Jeśli wierzyć reprezentującym szpital we Włocławku lekarzom i administracji, w tym konkretnym szpitalu było 14 aparatów USG. Wierzyć raczej można, bo ta informacja została przekazana dziś, gdy rozpętała się medialna afera wokół tragicznej śmierci dzieci bezskutecznie czekających na cesarskie cięcie. W przeciwieństwie do niektórych speców, którzy ledwie zdali maturę w liceum ekonomicznym i po polsku mówią mniej więcej, jak Lech Wałęsa, nie mam pojęcia, co się stało. Często zdarzało się w przeszłości, że wielu na szybko komentujących pomyliło przyczyny ze skutkami i nie było komu przeprosić. Przyczyn tej konkretnej tragedii będzie szukać specjalna komisja, co optymizmem nie napawa, ale poza komisjami i mądrzeniem się na każdy temat, z pełną odpowiedzialnością i nie czyniąc krzywdy nikomu, da się powiedzieć rzecz fundamentalną. Jakkolwiek to zabrzmi, ultra, super, hiper wyposażenie i sprzęt nie jest ani pierwszą, ani nawet czwartą potrzebą, która ma wpływ na jakość leczenia w polskich szpitalach. Problemem numer jeden są idioci, o których pisałem nieskończoną ilość razy. Wszyscy bawiący się w prywatyzację, jako jedyną receptę, powtarzali brednie o weterynarii, która działa doskonale, ponieważ jest prywatna. Powtarzałem i ja, póki nie zacząłem myśleć. Jedną z droższych i powszechnie stosowanych operacji w weterynarii, jest usunięcie dysplazji stawu biodrowego u Golden Retrievera, który to zabieg polega na odpiłowaniu główki kości, żeby nie tarła o panewkę miednicy. Koszt kilkaset złotych i to jest sukces prywatnej służby weterynaryjnej, gdzie dotąd nie widziano psa z transplantacją wątroby, a choroby ciężkie i po prostu starość kończy się uśpieniem. Chciałbym widzieć filozofów weterynaryjnych z nogą wiszącą na mięśniach, co się raczej u człowieka nie sprawdzi i nie jak na psie nie zagoi. Pełno takich myślicieli wrzucających idiotyczne „analogie” i potem widać bezrefleksyjnie kiwające głowy, bo to faktycznie nieprawdopodobnie proste i mądre rozwiązanie – sprywatyzować na modłę weterynarii.
Być może proste, nie wiem, ale mądre na pewno nie, o ile człowieka traktować nieco lepiej niż psa. Stała się rzecz tragiczna w służbie zdrowia i nikt nie wie na ile odwracalna. Szpital dzięki eksperymentom pseudo liberalnym jest dziś palcówką handlową, ale trzeba jeszcze wiedzieć o jakim charakterze. W szpitalach nie ma leczenia, są „świadczenia medyczne”, „usługi” i „nadwykonania”. Wszystko razem wzięte przypomina coś pomiędzy warsztatem samochodowych i sklepem GS. Kto raz był u pana Stefana, któremu w kąciku ust tańczył „Klubowy” ten się dowiedział „Panie, co ja mogę, mówię przecież, że taniej nikt panu nie zrobi, a zresztą ja i tak nie biorę roboty do końca miesiąca”. Kto odwiedził sklep GS usłyszał, że towar wyszedł i niewiadomo kiedy będzie, bo „co ja wróżka jestem?”. Wypisz wymaluj dzisiejsza służba zdrowia i nigdzie indziej nie pójdziesz, sam sobie wyrostka też nie wytniesz. Trzeba wiedzieć co się „komercjalizuje”, wtedy się wie, że przy komercjalizacji monopolu, w dodatku wybitnie specjalistycznego, z deszczu socjalnego spada się pod rynnę realnego socjalizmu, na poziomie GS i warsztatu Polmozbyt. Mamy do czynienia z wrażliwym problemem społecznym, złożonym z mnóstwa powiązanych ze sobą zależności, które wymykają się pojęciom ekonomicznym i kretyńskim analogiom zwierzącym. Nie ma dylematu prywatne – państwowe, to są rozważania dla sprawnych intelektualnie inaczej. Problem zasadniczy tkwi w uporządkowaniu i zabezpieczeniu LECZENIA, czyli na powrocie do normalności. Żaden sprzęt nie zrobi Pewex z GS-u i Polmozbytu, bo ten sprzęt ciągle będzie obsługiwał Stefan lub Maryśka. Żadne pieniądze nie poprawią jakości leczenia, ponieważ nie ma takich pieniędzy, których Stefan by nie przepił i Maryśka nie przepuściła. Co pozostaje? Nieśmiertelne procedury! Najbardziej zabawne zaklęcie i najłatwiejszy do obejścia zasiek. No to co w takim razie? Jak mawiał Lenin – kadry.
Dopóki w szpitalach nie będzie naturalnej selekcji kadr opartej na starej jak świat ludzkiej satysfakcji, o leczeniu będzie można pomarzyć. Tam gdzie pacjent słyszał od szwagra, że w szpitalu było, jak w domu, tam powinny iść pieniądze i sprzęt. Na miejscu, gdzie z życiem ledwie uszła sąsiadka, szwagierka i znajoma znajomego, od jutra ściernisko albo zakład penitencjarny, bo większość tego typu przybytków posiada już odpowiedni wygląd i klimat. Konkurencja w jakości leczenia, połączona ze swobodnym wyborem szpitala i połowa problemów znika. Pojawi się jakość w leczeniu, to w naturalny sposób pojawi się też konkurencja cenowa w tych nieszczęsnych kontraktach. Mało ważna w podobnym układzie jest forma własności ważne kto finansuje leczenie i to musi być w zdecydowanej części PAŃSTWO. W systemie jakości w relacji do ceny że zarabia tylko ten, kto do roboty się przykłada i pieniędzmi potrafi gospodarować. Temu Nobla, kto stworzy odpowiedni mechanizm kontrolujący te proste zależności, cała reszta nadaje się do klepania bzdetów na forach. Istnieją jakieś pomysły pośrednie, dające się racjonalnie usprawiedliwić, choćby drobne 5-10 złotowe opłaty, co zrobili Czesi i wyeliminowali wszechobecne w Polsce zjawisko, mianowicie „jedna babcia z drugą babcią idzie na imprezę towarzyską do ośrodka zdrowia i koczuje tam od 7 rano, żeby prowadzić wojnę z numerkami”. Spora część leczenia bez żadnej prywatyzacji i tak odbywa się prywatnie, mniej kosztowne terapie i zabiegi coraz częściej ludzie wykonują w klinikach. Tylko, że to są właśnie pierdoły na poziomie „weterynarii”, prawdziwy problem nazywa się ratowanie życia i zdrowia, czego bez eliminacji „usług medycznych” i wprowadzenia konkurencji w jakości leczenia w połączeniu z gospodarnością uzyskać się nie da.
Pełna racja, ważni są ludzie, a nie sprzęt
Dokładnie dwa tygodnie temu w mojej rodzinie był podobny przypadek. Zięć odwiózł córkę na porodówkę, wyszedł kupić jej krople do oczu, wraca i słyszy że ma syna. Ledwo zięć wyszedł zaczęło zanikać tętno płodu, cesarskie cięcie i wnuczek po dwóch dniach razem z mamą już był w domu.
PS. Znam psa, który ma wszczepioną endoprotezę stawu za 4000 zeta, kwestia leczenia polega na ilości pieniędzy, jakie możemy przeznaczyć na leczenia zwierzaka.
2 dni po cesarce wypuszcza sie kobiete do domu?
prosze podac namiary szpitala zeby tam czasem nigdy nie wyladowac!
Trzy dni po usunięcia
Trzy dni po usunięciu woreczka żółciowego byłem na wolności. Ani wstać, ani siąść, ani się położyć i żadnych środków przeciwbólowych… Procedura. Musiałem tylko podpisać, że zgłoszę się do ośrodka do kontroli, co wchodziło w wymagany, bodaj 5 dniowy czas leczenia pooperacyjnego. W szczegółach mogłem coś popieprzyć, ale czas na pewno się zgadza.
trzy dni
To chyba jakaś "procedura" z tymi trzema dniami, bo tak miałem rok temu (nie z w. żołciowym).
Dzień trzeci poznać po tym, że nie dają jeść, i nikt w fartuchu się nie pokazuje z rana.
Dają kwity, i spadaj pan. Jak by co, to proszę do swojego lekarza w przychodni.
Szpital Kliniczny Akademii Medycznej w Gdańsku
Po czterech dniach córka prowadziła samochód, nie do wiary. To był trzeci poród, wcześniej 16 i 3 lata temu. Cały czas pod kontrolą lekarza z prywatnego ubezpieczenia przez firmę, w której pracuje. Po przyjęciu była bardzo dobrze prowadzona, od razu po osłabnięciu pulsu płodu dokonano cesarki. Okazałao się, że maluch cały był oplątany pępowiną, jest zdrów jak ryba, ważył 3600.
Pełna racja, ważni są ludzie, a nie sprzęt
Dokładnie dwa tygodnie temu w mojej rodzinie był podobny przypadek. Zięć odwiózł córkę na porodówkę, wyszedł kupić jej krople do oczu, wraca i słyszy że ma syna. Ledwo zięć wyszedł zaczęło zanikać tętno płodu, cesarskie cięcie i wnuczek po dwóch dniach razem z mamą już był w domu.
PS. Znam psa, który ma wszczepioną endoprotezę stawu za 4000 zeta, kwestia leczenia polega na ilości pieniędzy, jakie możemy przeznaczyć na leczenia zwierzaka.
2 dni po cesarce wypuszcza sie kobiete do domu?
prosze podac namiary szpitala zeby tam czasem nigdy nie wyladowac!
Trzy dni po usunięcia
Trzy dni po usunięciu woreczka żółciowego byłem na wolności. Ani wstać, ani siąść, ani się położyć i żadnych środków przeciwbólowych… Procedura. Musiałem tylko podpisać, że zgłoszę się do ośrodka do kontroli, co wchodziło w wymagany, bodaj 5 dniowy czas leczenia pooperacyjnego. W szczegółach mogłem coś popieprzyć, ale czas na pewno się zgadza.
trzy dni
To chyba jakaś "procedura" z tymi trzema dniami, bo tak miałem rok temu (nie z w. żołciowym).
Dzień trzeci poznać po tym, że nie dają jeść, i nikt w fartuchu się nie pokazuje z rana.
Dają kwity, i spadaj pan. Jak by co, to proszę do swojego lekarza w przychodni.
Szpital Kliniczny Akademii Medycznej w Gdańsku
Po czterech dniach córka prowadziła samochód, nie do wiary. To był trzeci poród, wcześniej 16 i 3 lata temu. Cały czas pod kontrolą lekarza z prywatnego ubezpieczenia przez firmę, w której pracuje. Po przyjęciu była bardzo dobrze prowadzona, od razu po osłabnięciu pulsu płodu dokonano cesarki. Okazałao się, że maluch cały był oplątany pępowiną, jest zdrów jak ryba, ważył 3600.
Sprostowanie a propos weterynarii
Mam w rodzinie lekarza weterynarii. Chirurga po kilkuletniej specjalizacji, z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. Widziałem już takie efekty jego pracy, przy których lekarze "ludzcy" powinni swoje ze wstydem pochować.
a) Kości nóg, miednic, czaszek, kręgosłupa poskładane tak, że trzeba się dobrze wpatrzeć w zdjęcia, aby zobaczyć różnicę.
b) Przeszczepy skóry w naprawdę masakrycznych przypadkach, z oskalpowaniem w wyniku wypadku włącznie.
c) Przyszywane palce i kończyny.
d) Operacje serca, mózgu, oczu.
e) Leczenia nowotworów w przeróżnych miejscach i stadiach rozwoju.
Jakie konkluzje?
a) Często lekarze weterynarii wykonują te same zabiegi (co do stopnia komplikacji), jak lekarze "ludzcy".
b) Większość z nich jest DUŻO LEPSZYMI specjalistami ze względu na konieczność wiedzy interdyscyplinarnej, której współcześni lekarze od człowieka mieć nie muszą. Lek.wet. bywa jednocześnie kardiologiem, chirurgiem, okulistą, etc..
c) Rynek jest znacznie bardziej zdrowy niż lekarzy od człowieka. Zły lek. wet. bardzo szybko musi zwijać interes. Dobry – wystawia rachunki dużo, dużo, dużo wyższe, niż wspomniane przez Ciebie "kilaset złotych".
d) Ciekawostka – lek.wet. wykorzystuje w swojej praktyce leki i środki farmaceutyczne nieporównywalnie… LEPSZE niż medycyna ludzka. Często wyprzedzają o nawet 10 lat medycynę ludzką. Dlaczego? Gdyż okres testów leków dla zwierząt jest dużo krótszy.
Resume: wolałbym się leczyć u dobrego lek. wet. niż u połowy lekarzy "ludzkich", z którymi miałem do czynienia!
Sprostowanie a propos weterynarii
Mam w rodzinie lekarza weterynarii. Chirurga po kilkuletniej specjalizacji, z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. Widziałem już takie efekty jego pracy, przy których lekarze "ludzcy" powinni swoje ze wstydem pochować.
a) Kości nóg, miednic, czaszek, kręgosłupa poskładane tak, że trzeba się dobrze wpatrzeć w zdjęcia, aby zobaczyć różnicę.
b) Przeszczepy skóry w naprawdę masakrycznych przypadkach, z oskalpowaniem w wyniku wypadku włącznie.
c) Przyszywane palce i kończyny.
d) Operacje serca, mózgu, oczu.
e) Leczenia nowotworów w przeróżnych miejscach i stadiach rozwoju.
Jakie konkluzje?
a) Często lekarze weterynarii wykonują te same zabiegi (co do stopnia komplikacji), jak lekarze "ludzcy".
b) Większość z nich jest DUŻO LEPSZYMI specjalistami ze względu na konieczność wiedzy interdyscyplinarnej, której współcześni lekarze od człowieka mieć nie muszą. Lek.wet. bywa jednocześnie kardiologiem, chirurgiem, okulistą, etc..
c) Rynek jest znacznie bardziej zdrowy niż lekarzy od człowieka. Zły lek. wet. bardzo szybko musi zwijać interes. Dobry – wystawia rachunki dużo, dużo, dużo wyższe, niż wspomniane przez Ciebie "kilaset złotych".
d) Ciekawostka – lek.wet. wykorzystuje w swojej praktyce leki i środki farmaceutyczne nieporównywalnie… LEPSZE niż medycyna ludzka. Często wyprzedzają o nawet 10 lat medycynę ludzką. Dlaczego? Gdyż okres testów leków dla zwierząt jest dużo krótszy.
Resume: wolałbym się leczyć u dobrego lek. wet. niż u połowy lekarzy "ludzkich", z którymi miałem do czynienia!
Ja jestem za opcją jak najdalej posuniętej prywatyzacji.
Państwo mogło by sobie finansować swoje placówki naukowo badawcze. A pokrywanie kosztów leczenia spadałby na ubezpieczyciela, dowolnie wybranego na wolnym rynku. Ewentualnie z kieszeni własnej. Ale do tego potrzeba zmiany całościowej o której mówi między innymi Korwin-Mikke. To co proponuje Matka Kurka brzmi jak kolejna propozycja reformy, optymistycznego socjalisty.
Tadziu, poczytaj sobie czym się kończy full prywatyzacja…
http://wyborcza.pl/1,75477,13897315,Bandziory_w_bialych_kitlach__czyli_sluzba_zdrowia.html
Jest podstawowa opieka medyczna i to jest rola Państwa. Poród wg mnie to jest podstawowa opieka medyczna i nikt nie powinien robić łachy. Owszem, mogą być kliniki prywatne ze złotymi klamkami, ale to nie zmienia faktu, że dbałość o zdrowie obywateli to zasrany obowiązek Państwa.
@ g@llux:
Nie napisałem że jestem za 100%, ani całkowitą prywatyzacją tylko jak najdalej posuniętą. Podałeś położnictwo jako przykład którym państwo powinno się zająć bo łaski nie robi. Nie będę z tym polemizował bo uważam że państwo powinno zajmować się trzema rzeczami: stanowieniem prawa, ściąganiem podatków, utrzymywaniem porządku i bezpieczeństwa. A to wszystko winno być podyktowane troską o wolność jego obywateli.
Co do artykułu o bandytach w białych kitlach. Odsyłam do komentarzy pod wspomnianym artykułem. Też warte uwagi. Na koniec chce jasno wyrazić pewien pogląd: za zdrowie jednostki jest odpowiedzialna ona sama. Ja za swoje, a Ty za swoje. Kto wierzy w dobroczynną moc państwa w tej kwestii, ten będzie zdychał w kolejce skracanej przez Arłukowicza albo jego jeszcze bardziej ideowych następców cudaków.
Ja jestem za opcją jak najdalej posuniętej prywatyzacji.
Państwo mogło by sobie finansować swoje placówki naukowo badawcze. A pokrywanie kosztów leczenia spadałby na ubezpieczyciela, dowolnie wybranego na wolnym rynku. Ewentualnie z kieszeni własnej. Ale do tego potrzeba zmiany całościowej o której mówi między innymi Korwin-Mikke. To co proponuje Matka Kurka brzmi jak kolejna propozycja reformy, optymistycznego socjalisty.
Tadziu, poczytaj sobie czym się kończy full prywatyzacja…
http://wyborcza.pl/1,75477,13897315,Bandziory_w_bialych_kitlach__czyli_sluzba_zdrowia.html
Jest podstawowa opieka medyczna i to jest rola Państwa. Poród wg mnie to jest podstawowa opieka medyczna i nikt nie powinien robić łachy. Owszem, mogą być kliniki prywatne ze złotymi klamkami, ale to nie zmienia faktu, że dbałość o zdrowie obywateli to zasrany obowiązek Państwa.
@ g@llux:
Nie napisałem że jestem za 100%, ani całkowitą prywatyzacją tylko jak najdalej posuniętą. Podałeś położnictwo jako przykład którym państwo powinno się zająć bo łaski nie robi. Nie będę z tym polemizował bo uważam że państwo powinno zajmować się trzema rzeczami: stanowieniem prawa, ściąganiem podatków, utrzymywaniem porządku i bezpieczeństwa. A to wszystko winno być podyktowane troską o wolność jego obywateli.
Co do artykułu o bandytach w białych kitlach. Odsyłam do komentarzy pod wspomnianym artykułem. Też warte uwagi. Na koniec chce jasno wyrazić pewien pogląd: za zdrowie jednostki jest odpowiedzialna ona sama. Ja za swoje, a Ty za swoje. Kto wierzy w dobroczynną moc państwa w tej kwestii, ten będzie zdychał w kolejce skracanej przez Arłukowicza albo jego jeszcze bardziej ideowych następców cudaków.
szpitale nie leczą, tylko wykonują zabiegi
To właśnie istota sprawy. W wyniku "reformy" nastąpiła zmiana funkcji szpitala. Szpital nie jest już od tego by wyleczyć, lecz od wykonania konkretnej czynności medycznej.
Efekt tej czynności nie ma już znaczenia dla działania szpitala.
Za starego systemu człowiek leżał tak długo aż spece uznawali że jest całkowicie zdrowy, albo w beznadziejnym przypadku, aż zemrze.
Sprawa finansowania leczenia to całkiem inna rzecz.
szpitale nie leczą, tylko wykonują zabiegi
To właśnie istota sprawy. W wyniku "reformy" nastąpiła zmiana funkcji szpitala. Szpital nie jest już od tego by wyleczyć, lecz od wykonania konkretnej czynności medycznej.
Efekt tej czynności nie ma już znaczenia dla działania szpitala.
Za starego systemu człowiek leżał tak długo aż spece uznawali że jest całkowicie zdrowy, albo w beznadziejnym przypadku, aż zemrze.
Sprawa finansowania leczenia to całkiem inna rzecz.
A sprawa pewnie będzie miała klasyczny przebieg – zawinił kowal,
a powieszą cygana, przy czym kowal będzie w składzie sędziowskim. Czy kowal piśnie choć słówkiem o zapaści w służbie zdrowia? Wolne żarty – wkrótce kilka wyborów, a kowal startuje. Lemingi wybrały – lemingi mają.
A sprawa pewnie będzie miała klasyczny przebieg – zawinił kowal,
a powieszą cygana, przy czym kowal będzie w składzie sędziowskim. Czy kowal piśnie choć słówkiem o zapaści w służbie zdrowia? Wolne żarty – wkrótce kilka wyborów, a kowal startuje. Lemingi wybrały – lemingi mają.
…Szpital dzięki eksperymentom pseudo liberalnym jest dziś
palcówką handlową…
W Polsce wszystko może prawidłowo funkcjonować ale najpierw musimy sie pozbyć tego "pomazańca" dla którego każda instytucja państwowa to maszynka do łupienia plebsu.
…Szpital dzięki eksperymentom pseudo liberalnym jest dziś
palcówką handlową…
W Polsce wszystko może prawidłowo funkcjonować ale najpierw musimy sie pozbyć tego "pomazańca" dla którego każda instytucja państwowa to maszynka do łupienia plebsu.
O co właściwie chodzi?
Zupełnie nie rozumiem wrzasku wokół tej nieszczęsnej sprawy. Mam kilku znajomych lekarzy, od czasu do czasu wysłuchuję ich opowieści zawodowych. Każdy z nich ma opowieści o przypadkach, gdy otarł się o zagrożenie śmiercią pacjenta. Taki to jest zawód. Śmierć w szpitalu nie jest, niestety, czymś wyjątkowym. Przepatrzyłem trochę statystyki i wychodzi na to, że w Polsce średnio każdego dnia jest około 6 okołoporodowych przypadków śmierci dzieci. Pocieszające jest to, że liczba takich zdarzeń systematycnie maleje. Każdy przypadek trudno jest zaakceptować, jak każdą, a szczególnie nagłą/przedwczesną śmierć.
Trochę się wzdragam, ale nęci mnie okrutnie wejść w spekulacje o powody rozpętania wrzasku. Może to takie nawiązanie do "wielkiej orkiestry"? Może to były dzieci z próbówki (dwojaczki są bardzo typowe)? Może to jakieś rozgrywki wewnątrz szpitala?
A co do ogólnych kwestii lecznictwa: nie ma podstaw by się spodziewać, że lekarze, system medyczny, będą lepiej funkconować niż, przykładowo, budowa dróg i autostrad. Z drugiej strony, mam wrażenie, że jest to jakaś ogólnoświatowy problem. Przeglądam internetowo prasę brytyjską i mie ta tygodnia bym nie natrafił o informację o zgonie pacjenta. Sprawdziłem przed chwilą, i jest, jak napisali "nieudolna lekarka" opóźniła podanie leku i dziecko zmarło. Zaglądam także na strony amerykańskie, o ich służbie zdrowia można tam wyczytać opowieści przy których nasz system wydaje się być cudowny (i nie chodzi tylko o Obamacare). W sprawie naszego dzisiejszego tematu to ich dane mówią o tym, ża mają najwyższy wskaźnik śmiertelności noworodków wśród krajów cywilizowanych.
Oceniasz dobrze pracę lekarzy na podstawie opowiadań lekarzy?
A pracę sądów na podstawie (będę mówił w jaskrawych barwach – dla lepszego zrozumienia) na podstawie pracy rozgrzanych sędziów? A pracę Lisa Tomasza na podstawie jego własnej oceny? A pracę Ryżego Oszusta (na prawdę kawał dobrej roboty:) – ponad 500 miliardów dodatkowego zadłużenia Polski w 6 lat) na podstawie jego bajdurzeń? A może prawidłowiej jest wysłuchać zawsze obu ston – również tej, która jest narażona na efekty pracy niektórych? Na dziś to jest cała seria zgonów okołomedycznych w ostatnim czasie – a to karetki nie wysłali, a to za późno wysłali, ktoś zmarł pod szpitalem, a ktoś na izbie przyjęć gdzie koczował kilka godzin. Wrzask (jak to uroczo ujmujesz) jest i w takich przypadkach musi być – chodzi o sprawy zasadnicze. A mając tylu znajomych lekarzy w razie potrzeby pewnie zdarza Ci się od razu trafiać gdzie trzeba? Ludzie z "ulicy" nie mają takich możliwości, a bólą składkami jak za zboże. Nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście calość ściąganych składek zdrowotnych trafia na nasze leczenie. I ile z tego wyparowuje, zanim trafi na nasze leczenie. Moim zdaniem nie powinno parować więcej niż 0,0000000001%, ale tu mogę się niestety mylić.
O co właściwie chodzi?
Zupełnie nie rozumiem wrzasku wokół tej nieszczęsnej sprawy. Mam kilku znajomych lekarzy, od czasu do czasu wysłuchuję ich opowieści zawodowych. Każdy z nich ma opowieści o przypadkach, gdy otarł się o zagrożenie śmiercią pacjenta. Taki to jest zawód. Śmierć w szpitalu nie jest, niestety, czymś wyjątkowym. Przepatrzyłem trochę statystyki i wychodzi na to, że w Polsce średnio każdego dnia jest około 6 okołoporodowych przypadków śmierci dzieci. Pocieszające jest to, że liczba takich zdarzeń systematycnie maleje. Każdy przypadek trudno jest zaakceptować, jak każdą, a szczególnie nagłą/przedwczesną śmierć.
Trochę się wzdragam, ale nęci mnie okrutnie wejść w spekulacje o powody rozpętania wrzasku. Może to takie nawiązanie do "wielkiej orkiestry"? Może to były dzieci z próbówki (dwojaczki są bardzo typowe)? Może to jakieś rozgrywki wewnątrz szpitala?
A co do ogólnych kwestii lecznictwa: nie ma podstaw by się spodziewać, że lekarze, system medyczny, będą lepiej funkconować niż, przykładowo, budowa dróg i autostrad. Z drugiej strony, mam wrażenie, że jest to jakaś ogólnoświatowy problem. Przeglądam internetowo prasę brytyjską i mie ta tygodnia bym nie natrafił o informację o zgonie pacjenta. Sprawdziłem przed chwilą, i jest, jak napisali "nieudolna lekarka" opóźniła podanie leku i dziecko zmarło. Zaglądam także na strony amerykańskie, o ich służbie zdrowia można tam wyczytać opowieści przy których nasz system wydaje się być cudowny (i nie chodzi tylko o Obamacare). W sprawie naszego dzisiejszego tematu to ich dane mówią o tym, ża mają najwyższy wskaźnik śmiertelności noworodków wśród krajów cywilizowanych.
Oceniasz dobrze pracę lekarzy na podstawie opowiadań lekarzy?
A pracę sądów na podstawie (będę mówił w jaskrawych barwach – dla lepszego zrozumienia) na podstawie pracy rozgrzanych sędziów? A pracę Lisa Tomasza na podstawie jego własnej oceny? A pracę Ryżego Oszusta (na prawdę kawał dobrej roboty:) – ponad 500 miliardów dodatkowego zadłużenia Polski w 6 lat) na podstawie jego bajdurzeń? A może prawidłowiej jest wysłuchać zawsze obu ston – również tej, która jest narażona na efekty pracy niektórych? Na dziś to jest cała seria zgonów okołomedycznych w ostatnim czasie – a to karetki nie wysłali, a to za późno wysłali, ktoś zmarł pod szpitalem, a ktoś na izbie przyjęć gdzie koczował kilka godzin. Wrzask (jak to uroczo ujmujesz) jest i w takich przypadkach musi być – chodzi o sprawy zasadnicze. A mając tylu znajomych lekarzy w razie potrzeby pewnie zdarza Ci się od razu trafiać gdzie trzeba? Ludzie z "ulicy" nie mają takich możliwości, a bólą składkami jak za zboże. Nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście calość ściąganych składek zdrowotnych trafia na nasze leczenie. I ile z tego wyparowuje, zanim trafi na nasze leczenie. Moim zdaniem nie powinno parować więcej niż 0,0000000001%, ale tu mogę się niestety mylić.
1. Ta konkretna pacjentka
1. Ta konkretna pacjentka miała obciążony wywiad.
2. NFZ i MZ obcięły kwoty na opiekę neonatologiczną z 15'000 do 1'000 zeta na statystycznego łba.
3. Żeby było smieszniej to WOŚP zbierał w tym roku również na neonatologię. (neonatologia to ta gałąź medycyny, która zajmuje się wcześniakami)
4. W pełni wyposażony oddział ginekologiczno – połozniczy, to taki, gdzie do każdej pacjentki (łóżka) jest przypisany jeden KTG (to takie urządzenie do rejestrowania tetna płodu), a nie jeden KTG na 15 łóżek. Nie słyszałem, żeby w Polsce istniał taki oddział.
5. Owsiak coś tam chrzanił o najnowocześniejszych USG jakie niby tam są. Sądząc po cenach urządzeń, które zostały tam zainstalowane – lekko półśredni badziew.
Zgadzam się, że decydujący są ludzie, którzy tam pracują.
No to może zadajmy pytanie ile powinien zarabiac lekarz. Nie, nie ginekolog, ale na przykład neurochirurg.
Odpowiedź jest trywialna. Powinien zarabiać tyle, żeby go było stać na służącą. Żeby nie było takiej sytuacji, że poprzedniego dnia skrobał własnymi pazurami zapieczony piekarnik i szorował podłogę szczotką ryżową, a następnego dnia grzebie komuś w mózgu.
P.S.
Nie jestem lekarzem, ale mam w rodzinie tylu lekarzy, że moje pojęcie na temat medycyny i służby zdrowia jest ponadstandadowe.
bez służby nic nie zdziałamy
No wiesz, lista zawodów w których posiadanie słuzby poprawia świeżość pracownniczą jest niezmiernie długa.
1. Ta konkretna pacjentka
1. Ta konkretna pacjentka miała obciążony wywiad.
2. NFZ i MZ obcięły kwoty na opiekę neonatologiczną z 15'000 do 1'000 zeta na statystycznego łba.
3. Żeby było smieszniej to WOŚP zbierał w tym roku również na neonatologię. (neonatologia to ta gałąź medycyny, która zajmuje się wcześniakami)
4. W pełni wyposażony oddział ginekologiczno – połozniczy, to taki, gdzie do każdej pacjentki (łóżka) jest przypisany jeden KTG (to takie urządzenie do rejestrowania tetna płodu), a nie jeden KTG na 15 łóżek. Nie słyszałem, żeby w Polsce istniał taki oddział.
5. Owsiak coś tam chrzanił o najnowocześniejszych USG jakie niby tam są. Sądząc po cenach urządzeń, które zostały tam zainstalowane – lekko półśredni badziew.
Zgadzam się, że decydujący są ludzie, którzy tam pracują.
No to może zadajmy pytanie ile powinien zarabiac lekarz. Nie, nie ginekolog, ale na przykład neurochirurg.
Odpowiedź jest trywialna. Powinien zarabiać tyle, żeby go było stać na służącą. Żeby nie było takiej sytuacji, że poprzedniego dnia skrobał własnymi pazurami zapieczony piekarnik i szorował podłogę szczotką ryżową, a następnego dnia grzebie komuś w mózgu.
P.S.
Nie jestem lekarzem, ale mam w rodzinie tylu lekarzy, że moje pojęcie na temat medycyny i służby zdrowia jest ponadstandadowe.
bez służby nic nie zdziałamy
No wiesz, lista zawodów w których posiadanie słuzby poprawia świeżość pracownniczą jest niezmiernie długa.
Wszystkie błogosławione
Wszystkie błogosławione porównania, że leczenie ludzi to jest taki sam biznes jak warzywniak i produkcja odrzutowców, jest wczesnym korwinizmem, czyli debilizmem pod publiczkę, który też mnie swego czasu fascynował jako przygoda pseudo intelektualna. Gdyby był to taki sam biznes, funkcjonowałby chociaż w jednym kraju, jak produkcja samolotów albo warzywniak. Gdzie jest taki kraj? Nie ma miejsca na kuli ziemskiej, gdzie problem byłby rozwiązany modelowo lub przynajmniej przyzwoicie. Leczenie tym się różni od biznesów pozostałych, że jest koniecznością, nie luksusem i nawet nie minimum socjalnym. Idziesz na operację, bo musisz nie po to, żeby pokazać się sąsiadom, tudzież wyrwać “dupę”. Koszty leczenia są nieporównywalne z przeciętnym biznesem, a skutki partactwa ostateczne. Czy zakupy w warzywniaku są ubezpieczone? Nie ma takiego ubezpieczyciela, który by to dźwignął, o ile nie zerżnie ubezpieczonego do gołej “d” i jeszcze na kredyt. Można ubezpieczyć nawet samobójcę od samobójstwa, ale musiałby się w punkcie pierwszym polisy podpisać, że umrze śmiercią naturalną pod groźbą anulowania umowy lub płacić za każdy dzień ubezpieczenia milion, żeby w razie samobójstwa w dowolnym dniu bliscy dostali 900 tysięcy. Kto na początek zrozumie te podstawowe dane wejściowe, dalej będzie mógł sobie radośnie popierdywać o warzywniaku, samolotach, socjalizmie i tak dalej, ze świadomością, że to tylko zabawa sowami. Mamy do czynienia z wyjątkiem wymykającym się wszelkim regułom i tyle. Co do samego wypadku we Włocławku zgadzam się całkowicie, że statystyka jest nieubłagana, a media idiotyczne. Mniej więcej coś takiego na wstępie napisałem. Nie widzę w tym konkretnym przypadku, póki co, żadnych powodów do rewolucji, ale skoro się rewolucja zaczęła, to piszę dokąd enty raz zmierza i że są to kresy głupoty.
@Matka Kurka
Wiesz, ten debilny korwinizm dałby mi do wyboru, czy leczyć się u fachowców za ciężką kasę, czekać w kolejce na to co oferuje opieka państwa, czy iść do znachora którego polecają znajomi. Reforma sądownictwa jaką proponuje Korwin, stawiała by na równi wykwalifikowanego hirurga który zaszywa w brzuchu nożyczki jak i szamana co leczy wyciągiem z penisa albo wywarem z muchomorów.
Jest pewna rzecz która komunistom się udała. Wychować Nowego Człowieka. Widzę to w całym moim pokoleniu lat 70-tych. Nawet w Twojej jakże mrówczej i tytańskiej twórczości raz po raz, między wierszami pobrzmiewa: "wypaczenia-nie, nie i jeszcze raz nie. Socjalizm-tak. Ja wierzę już tylko w jedeno systemowe rozwiązanie: jeśli każdy pomyśli o sobie, to o wszystkich będzie pomyślane. Dalsze reformowanie tego systemu i poprawianie prawa przypomina mi przyszywanie kolejnych łat na starą kufajke. A opowiadanie co to za frak z tego będzie, spowodowało że przyglądam się temu z dystansu.
Ale po co Ci jest Korwin
Ale po co Ci jest Korwin potrzebny? Po prostu idź do pierwszego lepszego PZU poproś o ubezpieczanie na wypadek leczenia i postaw warunek, że chciałbyś szwajcarską klinikę z łóżkiem przy oknie, z widokiem na Alpy. Ubezpieczą Cię bankowo, ale przygotuj cztery wypłaty w kupie. Potem pojedziesz do Zurychu umierający i usłyszysz, że za taką kasę, to ci mogą co najwyżej wrzód przeciąć na dupie, a nie leczyć raka. Te mądrości pseudointelektualisty Korwina klapsem w dupę da się zweryfikować. Mam Ci powiedzieć gdzie się leczy Twój Korwin i Ty sam? Ty w socjalnej Irlandii na krzywą emigracyjną twarz, a Korwin po znajomości przy Szaserów. W wolnych chwilach obaj sobie popieprzycie o liberalizmie księżycowym i produkujecie durnowate dywagacje, jak się nigdy na Ziemi nie zdarzyło, chociaż to takie oczywiste i naturalne. I to wieczne “socjaliści”, w stronę każdego kto nie z sekty “zrób sobie sam”. Przecież ten dziadek przez pół życia był realnym socjalistą z legitymacją partyjną SD i żył jak pączek w maśle, potem się przerzucił na ogłupianie dzieci i młodzieży, pozbierał składki członkowskie jak zetesempowiec i dalej żyje… z frajerów. Z utopii się wyrasta, gdzieś tak koło trzydziestki, potem to już tylko zdziecinnienie starcze. Stary cwany peerelowiec, wieczny racjonalizator, bez żadnego wdrożenia i te sieroty otępione, którym się wydaje, że powtarzanie bredni o wolnym rynku w straży pożarnej wznosi na wyżyny intelektualnej oryginalności. Tandeta.
Wyjeżdżając do Irlandii
ubezpieczyłem się w Warcie. Polisa była grupowaa i miała pewne limity- normalka. Mój brat z takiej raz skorzystał. Ja za plombowanie dwóch zembow i wyrwanie dwóch kolejnych płaciłem zarobionymi pieniędzmi. Kiedy miałem grypę, bralem 7 days off , syrop z cebuli, aspiryne, albo jakiś super cud reklamowany w tv. Kiedy poczułem ból w płucach i podejrzewałem najgorsze za badania EKG, rentgena, oraz badania krwi, znów płaciłem ze swoich. Takie płacenie oraz świadomość ile warta jest twoja polisa uczą szacunku i troski o swoje zdrowie.
Pytasz gdzie na świecie jest kraj w którym problem został rozwiązany. Odpowiadam, że nie ma takiego kraju, bo wszędzie za leczenie ludzi bierze się państwo. a wiadomym jest że czegokolwiek państwo się nie tknie, to spierdoli. No chyba że znasz jakąś dziedzinę w której państwo sprawdziło się na przyzwoitym poziomie.
I daruj sobie atakowanie Korwina w sposób at persona. To nie Twój poziom. Ja tam nie widzę żadnych wyżyn intelektualnej orginalnosci, tylko zwykłe banały które można jedynie glupkowato wydrwic albo zagadac kretynskimi komentarzami, jak na przykład że, przywrócenie starych dobrych zasad cofnie nas do osiemnastej wieku.
Edit: Zapomnialem odpowiedziec na pytanie po co mi Korwin potrzebny. No wiec jak juz bede w PZU rozmawial o tej szwajcarskiej klinice i miejscu przy oknie… to te cztery wyplaty powinienem miec w kieszeni i to nie za miesiac ale za tydzien pracy. Jarzysz? czy pisac dalej…
Ciekawa rzecz napisal norwid
na temat genezy systemu opieki medycznej wspolnej tak dla chrzescijanstwa jak islamu. Zauwazyl on ze laicyzacja panstwa zamienila siostry na pielegniarki. Uznal Twoje prawo do wiary w przekonania i wskazal na zrodlo problemu ktore ja rowniez podkreslam: ideologiczna indoktrynacja i przewrocenie systemu wartosci. Jak mniemam wypieprzyles jego post za "autor pisze dyrdymaly" a szkoda, bo razem z tym postem wylecial moj komentarz (o hierarchii wartosci) a ja nie mam jak zapytac go gdzie sa te dyrdymaly. Rozumialbym gdyby post zniknal za wulgarny, idiotyczny atak. Ale Kurak, daj pogadac. Milo ze odpisales chociaz na to nie liczylem. Ale nie spodziewaj sie loda.
Czytam Cie od czasow onetu. I mam takie zdanie na Twoj temat: 90% fantastycznych felietonow i 90% zbednych odpowiedzi do komentarzy.
Pozdrawiam i trzymam kciuki w sprawie Owsiak vs Matka Kurka.
I to jest właśnie skutek
I to jest właśnie skutek korwinizmu, choroba uleczalna tylko przy wysiłku intelektualnym. Wrzucic do jednego wora “oryginalność” i zapomnieć o reszcie. Wyrwać zęba, czy zrobić EKG to sobie możesz mniej więcej w cenie składki w Warcie w Szwajcarii również, nie tylko w Irlandii. Mówimy o LECZENIU, nie o pierdołach i o tych ubezpieczonych od złamania nogi na nartach w Austrii, którzy dostają 200 tysięcy za usunięcie śledziony i chałupę muszą sprzedać. Czym jeśli nie “personam” można atakować Korwina? On nic do rzeczy nie mówi, co nie znaczy, że jest idiotą, po prostu żyje z idiotów.
Nie do końca masz rację. Ja
Nie do końca masz rację. Ja na przykład ubezpieczam się w firmie "XXX" za stówę miesięcznie. Nie zdażyło się jeszcze żebym czekał do jakiegokolwiek specjalisty (endokrynologia dermatologia okulista, etc.). Oczywiście mój zakres ubezpieczenia nie obejmuje jakiś szalonych operacji, ale gdybym chociaż połowę mojej składki na ZUS przeznaczył na ubezpieczenie, to z pewnością mógłbym sbie wyciąć co bym chciał.
Racja
Dobrze prawisz!
błogosławione porównania
Matko Kurko, w tym zakresie, który nas tu dzisiaj sprowadza, medycyna nie jest wyjątkowa. W bardzo wielu dzidzinach spartolenie może grozić śmiercią (i to jednocześnie wielu osób), ot takie budownictwo (budynki, mosty), konstruktorzy (samochody, samoloty) i wiele innych w tym także politycy. Dla mnie istotą specyfiki działania medyka jest to, że pacjent jest gotów do największych poświęceń finansowych, bo walczy o zdrowie/życie. W jakiś sposób można przyrównać sytuację pacjenta wobec lekarza do osoby, przed którą stoi zbir z wycelowaną weń bronią. Medyk jest panem życia i śmierci. Problem w tym, że współczesny system medyczny (producenci leków/sprzętu, szpitale, lakarze) coraz bardziej bezwzględnie wykorzystują tę przewagę nad pacjentem, są w stanie wyssać każde pieniądze, które są tylko dostępne. Myślę, że to jest powodem, że nigdzie nie da się zorganizować sensownie działającej medycyny.
edycja: A do tego jeszcze dochodzi wzrastający, a może należy powiedzieć formalizowany, problem odpowiedzialności zawodowej egzekwowanej bezwzględnie przez adwokatów. Stąd dla lekarza najwygodniej jest nie podejmować odpowiedzialności, jak się tylko da, nie podejmować decyzji. Efektem to, co nazywamy "znieczulicą lekarską".
Wszystkie błogosławione
Wszystkie błogosławione porównania, że leczenie ludzi to jest taki sam biznes jak warzywniak i produkcja odrzutowców, jest wczesnym korwinizmem, czyli debilizmem pod publiczkę, który też mnie swego czasu fascynował jako przygoda pseudo intelektualna. Gdyby był to taki sam biznes, funkcjonowałby chociaż w jednym kraju, jak produkcja samolotów albo warzywniak. Gdzie jest taki kraj? Nie ma miejsca na kuli ziemskiej, gdzie problem byłby rozwiązany modelowo lub przynajmniej przyzwoicie. Leczenie tym się różni od biznesów pozostałych, że jest koniecznością, nie luksusem i nawet nie minimum socjalnym. Idziesz na operację, bo musisz nie po to, żeby pokazać się sąsiadom, tudzież wyrwać “dupę”. Koszty leczenia są nieporównywalne z przeciętnym biznesem, a skutki partactwa ostateczne. Czy zakupy w warzywniaku są ubezpieczone? Nie ma takiego ubezpieczyciela, który by to dźwignął, o ile nie zerżnie ubezpieczonego do gołej “d” i jeszcze na kredyt. Można ubezpieczyć nawet samobójcę od samobójstwa, ale musiałby się w punkcie pierwszym polisy podpisać, że umrze śmiercią naturalną pod groźbą anulowania umowy lub płacić za każdy dzień ubezpieczenia milion, żeby w razie samobójstwa w dowolnym dniu bliscy dostali 900 tysięcy. Kto na początek zrozumie te podstawowe dane wejściowe, dalej będzie mógł sobie radośnie popierdywać o warzywniaku, samolotach, socjalizmie i tak dalej, ze świadomością, że to tylko zabawa sowami. Mamy do czynienia z wyjątkiem wymykającym się wszelkim regułom i tyle. Co do samego wypadku we Włocławku zgadzam się całkowicie, że statystyka jest nieubłagana, a media idiotyczne. Mniej więcej coś takiego na wstępie napisałem. Nie widzę w tym konkretnym przypadku, póki co, żadnych powodów do rewolucji, ale skoro się rewolucja zaczęła, to piszę dokąd enty raz zmierza i że są to kresy głupoty.
@Matka Kurka
Wiesz, ten debilny korwinizm dałby mi do wyboru, czy leczyć się u fachowców za ciężką kasę, czekać w kolejce na to co oferuje opieka państwa, czy iść do znachora którego polecają znajomi. Reforma sądownictwa jaką proponuje Korwin, stawiała by na równi wykwalifikowanego hirurga który zaszywa w brzuchu nożyczki jak i szamana co leczy wyciągiem z penisa albo wywarem z muchomorów.
Jest pewna rzecz która komunistom się udała. Wychować Nowego Człowieka. Widzę to w całym moim pokoleniu lat 70-tych. Nawet w Twojej jakże mrówczej i tytańskiej twórczości raz po raz, między wierszami pobrzmiewa: "wypaczenia-nie, nie i jeszcze raz nie. Socjalizm-tak. Ja wierzę już tylko w jedeno systemowe rozwiązanie: jeśli każdy pomyśli o sobie, to o wszystkich będzie pomyślane. Dalsze reformowanie tego systemu i poprawianie prawa przypomina mi przyszywanie kolejnych łat na starą kufajke. A opowiadanie co to za frak z tego będzie, spowodowało że przyglądam się temu z dystansu.
Ale po co Ci jest Korwin
Ale po co Ci jest Korwin potrzebny? Po prostu idź do pierwszego lepszego PZU poproś o ubezpieczanie na wypadek leczenia i postaw warunek, że chciałbyś szwajcarską klinikę z łóżkiem przy oknie, z widokiem na Alpy. Ubezpieczą Cię bankowo, ale przygotuj cztery wypłaty w kupie. Potem pojedziesz do Zurychu umierający i usłyszysz, że za taką kasę, to ci mogą co najwyżej wrzód przeciąć na dupie, a nie leczyć raka. Te mądrości pseudointelektualisty Korwina klapsem w dupę da się zweryfikować. Mam Ci powiedzieć gdzie się leczy Twój Korwin i Ty sam? Ty w socjalnej Irlandii na krzywą emigracyjną twarz, a Korwin po znajomości przy Szaserów. W wolnych chwilach obaj sobie popieprzycie o liberalizmie księżycowym i produkujecie durnowate dywagacje, jak się nigdy na Ziemi nie zdarzyło, chociaż to takie oczywiste i naturalne. I to wieczne “socjaliści”, w stronę każdego kto nie z sekty “zrób sobie sam”. Przecież ten dziadek przez pół życia był realnym socjalistą z legitymacją partyjną SD i żył jak pączek w maśle, potem się przerzucił na ogłupianie dzieci i młodzieży, pozbierał składki członkowskie jak zetesempowiec i dalej żyje… z frajerów. Z utopii się wyrasta, gdzieś tak koło trzydziestki, potem to już tylko zdziecinnienie starcze. Stary cwany peerelowiec, wieczny racjonalizator, bez żadnego wdrożenia i te sieroty otępione, którym się wydaje, że powtarzanie bredni o wolnym rynku w straży pożarnej wznosi na wyżyny intelektualnej oryginalności. Tandeta.
Wyjeżdżając do Irlandii
ubezpieczyłem się w Warcie. Polisa była grupowaa i miała pewne limity- normalka. Mój brat z takiej raz skorzystał. Ja za plombowanie dwóch zembow i wyrwanie dwóch kolejnych płaciłem zarobionymi pieniędzmi. Kiedy miałem grypę, bralem 7 days off , syrop z cebuli, aspiryne, albo jakiś super cud reklamowany w tv. Kiedy poczułem ból w płucach i podejrzewałem najgorsze za badania EKG, rentgena, oraz badania krwi, znów płaciłem ze swoich. Takie płacenie oraz świadomość ile warta jest twoja polisa uczą szacunku i troski o swoje zdrowie.
Pytasz gdzie na świecie jest kraj w którym problem został rozwiązany. Odpowiadam, że nie ma takiego kraju, bo wszędzie za leczenie ludzi bierze się państwo. a wiadomym jest że czegokolwiek państwo się nie tknie, to spierdoli. No chyba że znasz jakąś dziedzinę w której państwo sprawdziło się na przyzwoitym poziomie.
I daruj sobie atakowanie Korwina w sposób at persona. To nie Twój poziom. Ja tam nie widzę żadnych wyżyn intelektualnej orginalnosci, tylko zwykłe banały które można jedynie glupkowato wydrwic albo zagadac kretynskimi komentarzami, jak na przykład że, przywrócenie starych dobrych zasad cofnie nas do osiemnastej wieku.
Edit: Zapomnialem odpowiedziec na pytanie po co mi Korwin potrzebny. No wiec jak juz bede w PZU rozmawial o tej szwajcarskiej klinice i miejscu przy oknie… to te cztery wyplaty powinienem miec w kieszeni i to nie za miesiac ale za tydzien pracy. Jarzysz? czy pisac dalej…
Ciekawa rzecz napisal norwid
na temat genezy systemu opieki medycznej wspolnej tak dla chrzescijanstwa jak islamu. Zauwazyl on ze laicyzacja panstwa zamienila siostry na pielegniarki. Uznal Twoje prawo do wiary w przekonania i wskazal na zrodlo problemu ktore ja rowniez podkreslam: ideologiczna indoktrynacja i przewrocenie systemu wartosci. Jak mniemam wypieprzyles jego post za "autor pisze dyrdymaly" a szkoda, bo razem z tym postem wylecial moj komentarz (o hierarchii wartosci) a ja nie mam jak zapytac go gdzie sa te dyrdymaly. Rozumialbym gdyby post zniknal za wulgarny, idiotyczny atak. Ale Kurak, daj pogadac. Milo ze odpisales chociaz na to nie liczylem. Ale nie spodziewaj sie loda.
Czytam Cie od czasow onetu. I mam takie zdanie na Twoj temat: 90% fantastycznych felietonow i 90% zbednych odpowiedzi do komentarzy.
Pozdrawiam i trzymam kciuki w sprawie Owsiak vs Matka Kurka.
I to jest właśnie skutek
I to jest właśnie skutek korwinizmu, choroba uleczalna tylko przy wysiłku intelektualnym. Wrzucic do jednego wora “oryginalność” i zapomnieć o reszcie. Wyrwać zęba, czy zrobić EKG to sobie możesz mniej więcej w cenie składki w Warcie w Szwajcarii również, nie tylko w Irlandii. Mówimy o LECZENIU, nie o pierdołach i o tych ubezpieczonych od złamania nogi na nartach w Austrii, którzy dostają 200 tysięcy za usunięcie śledziony i chałupę muszą sprzedać. Czym jeśli nie “personam” można atakować Korwina? On nic do rzeczy nie mówi, co nie znaczy, że jest idiotą, po prostu żyje z idiotów.
Nie do końca masz rację. Ja
Nie do końca masz rację. Ja na przykład ubezpieczam się w firmie "XXX" za stówę miesięcznie. Nie zdażyło się jeszcze żebym czekał do jakiegokolwiek specjalisty (endokrynologia dermatologia okulista, etc.). Oczywiście mój zakres ubezpieczenia nie obejmuje jakiś szalonych operacji, ale gdybym chociaż połowę mojej składki na ZUS przeznaczył na ubezpieczenie, to z pewnością mógłbym sbie wyciąć co bym chciał.
Racja
Dobrze prawisz!
błogosławione porównania
Matko Kurko, w tym zakresie, który nas tu dzisiaj sprowadza, medycyna nie jest wyjątkowa. W bardzo wielu dzidzinach spartolenie może grozić śmiercią (i to jednocześnie wielu osób), ot takie budownictwo (budynki, mosty), konstruktorzy (samochody, samoloty) i wiele innych w tym także politycy. Dla mnie istotą specyfiki działania medyka jest to, że pacjent jest gotów do największych poświęceń finansowych, bo walczy o zdrowie/życie. W jakiś sposób można przyrównać sytuację pacjenta wobec lekarza do osoby, przed którą stoi zbir z wycelowaną weń bronią. Medyk jest panem życia i śmierci. Problem w tym, że współczesny system medyczny (producenci leków/sprzętu, szpitale, lakarze) coraz bardziej bezwzględnie wykorzystują tę przewagę nad pacjentem, są w stanie wyssać każde pieniądze, które są tylko dostępne. Myślę, że to jest powodem, że nigdzie nie da się zorganizować sensownie działającej medycyny.
edycja: A do tego jeszcze dochodzi wzrastający, a może należy powiedzieć formalizowany, problem odpowiedzialności zawodowej egzekwowanej bezwzględnie przez adwokatów. Stąd dla lekarza najwygodniej jest nie podejmować odpowiedzialności, jak się tylko da, nie podejmować decyzji. Efektem to, co nazywamy "znieczulicą lekarską".
Slowo ode mnie
Na poczatek pozdrawiam w bojach o prawde wokol Jurka Owsiaka, robisz dobra robote. Chcialbym zabrac glow w waszej dyskusji jako lekarz. Co prawda od 10 lat nie w Polsce a w Niemczech, mam jednak pewne porownanie dzialania obu systemow.
Na poczatek, masz racje, ze wykwalifikowanych kadr dobrze zmotywowanych do pracy nie zastapi sprzet (od Owsiaka lub nie). Z drugiej strony dobry sprzet oszczedza czas i sily personelu wiec majac wybor najlepiej miec i dobry personel i dobry sprzet. Co do personelu:
1) Kadry ksztalcone w Polsce sa ksztalcone przez synow i corki czerwonych baronow, ktorzy zarzadzali tym malym imperium za czasow PRL. Brak lustracji i odspawania czerwonych rektorow od stolkow owocuje zgnilymi owocami. Ryba psuje sie od glowy i zly przyklad nepotyzmu, korupcji (dzis w bialych rekawiczkach), zlych standardow moralnych rozszerza sie na tych jeszcze nie zarazonych.
1a) nepotyzm jest olbrzymi i znany kazdemu ze srodowiska lekarskiego. Bez wchodzenia w detale powoduje zle rozplanowanie zasobow ludzkich, emigracje przedsiebiorczych, nie najlepsi ale najbardziej ustosunkowani zostaja szefami itd. itp.
1b) Korupcja. W Niemczech nie za bardzo wiedza co to jest lapowka. Poniewaz zarabiam ok 6500Euro netto z jednego etatu jako zastepca ordynatora to nie musze biegac z etatu na etat, czy robic 25 dyzurow w miesiacu. I wierze w nieznajomosc tematu lapowka. W Polsce korupcja w medycynie nie wyglada juz tak jawnie jak kiedys. Jest dalej obecna ale w bialych rekawiczkach. Niskie limity i kontrakty dla specjalistow w stosunku do potrzeb powoduja tworzenie sie gigantycznych kolejek (poradnia endokrynologiczna we Wroclawiu robiaca zapisy na rok…. 2019 !!!!). Ten kto ma pieniadze i rozum a niestety jest chory szuka w internecie, gdzie ma gabinet prywatny zastepca ordynatora szpitala gdzie chcemy sie leczyc/diagnozowac/operowac i go odwiedza. Uiszcza oplate wstepna a nastepnie jest juz diagnozowany/leczony/operowany w placowce na kontrakcie NFZ. W zostaniu ordynatorem lub jego zaprzyjaznionym zastepca bardzo pomaga ….. nepotyzm 🙂
1c) A to powoduje powstanie zlych standardow moralnych. Pacjentka z Wloclawka prawdopodobnie nie byla z wizyta w gabinecie prywatnym ordynatora. Nie byla zatem dozorowana tak jak byc powinna (zagrozona ciaza, byc moze gestoza z nadcisnieniem, ciaza BLIZNIACZA !!! Jako anestezjolog w prowincjonalnym szpitalu drze na mysl, ze kobieta w ciazy blizniaczej przyjdzie rodzic do mojego szpitala i nagle bedzie musiala miec ciecie cesarskie ze wskazan naglych. Zamiast jednej zdrowej osoby moge miec w ciagu paru minut 3 krytycznie chorych, z ktorych 2 ma 50cm dlugosci. To moj prywatny koszmar od paru lat). Oczywiscie szczegolow nie znamy i trudno gdybac (a w zasadzie latwo tylko po co ?). Gdyby jednak byla PRYWATNA pacjentka ordynatora…… To mogloby sie wszystko potoczyc inaczej….
Tu dochodzimy do prywatyzacji. Masz Matko Kurko Racje przez duze R, ze dzika prywatyzacja to pomysl rodem z glowy korwinistow. Skala zagrozen jest po prostu zbyt duza. Utrata dwoch potencjalnie zdrowych i w przyszlosci produktywnych obywateli ( casus Wloclawek) jest idealnym przykladem. To strata rzedu tak ostroznie liczac 2mln pln w niezaplaconych przyszlych podatkach (naukowcy, przedsiebiorcy oczywiscie kosztuja duzo duzo wiecej) i kolejny krok ku zagladzie demograficznej. Niedbale leczenie ciezarnej w ciazy blizniaczej jest poza aspektem moralnym niezwykle kosztowne z perspektywy utraconych korzysci dla ogolu spoleczenstwa. Tu rynek takiej dalekosieznej perspektywy po prostu nie potrafi zdyskontowac. Na takie marnotrastwo nas jako narodu NIE STAC.
Mamy wybor miedzy dwoma skrajnosciami:
1. Niemcy – panstwo socjalne z bardzo kosztowna sluzba zdrowia ale dla wszystkich. Kasy chorych placa szpitalom za wykonywanie procedur. Bardzo lukratywnie wynagradzane sa procedury kardiologiczne (koronarografia, stentowanie naczyn wiencowych itp) i ortopedyczne (hitem jest wymiana stawu kolanowego). To powoduje, ze na 1000 statystycznych Hansow wykonuje sie przeszlo 2 razy wiecej wymian stawow kolanowych niz w Szwajcarii oraz przeszlo 2 razy koronarografii. I nie dlatego, ze niemcy sa 2 razy bardziej chorzy na serce niz szwajcarzy lub maja dwa razy bardziej chore kolana. Nie sa tez szwajcarzy biedniejsi niz niemcy tylko bogatsi a zatem problem lezy gdzie indziej. Szwajcarzy po prostu musza wspolplacic za pewne procedury (nie wiem czy wszystkie nie zglebialem az tak problemu) a zatem zanim sobie wymienia staw kolanowy to sie ZASTANOWIA nad sensownoscia tego kroku bo musza za niego w czesci zaplacic. Gdyby go dostali za DARMO (oczywiscie nie za darmo ale koszty ich zdrowotne sa odsuniete w czasie a zaplata jest dla nich nie widoczna i nie przejrzysta) to zastanawiali by sie duzo mniej. Jak widac w Niemczech tez sa patologie.
2. Przykladem drugim i znanym jest USA – kraj skrajnosci, miliarderzy i umieralnosc noworodkow gorsza niz na Kubie mimo przepasci w finansowaniu systemu zdrowotnego dzielacej te dwa kraje. Przeszczepy twarzy itp. i 50mln ludzi BEZ ubezpieczenia zdrowotnego i JAKIEJKOLWIEK pomocy medycznej. Pasozytujace na medycynie korporacje ubezpieczeniowe i cale grupy zawodow prawniczych specjalizujacych sie w pozwach sadowych szpitali podwyzszaja koszty opieki medycznej (koszty ubezpieczenia od odpowiedzialnosci prawnej lekarzy sa dopisywane do rachunkow chorych, tysiace badan wykonuje sie niepotrzebnie jako zabezpieczenie prawne dla powyzej, innym slowem absolutnie zla alokacja kapitalu). Ubezpieczeni konfrontowani ze stale rosnacymi kosztami ubezpieczenia rezygnuja z niego liczac, ze “Jakos to bedzie“. Bledne kolo sie zamyka.
Wyjsciem z impasu jest model opieki zdrowotnej zblizony do szwajcarskiego lub norweskiego – ubezpieczenie powszechne dla kazdego bez warunkow wstepnych (za gruby/za chudy/za garbaty itp) ze wspolplaceniem chorego, ktore to racjonalizuje wydatki na opieke zrowotna. A zatem: zgadzam sie z Matka Kurka 🙂
P.S.: przepraszam za brak ogonkow, chwilowo nie polska klawiatura.
Slowo ode mnie
Na poczatek pozdrawiam w bojach o prawde wokol Jurka Owsiaka, robisz dobra robote. Chcialbym zabrac glow w waszej dyskusji jako lekarz. Co prawda od 10 lat nie w Polsce a w Niemczech, mam jednak pewne porownanie dzialania obu systemow.
Na poczatek, masz racje, ze wykwalifikowanych kadr dobrze zmotywowanych do pracy nie zastapi sprzet (od Owsiaka lub nie). Z drugiej strony dobry sprzet oszczedza czas i sily personelu wiec majac wybor najlepiej miec i dobry personel i dobry sprzet. Co do personelu:
1) Kadry ksztalcone w Polsce sa ksztalcone przez synow i corki czerwonych baronow, ktorzy zarzadzali tym malym imperium za czasow PRL. Brak lustracji i odspawania czerwonych rektorow od stolkow owocuje zgnilymi owocami. Ryba psuje sie od glowy i zly przyklad nepotyzmu, korupcji (dzis w bialych rekawiczkach), zlych standardow moralnych rozszerza sie na tych jeszcze nie zarazonych.
1a) nepotyzm jest olbrzymi i znany kazdemu ze srodowiska lekarskiego. Bez wchodzenia w detale powoduje zle rozplanowanie zasobow ludzkich, emigracje przedsiebiorczych, nie najlepsi ale najbardziej ustosunkowani zostaja szefami itd. itp.
1b) Korupcja. W Niemczech nie za bardzo wiedza co to jest lapowka. Poniewaz zarabiam ok 6500Euro netto z jednego etatu jako zastepca ordynatora to nie musze biegac z etatu na etat, czy robic 25 dyzurow w miesiacu. I wierze w nieznajomosc tematu lapowka. W Polsce korupcja w medycynie nie wyglada juz tak jawnie jak kiedys. Jest dalej obecna ale w bialych rekawiczkach. Niskie limity i kontrakty dla specjalistow w stosunku do potrzeb powoduja tworzenie sie gigantycznych kolejek (poradnia endokrynologiczna we Wroclawiu robiaca zapisy na rok…. 2019 !!!!). Ten kto ma pieniadze i rozum a niestety jest chory szuka w internecie, gdzie ma gabinet prywatny zastepca ordynatora szpitala gdzie chcemy sie leczyc/diagnozowac/operowac i go odwiedza. Uiszcza oplate wstepna a nastepnie jest juz diagnozowany/leczony/operowany w placowce na kontrakcie NFZ. W zostaniu ordynatorem lub jego zaprzyjaznionym zastepca bardzo pomaga ….. nepotyzm 🙂
1c) A to powoduje powstanie zlych standardow moralnych. Pacjentka z Wloclawka prawdopodobnie nie byla z wizyta w gabinecie prywatnym ordynatora. Nie byla zatem dozorowana tak jak byc powinna (zagrozona ciaza, byc moze gestoza z nadcisnieniem, ciaza BLIZNIACZA !!! Jako anestezjolog w prowincjonalnym szpitalu drze na mysl, ze kobieta w ciazy blizniaczej przyjdzie rodzic do mojego szpitala i nagle bedzie musiala miec ciecie cesarskie ze wskazan naglych. Zamiast jednej zdrowej osoby moge miec w ciagu paru minut 3 krytycznie chorych, z ktorych 2 ma 50cm dlugosci. To moj prywatny koszmar od paru lat). Oczywiscie szczegolow nie znamy i trudno gdybac (a w zasadzie latwo tylko po co ?). Gdyby jednak byla PRYWATNA pacjentka ordynatora…… To mogloby sie wszystko potoczyc inaczej….
Tu dochodzimy do prywatyzacji. Masz Matko Kurko Racje przez duze R, ze dzika prywatyzacja to pomysl rodem z glowy korwinistow. Skala zagrozen jest po prostu zbyt duza. Utrata dwoch potencjalnie zdrowych i w przyszlosci produktywnych obywateli ( casus Wloclawek) jest idealnym przykladem. To strata rzedu tak ostroznie liczac 2mln pln w niezaplaconych przyszlych podatkach (naukowcy, przedsiebiorcy oczywiscie kosztuja duzo duzo wiecej) i kolejny krok ku zagladzie demograficznej. Niedbale leczenie ciezarnej w ciazy blizniaczej jest poza aspektem moralnym niezwykle kosztowne z perspektywy utraconych korzysci dla ogolu spoleczenstwa. Tu rynek takiej dalekosieznej perspektywy po prostu nie potrafi zdyskontowac. Na takie marnotrastwo nas jako narodu NIE STAC.
Mamy wybor miedzy dwoma skrajnosciami:
1. Niemcy – panstwo socjalne z bardzo kosztowna sluzba zdrowia ale dla wszystkich. Kasy chorych placa szpitalom za wykonywanie procedur. Bardzo lukratywnie wynagradzane sa procedury kardiologiczne (koronarografia, stentowanie naczyn wiencowych itp) i ortopedyczne (hitem jest wymiana stawu kolanowego). To powoduje, ze na 1000 statystycznych Hansow wykonuje sie przeszlo 2 razy wiecej wymian stawow kolanowych niz w Szwajcarii oraz przeszlo 2 razy koronarografii. I nie dlatego, ze niemcy sa 2 razy bardziej chorzy na serce niz szwajcarzy lub maja dwa razy bardziej chore kolana. Nie sa tez szwajcarzy biedniejsi niz niemcy tylko bogatsi a zatem problem lezy gdzie indziej. Szwajcarzy po prostu musza wspolplacic za pewne procedury (nie wiem czy wszystkie nie zglebialem az tak problemu) a zatem zanim sobie wymienia staw kolanowy to sie ZASTANOWIA nad sensownoscia tego kroku bo musza za niego w czesci zaplacic. Gdyby go dostali za DARMO (oczywiscie nie za darmo ale koszty ich zdrowotne sa odsuniete w czasie a zaplata jest dla nich nie widoczna i nie przejrzysta) to zastanawiali by sie duzo mniej. Jak widac w Niemczech tez sa patologie.
2. Przykladem drugim i znanym jest USA – kraj skrajnosci, miliarderzy i umieralnosc noworodkow gorsza niz na Kubie mimo przepasci w finansowaniu systemu zdrowotnego dzielacej te dwa kraje. Przeszczepy twarzy itp. i 50mln ludzi BEZ ubezpieczenia zdrowotnego i JAKIEJKOLWIEK pomocy medycznej. Pasozytujace na medycynie korporacje ubezpieczeniowe i cale grupy zawodow prawniczych specjalizujacych sie w pozwach sadowych szpitali podwyzszaja koszty opieki medycznej (koszty ubezpieczenia od odpowiedzialnosci prawnej lekarzy sa dopisywane do rachunkow chorych, tysiace badan wykonuje sie niepotrzebnie jako zabezpieczenie prawne dla powyzej, innym slowem absolutnie zla alokacja kapitalu). Ubezpieczeni konfrontowani ze stale rosnacymi kosztami ubezpieczenia rezygnuja z niego liczac, ze “Jakos to bedzie“. Bledne kolo sie zamyka.
Wyjsciem z impasu jest model opieki zdrowotnej zblizony do szwajcarskiego lub norweskiego – ubezpieczenie powszechne dla kazdego bez warunkow wstepnych (za gruby/za chudy/za garbaty itp) ze wspolplaceniem chorego, ktore to racjonalizuje wydatki na opieke zrowotna. A zatem: zgadzam sie z Matka Kurka 🙂
P.S.: przepraszam za brak ogonkow, chwilowo nie polska klawiatura.
witam…
witam…
jest jeszcze takie coś,…
– przy okazji medycyny…państwa…kasy…i jak kto woli…
http://nowadebata.pl/2012/03/18/kilka-uwag-o-panstwie-terapeutycznym/
—————–
pozdrawiam czytających i komentujących…;-)
—————-
MKurko trzymam kciuki za sprawę….- / oby normalnym/ – w sądzie…;-)
mam przed oczami :
pytanie : "misiu pokaż faktury, gdzie kasa…?"…a na to owsik skacze po stole i zachowuje się jak /?/…jak dzika małpa…;-(…a nie obrażajac nieucywilizowanej małpy….- to jak ?….jak naćpany łood/stukiem ..;-(
no cóż, może to sposób… – na wyczerpującą odpowiedź..?…tylko dla kogo ?
bebe…
witam…
witam…
jest jeszcze takie coś,…
– przy okazji medycyny…państwa…kasy…i jak kto woli…
http://nowadebata.pl/2012/03/18/kilka-uwag-o-panstwie-terapeutycznym/
—————–
pozdrawiam czytających i komentujących…;-)
—————-
MKurko trzymam kciuki za sprawę….- / oby normalnym/ – w sądzie…;-)
mam przed oczami :
pytanie : "misiu pokaż faktury, gdzie kasa…?"…a na to owsik skacze po stole i zachowuje się jak /?/…jak dzika małpa…;-(…a nie obrażajac nieucywilizowanej małpy….- to jak ?….jak naćpany łood/stukiem ..;-(
no cóż, może to sposób… – na wyczerpującą odpowiedź..?…tylko dla kogo ?
bebe…
nieważne ile sprzetu stoi, ważne za co płaci NFZ
a najważniejsze że tym razem nie było żartu w rodzaju "do badania usg nie wystarczy tak po prostu wziąźć cieżarnej pod pachę, sąodpowiednie procedury i8 potrzeba czasu"
Monika Olejnik Brawurowym aatakiem obaliła tezę "resortowych dzieci" i pokazała, że skopiowała drogę życiową dowolnie wybranego przypadkowego dziecka, żeby wręcz nie powiedzieć że jest klonem Kurki. Mama zmuszała ją żeby chodziła do kościoła, podczas gdy ona wolała dobrze się bawić w radiu. Tylko że tam jużbyli doświadczeni pracownicy, których trzeba było zwolnić. Tata nie był pułkownikiem tylko majorem.
nieważne ile sprzetu stoi, ważne za co płaci NFZ
a najważniejsze że tym razem nie było żartu w rodzaju "do badania usg nie wystarczy tak po prostu wziąźć cieżarnej pod pachę, sąodpowiednie procedury i8 potrzeba czasu"
Monika Olejnik Brawurowym aatakiem obaliła tezę "resortowych dzieci" i pokazała, że skopiowała drogę życiową dowolnie wybranego przypadkowego dziecka, żeby wręcz nie powiedzieć że jest klonem Kurki. Mama zmuszała ją żeby chodziła do kościoła, podczas gdy ona wolała dobrze się bawić w radiu. Tylko że tam jużbyli doświadczeni pracownicy, których trzeba było zwolnić. Tata nie był pułkownikiem tylko majorem.