Reklama

Gdybym miał wskazać najgłupsze debaty p

Gdybym miał wskazać najgłupsze debaty publiczne rozgrywane w mediach, bez zająknięcia wskazałbym deliberowanie na tematy gospodarcze. Miałem nieszczęście obejrzeć wczoraj taki program, nie będę reklamował, i wnioski z tego widowiska są naprawdę smutne. Sama struktura i organizacja programu wyklucza jakąkolwiek rozsądną dyskusję, ponieważ uczestniczą w dyskusji dwie grupy, które mają sprzeczne interesy. I to wcale nie chodzi o opozycję i władzę, chodzi i pajaców biegających ze słuchawkami w uchu, którym podpowiada się jak… zrobić dym. I dym pajace robią, robią również, jeśli nie przede wszystkim dlatego, że im większy dym tym większa szansa na statuetkę środowiskową. Pomagają im łatwo sterowalni, pomniejsi sensaci, ale mimo wszystko politykom od czasu do czasu zdarza się powiedzieć prawdę, warunek jest jeden, właściwie kilka. Po pierwsze prawda musi leżeć w ich interesie, po drugie polityk nie może odpowiadać za prawdę, za to zawsze musi odpowiadać polityczna konkurencja, po trzecie prawda musi być popularna, czyli sondażowa. No i w końcu eksperci i tutaj zaskoczę opinią. Dla mnie eksperci-ekonomiści zaproszeni do studia to największa klasa próżniacza i oszołomy z całej reprezentacji debaty publicznej. Skompletowałem całość i nie zapomniałem o drugiej, biernej stronie interakcji, nie zapomniałem o widzu, celowo pominąłem. Widz się nie liczy, to znaczy liczy się, tylko ten najgłupszy, który da się wciągnąć w „emocje”, które wywołuje się prostacko i zawsze. Sprzeczność interesów w takich programach polega zawsze na jednym, pajacom zależy na spektaklu, ambitnej części widzów na wyjaśnieniu i poprawie stanu rzeczy. W wyniku konfliktu interesów powstaje sieczka i liderem w produkcji „merytorycznej” sieczki, są profesorzy i doktorzy ekonomii. Poziom tych szamanów i zaklinaczy deszczu jest ustawiony w takim miejscu doktrynerskiej ignorancji, że człowiek średnio rozgarnięty, bez wykształcenia ekonomicznego, z jako taką wiedzą ogólną może się tylko dobrze ubawić albo gorzko zapłakać nad tym co słyszy z ekranu. Nie mam już zdrowia, żeby się brać za relacjonowanie podobnych widowisk i zwłaszcza wypowiedzi ekonomistów, podam przykład, dla którego mi się nie chce. Od pani profesor, której nazwiska nie chcę pamiętać usłyszałem kilka głupot, jakich nie popełniłby szanujący się student i do tego usłyszałem, jak zwykle, bo jakżeby inaczej, przezabawne anegdotki. Pierwsza przezabawna anegdotka jest taka, że cena paliwa nie ma żadnego znaczenia wpływu na obrót paliwem, ponieważ ludzie kupują tyle ile potrzebują, żeby przejechać konkretną trasę, a nie po to, żeby sobie ją przejechać dwa razy. Druga prześmiewcza anegdotka jest taka, że jak się puści kamień to on spadnie i ekonomia działa tak samo. Proszę wybaczyć, ale tej drugiej anegdotki nawet nie liznę interpretacją, zdecydowanie za wysoki poziom dla mnie, poziom profesorskiej głupoty i gadania o niczym. Druga anegdotka z kolei jest na poziomie szkoły zawodowej, czyli przeciętnego pracownika obsługi stacji benzynowej. Oni to zauważyli powszechne zjawisko, mianowicie takie, że ludzie tankują KWOTOWO, nie „baryłkowo”. W praktyce przekłada się to na zwyczajowe zawołanie: za pięć dych poproszę. I to tylko jeden z przykładów, że niższa cena automatycznie podnosi obrót. Inna oczywista rzecz jest taka, że przy wzrostach cen paliw, więksi szukają ucieczki z transportem w stronę kolei, drogi morskiej, mniejsi usługodawcy jak Taxi tracą obroty, bo ludzie wsiadają do tramwajów i tak można by podawać przykładów przez godzinę mnożyć jak bardzo pani profesor bredzi uważając, że popyt na paliwa jest stały i nie zależy od ceny.


Gdyby podobną piramidalną bzdurę powiedział jakikolwiek inny człowiek, zostałby okrzyknięty idiotą roku, ponieważ skrajną głupotę popełniła pani profesor, została ekspertem telewizji publicznej. Zresztą i nawiasem, to jest jakaś przygnębiająca prawidłowość, że do studia w roli ekspertów zaprasza się anegdociarzy. Co ekspert to większy „szołmen”. Na przykładzie anegdotek mało można się wykurzyć, gdy się eksperci biorą za makroekonomię, wtedy dopiero robi się gorąco i treść żołądka podchodzi pod grdykę. Pani profesor, jak inni nawiedzeni doktrynerzy z uporem maniaka, a dla mnie to już zwyczajnie, debila, opowiada głodne kawałki na temat wolnego rynku i braku wpływu rządu na mechanizm wolnego rynku i za przykład oczywiście podaje paliwa z cukrem. Zanim ośmieszę panią profesor, bo tu innej reakcji być nie może, chciałbym zadać kilka prostych pytań i być może nawet udzielę na nie odpowiedzi. Pytanie pierwsze. Dlaczego nikt nigdy nie słyszał o panice na rynku tenisówek? Czy ktoś słyszał, aby wzrosły ceny krasnali ogrodowych w wyniku spekulacji hurtowników? Jest ktoś w stanie podać mi przykład, kiedy to rynek spodni albo skarpetek załamał się od ruchów na giełdzie? Odpowiem. Nikt nie jest w stanie i z bardzo prostego powodu, ponieważ wyżej wymienione asortymenty i produktu hulają sobie na WOLNYM RYNKU. Państwo, poza podatkiem, nie wprowadza tu żadnych koncesji, regulacji, dopłat okolicznościowych, czy akcyzy. Dlaczego zatem cukier i paliwo uległy spekulacjom i horrendalnym wzrostom cen? Odpowiedź jest analogicznie prosta, ponieważ te produktu nie mają nic wspólnego z wolnym rynkiem i za te produkty odpowiadają rządy. Idiotyczna mantra, że rząd nie odpowiada za ceny paliw i cukru jest tak idiotyczna, jakby powiedzieć, że sędzia nie odpowiada za wynik meczu, bo nie on kopie piłkę. Brzmi to anegdotycznie, ale jeśli ktoś ma mózg i potrafi go używać, temu ciężko usiedzieć, kiedy pani profesor na jednym oddechu mówi, że rządy nie mają wpływu na ceną, a potem wymienia całą listę regulacji nakładanych przez rząd i rządy. Po czym stawia jakże radosny wniosek końcowy, że takie są prawa „WOLNEGO RYNKU”.

Kto może sobie uszyć spodnie, zrobić skarpetkę, gipsowego krasnala? Każdy! Kto może sobie wyprodukować baryłkę 95 bezołowiowej? Wybrani i nadzorowani przez rząd i rządy, zarządy i instytucje. Paliwa w Polsce produkują spółki skarbu państwa, po wydaniu koncesji, akcesji, sresji i innych certyfikacji. W Polsce jest ich kilka i wszystkie działają na tych samych zasadach pod tym samym przemożnym wpływem monopolisty, czyli rządu. Rząd ściąga z paliwa podatki, na cztery sposoby: akcyza, vat, dopłata paliwowa, podatek dochodowy od dystrybucji. Rząd decyduje kto będzie produkował i w 50%, na starcie, decyduje za jak cenę będzie sprzedawał. Siłą rzecz w takich warunkach rząd może wszystko i wiadomo też na czym rządowi, jak każdemu monopoliście najbardziej zależy. Na wysokiej cenie, na jak najwyższej cenie, ponieważ od wyższej ceny rząd kasuje wyższe podatki i umacnia swoją pozycję monopolisty. Aby dojść do tych oczywistych wniosków nie trzeba znać słowa ekonomia, wystarczy odrobina logiki, a nawet intuicji. Na te argumenty pani profesor odpowiedziałby, że takie są wymogi unii i światowych giełd. Unia odpowiada za regulacje podatkowe, między innymi wyznacza minima dla podatków akcyzowych, natomiast w wyniku działań spekulacyjnych rosną ceny surowca i kursy walut. Co po tym wywodzie doda pani profesor? Naturalnie, że takie są prawa wolnego rynku. Otóż ja mam dla pani profesor od anegdot, nie od ekonomii, jedną propozycję, zaraz ją złożę, przedtem będę wyjaśniał do znudzenia, że to co pani profesor wymieniła jako przyczyny wzrostu cen jest definicją i patologią gospodarek centralnie sterowanych. Tylko w gospodarce centralnie sterowanej jest możliwe coś takiego jak spekulacja, ponieważ w takiej gospodarce rząd narzuca ceny poprzez regulacje własne i wtedy to jest realny socjalizm lub/i regulacje międzynarodowe i wtedy to jest międzynarodówka socjalistyczna inaczej nazywa Unią Europejską.

Reklama

Pozostaje jeszcze pytanie skąd się biorą takie doktrynerskie zawołania, które nie tylko pozostają w ewidentnej sprzeczności z elementarną wiedzą, ale zwyczajnie i świadomie ogłupiają ludzi. Tutaj też nie ma większego kłopotu z wyjaśnieniem sprawy. Pani profesor oczywiście wie, że chrzani jak pijany Zenek przed oczepinami, ale pani profesor nie może zrobić jednej rzeczy. Pani profesor nie może podważyć prawd wiary, gdyby pani profesor powiedziała prawdę, że rząd tak zwanych liberałów uprawia realny socjalizm, tak dalece realny, że dokonuje nacjonalizacji prywatnej własności, patrz OFE, a do tego jest zobowiązany wykonywać tylko z pozoru idiotyczne regulacje rynkowe i inne centralne planowania UE, w telewizji nie zobaczyłby jej już nikt, chyba że w TV Trwam, a i w środowisku byłaby zerem. Z pozoru regulacje UE są idiotyczne, w praktyce ten kto reguluje ten zarabia, ten co wyskakuje z pomysłami regulacji, ten zarabia. Efekt? W Niemczech cukier 0,6 euro, w Polsce 6 PLN. Rządy w Polsce WSZYSTKIE i PRZEDE WSZYSTKIM RZĄDY UE, nie mają nic wspólnego z wolnym rynkiem, jest dokładnie odwrotnie. Rząd w Polsce odpowiada za ceny wielu towarów dość wymienić: alkohole, papierosy, produkty rolne (dopłaty), paliwa. Potężne rynki, w tym bodaj trzy najpotężniejsze: żywność, paliwa, alkohole są pod ścisłym nadzorem rządu i UE i to są fakty, których półgłupek z odrobiną odwagi nie śmiałby podważyć, a których pani profesor nie odważy się tknąć, ze strachu przed ekskomuniką.

Tyle. Aaaa! Obiecana propozycja. Propozycja jest taka. Pani profesor, korzystając ze swoich szerokich kontaktów w kręgach rządowych i eksperckich wywoła panikę na giełdach i zachęci spekulantów do podniesienia ceny spodni prasowanych na kant. Przypominam i jednocześnie podpowiadam, że swego czasu wciskano inną ciemnotę ludowi, że jedno zdanie gdzieś na kresach wschodnich wypowiedziane przez nikomu nieznanego ludowego działacza, sprawia, że załamują się giełdy i kursy walut „w koszykach”. Proszę zatem pomnożyć te działania w mniemaniu ekspertów decydujące o cenach „na wolnym rynku”, dać głos ze wszystkich kierunków, że spodnie prasowane na kant za chwilę gwałtownie zdrożeją i żeby jeszcze po tych działaniach lud rzucił się masowe zakupy spodni. Jeśli to się pani uda, przy pomocy perswazji i histerii, odszczekam wszystko. Natomiast jeśli się pani nie uda, to niech się pani z łaski swojej w TV nie pokazuje i ludzi nie wk…a, którzy jeszcze do 10 policzyć potrafią i doktrynerskich błaznów słuchać nie mogą. I jeszcze jedno, gdyby pani profesor przyszło do głowy robić jakieś uniki, że nie wolno porównywać spodni z surowcami, to ja pani profesor gwarantuję, że w jeden dzień zrobię ze spodni prasowanych na kant, towar, którego cena poszybuje niebotycznie, potrzebuję tylko kody dostępu do ministerstwa finansów. Jak to zrobię rozsądni Czytelnicy już wiedzą, a pozostali niech poczekają na komentarze i broń Boże nie włączają telewizorów.

PS Ja też robię na wolnym rynku, dlatego już się przywykłem do rozpaczliwych apeli, aby korzystać z czegoś co nic nie kosztuje i pozwala utrzymać Portal. Kliknij dobry człowieku, a nie krzywdź monopolisty Onet, bo zdarza się, że monopol można ograć.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Czy o tą osobę chodzi ? 🙂
    za Wikipedią (bo najszybciej): Katarzyna Barbara Duczkowska-Małysz (ur. 1947) – profesor ekonomii, pracownik Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie a wcześniej wrocławskiej Akademii Rolniczej.

    Była sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego oraz doradcą prezydenta do spraw rolnictwa. Jest ekspertem w sprawach polityki regionalnej i integracji europejskiej.

  2. Czy o tą osobę chodzi ? 🙂
    za Wikipedią (bo najszybciej): Katarzyna Barbara Duczkowska-Małysz (ur. 1947) – profesor ekonomii, pracownik Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie a wcześniej wrocławskiej Akademii Rolniczej.

    Była sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego oraz doradcą prezydenta do spraw rolnictwa. Jest ekspertem w sprawach polityki regionalnej i integracji europejskiej.

  3. Czy o tą osobę chodzi ? 🙂
    za Wikipedią (bo najszybciej): Katarzyna Barbara Duczkowska-Małysz (ur. 1947) – profesor ekonomii, pracownik Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie a wcześniej wrocławskiej Akademii Rolniczej.

    Była sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego oraz doradcą prezydenta do spraw rolnictwa. Jest ekspertem w sprawach polityki regionalnej i integracji europejskiej.

  4. Ja bym tu jeszcze pare rzeczy
    Ja bym tu jeszcze pare rzeczy uzupełnił:

    Od roku ceny wszystkich towarów biją rekordy – rolne, paliwa, metale przemysłowe i szlachetne. Czemu? Bo USA drukuje zielonego na potęgę. To jest jedyny powód – “podtrzymywanie płynności”, czyli chamski druk pustych pieniędzy. Tymczasem w TV słyszymy, że: pszenica rośnie, bo pożar w Rosji, kawa rośnie, bo coś tam w Kongo, ropa rośnie bo Libia, cukier rośnie bo kwoty UE. Wszystko bzdura – jedyny powód czemu rośnie to setki mld, które bankierzy dostają za friko od Fedu. Ta kasa miała pobudzić kredyt i inwestycje, ale społeczeństwa nie mogą wchłonąć więcej długu, delewarują się, więc po co bankierzy mają się przemęczać – lepiej kupić to, czego ludzie potrzebują i odsprzedać im drożej.

    USA to nie jedyny winny dodruku – drukują Chiny, żeby utrzymać parytet wobec dolara, drukował ECB, żeby obniżyć rentowność PIIGSów, Bank of Japan wziął ostatnio z powietrza kilkaset mld usd na odbudowę po trzęsieniu ziemi. Jedną anegdotkę ekonomiczną warto znać: nie ma darmowych obiadów. Za wszystkie dodruki zapłaci zwykły zjadacz coraz droższego chleba.

    Co do ceny paliwa: w latach 70-tych USA dogadało się z Arabią Saudyjską, żeby handel ropą odbywał się w dolarach, dlatego wszystkie kraje zaczęły gromadzić rezerwy w usd. Im słabszy dolar, tym droższe paliwo. Tutaj rząd polski to tylko pionek i nie ma wpływu na cenę (pomijam fakt ogromnych narzutów podatkowych i akcyzy, chodzi mi o wzrost w skali roku).

    Czy możliwe byłoby uwolnienie rynku paliw w Polsce i w konsekwencji obniżenie jego ceny? Mam tu dość spiskową teorię – nawet jeśli rząd by chciał, to by nie mógł. Tutaj decydują nafciarze i finansiści – ci pierwsi zarabiają na ropie bezpośrednio, ci drudzy poprzez opodatkowanie świata inflacją, czyli handlu towarami (głównie ropą) w dolarze.

    Kilka ciekawostek: pierwsze taksówki na prąd jeździły w Nowym Jorku przed I Wojną Światową; w latach 90-tych samochody z napędem elektrycznym rozwijały się tak szybko, że wszystkie fabryki zostały przejęte i zamknięte 🙂

    Jeden z dyktatorów nie chciał sprzedawać swojej ropy za dolary; nazywał się Saddam Husajn. W 2008 roku Iran otworzył giełdę paliwową rozliczaną w Euro; wkrótce wszystkim koncernom, które handlowały z Iranem USA zagroziły sankcjami; albo my, albo oni. W 2010 roku Iran wrócił do dolara a niedawno nawet Goldman Sachs otworzył swoją placówkę w Teheranie 😀

    Pewien straszliwy dyktator z Libii postanowił sprzedawać swoją ropę Chinom i Indiom, na szczęście dzisiaj powstańcy walczący o demokrację i prawa gejów zrzucają go ze stolca. Mają co prawda przestoje, ale na pewno Kadafi niedługo zacznie bombardować szpitale z dziećmi i będzie można powtórzyć Irak.

  5. Ja bym tu jeszcze pare rzeczy
    Ja bym tu jeszcze pare rzeczy uzupełnił:

    Od roku ceny wszystkich towarów biją rekordy – rolne, paliwa, metale przemysłowe i szlachetne. Czemu? Bo USA drukuje zielonego na potęgę. To jest jedyny powód – “podtrzymywanie płynności”, czyli chamski druk pustych pieniędzy. Tymczasem w TV słyszymy, że: pszenica rośnie, bo pożar w Rosji, kawa rośnie, bo coś tam w Kongo, ropa rośnie bo Libia, cukier rośnie bo kwoty UE. Wszystko bzdura – jedyny powód czemu rośnie to setki mld, które bankierzy dostają za friko od Fedu. Ta kasa miała pobudzić kredyt i inwestycje, ale społeczeństwa nie mogą wchłonąć więcej długu, delewarują się, więc po co bankierzy mają się przemęczać – lepiej kupić to, czego ludzie potrzebują i odsprzedać im drożej.

    USA to nie jedyny winny dodruku – drukują Chiny, żeby utrzymać parytet wobec dolara, drukował ECB, żeby obniżyć rentowność PIIGSów, Bank of Japan wziął ostatnio z powietrza kilkaset mld usd na odbudowę po trzęsieniu ziemi. Jedną anegdotkę ekonomiczną warto znać: nie ma darmowych obiadów. Za wszystkie dodruki zapłaci zwykły zjadacz coraz droższego chleba.

    Co do ceny paliwa: w latach 70-tych USA dogadało się z Arabią Saudyjską, żeby handel ropą odbywał się w dolarach, dlatego wszystkie kraje zaczęły gromadzić rezerwy w usd. Im słabszy dolar, tym droższe paliwo. Tutaj rząd polski to tylko pionek i nie ma wpływu na cenę (pomijam fakt ogromnych narzutów podatkowych i akcyzy, chodzi mi o wzrost w skali roku).

    Czy możliwe byłoby uwolnienie rynku paliw w Polsce i w konsekwencji obniżenie jego ceny? Mam tu dość spiskową teorię – nawet jeśli rząd by chciał, to by nie mógł. Tutaj decydują nafciarze i finansiści – ci pierwsi zarabiają na ropie bezpośrednio, ci drudzy poprzez opodatkowanie świata inflacją, czyli handlu towarami (głównie ropą) w dolarze.

    Kilka ciekawostek: pierwsze taksówki na prąd jeździły w Nowym Jorku przed I Wojną Światową; w latach 90-tych samochody z napędem elektrycznym rozwijały się tak szybko, że wszystkie fabryki zostały przejęte i zamknięte 🙂

    Jeden z dyktatorów nie chciał sprzedawać swojej ropy za dolary; nazywał się Saddam Husajn. W 2008 roku Iran otworzył giełdę paliwową rozliczaną w Euro; wkrótce wszystkim koncernom, które handlowały z Iranem USA zagroziły sankcjami; albo my, albo oni. W 2010 roku Iran wrócił do dolara a niedawno nawet Goldman Sachs otworzył swoją placówkę w Teheranie 😀

    Pewien straszliwy dyktator z Libii postanowił sprzedawać swoją ropę Chinom i Indiom, na szczęście dzisiaj powstańcy walczący o demokrację i prawa gejów zrzucają go ze stolca. Mają co prawda przestoje, ale na pewno Kadafi niedługo zacznie bombardować szpitale z dziećmi i będzie można powtórzyć Irak.

  6. Ja bym tu jeszcze pare rzeczy
    Ja bym tu jeszcze pare rzeczy uzupełnił:

    Od roku ceny wszystkich towarów biją rekordy – rolne, paliwa, metale przemysłowe i szlachetne. Czemu? Bo USA drukuje zielonego na potęgę. To jest jedyny powód – “podtrzymywanie płynności”, czyli chamski druk pustych pieniędzy. Tymczasem w TV słyszymy, że: pszenica rośnie, bo pożar w Rosji, kawa rośnie, bo coś tam w Kongo, ropa rośnie bo Libia, cukier rośnie bo kwoty UE. Wszystko bzdura – jedyny powód czemu rośnie to setki mld, które bankierzy dostają za friko od Fedu. Ta kasa miała pobudzić kredyt i inwestycje, ale społeczeństwa nie mogą wchłonąć więcej długu, delewarują się, więc po co bankierzy mają się przemęczać – lepiej kupić to, czego ludzie potrzebują i odsprzedać im drożej.

    USA to nie jedyny winny dodruku – drukują Chiny, żeby utrzymać parytet wobec dolara, drukował ECB, żeby obniżyć rentowność PIIGSów, Bank of Japan wziął ostatnio z powietrza kilkaset mld usd na odbudowę po trzęsieniu ziemi. Jedną anegdotkę ekonomiczną warto znać: nie ma darmowych obiadów. Za wszystkie dodruki zapłaci zwykły zjadacz coraz droższego chleba.

    Co do ceny paliwa: w latach 70-tych USA dogadało się z Arabią Saudyjską, żeby handel ropą odbywał się w dolarach, dlatego wszystkie kraje zaczęły gromadzić rezerwy w usd. Im słabszy dolar, tym droższe paliwo. Tutaj rząd polski to tylko pionek i nie ma wpływu na cenę (pomijam fakt ogromnych narzutów podatkowych i akcyzy, chodzi mi o wzrost w skali roku).

    Czy możliwe byłoby uwolnienie rynku paliw w Polsce i w konsekwencji obniżenie jego ceny? Mam tu dość spiskową teorię – nawet jeśli rząd by chciał, to by nie mógł. Tutaj decydują nafciarze i finansiści – ci pierwsi zarabiają na ropie bezpośrednio, ci drudzy poprzez opodatkowanie świata inflacją, czyli handlu towarami (głównie ropą) w dolarze.

    Kilka ciekawostek: pierwsze taksówki na prąd jeździły w Nowym Jorku przed I Wojną Światową; w latach 90-tych samochody z napędem elektrycznym rozwijały się tak szybko, że wszystkie fabryki zostały przejęte i zamknięte 🙂

    Jeden z dyktatorów nie chciał sprzedawać swojej ropy za dolary; nazywał się Saddam Husajn. W 2008 roku Iran otworzył giełdę paliwową rozliczaną w Euro; wkrótce wszystkim koncernom, które handlowały z Iranem USA zagroziły sankcjami; albo my, albo oni. W 2010 roku Iran wrócił do dolara a niedawno nawet Goldman Sachs otworzył swoją placówkę w Teheranie 😀

    Pewien straszliwy dyktator z Libii postanowił sprzedawać swoją ropę Chinom i Indiom, na szczęście dzisiaj powstańcy walczący o demokrację i prawa gejów zrzucają go ze stolca. Mają co prawda przestoje, ale na pewno Kadafi niedługo zacznie bombardować szpitale z dziećmi i będzie można powtórzyć Irak.

  7. dałeś gotowy plan urzędnikom
    Oj niedobrze!
    Wskazałeś rządowi zaniedbane dziedziny gospodarki, w tym skarpety, spodnie, i coś tam jeszcze.
    Na tych odcinkach panuje chaos i totalny bajzel.
    Takie skarpety może sprowadzać lub produkować byle palant w takiej ilości jaką da rade sprzedać.
    W rezultacie leży ich wszędzie pełno, i są różne: białe, czarne, kolorowe, takie i śmakie.
    Tu aż się prosi o wprowadzenie jakichś koncesji i limitów.
    Nietrudno przecież wyliczyć ile tego naprawdę potrzeba: dwie pary rocznie razy stan zaludnienia.

  8. dałeś gotowy plan urzędnikom
    Oj niedobrze!
    Wskazałeś rządowi zaniedbane dziedziny gospodarki, w tym skarpety, spodnie, i coś tam jeszcze.
    Na tych odcinkach panuje chaos i totalny bajzel.
    Takie skarpety może sprowadzać lub produkować byle palant w takiej ilości jaką da rade sprzedać.
    W rezultacie leży ich wszędzie pełno, i są różne: białe, czarne, kolorowe, takie i śmakie.
    Tu aż się prosi o wprowadzenie jakichś koncesji i limitów.
    Nietrudno przecież wyliczyć ile tego naprawdę potrzeba: dwie pary rocznie razy stan zaludnienia.

  9. dałeś gotowy plan urzędnikom
    Oj niedobrze!
    Wskazałeś rządowi zaniedbane dziedziny gospodarki, w tym skarpety, spodnie, i coś tam jeszcze.
    Na tych odcinkach panuje chaos i totalny bajzel.
    Takie skarpety może sprowadzać lub produkować byle palant w takiej ilości jaką da rade sprzedać.
    W rezultacie leży ich wszędzie pełno, i są różne: białe, czarne, kolorowe, takie i śmakie.
    Tu aż się prosi o wprowadzenie jakichś koncesji i limitów.
    Nietrudno przecież wyliczyć ile tego naprawdę potrzeba: dwie pary rocznie razy stan zaludnienia.

  10. Gacie opadają?
    Moja refleksja na temat szelek do spodni.

    Stara moda, jak pasków jeszcze nie było, a i paska nie każdy musi używać – może taki ktoś grubszy, zdeformowany, na którym się galoty nie trzymają? Albo chłopiec mały.

    Po co spodnie na szelkach trzyma młody mężczyzna? Co chce przez to powiedzieć, co chce tym udowodnić?

    Ktoś by mógł wyjaśnić?

  11. Gacie opadają?
    Moja refleksja na temat szelek do spodni.

    Stara moda, jak pasków jeszcze nie było, a i paska nie każdy musi używać – może taki ktoś grubszy, zdeformowany, na którym się galoty nie trzymają? Albo chłopiec mały.

    Po co spodnie na szelkach trzyma młody mężczyzna? Co chce przez to powiedzieć, co chce tym udowodnić?

    Ktoś by mógł wyjaśnić?

  12. Gacie opadają?
    Moja refleksja na temat szelek do spodni.

    Stara moda, jak pasków jeszcze nie było, a i paska nie każdy musi używać – może taki ktoś grubszy, zdeformowany, na którym się galoty nie trzymają? Albo chłopiec mały.

    Po co spodnie na szelkach trzyma młody mężczyzna? Co chce przez to powiedzieć, co chce tym udowodnić?

    Ktoś by mógł wyjaśnić?

  13. trudno trafniej………
    czyli micha , energia, uzywki ooops! entertainment chciałoby się napisać i pięć m2 dachu nad głową……….. np. rodzina sorry…….developer na swoim….
    wypisz wymaluj jedynie właściwy koszyk inflacyjny nad którym ma władzę…..hmmmmm….
    no na pewno nie wolny rynek

  14. trudno trafniej………
    czyli micha , energia, uzywki ooops! entertainment chciałoby się napisać i pięć m2 dachu nad głową……….. np. rodzina sorry…….developer na swoim….
    wypisz wymaluj jedynie właściwy koszyk inflacyjny nad którym ma władzę…..hmmmmm….
    no na pewno nie wolny rynek

  15. trudno trafniej………
    czyli micha , energia, uzywki ooops! entertainment chciałoby się napisać i pięć m2 dachu nad głową……….. np. rodzina sorry…….developer na swoim….
    wypisz wymaluj jedynie właściwy koszyk inflacyjny nad którym ma władzę…..hmmmmm….
    no na pewno nie wolny rynek