Nie chcę pisać, że jest źle, że fatalnie, bo naszą niewolniczą świadomością – wpajaną nam od urodzenia – jest, że musimy zarabiać pieniądze i bardzo trudno się tej świadomości pozbyć. Patrząc na ilość krzywd wyrządzanych w imię pieniądza, skalę korupcji oraz degeneracji za te nasze „złotówki” powinniśmy – tak na zdrowy rozum – odejść od systemu monetarnego. Zdaję sobie jednak sprawę jakie szanse powodzenia ma akcja „Powiedz NIE dla pieniędzy”. Jednak jeśli nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez pieniądza, czy nawet możliwości przystąpienia do alternatywnych rozwiązań, to ŻĄDAJMY NORMALNOŚCI od naszych PODWŁADNYCH (czyt. rządu)! Nie MINIMUM! NORMALNOŚCI! A czym w Polsce jest FINANSOWA NORMALNOŚĆ?
1500PLN – NIEWOLNICZE MINIMUM
To jest mój wpis, moje dywagacje, więc napiszę co myślę na temat płac w Polsce. Rynek pracy w Polsce jest taki, że i na pracodawców i na pracowników można się poskarżyć. Nie będę rozpisywał się o tych sprawach, bo to poboczny temat, a w pracy i tak najważniejsza jest wypłata. Z tą w Polsce jest tragicznie. W większym mieście jeszcze jakoś idzie się wybić, tylko trzeba mocno pracować, na wsi życie ma swój własny rytm i klimat i pomimo tego, że jest tragicznie to jakoś ludzie dają radę, a w mniejszych miejscowościach jest za zwyczaj wielka lipa. W wielu przypadkach Nasze wypłaty sięgają przedziału 1500-1900PLN. Uważam ten przedział za NIEWOLNICZE MINIMUM. Założenie takiej wypłaty jest chyba takie: Niewolnik na opłaty lekko wyda 750PLN, żeby jakoś normalnie zjeść trzeba wydać chociaż te 20PLN/dziennie, a do tego środki czystości, jakiś fryzjer, chemia i kolejne 150zł idzie lekką ręką. Ubrania niech sobie niewolnik weźmie z lumpeksu, albo peceku, a całą potrzebną rozrywkę ma w TV. To daje 1500PLN, czyli niewolnik ma gdzie spać (w suchym), zje w miarę dobrze, ubezpieczenie ma, mecz obejrzy i czysty przyjdzie do pracy… To jest katastrofa, że my – Polacy – pracujemy za takie pieniądze. Wiem, że inni mają gorzej – ja wiem – ale żyję w Polsce i to mnie interesuje. Plują nam w twarz, kiedy pracujemy w sklepach sieciowych za 1300PLN plus lipne dodatki socjalne, kiedy za tą samą pracę za zachodnią granicą inni obywatele dostają 1300EUR plus fajne dodatki socjalne…
2000PLN – MOŻNA COŚ MYŚLEĆ
Co sprytniejsi, zaradniejsi, czy bardziej utalentowani znajdą w naszym kraju „spoko fuszkę” za 2000-2400PLN na miesiąc, a jeśli jeszcze będzie to umowa o pracę na czas nieokreślony, to trafia się „prawdziwy diament”. I tutaj już można coś myśleć, bo jak się przyoszczędzi trochę na jedzeniu, albo dorobi gdzieś na boku, to można coś zdziałać. Kupić sobie IPhona, jeansy Lee, na dyskotekę wyskoczyć i stówę przepić od czasu do czasu. Można też przy wielu wyrzeczeniach próbować małymi krokami otwierać coś swojego… Obojętnie co kto zrobi. Kwota 2000PLN, to niecałe 500EUR… WSTYD, że godzimy się na taką płacę!
2500PLN – NORMALNOŚĆ
Dwa i pół koła… na rękę. Z systematycznymi podwyżkami, tak po 100-150PLN… Tak, że po roku pracy na rękę wychodzi ze 2700, albo 2900… Creme de la Creme… Taka fuszka to „biały kruk” na naszym rynku pracy. Przy umowie na czas nieokreślony człowiek może siedzieć w takiej robocie do końca życia, nawet gdyby miał znaczki stemplować czołem. Jak znajdziesz swą drugą połówkę, co będzie tyle samo zarabiać, to już macie „piątkę” na łapę i można nawet kredyt wziąć na chatę, albo samochód. Czyli w sumie co? Wielkie gówno, że NORMALNOŚĆ FINANSOWA w naszym kraju to rarytas – to takie „mięso raz w tygodniu”. No szanujmy się wreszcie! Może Ty zarabiasz więcej, ale Twoje dziecko, czy młodsze rodzeństwo być może będzie musiało u kogoś pracować za 1700PLN! Szanujmy się do cholery, bo pieniądze mają Nam służyć, a my naszą ciężką pracą, zdrowiem i poświęcaniem swojego cennego czasu ciągle czekamy aż któremuś kolejnemu pokoleniu Polaków „łaskawi władcy” dadzą pracę i tak te 2-200 na rękę… Czemu ciągle czekać? Nasz kraj, Nasza ziemia, Nasz teren, Nasze pieniądze! Nie bądźmy minimalistami i chciejmy wreszcie całą rękę, kiedy ONI oferują nam „palec” (złośliwy dodałby, że środkowy).
3000PLN i powyżej – NIE NARZEKAJ!
Ponoć żadna praca nie hańbi. Praca może i nie, ale nasze płace hańbią… i to hańbią bardzo. Niektórzy powiedzą „stary nie narzekaj, w Polsce da się wyżyć”, ale przecież nie o „wyżycie” tutaj chodzi, a o sprawiedliwość – bo ja zdaję sobie sprawę, że damy sobie jakoś radę. Tacy trochę zahukani, trochę zakompleksieni, trochę mało odważni, my Polacy nie wierzymy nawet, że możemy oczekiwać POWSZECHNEJ normalności i stabilizacji finansowej. Tak czekamy z nadzieją, aż nasi „władcy” uznają, że owa normalność Nam się należy i podarują ją nam za 10, 20, a może 50 lat. A gdybyśmy tak przestali czekać i spróbowali teraz? Może by się udało…