W krótkich na szczęście i dzięki Bogu w słusznie minionych czasach,
W krótkich na szczęście i dzięki Bogu w słusznie minionych czasach, jednym z głównych zarzutów wobec ludzi tamtych czasów była przysłowiowa permanentna inwigilacja. Dziś czasy się zmieniły, a wielu polityków zamieniło się miejscami i rzecz jasna perspektywami spojrzenia na siebie i na inwigilowanych.
Jednym z takich polityków jest nie byle jaki i ciągle perspektywiczny polityk – Grzegorz Schetyna. Pan Grzegorz przyznał, że PiS śledziło PO i chodziło krok w krok, ale nie drze z tego powodu szat, przeciwnie, uważa ten stan rzeczy za przejaw…demokracji. Redakcja co już nie jedno w życiu widziała i słyszała, trochę się zdziwiła oświadczeniem, ale potem zrzuciła ten łagodny ton na karb beztroskiej radości ze zwycięstwa. W zrzucaniu na karb pomógł redakcji sam Grzegorz Schetyna, który wyjaśnił w dalszej części wypowiedzi, że całe to śledzenie i robienie zdjęć PO sprowadzało się do weryfikacji źródeł finansowania kampanii wyborczej. Głownie chodziło o to, czym kandydaci PO jeżdżą po Polsce, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy im premier?
Grzegorz Schetyna za tę czujność pochwalił PiS i oczywiście dodał, że nie z nimi z PO takie numery, bo oni z PO jeżdżą za swoje, nie za rządowe. Redakcja tak sobie myśli, że wariuje stary świat, żeby tak się po piętach deptać i to bez sensu. Jak się chcecie deptać polityczni szpiedzy, to redakcja radzi aby w piątki obserwować loty czarterowe z Warszawy do Gdańska. Jest tylko jeden problem, jak się redakcja domyśla, w tych obserwacjach mógłby paść remis między premierem i prezydentem i oczywiście żadnych oszczędności, bo ci dwaj do jednego samolotu nie wejdą.