Reklama

Łączenie psychologii z polityką to ulubione zajęcie publicystów i wszelkiej maści ekspertów, co nie znaczy, że jest to proces pozbawiony sensu. Wszystko jest dla ludzi byle zachować odpowiednie proporcje i zdrowy rozsadek. Polityk wbrew złośliwym opiniom, to też człowiek, a zatem podlega takim samym procesom fizjologicznym i psychicznym, na przykład się boi albo cieszy z cudzej porażki. Rafał Trzaskowski wszedł w kampanię wyborczą jako zwycięzca, najpierw upokorzył Radosława Sikorskiego, potem udawał prawdziwego prezydenta wygłaszając jakieś śmieszne orędzia w takim samym anturażu.

Dodatkowo Rafała Trzaskowskiego wzmacniały sondaże i utwierdzały w przekonaniu, że nikt mu nie jest w stanie zagrozić. Szczytem tej żałosnej megalomani było wydanie książki pod własnym imieniem „Rafał”, wówczas sam kandydat i jego sztab całkowicie stracili kontakt z rzeczywistością. Wydawać by się mogło, że nawet tak zadufany w sobie polityk powinien jednak pamiętać, że w 2015 roku marnie skończył jego partyjny kolega Bronisław Komorowski, a w 2020 roku tak samo skończył on sam. Nic z tych rzeczy spirala samozadowolenia nakręcała się z każdym dniem, Trzaskowski śmiał się z „niemego” Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena uciekającego na hulajnodze. Wszystko wokół poprawiało nastrój „Rafałowi”, który nie widział dla siebie konkurencji.

Reklama

Aż tu nagle! Ruszyła debata o debacie i chociaż wstępnie powstał chaos, bo jak zwykle nikt nie wiedział z kim, gdzie i kiedy, to w pewnym momencie zapadła pierwsza decyzja. Wszyscy kandydaci prócz Rafała Trzaskowskiego i Magdaleny Biejat zgodzili się debatować w TV Republika i miało się to odbyć tuż przed światami. Sztab Rafała Trzaskowskiego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i niemal z dnia na dzień zaprosił Karola Nawrockiego do debaty jeden na jeden. Nigdy wcześniej coś takiego w Polsce się nie zdarzyło i to już powinien być pierwszy niepokojący sygnał dla „Rafała”, ale ten sygnał nie dotarł do adresata. Porosty pomysł polegał na tym, że debata jeden na jeden miała „rozjechać” Karola Nawrockiego i przykryć debatę w TV Republika.

Los albo jak to woli Bóg, chciał inaczej. Do gry wszedł Szymon Hołownia, który słusznie zauważył, że TVP organizująca debatę Trzaskowskiemu to złamanie wszelkich standardów demokracji, ale też prawa. Z debaty jeden na jeden błyskawicznie zrobiła się debata wszyscy przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu i zwycięsko z tego samozwańczy faworyt nie wyszedł. Na tym nie koniec nieszczęścia Rafała, bo chociaż kolejna debata w TV Republika bez jego udziału nie zrobiła większej różnicy, to wywiad Karola Nawrockiego u Krzysztofa Stanowskiego był prawdziwą rewelacją. Sumą tych wszystkich zdarzeń jest gwałtowne załamanie wyników sondażowych i to z niekorzystnym dla Trzaskowskiego trendem. Jakby nieszczęść był mało doszły jeszcze memy z Prince Polo, rekinami i wężami, co wywołało dziwne zachowania Rafała podczas wieców.

Ostatnie występy publiczne Trzaskowskiego są już zupełnie inne, nie ma w nich cienia dawnej pewności siebie, znikł też cyniczny uśmieszek i pokrzykiwanie na konkurentów, a nawet uczestników wieców. W oczach Rafała Trzaskowskiego pojawił się strach przed widmem porażki. Skutkiem tej zmiany nastroju jest zmiana „narracji”. Teraz Rafał Trzaskowski mówi niczym Bronisław Komorowski, żeby „iść środkiem polskiej drogi”, czyli porzucić kłótnie i radykalizm dla dobra wspólnego. Czy ta operacja powszechnie zwana „odwracanie kota ogonem” się uda? Wszystko zależy od tego, czy „ciemny lud to kupi” i oby nie kupił, bo nic gorszego niż rządy Rafała Trzaskowskiego i Donalda Tuska Polski spotkać nie może.

Reklama