W Polsce mamy wielu dyżurnych „analityków”, którzy produkują strzeliste porównania i metafory, jak na zawołanie, ale okazuje się, że Niemcy też nie odstają. Gdyby ktoś nie wiedział albo nie zauważył, o co nie trudno, bo informacji trzeba szukać na 10 stronie portali i pod koniec serwisów informacyjnych, to wczoraj w Niemczech odbyły się wybory. Zanim przytoczę wyniki, uprzedzam lojalnie, że niemiecki wykładnie wyników to znacznie dalej posunięta rozrywka niż na Czerskiej, Wiertniczej, czy Woronicza. Będzie sporo kolorów i tak abstrakcyjnych układanek, które w odniesieniu do Polski dałoby się porównać jedynie z koalicją PiS i PO, wspartą przez Konfederację i „Lewicę”.
Wyniki wyglądają następująco: Socjaldemokraci z SPD 25,7% głosów, CDU/CSU 24,1%, Zieloni 14,8%, liberałowie z FDP 11,5%, AfD 10,3%, Lewica 4,3%. Na pierwszy rzut oka widać, że z takiego zestawu poza jednym wariantem, w miarę logicznym politycznie, nie da się nic ulepić. Ten logiczny wariant prezentuje się tak: SPD-Zieloni-Lewica. Sama lewica w kilku odmianach i pewne stanowisko kanclerza dla Olafa Scholza, którego partia zdobyła zdecydowanie więcej głosów, niż potencjalni koalicjanci. Rzecz jednak w tym, że podobną wersją wydarzeń praktycznie nikt się nie zajmuje. Na topie są zupełnie inne analizy, teoretycznie bazujące na politycznej fikcji, ale w praktyce prawie na pewno wygra jadem z poniższych wariantów. Prócz lewicowego układu, jako tako kupy się trzyma „koalicja lampowa”, która swoją nazwę zawdzięcza sygnalizacji świetlnej odpowiadającej partyjnym szyldom: SPD-FDP-Zieloni. W tym układzie Olaf Schulz z SPD także zostałby kanclerzem. Co prawda nieco zgrzyta połączenie liberałów z socjalistami, ale do takich rzeczy to już się zdążyliśmy przyzwyczaić, zwłaszcza, że następne zestawy to już pełna egzotyka polityczna, ale przetestowana dużo wcześniej. Niemcy nie lubią wielkich zmian, dlatego dalsze rządy „wielkiej koalicji” CDU/CSU- SPD, czyli malowanych chadeków z socjaldemokratami, są nie tylko możliwe, ale prawdopodobne. W tym przypadku niemieccy komentatorzy nie odpalili kolorów i zostali przy starej „wielkiej koalicji”, można by rzec, typowa niemiecka nuda, poza wymianą kanclerza na polityka SPD.
Dalej robi się bardziej kolorowo, bo czwarty wariant to „koalicja jamajska” w takim oto składzie: CDU/CSU-Zieloni-FDP, nazwa zostało zainspirowana flagą Jamajki, ale mam wrażenie, że też słynnym ziołem palonym chętnie przez Jamajczyków. Połączenie chadeków z radykałami lewackimi pod zielonym sztandarem robi wrażenie, chociaż to już też było, czy raczej się tworzy w lokalnej polityce landu Badenii-Wirtembergii. W tym układzie kanclerzem „jamajskim” najpewniej zostałby Armin Laschet c CDU. Piąta i wyjątkowo patriotyczna „koalicja niemiecka” CDU/CSU-SPD-FDP, została zbudowana z barw partyjnych, które układają się w kolory flagi niemieckiej. Paradoksalnie „koalicja niemiecka”, złożona z chadeków, socjalistów i liberałów, czyli kompletnego pomieszania z poplątaniem, miałaby największe problemy z wyborem kanclerza, w zasadzie Olaf Schulz uzyskał minimalną przewagę wyborczą, ale Laschet ma alternatywną koalicję, która mu daje najwyższy urząd, dlatego dysponuje argumentem przetargowym. Obok niemieckiej wersji, mamy ostatnią, szóstą wersję afrykańską, ściślej „koalicję kenijską” złożoną z: CDU/CSU-SPD-Zieloni. Jak się łatwo domyślić, za nazwę odpowiada flaga Kenii i w tym przypadku kanclerzem „Kenii” raczej bez większych problemów zostaje Olaf Scholz.
Pewnie dla wielu Polaków te wszystkie układanki i nazwy partyjne są jedną wielką zagadką, ale wystarczy sobie to przełożyć na polskie realia i wtedy nam wyjdzie cała farsa współczesnej polityki. Mówimy na przykład o ministrze Biedroniu i premierze Kaczyńskim albo ministrze Braunie, czy Bosaku i premierze Tusku. U nas, póki co, jest to absolutnie nierealna, z wyłączeniem spalonego pomysłu „rządu technicznego”, w Niemczech wszystkie warianty są na stole, a najbardziej naturalna lewicowa koalicja praktycznie nie ma szans na powstanie. Rozmawianie i analizowanie polityki staje się zajęciem dla satyryków i przecież nie dotyczy to tzw. republiki bananowej, ale Republiki Federalnej Niemiec!
PS Proszę Użytkowników Twittera o wrzucenie linku do felietonu.
Do przewidzenia. Temat z d..py.
;)))
Najważniejszym pytaniem w tym kontekście jest to, czy nowy kanclerz będzie pochodzić ze “schwabowej hodowli”, czy nie będzie mieć z nią nic wspólnego. Tam, gdzie krajami administruje “hodowla”, panuje skrajny covidianizm. Jeżeli Niemcy pójdą śladami Francji, a nie państw skandynawskich, to niedługo i w Polsce zobaczymy paszporty szczepionkowe i inne tego typu rzeczy z mokrych snów naszych “ekspertów”.
Donald Tusk jest szklanym sufitem platformy.
Jestem ciekaw, jaka jest zasadnicza różnica między politykami SPD a CDU jeśli chodzi o najważniejsze sprawy…
Pomysł władz wroclawia:
Od 1 października ruszy pilotażowy program “Szkolna Ulica”. Przez miesiąc ulice przy trzech wrocławskich szkołach podstawowych będą wyłączone z ruchu samochodowego na pół godziny przed pierwszą lekcją.
W zamierzeniu inicjatywa ma także zachęcić dzieci i ich opiekunów do codziennego ruchu oraz ograniczyć hałas i emisję tlenków azotu.
Na górze szyldy, po nimi zwykłe interesy – cóż życie.
Nie ważne kto wygra wybory w DE podobnie jak nie jest ważne kto wygrywał do tej pory. Kierunek polityczny Niemiec nie zmieni się ani o centymetr.
Ja w niemieckich wyborach widzę jednakowe partie. Trudno znaleźć jakąkolwiek różnicę.
Na szczęście rządowi pali się pod tyłkiem. Za kilka dni kończy się umowa na nasz odcinek “ruskiej rury” i gaz będziemy kupować od Rosji płacąc dodatkowo marżę za tranzyt RFN-owi. Wychodzą na jaw rzeczywiste układy Kaczystanu z UE oraz krystalizuje się obraz kosztów które poniesiemy jako społeczeństwo. Do ludzi zacznie docierać do czego nas doprowadził układ z Magdalenki. W przyszłym roku inflacja będzie jeszcze większa niż obecnie. Wzrosną; i to drastycznie; ceny prądu, gazu, wod-kan. Wzrosną podatki i inne haracze. Na to nałoży się przeczołgiwanie Polski przez UE i sąsiadów. W tej sytuacji pisiorki nie będą miały czasu zajmować się nami tak jak by tego chcieli. Obecne przeczekiwanie, ustępstwa względem zagranicy, jej miejscowych sługusów i lokalnej szczujni głównego zlewu, to jedynie paniczne poszukiwanie swojego miejsca byleby wytrwać przy korytku do wyborów i uniknąć rozliczeń.
PS. Zaczynają wykaszać tzw. swoich, vide red. E. Stankiewicz czy wcześniej J. Pospieszalski
Pali się ale Pinokio cały czas trwa na stołku, można powiedzieć że to pancerny Pinokio.
Moravera chronią ukorzenienie w wybranym narodzie. Tzw. wielka koalicja, tzn. faktyczne współdziałanie bandy czworga istnieje przecież w polin. Jedynie Konfiarze sprzeciwili się srowidowemu zamordyzmowi. Cała reszta go z entuzjazmem popierała, popiera i gdyby tylko mogli, przykręciliby śrubę mocniej. Nadzieję pokładam w brakach intelektualnych popisowców. Są zwyczajnie zbyt głupi, żeby obsługiwać państwo. Poza tym pis już doprowadził do wielu katastrof, których jeszcze nie widać, lecz to kwestia krótkiego czasu. Chodzi mi o krach polityki:
gospodarczej, społecznej, militarnej, a przede wszystkim zagranicznej. Zaklinanie rzeczywistości w kurwizji nic nie pomoże, bowiem skutki zapaści każdy obywatel za chwilę odczuje w życiu codziennym.
[…] nie mają żadnego znaczenia, to są nieustannie elementy tej samej topornej gry na emocjach i nie ma najmniejszego sensu poszukiwać tu logiki, czy faktów. Kto się przeraża wypowiedziami kłamców kolportujących największe idiotyzmy, ten […]