Reklama

Kalendarzu narodowo – patriotycznych rocznic, wypada uściślić.

Kalendarzu narodowo – patriotycznych rocznic, wypada uściślić. Bo, poczynając od czerwca, dokładniej – czwartego, poprzez sierpień, pełen rocznic, bo Powstanie i cud nad Wisłą, cud w Gdańsku, aż po wrzesień. A o wrześniu to wystarczy napisać Wrzesień – i wszystko jasne.
To znaczy jasny jest tylko pierwszy dzień września w patriotycznym kalendarzu, bo z takim siedemnastym to już same kłopoty.

Reklama

A o dwudziestym drugim, tego samego września, to już ani słowa, choć to prosta konsekwencja wspomnianego już siedemnastego.
To właśnie 22 września 1939 roku zrobiono fotografię kombriga Armii Czerwonej Siemiona Kriwoszeina z generałem Heinzem Guderianem – na skleconej ad hoc trybunie honorowej, w trakcie odbierania sowiecko – hitlerowskiej defilady w Brześciu nad Bugiem. Defilada czerwono- czarnych sojuszników była zwieńczeniem zdobycia Brześcia, przez XIX Korpus Pancerny Wehrmachtu 17 września 1939 roku i wkroczenia 29 Brygady Czołgów Armii Czerwonej 22 września. I właśnie z tego powodu, że sowieckie pododdziały ,,źle wyglądały” po długim marszu, w porównaniu z niemieckimi sojusznikami, w uroczystej defiladzie wziął udział tylko jeden sowiecki batalion. W Brześciu nie tylko rodził się autentyczny sojusz radziecko-niemiecki, ale częstowano się papierosami, piwem, a kombrig Kriwoszein zaprosił Guderiana do Moskwy, zaraz po ,,wygranej wojnie z Anglią”.
Parada w Brześciu miała pokazać całemu światu narodziny nowego potężnego sojuszu. Sojuszu, który tak samo jak Polskę podzieli resztę świata. A łoskot podkutych żołnierskich butów po brzeskim bruku, miał się odbić echem w całej Europie.
Nie była to jedyna wspólna defilada Armii Czerwonej i Wehrmachtu. Podobne – jak ta w Brześciu – miały miejsce w Pińsku i w Grodnie. Co ciekawe, nie tylko radzieccy ale również rosyjscy historycy nie przyjmują tych faktów do wiadomości, i uważają braterstwo sowiecko-hitlerowskie za ,,polsko- nazistowską mistyfikację”.
A zupełnie niezwykłym jest fakt, że tylko jedna jedyna rosyjska gazeta ,,Nowaja Gazieta” napisała o brzeskiej defiladzie. Ta sama gazeta, dla której pracowała Anna Politkowska zamordowana za dokumentowanie zbrodni rosyjskich w Czeczenii. Tak jak zamordowany w 2003 roku Jurij Szczekoczichin, i, w 2009 roku, Anastazja Baburowa – dziennikarze tej samej gazety. Niech tajemnicą pozostanie, dlaczego nie napisze o tym polski dziennikarz ,,ważnej gazety”, którego całe ryzyko sprowadza się do tego, że nie kupi nowego samochodu lub domu w górach.
Wracając do owej niezwykłej defilady przed Urzędem Wojewódzkim w Brześciu, którą cała, sowiecka w istocie, historia, pragnie wymazać z pamięci, wypada wspomnieć losy obrońców Twierdzy Brzeskiej, a jej dowódcy – generała Plisowskiego – w szczególności. Wzięty do niewoli, przez Rosjan, 28 września, został zamordowany w podziemiach charkowskiego NKWD wiosną 1940 roku.
Jest generał Kostanty Plisowski jedną z ponad 20 tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej. Zbrodni, za którą, według rosyjskich albo radzieckich historyków ,,rosyjski prezydent się pokajał”, a i następny ,,też się pokaja”. I w zamian oczekują, Rosjanie, ,,kajania się Polaków” za wcześniejsze ,,zbrodnie” – na bolszewickich jeńcach.
Takie opinie wygłasza profesor Giennadij Matwiejew z Uniwersytetu Łomonosowa, i nie gdzie indziej, jak w Polsce. Robi to na zaproszenie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Co ciekawe, jak każdy rasowy, radziecki, profesor, podaje przy tym źródła swojej wiedzy.
Przeczytał mianowicie, w przedwojennej gazecie, o 28 tysiącach ,,jeńcach zmarłych w polskich obozach” po wojnie 1920 roku.
Ponieważ rosyjski, a w istocie radziecki, naukowiec wygłasza dwie brednie, obalimy zatem pierwszą. Tak się składa, że znamy już nazwisko przyszłego prezydenta Federacji Rosyjskiej. Rąbka tej, równie wielkiej, tajemnicy uchylił sam Dmitrij Miedwiediew. Dla jednych prezydent, dla innych pacynka w ręku Władimira Putina – bywszego i przyszłego prezydenta.
Który, jak doskonale pamiętamy, miał się pokajać w Katyniu 7 kwietnia 2010 roku, w czym próbował mu pomóc nasz premier Donald Tusk, wypowiadając dramatyczny tekst o ,,czaszkach, które pustymi oczodołami patrzą”. Ale nawet to nie pomogło. I nie wydusił z siebie wierny uczeń starych enkawudzistów, jednego prostego słowa – przepraszam.
Zanim przejdę do obalenia drugiej bredni rosyjskiego profesora, przytoczę źródło ,,historycznych” bredni o ,,dziesiątkach tysięcy bolszewickich jeńców w polskich obozach”.
Bo nie ma o nich jednego nawet słowa w Traktacie Ryskim z 1921 roku, ani w rozmowach Stalin- Sikorski, ani w ogóle w całej sowieckiej propagandzie.
Na pomysł ,,polskich obozów z umierającymi jeńcami” wpadł nie kto inny jak sekretarz generalny KPZR Gorbaczow. Przyznając oficjalnie, że mordu w Katyniu dokonali Rosjanie, polecił jednocześnie, radzieckim historykom, wymyśleć ,,anty-Katyń”. Coś, co będzie propagandową przeciwwagą katyńskiej, więc sowieckiej, zbrodni.
Ponieważ, nie od dziś wiadomo, że nauka radziecka jest w stanie udowodnić każdą tezę, wynaleziono, w zaciszu gabinetów, ,,historyczną bombę” o sowieckich jeńcach, co nie powrócili.
Prawda zaś jest taka: powróciło ponad 65 tysięcy jeńców, 16-18 tysięcy zmarło na dyzenterię i grypę hiszpankę, a 25 tysięcy nie powróciło bo wstąpili do formacji antybolszewickich.
Jedyne szykany jakie spotkały rosyjskich jeńców, w polskiej niewoli, według bolszewika Bordziłowskiego, polegały na ,,nauce kultury podczas jedzenia”. Jeńcom wypłacano nawet żołd w wysokości 10 marek miesięcznie.
Wszystkie fakty dotyczące pobytu jeńców sowieckich w polskich obozach są ogólnie dostępne i zaproszono rosyjskich naukowców do zapoznania z nimi – tutaj w Polsce. Nigdy żaden radziecki ani nawet rosyjski historyk nie skorzystał z takiego zaproszenia.
Nigdy też, żaden rosyjski historyk, nie spróbował nawet ustalić losu polskich jeńców z tamtej wojny, w szacunkowej liczbie 44 tysięcy. Bo, jak wiadomo i tego nigdy nie kryli, bolszewicy jeńców nie brali.
Wracając jeszcze na chwilę do pamiętnego spotkania Tuska z Putinem nad katyńskimi grobami, i daremnego, jak się okazało, oczekiwania przeprosin. Powiedział wtedy Władimir Putin słowa powielane do dzisiaj, że ,,mord w Katyniu to była zemsta Stalina za przegraną wojnę w 1920 roku”. Wielka szkoda, że tak wrażliwi na każde słowo, genseka albo prezydenta, nadworni historycy nie przeprowadzili drobiazgowego śledztwa.
Być może wtedy właśnie, wyjaśniliby ostatecznie wszelkie ,,oszczerstwa”. Jak choćby to, czy na miejscu zbrodni, w katyńskim lesie, byli obecni oficerowie niemieccy? Jako sojusznicza ,,misja wojskowa”. Zeznawał o tym, w 1948 roku, profesor Zwierzyniecki.
Mielibyśmy również szansę na poznanie prawdy, zamiast powtarzanych tysiąckroć bajek ,,o zemście Stalina” za 1920 rok.
Prawdy, która jest na listach nazwisk tysięcy Polaków do natychmiastowej wywózki i wymordowania. Przez Gestapo i NKWD. Z takimi listami wkraczali sojusznicy z Brześcia, na polskie terytorium. Po niemieckiej stronie była to akcja ,,Tannenberg” i ,,AB”, a po stronie sowieckiej przelane na papier instrukcje Trockiego z 1926 roku ,, jedyną formą zwycięstwa jest zgładzenie przeciwnika”, oraz instrucje NKWD ,,nie szukajcie w sprawie materiałów i dowodów, że oskarżony działał przeciwko władzy sowieckiej, potrzebne zniszczenie a nie kara”.
Prawdy, która brzmi: wkroczyli z zamiarem wymordowania inteligencji i zamordowania Polski.
I zamordowani strzałem w tył głowy oficerowie, żołnierze i policjanci z katyńskiego lasu, to nie były ostatnie ofiary ,,katyńskie”. Bo przecież generał Sikorski zginął tylko dlatego, że agent 7087 dostarczył polskiemu premierowi niezbite dowody sowieckiej zbrodni.
Niech wspomnienie 22 września, ta defilada i wspólna fotografia będą groźnym memento, wcale nie odległej historii.
Bo właśnie słychać, że rosyjskich żołnierzy szkolić będą najlepsi szkoleniowcy Bundeswehry.
Według tych samych programów i takich samych metod.
Bo wtedy, kiedy w całej Rzeszy w rocznicę podpisania traktatu wersalskiego opuszczano flagi do połowy masztów, a Reichswehra nie miała żadnego czołgu – pułkownik Heinz Guderian ćwiczył na radzieckim poligonie.

Reklama

63 KOMENTARZE

  1. Autentyczny sojusz
    “W Brześciu nie tylko rodził się autentyczny sojusz radziecko-niemiecki…”
    No taki autentyczny to on znowu nie był. Autentyczny charakteryzowałoby braterstwo broni, wspólnie przelewana krew w okopach, jakaś tam wzajemna lojalność polityków. Tymczasem oba państwa szykowały się do rozpierduchy i jak już dzisiaj wiadomo Adolf uprzedził ruch Józefa.

    Pisanie o “naukowcach” rodem z CCCP mija się na tym forum z celem. Po wczorajszym wystąpieniu Panów P i M w sprawie nieoczekiwanej zamiany miejsc, nikt tu trafiający nie ma najmniejszych wątpliwości jakim krajem będzie Wielikaja Rossija i ilu pożytecznych idiotów i nastojaszczich skurwysynów będzie się tam pętać przy władzy. Radziecka nauka zapewne wkrótce opublikuje książkę, w której udowodni, że polscy oficerowie w Katyniu, Miednoje czy Ostaszkowie popełnili zbiorowe samobójstwo, nie mogąc się pogodzić z klęską wrześniową. Szkoda miejsca i czasu. Tym nie mniej dzięki za przypomnienie samej rocznicy.

    • Historia to bujda – mawiał Henry Ford senior
      ostatni wielki Amerykanin, który bardzo szanował Polaków.
      Historia wojny obronnej 1939 roku, wkroczenia sowietów 17 września, scisłego sojuszu sowiecko – hitlerowskiego , współpracy wojskowej Armii Czerwonej z Wehrmachtem, NKWD z Gestapo(konferencja w Zakopanem). Taki drobny szczegół :w Czerwonej Flocie pływał wojenny okręt zbudowany w hitlerowskiej Rzeszy. Niemcy dostarczyli go z pełnym wyposażeniem – matrosy jedli z talerzy z wielkim czarnym Hakenkreuz’em każdy. Poczytaj tytuły sowieckich gazet z 23 czerwca 1941 roku. Albo jak się zmieniła sowiecka propaganda od 17.09.1939 roku.
      Stalin przez całą wojnę utrzymywał tajne kontakty z Hitlerem. Cały czas był gotów na separatystyczny rozejm. Najlepszym dowodem niech będzie zatrzymanie ofensywy na linii Wisły 1.08.1944 roku. Cóż to było jak nie strategiczny sojusz wobec ,,bękarta Europy”?
      Czujkow pisze w swoich pamiętnikach, że gdyby nie obsesja Stalina zamordowania Warszawy i reszty AK, którego nie dali rady wyłapać NKWD-ziści i agenci SmierSz-a, wojna skończyłaby się w grudniu 1944 roku, z Armią Czerwoną na przedpolach Amsterdamu. Bo te wszystkie wymyślone ,,bitwy o wyzwolenie” na ziemiach polskich, oraz liczba poległych 900 tysięcy sołdatów, to bajki z czasów wieczorowych uniwersytetów marksistowsko- leninowskich.
      A po wojnie – słyszał ktoś o jakichkolwiek roszczeniach niemieckich wobec ZSRR lub Rosji?

      • Znam historię II wojny
        Ścisły nie oznacza autentyczny.
        Ścisły był sojusz III Rzeszy i CCCP. Autentyczny był sojusz USA i Wlk Bryt. Strategiczny to też nie najlepsze określenie, bo oznacza długofalową współpracę, a ta skończyła się 22 czerwca 1941 definitywnie i zamieniła się w wojnę na wyniszczenie. Może czepiam się słów, tylko jak dowodzi chociażby niejedna polemika na tym portalu, co najmniej połowa dyskusji to wzajemne udowodnianie sobie kto co napisał, bo nie wyrażamy dość precyzyjnie swoich myśli, nie stosujemy znaków przystankowych, mamy w dupie zasady gramatyki, et cetera.

        P.S. Pamiętniki Czujkowa jak pamiętniki Żukowa i analizy Suworowa czytałbym z dużą dozą ostrożności. Dla równowagi można sięgnąć po Mansteina czy zachodnie opracowania przebiegu i oceny walk na froncie wschodnim 1944-1945. Może i liczba poległych żołnierzy ACz jest zawyżona, ale paplanie Czujkowa o dojściu do Renu, to też bajkopisarstwo.

        • Problem w tym, co napisałem – w bajaniach sowieckich
          politruków i bajek napisanych po wojnie. Ileż to się naczytałem i nasłuchałem o morderczych walkach o Festung Breslau, o każdy dom i każde piętro, a czy potrafisz sobie wyobrazić SS-manów i Krasnoarmiejców grających w piłkę, w ,,przerwie” morderczych walk? Bo tak było.
          A propos generała-pułkownika Czujkowa i jego 8 Armii Gwardii – sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-lipiec 1944 roku oraz luty-maj 1945 roku. No i całą taktykę Stalina w zdobyciu Berlina – jako swoiste ,,zawody” pomiędzy Żukowem i Koniewem. Gdzie po drodze zostawiano wielki, otoczone i silnie bronione przez Niemców, enklawy(Breslau,Lauban,Dresden).

          • Nie lubię się powtarzać
            ale siedzę trochę “w temacie”. “Zeznania” generałów weryfikuję bogatą biografią wspomnieniową frontowych żołnierzy i ludności cywilnej. Nie wiem co dla ciebie znaczą mordercze walki? Napierdalanka 24 godziny non stop przez 100 dni? Może tak być, tylko wpierw trzeba rozwiązać problem dostaw amunicji i inne problemy logistyczne. Jak porównasz walki o np. Elbląg i Wrocław to określenie festung zaczyna nabierać znaczenia.
            Nie widzę żadnej sprzeczności w tym, że w przerwie morderczych walk żołnierze grają sobie w piłkę, rabują albo gwałcą. No chyba że akurat nie spali od 3 dni, to wtedy odsypiają.

            Czujkow mógł sobie pisać, że już czuł zapach tulipanów w Holandii, tak samo jak von Maisntein, że Moskwę można było zająć jednym uderzeniem (sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-listopad 1941). Patton też sobie mógł pisać. Historię pisaną na zasadzie co by było gdyby fajnie się czyta, ale ja wolę fakty. Spekulacje zostawiam analitykom giełdowym (bez obrazy oczywiście).

            I rozdzielmy dwie sprawy. Nie stwierdziłem, że upierdliwość Stalina w wykończeniu Warszawy jest nieprawdą (wszak upierdliwość Hitlera m.in. wykończyła 6 armię pod Stalingradem). Twierdzę, że Czujkow może sobie bajać o Holandii, pod warunkiem , że po zajęciu Warszawy w sierpniu 1944 r. wszystko (w kwestiach politycznych i militarnych) potoczyłoby się dalej tak jak się potoczyło.

          • Tylko, że to właśnie Czujkow obronił Stalingrad
            i wymyślił genialną taktykę na niemieckie lotnictwo, i to on odbierał kapitulację Berlina.
            Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.
            Gen. Patton jest klinicznym przykładem zidiocenia tzw. zachodu. Całą kampanię (po lądowaniu w Normandii) powstrzymywany i odwoływany(po zbesztaniu dekownika) – dotarł swoimi czołgami do …Polski. Tak tak – był we Flisenberg (dzisiejszy Świeradów). Pytanie: dokąd by doszedł gdyby mu pozostawiono wolną rekę?

          • A to ciekawe
            “Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.”
            A to ciekawe. Możesz podać źródło? Ciekawe, chociaż nic nowego. W Boże Narodzenie 1914 r.. żołnierze alianccy i niemieccy na niektórych odcinkach frontu (zgodnie zresztą z apelem papieża Benia XV, a wbrew własnemu dowództwu) przerwali ogień, mało tego, wspólnie spędzali wigilię. Nie przeszkodziło to niemiaszkom użyć już na wiosnę gazów bojowych. Więc te dwa przypadki nie tyle świadczą o udawanych ofiarach czy naciąganym rozmiarze dramatu, a raczej o tym jak w kurewskich warunkach ludzie różnymi sposobami dążą do przetrwania i są wodą na młyn pacyfistów mówiących o wojnach dowódców i polityków, a nie szarych ludzi.
            Co do “co by było gdyby” nie zmieniam zdania.

          • Podaję to tylko jako niezwykłą ciekawostkę
            o której w oficjalnej wersji historii – ani słowa. Źródło – angielska wersja historii Śląska i miasta o 9 nazwach – Breslau, pt. Mikrokosmos (praca zbiorowa pod red. Normana Daviesa).
            Podobnie wygląda historia powitania wojsk hitlerowskich wkraczających do ZSRR w czerwcu 1941 – chlebem i solą, jako wyzwolicieli od głodu,kanibalizmu i kołchozów.
            A propos stosunku Hitlera do Polski i Polaków, to zamówił mszę w berlińskim kościele zaraz po śmierci Piłsudskiego i przyszedł tam z całym rządem. Chyba przeczuwał, że stracił sojusznika do wyprawy na Moskwę. Tylko taki wariant mógł nas uratować (co chyba najlepiej wyłożył prof. Wieczorkiewicz).

  2. Autentyczny sojusz
    “W Brześciu nie tylko rodził się autentyczny sojusz radziecko-niemiecki…”
    No taki autentyczny to on znowu nie był. Autentyczny charakteryzowałoby braterstwo broni, wspólnie przelewana krew w okopach, jakaś tam wzajemna lojalność polityków. Tymczasem oba państwa szykowały się do rozpierduchy i jak już dzisiaj wiadomo Adolf uprzedził ruch Józefa.

    Pisanie o “naukowcach” rodem z CCCP mija się na tym forum z celem. Po wczorajszym wystąpieniu Panów P i M w sprawie nieoczekiwanej zamiany miejsc, nikt tu trafiający nie ma najmniejszych wątpliwości jakim krajem będzie Wielikaja Rossija i ilu pożytecznych idiotów i nastojaszczich skurwysynów będzie się tam pętać przy władzy. Radziecka nauka zapewne wkrótce opublikuje książkę, w której udowodni, że polscy oficerowie w Katyniu, Miednoje czy Ostaszkowie popełnili zbiorowe samobójstwo, nie mogąc się pogodzić z klęską wrześniową. Szkoda miejsca i czasu. Tym nie mniej dzięki za przypomnienie samej rocznicy.

    • Historia to bujda – mawiał Henry Ford senior
      ostatni wielki Amerykanin, który bardzo szanował Polaków.
      Historia wojny obronnej 1939 roku, wkroczenia sowietów 17 września, scisłego sojuszu sowiecko – hitlerowskiego , współpracy wojskowej Armii Czerwonej z Wehrmachtem, NKWD z Gestapo(konferencja w Zakopanem). Taki drobny szczegół :w Czerwonej Flocie pływał wojenny okręt zbudowany w hitlerowskiej Rzeszy. Niemcy dostarczyli go z pełnym wyposażeniem – matrosy jedli z talerzy z wielkim czarnym Hakenkreuz’em każdy. Poczytaj tytuły sowieckich gazet z 23 czerwca 1941 roku. Albo jak się zmieniła sowiecka propaganda od 17.09.1939 roku.
      Stalin przez całą wojnę utrzymywał tajne kontakty z Hitlerem. Cały czas był gotów na separatystyczny rozejm. Najlepszym dowodem niech będzie zatrzymanie ofensywy na linii Wisły 1.08.1944 roku. Cóż to było jak nie strategiczny sojusz wobec ,,bękarta Europy”?
      Czujkow pisze w swoich pamiętnikach, że gdyby nie obsesja Stalina zamordowania Warszawy i reszty AK, którego nie dali rady wyłapać NKWD-ziści i agenci SmierSz-a, wojna skończyłaby się w grudniu 1944 roku, z Armią Czerwoną na przedpolach Amsterdamu. Bo te wszystkie wymyślone ,,bitwy o wyzwolenie” na ziemiach polskich, oraz liczba poległych 900 tysięcy sołdatów, to bajki z czasów wieczorowych uniwersytetów marksistowsko- leninowskich.
      A po wojnie – słyszał ktoś o jakichkolwiek roszczeniach niemieckich wobec ZSRR lub Rosji?

      • Znam historię II wojny
        Ścisły nie oznacza autentyczny.
        Ścisły był sojusz III Rzeszy i CCCP. Autentyczny był sojusz USA i Wlk Bryt. Strategiczny to też nie najlepsze określenie, bo oznacza długofalową współpracę, a ta skończyła się 22 czerwca 1941 definitywnie i zamieniła się w wojnę na wyniszczenie. Może czepiam się słów, tylko jak dowodzi chociażby niejedna polemika na tym portalu, co najmniej połowa dyskusji to wzajemne udowodnianie sobie kto co napisał, bo nie wyrażamy dość precyzyjnie swoich myśli, nie stosujemy znaków przystankowych, mamy w dupie zasady gramatyki, et cetera.

        P.S. Pamiętniki Czujkowa jak pamiętniki Żukowa i analizy Suworowa czytałbym z dużą dozą ostrożności. Dla równowagi można sięgnąć po Mansteina czy zachodnie opracowania przebiegu i oceny walk na froncie wschodnim 1944-1945. Może i liczba poległych żołnierzy ACz jest zawyżona, ale paplanie Czujkowa o dojściu do Renu, to też bajkopisarstwo.

        • Problem w tym, co napisałem – w bajaniach sowieckich
          politruków i bajek napisanych po wojnie. Ileż to się naczytałem i nasłuchałem o morderczych walkach o Festung Breslau, o każdy dom i każde piętro, a czy potrafisz sobie wyobrazić SS-manów i Krasnoarmiejców grających w piłkę, w ,,przerwie” morderczych walk? Bo tak było.
          A propos generała-pułkownika Czujkowa i jego 8 Armii Gwardii – sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-lipiec 1944 roku oraz luty-maj 1945 roku. No i całą taktykę Stalina w zdobyciu Berlina – jako swoiste ,,zawody” pomiędzy Żukowem i Koniewem. Gdzie po drodze zostawiano wielki, otoczone i silnie bronione przez Niemców, enklawy(Breslau,Lauban,Dresden).

          • Nie lubię się powtarzać
            ale siedzę trochę “w temacie”. “Zeznania” generałów weryfikuję bogatą biografią wspomnieniową frontowych żołnierzy i ludności cywilnej. Nie wiem co dla ciebie znaczą mordercze walki? Napierdalanka 24 godziny non stop przez 100 dni? Może tak być, tylko wpierw trzeba rozwiązać problem dostaw amunicji i inne problemy logistyczne. Jak porównasz walki o np. Elbląg i Wrocław to określenie festung zaczyna nabierać znaczenia.
            Nie widzę żadnej sprzeczności w tym, że w przerwie morderczych walk żołnierze grają sobie w piłkę, rabują albo gwałcą. No chyba że akurat nie spali od 3 dni, to wtedy odsypiają.

            Czujkow mógł sobie pisać, że już czuł zapach tulipanów w Holandii, tak samo jak von Maisntein, że Moskwę można było zająć jednym uderzeniem (sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-listopad 1941). Patton też sobie mógł pisać. Historię pisaną na zasadzie co by było gdyby fajnie się czyta, ale ja wolę fakty. Spekulacje zostawiam analitykom giełdowym (bez obrazy oczywiście).

            I rozdzielmy dwie sprawy. Nie stwierdziłem, że upierdliwość Stalina w wykończeniu Warszawy jest nieprawdą (wszak upierdliwość Hitlera m.in. wykończyła 6 armię pod Stalingradem). Twierdzę, że Czujkow może sobie bajać o Holandii, pod warunkiem , że po zajęciu Warszawy w sierpniu 1944 r. wszystko (w kwestiach politycznych i militarnych) potoczyłoby się dalej tak jak się potoczyło.

          • Tylko, że to właśnie Czujkow obronił Stalingrad
            i wymyślił genialną taktykę na niemieckie lotnictwo, i to on odbierał kapitulację Berlina.
            Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.
            Gen. Patton jest klinicznym przykładem zidiocenia tzw. zachodu. Całą kampanię (po lądowaniu w Normandii) powstrzymywany i odwoływany(po zbesztaniu dekownika) – dotarł swoimi czołgami do …Polski. Tak tak – był we Flisenberg (dzisiejszy Świeradów). Pytanie: dokąd by doszedł gdyby mu pozostawiono wolną rekę?

          • A to ciekawe
            “Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.”
            A to ciekawe. Możesz podać źródło? Ciekawe, chociaż nic nowego. W Boże Narodzenie 1914 r.. żołnierze alianccy i niemieccy na niektórych odcinkach frontu (zgodnie zresztą z apelem papieża Benia XV, a wbrew własnemu dowództwu) przerwali ogień, mało tego, wspólnie spędzali wigilię. Nie przeszkodziło to niemiaszkom użyć już na wiosnę gazów bojowych. Więc te dwa przypadki nie tyle świadczą o udawanych ofiarach czy naciąganym rozmiarze dramatu, a raczej o tym jak w kurewskich warunkach ludzie różnymi sposobami dążą do przetrwania i są wodą na młyn pacyfistów mówiących o wojnach dowódców i polityków, a nie szarych ludzi.
            Co do “co by było gdyby” nie zmieniam zdania.

          • Podaję to tylko jako niezwykłą ciekawostkę
            o której w oficjalnej wersji historii – ani słowa. Źródło – angielska wersja historii Śląska i miasta o 9 nazwach – Breslau, pt. Mikrokosmos (praca zbiorowa pod red. Normana Daviesa).
            Podobnie wygląda historia powitania wojsk hitlerowskich wkraczających do ZSRR w czerwcu 1941 – chlebem i solą, jako wyzwolicieli od głodu,kanibalizmu i kołchozów.
            A propos stosunku Hitlera do Polski i Polaków, to zamówił mszę w berlińskim kościele zaraz po śmierci Piłsudskiego i przyszedł tam z całym rządem. Chyba przeczuwał, że stracił sojusznika do wyprawy na Moskwę. Tylko taki wariant mógł nas uratować (co chyba najlepiej wyłożył prof. Wieczorkiewicz).

  3. Autentyczny sojusz
    “W Brześciu nie tylko rodził się autentyczny sojusz radziecko-niemiecki…”
    No taki autentyczny to on znowu nie był. Autentyczny charakteryzowałoby braterstwo broni, wspólnie przelewana krew w okopach, jakaś tam wzajemna lojalność polityków. Tymczasem oba państwa szykowały się do rozpierduchy i jak już dzisiaj wiadomo Adolf uprzedził ruch Józefa.

    Pisanie o “naukowcach” rodem z CCCP mija się na tym forum z celem. Po wczorajszym wystąpieniu Panów P i M w sprawie nieoczekiwanej zamiany miejsc, nikt tu trafiający nie ma najmniejszych wątpliwości jakim krajem będzie Wielikaja Rossija i ilu pożytecznych idiotów i nastojaszczich skurwysynów będzie się tam pętać przy władzy. Radziecka nauka zapewne wkrótce opublikuje książkę, w której udowodni, że polscy oficerowie w Katyniu, Miednoje czy Ostaszkowie popełnili zbiorowe samobójstwo, nie mogąc się pogodzić z klęską wrześniową. Szkoda miejsca i czasu. Tym nie mniej dzięki za przypomnienie samej rocznicy.

    • Historia to bujda – mawiał Henry Ford senior
      ostatni wielki Amerykanin, który bardzo szanował Polaków.
      Historia wojny obronnej 1939 roku, wkroczenia sowietów 17 września, scisłego sojuszu sowiecko – hitlerowskiego , współpracy wojskowej Armii Czerwonej z Wehrmachtem, NKWD z Gestapo(konferencja w Zakopanem). Taki drobny szczegół :w Czerwonej Flocie pływał wojenny okręt zbudowany w hitlerowskiej Rzeszy. Niemcy dostarczyli go z pełnym wyposażeniem – matrosy jedli z talerzy z wielkim czarnym Hakenkreuz’em każdy. Poczytaj tytuły sowieckich gazet z 23 czerwca 1941 roku. Albo jak się zmieniła sowiecka propaganda od 17.09.1939 roku.
      Stalin przez całą wojnę utrzymywał tajne kontakty z Hitlerem. Cały czas był gotów na separatystyczny rozejm. Najlepszym dowodem niech będzie zatrzymanie ofensywy na linii Wisły 1.08.1944 roku. Cóż to było jak nie strategiczny sojusz wobec ,,bękarta Europy”?
      Czujkow pisze w swoich pamiętnikach, że gdyby nie obsesja Stalina zamordowania Warszawy i reszty AK, którego nie dali rady wyłapać NKWD-ziści i agenci SmierSz-a, wojna skończyłaby się w grudniu 1944 roku, z Armią Czerwoną na przedpolach Amsterdamu. Bo te wszystkie wymyślone ,,bitwy o wyzwolenie” na ziemiach polskich, oraz liczba poległych 900 tysięcy sołdatów, to bajki z czasów wieczorowych uniwersytetów marksistowsko- leninowskich.
      A po wojnie – słyszał ktoś o jakichkolwiek roszczeniach niemieckich wobec ZSRR lub Rosji?

      • Znam historię II wojny
        Ścisły nie oznacza autentyczny.
        Ścisły był sojusz III Rzeszy i CCCP. Autentyczny był sojusz USA i Wlk Bryt. Strategiczny to też nie najlepsze określenie, bo oznacza długofalową współpracę, a ta skończyła się 22 czerwca 1941 definitywnie i zamieniła się w wojnę na wyniszczenie. Może czepiam się słów, tylko jak dowodzi chociażby niejedna polemika na tym portalu, co najmniej połowa dyskusji to wzajemne udowodnianie sobie kto co napisał, bo nie wyrażamy dość precyzyjnie swoich myśli, nie stosujemy znaków przystankowych, mamy w dupie zasady gramatyki, et cetera.

        P.S. Pamiętniki Czujkowa jak pamiętniki Żukowa i analizy Suworowa czytałbym z dużą dozą ostrożności. Dla równowagi można sięgnąć po Mansteina czy zachodnie opracowania przebiegu i oceny walk na froncie wschodnim 1944-1945. Może i liczba poległych żołnierzy ACz jest zawyżona, ale paplanie Czujkowa o dojściu do Renu, to też bajkopisarstwo.

        • Problem w tym, co napisałem – w bajaniach sowieckich
          politruków i bajek napisanych po wojnie. Ileż to się naczytałem i nasłuchałem o morderczych walkach o Festung Breslau, o każdy dom i każde piętro, a czy potrafisz sobie wyobrazić SS-manów i Krasnoarmiejców grających w piłkę, w ,,przerwie” morderczych walk? Bo tak było.
          A propos generała-pułkownika Czujkowa i jego 8 Armii Gwardii – sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-lipiec 1944 roku oraz luty-maj 1945 roku. No i całą taktykę Stalina w zdobyciu Berlina – jako swoiste ,,zawody” pomiędzy Żukowem i Koniewem. Gdzie po drodze zostawiano wielki, otoczone i silnie bronione przez Niemców, enklawy(Breslau,Lauban,Dresden).

          • Nie lubię się powtarzać
            ale siedzę trochę “w temacie”. “Zeznania” generałów weryfikuję bogatą biografią wspomnieniową frontowych żołnierzy i ludności cywilnej. Nie wiem co dla ciebie znaczą mordercze walki? Napierdalanka 24 godziny non stop przez 100 dni? Może tak być, tylko wpierw trzeba rozwiązać problem dostaw amunicji i inne problemy logistyczne. Jak porównasz walki o np. Elbląg i Wrocław to określenie festung zaczyna nabierać znaczenia.
            Nie widzę żadnej sprzeczności w tym, że w przerwie morderczych walk żołnierze grają sobie w piłkę, rabują albo gwałcą. No chyba że akurat nie spali od 3 dni, to wtedy odsypiają.

            Czujkow mógł sobie pisać, że już czuł zapach tulipanów w Holandii, tak samo jak von Maisntein, że Moskwę można było zająć jednym uderzeniem (sprawdź łaskawie w jakim tempie przesuwał się front wschodni w okresie czerwiec-listopad 1941). Patton też sobie mógł pisać. Historię pisaną na zasadzie co by było gdyby fajnie się czyta, ale ja wolę fakty. Spekulacje zostawiam analitykom giełdowym (bez obrazy oczywiście).

            I rozdzielmy dwie sprawy. Nie stwierdziłem, że upierdliwość Stalina w wykończeniu Warszawy jest nieprawdą (wszak upierdliwość Hitlera m.in. wykończyła 6 armię pod Stalingradem). Twierdzę, że Czujkow może sobie bajać o Holandii, pod warunkiem , że po zajęciu Warszawy w sierpniu 1944 r. wszystko (w kwestiach politycznych i militarnych) potoczyłoby się dalej tak jak się potoczyło.

          • Tylko, że to właśnie Czujkow obronił Stalingrad
            i wymyślił genialną taktykę na niemieckie lotnictwo, i to on odbierał kapitulację Berlina.
            Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.
            Gen. Patton jest klinicznym przykładem zidiocenia tzw. zachodu. Całą kampanię (po lądowaniu w Normandii) powstrzymywany i odwoływany(po zbesztaniu dekownika) – dotarł swoimi czołgami do …Polski. Tak tak – był we Flisenberg (dzisiejszy Świeradów). Pytanie: dokąd by doszedł gdyby mu pozostawiono wolną rekę?

          • A to ciekawe
            “Pisząc o grających w piłkę, pośród ruin Breslau, wrogich sobie żołnierzach Stalina i Hitlera chodziło o to, że grali ZE SOBĄ – sowieci vs hitlerowcy.”
            A to ciekawe. Możesz podać źródło? Ciekawe, chociaż nic nowego. W Boże Narodzenie 1914 r.. żołnierze alianccy i niemieccy na niektórych odcinkach frontu (zgodnie zresztą z apelem papieża Benia XV, a wbrew własnemu dowództwu) przerwali ogień, mało tego, wspólnie spędzali wigilię. Nie przeszkodziło to niemiaszkom użyć już na wiosnę gazów bojowych. Więc te dwa przypadki nie tyle świadczą o udawanych ofiarach czy naciąganym rozmiarze dramatu, a raczej o tym jak w kurewskich warunkach ludzie różnymi sposobami dążą do przetrwania i są wodą na młyn pacyfistów mówiących o wojnach dowódców i polityków, a nie szarych ludzi.
            Co do “co by było gdyby” nie zmieniam zdania.

          • Podaję to tylko jako niezwykłą ciekawostkę
            o której w oficjalnej wersji historii – ani słowa. Źródło – angielska wersja historii Śląska i miasta o 9 nazwach – Breslau, pt. Mikrokosmos (praca zbiorowa pod red. Normana Daviesa).
            Podobnie wygląda historia powitania wojsk hitlerowskich wkraczających do ZSRR w czerwcu 1941 – chlebem i solą, jako wyzwolicieli od głodu,kanibalizmu i kołchozów.
            A propos stosunku Hitlera do Polski i Polaków, to zamówił mszę w berlińskim kościele zaraz po śmierci Piłsudskiego i przyszedł tam z całym rządem. Chyba przeczuwał, że stracił sojusznika do wyprawy na Moskwę. Tylko taki wariant mógł nas uratować (co chyba najlepiej wyłożył prof. Wieczorkiewicz).

  4. Wrzesień zdominowany jest
    wyprawkami dla dzieci i podwyżkami w przedszkolach, to, co uderza po kieszeniach bezpośrednio.
    Za to 17 września to data, którą specjalnie nikt się nie przejmował, może samobójstwem Witkacego i ograniczeniem się do stwierdzenia: nóż w plecy.
    Lecz porozumienie nazistów z komunistami jest symbolem, że stanowiliśmy klin, nie tylko w sensie geograficznym, między dwiema wrogimi sobie ideologiami, teoretycznie sprzecznymi, praktycznie bez większych różnic.

  5. Wrzesień zdominowany jest
    wyprawkami dla dzieci i podwyżkami w przedszkolach, to, co uderza po kieszeniach bezpośrednio.
    Za to 17 września to data, którą specjalnie nikt się nie przejmował, może samobójstwem Witkacego i ograniczeniem się do stwierdzenia: nóż w plecy.
    Lecz porozumienie nazistów z komunistami jest symbolem, że stanowiliśmy klin, nie tylko w sensie geograficznym, między dwiema wrogimi sobie ideologiami, teoretycznie sprzecznymi, praktycznie bez większych różnic.

  6. Wrzesień zdominowany jest
    wyprawkami dla dzieci i podwyżkami w przedszkolach, to, co uderza po kieszeniach bezpośrednio.
    Za to 17 września to data, którą specjalnie nikt się nie przejmował, może samobójstwem Witkacego i ograniczeniem się do stwierdzenia: nóż w plecy.
    Lecz porozumienie nazistów z komunistami jest symbolem, że stanowiliśmy klin, nie tylko w sensie geograficznym, między dwiema wrogimi sobie ideologiami, teoretycznie sprzecznymi, praktycznie bez większych różnic.

  7. Czy to nie dowód?
    Czy to nie dowód na to, że na tym świecie nie ma miejsca dla nieprzystosowanych narodów? Może trzeba było myśleć strategicznie 350 lat wcześniej i dogadać się z jakimiś szwedami czy innymi turkami (egzotyka? nie mniejsza niż współpraca czerwonych i czarnych sk*rwysynów w 1939 – wspólny cel łączy jak mało co). Potem rozjechalibyśmy moskali tak ,żeby rosyjski dziś był językiem wymarłym i gotowe. A przykład jak się rozjeżdża mogliśmy zapożyczyć od krzyżaków i ich metod przetestowanych na Prusach… I co? Można?

  8. Czy to nie dowód?
    Czy to nie dowód na to, że na tym świecie nie ma miejsca dla nieprzystosowanych narodów? Może trzeba było myśleć strategicznie 350 lat wcześniej i dogadać się z jakimiś szwedami czy innymi turkami (egzotyka? nie mniejsza niż współpraca czerwonych i czarnych sk*rwysynów w 1939 – wspólny cel łączy jak mało co). Potem rozjechalibyśmy moskali tak ,żeby rosyjski dziś był językiem wymarłym i gotowe. A przykład jak się rozjeżdża mogliśmy zapożyczyć od krzyżaków i ich metod przetestowanych na Prusach… I co? Można?

  9. Czy to nie dowód?
    Czy to nie dowód na to, że na tym świecie nie ma miejsca dla nieprzystosowanych narodów? Może trzeba było myśleć strategicznie 350 lat wcześniej i dogadać się z jakimiś szwedami czy innymi turkami (egzotyka? nie mniejsza niż współpraca czerwonych i czarnych sk*rwysynów w 1939 – wspólny cel łączy jak mało co). Potem rozjechalibyśmy moskali tak ,żeby rosyjski dziś był językiem wymarłym i gotowe. A przykład jak się rozjeżdża mogliśmy zapożyczyć od krzyżaków i ich metod przetestowanych na Prusach… I co? Można?

  10. dwa bratanki
    Dla odświeżenia mam taki cytat ze strony historycy.org

    “10.X.1938 w Bohuminie dochodzi do miłego sojuszniczego spotkania wojsk III Rzeszy z wojskami II Rzeczypospolitej. Również tego samego dnia Adolf Hitler wizytując czeskie bunkry w zajętych właśnie Sudetach – nie pytany – sam “tak od serca” bardzo chwali Polaków mówiąc: podziwiam Polaków. Nie dają się zastraszyć. Mogę być przyjacielem Polaków i powiadomię mojego dobrego przyjaciela Lipskiego (mówił o polskim ambasadorze w Berlinie), że może na mnie liczyć…
    Nie ma żadnego napięcia, zbrojnych incydentów itp. I rozbiór Czechosłowacji przebiega w miłej sympatycznej, sojuszniczej atmosferze: są pochwały, komplementy z ust fuhrera i jego oficerów… itd. itd. itd.”
    Można by na tej podstawie mówić o sojuszu niemiecko-polskim?
    Chyba raczej nie.

    • To jeszcze – z szacunku dla faktów – podaj liczbę
      wymordowanych Czechów przez żołnierzy WP albo, chociaż, liczbę wywiezionych na Kresy do katorżniczych robót. Bo mieliśmy z Czechami do wyrównania rachunki, choćby za 1920 rok, kiedy to zablokowali transporty broni i amunicji (z Węgier) dla walczącej o życie swoje i całej zasranej Europy – Polski pod wodzą Marszałka.
      Zaolzie to nasza hańba, ale nijak się ma do 17.09.1939 r. ani do sowiecko- hitlerowskiego braterstwa i sojuszu. Na trupie Rzeczypospolitej.

      • łajzy europejskie
        Fakt, że takiego draństwa jak pakt Ribbentrop-Mołotow to nic nie przebije, ale na ksiuty z Hitlerem to w owych czasach prawie wszyscy chodzili. Z głupoty albo chęci zyskania trochę czasu.
        Najgorsze dla nas było to, że Zachód traktował Polskę jak zbędny i sztuczny twór w Europie, zrodzony ni z gruchy ni z pietruchy na krzywdzie Niemiec i Rosji.

        • Najciekawsze, że sowieci nigdy nie robili wyrzutów
          Węgrom, Bułgarom ani nawet Rumunom za ich Błękitną Dywizję, co poszła na Moskwę z Niemcami. Za to Polską (ludową) i Polakami grali w szachy. I z Niemcami i z zachodem. Nawet DDR-owcy nie chcieli uznać granicy na Odrze i nie pomogło wypuszczenie z polskich więzień wszystkich rzeźników Gestapo i SS, jeszcze w 1956 roku żądali zwrotu Stettin. Natomiast zachodowi zaoferował Stalin zjednoczenie Niemiec już w 1952 roku. Zachodnia granica Polski to był element nacisku i szantażu – sowieckiego. Pamiętasz chyba ten szloch radzieckich towarzyszy i przestrogi, w przededniu opuszczenia ,,małej Moskwy” i reszty garnizonów, że ,,zaraz tu Niemcy wrócą, bo Północna Grupa była jedyną realną siłą w zachodniej Polsce”.

      • Zapomniales dodac Ojciec, ze Polacy w 38 r. odebrali to,
        co Czesi zabrali Polsce 23 I 1919, kiedy walczylismy z Sowietami i z Zachodnia Ukraina. Czesi prowadzili dywersje wobec Polski od samej niepodleglosci, o ktorej sam wspomniales, i aneks Zaolzia byl tego konsekwencja. Zastanawia mnie dlaczego zarzuca sie Polsce (szczegolnie ze strony polskich historykow) 1938 r. za noz w plecy Czechoslowacji, a kompletnie pomija sie postawe Czechow w Styczniu 1919r. kiedy to oni zrobili jeszcze gorzej poniewaz jak wspomniales, blokada transportu broni z Wegier dla Polski (o ktorej wlasnie wspomniales), mogla miec o wiele gorsze skutki dla nas, anizeli aneksja Zaolzia w 38 r. dla nich, poniewaz nawet jesli aneksi by nie bylo, sytuacja Czechoslowacji bylaby taka sama. Ja nie mam zamiaru bronic Polski, kiedy tej racji nie mielismy, ale w tym wypadku nie bede potepial tak jak i Ty, bo Czesi dokonali tego samego 19 lat wczesniej. To tak apropos Zaolzia. Pozdrawiam.

  11. dwa bratanki
    Dla odświeżenia mam taki cytat ze strony historycy.org

    “10.X.1938 w Bohuminie dochodzi do miłego sojuszniczego spotkania wojsk III Rzeszy z wojskami II Rzeczypospolitej. Również tego samego dnia Adolf Hitler wizytując czeskie bunkry w zajętych właśnie Sudetach – nie pytany – sam “tak od serca” bardzo chwali Polaków mówiąc: podziwiam Polaków. Nie dają się zastraszyć. Mogę być przyjacielem Polaków i powiadomię mojego dobrego przyjaciela Lipskiego (mówił o polskim ambasadorze w Berlinie), że może na mnie liczyć…
    Nie ma żadnego napięcia, zbrojnych incydentów itp. I rozbiór Czechosłowacji przebiega w miłej sympatycznej, sojuszniczej atmosferze: są pochwały, komplementy z ust fuhrera i jego oficerów… itd. itd. itd.”
    Można by na tej podstawie mówić o sojuszu niemiecko-polskim?
    Chyba raczej nie.

    • To jeszcze – z szacunku dla faktów – podaj liczbę
      wymordowanych Czechów przez żołnierzy WP albo, chociaż, liczbę wywiezionych na Kresy do katorżniczych robót. Bo mieliśmy z Czechami do wyrównania rachunki, choćby za 1920 rok, kiedy to zablokowali transporty broni i amunicji (z Węgier) dla walczącej o życie swoje i całej zasranej Europy – Polski pod wodzą Marszałka.
      Zaolzie to nasza hańba, ale nijak się ma do 17.09.1939 r. ani do sowiecko- hitlerowskiego braterstwa i sojuszu. Na trupie Rzeczypospolitej.

      • łajzy europejskie
        Fakt, że takiego draństwa jak pakt Ribbentrop-Mołotow to nic nie przebije, ale na ksiuty z Hitlerem to w owych czasach prawie wszyscy chodzili. Z głupoty albo chęci zyskania trochę czasu.
        Najgorsze dla nas było to, że Zachód traktował Polskę jak zbędny i sztuczny twór w Europie, zrodzony ni z gruchy ni z pietruchy na krzywdzie Niemiec i Rosji.

        • Najciekawsze, że sowieci nigdy nie robili wyrzutów
          Węgrom, Bułgarom ani nawet Rumunom za ich Błękitną Dywizję, co poszła na Moskwę z Niemcami. Za to Polską (ludową) i Polakami grali w szachy. I z Niemcami i z zachodem. Nawet DDR-owcy nie chcieli uznać granicy na Odrze i nie pomogło wypuszczenie z polskich więzień wszystkich rzeźników Gestapo i SS, jeszcze w 1956 roku żądali zwrotu Stettin. Natomiast zachodowi zaoferował Stalin zjednoczenie Niemiec już w 1952 roku. Zachodnia granica Polski to był element nacisku i szantażu – sowieckiego. Pamiętasz chyba ten szloch radzieckich towarzyszy i przestrogi, w przededniu opuszczenia ,,małej Moskwy” i reszty garnizonów, że ,,zaraz tu Niemcy wrócą, bo Północna Grupa była jedyną realną siłą w zachodniej Polsce”.

      • Zapomniales dodac Ojciec, ze Polacy w 38 r. odebrali to,
        co Czesi zabrali Polsce 23 I 1919, kiedy walczylismy z Sowietami i z Zachodnia Ukraina. Czesi prowadzili dywersje wobec Polski od samej niepodleglosci, o ktorej sam wspomniales, i aneks Zaolzia byl tego konsekwencja. Zastanawia mnie dlaczego zarzuca sie Polsce (szczegolnie ze strony polskich historykow) 1938 r. za noz w plecy Czechoslowacji, a kompletnie pomija sie postawe Czechow w Styczniu 1919r. kiedy to oni zrobili jeszcze gorzej poniewaz jak wspomniales, blokada transportu broni z Wegier dla Polski (o ktorej wlasnie wspomniales), mogla miec o wiele gorsze skutki dla nas, anizeli aneksja Zaolzia w 38 r. dla nich, poniewaz nawet jesli aneksi by nie bylo, sytuacja Czechoslowacji bylaby taka sama. Ja nie mam zamiaru bronic Polski, kiedy tej racji nie mielismy, ale w tym wypadku nie bede potepial tak jak i Ty, bo Czesi dokonali tego samego 19 lat wczesniej. To tak apropos Zaolzia. Pozdrawiam.

  12. dwa bratanki
    Dla odświeżenia mam taki cytat ze strony historycy.org

    “10.X.1938 w Bohuminie dochodzi do miłego sojuszniczego spotkania wojsk III Rzeszy z wojskami II Rzeczypospolitej. Również tego samego dnia Adolf Hitler wizytując czeskie bunkry w zajętych właśnie Sudetach – nie pytany – sam “tak od serca” bardzo chwali Polaków mówiąc: podziwiam Polaków. Nie dają się zastraszyć. Mogę być przyjacielem Polaków i powiadomię mojego dobrego przyjaciela Lipskiego (mówił o polskim ambasadorze w Berlinie), że może na mnie liczyć…
    Nie ma żadnego napięcia, zbrojnych incydentów itp. I rozbiór Czechosłowacji przebiega w miłej sympatycznej, sojuszniczej atmosferze: są pochwały, komplementy z ust fuhrera i jego oficerów… itd. itd. itd.”
    Można by na tej podstawie mówić o sojuszu niemiecko-polskim?
    Chyba raczej nie.

    • To jeszcze – z szacunku dla faktów – podaj liczbę
      wymordowanych Czechów przez żołnierzy WP albo, chociaż, liczbę wywiezionych na Kresy do katorżniczych robót. Bo mieliśmy z Czechami do wyrównania rachunki, choćby za 1920 rok, kiedy to zablokowali transporty broni i amunicji (z Węgier) dla walczącej o życie swoje i całej zasranej Europy – Polski pod wodzą Marszałka.
      Zaolzie to nasza hańba, ale nijak się ma do 17.09.1939 r. ani do sowiecko- hitlerowskiego braterstwa i sojuszu. Na trupie Rzeczypospolitej.

      • łajzy europejskie
        Fakt, że takiego draństwa jak pakt Ribbentrop-Mołotow to nic nie przebije, ale na ksiuty z Hitlerem to w owych czasach prawie wszyscy chodzili. Z głupoty albo chęci zyskania trochę czasu.
        Najgorsze dla nas było to, że Zachód traktował Polskę jak zbędny i sztuczny twór w Europie, zrodzony ni z gruchy ni z pietruchy na krzywdzie Niemiec i Rosji.

        • Najciekawsze, że sowieci nigdy nie robili wyrzutów
          Węgrom, Bułgarom ani nawet Rumunom za ich Błękitną Dywizję, co poszła na Moskwę z Niemcami. Za to Polską (ludową) i Polakami grali w szachy. I z Niemcami i z zachodem. Nawet DDR-owcy nie chcieli uznać granicy na Odrze i nie pomogło wypuszczenie z polskich więzień wszystkich rzeźników Gestapo i SS, jeszcze w 1956 roku żądali zwrotu Stettin. Natomiast zachodowi zaoferował Stalin zjednoczenie Niemiec już w 1952 roku. Zachodnia granica Polski to był element nacisku i szantażu – sowieckiego. Pamiętasz chyba ten szloch radzieckich towarzyszy i przestrogi, w przededniu opuszczenia ,,małej Moskwy” i reszty garnizonów, że ,,zaraz tu Niemcy wrócą, bo Północna Grupa była jedyną realną siłą w zachodniej Polsce”.

      • Zapomniales dodac Ojciec, ze Polacy w 38 r. odebrali to,
        co Czesi zabrali Polsce 23 I 1919, kiedy walczylismy z Sowietami i z Zachodnia Ukraina. Czesi prowadzili dywersje wobec Polski od samej niepodleglosci, o ktorej sam wspomniales, i aneks Zaolzia byl tego konsekwencja. Zastanawia mnie dlaczego zarzuca sie Polsce (szczegolnie ze strony polskich historykow) 1938 r. za noz w plecy Czechoslowacji, a kompletnie pomija sie postawe Czechow w Styczniu 1919r. kiedy to oni zrobili jeszcze gorzej poniewaz jak wspomniales, blokada transportu broni z Wegier dla Polski (o ktorej wlasnie wspomniales), mogla miec o wiele gorsze skutki dla nas, anizeli aneksja Zaolzia w 38 r. dla nich, poniewaz nawet jesli aneksi by nie bylo, sytuacja Czechoslowacji bylaby taka sama. Ja nie mam zamiaru bronic Polski, kiedy tej racji nie mielismy, ale w tym wypadku nie bede potepial tak jak i Ty, bo Czesi dokonali tego samego 19 lat wczesniej. To tak apropos Zaolzia. Pozdrawiam.