http://bukojer.salon24.pl/119481,klopotliwe-pianissimo
http://bukojer.salon24.pl/119481,klopotliwe-pianissimo
Uznać wyjaśnienie przez autora tekstu, co miało oznaczać słowo pianissimo i pójść dalej w swoich rozważaniach do twierdzeń o marności dzisiejszej młodzieży jest strzelaniem kulą w płot. Jeżeli wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, w 2009 roku, boleje nad nieznajomością naszej młodzieży cytatów z Słowackiego, Mickiewicza czy Wyspiańskiego, nie mówiąc o tym co Lechoń czy Leśmian chcieli nam przekazać, to oznacza jedno. Młodzież chciałaby pewnie poznać, co do powiedzenia mają współczesne nam autorytety ale wykładowca woli katować swoich słuchaczy – skrzydlatymi słowami, siłą fatalną czy też głuchym, drwiącym śmiechem pokoleń.
Pan wykładowca, co chyba nie dziwi, jest rzecznikiem Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie. Podejrzewam, że nosi melonik, sztuczkowe spodnie i filcowe nakładki na czarnych wypastowanych bucikach. Zatem wspaniale musi wypełniać swoją rolę w zbliżaniu między sobą organizacji niepodległościowych z kombatanckimi. Jeżeli bowiem kombatanci i niepodległościowcy muszą mieć rzecznika, który by ich godził, to znaczy, że dziadki bez niego już dawno by się pozabijali.
Rzecz w tym, że pracuje na uczelni nie po to, by zaśmiecać mózgi swoim wychowankom XIX-wiecznymi mądrościami nie mającymi żadnego przełożenia na dzień dzisiejszy i dziwić się, że młodzi mają jego cytowanych geniuszy głęboko w poważaniu ale by się obudzić, uszczypnąć i zrozumieć, że mamy 2009 rok.
Wstań dziadku, wstań. Usuń pajęczynę z włosów i popatrz na kalendarz.
Zgadzam się,
ale tylko tyle mogę.
Zgadzam się,
ale tylko tyle mogę.
Zgadzam się,
ale tylko tyle mogę.
Zgadzam się,
ale tylko tyle mogę.
Zgadnij krakowiaczku z czegoż to:
“…nie narzekaj na to, że xxxxx nie chcą się kształcić. Wprowadzam szkoły nie dla nas, lecz dla Europy, bo NALEŻY PODTRZYMYWAĆ NASZA RANGĘ W JEJ OPINII, ale gdyby nasi chłopi zechcieli się uczyć, ani ty, ani ja nie utrzymalibyśmy się na naszych miejscach”.
bo Ci jeno….
Nie neguję uczenia.
Odrzucam ramotę na rzecz wiedzy koniecznej i przydatnej.
wiedzy koniecznej i przydatnej?
Albo sprawny mózg albo dno.
Zgadnij krakowiaczku z czegoż to:
“…nie narzekaj na to, że xxxxx nie chcą się kształcić. Wprowadzam szkoły nie dla nas, lecz dla Europy, bo NALEŻY PODTRZYMYWAĆ NASZA RANGĘ W JEJ OPINII, ale gdyby nasi chłopi zechcieli się uczyć, ani ty, ani ja nie utrzymalibyśmy się na naszych miejscach”.
bo Ci jeno….
Nie neguję uczenia.
Odrzucam ramotę na rzecz wiedzy koniecznej i przydatnej.
wiedzy koniecznej i przydatnej?
Albo sprawny mózg albo dno.
Zgadnij krakowiaczku z czegoż to:
“…nie narzekaj na to, że xxxxx nie chcą się kształcić. Wprowadzam szkoły nie dla nas, lecz dla Europy, bo NALEŻY PODTRZYMYWAĆ NASZA RANGĘ W JEJ OPINII, ale gdyby nasi chłopi zechcieli się uczyć, ani ty, ani ja nie utrzymalibyśmy się na naszych miejscach”.
bo Ci jeno….
Nie neguję uczenia.
Odrzucam ramotę na rzecz wiedzy koniecznej i przydatnej.
wiedzy koniecznej i przydatnej?
Albo sprawny mózg albo dno.
Zgadnij krakowiaczku z czegoż to:
“…nie narzekaj na to, że xxxxx nie chcą się kształcić. Wprowadzam szkoły nie dla nas, lecz dla Europy, bo NALEŻY PODTRZYMYWAĆ NASZA RANGĘ W JEJ OPINII, ale gdyby nasi chłopi zechcieli się uczyć, ani ty, ani ja nie utrzymalibyśmy się na naszych miejscach”.
bo Ci jeno….
Nie neguję uczenia.
Odrzucam ramotę na rzecz wiedzy koniecznej i przydatnej.
wiedzy koniecznej i przydatnej?
Albo sprawny mózg albo dno.
Trochę racji masz.
Ale więcej nie masz. To są wyklady z filozofii, nie z ekonomii, choć na uczelni ekonomicznej. Studenci tamtejsi może i nie musieli (“nowa” matura) czytać klasyków. Ale powinni. Nie tylko XIX-wiecznych. Kochanowskiego też.
Mnie chodzi o co innego. Czytać klasyków, owszem, ale
coś z tego wynosić. Rozwiązać problem matematyczny? Owszem, ale niekoniecznie pamiętać formułki. Dziadek egzaltuje się bzdurami.
To jest właśnie ta część racji, co ją masz.
Mentalni staruszkowie tak już mają,że egzaltują się “tą dzisiejszą młodzieżą”. Jak się tak zaczyna mieć to sygnał, że się dziadzieje. Nauczycieli na przykład (także akademickich) dopada wcześnie, już po czterdziestce.
O problemach matematycznych to tylko czytałam, że istnieją. O klasykach mogę – jak się klasyka przeczytało ze zrozumieniem, to jakieś tam sformułowania, myśli, zdania w głowie zostają, a przywołane pozwalają skojarzyć tekst i autora. Mnie nie chodzi o to, że trzeba je wyryć na pamięć, to powinno tak jakoś zwyczajnie i niechcący zostawać w głowie po przeczytaniu. Ale jestem w stanie zrozumieć, że “technicznym” nie zostaje 🙂
Dobry wieczór, Izis
Czy nie uważasz, że wyjaśnianie w przypisie znaczenia słowa “pianissimo” świadczy bardziej o bucowatości dziennikarza niż o niewiedzy jego czytelników?
A co do pozostawania w głowie zwyczajnie i niechcący, zgadzam się całkowicie. Tylko że teraz w głowach pozostają cytaty z reklam lub z seriali, i w tej kwestii “staruszek” z felietonu Krakusa ma rację.
Może nie uważał na lekcjach muzyki.
Sam odkrył, to się dzieli. Nie buc, a popularyzator:)
Fajne raklamy nie są złe, o serialach pojęcia nie mam, ale cytaty z filmów mają swój smaczek. Żebyż to jeszcze było obok literatury, a nie zamiast. Tylko że to nasze pobożne życzenia, w zalewie wszelkich bryków, ściąg i streszczeń maturzyści nie mają potrzeby sięgać do oryginału. Konsumują częściowo przetrawione, tylko po co? Idąc z duchem czasów i na rękę przemęczonej młodzieży powinno się chyba zlikwidować maturę z polskiego. Przynajmniej dla niektórych. Specjalizacja już po ukończeniu gimnazjum.
Osobiście nie wiem co to
Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić? Idę guglać.
Zlikwidowanie matury z polskiego jest pomysłem kontrowersyjnym. Całe nauczanie polskiego jest mocno nieefektywne. Może skasować i zamiast wprowadzić sztukę komunikowania się z elementami angielskiego. Może warto, Słońce w rogach.
Nie Ty się wstydź, tylko Twoi nauczyciele:)
Ja akurat miałam takiego, co trochę do głowy wtłoczył, zamiast (chwała mu) wymagać ode mnie śpiewania.
A o maturze – najwyższa pora dostosować szkołę i programy nauczania do XXI wieku. Może nie od razu likwidować polski na maturze, obecne różnicowanie poziomów – podstawowy i rozszerzony – wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Pozostaje najważniejsze – podstawy programowe, czyli co uczeń umieć i wiedzieć powinien – od lat je niby “odchudzają”, ale to ciągle kosmetyka, a podmiot ciągle ma więcej wiedzieć, niż umieć. Kosmetyka w dodatku mocno nieskuteczna, bo to co wyrzuci jeden minister, przywraca drugi, więc rozsądny nauczyciel olewa ministerialne przepychanki i na wszelki wypadek (sprawdziany zewnętrzne) uczy więcej, niż podstawa przewiduje. Niechże to dziecko wie i przeczyta połowę z tego, co sobie pani z ministerstwa wymarzy, ale niech wie i potrafi to, co potrzebne w życiu, przeczyta naprawdę – tekst literacki (choćby fragment), a nie furę streszczeń. I niechże to będzie ustalone raz, a mądrze, definitywnie i na stałe. Tak im – ministerstwu – dopomóż Bogowie wszystkich panteonów. Także rogaci:)
Ps. Przynudzam banałami o robocie (sorki), ale już mnie nudzi lenistwo…
Ja za to śpiewać umiem. Przy
Ja za to śpiewać umiem. Przy ognisku albo przy winie. To się bardziej przydaje w zyciu niż pianissimo, droga krówko.
Polski mógłby zostać byle bez romantyzmu i Sienkiewicza i wszelkiej innej bohatersko martyrologicznej prozy i poezyji.
Ja Ci dam krówkę!
Przy ognisku wolę posłuchać (zwłaszcza piano, kiedy się dopala). Współbiesiadnicy też tak wolą. Ostatni raz śpiewałam więc ze 20 lat temu, a trochę teorii przydaje się czasami, do tej pory.
Romantyzm – oszczędź choć po kawałku Słowackiego i Norwida. Wyrzućmy za to trochę gramatyki.
Krowa nie odpowiada to może
Krowa nie odpowiada to może być bawolica, nie upieram się. Nie wiem o jakie rogi Egipcjanom chodziło gdy sobie obrazowali Izydę. O jakąś płodną samiczkę to pewne. Krowa się nadaje w sam raz ale Twoje zyczenie…
Owszem Norwid może zostać – miodzio. Słowacki? Nie przepadam.
Dzisiaj jestem przyzwalający – mogą nawet zostać bajki Mickiewicza i Pan Tadeusz mimo feralnej liczby ksiąg. Może to pecha gimnazjalistom nie przyniesie.
Trochę racji masz.
Ale więcej nie masz. To są wyklady z filozofii, nie z ekonomii, choć na uczelni ekonomicznej. Studenci tamtejsi może i nie musieli (“nowa” matura) czytać klasyków. Ale powinni. Nie tylko XIX-wiecznych. Kochanowskiego też.
Mnie chodzi o co innego. Czytać klasyków, owszem, ale
coś z tego wynosić. Rozwiązać problem matematyczny? Owszem, ale niekoniecznie pamiętać formułki. Dziadek egzaltuje się bzdurami.
To jest właśnie ta część racji, co ją masz.
Mentalni staruszkowie tak już mają,że egzaltują się “tą dzisiejszą młodzieżą”. Jak się tak zaczyna mieć to sygnał, że się dziadzieje. Nauczycieli na przykład (także akademickich) dopada wcześnie, już po czterdziestce.
O problemach matematycznych to tylko czytałam, że istnieją. O klasykach mogę – jak się klasyka przeczytało ze zrozumieniem, to jakieś tam sformułowania, myśli, zdania w głowie zostają, a przywołane pozwalają skojarzyć tekst i autora. Mnie nie chodzi o to, że trzeba je wyryć na pamięć, to powinno tak jakoś zwyczajnie i niechcący zostawać w głowie po przeczytaniu. Ale jestem w stanie zrozumieć, że “technicznym” nie zostaje 🙂
Dobry wieczór, Izis
Czy nie uważasz, że wyjaśnianie w przypisie znaczenia słowa “pianissimo” świadczy bardziej o bucowatości dziennikarza niż o niewiedzy jego czytelników?
A co do pozostawania w głowie zwyczajnie i niechcący, zgadzam się całkowicie. Tylko że teraz w głowach pozostają cytaty z reklam lub z seriali, i w tej kwestii “staruszek” z felietonu Krakusa ma rację.
Może nie uważał na lekcjach muzyki.
Sam odkrył, to się dzieli. Nie buc, a popularyzator:)
Fajne raklamy nie są złe, o serialach pojęcia nie mam, ale cytaty z filmów mają swój smaczek. Żebyż to jeszcze było obok literatury, a nie zamiast. Tylko że to nasze pobożne życzenia, w zalewie wszelkich bryków, ściąg i streszczeń maturzyści nie mają potrzeby sięgać do oryginału. Konsumują częściowo przetrawione, tylko po co? Idąc z duchem czasów i na rękę przemęczonej młodzieży powinno się chyba zlikwidować maturę z polskiego. Przynajmniej dla niektórych. Specjalizacja już po ukończeniu gimnazjum.
Osobiście nie wiem co to
Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić? Idę guglać.
Zlikwidowanie matury z polskiego jest pomysłem kontrowersyjnym. Całe nauczanie polskiego jest mocno nieefektywne. Może skasować i zamiast wprowadzić sztukę komunikowania się z elementami angielskiego. Może warto, Słońce w rogach.
Nie Ty się wstydź, tylko Twoi nauczyciele:)
Ja akurat miałam takiego, co trochę do głowy wtłoczył, zamiast (chwała mu) wymagać ode mnie śpiewania.
A o maturze – najwyższa pora dostosować szkołę i programy nauczania do XXI wieku. Może nie od razu likwidować polski na maturze, obecne różnicowanie poziomów – podstawowy i rozszerzony – wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Pozostaje najważniejsze – podstawy programowe, czyli co uczeń umieć i wiedzieć powinien – od lat je niby “odchudzają”, ale to ciągle kosmetyka, a podmiot ciągle ma więcej wiedzieć, niż umieć. Kosmetyka w dodatku mocno nieskuteczna, bo to co wyrzuci jeden minister, przywraca drugi, więc rozsądny nauczyciel olewa ministerialne przepychanki i na wszelki wypadek (sprawdziany zewnętrzne) uczy więcej, niż podstawa przewiduje. Niechże to dziecko wie i przeczyta połowę z tego, co sobie pani z ministerstwa wymarzy, ale niech wie i potrafi to, co potrzebne w życiu, przeczyta naprawdę – tekst literacki (choćby fragment), a nie furę streszczeń. I niechże to będzie ustalone raz, a mądrze, definitywnie i na stałe. Tak im – ministerstwu – dopomóż Bogowie wszystkich panteonów. Także rogaci:)
Ps. Przynudzam banałami o robocie (sorki), ale już mnie nudzi lenistwo…
Ja za to śpiewać umiem. Przy
Ja za to śpiewać umiem. Przy ognisku albo przy winie. To się bardziej przydaje w zyciu niż pianissimo, droga krówko.
Polski mógłby zostać byle bez romantyzmu i Sienkiewicza i wszelkiej innej bohatersko martyrologicznej prozy i poezyji.
Ja Ci dam krówkę!
Przy ognisku wolę posłuchać (zwłaszcza piano, kiedy się dopala). Współbiesiadnicy też tak wolą. Ostatni raz śpiewałam więc ze 20 lat temu, a trochę teorii przydaje się czasami, do tej pory.
Romantyzm – oszczędź choć po kawałku Słowackiego i Norwida. Wyrzućmy za to trochę gramatyki.
Krowa nie odpowiada to może
Krowa nie odpowiada to może być bawolica, nie upieram się. Nie wiem o jakie rogi Egipcjanom chodziło gdy sobie obrazowali Izydę. O jakąś płodną samiczkę to pewne. Krowa się nadaje w sam raz ale Twoje zyczenie…
Owszem Norwid może zostać – miodzio. Słowacki? Nie przepadam.
Dzisiaj jestem przyzwalający – mogą nawet zostać bajki Mickiewicza i Pan Tadeusz mimo feralnej liczby ksiąg. Może to pecha gimnazjalistom nie przyniesie.
Trochę racji masz.
Ale więcej nie masz. To są wyklady z filozofii, nie z ekonomii, choć na uczelni ekonomicznej. Studenci tamtejsi może i nie musieli (“nowa” matura) czytać klasyków. Ale powinni. Nie tylko XIX-wiecznych. Kochanowskiego też.
Mnie chodzi o co innego. Czytać klasyków, owszem, ale
coś z tego wynosić. Rozwiązać problem matematyczny? Owszem, ale niekoniecznie pamiętać formułki. Dziadek egzaltuje się bzdurami.
To jest właśnie ta część racji, co ją masz.
Mentalni staruszkowie tak już mają,że egzaltują się “tą dzisiejszą młodzieżą”. Jak się tak zaczyna mieć to sygnał, że się dziadzieje. Nauczycieli na przykład (także akademickich) dopada wcześnie, już po czterdziestce.
O problemach matematycznych to tylko czytałam, że istnieją. O klasykach mogę – jak się klasyka przeczytało ze zrozumieniem, to jakieś tam sformułowania, myśli, zdania w głowie zostają, a przywołane pozwalają skojarzyć tekst i autora. Mnie nie chodzi o to, że trzeba je wyryć na pamięć, to powinno tak jakoś zwyczajnie i niechcący zostawać w głowie po przeczytaniu. Ale jestem w stanie zrozumieć, że “technicznym” nie zostaje 🙂
Dobry wieczór, Izis
Czy nie uważasz, że wyjaśnianie w przypisie znaczenia słowa “pianissimo” świadczy bardziej o bucowatości dziennikarza niż o niewiedzy jego czytelników?
A co do pozostawania w głowie zwyczajnie i niechcący, zgadzam się całkowicie. Tylko że teraz w głowach pozostają cytaty z reklam lub z seriali, i w tej kwestii “staruszek” z felietonu Krakusa ma rację.
Może nie uważał na lekcjach muzyki.
Sam odkrył, to się dzieli. Nie buc, a popularyzator:)
Fajne raklamy nie są złe, o serialach pojęcia nie mam, ale cytaty z filmów mają swój smaczek. Żebyż to jeszcze było obok literatury, a nie zamiast. Tylko że to nasze pobożne życzenia, w zalewie wszelkich bryków, ściąg i streszczeń maturzyści nie mają potrzeby sięgać do oryginału. Konsumują częściowo przetrawione, tylko po co? Idąc z duchem czasów i na rękę przemęczonej młodzieży powinno się chyba zlikwidować maturę z polskiego. Przynajmniej dla niektórych. Specjalizacja już po ukończeniu gimnazjum.
Osobiście nie wiem co to
Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić? Idę guglać.
Zlikwidowanie matury z polskiego jest pomysłem kontrowersyjnym. Całe nauczanie polskiego jest mocno nieefektywne. Może skasować i zamiast wprowadzić sztukę komunikowania się z elementami angielskiego. Może warto, Słońce w rogach.
Nie Ty się wstydź, tylko Twoi nauczyciele:)
Ja akurat miałam takiego, co trochę do głowy wtłoczył, zamiast (chwała mu) wymagać ode mnie śpiewania.
A o maturze – najwyższa pora dostosować szkołę i programy nauczania do XXI wieku. Może nie od razu likwidować polski na maturze, obecne różnicowanie poziomów – podstawowy i rozszerzony – wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Pozostaje najważniejsze – podstawy programowe, czyli co uczeń umieć i wiedzieć powinien – od lat je niby “odchudzają”, ale to ciągle kosmetyka, a podmiot ciągle ma więcej wiedzieć, niż umieć. Kosmetyka w dodatku mocno nieskuteczna, bo to co wyrzuci jeden minister, przywraca drugi, więc rozsądny nauczyciel olewa ministerialne przepychanki i na wszelki wypadek (sprawdziany zewnętrzne) uczy więcej, niż podstawa przewiduje. Niechże to dziecko wie i przeczyta połowę z tego, co sobie pani z ministerstwa wymarzy, ale niech wie i potrafi to, co potrzebne w życiu, przeczyta naprawdę – tekst literacki (choćby fragment), a nie furę streszczeń. I niechże to będzie ustalone raz, a mądrze, definitywnie i na stałe. Tak im – ministerstwu – dopomóż Bogowie wszystkich panteonów. Także rogaci:)
Ps. Przynudzam banałami o robocie (sorki), ale już mnie nudzi lenistwo…
Ja za to śpiewać umiem. Przy
Ja za to śpiewać umiem. Przy ognisku albo przy winie. To się bardziej przydaje w zyciu niż pianissimo, droga krówko.
Polski mógłby zostać byle bez romantyzmu i Sienkiewicza i wszelkiej innej bohatersko martyrologicznej prozy i poezyji.
Ja Ci dam krówkę!
Przy ognisku wolę posłuchać (zwłaszcza piano, kiedy się dopala). Współbiesiadnicy też tak wolą. Ostatni raz śpiewałam więc ze 20 lat temu, a trochę teorii przydaje się czasami, do tej pory.
Romantyzm – oszczędź choć po kawałku Słowackiego i Norwida. Wyrzućmy za to trochę gramatyki.
Trochę racji masz.
Ale więcej nie masz. To są wyklady z filozofii, nie z ekonomii, choć na uczelni ekonomicznej. Studenci tamtejsi może i nie musieli (“nowa” matura) czytać klasyków. Ale powinni. Nie tylko XIX-wiecznych. Kochanowskiego też.
Mnie chodzi o co innego. Czytać klasyków, owszem, ale
coś z tego wynosić. Rozwiązać problem matematyczny? Owszem, ale niekoniecznie pamiętać formułki. Dziadek egzaltuje się bzdurami.
To jest właśnie ta część racji, co ją masz.
Mentalni staruszkowie tak już mają,że egzaltują się “tą dzisiejszą młodzieżą”. Jak się tak zaczyna mieć to sygnał, że się dziadzieje. Nauczycieli na przykład (także akademickich) dopada wcześnie, już po czterdziestce.
O problemach matematycznych to tylko czytałam, że istnieją. O klasykach mogę – jak się klasyka przeczytało ze zrozumieniem, to jakieś tam sformułowania, myśli, zdania w głowie zostają, a przywołane pozwalają skojarzyć tekst i autora. Mnie nie chodzi o to, że trzeba je wyryć na pamięć, to powinno tak jakoś zwyczajnie i niechcący zostawać w głowie po przeczytaniu. Ale jestem w stanie zrozumieć, że “technicznym” nie zostaje 🙂
Dobry wieczór, Izis
Czy nie uważasz, że wyjaśnianie w przypisie znaczenia słowa “pianissimo” świadczy bardziej o bucowatości dziennikarza niż o niewiedzy jego czytelników?
A co do pozostawania w głowie zwyczajnie i niechcący, zgadzam się całkowicie. Tylko że teraz w głowach pozostają cytaty z reklam lub z seriali, i w tej kwestii “staruszek” z felietonu Krakusa ma rację.
Może nie uważał na lekcjach muzyki.
Sam odkrył, to się dzieli. Nie buc, a popularyzator:)
Fajne raklamy nie są złe, o serialach pojęcia nie mam, ale cytaty z filmów mają swój smaczek. Żebyż to jeszcze było obok literatury, a nie zamiast. Tylko że to nasze pobożne życzenia, w zalewie wszelkich bryków, ściąg i streszczeń maturzyści nie mają potrzeby sięgać do oryginału. Konsumują częściowo przetrawione, tylko po co? Idąc z duchem czasów i na rękę przemęczonej młodzieży powinno się chyba zlikwidować maturę z polskiego. Przynajmniej dla niektórych. Specjalizacja już po ukończeniu gimnazjum.
Osobiście nie wiem co to
Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić? Idę guglać.
Zlikwidowanie matury z polskiego jest pomysłem kontrowersyjnym. Całe nauczanie polskiego jest mocno nieefektywne. Może skasować i zamiast wprowadzić sztukę komunikowania się z elementami angielskiego. Może warto, Słońce w rogach.
Nie Ty się wstydź, tylko Twoi nauczyciele:)
Ja akurat miałam takiego, co trochę do głowy wtłoczył, zamiast (chwała mu) wymagać ode mnie śpiewania.
A o maturze – najwyższa pora dostosować szkołę i programy nauczania do XXI wieku. Może nie od razu likwidować polski na maturze, obecne różnicowanie poziomów – podstawowy i rozszerzony – wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Pozostaje najważniejsze – podstawy programowe, czyli co uczeń umieć i wiedzieć powinien – od lat je niby “odchudzają”, ale to ciągle kosmetyka, a podmiot ciągle ma więcej wiedzieć, niż umieć. Kosmetyka w dodatku mocno nieskuteczna, bo to co wyrzuci jeden minister, przywraca drugi, więc rozsądny nauczyciel olewa ministerialne przepychanki i na wszelki wypadek (sprawdziany zewnętrzne) uczy więcej, niż podstawa przewiduje. Niechże to dziecko wie i przeczyta połowę z tego, co sobie pani z ministerstwa wymarzy, ale niech wie i potrafi to, co potrzebne w życiu, przeczyta naprawdę – tekst literacki (choćby fragment), a nie furę streszczeń. I niechże to będzie ustalone raz, a mądrze, definitywnie i na stałe. Tak im – ministerstwu – dopomóż Bogowie wszystkich panteonów. Także rogaci:)
Ps. Przynudzam banałami o robocie (sorki), ale już mnie nudzi lenistwo…
Ja za to śpiewać umiem. Przy
Ja za to śpiewać umiem. Przy ognisku albo przy winie. To się bardziej przydaje w zyciu niż pianissimo, droga krówko.
Polski mógłby zostać byle bez romantyzmu i Sienkiewicza i wszelkiej innej bohatersko martyrologicznej prozy i poezyji.
Ja Ci dam krówkę!
Przy ognisku wolę posłuchać (zwłaszcza piano, kiedy się dopala). Współbiesiadnicy też tak wolą. Ostatni raz śpiewałam więc ze 20 lat temu, a trochę teorii przydaje się czasami, do tej pory.
Romantyzm – oszczędź choć po kawałku Słowackiego i Norwida. Wyrzućmy za to trochę gramatyki.
Krowa nie odpowiada to może
Krowa nie odpowiada to może być bawolica, nie upieram się. Nie wiem o jakie rogi Egipcjanom chodziło gdy sobie obrazowali Izydę. O jakąś płodną samiczkę to pewne. Krowa się nadaje w sam raz ale Twoje zyczenie…
Owszem Norwid może zostać – miodzio. Słowacki? Nie przepadam.
Dzisiaj jestem przyzwalający – mogą nawet zostać bajki Mickiewicza i Pan Tadeusz mimo feralnej liczby ksiąg. Może to pecha gimnazjalistom nie przyniesie.
No własnie.
Wchodząc w życie i starając się o pracę, wydeklamuj szefowi: skrzydlatymi słowami, siłą fatalną i głuchym drwiącym śmiechem pokoleń, proszę pana o etat.
No własnie.
Wchodząc w życie i starając się o pracę, wydeklamuj szefowi: skrzydlatymi słowami, siłą fatalną i głuchym drwiącym śmiechem pokoleń, proszę pana o etat.
No własnie.
Wchodząc w życie i starając się o pracę, wydeklamuj szefowi: skrzydlatymi słowami, siłą fatalną i głuchym drwiącym śmiechem pokoleń, proszę pana o etat.
No własnie.
Wchodząc w życie i starając się o pracę, wydeklamuj szefowi: skrzydlatymi słowami, siłą fatalną i głuchym drwiącym śmiechem pokoleń, proszę pana o etat.
Nauka może być frajdą, pod warunkiem, że
ma sens zaadaptowany do aktualnej rzeczywistości otaczającego nas świata. Inaczej jest nudna i trudna do zrozumienia. Nauka bez zrozumienia jest bezsensownym wkuwaniem na pamięć martwych informacji.
O to idzie. Dla tego pryka, ktoś, kto łapie w lot
XIX-wieczne sentencje poetów jest inteligentny i wykształcony.
🙂
wszystko jest na zamówienie prócz wdzięku, brata wyobraźni i syna wolności.
Nauka może być frajdą, pod warunkiem, że
ma sens zaadaptowany do aktualnej rzeczywistości otaczającego nas świata. Inaczej jest nudna i trudna do zrozumienia. Nauka bez zrozumienia jest bezsensownym wkuwaniem na pamięć martwych informacji.
O to idzie. Dla tego pryka, ktoś, kto łapie w lot
XIX-wieczne sentencje poetów jest inteligentny i wykształcony.
🙂
wszystko jest na zamówienie prócz wdzięku, brata wyobraźni i syna wolności.
Nauka może być frajdą, pod warunkiem, że
ma sens zaadaptowany do aktualnej rzeczywistości otaczającego nas świata. Inaczej jest nudna i trudna do zrozumienia. Nauka bez zrozumienia jest bezsensownym wkuwaniem na pamięć martwych informacji.
O to idzie. Dla tego pryka, ktoś, kto łapie w lot
XIX-wieczne sentencje poetów jest inteligentny i wykształcony.
🙂
wszystko jest na zamówienie prócz wdzięku, brata wyobraźni i syna wolności.
Nauka może być frajdą, pod warunkiem, że
ma sens zaadaptowany do aktualnej rzeczywistości otaczającego nas świata. Inaczej jest nudna i trudna do zrozumienia. Nauka bez zrozumienia jest bezsensownym wkuwaniem na pamięć martwych informacji.
O to idzie. Dla tego pryka, ktoś, kto łapie w lot
XIX-wieczne sentencje poetów jest inteligentny i wykształcony.
🙂
wszystko jest na zamówienie prócz wdzięku, brata wyobraźni i syna wolności.
Dziadek się obudził i napisał:
+++Śmierć – żołnierska siostrzyca.
W Afganistanie zginął kolejny polski żołnierz. Wyjaśnienia okolicznosci jego śmierci domagają się minister obrony narodowej, premier, opozycja, media, społeczeństwo. Przepraszam, nie całe społeczeństwo. Mnie proszę wyłączyć. Współczuję rodzinie zabitego oficera, chylę czoła przed ofiarą jego życia, ale niczego się nie domagam. Śmierć to – jak mawiał marszałek Józef Piłsudski – “siostrzyca” każdego żołnierza. Możemy oczywiście dyskutować nad sensownością naszego militarnego zaangażowania w Iraku i w Afganistanie, ale ponieważ już tam jesteśmy, to musimy przyjać do wiadomosci, że będą w obu tych krajach ginąć nasi żołnierze. Bo taka jest naturalna kolej rzeczy i na tym m.in. polega trudny żołnierski los. I nie ma się co nad tym rozczulać.+++
Ten rzecznik kombatantów i niepodległościowców żyje sobie dalej w XIX-wieku i teraźniejszość ma głęboko w dupie.
Dziadek się obudził i napisał:
+++Śmierć – żołnierska siostrzyca.
W Afganistanie zginął kolejny polski żołnierz. Wyjaśnienia okolicznosci jego śmierci domagają się minister obrony narodowej, premier, opozycja, media, społeczeństwo. Przepraszam, nie całe społeczeństwo. Mnie proszę wyłączyć. Współczuję rodzinie zabitego oficera, chylę czoła przed ofiarą jego życia, ale niczego się nie domagam. Śmierć to – jak mawiał marszałek Józef Piłsudski – “siostrzyca” każdego żołnierza. Możemy oczywiście dyskutować nad sensownością naszego militarnego zaangażowania w Iraku i w Afganistanie, ale ponieważ już tam jesteśmy, to musimy przyjać do wiadomosci, że będą w obu tych krajach ginąć nasi żołnierze. Bo taka jest naturalna kolej rzeczy i na tym m.in. polega trudny żołnierski los. I nie ma się co nad tym rozczulać.+++
Ten rzecznik kombatantów i niepodległościowców żyje sobie dalej w XIX-wieku i teraźniejszość ma głęboko w dupie.
Dziadek się obudził i napisał:
+++Śmierć – żołnierska siostrzyca.
W Afganistanie zginął kolejny polski żołnierz. Wyjaśnienia okolicznosci jego śmierci domagają się minister obrony narodowej, premier, opozycja, media, społeczeństwo. Przepraszam, nie całe społeczeństwo. Mnie proszę wyłączyć. Współczuję rodzinie zabitego oficera, chylę czoła przed ofiarą jego życia, ale niczego się nie domagam. Śmierć to – jak mawiał marszałek Józef Piłsudski – “siostrzyca” każdego żołnierza. Możemy oczywiście dyskutować nad sensownością naszego militarnego zaangażowania w Iraku i w Afganistanie, ale ponieważ już tam jesteśmy, to musimy przyjać do wiadomosci, że będą w obu tych krajach ginąć nasi żołnierze. Bo taka jest naturalna kolej rzeczy i na tym m.in. polega trudny żołnierski los. I nie ma się co nad tym rozczulać.+++
Ten rzecznik kombatantów i niepodległościowców żyje sobie dalej w XIX-wieku i teraźniejszość ma głęboko w dupie.
Dziadek się obudził i napisał:
+++Śmierć – żołnierska siostrzyca.
W Afganistanie zginął kolejny polski żołnierz. Wyjaśnienia okolicznosci jego śmierci domagają się minister obrony narodowej, premier, opozycja, media, społeczeństwo. Przepraszam, nie całe społeczeństwo. Mnie proszę wyłączyć. Współczuję rodzinie zabitego oficera, chylę czoła przed ofiarą jego życia, ale niczego się nie domagam. Śmierć to – jak mawiał marszałek Józef Piłsudski – “siostrzyca” każdego żołnierza. Możemy oczywiście dyskutować nad sensownością naszego militarnego zaangażowania w Iraku i w Afganistanie, ale ponieważ już tam jesteśmy, to musimy przyjać do wiadomosci, że będą w obu tych krajach ginąć nasi żołnierze. Bo taka jest naturalna kolej rzeczy i na tym m.in. polega trudny żołnierski los. I nie ma się co nad tym rozczulać.+++
Ten rzecznik kombatantów i niepodległościowców żyje sobie dalej w XIX-wieku i teraźniejszość ma głęboko w dupie.
A szkoda.
Odwagi…
A szkoda.
Odwagi…
A szkoda.
Odwagi…
A szkoda.
Odwagi…
zaśmiecać mózgi wychowankom XIX-wiecznymi mądrościami
Przed chwilą skończyłem: Astolphe de Cuistine „Listy z Rosji” Rosja w 1839 roku
O rany. Wiedziałem o tych listach ale jakoś nie było okazji, nie wiem dlaczego. Zaniedbanie, karygodne.
Wiedziałem, że ludzkość się intelektualnie degeneruje ale że aż tak? Przykre. Smutne. Czuję się przydeptany. Kiedyś potrafili patrzeć i wyciągać trafne wnioski. Wstyd.
Wpis winien być pod http://www.kontrowersje.net/node/3856
ale tu, jako komentarz, też pasuje.
Dobranoc.
zaśmiecać mózgi wychowankom XIX-wiecznymi mądrościami
Przed chwilą skończyłem: Astolphe de Cuistine „Listy z Rosji” Rosja w 1839 roku
O rany. Wiedziałem o tych listach ale jakoś nie było okazji, nie wiem dlaczego. Zaniedbanie, karygodne.
Wiedziałem, że ludzkość się intelektualnie degeneruje ale że aż tak? Przykre. Smutne. Czuję się przydeptany. Kiedyś potrafili patrzeć i wyciągać trafne wnioski. Wstyd.
Wpis winien być pod http://www.kontrowersje.net/node/3856
ale tu, jako komentarz, też pasuje.
Dobranoc.
zaśmiecać mózgi wychowankom XIX-wiecznymi mądrościami
Przed chwilą skończyłem: Astolphe de Cuistine „Listy z Rosji” Rosja w 1839 roku
O rany. Wiedziałem o tych listach ale jakoś nie było okazji, nie wiem dlaczego. Zaniedbanie, karygodne.
Wiedziałem, że ludzkość się intelektualnie degeneruje ale że aż tak? Przykre. Smutne. Czuję się przydeptany. Kiedyś potrafili patrzeć i wyciągać trafne wnioski. Wstyd.
Wpis winien być pod http://www.kontrowersje.net/node/3856
ale tu, jako komentarz, też pasuje.
Dobranoc.
zaśmiecać mózgi wychowankom XIX-wiecznymi mądrościami
Przed chwilą skończyłem: Astolphe de Cuistine „Listy z Rosji” Rosja w 1839 roku
O rany. Wiedziałem o tych listach ale jakoś nie było okazji, nie wiem dlaczego. Zaniedbanie, karygodne.
Wiedziałem, że ludzkość się intelektualnie degeneruje ale że aż tak? Przykre. Smutne. Czuję się przydeptany. Kiedyś potrafili patrzeć i wyciągać trafne wnioski. Wstyd.
Wpis winien być pod http://www.kontrowersje.net/node/3856
ale tu, jako komentarz, też pasuje.
Dobranoc.
Do *panamodrego*:
“Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić?”
Moja opinia: nie masz się wstydzić. Zwłaszcza, że kiedy Cię to zainteresowało “poszedłeś guglać”. Mnóstwo ludzi milczy, udając, że wszystko jest dla nich jasne, a przecież wszystkiego wiedzieć nie można. Znaczenia “pianissimo” nie wiedziałeś, ale wiesz zapewne całą masę innych rzeczy, o których eksperci od pianissima nie mają pojęcia. Wstyd? Notariuszka ochrzaniła niedawno moją przemiłą Mamę, bo nieśmiało zadała pani ekspertce niewygodne pytanie, warunkujące podpisanie jakiejś tam umowy. Niezadowolone babsko dało do zrozumienia, że na “takie pytanie” każde dziecko w przedszkolu zna odpowiedź. Podobnych sytuacji mógłbym przytoczyć tysiące. Mam litość. “My point is” – podstawy nauczania powinny mieć zastosowanie praktyczne w życiu człowieka. Specjalizacja – wraz z obranym kierunkiem. A generalnie – uczymy się całe życie. Do efektywnej nauki i pójścia w nieznane warunkiem są: motywacja i potrzeba (obie często ze sobą powiązane).
P.S. Twój komentarz posłużył mi jako przykład. Pozdrowienia.
Kosmito, robiłem za muzę dla
Kosmito, robiłem za muzę dla Ciebie?
Cała przyjemność po mojej stronie.
😉
—-
Do *panamodrego*:
“Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić?”
Moja opinia: nie masz się wstydzić. Zwłaszcza, że kiedy Cię to zainteresowało “poszedłeś guglać”. Mnóstwo ludzi milczy, udając, że wszystko jest dla nich jasne, a przecież wszystkiego wiedzieć nie można. Znaczenia “pianissimo” nie wiedziałeś, ale wiesz zapewne całą masę innych rzeczy, o których eksperci od pianissima nie mają pojęcia. Wstyd? Notariuszka ochrzaniła niedawno moją przemiłą Mamę, bo nieśmiało zadała pani ekspertce niewygodne pytanie, warunkujące podpisanie jakiejś tam umowy. Niezadowolone babsko dało do zrozumienia, że na “takie pytanie” każde dziecko w przedszkolu zna odpowiedź. Podobnych sytuacji mógłbym przytoczyć tysiące. Mam litość. “My point is” – podstawy nauczania powinny mieć zastosowanie praktyczne w życiu człowieka. Specjalizacja – wraz z obranym kierunkiem. A generalnie – uczymy się całe życie. Do efektywnej nauki i pójścia w nieznane warunkiem są: motywacja i potrzeba (obie często ze sobą powiązane).
P.S. Twój komentarz posłużył mi jako przykład. Pozdrowienia.
Kosmito, robiłem za muzę dla
Kosmito, robiłem za muzę dla Ciebie?
Cała przyjemność po mojej stronie.
😉
—-
Do *panamodrego*:
“Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić?”
Moja opinia: nie masz się wstydzić. Zwłaszcza, że kiedy Cię to zainteresowało “poszedłeś guglać”. Mnóstwo ludzi milczy, udając, że wszystko jest dla nich jasne, a przecież wszystkiego wiedzieć nie można. Znaczenia “pianissimo” nie wiedziałeś, ale wiesz zapewne całą masę innych rzeczy, o których eksperci od pianissima nie mają pojęcia. Wstyd? Notariuszka ochrzaniła niedawno moją przemiłą Mamę, bo nieśmiało zadała pani ekspertce niewygodne pytanie, warunkujące podpisanie jakiejś tam umowy. Niezadowolone babsko dało do zrozumienia, że na “takie pytanie” każde dziecko w przedszkolu zna odpowiedź. Podobnych sytuacji mógłbym przytoczyć tysiące. Mam litość. “My point is” – podstawy nauczania powinny mieć zastosowanie praktyczne w życiu człowieka. Specjalizacja – wraz z obranym kierunkiem. A generalnie – uczymy się całe życie. Do efektywnej nauki i pójścia w nieznane warunkiem są: motywacja i potrzeba (obie często ze sobą powiązane).
P.S. Twój komentarz posłużył mi jako przykład. Pozdrowienia.
Do *panamodrego*:
“Osobiście nie wiem co to pianissimo. Mam się wstydzić?”
Moja opinia: nie masz się wstydzić. Zwłaszcza, że kiedy Cię to zainteresowało “poszedłeś guglać”. Mnóstwo ludzi milczy, udając, że wszystko jest dla nich jasne, a przecież wszystkiego wiedzieć nie można. Znaczenia “pianissimo” nie wiedziałeś, ale wiesz zapewne całą masę innych rzeczy, o których eksperci od pianissima nie mają pojęcia. Wstyd? Notariuszka ochrzaniła niedawno moją przemiłą Mamę, bo nieśmiało zadała pani ekspertce niewygodne pytanie, warunkujące podpisanie jakiejś tam umowy. Niezadowolone babsko dało do zrozumienia, że na “takie pytanie” każde dziecko w przedszkolu zna odpowiedź. Podobnych sytuacji mógłbym przytoczyć tysiące. Mam litość. “My point is” – podstawy nauczania powinny mieć zastosowanie praktyczne w życiu człowieka. Specjalizacja – wraz z obranym kierunkiem. A generalnie – uczymy się całe życie. Do efektywnej nauki i pójścia w nieznane warunkiem są: motywacja i potrzeba (obie często ze sobą powiązane).
P.S. Twój komentarz posłużył mi jako przykład. Pozdrowienia.
Kosmito, robiłem za muzę dla
Kosmito, robiłem za muzę dla Ciebie?
Cała przyjemność po mojej stronie.
😉
—-