Chcecie mieć dwa w jednym? Wiosnę i zimę tego samego dnia? Wiem, że chcecie bo każdy marzy o teleportacji.
Chcecie mieć dwa w jednym? Wiosnę i zimę tego samego dnia? Wiem, że chcecie bo każdy marzy o teleportacji. Co prawda nie będzie to obecność w dwóch różnych miejscach o tej samej porze ale miejsca będą się tak mocno między sobą różnić, że na małą rozbieżność czasową przymkniecie na pewno oko. Nie przejmujcie się chimerycznym i mało stabilnym miesiącem. W Polsce takim jest kwiecień. W Italii, chyba aprilissimo? Jeżeli się mylę, to dla pewności dodam, że to miesiąc czwarty licząc od początku. Zaraz po prima aprilis, oszukaniu znajomych, zrobieniu przyjaciół w konia i wyrolowaniu rodziny z ostatnich oszczędności, uciekajcie przed zemstą na urlop. Weźcie jednak ze sobą dwa rodzaje ubrań. Jeden zestaw na zimę, na narty a drugi na lato i smażenie się w słońcu nad wodą.
Oczywiście najpierw musicie pożyczyć od znajomych samochód. Pieszo, z plecakiem, z nartami na ramieniu, nie dojdziecie do wymarzonego miejsca przed dniem powrotu do pracy. Droga na Monte Bondone prowadzi pod górę. Czekają was setki serpentyn i dziesiątki przepaści. Nie wolno patrzyć w dół. Trzeba zamknąć oczy, wcisnąć do oporu gaz i nie robić głupich ruchów kierownicą. Różnica między Padergnone 173 m npm a Monte Bondone 2160 m npm wynosi bardzo dużo ale droga ma prawie 30 km długości, więc jakoś się wczłapiecie. Na górze jest 7 wyciągów. Jeden karnet wykupiony na czas między godziną 8-ą a 12-tą zezwala na korzystanie z każdego z nich. Macie tam do wyboru, ośle łąki dla chodzących ostrożnie na nartach po równym, łagodne stoki dla obalających się na zawołanie i ostre zjazdy dla tych, którzy nie boją się ani gipsu ani wyciągu w szpitalu.
Najprzyjemniejszym momentem dla umęczonych reumatyką stawów jest wgramolenie się na ławeczkę, złapanie partnera albo partnerkę mocno za kolanko, żeby nie wypaść za burtę i radowanie się słońcem. Wyjazd na stok, na którym można jeździć pługiem, kręcić piruety, wykonywać salta z podwójną śrubą lub zażywać rozkoszy pędu trwa 10 minut. Zapomnijcie o trzęsiawce i telepatce z zimna. Temperatury osiągają tam 18 stopni C. Góra ma nachylenie północne, zatem śnieg mało co topnieje. Drugą zaletą jest jazda na wyciągu pod słońce. Nie wytrzymacie w żadnym futerku, kożuszku podhalańskim czy kombinezonie roboczym. Ściąga się tam wszystko co wierzchnie i jedzie na górę w samym podkoszulku z krótkim rękawkiem.
Grubo po dwunastej, gdy już obsługa po grze w chowanego i zakrojonej na szeroką skalę łapance wyrzuci nas wyzwiskami i kopniakami ze stoku, wracamy do Padergnone tą samą trasą bądź inną prowadzącą do Trento. Wracając tą samą, warto się zatrzymać w Lavazze, w knajpce z widokiem na górskie jeziorko i popijając winko w promieniach słonka z troską pomyśleć o bliskich, pozostawionych w kraju, którzy w tym czasie muszą ciężko tyrać przy maszynie czy innej taśmie. Po chwili zadumy i refleksji nad okrutną niesprawiedliwością losu, zjeżdżamy w dół, mijając wyrastające pojedynczo z gruzowisk skalnych strzeliste cyprysy. Gdy w oddali zobaczymy błyszczące w słońcu wieżyczki zamku Madruzzo, wiemy, że za chwilę przywita nas Alberto Bressan w sympatycznym włoskim narzeczu – wie wars Kameraden? Odpowiadamy- gut, oder scheisse, w zależności od ilości wywrotek i innych niespodziewanych a niechcianych ewolucji na śniegu.
Należy bardzo uważać na słońce i nasmarować grubą warstwą towotu każdą odkrytą część ciała. Wydaje się, że słonko grzeje ot tak sobie a nawet słabiutko. Złuda. Jeżeli będziecie w towarzystwie muzułmanek, problem macie z głowy. Burki go za was rozwiążą. Jeżeli preferujecie towarzystwo chrześcijanek, nie zapomnijcie o ochronie buź waszych „żon”, konkubin, czy sekretarek. Czym więcej użyjecie różnych środków przeciwsłonecznych, czym więcej warstw naniesiecie na śliczne twarzyczki waszych „żon”, tym większe będziecie mieli szanse, że podróż powrotna do kraju, minie w sympatycznym nastroju, bez przerw na kupowaniu kefiru, zanurzaniu w nim chusteczek i nakładaniu na spuchnięte nie do poznania twarze waszych połowic.
Koniec części pierwszej.
Jesteś lepszy
od Marka Przybylika:)
Partyzancie.
Z subiektywnymi ocenami jest tak: ja według Ciebie jestem lepszy od Marka Przybylika (znam troszkę ze szkiełka ale nic jego autorstwa nie czytałem), on z kolei według biblii św. Mateusza jest lepszy od Następnej Blogującej a Następna Blogująca bije mnie na trzy długości zdaniem Przyjaciela Moniki.
I bądź tu mądry? Komu wierzyć?
Nic nie poradzisz!
Przyroda od zawsze opiera się na cyklach…
Z tego co ostatnio tu czytam,
to przyroda nie opiera się na cyklach lecz na cyckach.
Jesteś lepszy
od Marka Przybylika:)
Partyzancie.
Z subiektywnymi ocenami jest tak: ja według Ciebie jestem lepszy od Marka Przybylika (znam troszkę ze szkiełka ale nic jego autorstwa nie czytałem), on z kolei według biblii św. Mateusza jest lepszy od Następnej Blogującej a Następna Blogująca bije mnie na trzy długości zdaniem Przyjaciela Moniki.
I bądź tu mądry? Komu wierzyć?
Nic nie poradzisz!
Przyroda od zawsze opiera się na cyklach…
Z tego co ostatnio tu czytam,
to przyroda nie opiera się na cyklach lecz na cyckach.
Z tego co ostatnio tu czytam,
to przyroda nie opiera się na cyklach lecz na cyckach.
Z tego co ostatnio tu czytam,
to przyroda nie opiera się na cyklach lecz na cyckach.
Eee…
Samo słoneczko, bez śniegu poproszę. Na cito.
A będzie. Tyle że nie na cito
A będzie. Tyle że nie na cito ale pomalu ale powolu.
Ta, pomalu, powolu.
A niejeden Jaś nie doczekał. Wokół zaspy do pół uda, rozpacz.
Eee…
Samo słoneczko, bez śniegu poproszę. Na cito.
A będzie. Tyle że nie na cito
A będzie. Tyle że nie na cito ale pomalu ale powolu.
Ta, pomalu, powolu.
A niejeden Jaś nie doczekał. Wokół zaspy do pół uda, rozpacz.
Eee…
Samo słoneczko, bez śniegu poproszę. Na cito.
A będzie. Tyle że nie na cito
A będzie. Tyle że nie na cito ale pomalu ale powolu.
Ta, pomalu, powolu.
A niejeden Jaś nie doczekał. Wokół zaspy do pół uda, rozpacz.
Eee…
Samo słoneczko, bez śniegu poproszę. Na cito.
A będzie. Tyle że nie na cito
A będzie. Tyle że nie na cito ale pomalu ale powolu.
Ta, pomalu, powolu.
A niejeden Jaś nie doczekał. Wokół zaspy do pół uda, rozpacz.