Reklama

Na razie wiemy tylko tyle, że ta reakcja, była reakcją na coś. Jaka reakcja? No ta reakcja Sarko ?niech się Pan nie chowa za plecami innych krajów? panie Kaczyński (przyp. redakcji).

Na razie wiemy tylko tyle, że ta reakcja, była reakcją na coś. Jaka reakcja? No ta reakcja Sarko ?niech się Pan nie chowa za plecami innych krajów? panie Kaczyński (przyp. redakcji). Tak się zaczyna gra wstępna na szczycie UE. Świetnie się zaczyna, niech ja skonam, mamy małego Jasia co po raz kolejny pojechał tylko po to żeby zaznaczyć, że jak zechce to wszystko popsuje, że jak zechce to będzie pluł ryżem. Argumentacja, że nie podpiszemy dopóki tamci nie podpiszą jest żałosna i to z kliku powodów. Tłumaczyć taką decyzję samodzielnością Polski jest czymś wyjątkowo głupim. Jakaż to samodzielność uzależniona od irlandzkiej decyzji, to śmieszność czysta śmieszność. Polska, która będzie kojarzona z psuciem nie ma cienia szans na uzyskanie poważnej pozycji w strukturach UE. Liczą się ci co decydują, nie ci co pyskują i wetują. Weto jest narzędziem, ale trzeba go używać z głową i w ostateczności i jest taka okazja, do użycia weta. Pojechaliśmy na szczyt z jedną słuszną pretensją, mianowicie kwestią CO2. Weto powinno być zarezerwowane dla tej sprawy, nie dla łechtania ego małego człowieczka, któremu daję spokój, nie chce mi się znów analizować niczego.

Chce mi się natomiast analizować coś, co mnie irytuje, chyba jeszcze bardziej od Kaczyńskiego. Całe to CO2 proszę mi wierzyć drodzy Państwo, a jak nie mnie to profesorowi, którego miałem okazję z uwagą wysłuchać, jest picem na wodę. Pan profesor przyniósł do studia tabelki i wykazał, że krowy puszczające bąki wytwarzają więcej CO2 niż człowiek (nie żartuję,). Populacja much wydziela więcej CO2 niż działalność człowieka. W całym tym ograniczaniu CO2 idzie o kasę i to grubą kasę, ktoś obliczył, że aby zredukować emisję CO2 o połowę trzeba jakieś osiem bilionów dolarów. Nie ma w tym wypadku zastosowania stwierdzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo, że o pieniądze.

Reklama

Od razu wiadomo, że chodzi o pieniądze i CO2 jest narzędziem biznesowym, w rękach i interesie choćby takich Niemiec stojących elektrowniami atomowymi. Niemcom i innym wysoko rozwiniętym krajom zależy na podkręceniu cen energii w innych krajach i przez to osłabienie konkurencyjności w obszarze produkcji wszelakiej. Ciągle są jeszcze poważne dysproporcje miedzy kosztami siły roboczej i kosztami uzyskania, u nas i w takich krajach jak Niemcy. CO2 to doskonały pretekst, aby te różnice niwelować i widomo, że w takim przypadku to słabszy ma mniejsze szanse na przeżycie, niż silniejszy. I tylko błagam o jedno, aby sobie darować uwagi o spiskach dziejowych, naprawdę nie ma tu żadnego spisku. Jest świetne, nośne hasło dla mas, ?ratujmy Ziemię?, a po tym hasłem tylko i wyłącznie czysty interes poszczególnych krajów i całych gałęzi przemysłowych.

Emisja CO2 nie ma większego wpływu na ocieplenie, mówi to wielu poważnych ludzi, naukowców zajmujących się tym od lat. Nie jestem żadnym specem o klimatu i nie będę się wygłupiał z analizami, ale nawet na podstawie wiedzy ogólnej, o której przypominają naukowcy, Ziemia przechodzi pewne cykle związane głównie z ?pracą? słońca i epoka lodowcowa nie miała nic wspólnego z CO2 i obecne zmiany klimatycznie niewiele mają. To jest czyste pranie mózgów masom, w tle rozgrywają się wielkie interesy i ten protest Polski powinien być stanowczy, tu nikt się nie powinien wahać przed zastosowaniem veta. Oczywiście nie znaczy to w żadnym stopniu, że możemy sobie wokół siebie robić smog i wyrzucać plastik do lasu, oznacza to tylko tyle, że o środowisko trzeba dbać, ale nie ma powodu by łykać tę papkę ?ekologiczną? serwowaną przez cwaniaków od wielkiej kasy.

Dwie niezależne od siebie sprawy, emisja CO2 to może promil wpływu na zmiany klimatyczne Ziemi, co nie znaczy, że się nie przyda trochę świeżego powietrza, tylko nie kosztem słabszych, których silniejsi próbują szantażować ?ekologią?, aby zbić grubą kasę. Możemy się przed takimi atakami bronić i powinniśmy, ale możemy też zapobiegać i nie ma lepszej metody niż elektrownie atomowe. Jesteśmy biała plamą w tej części Europy, jedynym krajem bez energii atomowej i choćbyśmy na głowie stawali, to nie wyplenimy norm UE bazując na węglu brunatnym i kamiennym. Europa będzie musiała zrozumieć, że potrzeba na to czasu, zwłaszcza, że Polska poważnie obniżyła emisję CO2, zdaje się, że jesteśmy absolutnymi rekordzistami w tej kwestii.

Weto jest dla ludzi tyle, że dla ludzi inteligentnych. Jeśli pan mały Jasio tupie nóżkami, bo Irlandia, no to oczywiście trudno z takiej pozycji przeforsować w 100% słuszne weto w sprawie CO2. Tym bardziej, że mało Jasio się na takie, a nie inne regulacje zgodził i sprzedał za Joanionę, którą można sobie w kapcie włożyć. Mamy do załatwienia trudne sprawy i nawet jeśli je załatwimy, to kolejny raz pozostawimy po sobie groteskowy wizerunek, tego co się wiecznie stawia. I nikt nie będzie pytał, czy się słusznie stawia, jeśli się non stop stawisz, to w pewnym momencie jesteś kojarzony ze stawieniem, bez szczegółowej analizy przyczyn i słuszności stawiania. Strasznie się ciągną te dwa ostatnie lata kadencji, strasznie.

PS A i owszem Google już nie ma na kontrowersje.net. Nie mam pojęcia dlaczego dostałem pismo, że witryna stanowi poważne zagrożenie dla programu Google AdSense. Jeśli chodzi o to, że parę razy zachęcałem do klikania na reklamy, no to jest to jakieś kuriozum. Codziennie ktoś kogoś zachęca, wręcz wciska reklamy, a i bez zachęcania skrzynki mam wypełnione ulotkami po brzegi i wycieraczki samochodowe również. Po to jest reklama, żeby ją konsumować, jeśli to ma być ozdoba, to niech mnie szanowne Google w końcówkę kręgosłupa ucałuje, przez 3 miesiące, musiałem oczy mrużyć patrząc na ?święty medalik?.

Być może chodzi o to, że zaczęliście klikać na reklamy i dzięki temu dzienny dochód wahał się od 0,11 USD do 2,15 USD, co w sumie przez 3 miesiące dało zwrotną sumę blisko 100 USD. Gdy tylko Google się zorientowało, że użytkownicy zaczęli klikać na reklamy, złapało się za głowę, że kupę kasy trzeba wydać, całe 30 dolców miesięcznie. Wszystko wydaje mi się żałosne i śmieszne, monopolistyczne praktyki giganta. Jeśli ja mam za 30 dolców miesięcznie uchodzić za złodzieja, to niech mnie Google cmoknie.

Oczywiście, że ważne jest aby reklamodacy nie płacili za frajer, ale tak się składa, że ja również jestem partnerem Google w programie Adwords, jako reklamodawca i swego czasu zostawiłem tam grube tysiące, mając pełną widomość, że na 100 kliknięć może jedno przynosiło klienta, a połowa tych kliknięć to konkurencja sprawdzająca, co ja tam mam na stronie. Jak rozumiem Google chodzi o to, żeby reklamować Google, a jak ktoś chce kliknąć na reklamę, to najlepiej, żeby sobie spisał adres z banera i wkleił do wyszukiwarki. Nie znam się, może się użalam, ale potraktowano mnie jak złodzieja i sama forma przekazania informacji wyglądała jak wezwanie na komisariat z powodu zakłócanie miru domowego. Napisałem jakieś odwołanie, ale te reklamy to i tak porażka, myślę na czymś nowym. Może ktoś się zna na reklamach w Internecie i wie jak się do tego zabrać?

Reklama

156 KOMENTARZE

  1. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  2. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  3. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  4. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  5. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  6. “W liście otwartym do

    "W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego `Nature’: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. `Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers’ (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

     Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
     Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
     Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
    Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

    Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC."
     

    ~atr , 11.12.2008 20:20
  7. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  8. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  9. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  10. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  11. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  12. Ja Hrabini
    Na jednyj ulicy w Brukselcy,stała zmarznięta zasmarkana
    “Dziewczynka z michałkami” Nikto ni kupywał michałków ,bo byli przeterminuwane. Dziewczynka poniałła że ten towar nie pujdzi,poszła i za ustatni 50 centów pakupiłła była zapałki i kawałyk sera z kozy . Robiłła kureczki i przedawałła po jednym Juro.
    CO 2 – głowy to ni jedna powiedział był Premier z Kraju ,za Odrą i Nysu Łużycku.

  13. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  14. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  15. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  16. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  17. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  18. Afryka to miejsce powstania

    Afryka to miejsce powstania ludzkości, nie Arktyka, w której klimacie nie mielibyśmy szans na przeżycie. Strach przed idącym ociepleniem jest zatem irracjonalny. Zamiast się cieszyć nadchodzącym ciepełkiem, my rozpaczamy. Gdyby tylko Polacy narzekali na zmiany klimatyczne, przypisałbym to naszej narodowej cesze, że kochamy złorzeczyć ale, że cały świat się martwi? A może to taki nasz swojski wkład w globalizację? 

  19. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  20. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  21. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  22. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  23. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  24. Niezależnie od przyczyn trzeba zgodzić się z faktem,
    że klimat się ociepla.
    Wystarczy wyjrzec za okno.
    Obecnie topnieją lodowce, które mają po kilkaset tysięcy lat, a w miejscu gdzie siedzę, lodowiec grubości pół kilometra był jeszcze 12 tysięcy lat temu.
    Wszystko wskazuje na to, że może tu niedługo wrócić…
    To czy jest to przez nas czy nie – nie rozstrzygniemy tu tego.
    Ale nie można też powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na rozwój naszej cywilizacji (przepraszam za tak wysoki rejestr ale to prawda).
    To, że jakies stada hominidów przetrwały kiedyś takie perturbacje dla dzisiejszej ludzkości nie ma znaczenia – to nieadekwatne.
    Nasz system społeczny i polityczny jest troche bardziej rozwinięty i delikatny.
    Wzrost temperatury to w dużym skrócie – głód i wedrówki ludów na skalę biblijną.
    To wojny o wodę pitną i pola uprawne.
    Stepowienie dotąd żyznych pól i katastrofy naturalne (huragany, powodzie itd).
    To zniknięcie lasów deszczowych amazonii…
    To załamanie się zasad i organizacji, które dotychczas znamy.
    Co do limitów co2 itd.
    Nie uwazam, by ktoś robił nas w konia.
    To program polityczny, zgadzam się ale jego motywy sa inne niż zwykły skok na kasę.
    Pomijając globalne ocieplenie i to czy w ten sposób możemy mu przeciwdziałać, najwyższy czas na impuls zmuszający nasze gospodarki do przestawienia się na pozyskiwanie energii z nowych technologii i oszczędzanie energii.
    Już dawno powinniśmy jeździć samochodami napedzanymi np. ogniwami wodorowymi.
    Nowe technologie to nie tylko wysmiewane wiatraki, to wiele rozwiązań rodem z XXI wieku.
    Bo do tej pory, jakby ktos nie zauważył, uzależnieni jesteśmy od arabów, Rosji i jeszcze kilku krajow…
    Administracji Busha status quo sie podoba, tez wiadomo dlaczego.
    Najwyzszy czas odstawić tych wszystkich cwaniaków od cycka.
    Tu jest własnie pogrzebane “co2” i walka wokół niego…

    Ps.
    Topniejące lodowce…
    http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?id=177&lng=pl

  25. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  26. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  27. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  28. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  29. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  30. Witam!
    Tekst świetny,

    Witam!
    Tekst świetny, podejście zdroworozsądkowe. podpisuję się pod nim wszystkimi kopytami. Jeśli można chciałbym dodać od siebie kilka uwag.
    Należy przede wszystkim powiedzieć, że cały program 3×20% będzie miał znikomy rzeczywisty efekt ekologiczny. Dotyczy on bowiem tylko UE, w której emisja CO2 jest dużo mniejsza niż w USA, Chinach i Indiach (kolejność nieprzypadkowa). Jednocześnie te kraje nie mają zamiaru w żaden sposób ograniczać emisji, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto który jest dużo mniej restrykcyjny. Jednocześnie koncerny europejskie już dawno przeniosły zakłady przemysłu ciężkiego (np. huty) do Chin i Indii, więc mogą spać spokojnie i emitować do woli.
    Europa oszalała na punkcie ekologii i nie jest to chyba całkiem sterowane przez koncerny. Najlepszym przykładem są Niemcy, gdzie zieloni mieli nawet pomysł żeby zamknąć wszystkie pracujące reaktory jądrowe jako nieekologiczne!. Europejska fobia CO2, choć niczym nie uzasadniona, dosięgnie w największym stopniu energetykę zawodową. Niestety Polska jest chyba jedynym członkiem UE którego energetykę oparto w 95% na węglu. Dlatego też inne państwa wspólnoty, dla których techniczne spełnienie programu 3×20% będzie dużo prostsze, zmuszą w końcu nasz kraj do ograniczenia emisji. Do tego istnieje cały przemysł oferujący technologie 0 emisyjne, czyli bloki jądrowe, siłownie wiatrowe, instalacje sekwestracji CO2 (to dopiero kuriozum!), który niewątpliwie nakręca fobię CO2. Ten szczyt to walka o przetrwanie, o czas na dokonanie zmian!
    Przykro mówić ale jest to typowe “gaszenie pożaru”. Dotychczasowe osiągnięcia Polski w świadomym ograniczaniu emisji CO2 są bardzo niewielkie. Wprawdzie emisja znacząco spadła, ale wynika to z przyjęcia jako punktu odniesienia początku lat 90-tych, kiedy to nasz kraj posiadał ogromny i energochłonny przemysł ciężki. Dzisiaj większości tych zakładów nie ma lub ich moce produkcyjne są znacznie ograniczone i stąd mniejsza emisja.
    Co do elektrowni atomowej to jest ona więcej niż potrzebna, ale wydaje mi się, że prędko działać w Polsce nie będzie. Opinię taką mogę uzasadnić widząc choćby postępy w budowie autostrad. Proces budowy elektrowni jądrowej to 8~12 lat. Technicznie jest to sprawa całkowicie opanowana. Więc gdzie jest problem? Po stronie państwa oczywiście! Budowa pierwszej elektrowni jądrowej to ogromna liczba działań papierkowych. Trzeba uchwalić odpowiednie poprawki w ustawach, wydać rozporządzenia, powołać nadzór jądrowy ( kiedyś przygotowywano do tej roli instytut w Świerku), tak żeby energetyka miała zielone światło. Jest jeszcze jeden poważny problem. Nikt nie odważy się zacząć takiej inwestycji jeśli nie będzie pewny, że będzie mógł ją doprowadzić do końca (przykład Żarnowca nie wymaga komentarza). Potrzebne jest więc pełne i stabilne poparcie, a często i finansowanie, ze strony władzy. W państwie w którym każdy kolejny rząd przedstawia swoją strategię energetyczną, a urzędnicy odpowiedzialni za energetykę także są kadencyjni nie jest to takie oczywiste.

  31. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  32. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  33. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  34. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  35. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  36. Wow, wiem, że się powtórzę
    ale z taką masą tematów cóż prostszego i sensowniejszego stworzyć wpis w blogu? Albo większą ich ilość, której nieodmiennie serdecznie życzę? Tylko jeżeli chcesz cytować innych (Paliwodę, katarynę, etc.), to jednak wypadałoby to obudować jakąś własną tezą.

    Co w blogu, to trudniej zapomnieć niż to, co w komentarzach do cudzych blogów. I przez wyszukiwarkę łatwiej potem znaleźć, i każdy komentarz podbija w górę w "ostatnio dodanych"… A komentarzy do takich tekstów przewiduję mnóstwo!

  37. nie na temat
    a jednak ważne 🙂
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6054657,CIA_ujawnila_dokumenty_dotyczace_stanu_wojennego_w.html?skad=rss
    oto co donosi dzisiejsza prasa:
    Według dokumentów, w grudniu 1981 nie groziła nam inwazja wojsk Układu Warszawskiego. Takie zagrożenie pojawiło się rok wcześniej
    W styczniu 1981 r. pułkownik donosił, że plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego, początkowo przewidzianej 5 grudnia 1980, został zawieszony w trzy dni później i rząd PRL oraz kierownictwo PZPR – jak pisał – “wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”.
    W tym samym miesiącu Kukliński pisze do centrali CIA, że generał Jaruzelski, który wtedy był premierem rządu, “był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. “Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce” – czytamy w raporcie

    Tyle donoszą donosy Kuklińskiego. Co to oznacza? Po mojemu, wyglądało to tak: Ruskie nie pozwolili by drugiemu co do wielkości po Sojuzie panstwu, leżącemu między ZSRS a NRD na wyjście z Układu (a do tego dążyła przecież Solidarność). Interwencja musiała być, ale biorac pod uwagę sympatie wosjka i policji, oraz wielkość populacji, i porównując do Węgier i Czech, i znając nasz temperament i wiedząc, że nas nikt do końca nie pokona, wiedzieli że wejście ich wojsk skończy się hekatombą. I tak by się skończyło, gdyby nie stan wojenny. Postraszyli Jaruzelskiego i nie było wyjścia – Jaruzel też zdawał sobie sprawę z onsekwencji ruskiego wejścia i musiał przekonać Ruskich, że Polacy “sami sobie poradzą”. Jaki miał wybór? Wiedział przecież o przygotowaniach z 1980tego. Miał zakładać że Ruskie blefują? Kto na jego miejscu pozwolił by sobie na takie założenie?
    A z opowieści Kuklińskiego wynika że jeszcze przed stanem Jaruzela gryzło sumienie – wiedział że wybiera mniejsze zło, ale zło.
    Jak dla mnie – to ta publikacja powinna ostatecznie załatwić sprawę dyskusji o stanie wojennym. To był oczywisty wybór mniejszego zła.

  38. nie na temat
    a jednak ważne 🙂
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6054657,CIA_ujawnila_dokumenty_dotyczace_stanu_wojennego_w.html?skad=rss
    oto co donosi dzisiejsza prasa:
    Według dokumentów, w grudniu 1981 nie groziła nam inwazja wojsk Układu Warszawskiego. Takie zagrożenie pojawiło się rok wcześniej
    W styczniu 1981 r. pułkownik donosił, że plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego, początkowo przewidzianej 5 grudnia 1980, został zawieszony w trzy dni później i rząd PRL oraz kierownictwo PZPR – jak pisał – “wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”.
    W tym samym miesiącu Kukliński pisze do centrali CIA, że generał Jaruzelski, który wtedy był premierem rządu, “był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. “Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce” – czytamy w raporcie

    Tyle donoszą donosy Kuklińskiego. Co to oznacza? Po mojemu, wyglądało to tak: Ruskie nie pozwolili by drugiemu co do wielkości po Sojuzie panstwu, leżącemu między ZSRS a NRD na wyjście z Układu (a do tego dążyła przecież Solidarność). Interwencja musiała być, ale biorac pod uwagę sympatie wosjka i policji, oraz wielkość populacji, i porównując do Węgier i Czech, i znając nasz temperament i wiedząc, że nas nikt do końca nie pokona, wiedzieli że wejście ich wojsk skończy się hekatombą. I tak by się skończyło, gdyby nie stan wojenny. Postraszyli Jaruzelskiego i nie było wyjścia – Jaruzel też zdawał sobie sprawę z onsekwencji ruskiego wejścia i musiał przekonać Ruskich, że Polacy “sami sobie poradzą”. Jaki miał wybór? Wiedział przecież o przygotowaniach z 1980tego. Miał zakładać że Ruskie blefują? Kto na jego miejscu pozwolił by sobie na takie założenie?
    A z opowieści Kuklińskiego wynika że jeszcze przed stanem Jaruzela gryzło sumienie – wiedział że wybiera mniejsze zło, ale zło.
    Jak dla mnie – to ta publikacja powinna ostatecznie załatwić sprawę dyskusji o stanie wojennym. To był oczywisty wybór mniejszego zła.

  39. nie na temat
    a jednak ważne 🙂
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6054657,CIA_ujawnila_dokumenty_dotyczace_stanu_wojennego_w.html?skad=rss
    oto co donosi dzisiejsza prasa:
    Według dokumentów, w grudniu 1981 nie groziła nam inwazja wojsk Układu Warszawskiego. Takie zagrożenie pojawiło się rok wcześniej
    W styczniu 1981 r. pułkownik donosił, że plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego, początkowo przewidzianej 5 grudnia 1980, został zawieszony w trzy dni później i rząd PRL oraz kierownictwo PZPR – jak pisał – “wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”.
    W tym samym miesiącu Kukliński pisze do centrali CIA, że generał Jaruzelski, który wtedy był premierem rządu, “był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. “Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce” – czytamy w raporcie

    Tyle donoszą donosy Kuklińskiego. Co to oznacza? Po mojemu, wyglądało to tak: Ruskie nie pozwolili by drugiemu co do wielkości po Sojuzie panstwu, leżącemu między ZSRS a NRD na wyjście z Układu (a do tego dążyła przecież Solidarność). Interwencja musiała być, ale biorac pod uwagę sympatie wosjka i policji, oraz wielkość populacji, i porównując do Węgier i Czech, i znając nasz temperament i wiedząc, że nas nikt do końca nie pokona, wiedzieli że wejście ich wojsk skończy się hekatombą. I tak by się skończyło, gdyby nie stan wojenny. Postraszyli Jaruzelskiego i nie było wyjścia – Jaruzel też zdawał sobie sprawę z onsekwencji ruskiego wejścia i musiał przekonać Ruskich, że Polacy “sami sobie poradzą”. Jaki miał wybór? Wiedział przecież o przygotowaniach z 1980tego. Miał zakładać że Ruskie blefują? Kto na jego miejscu pozwolił by sobie na takie założenie?
    A z opowieści Kuklińskiego wynika że jeszcze przed stanem Jaruzela gryzło sumienie – wiedział że wybiera mniejsze zło, ale zło.
    Jak dla mnie – to ta publikacja powinna ostatecznie załatwić sprawę dyskusji o stanie wojennym. To był oczywisty wybór mniejszego zła.

  40. nie na temat
    a jednak ważne 🙂
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6054657,CIA_ujawnila_dokumenty_dotyczace_stanu_wojennego_w.html?skad=rss
    oto co donosi dzisiejsza prasa:
    Według dokumentów, w grudniu 1981 nie groziła nam inwazja wojsk Układu Warszawskiego. Takie zagrożenie pojawiło się rok wcześniej
    W styczniu 1981 r. pułkownik donosił, że plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego, początkowo przewidzianej 5 grudnia 1980, został zawieszony w trzy dni później i rząd PRL oraz kierownictwo PZPR – jak pisał – “wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”.
    W tym samym miesiącu Kukliński pisze do centrali CIA, że generał Jaruzelski, który wtedy był premierem rządu, “był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. “Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce” – czytamy w raporcie

    Tyle donoszą donosy Kuklińskiego. Co to oznacza? Po mojemu, wyglądało to tak: Ruskie nie pozwolili by drugiemu co do wielkości po Sojuzie panstwu, leżącemu między ZSRS a NRD na wyjście z Układu (a do tego dążyła przecież Solidarność). Interwencja musiała być, ale biorac pod uwagę sympatie wosjka i policji, oraz wielkość populacji, i porównując do Węgier i Czech, i znając nasz temperament i wiedząc, że nas nikt do końca nie pokona, wiedzieli że wejście ich wojsk skończy się hekatombą. I tak by się skończyło, gdyby nie stan wojenny. Postraszyli Jaruzelskiego i nie było wyjścia – Jaruzel też zdawał sobie sprawę z onsekwencji ruskiego wejścia i musiał przekonać Ruskich, że Polacy “sami sobie poradzą”. Jaki miał wybór? Wiedział przecież o przygotowaniach z 1980tego. Miał zakładać że Ruskie blefują? Kto na jego miejscu pozwolił by sobie na takie założenie?
    A z opowieści Kuklińskiego wynika że jeszcze przed stanem Jaruzela gryzło sumienie – wiedział że wybiera mniejsze zło, ale zło.
    Jak dla mnie – to ta publikacja powinna ostatecznie załatwić sprawę dyskusji o stanie wojennym. To był oczywisty wybór mniejszego zła.

  41. nie na temat
    a jednak ważne 🙂
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6054657,CIA_ujawnila_dokumenty_dotyczace_stanu_wojennego_w.html?skad=rss
    oto co donosi dzisiejsza prasa:
    Według dokumentów, w grudniu 1981 nie groziła nam inwazja wojsk Układu Warszawskiego. Takie zagrożenie pojawiło się rok wcześniej
    W styczniu 1981 r. pułkownik donosił, że plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego, początkowo przewidzianej 5 grudnia 1980, został zawieszony w trzy dni później i rząd PRL oraz kierownictwo PZPR – jak pisał – “wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”.
    W tym samym miesiącu Kukliński pisze do centrali CIA, że generał Jaruzelski, który wtedy był premierem rządu, “był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. “Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce” – czytamy w raporcie

    Tyle donoszą donosy Kuklińskiego. Co to oznacza? Po mojemu, wyglądało to tak: Ruskie nie pozwolili by drugiemu co do wielkości po Sojuzie panstwu, leżącemu między ZSRS a NRD na wyjście z Układu (a do tego dążyła przecież Solidarność). Interwencja musiała być, ale biorac pod uwagę sympatie wosjka i policji, oraz wielkość populacji, i porównując do Węgier i Czech, i znając nasz temperament i wiedząc, że nas nikt do końca nie pokona, wiedzieli że wejście ich wojsk skończy się hekatombą. I tak by się skończyło, gdyby nie stan wojenny. Postraszyli Jaruzelskiego i nie było wyjścia – Jaruzel też zdawał sobie sprawę z onsekwencji ruskiego wejścia i musiał przekonać Ruskich, że Polacy “sami sobie poradzą”. Jaki miał wybór? Wiedział przecież o przygotowaniach z 1980tego. Miał zakładać że Ruskie blefują? Kto na jego miejscu pozwolił by sobie na takie założenie?
    A z opowieści Kuklińskiego wynika że jeszcze przed stanem Jaruzela gryzło sumienie – wiedział że wybiera mniejsze zło, ale zło.
    Jak dla mnie – to ta publikacja powinna ostatecznie załatwić sprawę dyskusji o stanie wojennym. To był oczywisty wybór mniejszego zła.

  42. słyszałem kiedyś taką teorię ornitologiczną,
    że znikanie wróbli ma 2 zasadnicze przyczyny:
    – wycinanie krzaków i żywopłotów, generalnie zmniejszanie ilości zieleni, w której wróble gniazdują i się chowają,
    – przeprowadzka do miast drapieżników, a konkretnie – srok, które i wróblimi jajkami nie pogardzą, i pisklętami, i nawet dorosłego wróbla jak złapią, to zeżrą.

    To tak komplementarnie, nie kontrowersyjnie.

  43. słyszałem kiedyś taką teorię ornitologiczną,
    że znikanie wróbli ma 2 zasadnicze przyczyny:
    – wycinanie krzaków i żywopłotów, generalnie zmniejszanie ilości zieleni, w której wróble gniazdują i się chowają,
    – przeprowadzka do miast drapieżników, a konkretnie – srok, które i wróblimi jajkami nie pogardzą, i pisklętami, i nawet dorosłego wróbla jak złapią, to zeżrą.

    To tak komplementarnie, nie kontrowersyjnie.

  44. słyszałem kiedyś taką teorię ornitologiczną,
    że znikanie wróbli ma 2 zasadnicze przyczyny:
    – wycinanie krzaków i żywopłotów, generalnie zmniejszanie ilości zieleni, w której wróble gniazdują i się chowają,
    – przeprowadzka do miast drapieżników, a konkretnie – srok, które i wróblimi jajkami nie pogardzą, i pisklętami, i nawet dorosłego wróbla jak złapią, to zeżrą.

    To tak komplementarnie, nie kontrowersyjnie.

  45. słyszałem kiedyś taką teorię ornitologiczną,
    że znikanie wróbli ma 2 zasadnicze przyczyny:
    – wycinanie krzaków i żywopłotów, generalnie zmniejszanie ilości zieleni, w której wróble gniazdują i się chowają,
    – przeprowadzka do miast drapieżników, a konkretnie – srok, które i wróblimi jajkami nie pogardzą, i pisklętami, i nawet dorosłego wróbla jak złapią, to zeżrą.

    To tak komplementarnie, nie kontrowersyjnie.

  46. słyszałem kiedyś taką teorię ornitologiczną,
    że znikanie wróbli ma 2 zasadnicze przyczyny:
    – wycinanie krzaków i żywopłotów, generalnie zmniejszanie ilości zieleni, w której wróble gniazdują i się chowają,
    – przeprowadzka do miast drapieżników, a konkretnie – srok, które i wróblimi jajkami nie pogardzą, i pisklętami, i nawet dorosłego wróbla jak złapią, to zeżrą.

    To tak komplementarnie, nie kontrowersyjnie.

  47. a Słowacki?
    A kim był ojczym Słowackiego?
    A kim był z pochodzenia Piłsudski?

    Na koniec – a co ma piernik do wiatraka? Z całym szacunkiem, ale takimi wpisami pokazujesz mizerię umysłową. Mi tam by było wstyd, gdybym miał coś takiego między ludzi puścić, ale widać staroświecki jestem.

  48. a Słowacki?
    A kim był ojczym Słowackiego?
    A kim był z pochodzenia Piłsudski?

    Na koniec – a co ma piernik do wiatraka? Z całym szacunkiem, ale takimi wpisami pokazujesz mizerię umysłową. Mi tam by było wstyd, gdybym miał coś takiego między ludzi puścić, ale widać staroświecki jestem.

  49. a Słowacki?
    A kim był ojczym Słowackiego?
    A kim był z pochodzenia Piłsudski?

    Na koniec – a co ma piernik do wiatraka? Z całym szacunkiem, ale takimi wpisami pokazujesz mizerię umysłową. Mi tam by było wstyd, gdybym miał coś takiego między ludzi puścić, ale widać staroświecki jestem.

  50. a Słowacki?
    A kim był ojczym Słowackiego?
    A kim był z pochodzenia Piłsudski?

    Na koniec – a co ma piernik do wiatraka? Z całym szacunkiem, ale takimi wpisami pokazujesz mizerię umysłową. Mi tam by było wstyd, gdybym miał coś takiego między ludzi puścić, ale widać staroświecki jestem.

  51. a Słowacki?
    A kim był ojczym Słowackiego?
    A kim był z pochodzenia Piłsudski?

    Na koniec – a co ma piernik do wiatraka? Z całym szacunkiem, ale takimi wpisami pokazujesz mizerię umysłową. Mi tam by było wstyd, gdybym miał coś takiego między ludzi puścić, ale widać staroświecki jestem.