Nie dociekaj dokąd rozchodzą się kręgi na wodzie – znajdź tego, który rzucił kamień
Tajemniczy człowiek w Moskwie nie jest tajemniczym blondynem w czerwonym (lub czarnym) bucie. Nie jest też tajemniczym brunetem w słomkowym kapeluszu. Nie należy też do osób publicznie znanych. Nie jest przyjacielem Kaczyńskiego. Nie jest Gruzinem i nie jest Czeczenem. Tajemniczy człowiek jest brunetem – wieczorową porą sporo pije, głównie mocne trunki.
________________________________________________________
Towarzyszu generale – salutował młody człowiek w stopniu i randze majora – wszystko gotowe. Tutaj jest szczegółowy raport. Jeśli pan generał nie ma pytań proszę o pozwolenie odmeldowania się i odejścia. Zostań – odrzekł generał. Gestem dłoni wskazał majorowi fotel – zapraszam, siadaj, mamy do pogadania.
Major zanim usiadł zapytał gospodarza, czy może rozpiąć górny guzik koszuli i poluzować krawat. Generał uśmiechnął się i skinieniem głowy wyraził zgodę.
Tu i tam słychać głosy, a nawet okrzyki, że Polacy chcą znać prawdę o zbrodni smoleńskiej, że chcą głów tych, którzy rzekomo mieli zabić ich prezydenta. Tam ciągle są grupy, które podgrzewają atmosferę i ciągle dochodzą do nowych odkryć. I trzeba przyznać, że skłonnych uwierzyć w zamach jest więcej niż na samym początku. Myślę, że to jest wynik nieudolnej polityki Tuska, że część przypadkowych zwolenników tej liberalnej partii zdała sobie sprawę, że im tak naprawdę nie jest po drodze ani z Tuskiem, ani z lewicą, a za jakiś czas może się okazać, że nie cierpią też Palikota. To ten pajac, panie generale, ten sam, którego nasi prowadzili na Seszelach. Generał skinął głową na znak, że rozumie.
Major mówił dalej. Z naszych analiz wychodzi na to, że kryzys pozwoli na szybszą zmianę układu niż początkowo zakładaliśmy. Jeśli będzie zgoda góry na ujawnienie niektórych kontraktów i wskazanie kto i ile tak naprawdę ukradł publicznych pieniędzy, to możemy doprowadzić do kontrolowanego wzrostu napięć społecznych. Panie generale, myślę, że dobrym momentem byłby początek lipca, albo połowa września. Lipiec dlatego, że wszystko jest jeszcze świeże, że Polakom będzie łatwiej uruchomić w sobie tę gorycz po wszystkich klęskach, włącznie z tą piłkarską. To będzie jeszcze na początku sezonu urlopowego, z którego w tym roku będzie mogło skorzystać o ponad połowę ich obywateli mniej niż rok temu. Na to wszystko nałoży się strajk lekarzy i oszukanych przy realizacji projektów związanych z Euro 2012. Z praktyki wiemy, że polski rząd zawsze czeka na przerwę wakacyjną licząc, że wiele spraw umknie uwadze, że to co pilne, jakoś samo się załatwi. Dotąd ten zabieg zawsze był trafiony. Jeśli zaś chodzi o połowę września, panie generale, to, jeśli nie będzie zgody góry na lipiec, mógłby to być najgorętszy wrzesień od 39. Tutaj, panie generale, w tych opracowaniach naszych specjalistów znajdują się wszystkie najważniejsze opracowania i warianty. Major stuknął dwa razy palcem wskazującym na pokaźną teczkę, którą wcześniej położył na owalnej ławie.
Czy mógłbym teraz poprosić o łyk czegoś zimnego, panie generale? – Oczywiście, ma się rozumieć, że…jasne. Pozwolisz Władimirze, że obsłużę cię dziś osobiście. Jesteśmy sami – dodał ściszonym głosem jakby to miało mieć jakieś specjalne znaczenie – możemy się napić i możesz, jeśli oczywiście zechcesz, zostać do jutra. Z tego co wiem – kontynuował generał – nie musisz dziś wracać do Moskwy. Jeśli się zgodzisz pojedziesz jurto. Jeśli tak, to odpraw swoich ludzi i umów się na jutro. Dziękuję, panie generale, będzie mi niezmiernie miło. Major wstał i spojrzał na generała ten tylko wzrokiem wskazał drzwi. Major wyszedł. Wrócił po chwili i rzekł – zrobione, panie generale.
– No to siądźmy. Napijmy się dobrej wódeczki i opowiadaj dalej, jak się sprawy mają w naszym zachodnim dystrykcie, u naszych Polaczków. I powiedz mi szczerze, co sądzisz o wariancie generała Woroszyłowa?
Obaj wzięli w dłonie szklaneczki do połowy napełnione łyski i przybliżyli do ust. – Na zdrowie panie generale i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – major stał i serdecznie się uśmiechał pokazując rząd zdrowych zębów. Siadaj, siadaj. Dziękuję, że pamiętasz i, że zechciałeś ze mną tutaj dziś zostać – opowiedział generał. Za godzinę zjemy kolację. Zamówiłem w twojej ulubionej restauracji w Moskwie. Przywiozą. A propos, ty dalej jesteś blisko z tą kelnereczką? To piękna kobieta, aż żal, że tam się marnuje. – Tak, panie generale, jesteśmy blisko. Czy się marnuje? Cóż, służba nie drużba. Może jesienią dostanie przeniesienie, ale nic pewnego. – Rozumiem –odparł generał – jeśli zechcesz, to mogę coś w tej sprawie pomóc, przyspieszyć. Cenię sobie prawdziwą miłość, a nie ciągłe przygody. Sam sobie życie spieprzyłem, to wiem co mówię. Generał posmutniał i skurczył się w sobie, i głębiej osiadł w fotelu.
Na moment zapadła cisza. Major zostawił generała z jego własnymi myślami. Pozwolił mu na wewnętrzną podróż. Wiedział, że jego starszy przyjaciel, a teraz bezpośredni przełożony, cierpi. Wiedział, że to potrwa chwilę, że może spokojnie się napić i wypalić ulubione cygaro. Wiedział i to, że po kwadransie wszystko wróci do normy.
(…)
Generał Woroszyłow od kilku lat nieoficjalnie odpowiadał za pion bezpieczeństwa wojskowego na terenie zachodnich rubieży Rosji. Przez jego biurko przechodziły wszystkie dokumenty dotyczące możliwych wariantów wydarzeń na terenie, za który odpowiadał. Był jednym z zaufanych ludzi Putina. Oficjalnie nikt nie odważył się nawet szeptem mówić, że sprawa rozdzielnia wizyt premiera i prezydenta Polski na uroczystościach rocznicy katyńskich wydarzeń, to jego decyzja. Oficjalnie odpowiedzialność leży po polskiej stronie, która była zobowiązana do właściwego przygotowania i zabezpieczenia wizyt. Nieoficjalnie, i w wielkiej tajemnicy, szeptano, że to on zaplanował rozdzielnie wizyt, że przygotował wszystko od początku do samego końca. Mówiono, że dysponuje dokumentami, które obciążają kilu wysokich rangą i pozycją ludzi w Polsce. To on, Woroszyłow, zorganizował spotkanie dwóch premierów w Sopocie. I to on, Woroszyłow, ma wiedzę, której wypłynięcie mogłoby doprowadzić do natychmiastowego upadku polskiego rządu. Ale w jego planach jest jeszcze coś, coś znacznie przerażającego. Dla niego Polska to zachodni dystrykt – nigdy inaczej się nie wypowiadał o Polsce. Dla niego Polska, to jak dla Stalina, bękart Europy. Gardził Polską i jej obywatelami. W prywatnych rozmowach szydził z władzy i wyśmiewał się, mówił, że ma ich w swojej dupie. Był przy tym nieuprzejmy i niespotykanie, jak na rosyjskich oficerów, wulgarny.
Woroszyłow jest typem starego frontowca, zaprawiony w bojach Afganistanie i Czeczeni miał wielką chrapkę na Gruzję. Od czasu, kiedy jego kolumny pancerne zostały zatrzymane na godzinę drogi przed Tbilisi wzmogła się w nim nienawiść i chęć zemsty.
(…)