Dom Samotnej Matki
Dom Samotnej Matki
“Warszawa jesienią 2009 r. wyburzyła stare baraki w Białołęce, gdzie Monar prowadził DSM (Dom Samotnej Matki) Bajka. Kobiety przesiedlono do innych ośrodków, a w Białołęce rusza właśnie budowa czterech nowych budynków. Koszt – 8 mln zł wraz z wyposażeniem”
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1512264,1,domy-dla-samotnych-matek-to-zly-pomysl.read
Dom Chorych na Raka
“Za dwa lata chorzy na nowotwory mają mieć swój dom przy ul. Roentgena. Już wiadomo, jak będzie wyglądał obiekt”
“Jest już wstępny projekt obiektu. Ma to być zespół dwóch budynków. W większym na piętrach mają się znajdować sale dla około 50 chorych stacjonarnych, cierpiących na różne typy nowotworów. Na parterze jest miejsce na gabinety lekarzy, psychologów, masażystów. Oprócz tego znajdą się też tam sklepy specjalistyczne z perukami, protezami. W łączniku między budynkami będzie część administracyjna. Natomiast w obiekcie mniejszym ma być duża sala wystawowa, z której będą mogli korzystać między innymi nasi sponsorzy.”
“Budowa ma kosztować 10 mln zł i być realizowana ze środków Amazonek.”
http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/1,561072.html
Dworzec Stadion w Warszawie
“Dworzec Stadion to jedna z najważniejszych inwestycji na nadchodzące mistrzostwa Euro 2012 w piłce nożnej. Bowiem ta stacja będzie jedną z głównych dróg kibiców na mecze, które odbędą się na Stadionie Narodowym. Właśnie rozstrzygnięto przetarg na jego gruntowną odnowę. Wygrała firma ZAB-BUD. Prace pochłoną 6 milionów złotych.”
http://www.fakt.pl/Taki-bedzie-nowy-Dworzec-Stadion,artykuly,76868,1.html
Mieszkanie sprzedam!
Warszawa, 61 m2, 2 pokoje
Cena 690.000 złotych
(reprezentatywna oferta z internetu)
Jednak ekonomia to jest alchemia, ale taka, która odniosła sukces. Z ołowiu powstaje złoto.
A propos Domu Samotnej Matki i naszych wszystkich
,,świętych” – przypomniał mi się twórca Monaru prawdziwy i trochę już zapomniany święty człowiek – Marek Kotański. Co wcale na świętego nie pozował ani świętych słów nie używał, a wręcz przeciwnie – nie bawił się w ceregiele. Za to przywrócił do życia ileś setek(tysięcy?) ludzkich istnień, z ,,tamtego świata” – świata ,,kompotów”, hery i wszystkich metod powolnej destrukcji.
Tu, niedaleko też był ,,jego” ośrodek, w małym górskim domku. Ale go zburzyli, nawet gruz wywieźli. Nic jeszcze nie wybudowali na tym miejscu. Ale nie zakłóca już sielskich widoczków, zadowolonym z siebie ,,mieszczanom” z wielkiej płyty.
O Marku Kotańskim dowiedziałam się
jak miałam może ze 20 lat.
Poznałam dziewczynę, ładną i zadbaną, nieco starszą ode mnie, która pilnie uczyła się do egzaminów na studia. Poczęstowałam ją pewnego dnia gumą do żucia i ona odmówiła: nie może żuć gumy, choć lubi, bo się jej do zębów przykleja. Do zębów się przykleja? – byłam zdziwiona, ona, że się przykleja, ponieważ ma sztuczne. Sztuczne? – byłam zszokowana, ona, że tak się stało po półrocznym pobycie w szpitalu z powodu żółtaczki. Żółtaczki? – a dlaczego? już bez szoku zapytałam, ona, że ćpała i się zaraziła.
Dużo mi potem opowiedziała o sobie – ćpała, rzuciła szkołę, otarła się o śmierć w tej żółtaczce, ale się udało, po szpitalu była w ośrodku Monarowskim, udało się jej wyleczyć, wróciła do szkoły, zdała maturę i chce iść na studia.
Opowiadała też o środowisku i o tym, że wielu jej znajomych nie żyje. Miałam 20 lat i rzecz to była niewiarygodna…
A propos Domu Samotnej Matki i naszych wszystkich
,,świętych” – przypomniał mi się twórca Monaru prawdziwy i trochę już zapomniany święty człowiek – Marek Kotański. Co wcale na świętego nie pozował ani świętych słów nie używał, a wręcz przeciwnie – nie bawił się w ceregiele. Za to przywrócił do życia ileś setek(tysięcy?) ludzkich istnień, z ,,tamtego świata” – świata ,,kompotów”, hery i wszystkich metod powolnej destrukcji.
Tu, niedaleko też był ,,jego” ośrodek, w małym górskim domku. Ale go zburzyli, nawet gruz wywieźli. Nic jeszcze nie wybudowali na tym miejscu. Ale nie zakłóca już sielskich widoczków, zadowolonym z siebie ,,mieszczanom” z wielkiej płyty.
O Marku Kotańskim dowiedziałam się
jak miałam może ze 20 lat.
Poznałam dziewczynę, ładną i zadbaną, nieco starszą ode mnie, która pilnie uczyła się do egzaminów na studia. Poczęstowałam ją pewnego dnia gumą do żucia i ona odmówiła: nie może żuć gumy, choć lubi, bo się jej do zębów przykleja. Do zębów się przykleja? – byłam zdziwiona, ona, że się przykleja, ponieważ ma sztuczne. Sztuczne? – byłam zszokowana, ona, że tak się stało po półrocznym pobycie w szpitalu z powodu żółtaczki. Żółtaczki? – a dlaczego? już bez szoku zapytałam, ona, że ćpała i się zaraziła.
Dużo mi potem opowiedziała o sobie – ćpała, rzuciła szkołę, otarła się o śmierć w tej żółtaczce, ale się udało, po szpitalu była w ośrodku Monarowskim, udało się jej wyleczyć, wróciła do szkoły, zdała maturę i chce iść na studia.
Opowiadała też o środowisku i o tym, że wielu jej znajomych nie żyje. Miałam 20 lat i rzecz to była niewiarygodna…
A propos Domu Samotnej Matki i naszych wszystkich
,,świętych” – przypomniał mi się twórca Monaru prawdziwy i trochę już zapomniany święty człowiek – Marek Kotański. Co wcale na świętego nie pozował ani świętych słów nie używał, a wręcz przeciwnie – nie bawił się w ceregiele. Za to przywrócił do życia ileś setek(tysięcy?) ludzkich istnień, z ,,tamtego świata” – świata ,,kompotów”, hery i wszystkich metod powolnej destrukcji.
Tu, niedaleko też był ,,jego” ośrodek, w małym górskim domku. Ale go zburzyli, nawet gruz wywieźli. Nic jeszcze nie wybudowali na tym miejscu. Ale nie zakłóca już sielskich widoczków, zadowolonym z siebie ,,mieszczanom” z wielkiej płyty.
O Marku Kotańskim dowiedziałam się
jak miałam może ze 20 lat.
Poznałam dziewczynę, ładną i zadbaną, nieco starszą ode mnie, która pilnie uczyła się do egzaminów na studia. Poczęstowałam ją pewnego dnia gumą do żucia i ona odmówiła: nie może żuć gumy, choć lubi, bo się jej do zębów przykleja. Do zębów się przykleja? – byłam zdziwiona, ona, że się przykleja, ponieważ ma sztuczne. Sztuczne? – byłam zszokowana, ona, że tak się stało po półrocznym pobycie w szpitalu z powodu żółtaczki. Żółtaczki? – a dlaczego? już bez szoku zapytałam, ona, że ćpała i się zaraziła.
Dużo mi potem opowiedziała o sobie – ćpała, rzuciła szkołę, otarła się o śmierć w tej żółtaczce, ale się udało, po szpitalu była w ośrodku Monarowskim, udało się jej wyleczyć, wróciła do szkoły, zdała maturę i chce iść na studia.
Opowiadała też o środowisku i o tym, że wielu jej znajomych nie żyje. Miałam 20 lat i rzecz to była niewiarygodna…
Chodzi o to, że mieszkania za
Chodzi o to, że mieszkania za drogie, czy inwestycje za tanie? Nie no, dziecko wie, że mając uzbrojoną działkę można wybudować za połowę z tych niecałych siedmiuset (a jak ktoś skromny, to jeszcze wyposaży). Czy gdzieś tutaj jest interwencja państwa? Owszem, ‘rodzina na swoim’ czy jak tam się zwie ten wynalazek. Ustawowa cena minimalna za m2? Skoro są chętni, to w czym rzecz? Swoją drogą, czy nie jest żyłą złota nałożenie limitów CO2? Złoto z powietrza – to dopiero gratka.
Czy istnieje budownictwo komunalne?
Bo sądząc po cenach nowych mieszkań i innych budów, dałoby radę z komunalnego generować zysk, oferując ceny pewnie o połowę niższe.
W obrębie miasta jest ciasno, co jednak nie przeszkadza deweloperom. Znajdują miejsca pod swoje inwestycje. Płacą dużo za grunt? Pewnie tak, ale nadal zgarniają niebywałą kasę, z zadłużonych ludzi, co zarząd komunalny też mógłby zrobić. Taniej kupiony grunt, taniej zbudowana inwestycja, tansza oferta i nadal: zysk z niej.
To porównanie kosztów stoi w dużym kontraście z tezą, że prywatne znaczy wydajne. Wydojne – owszem.
Wszak prywatyzacja to uelastycznienie gospodarki i wprowadzenie zasad konkurencji…
“Prywatne znaczy wydajne”
Czy aby to są dobre czasy na kwestionowanie tej tezy? FED drukuje, Europa tworzy strefę euro by stawić czoło dolarowi, wojny walutowe, bańki spekulacyjne, USA kontra Chiny, Niemcy z Francją kosztem PIIGSów i nas też… czy to się nazywa ekonomia polityczna? Ja raczkuję w ekonomii, próbuję to ogarnąć, wydaje mi się że zmierzam do stwierdzenia, że żyjemy w matrixie. Prywatne jest wydajne, tyle że nie w sterowanych gospodarkach.
Cześć, Angelika
Ja też w ekonomii nie jestem znawcą.
Ale się widzi, się rozumie, się czyta, się słyszy, się myśli i wychodzi z tego wielkie wkurwienie.
….
i bezradność na to co się odgórnie i niezależnie od nas ustala.
Pozostaje zadbać dobrze o siebie i swoje rodziny.
Chodzi o to, że mieszkania za
Chodzi o to, że mieszkania za drogie, czy inwestycje za tanie? Nie no, dziecko wie, że mając uzbrojoną działkę można wybudować za połowę z tych niecałych siedmiuset (a jak ktoś skromny, to jeszcze wyposaży). Czy gdzieś tutaj jest interwencja państwa? Owszem, ‘rodzina na swoim’ czy jak tam się zwie ten wynalazek. Ustawowa cena minimalna za m2? Skoro są chętni, to w czym rzecz? Swoją drogą, czy nie jest żyłą złota nałożenie limitów CO2? Złoto z powietrza – to dopiero gratka.
Czy istnieje budownictwo komunalne?
Bo sądząc po cenach nowych mieszkań i innych budów, dałoby radę z komunalnego generować zysk, oferując ceny pewnie o połowę niższe.
W obrębie miasta jest ciasno, co jednak nie przeszkadza deweloperom. Znajdują miejsca pod swoje inwestycje. Płacą dużo za grunt? Pewnie tak, ale nadal zgarniają niebywałą kasę, z zadłużonych ludzi, co zarząd komunalny też mógłby zrobić. Taniej kupiony grunt, taniej zbudowana inwestycja, tansza oferta i nadal: zysk z niej.
To porównanie kosztów stoi w dużym kontraście z tezą, że prywatne znaczy wydajne. Wydojne – owszem.
Wszak prywatyzacja to uelastycznienie gospodarki i wprowadzenie zasad konkurencji…
“Prywatne znaczy wydajne”
Czy aby to są dobre czasy na kwestionowanie tej tezy? FED drukuje, Europa tworzy strefę euro by stawić czoło dolarowi, wojny walutowe, bańki spekulacyjne, USA kontra Chiny, Niemcy z Francją kosztem PIIGSów i nas też… czy to się nazywa ekonomia polityczna? Ja raczkuję w ekonomii, próbuję to ogarnąć, wydaje mi się że zmierzam do stwierdzenia, że żyjemy w matrixie. Prywatne jest wydajne, tyle że nie w sterowanych gospodarkach.
Cześć, Angelika
Ja też w ekonomii nie jestem znawcą.
Ale się widzi, się rozumie, się czyta, się słyszy, się myśli i wychodzi z tego wielkie wkurwienie.
….
i bezradność na to co się odgórnie i niezależnie od nas ustala.
Pozostaje zadbać dobrze o siebie i swoje rodziny.
Chodzi o to, że mieszkania za
Chodzi o to, że mieszkania za drogie, czy inwestycje za tanie? Nie no, dziecko wie, że mając uzbrojoną działkę można wybudować za połowę z tych niecałych siedmiuset (a jak ktoś skromny, to jeszcze wyposaży). Czy gdzieś tutaj jest interwencja państwa? Owszem, ‘rodzina na swoim’ czy jak tam się zwie ten wynalazek. Ustawowa cena minimalna za m2? Skoro są chętni, to w czym rzecz? Swoją drogą, czy nie jest żyłą złota nałożenie limitów CO2? Złoto z powietrza – to dopiero gratka.
Czy istnieje budownictwo komunalne?
Bo sądząc po cenach nowych mieszkań i innych budów, dałoby radę z komunalnego generować zysk, oferując ceny pewnie o połowę niższe.
W obrębie miasta jest ciasno, co jednak nie przeszkadza deweloperom. Znajdują miejsca pod swoje inwestycje. Płacą dużo za grunt? Pewnie tak, ale nadal zgarniają niebywałą kasę, z zadłużonych ludzi, co zarząd komunalny też mógłby zrobić. Taniej kupiony grunt, taniej zbudowana inwestycja, tansza oferta i nadal: zysk z niej.
To porównanie kosztów stoi w dużym kontraście z tezą, że prywatne znaczy wydajne. Wydojne – owszem.
Wszak prywatyzacja to uelastycznienie gospodarki i wprowadzenie zasad konkurencji…
“Prywatne znaczy wydajne”
Czy aby to są dobre czasy na kwestionowanie tej tezy? FED drukuje, Europa tworzy strefę euro by stawić czoło dolarowi, wojny walutowe, bańki spekulacyjne, USA kontra Chiny, Niemcy z Francją kosztem PIIGSów i nas też… czy to się nazywa ekonomia polityczna? Ja raczkuję w ekonomii, próbuję to ogarnąć, wydaje mi się że zmierzam do stwierdzenia, że żyjemy w matrixie. Prywatne jest wydajne, tyle że nie w sterowanych gospodarkach.
Cześć, Angelika
Ja też w ekonomii nie jestem znawcą.
Ale się widzi, się rozumie, się czyta, się słyszy, się myśli i wychodzi z tego wielkie wkurwienie.
….
i bezradność na to co się odgórnie i niezależnie od nas ustala.
Pozostaje zadbać dobrze o siebie i swoje rodziny.