Znane są cierpienia polskich kibiców, nie dalej jak wczoraj była okazja pocierpieć na stadionie Legii Warszawa i przed telewizorami, oglądając 11 przestraszonych ludzi oraz jednego gniewnego 12 gracza – publiczność. Przed meczem i kamerą te same deklaracje o gryzieniu trawy, pewności siebie, nastawianiu na zwycięstwo, a gdy przyjdzie wyjść z tunelu na murawę pojawia się wata w nogach. Bach, bach, dwa do jaja i zaczyna się gra… „na aferę”. Jeden kopie z własnej połowy, reszta leci na złamanie karku pod pole karne przeciwnika. Za cud uznawany jest „dobry strzał, niestety niecelny”, za chleb powszedni „dobry zamiar, niestety fatalne wykonanie”. Takie to są męczarnie zawodników i kibiców, które idealnie się przekładają na obecną sytuację polityczną. W piątek kapitan kopaczy oświadczył, że da z siebie wszystko i poprosi kolegów, aby nie faulowali rezerwowego Gowina. Wspaniałomyślność wynikała z wygranego meczu na wyjeździe (4:1), ale gdy się okazało, że to nie był mecz tylko gra treningowa, kapitan kopaczy zmienił zdanie i decyzję. Jeszcze jeden taki numer i inaczej pogadamy, panie rezerwowy Gowin – zagrzmiał piątkowy łaskawca. Do wieczora daleko i komunikat z klubu kopaczy może się zmienić jeszcze ze cztery razy i to jest efekt „gry na aferę”. W pierwszej połowie nie dwa, ale dziesięć do jaja, ale żarliwe dyskusje w szatni nie ustają. Co rusz, ten i ów podpowiada, jak wszystko jeszcze może się odwrócić, tylko potrzeba jedności, odwagi i uważnej gry w obranie. Po zwyczajowych mantrach, następuje burza mózgów, czyli ustalenia taktyczne.
Zmienimy tego, wprowadźmy tamtego, grajmy skrzydłami, musi nastawić się na kontry, popracujmy nad atakiem pozycyjnym, wykorzystajmy szybkość skrzydłowych, przesuńmy ofensywnych pomocników pod linię obrony, itd., itp. Tymczasem na boisku stara bieda, jeden, który jeszcze ma czym oddychać bierze zamach, kopie pod bramkę przeciwnika, po czym bezradnie rozkłada ręce i drze się wniebogłosy: „wyjazd, wyjazd”. Piłkę przejmuje przeciwnik, zakłada siatkę temu, który się darł i mamy jedenaście do jaja. „No, gramy, gramy, panowie, do przodu, do przodu”. Dalej nie będę się znęcał nad metaforami, porównaniami i paralelami. Każdy widzi co się dzieje i jeszcze do tego nikt na trybunach nie robi za 12 zawodnika, tylko gwizdy i papierowe tacki po hot dogach lecą łby grajków. W piątek wspaniałomyślność, w środę zdecydowane działania. W zeszłym miesiącu „genialny minister”, który uwiódł i sprzedał bankierom polskie obligacje, pod koniec wakacji „pomyliliśmy się”. Przed wyborami „musimy wskazać kto jest liderem, Tusk zmiażdży”, po wyborach „dość już o Gowinie, nie wypadł źle, ale przegrał”. Przed kamerą „Platforma jest jak Barcelona i jedna pięść”, w Łodzi rozpad ze scysjami i nawet stołek prezesa NIK dla Kwiatkowskiego nie pomógł – lokalni pomagierzy grają o swoje. O takie rzeczy jak zmiana ustawy o finansowaniu partii, czy walka z kibolami, nie ma co pytać, w każdym razie w okolicy kapitana kopaczy, bo się zapłacze. Koniec końców musiało dojść do kompletnej sraczki decyzyjnej i faza późnego Millera tym sposobem zamienia się w fazę późnego Leppera.
Kapitan kopaczy zastanawia się nad powołaniem nowej koalicji LiS (lewica i swojaki), ponieważ jeszcze trzy tygodnie temu koalicji z PSL nic nie zagrażało, ot taki „pakt stabilizacyjny”. Do koalicjantów i partyjnych niepokornych poszła informacja, że jeśli PO nie utrzyma większość koalicyjnej, to niestety będą nowe wybory. Cholera wie dlaczego niestety, bo jeszcze miesiąc wstecz w prasie był wywiad, że obecne spadki sondażowe są normalne i dużo wcześniej przewidziane, natomiast do wyborów wszystko się odmieni i PO wygra. Czego się kapitan kopaczy nie dotknie, to za parę dni, góra tygodni, przestaje być aktualne, ponieważ zostaje zastąpione kompletnie przeciwną decyzją. Przy całym chaosie daje się zauważyć jeszcze jeden dramat, który się objawia ilością. Staram się na bieżąco śledzić wszystkie wizyty w partyjnym wychodku, ale przy najszczerszych chęciach gubię się, tracę rachubę około pierwszej setki. Nie ma dnia, żeby coś nowego z szatni kopaczy się nie wydostało i jako żywo przypomina to niegdysiejszą medialną papkę ukręconą ze wszystkich kotów, kont i mokasynów Kaczora. Gowin, Godson, Rostowski, Schetyna, Sienkiewicz, Mucha, HGW, Elbląg, Śląsk, Łódź, FAZ zauważa spadek formy, policjanci z transparentami na ulicach – nie ma czasu się podetrzeć, a sraczka nie odpuszcza. Widok taki sobie, ale nie wiem jak inni, w każdym razie sam nie zamierzam ukrywać dobrej zabawy, należy mi się po sześciu latach trzepania złotymi łańcuchami i prężeniu sterydów pod dresem. Siadam przed telewizorem, zakładam sobie nogę na nogę i patrzę jak kopacze grają „na aferę”, dostając co minutę „pod ladę”.
A Kaczor konsekwentnie milczy
Nawet "afera bilbordowa" nie dała rezaltatu. Zdjęcie nieżyjącego Prezydenta z kotem w różowych okularach, jako reklama kurwiarskiego portalu, to raczej nie jest przypadek.
Biłgorajski cham zwija sztandar, towarzysze z Ordynackiej też nie do końca policzeni, wesoło nie jest.
Legia ma przynajmniej szansę w przyszłym roku, a My?
A Kaczor konsekwentnie milczy
Nawet "afera bilbordowa" nie dała rezaltatu. Zdjęcie nieżyjącego Prezydenta z kotem w różowych okularach, jako reklama kurwiarskiego portalu, to raczej nie jest przypadek.
Biłgorajski cham zwija sztandar, towarzysze z Ordynackiej też nie do końca policzeni, wesoło nie jest.
Legia ma przynajmniej szansę w przyszłym roku, a My?
Poczytać horrorek dla relaksu
http://rzeczywspolne.pl/zmierzch-demokracji-i-sredniowiecze-2-0/
Poczytać horrorek dla relaksu
http://rzeczywspolne.pl/zmierzch-demokracji-i-sredniowiecze-2-0/
Kopacze
Akurat miałem okazję oglądac mecz Legii z trybun i przyznam szczerze że przez pierwsze 15 minut częściej spoglądałęm na trybunę południową, gdzie zasiadła żyleta, niż na murawę. Widywałem lepszą grę w lidze pszenno-buraczanej niż na tym meczu. Po raz pierwszy się przekonałem jak to wygląda na żywo, bo w TV pokazują tylko tych którzy są przy piłce, a tu trybuny zdzierają gardła w szalonym dopingu, a Ci zachowują się jakby grali w piłę na WF-ie, oprócz nielicznych jak chociażby młody Kosecki. A co do polityki? Ci kopacze to nawet już nie udają że zależy im na jakimkolwiek wyniku w międzynarodowych rozgrywkach, liczy się tylko liga polska i okręgówka oraz pozostanie w kadrze…
Kopacze
Akurat miałem okazję oglądac mecz Legii z trybun i przyznam szczerze że przez pierwsze 15 minut częściej spoglądałęm na trybunę południową, gdzie zasiadła żyleta, niż na murawę. Widywałem lepszą grę w lidze pszenno-buraczanej niż na tym meczu. Po raz pierwszy się przekonałem jak to wygląda na żywo, bo w TV pokazują tylko tych którzy są przy piłce, a tu trybuny zdzierają gardła w szalonym dopingu, a Ci zachowują się jakby grali w piłę na WF-ie, oprócz nielicznych jak chociażby młody Kosecki. A co do polityki? Ci kopacze to nawet już nie udają że zależy im na jakimkolwiek wyniku w międzynarodowych rozgrywkach, liczy się tylko liga polska i okręgówka oraz pozostanie w kadrze…