Z CERNowskiego Wielkiego Zderzacza Hadronów każdy bierze to, co mu wygodnie brać.
Z CERNowskiego Wielkiego Zderzacza Hadronów każdy bierze to, co mu wygodnie brać. Fizycy ostrzą sobie pazury na bozon Higgsa (lub jego brak), a media mają używanie. Po necie krążą przeróżnej jakości filmiki z efektami specjalnymi, pokazujące, jak olbrzymia czarna dziura powstała w LHC zaczyna wsysać Ziemię. Co prawda fachowcy zarzekają się, że jeżeli w trakcie eksperymentów powstaną czarne dziury, to a) będą mikroskopijne, b) w szybkim tempie wyparują, ale kto by tam słuchał fachowców.
Niestety podobnie dzieje się z polską demokracją. Jedni starają się wyciągać logiczne wnioski z tego, co dzieje się w polityce, inni – usiłują zbić kapitał na sensacji i niezweryfikowanych hipotezach. I tu kończy się analogia, bo eksperymenty na rozpędzonych cząstkach są jednak bezpieczniejsze od społecznych eksperymentów na żywych ludziach. A eksperymentowi, który posługuje się jako modus operandi sensacją i zderzaniem ze sobą części społeczeństwa, na imię populizm.
Nie chciałbym, żeby ktokolwiek posądził mnie o czepianie się PiSu, chociaż ma on w tym zakresie największe "zasługi". Mieliśmy przez czas dłuższy na politycznej scenie Samoobronę, dla której populistyczne zagrania były racją bytu, a i ostatnie posunięcia Platformy (chemiczna kastracja dla pedofilów premiera Tuska) budzą niepokój, że i zdroworozsądkowa (wydawałoby się) PO zaczyna się stroić w populistyczne szatki.
Moje nieustające zdumienie budzi fakt, że tak wielu ludzi "kupuje" populistyczne sztuczki. Kiedy nieuczciwa ekspedientka próbuje wydać za mało reszty, chowając banknoty w ciasnym zwitku, klient obsobaczy ją z góry na dół, a bardzo prawdopodobne, że w ogóle przestanie w danym sklepie kupować. Kiedy uliczny sprzedawca oferuje mi "oryginalnego" Rolexa za połowę ceny, pukam się w głowę, bo nie dość, że to podróba, to jeszcze jej realny koszt z pewnością nie sięga połowy ceny oryginału.
To jest przecież elementarna logika! I generalnie ludzie posługują się nią na co dzień. Tylko dlaczego włączają ją, kiedy chodzi o ich własny portfel – przy sklepowej ladzie, a wyłączają – kiedy ktoś próbuje wcisnąć im zalatującą fałszem ideę? Nb. na dłuższą metę populistom też chodzi o sięgnięcie do portfeli, tylko okrężną drogą i z błogosławieństwem struktur państwa. I tutaj – w odróżnieniu od LHC – rzeczywiście może powstać czarna dziura…
________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
w każdym większym problemie…
…kryje się jakiś mniejszy problem, który chce się wydostać na zewnątrz. Tyle aforyzm.
Co do LHC natomiast (za Wikipedią naszą kochaną): “Wyniki zderzeń rejestrowane będą przez dwa duże detektory cząstek elementarnych: ATLAS i CMS, dwa mniejsze ALICE i LHCb oraz dwa małe: TOTEM i LHCf.”
W dużym Zderzaczu też masz mniejsze elementy. I to – zauważ – parami!
Nikt nie da Ci tyle…
Ludzie, nawet ci wydawaloby sie rozsadni, sa niecierpliwi, lubia obietnice i zludzenia, ze wlasnie im cos sie uda osiagnac taniej, latwiej i szybciej niz innym.
W milosci, biznesie i polityce.
Popatrze – jednoczesnie Ty dziwisz sie, ze moda na populizm rozwija sie na potege i ogarnia ugrupowania, dotychczas argumentujace w miare trzezwo i uczciwie, a Markiz de Mumia i jego komentatorzy wsciekaja sie, ze rzad jest w dryfie, czyli nie robi tego, co powinien robic (kazdy ma swoj pomysl, co to jest konkretnie?) wystarczajaco szybko.
Nie dogodzisz.
Jedyny wniosek – jak w tytule: Nikt nie da Ci tyle, ile ja Ci moge obiecac 😉
Pozdrawiam
czyli że liczy się skala?
Rok temu jeden przedsiębiorczy pan (sądząc po paszporcie Włoch???) przerobił około 950 osób w Trójmieście, oferując zarobki rzędu kilkuset złotych (888 jeżeli dobrze pamiętam) za to, że będą wozili na samochodzie naklejkę o treści “Dzięki tej reklamie zarabiam 888 zł miesięcznie” plus reklamy wody mineralnej o śladowym udziale w rynku. Jedyny haczyk polegał na tym, że przystępujący do programu zarabiania musieli wpłacić kaucję – trzykrotność miesięcznych zarobków. Była to dobrze zakamuflowana “piramidka” – kaucje nowych jeleni pokrywały wypłaty dla starszych, a ponieważ ci starsi trąbili na lewo i prawo, jak świetnie zarabiają, nowych przybywało. Kto jeszcze nie słyszał – kiedy nowych uzbierało się wystarczająco, pan zniknął z Trójmiasta, a może i z Polski.
Dlaczego przytaczam całą przydługą historię: Trójmiasto z przyległościami (Reda, Rumia, Wejherowo, Pruszcz Gd.) ma ok. miliona mieszkańców. Na historię z “reklamami” narżnęło się mniej niż promil. Skrót myślowy: To jakim cudem partia taka jak Samoobrona, z obietnicami jeszcze bardziej absurdalnymi, przekroczyła próg wyborczy?
Czy to jest kwestia skali? Cwaniak z Gdańska “reklamował się” “tylko” na samochodach. Partie polityczne – w klipy R i TV, na plakatach wyborczych, we wrzutkach do gazet, na ulotkach etc. Marketing, “sprzedający” kandydatów – czy to jest tylko kwestia całej machiny, uwiarygodniającej kandydata swoją ogólnopolską skalą? “W telewizji, panie, pokazali, w gazecie ta sama gęba była i na ulotkach, co je w niedzielę rozdawali!” Goebbels miał rację? Kłamstwo, powtórzone 1000 razy…
Mysle, ze to jednak nieco prostsze.
Mysle, ze mechanizm jest dosc podobny, ale sa roznice w zasiegu akcji. One pewnie biora sie stad, ze (troche rzecz jasna upraszczam):
1) Taki maestro od piramidki ma tylko 1 cel do osiagniecia – zagarnac kase od znacznej liczby frajerow; on wie z gory (zazwyczaj od samego poczatku), ze ze swych obietnic w ogole sie nie wywiaze, zreszta bynajmniej nie ma takiego zamiaru. Prokurator jest tu wliczony w biznesplan od samego poczatku
Polityk zazwyczaj przynajmniej na poczatku wierzy, ze uda mu sie zrealizowac chocby czesc deklarowanych zamyslow (i to nie tylko te czesc, ktora polegaja na uzyskaniu dostepu do kasy).
Do obietnic idacych dalej niz realne mozliwosci zmusza go sam system wyborczy wraz z kultura polityczna spoleczenstwa (samych przytomnych wyborcow jest zbyt malo, zeby uzyskac mozliwosc pozytywnego dzialania tylko w oparciu o ich glosy). Czyli zachwala towar ponad jego faktyczna wartosc, ale przeciez jakis towar ma i chce sprzedac.
Dopiero w jakiejs fazie kadencji (zaraz po wyborach lub blizej tych nastepnych) polityk uzyskuje swiadomosc, ze jego plan zakonczyl sie fiaskiem, i wtedy zaczyna zachowywac sie, jak plajtujacy przedsiebiorca, ktory zaczynal w miare uczciwie, ale nie wyszlo: Stara sie “uratowac” dla siebie samego tyle, ile mu sie uda wyprowadzic ze zdychajacej firmy na szkode wierzycieli, ale w miare moznosci tak, aby ani syndyk, ani prokurator nie dorwal sie ani do tej kasy, ani do niego samego.
2) Aby zostac frajerem w finansowej piramidce jednak zwykle cos musisz wplacic, co przynajmniej poniektorych w jakims stopniu otrzezwia.
Gdybys podejmujac decyzje wyborcze tez musial w slad za tym wykladac jakies wlasne pieniadze (w sposob bezposrednio odczuwalny, tzn. np. z bielizniarki lub kieszeni spodni), zastanowilbys sie lepiej, czy powierzylbys je akurat temu panu, na ktorego zamierzasz glosowac.
Kto wie, moze to jakis pomysl?
Pozdrawiam
To JEST pomysł!
Jeszcze nie wiem jak, ale to jest myśl! To znaczy – nie da się żądać zapłaty od uprawnionych do głosowania za oddanie głosu, ale… Bo ja wiem? Może coś na zasadzie bonu oświatowego?
Wiem – z postu Soosella (Susła?) pod wpisem MK “Ratunkiem dla polskiej estrady politycznej jest fenomen i profesjonalizm SLD i żadnych nowych partii.” – cytuję: “Dla uzdrowienia sceny politycznej potrzeba tylko:
(…) – Finansowania partii z odpisów 1 procent od podatku PIT – dla określenia rzeczywistego poparcia.” Sam zgłosiłem zastrzeżenia do tego pomysłu (“Czy finansowanie partii z 1 procenta miałoby się odbyć kosztem organizacji pożytku publicznego? Czy to miałby być INNY 1 procent? Tak czy inaczej, uważam, że byłoby to pole do popisu dla populistów. Wyobrażam sobie festiwal prezentów dla kolejnych grup wyborców w okresie tuż przed rozliczaniem PITów.”, cyt. tamże), ale w świetle naszej powyższej dyskusji widzę, że pomysł ma logiczną podstawę! Może warto podłączyć go do wątku JOW?