Pięć lat temu, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, to naszą scenę polityczną można było podzielić na dwa obozy: "eurosceptyków" i "euroentuzjastów".
Pięć lat temu, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, to naszą scenę polityczną można było podzielić na dwa obozy: "eurosceptyków" i "euroentuzjastów". "Eurosceptycy" straszyli, że w tej Unii to tożsamość zatracimy, staniemy się siedemnastą rep… O przepraszam, to były inne strachy, w innej epoce. Tym razem mieliśmy stać się jednym z dwudziestu paru eurowojewództw, czy eurolandów, w którym Niemcy wszystko wykupią. "Eurosceptykom" zaprzeczali "euroentuzjaści", którzy przekonywali wszystkich, że w tej Unii to będzie tak dobrze, jak jeszcze nigdy wcześniej nie było, wreszcie staniemy się Europejczykami pełną gębą, wzrośnie nam bogactwo, bezpieczeństwo i prestiż, a za dopłaty wyrównamy sobie poziom życia z Zachodem. Polacy uwierzyli "euroentuzjastom" i w euroreferendum zagłosowali "za". Dziś, po pięciu latach, nadal mamy na scenie politycznej całe gromady "euroentuzjastów", natomiast "eurosceptycy" jakby przycichli, za to aktywny stał się nowy nurt, określający sam siebie mianem "eurorealistów". Rzucając okiem na nazwiska i poglądy przedstawicieli tego nurtu można łatwo dojść do wniosku, że bliżej im raczej do dawnych "eurosceptyków". Zresztą wiadomo, kto jest tymi "realistami", "realiści" to głównie Libertas i parę mniejszych prawicowych partii, z którymi zdecydowanie nie jest mi po drodze. Mimo to sama idea realizmu i patrzenia na Unię Europejską nieco chłodniejszym okiem, nie przez pryzmat ideologii, nie jest zła. Szczerze mówiąc warto czasem zastanowić się nad tym, czy Unia to taki ideał, jak mogłoby się wydawać.
Nie sposób przecenić tego, ile UE zrobiła dla naszego kraju. Wystarczy przejechać się przez jakieś większe miasto i z pewnością zobaczymy gdzieś tabliczkę z informacją, że to oto rondo, czy ta oto ulica, zostały wybudowane/wyremontowane z funduszy UE. Zaraz, zaraz… Czy na pewno coś zostało u nas zbudowane dzięki "funduszom europejskim"? No, oczywiście, że tak, przecież skoro są tabliczki i na tabliczkach jak byk stoi napisane, że cośtam cośtam mamy za pieniądze z Unii, to znaczy, że tak jest. Skąd jednak Unia ma te pieniądze? No jak to skąd, ze składek państw członkowskich. A skąd pieniądze na składki mają państwa członkowskie? No oczywiście, z pieniędzy podatników. Tak więc nowiutkie rondo zostało wybudowane nie tyle za fundusze Unii Europejskiej, co za fundusze Europejskich Podatników. Czy to źle? Skądże znowu. Jednym z zadań państwa ( czy też unii państw ) jest dbanie o stan infrastruktury i tak się składa, że naprawa drogi jest jednym z tych nielicznych działań państwa, które nie szkodzą obywatelom i gospodarce, ale wręcz przeciwnie, pomagają im. Tak więc nie ma niczego złego w tym, że pieniądze europejskich podatników są przeznaczane na pożyteczny cel, ale warto zauważyć, że obok tego pożytecznego celu został zrealizowany także cel zbędny. Jaki? Tabliczka. Tabliczka informująca wszystkich, że to Unii Europejskiej zawdzięczamy ten pożyteczny element infrastruktury. Kiedyś, za czasów PRL, robiono takie zabawne propagandowe kroniki, w których informowano Lud Pracujący, że gdyby nie Władza Ludowa, to Lud byłby głodny, bosy, a w dodatku żyłby bez "elektryki" i dachu nad głową. Wtedy też filmiki kręcono za pieniądze Ludu. Co z tego, przecież to drobiazg, filmik, czy tabliczka to parę groszy? Niby tak, tabliczka wiele nie kosztuje, w końcu to kawałek jakiegoś metalu, czy innego materiału ( nie wiem z czego są zrobione ), ale przecież jakaś firma musiała te znaczki wykonać, no i zaprojektować ktoś je musiał. Tak więc grosik do grosika, cent do centa…
W dalszym ciągu chodzi o śmieszną sumę? OK, może i tak, ale to nie jedyne pieniądze wydawane przez Europę na cele, co do których potrzeby można mieć wątpliwości. Unia to nie tylko fundusze na ronda, Unia to także wielka biurokracja, która również wymaga przecież jakichś funduszy na swoje utrzymanie. Dziesiątki, jeśli nie setki instytucji, zatrudniające dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy polityków i urzędników, których utrzymanie pochłania dziesiątki, jeśli nie setki milionów euro. Co ciekawe instytucje te często się "dublują" i tak mamy osobne stanowiska Wysokiego Przedstawiciela UE ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, którym jest obecnie pan Solana oraz Komisarza ds. Stosunków Zewnętrznych, którym jest pani Ferrero-Waldner. Komisja Europejska jest zresztą prawdziwą "kopalnią" bardzo potrzebnych urzędów, np. zamiast jednego komisarza od finansów, który odpowiadałby za budżet, podatki i politykę monetarną, mamy trzech komisarzy, po jednym dla każdej z tych działek. Jest też komisarz od społeczeństwa informacyjnego, komisarz od wielojęzyczności i komisarz od "instytucji i strategii komunikacyjnych". Nie wiem, czym są te strategie, za to komisarz od instytucji przy tak rozbudowanej biurokracji na pewno się przyda. Tylko po co w takim razie odrębne stanowisko komisarza do spraw administracji? Chyba tylko po to, by każdy kraj mógł mieć własnego komisarza, a to, czy istnieje realna potrzeba utworzenia dodatkowego urzędu, czy nie, to drugorzędna kwestia. Drugorzędną kwestią jest także to, czy potrzeba nam aż kilkuset europosłów, skoro Europarlament nie ma nawet realnej władzy ustawodawczej, a przynajmniej nie w takim zakresie, w jakim posiadają ją parlamenty krajowe.
Biurokracja to oczywiście nie tylko ludzie, biurokracja to także tony zbędnych przepisów, tworzonych przez i dla tych ludzi ( w końcu ci wszyscy urzędnicy muszą mieć jakieś zajęcie ). W Europie takich przepisów jest dużo i dużo kosztują, zwłaszcza, że ulubionym celem wszelkich regulatorów jest jak zwykle gospodarka. Gospodarkę się więc reguluje i interweniuje się w nią na wszelkie możliwe sposoby, ustalając np. kwoty mleczne i przyznając za ich przestrzeganie dopłaty, co nakłania rolników do tego, by produkowali to, co za potrzebne uzna Unia, a nie rynek. Pal licho kwoty, znacznie większym kuriozum i jednocześnie problemem są wszelkie "pakiety klimatyczne" i inne pomysły sprowadzające się do tego, by przedsiębiorcy kupowali prawo do "ponadnormatywnej" emisji CO 2. To już istny handel powietrzem i tylko jeden z przykładów nadmiernego interwencjonizmu. Interwencjonizm niestety króluje w UE ( w USA zresztą też ), lecz mimo to w razie pierwszego lepszego kryzysu wszyscy podnoszą krzyk, że winę za ten kryzys ponosi "dziki kapitalizm". Później, by uleczyć to, co państwowy "kapitalizm" spartolił, tworzy się pakiety "ratunkowe", polegające na transferze pieniędzy z kieszeni podatnika do kieszeni zarządu bankrutującego banku, czy koncernu. Takie "ratownictwo" jest ostatnio dość powszechne, na szczęście jeszcze nie w Polsce. Zauważyli to związkowcy z "Sierpnia 80" i zażądali od rządu, by zaczął "ratować" pieniędzmi podatników całe branże. Choć nie, o podatnikach akurat nic nie mówili, być może nie wiedzą, że władza może "dać" dopiero po tym jak zabierze milionom małych i średnich przedsiębiorców, czy zwykłym robotnikom. Związkowcy tego nie wiedzą, albo po prostu mają to w dupie, oni przecież chcą, a jak chcą, to tak ma być i nie ma znaczenia, że jakiś sklepikarz, czy inny krwiożerczy kapitalista straci. Problem w tym, że na podwyżce podatków stracą też robotnicy, czyli Ludzie Pracy, których związkowcy podobno reprezentują. Stracą najbardziej, bo nawet jeśli większe podatki uderzą tylko w bogatych, to w końcu obrócą się też przeciwko biednym, choćby w postaci wyższych cen. I co wtedy, towarzysze?
Nie wiem, czy refleksja towarzyszy sięga tak daleko, by myśleli o skutkach nadmiernego opodatkowania, czy interwencjonizmu państwowego, skutkach, które prędzej, czy później muszą dać negatywne rezultaty. Refleksji w każdym razie poddał się pan prezydent Obama, którego wyjątkowo pochwalę za mądrą, jak na prezydenta Obamę, wypowiedź. Prezydent sktytykował bowiem "rynki" finansowe, w szczególności Wall Street, dostrzegając, że "część" "bogactwa" stworzonego przez te "rynki" była iluzją. No i święta prawda, szkoda tylko, że nie zauważyli tego Bush i Paulson, którzy postanowili wykupić tę iluzję od banków za ciężkie pieniądze, drukowane oczywiście na koszt podatników. Na razie podatnicy odczuli zresztą tylko koszty farby drukarskiej, wkrótce mogą odczuć koszt spadku siły nabywczej dolara, spadku, który wydaje się być prawdopodobny, bo Chińczycy coraz ostrożniej i niechętniej kupują amerykańskie obligacje, za to Obama pompuje pieniądz w bankrutującą część gospodarki coraz hojniej. Jeśli się nie opamięta, to wyższa, może nawet dużo wyższa inflacja jest tylko kwestią czasu. Na razie rośnie dług, który wynosi już jakieś 11,24 bln. dolarów, choć jeszcze rok temu był o jakieś dwa biliony mniejszy. Mniejsza jednak o Amerykanów i ich dług. My jesteśmy Europejczykami i dobrze byłoby, gdybyśmy byli przy okazji również Eurorealistami. Nie, nie sugeruję, że mamy potępić Unię i krzyczeć, że to zło wcielone, że wykupią nas Niemcy i masoni. Unia przyniosła nam parę pozytywów, takich jak choćby strefa Schengen i brak kontroli granicznych, czy wspólny rynek i wolny handel. Warto jednak zastanowić się co jest ważniejsze i w jakim kierunku powinniśmy rozwijać dalszą integrację.
Czy powinniśmy oprzeć ją na długim i skomplikowanym Traktacie Lizbońskim i na walucie euro, od której podobno ( choć nie wiadomo w jaki sposób i z jakiej przyczyny ) wzrośnie nam dobrobyt? Czy może raczej na dalszym znoszeniu wszystkich barier w swobodnym przepływie ludzi, towarów, kapitału i usług i na pogłębianiu integracji gospodarczej, bo to przecież idee wspólnego rynku i wolnego handlu, a nie nieczytelne konstytucje leżały u podstaw Unii. Zastanówmy się, bo naprawdę warto, szczególnie teraz, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdy mało kto jest w stanie wybić się ponad dziki euroentuzjazm, czy przesadny eurosceptyzm.
Dzięki JA
Wykonałeśł za nas kawał pracy. Myślę że kazdy z nas próbuje zrobić sobie bilans strat i zyskow jakie mamy po 5 layach czlonkostwa . Róznie nam to wychdzi. ty starałeś się zrobić to w miarę obiektywnie i za to dzięki.
Dziękuję.
Myślę, że wszyscy powinniśmy się zastanowić nad Unią, bo na razie robimy z niej, albo raj na ziemi, albo piekło. Ja myślę, że prawda jest tak pośrodku. Z pewnością w UE jest za wiele biurokracji, centralnego planowania i pomysłów na robienie federacji, a za mało rynku i w pełni wolnego handlu, a przecież nic nie integruje krajów i społeczeństw tak jak handel.
Dzięki JA
Wykonałeśł za nas kawał pracy. Myślę że kazdy z nas próbuje zrobić sobie bilans strat i zyskow jakie mamy po 5 layach czlonkostwa . Róznie nam to wychdzi. ty starałeś się zrobić to w miarę obiektywnie i za to dzięki.
Dziękuję.
Myślę, że wszyscy powinniśmy się zastanowić nad Unią, bo na razie robimy z niej, albo raj na ziemi, albo piekło. Ja myślę, że prawda jest tak pośrodku. Z pewnością w UE jest za wiele biurokracji, centralnego planowania i pomysłów na robienie federacji, a za mało rynku i w pełni wolnego handlu, a przecież nic nie integruje krajów i społeczeństw tak jak handel.
Cześć Ja
w zasadzie tylko jedno “ale”. Europarlament ma realną władzę ustawodawczą o czym coraz częściej przypominają nasze WSA.
Natomiast Twój wpis przypomniał mi wypowiedź Pani Poseł Natali-Świat, chyba ważnej postaci w rządzie cieni PiS, że Unia to raczej osiągnięcie polityczne
http://www.rp.pl/artykul/2,300066_Wciaz_niesmialo_o_transformacji_.html
Trochę mnie dziwi taka wypowiedz Pani Poseł w sytuacji, gdy polski eksport wzrósł od 2004 roku,o ile dobrze pamiętam, dwukrotnie do kwoty ponad 100 mld, a drogi, o których wspomniał Ja to raczej też nie polityka
Owszem, PE ma pewną władzę,
Owszem, PE ma pewną władzę, ale dużo więcej do powiedzenia w zakresie unijnego ustawodastwa ma Rada UE. A co do wypowiedzi pani Natali-Świat i przytoczonego przez Ciebie artykułu, to najbardziej zdziwiło mnie, że PIS ma jakiś "rząd cieni" i że ci wszyscy politycy i eksperci, łącznie z panią poseł, nazywają nasz ustrój gospodarczy "wolnym rynkiem". Zabawne.
Cześć Ja
w zasadzie tylko jedno “ale”. Europarlament ma realną władzę ustawodawczą o czym coraz częściej przypominają nasze WSA.
Natomiast Twój wpis przypomniał mi wypowiedź Pani Poseł Natali-Świat, chyba ważnej postaci w rządzie cieni PiS, że Unia to raczej osiągnięcie polityczne
http://www.rp.pl/artykul/2,300066_Wciaz_niesmialo_o_transformacji_.html
Trochę mnie dziwi taka wypowiedz Pani Poseł w sytuacji, gdy polski eksport wzrósł od 2004 roku,o ile dobrze pamiętam, dwukrotnie do kwoty ponad 100 mld, a drogi, o których wspomniał Ja to raczej też nie polityka
Owszem, PE ma pewną władzę,
Owszem, PE ma pewną władzę, ale dużo więcej do powiedzenia w zakresie unijnego ustawodastwa ma Rada UE. A co do wypowiedzi pani Natali-Świat i przytoczonego przez Ciebie artykułu, to najbardziej zdziwiło mnie, że PIS ma jakiś "rząd cieni" i że ci wszyscy politycy i eksperci, łącznie z panią poseł, nazywają nasz ustrój gospodarczy "wolnym rynkiem". Zabawne.
prawo do krzywego banana
Wolność wyboru miejsca do życia i pracy, zniesienie ceł i kontroli granicznej i tyle wystarczy. Po cholerę cała ta dalsza integracja? Żeby jakiś biedny kraj nie brykał za bardzo i nie rozwijał się za szybko?
Potrzebujemy minimum 10 lat szybkiego rozwoju żeby zbliżyć się do zachodniego poziomu życia, co wymaga innych, bardziej sprzyjających przepisów niż te co są dopuszczalne w unii. Jak to pogodzić z tą nieszczęsną jednolicącą wszystko polityką integracyjną?
Dotacje mają zastąpić wzrost gospodarczy, ale dotacje to nie bezpośrednia poprawa bytu tylko ładowanie szmalu w infrastrukturę, wiatraki, odsysanie ceodwa z powietrza i w inne podobne cuda.
Skutek będzie taki, że nawet prawnuki będą żyły w gorszym, biedniejszym, cięższym do życia kraju niż kraje prawdziwie zachodniej Europy. Szkoda, kurde mol.
“Wolność wyboru miejsca do
"Wolność wyboru miejsca do życia i pracy, zniesienie ceł i kontroli granicznej i tyle wystarczy."
Zgadzam się, choć oprócz ceł należałoby jeszcze znieść wszelkie biurokratyczne przeszkody, utrudniające wolny handel, a takie podobno się zdarzają. No i kategoryczny zakaz protekcjonizmu, wtedy możemy mówić o pełnej integracji gospodarczej. I integracja gospodarcza w pełni wystarczy, a integracja polityczna to tylko dodatek. W dodatku dodatek niemożliwy do zrealizowania bez wolnego handlu i swobodnego przepływu osób.
Pozdrawiam.
straszy duch wspólnej Europy
Niestety ojce Unii wiedzą że integrację polityczną wprowadzić łatwiej niż wyrównać (w górę) poziom gospodarczy, dlatego na tym celu się skupili.
Integrację polityczną po prostu można narzucić machnięciem pióra niezależnie od stanu przygotowania. gospodarki, a po uchwaleniu Traktatu Lizbońskiego to już każdy, choćby najbardziej kretyński przepis stanie się święty i powszechnie obowiązujący, w każdym razie jego przyjęcie będzie znacznie łatwiejsze.
Zauważ, że przestano już mówić o wyrównaniu poziomów życia. Te poziomy mają być rożne, jednolite będą tylko banany, ideologia i biurokracja.
prawo do krzywego banana
Wolność wyboru miejsca do życia i pracy, zniesienie ceł i kontroli granicznej i tyle wystarczy. Po cholerę cała ta dalsza integracja? Żeby jakiś biedny kraj nie brykał za bardzo i nie rozwijał się za szybko?
Potrzebujemy minimum 10 lat szybkiego rozwoju żeby zbliżyć się do zachodniego poziomu życia, co wymaga innych, bardziej sprzyjających przepisów niż te co są dopuszczalne w unii. Jak to pogodzić z tą nieszczęsną jednolicącą wszystko polityką integracyjną?
Dotacje mają zastąpić wzrost gospodarczy, ale dotacje to nie bezpośrednia poprawa bytu tylko ładowanie szmalu w infrastrukturę, wiatraki, odsysanie ceodwa z powietrza i w inne podobne cuda.
Skutek będzie taki, że nawet prawnuki będą żyły w gorszym, biedniejszym, cięższym do życia kraju niż kraje prawdziwie zachodniej Europy. Szkoda, kurde mol.
“Wolność wyboru miejsca do
"Wolność wyboru miejsca do życia i pracy, zniesienie ceł i kontroli granicznej i tyle wystarczy."
Zgadzam się, choć oprócz ceł należałoby jeszcze znieść wszelkie biurokratyczne przeszkody, utrudniające wolny handel, a takie podobno się zdarzają. No i kategoryczny zakaz protekcjonizmu, wtedy możemy mówić o pełnej integracji gospodarczej. I integracja gospodarcza w pełni wystarczy, a integracja polityczna to tylko dodatek. W dodatku dodatek niemożliwy do zrealizowania bez wolnego handlu i swobodnego przepływu osób.
Pozdrawiam.
straszy duch wspólnej Europy
Niestety ojce Unii wiedzą że integrację polityczną wprowadzić łatwiej niż wyrównać (w górę) poziom gospodarczy, dlatego na tym celu się skupili.
Integrację polityczną po prostu można narzucić machnięciem pióra niezależnie od stanu przygotowania. gospodarki, a po uchwaleniu Traktatu Lizbońskiego to już każdy, choćby najbardziej kretyński przepis stanie się święty i powszechnie obowiązujący, w każdym razie jego przyjęcie będzie znacznie łatwiejsze.
Zauważ, że przestano już mówić o wyrównaniu poziomów życia. Te poziomy mają być rożne, jednolite będą tylko banany, ideologia i biurokracja.
witam;-)) generalnie to Unia zatracila swa pierwotna idee
jaka byla wolnosc gospodarcza,o ile sie nie myle to zaczelo sie od porozumienia miedzy niemcami i francja w sprawie wegla i stali,pozniej temat sie rozwinol.Niestety nie tylko u nas ale i na zachodzie polityka potrafi zepsuc wszystko.Pozdrawiam na 6
Tak, początkiem Unii było
Tak, początkiem Unii było porozumienie o wspólnym rynku węgla i stali oraz o wolnym handlu tymi surowcami. Później powstała EWG i zasada wolnego handlu została rozszerzona na pozostałe dobra. No i w końcu Wspólnota Gospodarcza przekształciła się w Unię i dziś integracja gospodarcza schodzi na dalszy plan, robi się za to mnóstwo projektów politycznych, choćby takich jak odrzucone ( na szczęście ) regulacje internetu. Choć obawiam się, że to weto Parlamentu Europejskiego może być tylko "kiełbasą wyborczą", bo jesienią ma być nowe głosowanie w tej sprawie…
Pozdrawiam.
witam;-)) generalnie to Unia zatracila swa pierwotna idee
jaka byla wolnosc gospodarcza,o ile sie nie myle to zaczelo sie od porozumienia miedzy niemcami i francja w sprawie wegla i stali,pozniej temat sie rozwinol.Niestety nie tylko u nas ale i na zachodzie polityka potrafi zepsuc wszystko.Pozdrawiam na 6
Tak, początkiem Unii było
Tak, początkiem Unii było porozumienie o wspólnym rynku węgla i stali oraz o wolnym handlu tymi surowcami. Później powstała EWG i zasada wolnego handlu została rozszerzona na pozostałe dobra. No i w końcu Wspólnota Gospodarcza przekształciła się w Unię i dziś integracja gospodarcza schodzi na dalszy plan, robi się za to mnóstwo projektów politycznych, choćby takich jak odrzucone ( na szczęście ) regulacje internetu. Choć obawiam się, że to weto Parlamentu Europejskiego może być tylko "kiełbasą wyborczą", bo jesienią ma być nowe głosowanie w tej sprawie…
Pozdrawiam.