Obudziłem się rano, tak o 5.15, to znaczy o
Obudziłem się rano, tak o 5.15, to znaczy obudzono mnie, bo taki jest zwyczaj w szpitalach, że o tej porze kiedy pełen wigoru pacjent w końcu śpi od godziny, to celem numer jeden jest zmierzeniem temperatury. Nawiasem mówiąc na termometrze, który już ze dwa razy odmierzył mi i moim sąsiadom stan śmierci klinicznej, bo zdaje się, że przy temperaturze ciała 35,2 człowiek już ledwo zipie, albo stuka do bram dolnej lub górnej instytucji. Ale to tak nawiasem, najważniejsze, że po tym jak się obudziłem, to wstałem rano i tu rzecz jasna musiałem poprawić kołderkę i zostawić jak najmniej przedmiotów na szafce, wiadomo wizyta, to porządek musi być, trawa na zielono. Jednak i nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że wstałem rano, przeglądnąłem portale, zajrzałem do komentarzy i długo się zastanawiałem komu tu dziś dokopać. Tak właśnie i nie inaczej, codziennie się nad tym zastanawiam, taką mam wredną naturę. Portal Kontrowersje.net istnieje i powstał z założeniem dokopywania, permanentnej krytyki otoczenia, głównie politycznego, ale i całej gamy innych życiowych idiotyzmów. Zdaję sobie sprawę, że już po kilku zdaniach co bardziej wrażliwi zagotowali się i buszują po sieci, żeby złowić odpowiednią sentencję. Bez buszowania domyślam się, że będzie to brzmiało jakoś tak: „Krytyk, to prawiczek, który uczy dzieci robić”. Jeśli nie sentencję, to przynajmniej oburzenie: „krytykować, każdy potrafi, lepiej pokaż rozwiązanie nadęty mądralo”.
Po pierwsze krytykować potrafią nieliczni, prawdziwych krytyków, zdolnych, utalentowanych, chwytających istotę rzeczy, jest garstka, tak mała jak czterokrotnych mistrzów olimpijskich. Wydaje się ludziom wiele, wydaje się i to, że jakiś tam slogan rzucony przeciw temu, czy tamtemu, to krytyka. Pyskowanie, nie krytyka. Pyskaczy owszem jest wielu i dookoła, krytyków na lekarstwo. Innym przykładem krytyki, która krytyką nie jest, są te wszystkie wyznania wiary, a wyznawcę rozpoznać łatwo. Wyznawca nigdy nie zobaczy śmieszności i fałszu we własnym katechizmie, natomiast w katechizmie konkurencji nie dostrzeże jednego pożytecznego słowa lub zachęty do mądrego czynu. W zasadzie wyznawca mógłby mieścić się w kategorii pyskacz, ale się nie do końca mieści. To znaczy bywają wyznawcy pyskujący, może nawet większość jest taka, niemniej potrzebna jest odrębna kategoria, ponieważ wyznawca bywa miły, kulturalny, nawet inteligentny, tyle że głupi. Inteligentny człowiek, który jest głupi wcale nie jest zjawiskiem sprzecznym i teoretycznym, jest jako żywy. Najkrócej można takiego opisać tak, że on sam sobie lub ktoś mu wyznacza obszar, gdzie może wykazać się inteligencją, na przykład sławiąc pod niebiosa wybraną partię, firmę pisarza. Poza tym obszarem jest głupkiem, w każdym razie zachowuje się jak głupek i nie dlatego, że ponad głupka nie ma talentu, tylko dlatego, że takie są reguły spisane w katechizmie.
W dużym skrócie naszkicowany obraz tego co krytyką nie jest i tych co nie są krytykami. Bardzo wiele można wprowadzić nowych czynników i kategorii, ale mnie chodzi o zarys, nie rozprawę. Porzucam kategorie i składowe, żeby przejść do celu krytyki. Celem krytyki jest właśnie nic innego jak proponowanie rozwiązań. Rozwiązania można proponować i bez krytyki jak się zdaje, ale wtedy działania są połowiczne, ponieważ celem krytyki jest proponowanie rozwiązań i eliminowanie tandety oraz mobilizowanie idiotów. Podam przykład. Można napisać, że pozorowanie działań, bieganie z pustym wiadrem do płonącej stodoły nie rozwiązuje problemu. Proszę napełnić wiadro wodą z kranu lub hydrantu, ewentualnie za studni lub dowolnego zbiornika wody, gdyż jakość i czystość wody dla procesu gaszenia nie mają żadnego znaczenia. Następnie wypełniający wiadro, podaje pojemnik kolejnemu, ten następnemu, a ostatni w ciągu technologicznym niech celuje w płomień, czyli zarzewie pożaru. No właśnie, nikomu płonącej stodoły nie życzę, ale jeszcze bardziej odradzam tego typu dyplomację przy pożarze, takie zebranie ochotniczych strażaków, gdzie metodycznie zostanie wyjaśnione co i jak. Proponuję krytykę, proponuje drzeć się wniebogłosy i złorzeczyć: co robicie przygłupy, napełnijcie wiadro i gaście stodołę, bo zaraz wam idioci chałupy pójdą z dymem. Tak proponuję, bo tu już nie ma czasu na finezyjne rozwiązania, najpierw trzeba uratować co jeszcze zostało, potem można i trzeba się zastanowić co dalej, najlepiej nie jarać fajek przy stodole, zrobić odgromnik i inne takie.
Gwarantuję, że przy takiej krytycznej taktyce szanse stodoły rosną i chałupy czują się pewniej. Krytyka jest znacznie skuteczniejsza od misternych planów, oczywiście w określonych okolicznościach, takimi zdecydowanie są polskie realia polityczne, administracyjne i biurokratyczne. Tutaj nie ma wiele miejsca na finezję. Połowa problemów znika nie od jakiś wizji, rewizji, metodologii, ale od prostego słowa krytyki skierowanej do beznadziejnych miejsc i ludzi. Niby dlaczego to jest tak, że po zaświadczenie z ZUS (do niedawna płatne!!!!) o nie zaleganiu ze składkami, trzeba przyjść jutro, albo w czwartek, kiedy cała procedura to 6 sekund na odszukanie rekordu w bazie i 3 na laserowy druk. Drukuj kurwa twoja mać, obrośnięta tłuszczem, zastawiona kawą i pierdoląca o niebywałych osiągach córki w powiatowych olimpiadach matematycznych, tandetna, zmanierowana babo. Drukuj bezczelna bździągwo, biurokratyczny pomiocie, ale to tak zapierdalaj, żeby za minutę było, bo to ja na ciebie tyram tandeto przyjęta przez stryja. Prawda, że nic więcej nie trzeba, żadnej merytoryczności, komputeryzacji szkół, zwykłe ludzkie słowo krytyki i procedury z kilkudniowych zmieniającą się w procedury od ręki. I takich spraw w Polsce, w ten sposób można rozwiązać 1000 i więcej, niestety krytyków mamy mało, a tandety multum. Dlatego ja bez najmniejszych wyrzutów sumienia, jak tylko wstanę, każdego dnia się zastanawiam komu dokopać, stworzyłem nawet do tego narzędzie, żeby się mogli dołączyć inni krytycy i żeby pyskacze partyjni, miłośnicy nazwisk i opcji, ideologii i religii, mieli szansę jeśli się nie nauczyć krytyki, to chociaż zobaczyć jak krytyka wygląda.
PS Poziom bilirubiny spadł do wskaźnika pozwalającego opuścić te zainfekowane progi, zatem żółci proszę mi nie zarzucać. Wszystko ok., mam potwierdzenie i opinię 4 niezależnych medycznych ekspertów.
Kto rano wstaje ten cały dzień chodzi zły. Bilirubina:
Kto rano wstaje ten cały dzień chodzi zły. Bilirubina:
Tandeta na usługach stryja..
Otóż ta tandeta , którą stryj zastołkował nie wie ,że jest winna milionom , że o szacunku nie wspomne. Idac dalej połowa , ba wiecej ale ja nie o statystyki , wiec ta reszta nie ma w świadomosci ,że płacimy urzędnikom tak jak płacimy piekarzowi za chleb i mechanikowi za naprawę i nie wyobraza sobie ( mam nadzieje , że jeszcze sobie nie wyobraża ale że bedzie) że mozemy i mamy prawo do skrytykowania ”towaru” i egzekwowania , czego wszystkim życze.
Ps: powodzenia i powrotu do zdrowia . W styczniu walczyli z moim kregosłupem . Przeżyłam ,miesiąc pózniej siadłam za kółko. Hough!!
Dziękuję, już jestem zdrowy
Dziękuję, już jestem zdrowy jak koń. Uporałem się z operacją, i polską służbą zdrowia w 6 dni dzięki temu żyję i czuję się mocarnie,królem we własnym domu.
Tandeta na usługach stryja..
Otóż ta tandeta , którą stryj zastołkował nie wie ,że jest winna milionom , że o szacunku nie wspomne. Idac dalej połowa , ba wiecej ale ja nie o statystyki , wiec ta reszta nie ma w świadomosci ,że płacimy urzędnikom tak jak płacimy piekarzowi za chleb i mechanikowi za naprawę i nie wyobraza sobie ( mam nadzieje , że jeszcze sobie nie wyobraża ale że bedzie) że mozemy i mamy prawo do skrytykowania ”towaru” i egzekwowania , czego wszystkim życze.
Ps: powodzenia i powrotu do zdrowia . W styczniu walczyli z moim kregosłupem . Przeżyłam ,miesiąc pózniej siadłam za kółko. Hough!!
Dziękuję, już jestem zdrowy
Dziękuję, już jestem zdrowy jak koń. Uporałem się z operacją, i polską służbą zdrowia w 6 dni dzięki temu żyję i czuję się mocarnie,królem we własnym domu.
Odczepcie się od pań z ZUS-u,
Odczepcie się od pań z ZUS-u, nawet sobie nie wyobrażacie jaki to wysiłek dla organizmu spijać dziennie po 7 kaw i wypalać 20 papierosów. Powinny mieć dodatek za szkodliwe warunki pracy.
Jeśli chodzi o skuteczną krytykę to chciałbym przypomnieć klasyka:
Od 0’40”
jakieś zakłócenia ino.
Faktycznie coś piszczy, a
Faktycznie coś piszczy, a druga połowa jest lepsza, bo gość jest samonakręcający się jak perpetum mobile. Tu można posłuchać całość:
http://www.satyr.pl/html/mp3/Panie_Lebiedz/103
Szkoda, że nie słyszałam
Szkoda, że nie słyszałam wcześniej tego dialogu klienta z pracownikiem TPSA. Mogłam zastosować w praktyce konstruktywną krytykę. Teraz już za późno. Nikt przedtem i potem tak mnie zdenerwował jak SEPSA.
Odczepcie się od pań z ZUS-u,
Odczepcie się od pań z ZUS-u, nawet sobie nie wyobrażacie jaki to wysiłek dla organizmu spijać dziennie po 7 kaw i wypalać 20 papierosów. Powinny mieć dodatek za szkodliwe warunki pracy.
Jeśli chodzi o skuteczną krytykę to chciałbym przypomnieć klasyka:
Od 0’40”
jakieś zakłócenia ino.
Faktycznie coś piszczy, a
Faktycznie coś piszczy, a druga połowa jest lepsza, bo gość jest samonakręcający się jak perpetum mobile. Tu można posłuchać całość:
http://www.satyr.pl/html/mp3/Panie_Lebiedz/103
Szkoda, że nie słyszałam
Szkoda, że nie słyszałam wcześniej tego dialogu klienta z pracownikiem TPSA. Mogłam zastosować w praktyce konstruktywną krytykę. Teraz już za późno. Nikt przedtem i potem tak mnie zdenerwował jak SEPSA.
Dwa
ostatnie zdania wywołały usmiech.
Wracaj do zdrowia.
Dwa
ostatnie zdania wywołały usmiech.
Wracaj do zdrowia.
Dawno, dawno temu…
w pewnym oddziale ZUS doszło do buntu. Nie pomnę o co szło, dzielni urzędnicy postanowili jednak, że podejmą walkę ze złem i ogłosili strajk włoski. Nie trwał długo, a jedno jest pewne: już nigdy, żaden najmniejszy nawet inspektorat ZUS strajku włoskiego nie podejmie. Okazało się, że gdy pracują zgodnie z przepisami i procedurami, to pracują szybko, sprawnie i wydajnie. Zero stresu u interesantów, zero kolejek. W tym samym oddziale, pracownik Prokom Software S.A. odpowiedzialny za wdrożenie, a później obsługę (nie)sławnego systemu, zrealizował jedno z nałożonych nań zadań. Przygotował cykl szkoleń dla urzędników, jak posługiwać się przygotowanym dla nich narzędziem. Wywiesił grafik. na żadne z zajęć w pierwszym tygodniu nie przyszedł nikt. Dalszych grafików nie było. Może system nie jest taki zły?
Dawno, dawno temu…
w pewnym oddziale ZUS doszło do buntu. Nie pomnę o co szło, dzielni urzędnicy postanowili jednak, że podejmą walkę ze złem i ogłosili strajk włoski. Nie trwał długo, a jedno jest pewne: już nigdy, żaden najmniejszy nawet inspektorat ZUS strajku włoskiego nie podejmie. Okazało się, że gdy pracują zgodnie z przepisami i procedurami, to pracują szybko, sprawnie i wydajnie. Zero stresu u interesantów, zero kolejek. W tym samym oddziale, pracownik Prokom Software S.A. odpowiedzialny za wdrożenie, a później obsługę (nie)sławnego systemu, zrealizował jedno z nałożonych nań zadań. Przygotował cykl szkoleń dla urzędników, jak posługiwać się przygotowanym dla nich narzędziem. Wywiesił grafik. na żadne z zajęć w pierwszym tygodniu nie przyszedł nikt. Dalszych grafików nie było. Może system nie jest taki zły?
Dzięki Tobie, choć nigdy nie
Dzięki Tobie, choć nigdy nie nauczę się zapewne, już wiem jak krytyka wyglądać powinna.
W podziękowaniu chwila wyciszenia i refleksji, podobno potrzebna rekonwalescentowi.
PS: Z tego co wiem to Ty z tym wyciszaniem i lirycznością to nie bardzo. Prezent muzyczny może być nie trafiony, bardziej dla dawcy niż biorcy. Może to Ci się bardziej spodoba.
Zdrowie Wasze w gardło nasze! Za tych co na morzu. Do dna!
Dzięki Tobie, choć nigdy nie
Dzięki Tobie, choć nigdy nie nauczę się zapewne, już wiem jak krytyka wyglądać powinna.
W podziękowaniu chwila wyciszenia i refleksji, podobno potrzebna rekonwalescentowi.
PS: Z tego co wiem to Ty z tym wyciszaniem i lirycznością to nie bardzo. Prezent muzyczny może być nie trafiony, bardziej dla dawcy niż biorcy. Może to Ci się bardziej spodoba.
Zdrowie Wasze w gardło nasze! Za tych co na morzu. Do dna!
Spokojnie,
tak ma być. O 5:15 jest najniższa temperatura, między 16 a 17 najwyższa. To jest konieczne dla obliczeń statystycznych, trzeba wytrzymać.
Solano jak się zjawi, to potwierdzi.
Pacjent to z angielskiego “patient” czyli cierpliwy. Nie ma zmiłuj
Nie znam się na tyle, ale
Nie znam się na tyle, ale wiem, że temperatura zmierzona o 5.15 na termometrze, który można sobie wsadzić w dupę i już nie wyjmować to nie do statystyk potrzebne, tylko żeby papiery się zgadzały. Jak rozumiem wahnięcia sa w jakimś przedziale i mogę się o wiele założyć, że przedział nie zaczyna się od 35,2, bo tam to się chyba rozpoczyna hibernacja, nie statystyka.
Jak termometr rtęciowy
to lepiej wyjąć.
Przy 35,2 się jeszcze całkiem dobrze żyje.
Jaki rtęciowy, przecież
Jaki rtęciowy, przecież polska służba zdrowia wypełnia wszystkie ekologiczne standardy Unii. Zakup nie żadnych termometrów, ale elektronicznych wskaźników temperatury wypełniających normę QX34/R3 był na 103 stronie warunków akcesyjnych. Nie wiem jak i czy się żyje, przy 35,2 stopniach i nie chciałbym tego testować. Wiem, że chińskie gówno, które wkładałem POD PACHĘ nie pokazywało mojej temperatury, ale pokazywało swoją jakość, albo co mu się popsuło, jak podejrzewam jakieś 5 lat temu.
grunt, że
wypełniało normę QX34/R3.
Kryzys minął, przerzuty ustąpiły?
To i dupa się rozgrzeje, ale już tam niczego nie wkładaj!
Znacie w USA taką terapię?
Dla psa, psu, psoju, psemu
zupę ugotowałam i powiem Ci, że jest pyszna. Podjadam. Zobaczymy, czy zupa jest terapeutyczna 🙂
Ja tam żadnego kryzysu nie
Ja tam żadnego kryzysu nie miałem, pełna dokumentacja może nie wyśmienitej, ale przyzwoitej formy jest na Portalu. Może tylko dodam, że pani piguła bodaj na dzień, albo dwa dni przed wypisem, o 5.20 wparowała takim cwałem jak nigdy, myślałem że do reanimacji, ale się okazało, że wszystkie trzy urządzenia termometryczne zgasły i powstał wielki medyczny problem. Pani piguła potrząsała kolejnymi pacjentami i z rozpaczą w oczach zadawała kolejno jedno pytanie: “Pan odczytał temperaturę?”. Nie wiem po co pytała, po primo o 20.30 rutynowo zgasiła światło, sekundo zapaliła o 5.21, tertio, kto kurwa normalny o 5.15 z drenem w brzuchu, raną szarpaną na 13 centymetrów i bez pasa uciskowego łamie się wpół, powłóczy do włącznika, ryzykuje zapalenie światła, żeby odczytać z chińskiego gówna jaki “scalak” mu poszedł. Przepraszam wiem po co. jak się pacjentów obsłuży o 5.15 to ostatnią godzinę przed zmianą można sobie spokojnie strzelić kawę i pogadać, którą ordynator awansował. Naprawdę, nie narzekam, ale śmiać się jeszcze nie mogę, szwy nie zdjęte, zatem proszę mnie nie zaklinać statystykami temperatury o 5 rano, hipotermią i innymi tajnikami medycyny. To są zwykłe rytuały zawodowe i ogólny syf, co nie jest żadną tajemnicą, zwłaszcza jak się leży 3 metry od dyżurki i przez pół nocy słyszy dialogi personelu okraszone tubalnym śmiechem.
– Ty, a Dera jakie miał ciśnienie?
– Nie pamiętam. Wpisz 130 na 90. Dałaś Tramal Stelmachowej?
– Śpi, nie jęczy, ale w książkę wpisz.
Mógłbym tak jak Friedmann i Kofta sypać tymi dialogami na cztery nogi. Ale, żeby nie było. To nie jest tak, że wszystkie one jednakie, nic podobnego. Tak po 5 przychodziło na zmianę i w każdej to może jedna, góra dwie takie, reszta naprawdę fajne babki, a i po sztuce fantastycznej by się znalazło. Problem polegał na tym, że te, które się nadawały do masarni, były w szychtach liderkami, jakimiś szyszkami, wodzirejkami, kierowniczkami, niepisanymi szefowymi itd. Ja sobie mogę robić jaja, dostałem wypis jak należy z jutrzejszą datą i zaproszenie do przychodni, gdzie pani doktor przyjmuje, do przychodni, bo to inny kontrakt, trzy razy zanoszonej książeczki ubezpieczeniowej nie liczę, nic mi się nie stało w końcu, ale ten gość co mu wycieli nówkę sztukę woreczek, a potem jeszcze grzebali w przewodach, żeby na koniec powiedzieć: “Nic nie było, czasami się tak zdarza, że przytka, lepiej było sprawdzić”, jakoś stracił na wskaźniku “samopoczucie”. Skoro są tacy co uważają, że szpitale i zwłaszcza w szpitalach wszystko jest super to każdy może zabrać dziecko na wycieczkę w czasie wizyt i przejść się po salach,pokazać jaki świat jest piękny i jak w zegarku funkcjonujący. Ja się jutro na grzyby z dzieckiem wybieram, a mamie zabroniłem odwiedzin i nie napiszę dlaczego, bo to się już do żartów nie nadaje i do pisanie po internecie w ogóle.
PS 35,2 nie było o 5 rano, tylko o 18 i tylko raz. Żona zaordynowała termometr drugi raz i tym razem pokazał 36,4. Uznaliśmy, że tak może być, trzeciej próby nie było. Tak sobie obserwuję inny syndrom internetowy, już co najmniej z 6, miała kiedyś 35% i żyje, z wyrwaną nerką, tyfusem i szwagier też przeżył. Fajne. Nie wiem nigdy nie miałem 35, ale jak będę miał to się do dyskusji nie dołączę, bo ja przecież znów nie to napisałem co zostało skomentowane. Nie wiem kto jaką ma ciepłotę ciała i do jakiej przeżyje, wiem, że mnie zrywano o 5, żeby spierdolonym termometrem odwalić biurokratyczna fuchę.
Z drugiej strony to inaczej wygląda, Rekonwalescencie
“- Ty, a Dera jakie miał ciśnienie?
– Nie pamiętam. Wpisz 130 na 90. Dałaś Tramal Stelmachowej?
– Śpi, nie jęczy, ale w książkę wpisz.”
U pacjentów szuka się objawów, na które trzeba reagować. Jest procedura mierzyć temperaturę, słuszna, ale jako objaw jest to nieco przestarzałe. Ktoś ma 35,2 C wcześnie rano – to nic nie znaczy. Nic. Ludzie nazywają to “osłabieniem”. Tak sobie nazywają. 35,2 C nie jest czymś, na co trzeba reagować. Nie ma po co. Jest czym – ciepła lewatywa? Ale po co?
Jest procedura mierzenia ciśnienia. Słuszna. Ale obliczona na wyłowienie tego, co ma znaczenie, na co trzeba reagować. 130/90 czy 140/80 – nie ma znaczenia. Szum informacyjny. Tabelka do rutynowego wypełnienia.
Stelmachowa jak śpi, to jej nie budź. Leki przeciwbólowe są często rozpisywane jako np. w razie bólu (na żądanie), max co 4 godziny (żeby nie przedawkować). Stelmachowa spała, bo nie bolało. Jak boli, to spać się przecież nie da.
Jestem pewna, że gdyby temperatura albo ciśnienie były “znaczące”, to pielęgniarka zawiadomiłaby lekarza, bo coś z tym trzeba zrobić. Nie pochwalam niedokładności w dokumentacji, ale rzeczy ważne trzeba odróżnić od nieważnych. One to potrafią.
Bo wyobraź sobie taką pielęgniarkę, która widząc zapis, że lek nasenny jest w rozpisce do podania o 23.00 idzie do pacjenta, budzi go ze snu, żeby podać pigułkę nasenną.
Procedury na sztywno czy zdrowy rozsądek, oparty na wiedzy i doświadczeniu? Co wolisz?
Nie wiem jak te szpitalne termometry
ale zapewne jest to tzw. termometr elektroniczny taki sam jak można kupić w aptece.
Przerabialiśmy przy dzieciach w ostatnich 5-ciu latach różne termometry.
Najlepiej pokazywał stary termometr rtęciowy.
Podobny elektroniczny pokazuje zbliżone wyniki przy każdym pomiarze ale mogą się różnić w stosunku do rtęciowego. Może jakieś “lepsiejsze” (czytaj droższe) modele są dokładniejsze.
No i jest też termometr, który mierzy temperaturę w uchu, aczkolwiek model którejś firmy ma nakładane wymienne kapturki ochronne zakładane na “sondę” dzięki czemu można mierzyć temperaturę również w głębokiej dupie ;-). No to taki termometr w wersji tańszej potrafi każdy pomiar pokazać różniący się nawet o 1 stopień (jak się źle wetknie), lepszy ma końcówkę podgrzewaną do temperatury ciała i kolejne pomiary są zbliżone do siebie jak również bardzo blisko wyników termometru rtęciowego. Taki douszny ma jeszcze tę zaletę, że podaje wynik w 2-3 sekundy co jest istotne jak się mierzy temperaturę małemu dziecku. Druga zaleta lub wada (to zależy kiedy): temperatura w uchu podobno rośnie szybciej niż pod pachą czy w innym miejscu czyli można szybciej zobaczyć, że temperatura rośnie, ale też z tego powodu czasem jest tak, że jak zaczyna rosnąć to w jednym uchu pokazuje np 36,6 a w drugim już 37,8.
I jeszcze jedna rzecz gdzieś tam wyczytana: temperatura w głębokiej dupie 😉 jest zawsze wyższa od tej pod pachą czy w uchu.
Tak w ogóle to nasz lekarz domowy (dość kontrowersyjny) powiedział, że nieistotne jaka temperatura tylko czy jest normalna czy gorączkowa ( >38,5 ). On to powiedział w odniesieniu do małych dzieci.
PS. Tak od dupy strony: zastanawiam się kto zrobił największy interes na wycofaniu termometrów rtęciowych: lobby aptekarskie, importerzy elektroniki, pan Mietek?
Jeżeli dobrze pamiętam
z literatury, ok. 35 można mieć przy tyfusie. Nie żeby z tyfusem się dobrze żyło, ani też nie wmawiam Kurakowi tyfusu, chodzi mi o to, że są stany, w których się tyle ma i można przeżyć.
Sam jesteś tyfus, bez obrazy 🙂
Moja normalna to 35,4 – 35,5, na rtęciowym, który jeszcze mam, i na elektronicznym. Mam też termometr amerykański, on to dopiero pokazuje! Od razu czuję się zejściowo.
Ooo, dobry wieczór i tu
Graz, co się będziemy szczypać, Ty po prostu jesteś cool kobita.
Dobry, dobry…
cool może być, na szczęście nie frigid.
Spokojnie,
tak ma być. O 5:15 jest najniższa temperatura, między 16 a 17 najwyższa. To jest konieczne dla obliczeń statystycznych, trzeba wytrzymać.
Solano jak się zjawi, to potwierdzi.
Pacjent to z angielskiego “patient” czyli cierpliwy. Nie ma zmiłuj
Nie znam się na tyle, ale
Nie znam się na tyle, ale wiem, że temperatura zmierzona o 5.15 na termometrze, który można sobie wsadzić w dupę i już nie wyjmować to nie do statystyk potrzebne, tylko żeby papiery się zgadzały. Jak rozumiem wahnięcia sa w jakimś przedziale i mogę się o wiele założyć, że przedział nie zaczyna się od 35,2, bo tam to się chyba rozpoczyna hibernacja, nie statystyka.
Jak termometr rtęciowy
to lepiej wyjąć.
Przy 35,2 się jeszcze całkiem dobrze żyje.
Jaki rtęciowy, przecież
Jaki rtęciowy, przecież polska służba zdrowia wypełnia wszystkie ekologiczne standardy Unii. Zakup nie żadnych termometrów, ale elektronicznych wskaźników temperatury wypełniających normę QX34/R3 był na 103 stronie warunków akcesyjnych. Nie wiem jak i czy się żyje, przy 35,2 stopniach i nie chciałbym tego testować. Wiem, że chińskie gówno, które wkładałem POD PACHĘ nie pokazywało mojej temperatury, ale pokazywało swoją jakość, albo co mu się popsuło, jak podejrzewam jakieś 5 lat temu.
grunt, że
wypełniało normę QX34/R3.
Kryzys minął, przerzuty ustąpiły?
To i dupa się rozgrzeje, ale już tam niczego nie wkładaj!
Znacie w USA taką terapię?
Dla psa, psu, psoju, psemu
zupę ugotowałam i powiem Ci, że jest pyszna. Podjadam. Zobaczymy, czy zupa jest terapeutyczna 🙂
Ja tam żadnego kryzysu nie
Ja tam żadnego kryzysu nie miałem, pełna dokumentacja może nie wyśmienitej, ale przyzwoitej formy jest na Portalu. Może tylko dodam, że pani piguła bodaj na dzień, albo dwa dni przed wypisem, o 5.20 wparowała takim cwałem jak nigdy, myślałem że do reanimacji, ale się okazało, że wszystkie trzy urządzenia termometryczne zgasły i powstał wielki medyczny problem. Pani piguła potrząsała kolejnymi pacjentami i z rozpaczą w oczach zadawała kolejno jedno pytanie: “Pan odczytał temperaturę?”. Nie wiem po co pytała, po primo o 20.30 rutynowo zgasiła światło, sekundo zapaliła o 5.21, tertio, kto kurwa normalny o 5.15 z drenem w brzuchu, raną szarpaną na 13 centymetrów i bez pasa uciskowego łamie się wpół, powłóczy do włącznika, ryzykuje zapalenie światła, żeby odczytać z chińskiego gówna jaki “scalak” mu poszedł. Przepraszam wiem po co. jak się pacjentów obsłuży o 5.15 to ostatnią godzinę przed zmianą można sobie spokojnie strzelić kawę i pogadać, którą ordynator awansował. Naprawdę, nie narzekam, ale śmiać się jeszcze nie mogę, szwy nie zdjęte, zatem proszę mnie nie zaklinać statystykami temperatury o 5 rano, hipotermią i innymi tajnikami medycyny. To są zwykłe rytuały zawodowe i ogólny syf, co nie jest żadną tajemnicą, zwłaszcza jak się leży 3 metry od dyżurki i przez pół nocy słyszy dialogi personelu okraszone tubalnym śmiechem.
– Ty, a Dera jakie miał ciśnienie?
– Nie pamiętam. Wpisz 130 na 90. Dałaś Tramal Stelmachowej?
– Śpi, nie jęczy, ale w książkę wpisz.
Mógłbym tak jak Friedmann i Kofta sypać tymi dialogami na cztery nogi. Ale, żeby nie było. To nie jest tak, że wszystkie one jednakie, nic podobnego. Tak po 5 przychodziło na zmianę i w każdej to może jedna, góra dwie takie, reszta naprawdę fajne babki, a i po sztuce fantastycznej by się znalazło. Problem polegał na tym, że te, które się nadawały do masarni, były w szychtach liderkami, jakimiś szyszkami, wodzirejkami, kierowniczkami, niepisanymi szefowymi itd. Ja sobie mogę robić jaja, dostałem wypis jak należy z jutrzejszą datą i zaproszenie do przychodni, gdzie pani doktor przyjmuje, do przychodni, bo to inny kontrakt, trzy razy zanoszonej książeczki ubezpieczeniowej nie liczę, nic mi się nie stało w końcu, ale ten gość co mu wycieli nówkę sztukę woreczek, a potem jeszcze grzebali w przewodach, żeby na koniec powiedzieć: “Nic nie było, czasami się tak zdarza, że przytka, lepiej było sprawdzić”, jakoś stracił na wskaźniku “samopoczucie”. Skoro są tacy co uważają, że szpitale i zwłaszcza w szpitalach wszystko jest super to każdy może zabrać dziecko na wycieczkę w czasie wizyt i przejść się po salach,pokazać jaki świat jest piękny i jak w zegarku funkcjonujący. Ja się jutro na grzyby z dzieckiem wybieram, a mamie zabroniłem odwiedzin i nie napiszę dlaczego, bo to się już do żartów nie nadaje i do pisanie po internecie w ogóle.
PS 35,2 nie było o 5 rano, tylko o 18 i tylko raz. Żona zaordynowała termometr drugi raz i tym razem pokazał 36,4. Uznaliśmy, że tak może być, trzeciej próby nie było. Tak sobie obserwuję inny syndrom internetowy, już co najmniej z 6, miała kiedyś 35% i żyje, z wyrwaną nerką, tyfusem i szwagier też przeżył. Fajne. Nie wiem nigdy nie miałem 35, ale jak będę miał to się do dyskusji nie dołączę, bo ja przecież znów nie to napisałem co zostało skomentowane. Nie wiem kto jaką ma ciepłotę ciała i do jakiej przeżyje, wiem, że mnie zrywano o 5, żeby spierdolonym termometrem odwalić biurokratyczna fuchę.
Z drugiej strony to inaczej wygląda, Rekonwalescencie
“- Ty, a Dera jakie miał ciśnienie?
– Nie pamiętam. Wpisz 130 na 90. Dałaś Tramal Stelmachowej?
– Śpi, nie jęczy, ale w książkę wpisz.”
U pacjentów szuka się objawów, na które trzeba reagować. Jest procedura mierzyć temperaturę, słuszna, ale jako objaw jest to nieco przestarzałe. Ktoś ma 35,2 C wcześnie rano – to nic nie znaczy. Nic. Ludzie nazywają to “osłabieniem”. Tak sobie nazywają. 35,2 C nie jest czymś, na co trzeba reagować. Nie ma po co. Jest czym – ciepła lewatywa? Ale po co?
Jest procedura mierzenia ciśnienia. Słuszna. Ale obliczona na wyłowienie tego, co ma znaczenie, na co trzeba reagować. 130/90 czy 140/80 – nie ma znaczenia. Szum informacyjny. Tabelka do rutynowego wypełnienia.
Stelmachowa jak śpi, to jej nie budź. Leki przeciwbólowe są często rozpisywane jako np. w razie bólu (na żądanie), max co 4 godziny (żeby nie przedawkować). Stelmachowa spała, bo nie bolało. Jak boli, to spać się przecież nie da.
Jestem pewna, że gdyby temperatura albo ciśnienie były “znaczące”, to pielęgniarka zawiadomiłaby lekarza, bo coś z tym trzeba zrobić. Nie pochwalam niedokładności w dokumentacji, ale rzeczy ważne trzeba odróżnić od nieważnych. One to potrafią.
Bo wyobraź sobie taką pielęgniarkę, która widząc zapis, że lek nasenny jest w rozpisce do podania o 23.00 idzie do pacjenta, budzi go ze snu, żeby podać pigułkę nasenną.
Procedury na sztywno czy zdrowy rozsądek, oparty na wiedzy i doświadczeniu? Co wolisz?
Nie wiem jak te szpitalne termometry
ale zapewne jest to tzw. termometr elektroniczny taki sam jak można kupić w aptece.
Przerabialiśmy przy dzieciach w ostatnich 5-ciu latach różne termometry.
Najlepiej pokazywał stary termometr rtęciowy.
Podobny elektroniczny pokazuje zbliżone wyniki przy każdym pomiarze ale mogą się różnić w stosunku do rtęciowego. Może jakieś “lepsiejsze” (czytaj droższe) modele są dokładniejsze.
No i jest też termometr, który mierzy temperaturę w uchu, aczkolwiek model którejś firmy ma nakładane wymienne kapturki ochronne zakładane na “sondę” dzięki czemu można mierzyć temperaturę również w głębokiej dupie ;-). No to taki termometr w wersji tańszej potrafi każdy pomiar pokazać różniący się nawet o 1 stopień (jak się źle wetknie), lepszy ma końcówkę podgrzewaną do temperatury ciała i kolejne pomiary są zbliżone do siebie jak również bardzo blisko wyników termometru rtęciowego. Taki douszny ma jeszcze tę zaletę, że podaje wynik w 2-3 sekundy co jest istotne jak się mierzy temperaturę małemu dziecku. Druga zaleta lub wada (to zależy kiedy): temperatura w uchu podobno rośnie szybciej niż pod pachą czy w innym miejscu czyli można szybciej zobaczyć, że temperatura rośnie, ale też z tego powodu czasem jest tak, że jak zaczyna rosnąć to w jednym uchu pokazuje np 36,6 a w drugim już 37,8.
I jeszcze jedna rzecz gdzieś tam wyczytana: temperatura w głębokiej dupie 😉 jest zawsze wyższa od tej pod pachą czy w uchu.
Tak w ogóle to nasz lekarz domowy (dość kontrowersyjny) powiedział, że nieistotne jaka temperatura tylko czy jest normalna czy gorączkowa ( >38,5 ). On to powiedział w odniesieniu do małych dzieci.
PS. Tak od dupy strony: zastanawiam się kto zrobił największy interes na wycofaniu termometrów rtęciowych: lobby aptekarskie, importerzy elektroniki, pan Mietek?
Jeżeli dobrze pamiętam
z literatury, ok. 35 można mieć przy tyfusie. Nie żeby z tyfusem się dobrze żyło, ani też nie wmawiam Kurakowi tyfusu, chodzi mi o to, że są stany, w których się tyle ma i można przeżyć.
Sam jesteś tyfus, bez obrazy 🙂
Moja normalna to 35,4 – 35,5, na rtęciowym, który jeszcze mam, i na elektronicznym. Mam też termometr amerykański, on to dopiero pokazuje! Od razu czuję się zejściowo.
Ooo, dobry wieczór i tu
Graz, co się będziemy szczypać, Ty po prostu jesteś cool kobita.
Dobry, dobry…
cool może być, na szczęście nie frigid.
Hibernatus?
chyba lepsza śmierć. Oparzenia są bolesne.
Hibernatus?
chyba lepsza śmierć. Oparzenia są bolesne.
Powiedz to
pacjentowi
Powiedz to
pacjentowi
Pojemność cieplna i zmienność natury
Wsadź sobie termometr pod pachę, a wsadź trzy naraz – będzie różnica.
Wystaw pachę na zewnątrz na kilka minut albo skul się pod pierzynką na kilka minut – pomiary wyjdą inne.
Inaczej pod pachą, inaczej pod językiem, inaczej w naszej ulubionej dupie, inaczej w uchu.
Inaczej elektronicznie, inaczej rtęciowo, z czego rtęć się nie myli.
Inny czas pomiaru na każdym termometrze wziąłeś pod uwagę?
Czego mamy szukać? Istotnych informacji! A nie szumu. 35,2 rano w naszej ulubionej dupie to jest bez znaczenia. To jest profil fizjologiczny, to nie jest choroba, to niczym nie grozi, tego się nie leczy.
Widziałam kiedyś w Walmarcie gablotę z zegarkami takimi bardzo wyszukanymi ($6,80 sztuka), bo z satelitą się one łączyły i takim sposobem czas ścisły miały pokazywać. Wyobraź sobie, każdy z nich pokazywał inną godzinę! Prawo Walmartu, owszem, ale też tego, że kilka minut w tę albo kilka w inną to nie ma znaczenia.
A teraz o czymś innym (bo nie wiem, co znaczy “z innej beczki”, na wszelki wypadek tego nie piszę): do sikawki nie będę Ci się wtrącać, ale co powiesz na sam fakt blaszanego dachu? Ktoś to dopuścił, i takie są, ale pewnie one same robią za przyciągacze piorunów?
Pozdro.
Ja Bartosz
Witam Sz.Panią
i pozwolę sobie dopisać własne doświadczenia związane z pomiarem temperatury cielesnej tradycyjnym ciepło-mierzem.
Otóż,pocierając dolną część owego przyrządu o materiał wojłokowy,w tym wypadku wykorzystałem obuwie mojej Dobrodziejki H-iny,znaczy się walonki.
Uzyskiwałem temperature w granicach górnego słupka rtęci. Natomiast owijając termomierz ligniną i naszącając ją eterem osiągiwałem dolny słupek.
pozdrawiam
Takie rzeczy z termometrem
to się nagminnie robilo w szkole, aby uniknąć spodziewanych nieprzyjemności.
Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że lekceważenie procedur jest niedopuszczalne. 10 kwietnia tez zlekceważono i ile nieszczęścia dotychczas, a ile jeszcze nas czeka.
Pełna zgoda, Lukrecjo
Procedury są po to, aby je wypełniać. Jedną z nich jest prowadzenie dokumentacji.
Papier zwany “standard operating procedure” opisuje co i jak należy robić. Ostatnim punktem każdej sop jest, że nie jest ona przewidziana jako wyczerpująca wszystkie możliwe sytuacje i w pewnych okolicznościach należy zastosować “best judgement”, najlepszy osąd, na podstawie wiedzy i doswiadczenia, po czym wyjaśnić, co i dlaczego się zrobiło. Na piśmie.
To jest przypadek, w którym pielęgniarka nie podaje pacjentowi leku nasennego, ponieważ pacjent śpi.
Myślałam, że umiałam, ale nauczyłam się dopiero tutaj.
Myślalam, że umiałam, bo się nauczyłam (od kolegów i koleżanek) takich działań, jakie były przyjęte. Procedur wtedy nie było. Dopiero tuaj się dowiedziałam, że było to powielanie bajzlu, ale bez złej woli, to było przyjęte i normalne.
Prowadzenie dokumentacji to jest osobne wymaganie, również regulowane przez sop. Dokumentacja musi być taka, że osoba sprawdzająca jest w stanie odtworzyć przebieg zdarzeń (audit trail).
Pielęgniarka idzie np. zmierzyć ciśnienie z papierem, gdzie spisywane są te informacje w czasie bieżącym, dokonuje pomiaru i od razu zapisuje wynik. Jest nie do przyjęcia “pamiętanie” z zamiarem późniejszego wpisu (poza sytuacjami wyjątkowymi). Rozsądek musi być – lekarz badający pacjenta nie prowadzi notatek jednocześnie, ale np. chirurg podczas operacji nagrywa przebieg na dyktafon, z czego potem dokument jest generowany przez sekretarkę, a chirurg sprawdza i podpisuje.
W wielu miejscach istnieje procedura “peer review”. Moją dokumentację sprawdza koleżanka, a ja sprawdzam jej. Nie jest celem wytykanie błędow, ale ich znalezienie i sprostowanie. Niestety, nie każdemu to przechodzi przez gardło, bo zwrócenie uwagi na błąd przez wielu ludzi jest traktowane jako personalna napaść.
Dokumentację pacjenta prowadzi się dla FDA w badaniach klinicznych, a dla prokuratora w każdym przypadku.
Pojemność cieplna i zmienność natury
Wsadź sobie termometr pod pachę, a wsadź trzy naraz – będzie różnica.
Wystaw pachę na zewnątrz na kilka minut albo skul się pod pierzynką na kilka minut – pomiary wyjdą inne.
Inaczej pod pachą, inaczej pod językiem, inaczej w naszej ulubionej dupie, inaczej w uchu.
Inaczej elektronicznie, inaczej rtęciowo, z czego rtęć się nie myli.
Inny czas pomiaru na każdym termometrze wziąłeś pod uwagę?
Czego mamy szukać? Istotnych informacji! A nie szumu. 35,2 rano w naszej ulubionej dupie to jest bez znaczenia. To jest profil fizjologiczny, to nie jest choroba, to niczym nie grozi, tego się nie leczy.
Widziałam kiedyś w Walmarcie gablotę z zegarkami takimi bardzo wyszukanymi ($6,80 sztuka), bo z satelitą się one łączyły i takim sposobem czas ścisły miały pokazywać. Wyobraź sobie, każdy z nich pokazywał inną godzinę! Prawo Walmartu, owszem, ale też tego, że kilka minut w tę albo kilka w inną to nie ma znaczenia.
A teraz o czymś innym (bo nie wiem, co znaczy “z innej beczki”, na wszelki wypadek tego nie piszę): do sikawki nie będę Ci się wtrącać, ale co powiesz na sam fakt blaszanego dachu? Ktoś to dopuścił, i takie są, ale pewnie one same robią za przyciągacze piorunów?
Pozdro.
Ja Bartosz
Witam Sz.Panią
i pozwolę sobie dopisać własne doświadczenia związane z pomiarem temperatury cielesnej tradycyjnym ciepło-mierzem.
Otóż,pocierając dolną część owego przyrządu o materiał wojłokowy,w tym wypadku wykorzystałem obuwie mojej Dobrodziejki H-iny,znaczy się walonki.
Uzyskiwałem temperature w granicach górnego słupka rtęci. Natomiast owijając termomierz ligniną i naszącając ją eterem osiągiwałem dolny słupek.
pozdrawiam
Takie rzeczy z termometrem
to się nagminnie robilo w szkole, aby uniknąć spodziewanych nieprzyjemności.
Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że lekceważenie procedur jest niedopuszczalne. 10 kwietnia tez zlekceważono i ile nieszczęścia dotychczas, a ile jeszcze nas czeka.
Pełna zgoda, Lukrecjo
Procedury są po to, aby je wypełniać. Jedną z nich jest prowadzenie dokumentacji.
Papier zwany “standard operating procedure” opisuje co i jak należy robić. Ostatnim punktem każdej sop jest, że nie jest ona przewidziana jako wyczerpująca wszystkie możliwe sytuacje i w pewnych okolicznościach należy zastosować “best judgement”, najlepszy osąd, na podstawie wiedzy i doswiadczenia, po czym wyjaśnić, co i dlaczego się zrobiło. Na piśmie.
To jest przypadek, w którym pielęgniarka nie podaje pacjentowi leku nasennego, ponieważ pacjent śpi.
Myślałam, że umiałam, ale nauczyłam się dopiero tutaj.
Myślalam, że umiałam, bo się nauczyłam (od kolegów i koleżanek) takich działań, jakie były przyjęte. Procedur wtedy nie było. Dopiero tuaj się dowiedziałam, że było to powielanie bajzlu, ale bez złej woli, to było przyjęte i normalne.
Prowadzenie dokumentacji to jest osobne wymaganie, również regulowane przez sop. Dokumentacja musi być taka, że osoba sprawdzająca jest w stanie odtworzyć przebieg zdarzeń (audit trail).
Pielęgniarka idzie np. zmierzyć ciśnienie z papierem, gdzie spisywane są te informacje w czasie bieżącym, dokonuje pomiaru i od razu zapisuje wynik. Jest nie do przyjęcia “pamiętanie” z zamiarem późniejszego wpisu (poza sytuacjami wyjątkowymi). Rozsądek musi być – lekarz badający pacjenta nie prowadzi notatek jednocześnie, ale np. chirurg podczas operacji nagrywa przebieg na dyktafon, z czego potem dokument jest generowany przez sekretarkę, a chirurg sprawdza i podpisuje.
W wielu miejscach istnieje procedura “peer review”. Moją dokumentację sprawdza koleżanka, a ja sprawdzam jej. Nie jest celem wytykanie błędow, ale ich znalezienie i sprostowanie. Niestety, nie każdemu to przechodzi przez gardło, bo zwrócenie uwagi na błąd przez wielu ludzi jest traktowane jako personalna napaść.
Dokumentację pacjenta prowadzi się dla FDA w badaniach klinicznych, a dla prokuratora w każdym przypadku.
ale blaszany to katastrofa
Wyjaśnisz?
ale blaszany to katastrofa
Wyjaśnisz?
Pozostaje jeszcze poziom świadomości ,wykształconego
ponoć,urzędnika państwowego.
Poganiałem kiedyś policjanta,żeby wypisał szybciej protokół ,zaraz po tym jak urwałem zawieszenie na ,,drodze”,zdjęciach i oględzinach itp. Na co funkcjonariusz odparł – niech pan mi tu nie opowiada o tym kto tutaj na kogo pracuje , BO MY TEŻ PŁACIMY PODATKI. No i wygrał – zamurowało mnie.
ZUS ma pięknie zbudowany portal i materiały(druki) do pobierania i wypełniania i elektroniczne biuro podawcze i….
Tylko spróbuj coś wypełnić(poprawnie!) , wysłać i nie zadzwonić ze sto razy. Albo nie pojechać na koniec do Oddziału.
To tak jak na Berdyczów.
Pozostaje jeszcze poziom świadomości ,wykształconego
ponoć,urzędnika państwowego.
Poganiałem kiedyś policjanta,żeby wypisał szybciej protokół ,zaraz po tym jak urwałem zawieszenie na ,,drodze”,zdjęciach i oględzinach itp. Na co funkcjonariusz odparł – niech pan mi tu nie opowiada o tym kto tutaj na kogo pracuje , BO MY TEŻ PŁACIMY PODATKI. No i wygrał – zamurowało mnie.
ZUS ma pięknie zbudowany portal i materiały(druki) do pobierania i wypełniania i elektroniczne biuro podawcze i….
Tylko spróbuj coś wypełnić(poprawnie!) , wysłać i nie zadzwonić ze sto razy. Albo nie pojechać na koniec do Oddziału.
To tak jak na Berdyczów.
Tako to jest
Jak Byś si szanowną Ekspedyturę zapytałś czy Jej tetrowy wkład aby nie przesiąkł
po paru godzinach kasowania ,też by nie wiedziało o jaki to wkład chodzi,chiba że była z Rodziny Solidarności walczącej,to skojarzyłła by z zupą regeneracyjno.
Tako to jest
Jak Byś si szanowną Ekspedyturę zapytałś czy Jej tetrowy wkład aby nie przesiąkł
po paru godzinach kasowania ,też by nie wiedziało o jaki to wkład chodzi,chiba że była z Rodziny Solidarności walczącej,to skojarzyłła by z zupą regeneracyjno.
podobno na allegro
ktoś sprzedawal krzyż z Krakowskiego Przedmieścia, za zlotówkę. Warunek byl że odbiór tylko osobisty.
Bylo chętni
podobno na allegro
ktoś sprzedawal krzyż z Krakowskiego Przedmieścia, za zlotówkę. Warunek byl że odbiór tylko osobisty.
Bylo chętni
No, to się chichraj
Tutaj byś się chichrał z mamra.
No, to się chichraj
Tutaj byś się chichrał z mamra.
Co do pieszczot w euforii
To nie musisz mi dwa razy powtarzać 🙂
Co do pieszczot w euforii
To nie musisz mi dwa razy powtarzać 🙂
I ja powtórzę
Ty lubisz Azjatki!
Fakt, są urodziwe; drobne, zgrabne, buzie śliczne, włosy wspaniałe.
Dobry wybór.
I ja powtórzę
Ty lubisz Azjatki!
Fakt, są urodziwe; drobne, zgrabne, buzie śliczne, włosy wspaniałe.
Dobry wybór.