error”, nękany usterkami non-stop. Jestem pewny, że nie znamy nawet ułamka dramatycznych decyzji. Pamiętasz ,,Następny do raju” Marka Hłaski? W wersji dla leniwych – marny film ,,Baza ludzi umarłych” Petelskiego.
Neverending story :
Samolot pasażerski Boeing 737 lecący z Pyrzowic pod Katowicami do egipskiego Szarm el-Szejk został zawrócony znad Nowego Sącza – podaje RMF FM. Wcześniej maszyna miała kłopoty z silnikiem.
Początkowo Boeing miał prawdopodobnie problem z silnikami – zawrócono ją w czasie kołowania. Maszyną zajęli się mechanicy, niedługo potem wystartował.
No, ale bądźmy sprawiedliwi.
No, ale bądźmy sprawiedliwi. Tym razem to samolot taniej linii czarterowej Enter Air, która swą flotę Boeingów 737 kupiła z demobilu w innych tanich liniach , mniej lub bardziej wiarygodnych, w tym Rumunii.
Przychylam się do tej opinii,
Przychylam się do tej opinii, nie widzę sensu, żeby walić w bęben na oślep, a i związku doszukać mi się ciężko.
Rzecznik LOT-u idzie w zaparte
Tymczasem fakty są takie: po raz pierwszy w historii samolotu Boeing 767 nie otworzyło się całe podwozie. Mimo wielu prób i sprawdzeniu wszystkich stosownych podzespołów załoga nie zdołała usunąć usterki.
Polecam ten ,,njuz” wszystkim myślącym, wszystkim krytykom – potrafiącym jednakże odczytać z instrukcji B767 albo wklejonych ,,obrazków” podstawę działania układu hydraulicznego, który JEDNOCZEŚNIE napędza układy autopilota, stery wysokości, kierunku oraz klapy.
Trzymając się logiki rzecznika – B767 SP- LPC poleciałby lotem wznoszącym do stratosfery, albo wylatał na stałej wysokości całe paliwo – aż do upadku.
Tylko ostatnie zdanie chciałem boldem
ale nie wchodzi mi edytor graficzny.
Mechanicy się zajęłi ale poleciał. Jaka to była presja, a to tylko Egipt, więc wyobraź sobie co się dzieje na transatlantyckich rejsach. I, jako ciekawostkę – Boeing nie ma następcy wąskokadłubowych, więc przesiądziemy się niedługo na Airbusy.
Zaprawdę lubię tę tematykę
Zaprawdę lubię tę tematykę lotniczą i w ogóle bardzo lubię sobie polatać. Nawet bez kolegi 🙂 Mam kolosalny lęk wysokości, ale nie w samolocie. Ale jak poczytałam o korporacjach, lotnictwie, nowoczesnych metodach zarządzania i innych tajnikach biznesu lotniczego oraz uogólnionego, to łuski opadły mi z ócz. I na dobrą sprawę powinnam zacząć się bać latania. A lubiłam latać LOTEM ze względów patriotycznych, nigdy zaś nie wybierałam tanich przewoźników. I nagle dziś czytam słowa pana Piroga, w końcu speca od nowoczesnego zarządzania: "…W tym roku LOT wyda ok. 340 mln zł na serwisowanie samolotów, na obsługę techniczną. Ogólnie jest to 15 proc. kosztów operacyjnych. Wszystkie przeglądy są realizowane zgodnie z podręcznikami eksploatacji producentów…W 2010 roku na obsługę techniczną samolotów przewoźnik przeznaczył 368 mln zł." Coś tu nie sztymuje, jakby nieprawdaż, chyba że serwisy potanialy.
http://forsal.pl/artykuly/564060,pirog_lot_jest_bezpieczny_dla_pasazerow.html
P.S.
Trzeba chyba to przeczytać hobbystycznie. Niestety zachwalał tę książeczkę Grzegorz Miecugow 😉
http://merlin.pl/Leci-z-nami-pilot-Kilka-prawd-o-liniach-lotniczych_Sebastian-Mikosz/browse/product/1,910909.html#fullinfo
K.janno – najpierw przeczytaj taką książkę
S.Cloud L.Olson ,,Sprawa honoru”
obiektywnie o naszych pilotach z czasów bitwy o Anglię, bo autorzy to rdzenni Amerykanie. Zupełnie przypadkowo odkryli kawałek prawdy i postanowili odkłamać historię.
Pasjonująca lektura.
Poszukam, w Merlinie póki co
Poszukam, w Merlinie póki co nie jest dostępna. Ale już zamówiłam tę książkę, o której wczoraj wspominałam. Co do Dywizjonu 303 i szerzej polskich formacji lotniczych na Zachodzie, to widziałam dwa całkiem różne, dość uczciwie zrobione filmy angielskie. Czysty dokument i dokument fabularyzowany, oba na kanale Viasat History, który wysoko cenię. Na marginesie, moim pierwszym nauczycielem angielskiego ( zaczęłam jako pierwszoklasistka na prywatnych, że tak powiem, kompletach) był nielatający pracownik tych formacji. Właśnie ze względu na ich trudny los w Anglii, po zakończeniu wojny, karygodną obojętność i niewdzięczność Anglików zdecydował się wrócić do Polski, mimo ryzyka. Nie wiem, czy spotkało go coś złego, ale pracował z biurze projektów z moim ojcem aż do emerytury i stąd ten mój kontakt z nim, jako nauczycielem. Miał angielski styl noszenia się i maniery, a może po prostu był to przedwojenny inteligent. Uczył mnie przez trzy lata, potem poszłam do bardziej profesjonalnego nauczyciela, anglisty i tak uczyłam się aż do matury, a potem także sama. Trochę mi to zaprocentowało w życiu i w pracy, znajomość angielskiego w moim pokoleniu była niestety niewielka.
Te dane – k.janno – mówią bardzo wiele
jeśli nie wszystko. Otóż podrożało wszystko w lotniczym przemyśle. Raz, że wszystko jest tam ,,high tech”, a dwa – surowce podrożały a najbardziej ropopochodne.
Technik lotniczy, nie wspominając o doświadczonych inżynierach, to dzisiaj ,,towar” deficytowy. Pobieżna tylko analiza długiej listy prywatnych firm z branży lotniczej, skłania do wniosku, że technik mechanik o specjalności lotnictwo znajdzie, dobrze płatną, pracę – wszędzie. Wiedzą coś o tym posiadacze turystycznych – latający do czeskich serwisów.
Wniosek jest jeden : oszczędności i to wielkie.
Rozjaśnia się powolutku,
Rozjaśnia się powolutku, chyba moja teza o taniej katastrofie nie jest taka całkiem od czapy 🙂
http://www.tvn24.pl/0,1723685,0,1,powrot-do-warszawy-zalecili-technicy-lot_u,wiadomosc.html
A oto, jaki ładny filmik znalazłam na YT. Około 6 godzin zajmuje taka operacja fachowcom.
Z silnikami Rolls Royce to w ogóle ciekawa historia
nie dość, że w trakcie testu obudowy niszczą silnik wartości setek tysięcy funtów, to jeszcze centrum serwisowe RR kontroluje(na bieżąco) ponad 10 000 silników jednocześnie. I robi to – na życzenie linii lotniczej – przez 20 lat!
A nowy silnik RR Trent 1000 zamontowany w B787 Dreamliner to już kosmos. Tak jak kosmiczne są ich fabryki i technologie obróbki tytanu.
Tak, nie uwłaczając nikomu i
Tak, nie uwłaczając nikomu i bez żadnych złych intencji, trzeba sobie jasno powiedzieć : inżynierowie! Jestem pełna podziwu i szacunku dla antropologów kultury i etnologów. Rozdziawiam usta w niemym zachwycie dla filozofów i psychologów społecznych, ale jak mnie to zmęczy to mam ochotę zejść z drzewa, włączyć kuchenkę mikrofalową i podgrzać sobie zastygłą kawę, jako i ja zastygłam w afazji. I wtedy właśnie ogarnia mnie kolejny przypływ miłości do inżynierów. Moc jest w ścisłym umyśle.
Moc jest w ścisłym umyśle.
Pojeb jest pojebem, jest pojebem, jest pojebem. 🙂
A Tobie, Czarny Kocie co
A Tobie, Czarny Kocie co jest? Przecież powiedziałam – nie uwłaczając. A inżynierów wolno mi kochać, czyż nie? Pożyteczni są.
Przeczytałem
Otóż uważam, że z gruntu nieetyczne jest publiczne mówienie, że rządy nam nie mówią całkowitej prawdy
Microwave oven to jest prymitywne urządzenie
oparte o magnetron. Jest ,,wypadkiem ” w trakcie prac nad radarem. Ponieważ mikrofale wprawiają w drgania cząsteczki wody a formowane są w falowodach, musisz przestrzegać szczelności kuchenki. Unikać tanich i starych(szczelność ekranowania).
Bo skutki uboczne znają najlepiej operatorzy stacji radiolokacyjnych (radarów): piasek w oczach, bezpłodność i … problemy seksualne:-)
A gdzie moje prawo do ironii?
A gdzie moje prawo do ironii? Konstytucja tego nie zabrania.
Też sobie obiekt znalazłaś….
zamiast czegoś poważnego….
Jakiś wiadukt na pylonach albo autostradę na …. glinie.
Nikt nie jest doskonały…
Nikt nie jest doskonały…
Mów mi – prorok
dzisiaj kapitan Wrona wystąpił w roli… to znaczy zastapił kapitana Żbika i Klossa razem. Bo razem z dziećmi i parą prezydencką pozował do ,,rodzinnej fotografii”.
O dziwo – para prezydencka zmieściła się w kadrze, ale wystraszony bohater Wrona gdzieś uciekł. Odnaleziono go i upakowano pośród ,,rodziny”.Uśmiech…ciach…jak ślicznie.
No i niestety, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia
szczęśliwego inaczej. Podobnie jak w przypadku TAMTEJ katastrofy, z tym, że ta miała prawdziwie szczęśliwy finał, rozpoczyna się propagandowy koncert, na ogłupianie i odwracanie. Uwagi albo kota ogonem.
Najnowsza przyczyna awaryjnego lądowania B767 SP-LPC to : zamarznięty płyn hydrauliczny.
Temperatura (wg specyfikacji Boeing BMS3-11) krzepnięcia wynosi -80F (-62C) do wglądu tutaj : (pour point)
http://www.exxonmobil.com/USA-English/Aviation/PDS/GLXXENAVIEMExxon_HyJet_V.aspx
Więc podsumujmy:
Pierwszy na świecie przypadek lądowania B767 bez wysuniętego podwozia (na ,,brzuchu”)
Pierwszy na świecie przypadek awarii wszystkich trzech elementów podwozia (L,R i goleni przedniej)
Pierwszy na świecie wypadek zamarznięcia niezamarzającego płynu hydraulicznej instalacji.
Żyjemy zatem w zupełnie niezwykłym i wyjątkowym kraju.
A sprawca całego zamieszania – bohaterski kapitan Wrona?
Wycina kotyliony, pozuje do zdjęć i, zapewne, szykuje się w trasę, objazdowe turnee – jak, nie przymierzając,,kosmonauta” Hermaszewski.
Do walki o swojego bohatera włączyły się związki
zawodowe (partnerskie też czekają w kolejce) :
Nawet szczęśliwe lądowanie na Lotnisku Chopina nie jest w stanie pogodzić zwaśnionych stron. “Przypisywanie sobie zasług kapitana Tadeusza Wrony, członka Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT SA, przez zarządzających, nie znajduje podstaw w rzeczywistości” – napisały związki zawodowe w oświadczeniu przesłanym PAP.
Więc zakładając, że B 767 magicznie osiągnie pułap przelotu
~15000 metrów, to wciąż nie będzie można się rozliczyć z 4-5 stopni Celsjusza. Chyba, że do tego wszystkiego dojdą nadzwyczajne anomalie pogodowe jak “inwertywna inwersja termiczna górnych warstw troposfery” 😉
Sęk w tym, a w sęku dziura,
Sęk w tym, a w sęku dziura, że pierd..o nie po pół godziny lotu, jak chciał bohater Wrona, tylko w minutę, a to oznacza, że możemy Boeingiem 767 latać na Marsa, bo po takim czasie tylko statek Hana Solo mógł się znaleźć na wysokości gdzie temperatura spada poniżej 60C.
Wymyślili taką oto historyjkę:
płyn wyciekał z węża – wprost na kadłub i zamarzał (natychmiast) i zablokował wszystkie koła.
Nie wiem jak oni tam żyją w tym Newark – gorzej mają niż na Alasce. Minus 90 Farenheita.
Wiał jakiś lodowaty jetstream
nad Atlantykiem albo wcześniej wyciekał i dolewali wody:-)
Poza wszystkim innym myślę,
Poza wszystkim innym myślę, że my zabieramy się do tej sprawy od niewłaściwej strony. Od strony romantycznej, humanitarnej, wartości chrześcijańskich, rodzinnych i co tam jeszcze. A to jest zwykły biznes i tu obowiązuje ocena i zarządzanie ryzykiem oraz rachunek kosztów. Mamy sytuację awaryjną, która może doprowadzić do katastrofy lotniczej. Wybieramy wariant najtańszej katastrofy. Lecimy dalej i próbujemy wylądować w Warszawie. Tak to działa. Katastrofa w Warszawie jest najtańsza, bo:
1. Jej skutki usuwają polskie służby
2. Bada ją PKBWL, z powiadomieniem ICAO, a nie NTSB z udziałem akredytowanego Klicha
3. Można dowolnie manipulować opinią publiczną w celu ratowania reputacji przewoźnika, państwa, et cetera
4. Odszkodowanie za śmierć i tak wynika z konwencji i nie ma większych różnic pomiędzy przewoźnikami, natomiast ewentualne procesy cywilne toczyłyby się chyba przed polskimi sądami, nawet w związku ze śmiercią obywatela innego państwa. ( PLL LOT jest zarejestrowanym w Polsce państwowym przewoźnikiem, katastrofa na terenie Polski, ale nie wiem, jak jest w istocie)
„16.2.2. Przewoźnik zobowiązuje się w razie szkód spowodowanych śmiercią lub innym uszkodzeniem ciała pasażera przewożonego przez tego przewoźnika: a) nie stosować kwotowego ograniczenia odpowiedzialności przewoźnika przewidzianego w art. 22 ust. 1 Konwencji Warszawskiej, b) nie wyłączać ani nie ograniczać swojej odpowiedzialności w zakresie, w jakim szkody takie nie przewyższają kwoty 113 100 SDR (lub równowartości w innej walucie) na każdego pasażera; przewoźnik zachowuje jednak uprawnienia wynikające z art. 16.1.3., c) w zakresie, w jakim szkody przewyższają 113 100 SDR na każdego pasażera, przewoźnik nie ponosi odpowiedzialności, jeżeli udowodni, że: (1) szkody takiej nie spowodowało niedbalstwo albo inne niewłaściwe działanie lub zaniechanie przewoźnika albo osób za niego działających, albo…”
SDR, czyli mniej więcej 1,5 $. Tanie państwo, to i tania katastrofa, ot co.
Oczywiście, że to jest argument
jeden z WIELU podobnych. Bo te, o których tutaj dywagujemy, być może, nie były W OGÓLE brane pod uwagę.
Bo koszty przewoźnika z tytułu ew. katastrofy, byłyby naście razy niższe, niż w Stanach. Tamtejsze sądy nie znają pojęcia ,,odszkodowania zgodnego z ogólnym poziomem życia na danym terenie” ani ,,poczucia sprawiedliwości społecznej” – pasjonująca lektura orzeczeń SN. Ale ktoś z centrum operacyjnego LOT, wydając polecenia lotu do Warszawy, prawdopodobnie kierował się tylko jedną przesłanką: nasz bardak na nasze lotnisko. Lata w LOT jeden B767 z kodem ,,papa error”, nękany usterkami non-stop. Jestem pewny, że nie znamy nawet ułamka dramatycznych decyzji. Pamiętasz ,,Następny do raju” Marka Hłaski? W wersji dla leniwych – marny film ,,Baza ludzi umarłych” Petelskiego.
Neverending story :
Samolot pasażerski Boeing 737 lecący z Pyrzowic pod Katowicami do egipskiego Szarm el-Szejk został zawrócony znad Nowego Sącza – podaje RMF FM. Wcześniej maszyna miała kłopoty z silnikiem.
Początkowo Boeing miał prawdopodobnie problem z silnikami – zawrócono ją w czasie kołowania. Maszyną zajęli się mechanicy, niedługo potem wystartował.
No, ale bądźmy sprawiedliwi.
No, ale bądźmy sprawiedliwi. Tym razem to samolot taniej linii czarterowej Enter Air, która swą flotę Boeingów 737 kupiła z demobilu w innych tanich liniach , mniej lub bardziej wiarygodnych, w tym Rumunii.
Przychylam się do tej opinii,
Przychylam się do tej opinii, nie widzę sensu, żeby walić w bęben na oślep, a i związku doszukać mi się ciężko.
Rzecznik LOT-u idzie w zaparte
Tymczasem fakty są takie: po raz pierwszy w historii samolotu Boeing 767 nie otworzyło się całe podwozie. Mimo wielu prób i sprawdzeniu wszystkich stosownych podzespołów załoga nie zdołała usunąć usterki.
Polecam ten ,,njuz” wszystkim myślącym, wszystkim krytykom – potrafiącym jednakże odczytać z instrukcji B767 albo wklejonych ,,obrazków” podstawę działania układu hydraulicznego, który JEDNOCZEŚNIE napędza układy autopilota, stery wysokości, kierunku oraz klapy.
Trzymając się logiki rzecznika – B767 SP- LPC poleciałby lotem wznoszącym do stratosfery, albo wylatał na stałej wysokości całe paliwo – aż do upadku.
Tylko ostatnie zdanie chciałem boldem
ale nie wchodzi mi edytor graficzny.
Mechanicy się zajęłi ale poleciał. Jaka to była presja, a to tylko Egipt, więc wyobraź sobie co się dzieje na transatlantyckich rejsach. I, jako ciekawostkę – Boeing nie ma następcy wąskokadłubowych, więc przesiądziemy się niedługo na Airbusy.
Zaprawdę lubię tę tematykę
Zaprawdę lubię tę tematykę lotniczą i w ogóle bardzo lubię sobie polatać. Nawet bez kolegi 🙂 Mam kolosalny lęk wysokości, ale nie w samolocie. Ale jak poczytałam o korporacjach, lotnictwie, nowoczesnych metodach zarządzania i innych tajnikach biznesu lotniczego oraz uogólnionego, to łuski opadły mi z ócz. I na dobrą sprawę powinnam zacząć się bać latania. A lubiłam latać LOTEM ze względów patriotycznych, nigdy zaś nie wybierałam tanich przewoźników. I nagle dziś czytam słowa pana Piroga, w końcu speca od nowoczesnego zarządzania: "…W tym roku LOT wyda ok. 340 mln zł na serwisowanie samolotów, na obsługę techniczną. Ogólnie jest to 15 proc. kosztów operacyjnych. Wszystkie przeglądy są realizowane zgodnie z podręcznikami eksploatacji producentów…W 2010 roku na obsługę techniczną samolotów przewoźnik przeznaczył 368 mln zł." Coś tu nie sztymuje, jakby nieprawdaż, chyba że serwisy potanialy.
http://forsal.pl/artykuly/564060,pirog_lot_jest_bezpieczny_dla_pasazerow.html
P.S.
Trzeba chyba to przeczytać hobbystycznie. Niestety zachwalał tę książeczkę Grzegorz Miecugow 😉
http://merlin.pl/Leci-z-nami-pilot-Kilka-prawd-o-liniach-lotniczych_Sebastian-Mikosz/browse/product/1,910909.html#fullinfo
K.janno – najpierw przeczytaj taką książkę
S.Cloud L.Olson ,,Sprawa honoru”
obiektywnie o naszych pilotach z czasów bitwy o Anglię, bo autorzy to rdzenni Amerykanie. Zupełnie przypadkowo odkryli kawałek prawdy i postanowili odkłamać historię.
Pasjonująca lektura.
Poszukam, w Merlinie póki co
Poszukam, w Merlinie póki co nie jest dostępna. Ale już zamówiłam tę książkę, o której wczoraj wspominałam. Co do Dywizjonu 303 i szerzej polskich formacji lotniczych na Zachodzie, to widziałam dwa całkiem różne, dość uczciwie zrobione filmy angielskie. Czysty dokument i dokument fabularyzowany, oba na kanale Viasat History, który wysoko cenię. Na marginesie, moim pierwszym nauczycielem angielskiego ( zaczęłam jako pierwszoklasistka na prywatnych, że tak powiem, kompletach) był nielatający pracownik tych formacji. Właśnie ze względu na ich trudny los w Anglii, po zakończeniu wojny, karygodną obojętność i niewdzięczność Anglików zdecydował się wrócić do Polski, mimo ryzyka. Nie wiem, czy spotkało go coś złego, ale pracował z biurze projektów z moim ojcem aż do emerytury i stąd ten mój kontakt z nim, jako nauczycielem. Miał angielski styl noszenia się i maniery, a może po prostu był to przedwojenny inteligent. Uczył mnie przez trzy lata, potem poszłam do bardziej profesjonalnego nauczyciela, anglisty i tak uczyłam się aż do matury, a potem także sama. Trochę mi to zaprocentowało w życiu i w pracy, znajomość angielskiego w moim pokoleniu była niestety niewielka.
Te dane – k.janno – mówią bardzo wiele
jeśli nie wszystko. Otóż podrożało wszystko w lotniczym przemyśle. Raz, że wszystko jest tam ,,high tech”, a dwa – surowce podrożały a najbardziej ropopochodne.
Technik lotniczy, nie wspominając o doświadczonych inżynierach, to dzisiaj ,,towar” deficytowy. Pobieżna tylko analiza długiej listy prywatnych firm z branży lotniczej, skłania do wniosku, że technik mechanik o specjalności lotnictwo znajdzie, dobrze płatną, pracę – wszędzie. Wiedzą coś o tym posiadacze turystycznych – latający do czeskich serwisów.
Wniosek jest jeden : oszczędności i to wielkie.
Rozjaśnia się powolutku,
Rozjaśnia się powolutku, chyba moja teza o taniej katastrofie nie jest taka całkiem od czapy 🙂
http://www.tvn24.pl/0,1723685,0,1,powrot-do-warszawy-zalecili-technicy-lot_u,wiadomosc.html
A oto, jaki ładny filmik znalazłam na YT. Około 6 godzin zajmuje taka operacja fachowcom.
Z silnikami Rolls Royce to w ogóle ciekawa historia
nie dość, że w trakcie testu obudowy niszczą silnik wartości setek tysięcy funtów, to jeszcze centrum serwisowe RR kontroluje(na bieżąco) ponad 10 000 silników jednocześnie. I robi to – na życzenie linii lotniczej – przez 20 lat!
A nowy silnik RR Trent 1000 zamontowany w B787 Dreamliner to już kosmos. Tak jak kosmiczne są ich fabryki i technologie obróbki tytanu.
Tak, nie uwłaczając nikomu i
Tak, nie uwłaczając nikomu i bez żadnych złych intencji, trzeba sobie jasno powiedzieć : inżynierowie! Jestem pełna podziwu i szacunku dla antropologów kultury i etnologów. Rozdziawiam usta w niemym zachwycie dla filozofów i psychologów społecznych, ale jak mnie to zmęczy to mam ochotę zejść z drzewa, włączyć kuchenkę mikrofalową i podgrzać sobie zastygłą kawę, jako i ja zastygłam w afazji. I wtedy właśnie ogarnia mnie kolejny przypływ miłości do inżynierów. Moc jest w ścisłym umyśle.
Moc jest w ścisłym umyśle.
Pojeb jest pojebem, jest pojebem, jest pojebem. 🙂
A Tobie, Czarny Kocie co
A Tobie, Czarny Kocie co jest? Przecież powiedziałam – nie uwłaczając. A inżynierów wolno mi kochać, czyż nie? Pożyteczni są.
Przeczytałem
Otóż uważam, że z gruntu nieetyczne jest publiczne mówienie, że rządy nam nie mówią całkowitej prawdy
Microwave oven to jest prymitywne urządzenie
oparte o magnetron. Jest ,,wypadkiem ” w trakcie prac nad radarem. Ponieważ mikrofale wprawiają w drgania cząsteczki wody a formowane są w falowodach, musisz przestrzegać szczelności kuchenki. Unikać tanich i starych(szczelność ekranowania).
Bo skutki uboczne znają najlepiej operatorzy stacji radiolokacyjnych (radarów): piasek w oczach, bezpłodność i … problemy seksualne:-)
A gdzie moje prawo do ironii?
A gdzie moje prawo do ironii? Konstytucja tego nie zabrania.
Też sobie obiekt znalazłaś….
zamiast czegoś poważnego….
Jakiś wiadukt na pylonach albo autostradę na …. glinie.
Nikt nie jest doskonały…
Nikt nie jest doskonały…
Mów mi – prorok
dzisiaj kapitan Wrona wystąpił w roli… to znaczy zastapił kapitana Żbika i Klossa razem. Bo razem z dziećmi i parą prezydencką pozował do ,,rodzinnej fotografii”.
O dziwo – para prezydencka zmieściła się w kadrze, ale wystraszony bohater Wrona gdzieś uciekł. Odnaleziono go i upakowano pośród ,,rodziny”.Uśmiech…ciach…jak ślicznie.
No i niestety, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia
szczęśliwego inaczej. Podobnie jak w przypadku TAMTEJ katastrofy, z tym, że ta miała prawdziwie szczęśliwy finał, rozpoczyna się propagandowy koncert, na ogłupianie i odwracanie. Uwagi albo kota ogonem.
Najnowsza przyczyna awaryjnego lądowania B767 SP-LPC to : zamarznięty płyn hydrauliczny.
Temperatura (wg specyfikacji Boeing BMS3-11) krzepnięcia wynosi -80F (-62C) do wglądu tutaj : (pour point)
http://www.exxonmobil.com/USA-English/Aviation/PDS/GLXXENAVIEMExxon_HyJet_V.aspx
Więc podsumujmy:
Pierwszy na świecie przypadek lądowania B767 bez wysuniętego podwozia (na ,,brzuchu”)
Pierwszy na świecie przypadek awarii wszystkich trzech elementów podwozia (L,R i goleni przedniej)
Pierwszy na świecie wypadek zamarznięcia niezamarzającego płynu hydraulicznej instalacji.
Żyjemy zatem w zupełnie niezwykłym i wyjątkowym kraju.
A sprawca całego zamieszania – bohaterski kapitan Wrona?
Wycina kotyliony, pozuje do zdjęć i, zapewne, szykuje się w trasę, objazdowe turnee – jak, nie przymierzając,,kosmonauta” Hermaszewski.
Do walki o swojego bohatera włączyły się związki
zawodowe (partnerskie też czekają w kolejce) :
Nawet szczęśliwe lądowanie na Lotnisku Chopina nie jest w stanie pogodzić zwaśnionych stron. “Przypisywanie sobie zasług kapitana Tadeusza Wrony, członka Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT SA, przez zarządzających, nie znajduje podstaw w rzeczywistości” – napisały związki zawodowe w oświadczeniu przesłanym PAP.
Więc zakładając, że B 767 magicznie osiągnie pułap przelotu
~15000 metrów, to wciąż nie będzie można się rozliczyć z 4-5 stopni Celsjusza. Chyba, że do tego wszystkiego dojdą nadzwyczajne anomalie pogodowe jak “inwertywna inwersja termiczna górnych warstw troposfery” 😉
Sęk w tym, a w sęku dziura,
Sęk w tym, a w sęku dziura, że pierd..o nie po pół godziny lotu, jak chciał bohater Wrona, tylko w minutę, a to oznacza, że możemy Boeingiem 767 latać na Marsa, bo po takim czasie tylko statek Hana Solo mógł się znaleźć na wysokości gdzie temperatura spada poniżej 60C.
Wymyślili taką oto historyjkę:
płyn wyciekał z węża – wprost na kadłub i zamarzał (natychmiast) i zablokował wszystkie koła.
Nie wiem jak oni tam żyją w tym Newark – gorzej mają niż na Alasce. Minus 90 Farenheita.
Wiał jakiś lodowaty jetstream
nad Atlantykiem albo wcześniej wyciekał i dolewali wody:-)
Panie Techniczny jak tylko wołam o NORMALNE śledztwo
UCZCIWE i BEZSTRONNE dochodzenie i badanie WIELKIEJ KATASTROFY – tak jak się to robi w krajach zachodniej cywilizacji. Nic więcej.
Jeżeli natomiast nadworny fotograf Specnazu wymyślił narrację, której trzymają się dwie ,,komisje” – kurczowo. To ja przepraszam. Dziękuję i postoję. Poczekam na lepsze czasy. Ja wiem, że w t e d y ta prawda już nikomu do niczego nie będzie potrzebna. Może jedynie ślicznej i przeraźliwie smutnej żonie BOR-owca ,,Janosika”, córce Wassermana i innym, pogrążonym w rozpaczy dzieciom.
Lot Korean Air 007 też był zagadką. Sam pierwszy sekretarz KC KPZR zapewniał, że Rosjanie ,,nic nie wiedzą i nie mają z tym wspólnego”.
Zaraz po tym jak Japończycy wypuścili w świat nagrane z nasłuchów rozmowy sowieckich pilotów.
Jest inny jeszcze aspekt tej katastrofy, który tutaj drążymy. Widać w niej, jak w ognisku soczewki, całą naszą nędzę. Całe dziadostwo priwislanskiego kraju. Którego ,,pszywótcom” nie starczyło odwagi upomnieć się, choćby tylko o samolot – będący ponoć własnością polskiego ,,państwa”. O całej reszcie to nawet szkoda mówić.
Przepraszam, że przerwałem
Przepraszam, że przerwałem dialog, ale pan Techniczny już na tym portalu niczego nie skomentuje. Propagandystę jeszcze bym przetrawił, ale tak durnego jak pan Techniczny, który zostawia po sobie ślady “zacnej” instytucji, trawił nie będę. Do klatki z Lisem panie Techniczny.
Panie Techniczny jak tylko wołam o NORMALNE śledztwo
UCZCIWE i BEZSTRONNE dochodzenie i badanie WIELKIEJ KATASTROFY – tak jak się to robi w krajach zachodniej cywilizacji. Nic więcej.
Jeżeli natomiast nadworny fotograf Specnazu wymyślił narrację, której trzymają się dwie ,,komisje” – kurczowo. To ja przepraszam. Dziękuję i postoję. Poczekam na lepsze czasy. Ja wiem, że w t e d y ta prawda już nikomu do niczego nie będzie potrzebna. Może jedynie ślicznej i przeraźliwie smutnej żonie BOR-owca ,,Janosika”, córce Wassermana i innym, pogrążonym w rozpaczy dzieciom.
Lot Korean Air 007 też był zagadką. Sam pierwszy sekretarz KC KPZR zapewniał, że Rosjanie ,,nic nie wiedzą i nie mają z tym wspólnego”.
Zaraz po tym jak Japończycy wypuścili w świat nagrane z nasłuchów rozmowy sowieckich pilotów.
Jest inny jeszcze aspekt tej katastrofy, który tutaj drążymy. Widać w niej, jak w ognisku soczewki, całą naszą nędzę. Całe dziadostwo priwislanskiego kraju. Którego ,,pszywótcom” nie starczyło odwagi upomnieć się, choćby tylko o samolot – będący ponoć własnością polskiego ,,państwa”. O całej reszcie to nawet szkoda mówić.
Przepraszam, że przerwałem
Przepraszam, że przerwałem dialog, ale pan Techniczny już na tym portalu niczego nie skomentuje. Propagandystę jeszcze bym przetrawił, ale tak durnego jak pan Techniczny, który zostawia po sobie ślady “zacnej” instytucji, trawił nie będę. Do klatki z Lisem panie Techniczny.
Panie Techniczny jak tylko wołam o NORMALNE śledztwo
UCZCIWE i BEZSTRONNE dochodzenie i badanie WIELKIEJ KATASTROFY – tak jak się to robi w krajach zachodniej cywilizacji. Nic więcej.
Jeżeli natomiast nadworny fotograf Specnazu wymyślił narrację, której trzymają się dwie ,,komisje” – kurczowo. To ja przepraszam. Dziękuję i postoję. Poczekam na lepsze czasy. Ja wiem, że w t e d y ta prawda już nikomu do niczego nie będzie potrzebna. Może jedynie ślicznej i przeraźliwie smutnej żonie BOR-owca ,,Janosika”, córce Wassermana i innym, pogrążonym w rozpaczy dzieciom.
Lot Korean Air 007 też był zagadką. Sam pierwszy sekretarz KC KPZR zapewniał, że Rosjanie ,,nic nie wiedzą i nie mają z tym wspólnego”.
Zaraz po tym jak Japończycy wypuścili w świat nagrane z nasłuchów rozmowy sowieckich pilotów.
Jest inny jeszcze aspekt tej katastrofy, który tutaj drążymy. Widać w niej, jak w ognisku soczewki, całą naszą nędzę. Całe dziadostwo priwislanskiego kraju. Którego ,,pszywótcom” nie starczyło odwagi upomnieć się, choćby tylko o samolot – będący ponoć własnością polskiego ,,państwa”. O całej reszcie to nawet szkoda mówić.
Przepraszam, że przerwałem
Przepraszam, że przerwałem dialog, ale pan Techniczny już na tym portalu niczego nie skomentuje. Propagandystę jeszcze bym przetrawił, ale tak durnego jak pan Techniczny, który zostawia po sobie ślady “zacnej” instytucji, trawił nie będę. Do klatki z Lisem panie Techniczny.