Reklama

Ciągle mamy za mało czasu. Rozwój cywilizacyjny, rozwój nowych technologii skraca nam odległość, łączy kontynenty, a my ciągle mamy za mało czasu.

Ciągle mamy za mało czasu. Rozwój cywilizacyjny, rozwój nowych technologii skraca nam odległość, łączy kontynenty, a my ciągle mamy za mało czasu.
Na początku ub. wieku, gdzieś tak w okolicy 1910 r., Kaszub jadąc na targ do Gdańska potrzebował 3-4 godziny żeby dojechać i wyłożyć swój towar. Dzisiaj do hipermarketu Richert albo inny Wirkus dojeżdża samochodem w 20-30 min. Mimo to u cioci na imieninach ciągle słychać: –Ty, no jo to ni mom czasu na nic!.

Im potencjalnie więcej możemy zrobić, tym bardziej chcemy efektywnie wykorzystać te nędzne 24 godziny. Stąd praca po 10-12 godzin. Ci nieliczni, którzy mówią „nie!”, po jakimś czasie i tak kapitulują i jak nie znajdują sobie drugiego etatu, to coś dłubią w domu, grzebią na działce lub dręczą rodzinę produktami domowego majsterkowania a’la Adam Słodowy.
Tempo naszego życia przyspieszyło gwałtowanie w XX w. i raczej nie zanosi się żebyśmy mieli choć trochę zwolnić. Pokusa bycia w piętnastu miejscach na raz, spróbowania tego lub owego jest zbyt silna, a poczucie że się gdzieś nie było, czegoś nie dotknęło, odczuwana jest przez wielu jako dotkliwy dyskomfort, prowadzący jak głodówka lub długi kac do przewlekłej lej depresji. Na dodatek media i internet ciągle nas przekonują, że inni to już tam byli, to kupili, tamto widzieli, a tego spróbowali.

Reklama

Stąd, tak na wszelki wypadek, młodzież dzisiaj studiuje na dwóch, a zdarza się, że i na trzech kierunkach jednocześnie. Na początek prawo, a tak na wszelki wypadek jeszcze ekonomię lub psychologię. Bo dzisiaj trzeba obstawić dwa fakultety – takie czasy panie dzieju. A czasy sprzyjają, bo uczelnie prześcigają się w ofertach, zmniejszyły wymagania i w rezultacie poziom kształcenia. Możesz robić magisterkę z ekonomii i licencjat z psychologii – ino płać. Przykład idzie poniekąd z góry, gdyż kadra naukowa obstawia po 4 etaty na wyższych uczelniach. Stąd mizerii studentów towarzyszy mizeria procesu dydaktycznego.

To co dzieje się na uczelniach nie jest niczym wyjątkowym w procesie edukacyjnym w naszym kraju. Gdzieś tam jeszcze w poprzecieranym płaszczu i nietwarzowymi okularami przemyka po korytarzu jednej czy drugiej szkoły „Siłaczka”, ale generalnie trend jest nastawiony na ilość, na przerób, na taśmę. Ponieważ człowiek to nie maszyna, nasze zdolności do utrzymywania wysokiej jakości przy dużej wydajności są raczej niewielkie.

„Matura w dwa lata” – głosi hasło na jednym z liceów w Sopocie. Piękne. Zapewne po wpłaceniu stosownej kwoty połowę zajęć uda się zrobić korespondencyjnie. Niejeden taki dwuletni maturzysta to tzw. przepychadło (nie mylić z popychadłem), którego dla ulżenia swojej doli nauczyciele przeciągali z klasy do klasy. Jako uzasadnienie nędznych ocen zawsze można było zdiagnozować ADHD, dyskalkulię, dysgrafię, dysortografię, a gdzieś tam na końcu tej wyliczanki smacznie sobie śpi pedagogiczny dyshonor.

Księgarnie i internet zalane są brykami i ściągami, które młodocianym troglodytom pozwalają pamięciowo opanować interpretację lektur czy faktów historycznych. Klasyczne ściągi, które własnoręcznie się robiło przepisując zeszyty (a więc chcąc – nie chcąc jednocześnie ucząc się) to już historia edukacji. Dzisiaj wykłady ściąga się ze strony wykładowcy i zmniejsza się je do odpowiedniego rozmiaru. Lizanie wiedzy to chyba byłoby właściwe określenie tego, co często dzieje się w szkołach i na uczelniach. Dzięki temu jest czas na gry, tv, kino z Avatarem na ekranie, deskę i imprę.

Impra też robiona w biegu. Kiedyś w ramach „przygotowania podłoża” do imprezy kupowało się wina lub browary. To jednak wymagało czasu. Trzeba było swoje odstać w kolejce, urobić sprzedawczynię jak się nie miało dowodu, należało znaleźć w miarę przytulne miejsce na obalenie flaszki. Dzisiaj wystarczy zarzucić speeda, uprzednio kupionego bez problemu u dealera i już jest jazda. Szybko, byle szybciej. Dawniej zbajerowanie koleżanki lub nawet przygodnej znajomej w celach seksualnych było możliwe pod warunkiem posiadania stosownej mety, swojej lub u kumpla. Dzisiaj na porządku dziennym jest robienie loda w szkolnej ubikacji. Kiedyś zaliczonej panience należało się przynajmniej „cześć i jak tam” na drugi dzień, dzisiaj rzeczona w nagrodę może się obejrzeć w internecie w pozycji z dnia wczorajszego.

Jak każda stara pierdoła utyskuję więc nad przesunięciem do kąta moich wartości, nad tym że młodzi ślizgają się przez życie, że wszystko u nich powierzchowne, robione na kolanie. Stąd też jak każda stara pierdoła krytycznie oceniam co poniektóre zachowania dzisiejszych młodych amatorów chodzenia na skróty. Nie dlatego, że moje było czy jest piękne. Ale dlatego, że z perspektywy czasu wydawało mi się, że nic głupszego niż to, co było udziałem mojego pokolenia, wymyślić już się nie da.

Wylansowanie jednorazowej gwiazdki nie jest charakterystyczne tylko dla obecnych czasów. Jest często przejawem obłudy promotora i naiwności, by nie rzec głupoty lansowanej. Historia show-biznesu czy jak kto woli pop-kultury pełna jest przykładów bolesnych upadków z piedestału tych, którzy już, już poczuli dotyk Oskara, nagrody Grammy czy Nike. Dzisiejsze czasy jak nigdy sprzyjają kreacji jednorazowych gwiazd. W TV amatorzy zapełniają seriale odgrywając swoje kwestie z artyzmem na poziomie Jasia z Ib. Blogi w internecie zastępują wydawnictwa, program komputerowy korektora, a recenzentów inni blogerzy. W tej sytuacji nie dziwi, że struny od gitary zastąpiono przyciskami, a gra na gitarze została sprowadzona do ich naciskania, co z równym powodzeniem może robić noworodek, szympans lub orangutan. Pierwsze doświadczenia z wrażliwością artystyczną naczelnych mamy zresztą już za sobą. Dzieła malarstwa nowoczesnego „wyprodukowane” przez małpy zachwyciły nie jednego krytyka sztuki i zostałyby sprzedane za ciężką kasę, gdyby żart nie wyszedł na jaw.

Większość internetowych konkursów służy dokładnie niczemu. Jak dzisiaj czytam, że internauci wybrali przebój wszechczasów, książkę wszechczasów lub film wszechczasów to już nawet nie chce mi się używać brzydkich wyrazów. Konkursów i nagród się nam namnożyło, a ich związek z rzeczywistą wartością artystyczną ocenianego dzieła jest żaden. Stąd jajcarski pomysł Kuraka, żeby konkurs onetu sprowadzić do promocji własnego portalu, uważam za najlepszy komentarz dla tego typu inicjatyw i współzawodnictwa. Więc o ile jestem w stanie zrozumieć nerwową reakcję Pani NB, to dziwię się, że po raz kolejny tutejsi starzy wyjadacze potraktowali całą sprawę bez należnego dystansu i poczucia humoru. A wydawało się, że po lekcji z laptopem, nikt już nie będzie brał niczego wprost.

Zamiast więc składać hołd cycuszkom i wytaczać działa o męskim szowiniźmie rodem z dzikiego, choć Bliskiego Wschodu, wystarczyło przy pierwszej okazji wytłumaczyć Zainteresowanej, że tu taki zwyczaj, że nowym się niekiedy obrywa, więc nie ma co się nabzdyczać, tylko proszę TU zamieścić lepszy tekst (wszak taki się znalazł), że na wymagania onetu to taki tekst i owszem, ale tu żeby błysnąć, to trzeba się przyłożyć i zejść z ornamentyki literackiej Elizy Orzeszkowej, a ponadto, że szybka kariera kończy się często jak szybki numerek w kiblu – wyłącznie niesmakiem lub jak woli Jarosław K. – absmakiem.

Reklama

50 KOMENTARZE

      • Poleciałabym kultowym “Nie
        Poleciałabym kultowym “Nie chce mi się z Wami gadać”, ale nie chce mi się gadać.;)

        Cierpliwości Izis, całą wieczność to wisiało nim Administrator się nade mną zlitował i usunął. Nudne toto było, za długie, za bardzo “naukowe”. Na razie mi się nie chce za to brać, choć temat ciekawy, ale chcę bardziej po ludzku go obrobić, jak się nie uda, bo chcieć się dalej nie będzie, to dam jak było, tylko z akapitami.;)

        Pozdrawiam serdecznie bardzo.:)

        Udało Ci się wycisnąć ze mnie słowotok.:))

        • No dooobra, poczekam:)
          Strasznie widać dlugo tę herbatkę robiłam:(
          A co szkodzi, że długie i naukowo? Przebrniemy. Najwyżej podziel na odcinki.
          Co do wyciskania – to dar od Boga. Jestem po prostu stworzona do swojej roboty;)
          Buźka i trzymaj się cieplutko, jeszcze tylko 4 tygodnie i 6 dni do wiosny!

          • Za straszenie dam CAŁOŚĆ, bez
            Za straszenie dam CAŁOŚĆ, bez akapitów, duuuuuuuuużo tego. Za karę przeczytasz wszystko i skomentujesz.;p Tylko jeśli stwierdzisz, że za długie, za nudne, za za, to…to nie wiem co.:)) Coś wymyślę.;p

          • To ja…idę kibicować
            To ja…idę kibicować Justynie Kowalczyk i będę udawała, że się wcale a wcale nie boję voodoo.;p

      • Poleciałabym kultowym “Nie
        Poleciałabym kultowym “Nie chce mi się z Wami gadać”, ale nie chce mi się gadać.;)

        Cierpliwości Izis, całą wieczność to wisiało nim Administrator się nade mną zlitował i usunął. Nudne toto było, za długie, za bardzo “naukowe”. Na razie mi się nie chce za to brać, choć temat ciekawy, ale chcę bardziej po ludzku go obrobić, jak się nie uda, bo chcieć się dalej nie będzie, to dam jak było, tylko z akapitami.;)

        Pozdrawiam serdecznie bardzo.:)

        Udało Ci się wycisnąć ze mnie słowotok.:))

        • No dooobra, poczekam:)
          Strasznie widać dlugo tę herbatkę robiłam:(
          A co szkodzi, że długie i naukowo? Przebrniemy. Najwyżej podziel na odcinki.
          Co do wyciskania – to dar od Boga. Jestem po prostu stworzona do swojej roboty;)
          Buźka i trzymaj się cieplutko, jeszcze tylko 4 tygodnie i 6 dni do wiosny!

          • Za straszenie dam CAŁOŚĆ, bez
            Za straszenie dam CAŁOŚĆ, bez akapitów, duuuuuuuuużo tego. Za karę przeczytasz wszystko i skomentujesz.;p Tylko jeśli stwierdzisz, że za długie, za nudne, za za, to…to nie wiem co.:)) Coś wymyślę.;p

          • To ja…idę kibicować
            To ja…idę kibicować Justynie Kowalczyk i będę udawała, że się wcale a wcale nie boję voodoo.;p