Gdyby teraźniejszość była przytomna, potomność nie musiałaby być teraźniejsza. Na przykład uznając onanizm za transkrypcję seksu z pipki na rąsię. Tak tylko mi się powiedziało, choć przykładów mógłbym namnożyć bez liku i w lżejszej konwencji. Idąc od drugiej strony, wcześniej na nią z pełną świadomością od tyłu przeszedłszy, rzeczywiście można by było spróbować inaczej, ale z drugiej strony po co. Dosadnie powiedziane w zupełności powinno wystarczyć, by ogarnąć myśl, rozświetlić zamiar i co się tam za tym pałęta. Sam powstałem kiedyś w podobnych okolicznościach, na styku swoiście pojmowanego konserwatyzmu i postępu; mama była konserwatywna, tatuś wziął ją podstępem, stąd poniekąd umiem pisać: jestem. Skrót myślowy nie musi być taki zły, jak go malują – jak czytać. I bez c i e n i a poezji.
No ale my tu gadu gadu, a ktoś nas tymczasem obrabia na boku. Wymyśliłem po trosze jak się przed tym bronić, więc się podzielę. Im mnie wydymanych, tym więcej chętnych, na społecznika zarabiam.
Należałoby zacząć, początek jest tu niezłym miejscem, że sprawa jest łatwiejsza niż próbujemy się przed nią obronić. Żelazna logika czasami bywa kulą u nogi, szczególnie gdy podłączona do kajdanów myślenia, ale można zawiesić i wykorzystać. Najlepiej na poniższą modłę, tylko za taką przyjmuję ewentualną reklamację.
Po pierwsze, przy narodzinach – wypada o tym p o m y ś l e ć n a j p ó ź n i e j podczas prokreacji – staramy się otrzymać porządny i pożądany zestaw genów opakowany w wyszukany kapitał społeczny, na tym etapie jeszcze nie można blefować.
Następnie dbamy, odpowiednio wcześniej rodząc się żywym okazem, żeby nie wypaść blado z wózeczka, w każdym razie żeby nie wypaść z wózeczka prosto na główkę, chyba że przy okazji wpadniemy mocodawcom w oko. Uwaga, mogą to być również przyszli mocodawcy, liczy się, by nawiazać zaczątek trwałego kontaktu zmysłowego. Po karkołomnym zadaniu wejścia w towarzystwo należy nam się chwila odpoczynku, podczas której dochodzimy do wniosku, że jakkolwiek patrzeć dziura w dupie to nasza ulubiona usterka ludzkiego ciała.
Tak już mam i innym również życzę, nie tyle widzę punkt w kropce, ile potrafię dostrzec kropkę w punkcie. Z tego też płodzi się mój bezgraniczny optymizm, widać go w trójnasób:
– chociaż więcej ludzi umarło niż żyje, to jednak wciąż więcej ludzi urodziło się niż umarło
– jest szansa, że Bóg istnieje
– a jeśli nie, to żyję ja, a wszyscy, którzy teraz to czytają, jeszcze nie umarli. Z ziemi włoskiej do Polski można by zakrzyknąć: Bravissimo, panie (i panowie) Dziejku!
Tym samym przemyciłem do podświadomości ożywionego odbiorcy etap kolejny, mianowicie wrodzenie pogodnego nastawienia. Bez tego ani rusz, ani z miejsca. Ani chu chu, choby i z chowu był zuch.
Na optymizmie mógłbym zakończyć, byłby to piękny koniec i nie do przebicia, ale spróbuję.
Pierwsze zastrzeżenie do powyższego (być może wyższego w ogóle nie ma albo jeśli jest, to nie ma nań wyraźnego zapotrzebowania) jest takie, że mimo że nie do przebicia, to również nie bez precedensu. Precedens faktycznie prawdy nie czyni, ale jego świadomość może doświadczonego zniechęcić. Novum, przy pierwszych oględzinach, ma w sobie niezaprzeczalny urok, bez względu na idący za nim walor. Im mniej się wie, tym więcej wkoło novum – i to jest rada kolejna. Ludzkość jest dopiero na etapie spierania się i dzielenia włosa na czworo jeśli idzie o klasyfikowanie rzeczy nieistniejacych. Niektóre bowiem nie istnieją w mniejszym stopniu od innych, pozostałe zaś (dodajmy dla jasności – z nieistniejących) zaistniały tak mocno w ludzkiej potrzebie, że nie sposób ich nie zauważyć.
Można tylko uronić nadzieję, że przyszłe pokolenia zaczną się w końcu interesować tym, co wokół, stopniowo odchodząc od tego, co czai się w zmysłach. A czy i ty już teraz czaisz czaczę o co kaman w przyszłości?
Nie czaisz, dlatego nie machaj przyszłości, jakbyś świętego zobaczył, tylko weź się w garść, przestaniesz dygotać. Puść i wolne ręce wykorzystaj chwytając teraźniejszość. Dobra nowina jest taka, że dopóki żyjesz, teraźniejszość nigdy ci nie ucieknie. Nie znaczy, że masz się ociągać, znaczy tyle, że póki żyjesz, masz wszystko w zasięgu ręki, jeśli przez wszystko rozumieć teraźniejszość.
Żeby nawiązać udaną i spełnioną (należałoby raczej napisać: spełniającą się) relację z teraźniejszością, trzeba jednak coś z siebie dać, najlepiej wszystko, szanse wówczas dramatycznie rosną na naszą korzyść, zachowujemy się bowiem symetrycznie w stosunku do czasu i proporocjonalnie do naszych oczekiwań.
I wreszcie ostatni punkt ochrony ciała przed agresją cudzej duszy. Jest nim pomniejszenie oczekiwań wobec świata jako całości. Zasada jest prosta: im mniej udało nam się zastosować do wcześniejszych postulatów, tym bardziej będziemy musieli do ostatniego. To jest też, mimo wszystko, ponowna nuta optymizmu, nie trzeba robić wszystkiego, wystarczy zastosować w życiu punkt ostatni, byle w sposób skrajny i na zawsze.
Dzień dobry
Wczoraj mieliśmy sakramenckie oberwanie chmury, a za nim poszła awaria lokalnej sieci, dlatego odzywam się dopiero dzisiaj, proszę Pana.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem Pana wywód, aliści są w nim elementy, z którymi się zgadzam, jak też i takie, co do ktorych mam wątpliwości. Podstawowa dotyczy poznawczego optymizmu; otóż wydaje mi się, że jednak lepiej jest być pesymistą niż optymistą, ponieważ lepiej się zawieść przyjemnie, kiedy sprawy idą lepiej, niż się wydawało.
Pesymizm zaś podpowiada mi, że ludzkość będzie jednak zainteresowana raczej przyjemnym drażnieniem zmysłów niż poznawaniem za ich pomocą rzeczywistości. Tak się składa, że ludzkość nie jest specjalnie racjonalną całością.
Z teraźniejszością jest taki problem, że za szybko odchodzi w przeszłość. Grecy mawiali ponoć, że człowiek jest istotą, która porusza się tyłem – patrząc przez cały czas w przeszłość, bo przyszłości nie potrafi dojrzeć. Teraźniejszość zaś umyka ciągle, stając się przeszłością. Możemy więc tylko interpolować, wyznaczając kurs w przyszłość na podstawie punktów, przez które poruszaliśmy się w przeszłości.
Mam nadzieję, że dobrze Pana zrozumiałem i powyższa dyskusja nie jest strzałem w pustkę, ponieważ Pan poruszał się zupełnie w innym kierunku, którego nie wyinterpolowałem właściwie.
Serdecznie pozdrawiam Państwa oboje i GGościa.
Dzień dobry
Jak Pan łączy taką wiedzę z dyskrecją dżentelmena, nie sposób odgadnąć. W każdym razie po Pańskich słowach człowiek zawsze czegoś ciekawego się dowiaduje i dzięki temu czuje się mądrzejszy, a nie głupszy, jak to często bywa po kontakcie z wiedzącym. To jest zresztą u Pana cecha stała, nigdy nie byłem świadkiem, żeby Pan choć na chwilę ją zawiesił, musi być osadzona w samej naturze.
Tekst pisałem, bo mam nałogową słabość do właśnie takiej formy, jako poradnik ''jak żyć'', a dokładniej, ''jak żyć, panie premierze''. Czyli dość wątłą metafizykę (czyli fizykę z mety) próbowałem pokryć wyśrubowną doktryną polityczno-prawną, wyśrubowaną w określonym kontekście, uwzględniając możliwości postaci, którą od lat tworzę, biorąc rzecz jasna siebie za idealny pierwowzór. Czego się można po poradnikach spodziewać? Dobrego samopoczucia radzącego. Chyba mi się udało 🙂
Panie Kłaczku, jeszcze jedno i najważniejsze na koniec. Pan sobie nawet nie wyobraża, jak bardzo przydałaby mi się Pańska ogłada i obycie w świecie, nie mówiąc o innych cnotach. Ale każdy cywilizacyjnie jest tym, jakim go stworzono i ile miał ewentualnego szczęścia do podciągnięcia się, niestety.
Gośc w dom, Bóg w dom, ale co, jeśli sam Anioł przyjeżdża? Żal Aniołów, tyle można powiedzieć. Dziękuję Panu za wszystko i jak zawsze mogę dodać, że to nie koniec. Oby.
Proszę być takiej myśli, na jaką Pan zasługuje. Tutaj zna Pan moje zdanie, jest ono wyrażane często i jednoznacznie.
Pozdrowienia
r
Dzień dobry
Wczoraj mieliśmy sakramenckie oberwanie chmury, a za nim poszła awaria lokalnej sieci, dlatego odzywam się dopiero dzisiaj, proszę Pana.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem Pana wywód, aliści są w nim elementy, z którymi się zgadzam, jak też i takie, co do ktorych mam wątpliwości. Podstawowa dotyczy poznawczego optymizmu; otóż wydaje mi się, że jednak lepiej jest być pesymistą niż optymistą, ponieważ lepiej się zawieść przyjemnie, kiedy sprawy idą lepiej, niż się wydawało.
Pesymizm zaś podpowiada mi, że ludzkość będzie jednak zainteresowana raczej przyjemnym drażnieniem zmysłów niż poznawaniem za ich pomocą rzeczywistości. Tak się składa, że ludzkość nie jest specjalnie racjonalną całością.
Z teraźniejszością jest taki problem, że za szybko odchodzi w przeszłość. Grecy mawiali ponoć, że człowiek jest istotą, która porusza się tyłem – patrząc przez cały czas w przeszłość, bo przyszłości nie potrafi dojrzeć. Teraźniejszość zaś umyka ciągle, stając się przeszłością. Możemy więc tylko interpolować, wyznaczając kurs w przyszłość na podstawie punktów, przez które poruszaliśmy się w przeszłości.
Mam nadzieję, że dobrze Pana zrozumiałem i powyższa dyskusja nie jest strzałem w pustkę, ponieważ Pan poruszał się zupełnie w innym kierunku, którego nie wyinterpolowałem właściwie.
Serdecznie pozdrawiam Państwa oboje i GGościa.
Dzień dobry
Jak Pan łączy taką wiedzę z dyskrecją dżentelmena, nie sposób odgadnąć. W każdym razie po Pańskich słowach człowiek zawsze czegoś ciekawego się dowiaduje i dzięki temu czuje się mądrzejszy, a nie głupszy, jak to często bywa po kontakcie z wiedzącym. To jest zresztą u Pana cecha stała, nigdy nie byłem świadkiem, żeby Pan choć na chwilę ją zawiesił, musi być osadzona w samej naturze.
Tekst pisałem, bo mam nałogową słabość do właśnie takiej formy, jako poradnik ''jak żyć'', a dokładniej, ''jak żyć, panie premierze''. Czyli dość wątłą metafizykę (czyli fizykę z mety) próbowałem pokryć wyśrubowną doktryną polityczno-prawną, wyśrubowaną w określonym kontekście, uwzględniając możliwości postaci, którą od lat tworzę, biorąc rzecz jasna siebie za idealny pierwowzór. Czego się można po poradnikach spodziewać? Dobrego samopoczucia radzącego. Chyba mi się udało 🙂
Panie Kłaczku, jeszcze jedno i najważniejsze na koniec. Pan sobie nawet nie wyobraża, jak bardzo przydałaby mi się Pańska ogłada i obycie w świecie, nie mówiąc o innych cnotach. Ale każdy cywilizacyjnie jest tym, jakim go stworzono i ile miał ewentualnego szczęścia do podciągnięcia się, niestety.
Gośc w dom, Bóg w dom, ale co, jeśli sam Anioł przyjeżdża? Żal Aniołów, tyle można powiedzieć. Dziękuję Panu za wszystko i jak zawsze mogę dodać, że to nie koniec. Oby.
Proszę być takiej myśli, na jaką Pan zasługuje. Tutaj zna Pan moje zdanie, jest ono wyrażane często i jednoznacznie.
Pozdrowienia
r
jak tam leci ogólnie
Jestem już za cienki by odgadnac dobre pytanie na Pańskie odpowiedzi, ale może rok temu, kto wie.
Z pewnym opóźnieniem i jakby zwięzłym przelotem
odpowiadam, co nie znaczy, że się nie zastanowiłem nad odpowiedzią. Szanowny Chlor zauważył i wyłożył tutaj pewną doniosłość tekstu, którego ważkość faktycznie ukaże się dopiero po roku, oczywiście wyłącznie najlepszym i skoncentrowanym. Czyli nie ma co umartwiać, głębia po zapuszczeniu się w końcu się ujawni i powyższy poradnik stanie przed umysłem bezbłędnie jak byk.
Za obserwację dziękuję, zapraszam Chlora jak zawsze, rok zleci szybko, najwyżej zapomnimy.
Jeżeli chodzi o to jak leci, to tak, jak widać, za to cieńko się piszczy i wiarą nie popuszcza.
Pozdrowienia i dzięki
y
jak tam leci ogólnie
Jestem już za cienki by odgadnac dobre pytanie na Pańskie odpowiedzi, ale może rok temu, kto wie.
Z pewnym opóźnieniem i jakby zwięzłym przelotem
odpowiadam, co nie znaczy, że się nie zastanowiłem nad odpowiedzią. Szanowny Chlor zauważył i wyłożył tutaj pewną doniosłość tekstu, którego ważkość faktycznie ukaże się dopiero po roku, oczywiście wyłącznie najlepszym i skoncentrowanym. Czyli nie ma co umartwiać, głębia po zapuszczeniu się w końcu się ujawni i powyższy poradnik stanie przed umysłem bezbłędnie jak byk.
Za obserwację dziękuję, zapraszam Chlora jak zawsze, rok zleci szybko, najwyżej zapomnimy.
Jeżeli chodzi o to jak leci, to tak, jak widać, za to cieńko się piszczy i wiarą nie popuszcza.
Pozdrowienia i dzięki
y
Cześć Yola
Jak leci?
Znaczy jak leci u Pana, Pana czas. Znaczy Pana czas leci czy Pan leci w czasie? 🙂
Hej hoł
W różnym tempie, symfonicznie, jak w podrzędnej kiestrze dętej. To znaczy, tak bym chciał. A naprawdę – jak napisałem Chlorowi.
Pozdro i co za tym się kryje.
y
Cześć Yola
Jak leci?
Znaczy jak leci u Pana, Pana czas. Znaczy Pana czas leci czy Pan leci w czasie? 🙂
Hej hoł
W różnym tempie, symfonicznie, jak w podrzędnej kiestrze dętej. To znaczy, tak bym chciał. A naprawdę – jak napisałem Chlorowi.
Pozdro i co za tym się kryje.
y