Polityka panie, polityka!
Polityka panie, polityka! W lotnictwo, przynajmniej tak do końca, nie dam się wciągnąć, ale propaganda interesuje mnie niezmiernie i zawsze. Kilka żelaznych elementów propagandy rzadko kiedy zawodzi. Najważniejsza jest szybkość. Ludzie przyjmują do „aprobującej wiadomości” pierwszą atrakcyjną wersję wydarzeń. Proszę zwrócić uwagę, że żaden z oficjeli, nie wypowiedział się na temat kłopotów tego nieszczęsnego samolotu, przed szczęśliwym finałem i nawet zaraz po. Powód jest banalny, przed finałem nie było wiadomo jak się rzecz skończy i jak ją skonsumować. Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że nie było tu żadnych procedur, tylko spektakl zwany wielka improwizacja. Pierwszy komunikat ze strony poważnych ludzi wypłynął grubo po godzinie, potrzebnej na podjęcie decyzji. Przy tym mało kto zwrócił uwagę, że w sprawie narodowego przewoźnika nie wypowiedział się, ani premier rządu, ani minister obrony, ani minister transportu jedynie prezydent Komorowski. Oprócz tego, że prezydent powiedział, ważne jest co powiedział, więcej niż ważne, najważniejsze i dające przewagę. Komorowski przemówił do narodu ulubionymi słowami narodu: mamy bohatera, mamy idealnie działające państwo. Jak się nazywa taka wizja? Optymizm, zdrowy rozsądek, poważne zachowanie, procedury i wszystkie pozostałe europejskości. Jak można podważyć tę opinię, której systematycznie przeczą kolejno napływające fakty? Ano właśnie, prawie nijak! Jeśli, który rozdziawi pełną „nienawiści” i „typowo polską” gębę, natychmiast się dowie, że niszczy człowieka, że się nie zna, że zawsze wszystko musi być nie tak, nawet jak się wszytko bajkowo układa. Propaganda jest o kilka kroków do przodu i co więcej zna wszystkie możliwe kroki przeciwnika, ponieważ tutaj nie ma wiele do dreptania. Dwie ewentualności, kto chce spokojnie żyć, przyjmie do wiadomości oficjalną baśń, komu się bajka niepodobna, przerobi się na małostkowego awanturnika, któremu zawsze źle. Dwa zero dla propagandy, piszę dwa zero, ponieważ bez względu na przyjętą wersję propaganda wygrywa.
Propagandowa kolej rzeczy jest taka, że wraz z zaangażowaniem poważnych nazwisk idzie oficjalna wersja wydarzeń i tutaj widziałbym niewielką nadzieję na rzadkie zjawisko w naszym biednym kraju. Jak wspominałem premier Tusk się nie odezwał, co znaczy, że ma czystą kartę, może się zachować jak mu się podoba. Naturalnie nie tak do końca, bo wersja Komorowskiego mówi o zdanym egzaminie państwa i idealnie funkcjonujących procedurach. Zbyt piękne, żeby się nad tym pastwić, w dodatku nowego narodowego bohatera trzeba sponiewierać, co nie może się sondażom spodobać. Kuszące jest tylko dołożenie Komorowskiemu, z którym Tusk ma i będzie miał coraz więcej na pieńku, dlatego jako mistrz propagandy może się przeciwstawić spijaniu śmietanki przez rywala. Tylko jak miałby to zrobić? Cała prawda jest wykluczona, cyrk z F16 i inne wzniosłe gesty pomieszane z heroicznymi czynami są nie do ruszenia. Ruszyć można jakiegoś prezesa LOT lub kogoś równie istotnego, bo to podwójna korzyść. Raz, że pokazuje się kto tu rządzi, dwa, że zwalnia się posada pierwszej jakości. Ten szczęśliwy, cudowny zbieg okoliczności, nie żadna procedura i system, który nam Bozia podarowała, może zakończyć się namiastką wyjaśnienia, jeśli dojdzie do konfliktu propagandy. Póki co jeszcze nie tak wielu z nazwiskami umoczyło się w tym „interesie”, zatem pole manewru jest. Pytanie czy gra jest warta świeczki? Tusk chciałby Komorowskiego przydusić na pewno, ale ciężko zgadnąć ile trzeba za to zapłacić? Bronek się ustawił idealnie, jako dobry ojciec narodu, obrońca bohaterskiego pilota i jedyny polityk z najwyższej półki, który w ogóle zainteresował się sprawą. GW ma już po swojej stronie, same nagłówki z pochwałami pilotów z ust ekspertów i zagranicznej prasy. Dla myślących jest jasne, że na podstawie prezentowanego obrazka nic innego nie wypada zrobić, gorzej z zaprezentowanymi faktami, tak po cichu i w międzyczasie. I tutaj taka GW wcale nie musi trzymać z WSI Komorowskim, wiadomo, że koncern Boeing ma konkretne pochodzenie i konkretną siłę jako reklamodawca. Politycznie i biznesowo nie do ruszenia.
Wydawać by się mogło, że dostałem na głowę, z zupełnie innego niż z politycznego obszaru wydarzenie, a ja robię jakąś klasyczną jatkę. Nic bardziej mylnego, sprawa jest absolutnie polityczna i każdy się o tym dobitnie przekona, już wkrótce. Sam jestem ciekaw, w którym kierunku pójdzie bohaterskie lądowanie, gdy się nie będzie opłacać Tuskowi bić z Komorowskim, wszystko się pięknie wyciszy, ewentualnie przerzuci na LOT. Ale gdyby Tusk znalazł lukę i poczuł krew, w swoim stylu rozda karty jak należy i przypadkiem może dojść do ukazania kawałka prawdy, która w zasadzie sama się odkryła, póki co tym nienawistnym i małostkowym, reszta czeka na telewizyjny komunikat. Dopiero gdy się ustali jakiś obowiązujący i opieczętowany komunikat, będzie jasne jak się zachowają znamienici eksperci, szacowni redaktorzy, ludzie kultury, aspirujący literaci, śpiewaczki estradowe i lektorzy filmów przyrodniczych. Potem cała ta czereda trafi do odpowiednich i honorowych komitetów wyborczych, kto wie, jeśli kapitan Wrona zachowa się rozsądnie, jeszcze bardziej rozsądnie niż pan pułkownik Klich, to jemu na stare lata uda się zasiąść w senacie. Nie znam kapitana i w związku z tym nie odmawiam mu prawa do powiedzenia prawdy, tylko jakoś mało na to liczę.
Wykluczać nie wykluczam swoje lata ma, zaraz emerytura, może odegrać kolejną bohaterską scenę, ale jak się pracowało w takiej firmie jak LOT, siedząc cicho, to i teraz nie ma się co wygłupiać. Bardzo się cieszę, że ten cud został ofiarowany 230 pasażerom i nawet nie będę psuł nastroju brakiem szczęścia 96 innych pasażerów, im już nic nie pomoże. Im nie pomoże i rodzinom zainteresowanym wyjaśnieniem zagadkowej śmierci, bo są i takie rodziny, które zainteresowane nie są. Będę się z uwagą przyglądał sprawie. Technicznego, lotniczego i proceduralnego wyjaśnienia rychło się nie spodziewam, ale kolejnych efektów propagandowych czeka nas jeszcze sporo. Taki jeszcze drobiazg mały, z tymi kółkami, otóż zawiodły tam trzy kolejne systemy: hydrauliczny, elektryczny i mechaniczny. Słowem na amen się zacięło. Nie żebym coś sugerował, się pytam tyko jak często coś podobnego się zdarza? Wiem, że pierwszy raz kiedyś być musi. To był pierwszy raz? Zdaje się też, że jakaś wymiana „taboru’ w LOT ma nastąpić, na ciężkie miliardy. W każdym razie na forach ruszyli eksperci od słusznej linii, te same komentarze w kilku miejscach: „A co miał robić latać nad NY przez dziesięć godzin? Trochę logiki! Ten samolot nie ma instalacji do zrzucania paliwa”. Klasyczne „debeściaki” i „on mnie zabije”, masy zapamiętają jak trzeba, a samolot oczywiście ma instalację, ja się na tym nie znam, natomiast tutaj: http://www.tvp.info/informacje/nauka/zrzucone-paliwo-lotnicze-nie-dociera-na-ziemie/2890552 jest dokładnie opisany incydent z 2010 roku, przez przedstawiciela LOT jak to Boeing 767 „nieszkodliwie” zrzuca paliwo. Napisane jest też, które samoloty LOT nie mają instalacji, ale to się potem sprostuje.
dylematy propagandy
No fakt, zrobił się pasztet o nieznanym składzie.
Samolot jest najlepszy na świecie, obsługa techniczna w USA niewinna z definicji, pozostaje pilot.
Jednak Komorowski pośpiesznie zablokował ten wariant czyniąc pilota bohaterem.
No i klops, chyba że znajdą technika w Polsce który źle nasmarował kółka, czy coś w tym stylu.
Oj, chyba nie w Polsce
w końcu startował z Newark. Samolot też nie taki najlepszy, z 1997.
Przy okazji – wydaje mi się, że raczej trudno doszukiwać się tu próby lobbingu Boeinga, LOT ma już zamówione Dreamlinery, i właśnie na dłuższe dystanse, awaria w takiej sytuacji może raczej popsuć dobre wrażenie i zaszkodzić wizerunkowi firmy, tym bardziej, że a) lot był z USA, więc jak wyzej, b) wszystkie mainstreamowe media podkreślają, że to umiejętności pilota zagrały rolę, a nie – załóżmy – niezawodność konstrukcji czy coś w tym guście.
A czy to faktycznie może być zaplanowany ruch propagandowy? Stawianie na szali życia 230 osób wydaje mi się zbyt dużym ryzykiem, nawet jak dla rządu z takim kredytem zaufania społecznego. Co nie znaczy, że nie będzie się całego zdarzenia wykorzystywać w ten sposób, rano w Trójce w przeglądzie prasy cytowany był publicysta bodajże z Rzepy, uderzający DOKŁADNIE w tony przewidziane przez MK.
Nieporozumienie, ja
Nieporozumienie, ja absolutnie nie podejrzewam rządu o sabotaż podwozia, a to z tego prostego powodu, że rząd przewały może sobie robić tańszymi i cichymi środkami. Jeśli już to szybciej podejrzewałbym o wpływ na decyzję powrotu do Polski, bo jak ma się rozwalić, to chociaż obejdzie się bez MAK i innych konwencji chicagowskich, ale i to raczej sprawka LOT. Sabotaż techniczny naturalnie nie służy Boeingowi, ale już konkurencji jak najbardziej, jakimś prezesom, grupom wpływu, przecież tu się toczy gra o miliardy. Poza wszystkim ten sabotaż może polegać również na prostej rzeczy – zaniedbania przy konserwacji na przykład. Dziś już niemal wszyscy powtarzają, że coś podobnego się dotąd nie zdarzyło,by zawiodły jednocześnie trzy system, w tym najprostszy, który uruchamia się ręcznie. Tyle miałem na myśli pisząc o zbiegu okoliczności. natomiast sama decyzja pilota o locie przez Atlantyk, to dla mnie majstersztyk, ale propagandowy, bo żaden rozum tego nie może przyswoić, o ile chce myśleć, a nie powtarzać bezpieczną wersję wydarzeń.
jakiś wątek ulepią po namyśle
Może. W każdym razie już przestali mówić o “doskonałym stanie technicznym zaledwie 14 letniego samolotu”, jak było w pierwszych donosach.
Heh
No i to jest na rękę LOTowi “Patrzcie, właśnie dlatego wymieniamy samoloty na nowe – Dreamlinery”, ale też i nie kojarzę, żeby był jakiś straszny sprzeciw, społeczeństwa czy ekspertów, wobec zamówienia nowych maszyn; sprzeciw, gdyby był, uzasadniałby takie działanie “pokażmy, że stare się psują, więc trzeba je wymienić na nowszy model”.
Fakt, krążenie wokół lotniska w US
lądowanie i czekanie na naprawę kosztowałoby sporo czasu i pieniędzy (pierwszy etap lotu podobno zżera najwięcej paliwa), może liczył że jak będzie w Polsce uda mu się wyciągnąć podwozie przy kosztach bliskich zeru. Tanie państwo.
Otóż to:
– Halo Huston mamy
Otóż to:
– Halo Huston mamy problem!
– Co jest Papa Charlie!
– Siadła hydraulika, cieknie płyn, nie wsuwa się podwozie.
– O kurwa!
– Co robimy? Zbiorniki są pełne! (pierwszy koszt)
– Amerykanie ile wezmę za usunięcie usterki?
– Nie wiem.
– Dla pasażerów zastępcze loty, kurwa, odszkodowania, leć – masz jeszcze elektrykę i mechanikę. My tu przygotujemy w Warszawie co trzeba.
– Zrozumiałem.
Tak bardzo odrealniony scenariusz? Pijany góral co innego, wiadomo, ze przewoźnik jest tu ofiarą, ale w sytuacji gdy Boeing daje dupy, LOT daje dupy i może uda się to ukryć przed pasażerami, instrukcja obsługi lotów i procedury są “strategiczne”.
Padają również inne mity. Systemów wypuszczania podwozia jest cztery! Piloci mogą organoleptycznie sprawdzić czy podwozie się wysunęło, przy pomocy peryskopu, który może nie jest tak efektowny jak 2 F16, ale pokazuje podwozie samolotu tak samo, a może i lepiej niż widzą to piloci myśliwców ryzykujący podejście do samolotu. Gdyby ten lot zakończył się tragicznie, a mało brakowało, bo nikt nie wiedział co się tak naprawdę dzieje, to mielibyśmy powtórkę ze Smoleńska. Nic k…a rozumu nie dodaje, absolutnie nic.
a można lecieć na pełnej prędkości z wysuniętym
podwoziem? trzeba by spytać profesora You-know-who. Bo jeśli trzeba ograniczyć prędkość do takiej jak się podchodzi do lądowania, to może trzeba wrócić nad lotnisko, a przypuszczam że paliwa mieli z maleńką rezerwą, czyli nie mieli paliwa na testowanie lądowania i potem powrót na trasę. Krótką mówiąc musi się udać bo inaczej prezes głowę urwie. Skąd ja to znam? Już wiem.
dylematy propagandy
No fakt, zrobił się pasztet o nieznanym składzie.
Samolot jest najlepszy na świecie, obsługa techniczna w USA niewinna z definicji, pozostaje pilot.
Jednak Komorowski pośpiesznie zablokował ten wariant czyniąc pilota bohaterem.
No i klops, chyba że znajdą technika w Polsce który źle nasmarował kółka, czy coś w tym stylu.
Oj, chyba nie w Polsce
w końcu startował z Newark. Samolot też nie taki najlepszy, z 1997.
Przy okazji – wydaje mi się, że raczej trudno doszukiwać się tu próby lobbingu Boeinga, LOT ma już zamówione Dreamlinery, i właśnie na dłuższe dystanse, awaria w takiej sytuacji może raczej popsuć dobre wrażenie i zaszkodzić wizerunkowi firmy, tym bardziej, że a) lot był z USA, więc jak wyzej, b) wszystkie mainstreamowe media podkreślają, że to umiejętności pilota zagrały rolę, a nie – załóżmy – niezawodność konstrukcji czy coś w tym guście.
A czy to faktycznie może być zaplanowany ruch propagandowy? Stawianie na szali życia 230 osób wydaje mi się zbyt dużym ryzykiem, nawet jak dla rządu z takim kredytem zaufania społecznego. Co nie znaczy, że nie będzie się całego zdarzenia wykorzystywać w ten sposób, rano w Trójce w przeglądzie prasy cytowany był publicysta bodajże z Rzepy, uderzający DOKŁADNIE w tony przewidziane przez MK.
Nieporozumienie, ja
Nieporozumienie, ja absolutnie nie podejrzewam rządu o sabotaż podwozia, a to z tego prostego powodu, że rząd przewały może sobie robić tańszymi i cichymi środkami. Jeśli już to szybciej podejrzewałbym o wpływ na decyzję powrotu do Polski, bo jak ma się rozwalić, to chociaż obejdzie się bez MAK i innych konwencji chicagowskich, ale i to raczej sprawka LOT. Sabotaż techniczny naturalnie nie służy Boeingowi, ale już konkurencji jak najbardziej, jakimś prezesom, grupom wpływu, przecież tu się toczy gra o miliardy. Poza wszystkim ten sabotaż może polegać również na prostej rzeczy – zaniedbania przy konserwacji na przykład. Dziś już niemal wszyscy powtarzają, że coś podobnego się dotąd nie zdarzyło,by zawiodły jednocześnie trzy system, w tym najprostszy, który uruchamia się ręcznie. Tyle miałem na myśli pisząc o zbiegu okoliczności. natomiast sama decyzja pilota o locie przez Atlantyk, to dla mnie majstersztyk, ale propagandowy, bo żaden rozum tego nie może przyswoić, o ile chce myśleć, a nie powtarzać bezpieczną wersję wydarzeń.
jakiś wątek ulepią po namyśle
Może. W każdym razie już przestali mówić o “doskonałym stanie technicznym zaledwie 14 letniego samolotu”, jak było w pierwszych donosach.
Heh
No i to jest na rękę LOTowi “Patrzcie, właśnie dlatego wymieniamy samoloty na nowe – Dreamlinery”, ale też i nie kojarzę, żeby był jakiś straszny sprzeciw, społeczeństwa czy ekspertów, wobec zamówienia nowych maszyn; sprzeciw, gdyby był, uzasadniałby takie działanie “pokażmy, że stare się psują, więc trzeba je wymienić na nowszy model”.
Fakt, krążenie wokół lotniska w US
lądowanie i czekanie na naprawę kosztowałoby sporo czasu i pieniędzy (pierwszy etap lotu podobno zżera najwięcej paliwa), może liczył że jak będzie w Polsce uda mu się wyciągnąć podwozie przy kosztach bliskich zeru. Tanie państwo.
Otóż to:
– Halo Huston mamy
Otóż to:
– Halo Huston mamy problem!
– Co jest Papa Charlie!
– Siadła hydraulika, cieknie płyn, nie wsuwa się podwozie.
– O kurwa!
– Co robimy? Zbiorniki są pełne! (pierwszy koszt)
– Amerykanie ile wezmę za usunięcie usterki?
– Nie wiem.
– Dla pasażerów zastępcze loty, kurwa, odszkodowania, leć – masz jeszcze elektrykę i mechanikę. My tu przygotujemy w Warszawie co trzeba.
– Zrozumiałem.
Tak bardzo odrealniony scenariusz? Pijany góral co innego, wiadomo, ze przewoźnik jest tu ofiarą, ale w sytuacji gdy Boeing daje dupy, LOT daje dupy i może uda się to ukryć przed pasażerami, instrukcja obsługi lotów i procedury są “strategiczne”.
Padają również inne mity. Systemów wypuszczania podwozia jest cztery! Piloci mogą organoleptycznie sprawdzić czy podwozie się wysunęło, przy pomocy peryskopu, który może nie jest tak efektowny jak 2 F16, ale pokazuje podwozie samolotu tak samo, a może i lepiej niż widzą to piloci myśliwców ryzykujący podejście do samolotu. Gdyby ten lot zakończył się tragicznie, a mało brakowało, bo nikt nie wiedział co się tak naprawdę dzieje, to mielibyśmy powtórkę ze Smoleńska. Nic k…a rozumu nie dodaje, absolutnie nic.
a można lecieć na pełnej prędkości z wysuniętym
podwoziem? trzeba by spytać profesora You-know-who. Bo jeśli trzeba ograniczyć prędkość do takiej jak się podchodzi do lądowania, to może trzeba wrócić nad lotnisko, a przypuszczam że paliwa mieli z maleńką rezerwą, czyli nie mieli paliwa na testowanie lądowania i potem powrót na trasę. Krótką mówiąc musi się udać bo inaczej prezes głowę urwie. Skąd ja to znam? Już wiem.
dylematy propagandy
No fakt, zrobił się pasztet o nieznanym składzie.
Samolot jest najlepszy na świecie, obsługa techniczna w USA niewinna z definicji, pozostaje pilot.
Jednak Komorowski pośpiesznie zablokował ten wariant czyniąc pilota bohaterem.
No i klops, chyba że znajdą technika w Polsce który źle nasmarował kółka, czy coś w tym stylu.
Oj, chyba nie w Polsce
w końcu startował z Newark. Samolot też nie taki najlepszy, z 1997.
Przy okazji – wydaje mi się, że raczej trudno doszukiwać się tu próby lobbingu Boeinga, LOT ma już zamówione Dreamlinery, i właśnie na dłuższe dystanse, awaria w takiej sytuacji może raczej popsuć dobre wrażenie i zaszkodzić wizerunkowi firmy, tym bardziej, że a) lot był z USA, więc jak wyzej, b) wszystkie mainstreamowe media podkreślają, że to umiejętności pilota zagrały rolę, a nie – załóżmy – niezawodność konstrukcji czy coś w tym guście.
A czy to faktycznie może być zaplanowany ruch propagandowy? Stawianie na szali życia 230 osób wydaje mi się zbyt dużym ryzykiem, nawet jak dla rządu z takim kredytem zaufania społecznego. Co nie znaczy, że nie będzie się całego zdarzenia wykorzystywać w ten sposób, rano w Trójce w przeglądzie prasy cytowany był publicysta bodajże z Rzepy, uderzający DOKŁADNIE w tony przewidziane przez MK.
Nieporozumienie, ja
Nieporozumienie, ja absolutnie nie podejrzewam rządu o sabotaż podwozia, a to z tego prostego powodu, że rząd przewały może sobie robić tańszymi i cichymi środkami. Jeśli już to szybciej podejrzewałbym o wpływ na decyzję powrotu do Polski, bo jak ma się rozwalić, to chociaż obejdzie się bez MAK i innych konwencji chicagowskich, ale i to raczej sprawka LOT. Sabotaż techniczny naturalnie nie służy Boeingowi, ale już konkurencji jak najbardziej, jakimś prezesom, grupom wpływu, przecież tu się toczy gra o miliardy. Poza wszystkim ten sabotaż może polegać również na prostej rzeczy – zaniedbania przy konserwacji na przykład. Dziś już niemal wszyscy powtarzają, że coś podobnego się dotąd nie zdarzyło,by zawiodły jednocześnie trzy system, w tym najprostszy, który uruchamia się ręcznie. Tyle miałem na myśli pisząc o zbiegu okoliczności. natomiast sama decyzja pilota o locie przez Atlantyk, to dla mnie majstersztyk, ale propagandowy, bo żaden rozum tego nie może przyswoić, o ile chce myśleć, a nie powtarzać bezpieczną wersję wydarzeń.
jakiś wątek ulepią po namyśle
Może. W każdym razie już przestali mówić o “doskonałym stanie technicznym zaledwie 14 letniego samolotu”, jak było w pierwszych donosach.
Heh
No i to jest na rękę LOTowi “Patrzcie, właśnie dlatego wymieniamy samoloty na nowe – Dreamlinery”, ale też i nie kojarzę, żeby był jakiś straszny sprzeciw, społeczeństwa czy ekspertów, wobec zamówienia nowych maszyn; sprzeciw, gdyby był, uzasadniałby takie działanie “pokażmy, że stare się psują, więc trzeba je wymienić na nowszy model”.
Fakt, krążenie wokół lotniska w US
lądowanie i czekanie na naprawę kosztowałoby sporo czasu i pieniędzy (pierwszy etap lotu podobno zżera najwięcej paliwa), może liczył że jak będzie w Polsce uda mu się wyciągnąć podwozie przy kosztach bliskich zeru. Tanie państwo.
Otóż to:
– Halo Huston mamy
Otóż to:
– Halo Huston mamy problem!
– Co jest Papa Charlie!
– Siadła hydraulika, cieknie płyn, nie wsuwa się podwozie.
– O kurwa!
– Co robimy? Zbiorniki są pełne! (pierwszy koszt)
– Amerykanie ile wezmę za usunięcie usterki?
– Nie wiem.
– Dla pasażerów zastępcze loty, kurwa, odszkodowania, leć – masz jeszcze elektrykę i mechanikę. My tu przygotujemy w Warszawie co trzeba.
– Zrozumiałem.
Tak bardzo odrealniony scenariusz? Pijany góral co innego, wiadomo, ze przewoźnik jest tu ofiarą, ale w sytuacji gdy Boeing daje dupy, LOT daje dupy i może uda się to ukryć przed pasażerami, instrukcja obsługi lotów i procedury są “strategiczne”.
Padają również inne mity. Systemów wypuszczania podwozia jest cztery! Piloci mogą organoleptycznie sprawdzić czy podwozie się wysunęło, przy pomocy peryskopu, który może nie jest tak efektowny jak 2 F16, ale pokazuje podwozie samolotu tak samo, a może i lepiej niż widzą to piloci myśliwców ryzykujący podejście do samolotu. Gdyby ten lot zakończył się tragicznie, a mało brakowało, bo nikt nie wiedział co się tak naprawdę dzieje, to mielibyśmy powtórkę ze Smoleńska. Nic k…a rozumu nie dodaje, absolutnie nic.
a można lecieć na pełnej prędkości z wysuniętym
podwoziem? trzeba by spytać profesora You-know-who. Bo jeśli trzeba ograniczyć prędkość do takiej jak się podchodzi do lądowania, to może trzeba wrócić nad lotnisko, a przypuszczam że paliwa mieli z maleńką rezerwą, czyli nie mieli paliwa na testowanie lądowania i potem powrót na trasę. Krótką mówiąc musi się udać bo inaczej prezes głowę urwie. Skąd ja to znam? Już wiem.
Podkusiło mnie i polazłem na
Podkusiło mnie i polazłem na forum. Zwariować można z tym narodem. Jak raz piloci wykonują standardowy manewr próbnego podejścia do lądowania, to ‘the beściaki’, ‘ułańska fantazja’, ‘niepotrzebne ryzyko’; innym razem przelot uszkodzonym samolotem i awaryjne lądowanie – to zupełny standard i pilot bohater, który nie podejmuje zbędnego ryzyka. Ja się nie znam i być może palnę bzdurę, ale instykt by mi podpowiadał, że jak już jest coś nie tak, to bym nie liczył, że się samo naprawi; najwyżej jeszcze bardziej nawali. Oczywiście za samo lądowanie (do którego tak czy siak musiałoby dojść) należy się uznanie. Możliwe, że szczęście dopisało, ale ja jestem zdania, że szczęście dopisuje lepiej przygotowanym. No i przede wszystkim wieża pomagała (być może to był argument za tym, żeby jednak lądować w kraju). Zdziwiła mnie tylko informacja, że lotnisko nieczynne aż do dzisiaj (coś ok. 8.00 rano). No i to nieszczęsne spuszczanie paliwa. A jak to jest z tym ogłupianym narodem? Tak sobie myślę, że jest o tyle łatwiej, że od stuleci w narodzie dominuje taka cecha: grunt, żeby na zewnątrz ładnie wyglądało i wstydu nie było. Tylko jak tego używać na naszą korzyść? Może indywidualnie rzeczy mają się zupełnie inaczej, ale w masie jesteśmy mniej więcej w tym miejscu. Chyba, że z kolejnymi pokoleniami będą zdychały kolejne kompleksy, ale zawsze można wepchnąć w następne.
Tych śmiesznych rzeczy jest
Tych śmiesznych rzeczy jest więcej, najbardziej mnie śmieszy eksperckie “zrzucanie paliwa”. Miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja z Boeingiem, kto wie czy to nie był ten sam Boeing, tylko, że lot był w drugą stronę. Awanturujący się a pokładzie góral, spowodował, że kapitan na terenie Polski, w Chojnicach zrzucił 22 tony paliwa i wrócił na Okęcie. Sprawa była głośna, ale pełna amnezja. Wynika z tego, że większym zagrożeniem dla Boeinga jest podpity baca niż zablokowane podwozia, a klimat polski i grawitacja sprzyja zrucaniu paliwa, co w USA jest niemożliwe. Takie informacje może zweryfikować każdy laik na podstawie zwykłej logiki i zaistniałych zdarzeń, tymczasem obowiązująca wersja już zmieniła specyfikację samolotu, procedury lotnicze i inne instrukcje. Tłum połyka słowa z ekranu i puka się w łeb na widok podobnych komentarzy. Ale to zadziała, na pewno.
Jak już się okaże, że nie ma
Jak już się okaże, że nie ma co iść w zaparte z tym brakiem systemu do zrzucania paliwa, to następne ‘eksperckie’ posunięcie, jakie widziałem, wyglądało tak: ‘ekolodzy by protestowali, że tyle ton paliwa trafi do środowiska’. Tyle, że znowu można odesłać do słów rzecznika LOT z przytoczonego linku.
Podkusiło mnie i polazłem na
Podkusiło mnie i polazłem na forum. Zwariować można z tym narodem. Jak raz piloci wykonują standardowy manewr próbnego podejścia do lądowania, to ‘the beściaki’, ‘ułańska fantazja’, ‘niepotrzebne ryzyko’; innym razem przelot uszkodzonym samolotem i awaryjne lądowanie – to zupełny standard i pilot bohater, który nie podejmuje zbędnego ryzyka. Ja się nie znam i być może palnę bzdurę, ale instykt by mi podpowiadał, że jak już jest coś nie tak, to bym nie liczył, że się samo naprawi; najwyżej jeszcze bardziej nawali. Oczywiście za samo lądowanie (do którego tak czy siak musiałoby dojść) należy się uznanie. Możliwe, że szczęście dopisało, ale ja jestem zdania, że szczęście dopisuje lepiej przygotowanym. No i przede wszystkim wieża pomagała (być może to był argument za tym, żeby jednak lądować w kraju). Zdziwiła mnie tylko informacja, że lotnisko nieczynne aż do dzisiaj (coś ok. 8.00 rano). No i to nieszczęsne spuszczanie paliwa. A jak to jest z tym ogłupianym narodem? Tak sobie myślę, że jest o tyle łatwiej, że od stuleci w narodzie dominuje taka cecha: grunt, żeby na zewnątrz ładnie wyglądało i wstydu nie było. Tylko jak tego używać na naszą korzyść? Może indywidualnie rzeczy mają się zupełnie inaczej, ale w masie jesteśmy mniej więcej w tym miejscu. Chyba, że z kolejnymi pokoleniami będą zdychały kolejne kompleksy, ale zawsze można wepchnąć w następne.
Tych śmiesznych rzeczy jest
Tych śmiesznych rzeczy jest więcej, najbardziej mnie śmieszy eksperckie “zrzucanie paliwa”. Miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja z Boeingiem, kto wie czy to nie był ten sam Boeing, tylko, że lot był w drugą stronę. Awanturujący się a pokładzie góral, spowodował, że kapitan na terenie Polski, w Chojnicach zrzucił 22 tony paliwa i wrócił na Okęcie. Sprawa była głośna, ale pełna amnezja. Wynika z tego, że większym zagrożeniem dla Boeinga jest podpity baca niż zablokowane podwozia, a klimat polski i grawitacja sprzyja zrucaniu paliwa, co w USA jest niemożliwe. Takie informacje może zweryfikować każdy laik na podstawie zwykłej logiki i zaistniałych zdarzeń, tymczasem obowiązująca wersja już zmieniła specyfikację samolotu, procedury lotnicze i inne instrukcje. Tłum połyka słowa z ekranu i puka się w łeb na widok podobnych komentarzy. Ale to zadziała, na pewno.
Jak już się okaże, że nie ma
Jak już się okaże, że nie ma co iść w zaparte z tym brakiem systemu do zrzucania paliwa, to następne ‘eksperckie’ posunięcie, jakie widziałem, wyglądało tak: ‘ekolodzy by protestowali, że tyle ton paliwa trafi do środowiska’. Tyle, że znowu można odesłać do słów rzecznika LOT z przytoczonego linku.
Podkusiło mnie i polazłem na
Podkusiło mnie i polazłem na forum. Zwariować można z tym narodem. Jak raz piloci wykonują standardowy manewr próbnego podejścia do lądowania, to ‘the beściaki’, ‘ułańska fantazja’, ‘niepotrzebne ryzyko’; innym razem przelot uszkodzonym samolotem i awaryjne lądowanie – to zupełny standard i pilot bohater, który nie podejmuje zbędnego ryzyka. Ja się nie znam i być może palnę bzdurę, ale instykt by mi podpowiadał, że jak już jest coś nie tak, to bym nie liczył, że się samo naprawi; najwyżej jeszcze bardziej nawali. Oczywiście za samo lądowanie (do którego tak czy siak musiałoby dojść) należy się uznanie. Możliwe, że szczęście dopisało, ale ja jestem zdania, że szczęście dopisuje lepiej przygotowanym. No i przede wszystkim wieża pomagała (być może to był argument za tym, żeby jednak lądować w kraju). Zdziwiła mnie tylko informacja, że lotnisko nieczynne aż do dzisiaj (coś ok. 8.00 rano). No i to nieszczęsne spuszczanie paliwa. A jak to jest z tym ogłupianym narodem? Tak sobie myślę, że jest o tyle łatwiej, że od stuleci w narodzie dominuje taka cecha: grunt, żeby na zewnątrz ładnie wyglądało i wstydu nie było. Tylko jak tego używać na naszą korzyść? Może indywidualnie rzeczy mają się zupełnie inaczej, ale w masie jesteśmy mniej więcej w tym miejscu. Chyba, że z kolejnymi pokoleniami będą zdychały kolejne kompleksy, ale zawsze można wepchnąć w następne.
Tych śmiesznych rzeczy jest
Tych śmiesznych rzeczy jest więcej, najbardziej mnie śmieszy eksperckie “zrzucanie paliwa”. Miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja z Boeingiem, kto wie czy to nie był ten sam Boeing, tylko, że lot był w drugą stronę. Awanturujący się a pokładzie góral, spowodował, że kapitan na terenie Polski, w Chojnicach zrzucił 22 tony paliwa i wrócił na Okęcie. Sprawa była głośna, ale pełna amnezja. Wynika z tego, że większym zagrożeniem dla Boeinga jest podpity baca niż zablokowane podwozia, a klimat polski i grawitacja sprzyja zrucaniu paliwa, co w USA jest niemożliwe. Takie informacje może zweryfikować każdy laik na podstawie zwykłej logiki i zaistniałych zdarzeń, tymczasem obowiązująca wersja już zmieniła specyfikację samolotu, procedury lotnicze i inne instrukcje. Tłum połyka słowa z ekranu i puka się w łeb na widok podobnych komentarzy. Ale to zadziała, na pewno.
Jak już się okaże, że nie ma
Jak już się okaże, że nie ma co iść w zaparte z tym brakiem systemu do zrzucania paliwa, to następne ‘eksperckie’ posunięcie, jakie widziałem, wyglądało tak: ‘ekolodzy by protestowali, że tyle ton paliwa trafi do środowiska’. Tyle, że znowu można odesłać do słów rzecznika LOT z przytoczonego linku.
gdyby to był samolot amerykański?
Wyobraźmy sobie jaki tryb postępowania zostałby przyjęty w tej sytuacji, gdyby awaria dotyczyła samolotu USA. Na pewno inny, więc większość argumentów o sensowności lotu uszkodzonym samolotem do Polski jest warta funta kłaków.
Bohater Wrona: “gdybyśmy
Bohater Wrona: “gdybyśmy przerwali lot wszyscy biliby na nas oburzeni”. Kapitan Wrona właśnie przemawia, wygląda na takiego, któremu już wytłumaczono co ma mówić, wygląda też na takiego, który nie protestuje przeciw takim instrukcjom, ale najbardziej uderzające jest to, że ten człowiek ledwie mówi ze stresu wywołanego konferencją. Możemy Bogu podziękować, że tym razem “procedury” nie zakończyły się tragedią. Powiedział też, że na trzy minuty przed przyziemieniem i właściwie do końca nie miał pojęcia co i kiedy się otworzy, do końca próbował grawitacyjnie uruchomić podwozie. Zdziwił się też, że na pasie jest piana i w ogóle wiele się dziwił, decyzjami wieży, poderwaniem F16. Same “procedury”.
gdyby to był samolot amerykański?
Wyobraźmy sobie jaki tryb postępowania zostałby przyjęty w tej sytuacji, gdyby awaria dotyczyła samolotu USA. Na pewno inny, więc większość argumentów o sensowności lotu uszkodzonym samolotem do Polski jest warta funta kłaków.
Bohater Wrona: “gdybyśmy
Bohater Wrona: “gdybyśmy przerwali lot wszyscy biliby na nas oburzeni”. Kapitan Wrona właśnie przemawia, wygląda na takiego, któremu już wytłumaczono co ma mówić, wygląda też na takiego, który nie protestuje przeciw takim instrukcjom, ale najbardziej uderzające jest to, że ten człowiek ledwie mówi ze stresu wywołanego konferencją. Możemy Bogu podziękować, że tym razem “procedury” nie zakończyły się tragedią. Powiedział też, że na trzy minuty przed przyziemieniem i właściwie do końca nie miał pojęcia co i kiedy się otworzy, do końca próbował grawitacyjnie uruchomić podwozie. Zdziwił się też, że na pasie jest piana i w ogóle wiele się dziwił, decyzjami wieży, poderwaniem F16. Same “procedury”.
gdyby to był samolot amerykański?
Wyobraźmy sobie jaki tryb postępowania zostałby przyjęty w tej sytuacji, gdyby awaria dotyczyła samolotu USA. Na pewno inny, więc większość argumentów o sensowności lotu uszkodzonym samolotem do Polski jest warta funta kłaków.
Bohater Wrona: “gdybyśmy
Bohater Wrona: “gdybyśmy przerwali lot wszyscy biliby na nas oburzeni”. Kapitan Wrona właśnie przemawia, wygląda na takiego, któremu już wytłumaczono co ma mówić, wygląda też na takiego, który nie protestuje przeciw takim instrukcjom, ale najbardziej uderzające jest to, że ten człowiek ledwie mówi ze stresu wywołanego konferencją. Możemy Bogu podziękować, że tym razem “procedury” nie zakończyły się tragedią. Powiedział też, że na trzy minuty przed przyziemieniem i właściwie do końca nie miał pojęcia co i kiedy się otworzy, do końca próbował grawitacyjnie uruchomić podwozie. Zdziwił się też, że na pasie jest piana i w ogóle wiele się dziwił, decyzjami wieży, poderwaniem F16. Same “procedury”.
I teraz zachęcam do śledzenia
I teraz zachęcam do śledzenia losów i kolejnych wypowiedzi “ekspertów”, którzy na gorąco ocenili decyzję załogi:
“- To jest dla mnie informacja nie do przyjęcia, że 30 minut po starcie zgłoszono usterkę hydrauliczną i zdecydowano się kontynuować lot – mówił w “Faktach po Faktach” w TVN24 kapitan Stefan Gruszczyk, pilot. Wcześniej podczas konferencji prasowej prezes Polskich Linii Lotniczych poinformował, że usterkę samolotu wykryto po ok. pół godziny minut po starcie z Newark (USA). Załoga polskiego samolotu sygnalizowała właśnie usterkę centralnego systemu hydraulicznego. Kapitan Gruszczyk powiedział, że gdyby rzeczywiście usterkę wykryto pół godziny po starcie z lotniska, to załoga powinna zdecydować się na powrót na lotnisko w Newark.
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
Musiało nastąpić przekłamanie
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
W to, że samolot kontynuował lot mimo usterki nie wierzy też kapitan Dariusz Sobczyński, pilot Boeniga 737. Jak mówił jest to niemożliwe, bo “przez 9 godzin w locie nocnym, przy usterce hydraulicznej, jest duże prawdopodobieństwo, że nastąpi kolejna awaria”.
– Musiało nastąpić jakieś przekłamanie. To jest niemożliwe – wtórował im Jacek Dragić, kontroler lotów.”
Przed chwilą skończył się wywiad
z kpt. Wroną w TVN24.Obok w roli przyzwoitki siedział prezes PLL LOT, który powiedział aż jedno zdanie. Pilnował,żeby pilot czego nie chlapnął?
A były jakieś naciski, czy
A były jakieś naciski, czy sama obecność prezesa wymusiła odpowiednie zeznania? W zasadzie ten Wrona nie jest mi wrogiem, tym bardziej celem, ot kolejny człowiek, który chce jakoś żyć, każdy chce. Natomiast dziadowskie państwo z dziadowskim przewoźnikiem, które zaryzykowało życiem ludzi, żeby było taniej, a potem zrobiło z tego cyrk dla gawiedzi, to jest mój wróg i cel. Nikt mi nie wytłumaczy, że tutaj mieliśmy do czynienia z najbardziej ostrożnym podejściem do ludzkiego życia. Mieliśmy chłodną kalkulację ekonomiczną i jakoś to będzie, a właściwie… eeee nie jest tak źle. Udało się, pięknie się udało, z tego jednego można się cieszyć, ale to się tylko udało, nic nie zadziałało tym bardziej system, procedura i te wszystkie specjały jakimi się teraz karmi gawiedź. Szczęśliwie się złożyło…
A ten ciągle swoje
Naród pęka z dumy, ludzie mają na chwilę nowego Małysza, a ten ciągle szuka dziury. Może kpt. liczył, że podwozie samo się otworzy tylko trzeba dać mu szansę. Jak mi się kiedyś rozpieprzyło DVD to wziąłem je na przetrzymanie i nie włączałem przez miesiąc. Po miesiącu z głupia frant wcisnąłem “Power” i zaskoczyło. Więc nie jęcz tylko przyłącz się do chóru.
Spróbuj wywołać profesora YNH
jest tak czujny i przewrażliwiony na punkcie swojego image, że jak tylko zapytasz o rozkład sił w punkcie przyziemienia Boeinga – zaraz się odezwie. Ciekawe byłoby fizykalne opisanie ,,poduszki z piany” utworzonej na pasie w chwili lądowania. Taki rodzaj aquaplaningu, tyle, że dla stutonowej maszyny, która naciska na podłoże z siłą równą…? Ciekawe również, w jaki sposób płaty zniosły takie przeciążenia i obudowy silników, bo pan prezes ( nie TEN, tylko LOT-u) mówi, że ,,niedługo” ten najmłodszy 767 poleci znowu przez Atlantyk.
Rzucilem wczoraj w pracy cos
Rzucilem wczoraj w pracy cos typu “Pewnie LOT chcial zeby jednak lecieli” i uslyszalem opinie, ze to przede wszystkim jest decyzja pilota w takich sytuacjach. Usmiechnalem sie tylko ale nie posciagnalem tematu – przeciez kazdy glupi wie, ze to byl zupelnie inny przypadek.
Jak się okazuje, tym
Jak się okazuje, tym najnowszym “awaryjnym lądowaniem” leciał Rysio Czarnecki, twierdzi, że pilot poinformował o niedomkniętym luku bagażowym, a nie żadnej pękniętej szybie. I zdaje się, że oszołom nie kłamie, bo TEN SAM SAMOLOT, po godzinie wystartował. Naturalnie zaraz się znajdzie “ekspert”, który powie, że checklista mówi o tym, żeby usterkę naprawić jak najszybciej, ale wymienić szybę w godzinę, to można w Maluchu, bo Seicento już nie. Jeśli LOT łże w takiej sprawie, to co zrobił z Newwark? Prezes i inne naczalstwo na krok nie odstępowali Wrony, a teraz na urlop go posłali i zakaz kontaktu z mediami. No i jeszcze jedno, zablokowane podwozie w Boeingu, niedomknięty luk bagażowy w Boeingu, przed dostarczeniem Boeingów dla LOT. Wszystko w krótkim czasie i na czasie, być może zbieg okoliczności, a może chodzi o coś więcej, inną flotę lub wykończenie LOT-u, czy tam prywatyzację na przykład. Ale to tylko luźne uwagi, w ramach podtrzymanie legendy oszołoma.
To sie pewnie szybko okaze i
To sie pewnie szybko okaze i moze wlasnie o to drugie chodzi – bo skad wziac pieniadze ? Swoja droga mieli tez szczescie ze pogoda nie byla tragiczna bo decyzja kontynuowania lotu bylaby wtedy jednoznacznie bledna (abstrahujac juz od tego jak to sie moglo skonczyc). Co innego regularny lot w pelni sprawnym samolotem i decyzja godzine przed ladowaniem, a co innego wybierac sie za ocean uszkodzona maszyna. Zreszta nie wiem jak dokladnie mozna juz okreslic pogode na kilka godzin do przodu i kilka tysiecy kilometrow na wschod.
PS. Patrzac na daty postow, Twoj serwer chyba oparl sie dorocznemu szalenstwu zmiany czasu na zimowy.
I teraz zachęcam do śledzenia
I teraz zachęcam do śledzenia losów i kolejnych wypowiedzi “ekspertów”, którzy na gorąco ocenili decyzję załogi:
“- To jest dla mnie informacja nie do przyjęcia, że 30 minut po starcie zgłoszono usterkę hydrauliczną i zdecydowano się kontynuować lot – mówił w “Faktach po Faktach” w TVN24 kapitan Stefan Gruszczyk, pilot. Wcześniej podczas konferencji prasowej prezes Polskich Linii Lotniczych poinformował, że usterkę samolotu wykryto po ok. pół godziny minut po starcie z Newark (USA). Załoga polskiego samolotu sygnalizowała właśnie usterkę centralnego systemu hydraulicznego. Kapitan Gruszczyk powiedział, że gdyby rzeczywiście usterkę wykryto pół godziny po starcie z lotniska, to załoga powinna zdecydować się na powrót na lotnisko w Newark.
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
Musiało nastąpić przekłamanie
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
W to, że samolot kontynuował lot mimo usterki nie wierzy też kapitan Dariusz Sobczyński, pilot Boeniga 737. Jak mówił jest to niemożliwe, bo “przez 9 godzin w locie nocnym, przy usterce hydraulicznej, jest duże prawdopodobieństwo, że nastąpi kolejna awaria”.
– Musiało nastąpić jakieś przekłamanie. To jest niemożliwe – wtórował im Jacek Dragić, kontroler lotów.”
Przed chwilą skończył się wywiad
z kpt. Wroną w TVN24.Obok w roli przyzwoitki siedział prezes PLL LOT, który powiedział aż jedno zdanie. Pilnował,żeby pilot czego nie chlapnął?
A były jakieś naciski, czy
A były jakieś naciski, czy sama obecność prezesa wymusiła odpowiednie zeznania? W zasadzie ten Wrona nie jest mi wrogiem, tym bardziej celem, ot kolejny człowiek, który chce jakoś żyć, każdy chce. Natomiast dziadowskie państwo z dziadowskim przewoźnikiem, które zaryzykowało życiem ludzi, żeby było taniej, a potem zrobiło z tego cyrk dla gawiedzi, to jest mój wróg i cel. Nikt mi nie wytłumaczy, że tutaj mieliśmy do czynienia z najbardziej ostrożnym podejściem do ludzkiego życia. Mieliśmy chłodną kalkulację ekonomiczną i jakoś to będzie, a właściwie… eeee nie jest tak źle. Udało się, pięknie się udało, z tego jednego można się cieszyć, ale to się tylko udało, nic nie zadziałało tym bardziej system, procedura i te wszystkie specjały jakimi się teraz karmi gawiedź. Szczęśliwie się złożyło…
A ten ciągle swoje
Naród pęka z dumy, ludzie mają na chwilę nowego Małysza, a ten ciągle szuka dziury. Może kpt. liczył, że podwozie samo się otworzy tylko trzeba dać mu szansę. Jak mi się kiedyś rozpieprzyło DVD to wziąłem je na przetrzymanie i nie włączałem przez miesiąc. Po miesiącu z głupia frant wcisnąłem “Power” i zaskoczyło. Więc nie jęcz tylko przyłącz się do chóru.
Spróbuj wywołać profesora YNH
jest tak czujny i przewrażliwiony na punkcie swojego image, że jak tylko zapytasz o rozkład sił w punkcie przyziemienia Boeinga – zaraz się odezwie. Ciekawe byłoby fizykalne opisanie ,,poduszki z piany” utworzonej na pasie w chwili lądowania. Taki rodzaj aquaplaningu, tyle, że dla stutonowej maszyny, która naciska na podłoże z siłą równą…? Ciekawe również, w jaki sposób płaty zniosły takie przeciążenia i obudowy silników, bo pan prezes ( nie TEN, tylko LOT-u) mówi, że ,,niedługo” ten najmłodszy 767 poleci znowu przez Atlantyk.
Rzucilem wczoraj w pracy cos
Rzucilem wczoraj w pracy cos typu “Pewnie LOT chcial zeby jednak lecieli” i uslyszalem opinie, ze to przede wszystkim jest decyzja pilota w takich sytuacjach. Usmiechnalem sie tylko ale nie posciagnalem tematu – przeciez kazdy glupi wie, ze to byl zupelnie inny przypadek.
Jak się okazuje, tym
Jak się okazuje, tym najnowszym “awaryjnym lądowaniem” leciał Rysio Czarnecki, twierdzi, że pilot poinformował o niedomkniętym luku bagażowym, a nie żadnej pękniętej szybie. I zdaje się, że oszołom nie kłamie, bo TEN SAM SAMOLOT, po godzinie wystartował. Naturalnie zaraz się znajdzie “ekspert”, który powie, że checklista mówi o tym, żeby usterkę naprawić jak najszybciej, ale wymienić szybę w godzinę, to można w Maluchu, bo Seicento już nie. Jeśli LOT łże w takiej sprawie, to co zrobił z Newwark? Prezes i inne naczalstwo na krok nie odstępowali Wrony, a teraz na urlop go posłali i zakaz kontaktu z mediami. No i jeszcze jedno, zablokowane podwozie w Boeingu, niedomknięty luk bagażowy w Boeingu, przed dostarczeniem Boeingów dla LOT. Wszystko w krótkim czasie i na czasie, być może zbieg okoliczności, a może chodzi o coś więcej, inną flotę lub wykończenie LOT-u, czy tam prywatyzację na przykład. Ale to tylko luźne uwagi, w ramach podtrzymanie legendy oszołoma.
To sie pewnie szybko okaze i
To sie pewnie szybko okaze i moze wlasnie o to drugie chodzi – bo skad wziac pieniadze ? Swoja droga mieli tez szczescie ze pogoda nie byla tragiczna bo decyzja kontynuowania lotu bylaby wtedy jednoznacznie bledna (abstrahujac juz od tego jak to sie moglo skonczyc). Co innego regularny lot w pelni sprawnym samolotem i decyzja godzine przed ladowaniem, a co innego wybierac sie za ocean uszkodzona maszyna. Zreszta nie wiem jak dokladnie mozna juz okreslic pogode na kilka godzin do przodu i kilka tysiecy kilometrow na wschod.
PS. Patrzac na daty postow, Twoj serwer chyba oparl sie dorocznemu szalenstwu zmiany czasu na zimowy.
I teraz zachęcam do śledzenia
I teraz zachęcam do śledzenia losów i kolejnych wypowiedzi “ekspertów”, którzy na gorąco ocenili decyzję załogi:
“- To jest dla mnie informacja nie do przyjęcia, że 30 minut po starcie zgłoszono usterkę hydrauliczną i zdecydowano się kontynuować lot – mówił w “Faktach po Faktach” w TVN24 kapitan Stefan Gruszczyk, pilot. Wcześniej podczas konferencji prasowej prezes Polskich Linii Lotniczych poinformował, że usterkę samolotu wykryto po ok. pół godziny minut po starcie z Newark (USA). Załoga polskiego samolotu sygnalizowała właśnie usterkę centralnego systemu hydraulicznego. Kapitan Gruszczyk powiedział, że gdyby rzeczywiście usterkę wykryto pół godziny po starcie z lotniska, to załoga powinna zdecydować się na powrót na lotnisko w Newark.
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
Musiało nastąpić przekłamanie
– Powinni byli zawrócić, jeśli tak rzeczywiście było – stwierdził, ale jak dodał “jest to nieprawdopodobne”. – Nie chce się w to wierzyć, tu chyba jest jakieś przekłamanie – ocenił Gruszczyk.
W to, że samolot kontynuował lot mimo usterki nie wierzy też kapitan Dariusz Sobczyński, pilot Boeniga 737. Jak mówił jest to niemożliwe, bo “przez 9 godzin w locie nocnym, przy usterce hydraulicznej, jest duże prawdopodobieństwo, że nastąpi kolejna awaria”.
– Musiało nastąpić jakieś przekłamanie. To jest niemożliwe – wtórował im Jacek Dragić, kontroler lotów.”
Przed chwilą skończył się wywiad
z kpt. Wroną w TVN24.Obok w roli przyzwoitki siedział prezes PLL LOT, który powiedział aż jedno zdanie. Pilnował,żeby pilot czego nie chlapnął?
A były jakieś naciski, czy
A były jakieś naciski, czy sama obecność prezesa wymusiła odpowiednie zeznania? W zasadzie ten Wrona nie jest mi wrogiem, tym bardziej celem, ot kolejny człowiek, który chce jakoś żyć, każdy chce. Natomiast dziadowskie państwo z dziadowskim przewoźnikiem, które zaryzykowało życiem ludzi, żeby było taniej, a potem zrobiło z tego cyrk dla gawiedzi, to jest mój wróg i cel. Nikt mi nie wytłumaczy, że tutaj mieliśmy do czynienia z najbardziej ostrożnym podejściem do ludzkiego życia. Mieliśmy chłodną kalkulację ekonomiczną i jakoś to będzie, a właściwie… eeee nie jest tak źle. Udało się, pięknie się udało, z tego jednego można się cieszyć, ale to się tylko udało, nic nie zadziałało tym bardziej system, procedura i te wszystkie specjały jakimi się teraz karmi gawiedź. Szczęśliwie się złożyło…
A ten ciągle swoje
Naród pęka z dumy, ludzie mają na chwilę nowego Małysza, a ten ciągle szuka dziury. Może kpt. liczył, że podwozie samo się otworzy tylko trzeba dać mu szansę. Jak mi się kiedyś rozpieprzyło DVD to wziąłem je na przetrzymanie i nie włączałem przez miesiąc. Po miesiącu z głupia frant wcisnąłem “Power” i zaskoczyło. Więc nie jęcz tylko przyłącz się do chóru.
Spróbuj wywołać profesora YNH
jest tak czujny i przewrażliwiony na punkcie swojego image, że jak tylko zapytasz o rozkład sił w punkcie przyziemienia Boeinga – zaraz się odezwie. Ciekawe byłoby fizykalne opisanie ,,poduszki z piany” utworzonej na pasie w chwili lądowania. Taki rodzaj aquaplaningu, tyle, że dla stutonowej maszyny, która naciska na podłoże z siłą równą…? Ciekawe również, w jaki sposób płaty zniosły takie przeciążenia i obudowy silników, bo pan prezes ( nie TEN, tylko LOT-u) mówi, że ,,niedługo” ten najmłodszy 767 poleci znowu przez Atlantyk.
Rzucilem wczoraj w pracy cos
Rzucilem wczoraj w pracy cos typu “Pewnie LOT chcial zeby jednak lecieli” i uslyszalem opinie, ze to przede wszystkim jest decyzja pilota w takich sytuacjach. Usmiechnalem sie tylko ale nie posciagnalem tematu – przeciez kazdy glupi wie, ze to byl zupelnie inny przypadek.
Jak się okazuje, tym
Jak się okazuje, tym najnowszym “awaryjnym lądowaniem” leciał Rysio Czarnecki, twierdzi, że pilot poinformował o niedomkniętym luku bagażowym, a nie żadnej pękniętej szybie. I zdaje się, że oszołom nie kłamie, bo TEN SAM SAMOLOT, po godzinie wystartował. Naturalnie zaraz się znajdzie “ekspert”, który powie, że checklista mówi o tym, żeby usterkę naprawić jak najszybciej, ale wymienić szybę w godzinę, to można w Maluchu, bo Seicento już nie. Jeśli LOT łże w takiej sprawie, to co zrobił z Newwark? Prezes i inne naczalstwo na krok nie odstępowali Wrony, a teraz na urlop go posłali i zakaz kontaktu z mediami. No i jeszcze jedno, zablokowane podwozie w Boeingu, niedomknięty luk bagażowy w Boeingu, przed dostarczeniem Boeingów dla LOT. Wszystko w krótkim czasie i na czasie, być może zbieg okoliczności, a może chodzi o coś więcej, inną flotę lub wykończenie LOT-u, czy tam prywatyzację na przykład. Ale to tylko luźne uwagi, w ramach podtrzymanie legendy oszołoma.
To sie pewnie szybko okaze i
To sie pewnie szybko okaze i moze wlasnie o to drugie chodzi – bo skad wziac pieniadze ? Swoja droga mieli tez szczescie ze pogoda nie byla tragiczna bo decyzja kontynuowania lotu bylaby wtedy jednoznacznie bledna (abstrahujac juz od tego jak to sie moglo skonczyc). Co innego regularny lot w pelni sprawnym samolotem i decyzja godzine przed ladowaniem, a co innego wybierac sie za ocean uszkodzona maszyna. Zreszta nie wiem jak dokladnie mozna juz okreslic pogode na kilka godzin do przodu i kilka tysiecy kilometrow na wschod.
PS. Patrzac na daty postow, Twoj serwer chyba oparl sie dorocznemu szalenstwu zmiany czasu na zimowy.