Życie to nie tylko użalanie się nad sobą. Psioczenie na żonę, teściową czy dzieci. To nie tylko praca, oszczędzanie i ciągłe wyrzeczenia. Kłótnie z szefem czy użeranie z sąsiadami.
Życie to nie tylko użalanie się nad sobą. Psioczenie na żonę, teściową czy dzieci. To nie tylko praca, oszczędzanie i ciągłe wyrzeczenia. Kłótnie z szefem czy użeranie z sąsiadami. Życie to także wejście do pociągu z kamieniem zielonym. Nie skąpcie, wyjmijcie ze skarpetek zaskórniaki, wyprasujcie i wpłaćcie gdzie trzeba. Najpierw jednak zbierzcie informację na stronce www.andrzejkulka.com, żeby nie kupować łososia w worku. Dobrze się ubierzcie, weźcie ze sobą pierzynę i w drogę. Ze swojej strony mogę was tylko zapewnić, że nikt za Wami płakał nie będzie. Ani żona, ani mąż, ani dzieci ani ja i myślę, że także nikt z obecnych tu na Kontrowersjach. Po prostu dajcie wreszcie odpocząć na jakiś czas od siebie. Proszę.
http://wedkarstwo.onet.pl/68139,0,1,galeria.html
E, łowienie
wśród łososi zmierzających na tarło (zaraz potem zdechną) przypomina chodzenie z wykrywaczem metalu po cmentarzu. Acz łowienie na muchę to wieeeelka sztuka.
W Polsce łowilim z bratem wszystko co dało się zjeść.
W Stanach dopasowalim się do tamtejszych i wypuszczalim wszystko, nawet wielokilogramowe pstrągi i łososie. To kwestia obyczaju i ichniej kultury.
Jeszcze rok temu żaden psiarz na pobliskich skwerkach nie sprzątał po swoim ulubieńcu. A dzisiaj to nawet psy sprzątają kupy po swoich panach. Tak to się porobiło w Krakowie, Panie Canned.
Nie rozchodzi mię się o pożeranie urobku z łowiska
jeno o dobór łowiska.
Sam kiedyś łowiłem na dużym stawie hodowlanym, co jako żywo wyglądało jak wyrywanie panienek w burdelu. Ten gość na zdjęciu wygląda jak grzybiarz, który wybrał się na grzyby do pieczarkarni.
W Polsce Panie lajkonik to się dopiero łowi. Oto dzierżawca jeziora ogłasza się wszem i wobec jakich to on zarybień nie dokonuje. Ile ton narybku wpuścił. A potem wieczorem jego pracownicy walą ryby prądem, tak że siedzących na brzegu jajca swędzą. Sieciami wygarniają rybę na skalę przemysłową tak, że złapanie szczupaka wymiarowego jest jak znalezienie urodziwej damy w PiS. Siedzą więc moczykije i cieszą się okonkami i uklejami.
Wędkarstwo to filozofia. To kwestia nastawienia.
To wyszukanie miejsca samotnego i rzucenie precz kłopotów. To delektowanie się zielenią i kojenie uszu szumem wody. Ryby powinny być dodatkiem.
Jasne
ale skoro już jednak idę na ryby, to niech coś bierze. W odwodzie mam zawsze rajd i delektowanie się przyrodą w ruchu, z marszu.
A drugą stroną medalu są ci, co delektują się przyrodą (i nie tylko) na ukrytym pośród trzcin łowisku. Oni, wędka, przyroda i …flaszka. Jakże częsty widok krajowego wędkarstwa.
E, łowienie
wśród łososi zmierzających na tarło (zaraz potem zdechną) przypomina chodzenie z wykrywaczem metalu po cmentarzu. Acz łowienie na muchę to wieeeelka sztuka.
W Polsce łowilim z bratem wszystko co dało się zjeść.
W Stanach dopasowalim się do tamtejszych i wypuszczalim wszystko, nawet wielokilogramowe pstrągi i łososie. To kwestia obyczaju i ichniej kultury.
Jeszcze rok temu żaden psiarz na pobliskich skwerkach nie sprzątał po swoim ulubieńcu. A dzisiaj to nawet psy sprzątają kupy po swoich panach. Tak to się porobiło w Krakowie, Panie Canned.
Nie rozchodzi mię się o pożeranie urobku z łowiska
jeno o dobór łowiska.
Sam kiedyś łowiłem na dużym stawie hodowlanym, co jako żywo wyglądało jak wyrywanie panienek w burdelu. Ten gość na zdjęciu wygląda jak grzybiarz, który wybrał się na grzyby do pieczarkarni.
W Polsce Panie lajkonik to się dopiero łowi. Oto dzierżawca jeziora ogłasza się wszem i wobec jakich to on zarybień nie dokonuje. Ile ton narybku wpuścił. A potem wieczorem jego pracownicy walą ryby prądem, tak że siedzących na brzegu jajca swędzą. Sieciami wygarniają rybę na skalę przemysłową tak, że złapanie szczupaka wymiarowego jest jak znalezienie urodziwej damy w PiS. Siedzą więc moczykije i cieszą się okonkami i uklejami.
Wędkarstwo to filozofia. To kwestia nastawienia.
To wyszukanie miejsca samotnego i rzucenie precz kłopotów. To delektowanie się zielenią i kojenie uszu szumem wody. Ryby powinny być dodatkiem.
Jasne
ale skoro już jednak idę na ryby, to niech coś bierze. W odwodzie mam zawsze rajd i delektowanie się przyrodą w ruchu, z marszu.
A drugą stroną medalu są ci, co delektują się przyrodą (i nie tylko) na ukrytym pośród trzcin łowisku. Oni, wędka, przyroda i …flaszka. Jakże częsty widok krajowego wędkarstwa.
E, łowienie
wśród łososi zmierzających na tarło (zaraz potem zdechną) przypomina chodzenie z wykrywaczem metalu po cmentarzu. Acz łowienie na muchę to wieeeelka sztuka.
W Polsce łowilim z bratem wszystko co dało się zjeść.
W Stanach dopasowalim się do tamtejszych i wypuszczalim wszystko, nawet wielokilogramowe pstrągi i łososie. To kwestia obyczaju i ichniej kultury.
Jeszcze rok temu żaden psiarz na pobliskich skwerkach nie sprzątał po swoim ulubieńcu. A dzisiaj to nawet psy sprzątają kupy po swoich panach. Tak to się porobiło w Krakowie, Panie Canned.
Nie rozchodzi mię się o pożeranie urobku z łowiska
jeno o dobór łowiska.
Sam kiedyś łowiłem na dużym stawie hodowlanym, co jako żywo wyglądało jak wyrywanie panienek w burdelu. Ten gość na zdjęciu wygląda jak grzybiarz, który wybrał się na grzyby do pieczarkarni.
W Polsce Panie lajkonik to się dopiero łowi. Oto dzierżawca jeziora ogłasza się wszem i wobec jakich to on zarybień nie dokonuje. Ile ton narybku wpuścił. A potem wieczorem jego pracownicy walą ryby prądem, tak że siedzących na brzegu jajca swędzą. Sieciami wygarniają rybę na skalę przemysłową tak, że złapanie szczupaka wymiarowego jest jak znalezienie urodziwej damy w PiS. Siedzą więc moczykije i cieszą się okonkami i uklejami.
Wędkarstwo to filozofia. To kwestia nastawienia.
To wyszukanie miejsca samotnego i rzucenie precz kłopotów. To delektowanie się zielenią i kojenie uszu szumem wody. Ryby powinny być dodatkiem.
Jasne
ale skoro już jednak idę na ryby, to niech coś bierze. W odwodzie mam zawsze rajd i delektowanie się przyrodą w ruchu, z marszu.
A drugą stroną medalu są ci, co delektują się przyrodą (i nie tylko) na ukrytym pośród trzcin łowisku. Oni, wędka, przyroda i …flaszka. Jakże częsty widok krajowego wędkarstwa.
E, łowienie
wśród łososi zmierzających na tarło (zaraz potem zdechną) przypomina chodzenie z wykrywaczem metalu po cmentarzu. Acz łowienie na muchę to wieeeelka sztuka.
W Polsce łowilim z bratem wszystko co dało się zjeść.
W Stanach dopasowalim się do tamtejszych i wypuszczalim wszystko, nawet wielokilogramowe pstrągi i łososie. To kwestia obyczaju i ichniej kultury.
Jeszcze rok temu żaden psiarz na pobliskich skwerkach nie sprzątał po swoim ulubieńcu. A dzisiaj to nawet psy sprzątają kupy po swoich panach. Tak to się porobiło w Krakowie, Panie Canned.
Nie rozchodzi mię się o pożeranie urobku z łowiska
jeno o dobór łowiska.
Sam kiedyś łowiłem na dużym stawie hodowlanym, co jako żywo wyglądało jak wyrywanie panienek w burdelu. Ten gość na zdjęciu wygląda jak grzybiarz, który wybrał się na grzyby do pieczarkarni.
W Polsce Panie lajkonik to się dopiero łowi. Oto dzierżawca jeziora ogłasza się wszem i wobec jakich to on zarybień nie dokonuje. Ile ton narybku wpuścił. A potem wieczorem jego pracownicy walą ryby prądem, tak że siedzących na brzegu jajca swędzą. Sieciami wygarniają rybę na skalę przemysłową tak, że złapanie szczupaka wymiarowego jest jak znalezienie urodziwej damy w PiS. Siedzą więc moczykije i cieszą się okonkami i uklejami.
Wędkarstwo to filozofia. To kwestia nastawienia.
To wyszukanie miejsca samotnego i rzucenie precz kłopotów. To delektowanie się zielenią i kojenie uszu szumem wody. Ryby powinny być dodatkiem.
Jasne
ale skoro już jednak idę na ryby, to niech coś bierze. W odwodzie mam zawsze rajd i delektowanie się przyrodą w ruchu, z marszu.
A drugą stroną medalu są ci, co delektują się przyrodą (i nie tylko) na ukrytym pośród trzcin łowisku. Oni, wędka, przyroda i …flaszka. Jakże częsty widok krajowego wędkarstwa.
Już widzę radość żony i
Już widzę radość żony i dzieciaków, że nareszcie odpoczną przez tydzień od męża i tatusia za jedyne np. 7,500 zł (Cena przelotu z Października 2009) + (nie chce mi się przeliczać jenów na dolary). Koszt nie obejmuje wyżywienia, ubezpieczeń ani biletów wstępu do zwiedzanych obiektów. Jakieś drobne na ewentualne prezenty dla stęsknionej po tak długim niewidzeniu rodziny i własne przyjemności, i…Ile razem kosztować będzie przyjemność odpoczęcia od? Znam sporo osób nieźle sytuowanych, ale raczej żadna z nich nie nazwałaby takiej sumy zaskórniakami trzymanymi w skarpecie.;)
Pomarzyć dobra rzecz w Niedzielę po południu. Wybrałam Kraj Kwitnącej Wiśni. Termin wylotu w Kwietniu. Może jeszcze zdążę znaleźć skarpetę z zaskórniakami.;)
http://www.andrzejkulka.com
Wszystko jest kwestią planowania, organizacji i pomyślunku. Przykładowo, mam już wykupione bilety na maj (Germanwings – córka Lufthansy) z Krakowa do Kolonii. Potem jadę prosto z lotniska pociągiem Intercity do Essen a tam odbiera mnie przyjaciel i wiezie prosto do siebie. Za bilet lotniczy (kupiony poprzez internet i dokonany przelew na konto linii ze swojego niemieckiego konta) tam i z powrotem płacę 49,98 Euro plus 46 Euro za luksus jazdy niemiecką D-Bahn. Zatem dewizą powinno być zawsze – kombinuj Jasiu, kombinuj (Kobuszewski).
Słowa kluczowe “a tam odbiera
Słowa kluczowe “a tam odbiera mnie przyjaciel” , “do siebie”;) Tak to ja też mogę, ale w Japonii nie mam przyjaciela.Na Alasce zresztą też.:))
http://www.andrzejkulka.com/japonia.htm
a potem andrzejkulka.aol.com
Droga Jasmine. Wystarczy rzucić palenie, zaprzestać picia i skończyć z wciąganiem czy też kłuciem. Mniej jeść i nie wydawać na buty czy szmatki. Przestać płacić za abonament telewizyjny i radiowy. Zaoszczędzone pieniądze chować do skarpety. Potem wyprasować a dalej…. już pisałem.
Zrezygnować ze wszystkich
Zrezygnować ze wszystkich przyjemności, żeby raz w roku, na kilka dni wyruszyć w świat, kusząca propozycja, zwłaszcza to rzucanie nałogów, ale chyba nie dla mnie. Będę kolekcjonowała kartki z podróży od tych, którzy zęby w ścianę przez rok i polecieli.:)) Polecam się z prasowaniem, lubię.;)
Do kolekcji…
Kartki z podróży
Czemu nie widzę kartki
Czemu nie widzę kartki Tetryku?:( Mam nadzieję, ze nie musiałeś rezygnować ze wszystkiego na p i wbijać zębów w ścianę.;) Za niewidoczną kartkę oczywiści dziękuję.:)
“plwajmy na tę skorupę i zejdźmy do głębi”
Tekst w poprzednim wpisie jest linkiem…
Dlaczego miałbym rezygnować i wbijać???
Zapytałam zaniepokojona, bo
Zapytałam zaniepokojona, bo ja wybierając się w tak dalekie światy, musiałabym. Dobrze, że Ty nie.:)
Zmylił mnie aktywny link, dlatego tak się zdziwiłam.:)
nie warto
Nadmiernie nie żałuj.
Wszędzie na dalekim świecie jest albo za zimno, albo za gorąco, albo czymś śmierdzi, albo miejscowi ludzie są dziwni i do tego mówią całkowicie niezrozumiałym językiem.
Co gorsza żaden hotel nie umywa się do spania na własnym starym domowym tapczanie.
Natomiast bardzo polecam jednodniowe wypady do najbliższego zagranicznego kraju.
Dla mnie z racji geograficznych są to Niemcy. Zwiedzam supermarkety, jem miejscowy przysmak (kaszanka z bułką), przechadzam sie po germańskim otoczeniu i szybko wracam.
Kieszeń to wytrzymuje, a wycieczka zagraniczna zaliczona.
W końcu życzliwy człowiek się
W końcu życzliwy człowiek się pojawił. Dziękuję Chlorze za słowa niosące otuchę. Już mi lepiej.:) Najbliżej mieszkając w centralnej Polsce, to mam za wszystkie granice. Dalej niż w Finlandii jeszcze nie byłam, zimno tam, ale jeden dzień da się wytrzymać.;)
niezła zagranica jest na Bornholmie
Warto skoczyć też na Bornholm. Prom wypływa rano, a swobodnie da się zdążyć na wieczorny powrotny. Wysepka malownicza, mała, da się ją przeczłapać piechotą czy jakimś rowerem, a woda znacznie cieplejsza niż polskiej części Bałtyku.
Trzeba tylko najpierw jakoś dojechać do Świnoujścia albo Kołobrzegu.
Ceny biletu na prom bardzo przyzwoite.
Nie omieszkam pojechać.:) Na
Nie omieszkam pojechać.:) Na razie, jak się ociepli. mam zamiar pozwiedzać na spokojnie Litwę, byłam tylko przejazdem, jeden nocleg i zwiedzanie po łebkach Wilna. Przynajmniej zobaczyłam jak wygląda porządna droga. Na Via Baltica byłam w szoku. I kierowcy jakby jacyś uprzejmiejsi byli.
Dopiero po zjeżdżeniu pół świata zacząłem cenić i
zachwycać się naszymi urokliwymi zakątkami, bardzo często leżącymi tuż pod nosem, na które do tej pory nie zwracałem najmniejszej uwagi.
Już widzę radość żony i
Już widzę radość żony i dzieciaków, że nareszcie odpoczną przez tydzień od męża i tatusia za jedyne np. 7,500 zł (Cena przelotu z Października 2009) + (nie chce mi się przeliczać jenów na dolary). Koszt nie obejmuje wyżywienia, ubezpieczeń ani biletów wstępu do zwiedzanych obiektów. Jakieś drobne na ewentualne prezenty dla stęsknionej po tak długim niewidzeniu rodziny i własne przyjemności, i…Ile razem kosztować będzie przyjemność odpoczęcia od? Znam sporo osób nieźle sytuowanych, ale raczej żadna z nich nie nazwałaby takiej sumy zaskórniakami trzymanymi w skarpecie.;)
Pomarzyć dobra rzecz w Niedzielę po południu. Wybrałam Kraj Kwitnącej Wiśni. Termin wylotu w Kwietniu. Może jeszcze zdążę znaleźć skarpetę z zaskórniakami.;)
http://www.andrzejkulka.com
Wszystko jest kwestią planowania, organizacji i pomyślunku. Przykładowo, mam już wykupione bilety na maj (Germanwings – córka Lufthansy) z Krakowa do Kolonii. Potem jadę prosto z lotniska pociągiem Intercity do Essen a tam odbiera mnie przyjaciel i wiezie prosto do siebie. Za bilet lotniczy (kupiony poprzez internet i dokonany przelew na konto linii ze swojego niemieckiego konta) tam i z powrotem płacę 49,98 Euro plus 46 Euro za luksus jazdy niemiecką D-Bahn. Zatem dewizą powinno być zawsze – kombinuj Jasiu, kombinuj (Kobuszewski).
Słowa kluczowe “a tam odbiera
Słowa kluczowe “a tam odbiera mnie przyjaciel” , “do siebie”;) Tak to ja też mogę, ale w Japonii nie mam przyjaciela.Na Alasce zresztą też.:))
http://www.andrzejkulka.com/japonia.htm
a potem andrzejkulka.aol.com
Droga Jasmine. Wystarczy rzucić palenie, zaprzestać picia i skończyć z wciąganiem czy też kłuciem. Mniej jeść i nie wydawać na buty czy szmatki. Przestać płacić za abonament telewizyjny i radiowy. Zaoszczędzone pieniądze chować do skarpety. Potem wyprasować a dalej…. już pisałem.
Zrezygnować ze wszystkich
Zrezygnować ze wszystkich przyjemności, żeby raz w roku, na kilka dni wyruszyć w świat, kusząca propozycja, zwłaszcza to rzucanie nałogów, ale chyba nie dla mnie. Będę kolekcjonowała kartki z podróży od tych, którzy zęby w ścianę przez rok i polecieli.:)) Polecam się z prasowaniem, lubię.;)
Do kolekcji…
Kartki z podróży
Czemu nie widzę kartki
Czemu nie widzę kartki Tetryku?:( Mam nadzieję, ze nie musiałeś rezygnować ze wszystkiego na p i wbijać zębów w ścianę.;) Za niewidoczną kartkę oczywiści dziękuję.:)
“plwajmy na tę skorupę i zejdźmy do głębi”
Tekst w poprzednim wpisie jest linkiem…
Dlaczego miałbym rezygnować i wbijać???
Zapytałam zaniepokojona, bo
Zapytałam zaniepokojona, bo ja wybierając się w tak dalekie światy, musiałabym. Dobrze, że Ty nie.:)
Zmylił mnie aktywny link, dlatego tak się zdziwiłam.:)
nie warto
Nadmiernie nie żałuj.
Wszędzie na dalekim świecie jest albo za zimno, albo za gorąco, albo czymś śmierdzi, albo miejscowi ludzie są dziwni i do tego mówią całkowicie niezrozumiałym językiem.
Co gorsza żaden hotel nie umywa się do spania na własnym starym domowym tapczanie.
Natomiast bardzo polecam jednodniowe wypady do najbliższego zagranicznego kraju.
Dla mnie z racji geograficznych są to Niemcy. Zwiedzam supermarkety, jem miejscowy przysmak (kaszanka z bułką), przechadzam sie po germańskim otoczeniu i szybko wracam.
Kieszeń to wytrzymuje, a wycieczka zagraniczna zaliczona.
W końcu życzliwy człowiek się
W końcu życzliwy człowiek się pojawił. Dziękuję Chlorze za słowa niosące otuchę. Już mi lepiej.:) Najbliżej mieszkając w centralnej Polsce, to mam za wszystkie granice. Dalej niż w Finlandii jeszcze nie byłam, zimno tam, ale jeden dzień da się wytrzymać.;)
niezła zagranica jest na Bornholmie
Warto skoczyć też na Bornholm. Prom wypływa rano, a swobodnie da się zdążyć na wieczorny powrotny. Wysepka malownicza, mała, da się ją przeczłapać piechotą czy jakimś rowerem, a woda znacznie cieplejsza niż polskiej części Bałtyku.
Trzeba tylko najpierw jakoś dojechać do Świnoujścia albo Kołobrzegu.
Ceny biletu na prom bardzo przyzwoite.
Nie omieszkam pojechać.:) Na
Nie omieszkam pojechać.:) Na razie, jak się ociepli. mam zamiar pozwiedzać na spokojnie Litwę, byłam tylko przejazdem, jeden nocleg i zwiedzanie po łebkach Wilna. Przynajmniej zobaczyłam jak wygląda porządna droga. Na Via Baltica byłam w szoku. I kierowcy jakby jacyś uprzejmiejsi byli.
Dopiero po zjeżdżeniu pół świata zacząłem cenić i
zachwycać się naszymi urokliwymi zakątkami, bardzo często leżącymi tuż pod nosem, na które do tej pory nie zwracałem najmniejszej uwagi.
Już widzę radość żony i
Już widzę radość żony i dzieciaków, że nareszcie odpoczną przez tydzień od męża i tatusia za jedyne np. 7,500 zł (Cena przelotu z Października 2009) + (nie chce mi się przeliczać jenów na dolary). Koszt nie obejmuje wyżywienia, ubezpieczeń ani biletów wstępu do zwiedzanych obiektów. Jakieś drobne na ewentualne prezenty dla stęsknionej po tak długim niewidzeniu rodziny i własne przyjemności, i…Ile razem kosztować będzie przyjemność odpoczęcia od? Znam sporo osób nieźle sytuowanych, ale raczej żadna z nich nie nazwałaby takiej sumy zaskórniakami trzymanymi w skarpecie.;)
Pomarzyć dobra rzecz w Niedzielę po południu. Wybrałam Kraj Kwitnącej Wiśni. Termin wylotu w Kwietniu. Może jeszcze zdążę znaleźć skarpetę z zaskórniakami.;)
http://www.andrzejkulka.com
Wszystko jest kwestią planowania, organizacji i pomyślunku. Przykładowo, mam już wykupione bilety na maj (Germanwings – córka Lufthansy) z Krakowa do Kolonii. Potem jadę prosto z lotniska pociągiem Intercity do Essen a tam odbiera mnie przyjaciel i wiezie prosto do siebie. Za bilet lotniczy (kupiony poprzez internet i dokonany przelew na konto linii ze swojego niemieckiego konta) tam i z powrotem płacę 49,98 Euro plus 46 Euro za luksus jazdy niemiecką D-Bahn. Zatem dewizą powinno być zawsze – kombinuj Jasiu, kombinuj (Kobuszewski).
Słowa kluczowe “a tam odbiera
Słowa kluczowe “a tam odbiera mnie przyjaciel” , “do siebie”;) Tak to ja też mogę, ale w Japonii nie mam przyjaciela.Na Alasce zresztą też.:))
http://www.andrzejkulka.com/japonia.htm
a potem andrzejkulka.aol.com
Droga Jasmine. Wystarczy rzucić palenie, zaprzestać picia i skończyć z wciąganiem czy też kłuciem. Mniej jeść i nie wydawać na buty czy szmatki. Przestać płacić za abonament telewizyjny i radiowy. Zaoszczędzone pieniądze chować do skarpety. Potem wyprasować a dalej…. już pisałem.
Zrezygnować ze wszystkich
Zrezygnować ze wszystkich przyjemności, żeby raz w roku, na kilka dni wyruszyć w świat, kusząca propozycja, zwłaszcza to rzucanie nałogów, ale chyba nie dla mnie. Będę kolekcjonowała kartki z podróży od tych, którzy zęby w ścianę przez rok i polecieli.:)) Polecam się z prasowaniem, lubię.;)
Do kolekcji…
Kartki z podróży
Czemu nie widzę kartki
Czemu nie widzę kartki Tetryku?:( Mam nadzieję, ze nie musiałeś rezygnować ze wszystkiego na p i wbijać zębów w ścianę.;) Za niewidoczną kartkę oczywiści dziękuję.:)
“plwajmy na tę skorupę i zejdźmy do głębi”
Tekst w poprzednim wpisie jest linkiem…
Dlaczego miałbym rezygnować i wbijać???
Zapytałam zaniepokojona, bo
Zapytałam zaniepokojona, bo ja wybierając się w tak dalekie światy, musiałabym. Dobrze, że Ty nie.:)
Zmylił mnie aktywny link, dlatego tak się zdziwiłam.:)
nie warto
Nadmiernie nie żałuj.
Wszędzie na dalekim świecie jest albo za zimno, albo za gorąco, albo czymś śmierdzi, albo miejscowi ludzie są dziwni i do tego mówią całkowicie niezrozumiałym językiem.
Co gorsza żaden hotel nie umywa się do spania na własnym starym domowym tapczanie.
Natomiast bardzo polecam jednodniowe wypady do najbliższego zagranicznego kraju.
Dla mnie z racji geograficznych są to Niemcy. Zwiedzam supermarkety, jem miejscowy przysmak (kaszanka z bułką), przechadzam sie po germańskim otoczeniu i szybko wracam.
Kieszeń to wytrzymuje, a wycieczka zagraniczna zaliczona.
W końcu życzliwy człowiek się
W końcu życzliwy człowiek się pojawił. Dziękuję Chlorze za słowa niosące otuchę. Już mi lepiej.:) Najbliżej mieszkając w centralnej Polsce, to mam za wszystkie granice. Dalej niż w Finlandii jeszcze nie byłam, zimno tam, ale jeden dzień da się wytrzymać.;)
niezła zagranica jest na Bornholmie
Warto skoczyć też na Bornholm. Prom wypływa rano, a swobodnie da się zdążyć na wieczorny powrotny. Wysepka malownicza, mała, da się ją przeczłapać piechotą czy jakimś rowerem, a woda znacznie cieplejsza niż polskiej części Bałtyku.
Trzeba tylko najpierw jakoś dojechać do Świnoujścia albo Kołobrzegu.
Ceny biletu na prom bardzo przyzwoite.
Nie omieszkam pojechać.:) Na
Nie omieszkam pojechać.:) Na razie, jak się ociepli. mam zamiar pozwiedzać na spokojnie Litwę, byłam tylko przejazdem, jeden nocleg i zwiedzanie po łebkach Wilna. Przynajmniej zobaczyłam jak wygląda porządna droga. Na Via Baltica byłam w szoku. I kierowcy jakby jacyś uprzejmiejsi byli.
Dopiero po zjeżdżeniu pół świata zacząłem cenić i
zachwycać się naszymi urokliwymi zakątkami, bardzo często leżącymi tuż pod nosem, na które do tej pory nie zwracałem najmniejszej uwagi.
Już widzę radość żony i
Już widzę radość żony i dzieciaków, że nareszcie odpoczną przez tydzień od męża i tatusia za jedyne np. 7,500 zł (Cena przelotu z Października 2009) + (nie chce mi się przeliczać jenów na dolary). Koszt nie obejmuje wyżywienia, ubezpieczeń ani biletów wstępu do zwiedzanych obiektów. Jakieś drobne na ewentualne prezenty dla stęsknionej po tak długim niewidzeniu rodziny i własne przyjemności, i…Ile razem kosztować będzie przyjemność odpoczęcia od? Znam sporo osób nieźle sytuowanych, ale raczej żadna z nich nie nazwałaby takiej sumy zaskórniakami trzymanymi w skarpecie.;)
Pomarzyć dobra rzecz w Niedzielę po południu. Wybrałam Kraj Kwitnącej Wiśni. Termin wylotu w Kwietniu. Może jeszcze zdążę znaleźć skarpetę z zaskórniakami.;)
http://www.andrzejkulka.com
Wszystko jest kwestią planowania, organizacji i pomyślunku. Przykładowo, mam już wykupione bilety na maj (Germanwings – córka Lufthansy) z Krakowa do Kolonii. Potem jadę prosto z lotniska pociągiem Intercity do Essen a tam odbiera mnie przyjaciel i wiezie prosto do siebie. Za bilet lotniczy (kupiony poprzez internet i dokonany przelew na konto linii ze swojego niemieckiego konta) tam i z powrotem płacę 49,98 Euro plus 46 Euro za luksus jazdy niemiecką D-Bahn. Zatem dewizą powinno być zawsze – kombinuj Jasiu, kombinuj (Kobuszewski).
Słowa kluczowe “a tam odbiera
Słowa kluczowe “a tam odbiera mnie przyjaciel” , “do siebie”;) Tak to ja też mogę, ale w Japonii nie mam przyjaciela.Na Alasce zresztą też.:))
http://www.andrzejkulka.com/japonia.htm
a potem andrzejkulka.aol.com
Droga Jasmine. Wystarczy rzucić palenie, zaprzestać picia i skończyć z wciąganiem czy też kłuciem. Mniej jeść i nie wydawać na buty czy szmatki. Przestać płacić za abonament telewizyjny i radiowy. Zaoszczędzone pieniądze chować do skarpety. Potem wyprasować a dalej…. już pisałem.
Zrezygnować ze wszystkich
Zrezygnować ze wszystkich przyjemności, żeby raz w roku, na kilka dni wyruszyć w świat, kusząca propozycja, zwłaszcza to rzucanie nałogów, ale chyba nie dla mnie. Będę kolekcjonowała kartki z podróży od tych, którzy zęby w ścianę przez rok i polecieli.:)) Polecam się z prasowaniem, lubię.;)
Do kolekcji…
Kartki z podróży
Czemu nie widzę kartki
Czemu nie widzę kartki Tetryku?:( Mam nadzieję, ze nie musiałeś rezygnować ze wszystkiego na p i wbijać zębów w ścianę.;) Za niewidoczną kartkę oczywiści dziękuję.:)
“plwajmy na tę skorupę i zejdźmy do głębi”
Tekst w poprzednim wpisie jest linkiem…
Dlaczego miałbym rezygnować i wbijać???
Zapytałam zaniepokojona, bo
Zapytałam zaniepokojona, bo ja wybierając się w tak dalekie światy, musiałabym. Dobrze, że Ty nie.:)
Zmylił mnie aktywny link, dlatego tak się zdziwiłam.:)
nie warto
Nadmiernie nie żałuj.
Wszędzie na dalekim świecie jest albo za zimno, albo za gorąco, albo czymś śmierdzi, albo miejscowi ludzie są dziwni i do tego mówią całkowicie niezrozumiałym językiem.
Co gorsza żaden hotel nie umywa się do spania na własnym starym domowym tapczanie.
Natomiast bardzo polecam jednodniowe wypady do najbliższego zagranicznego kraju.
Dla mnie z racji geograficznych są to Niemcy. Zwiedzam supermarkety, jem miejscowy przysmak (kaszanka z bułką), przechadzam sie po germańskim otoczeniu i szybko wracam.
Kieszeń to wytrzymuje, a wycieczka zagraniczna zaliczona.
W końcu życzliwy człowiek się
W końcu życzliwy człowiek się pojawił. Dziękuję Chlorze za słowa niosące otuchę. Już mi lepiej.:) Najbliżej mieszkając w centralnej Polsce, to mam za wszystkie granice. Dalej niż w Finlandii jeszcze nie byłam, zimno tam, ale jeden dzień da się wytrzymać.;)
niezła zagranica jest na Bornholmie
Warto skoczyć też na Bornholm. Prom wypływa rano, a swobodnie da się zdążyć na wieczorny powrotny. Wysepka malownicza, mała, da się ją przeczłapać piechotą czy jakimś rowerem, a woda znacznie cieplejsza niż polskiej części Bałtyku.
Trzeba tylko najpierw jakoś dojechać do Świnoujścia albo Kołobrzegu.
Ceny biletu na prom bardzo przyzwoite.
Nie omieszkam pojechać.:) Na
Nie omieszkam pojechać.:) Na razie, jak się ociepli. mam zamiar pozwiedzać na spokojnie Litwę, byłam tylko przejazdem, jeden nocleg i zwiedzanie po łebkach Wilna. Przynajmniej zobaczyłam jak wygląda porządna droga. Na Via Baltica byłam w szoku. I kierowcy jakby jacyś uprzejmiejsi byli.
Dopiero po zjeżdżeniu pół świata zacząłem cenić i
zachwycać się naszymi urokliwymi zakątkami, bardzo często leżącymi tuż pod nosem, na które do tej pory nie zwracałem najmniejszej uwagi.
Przy
Przy okazji, pokłon głęboki Markizie.
Przy
Przy okazji, pokłon głęboki Markizie.
Przy
Przy okazji, pokłon głęboki Markizie.
Przy
Przy okazji, pokłon głęboki Markizie.
Marzenia
te duże i te maleńkie.
Marzenia
te duże i te maleńkie.
Marzenia
te duże i te maleńkie.
Marzenia
te duże i te maleńkie.
Krakusie
widzę że nie tylko grzyby ale i ryby. Widocznie nie brzydzisz się robali i innych świństw z jakimi ma do czynienia prawdziwy wędkarz. A fe.
Wolę pozostać przy śledziu, makreli i dorszu. Wędzonym of coursik.
Pozostają
Jeszcze na lwy by.
Czemu nie?
http://www.andrzejkulka.com/rpa.htm
Krakusie
widzę że nie tylko grzyby ale i ryby. Widocznie nie brzydzisz się robali i innych świństw z jakimi ma do czynienia prawdziwy wędkarz. A fe.
Wolę pozostać przy śledziu, makreli i dorszu. Wędzonym of coursik.
Pozostają
Jeszcze na lwy by.
Czemu nie?
http://www.andrzejkulka.com/rpa.htm
Krakusie
widzę że nie tylko grzyby ale i ryby. Widocznie nie brzydzisz się robali i innych świństw z jakimi ma do czynienia prawdziwy wędkarz. A fe.
Wolę pozostać przy śledziu, makreli i dorszu. Wędzonym of coursik.
Pozostają
Jeszcze na lwy by.
Czemu nie?
http://www.andrzejkulka.com/rpa.htm
Krakusie
widzę że nie tylko grzyby ale i ryby. Widocznie nie brzydzisz się robali i innych świństw z jakimi ma do czynienia prawdziwy wędkarz. A fe.
Wolę pozostać przy śledziu, makreli i dorszu. Wędzonym of coursik.
Pozostają
Jeszcze na lwy by.
Czemu nie?
http://www.andrzejkulka.com/rpa.htm
Robale, krew i flaki. Ta…
A na chrabąszcza się coś łowi? Bo tych brzęczących paskudztw to prawdziwie nie cierpię, niechby pocierpiały na haku.
Robale, krew i flaki. Ta…
A na chrabąszcza się coś łowi? Bo tych brzęczących paskudztw to prawdziwie nie cierpię, niechby pocierpiały na haku.
Robale, krew i flaki. Ta…
A na chrabąszcza się coś łowi? Bo tych brzęczących paskudztw to prawdziwie nie cierpię, niechby pocierpiały na haku.
Robale, krew i flaki. Ta…
A na chrabąszcza się coś łowi? Bo tych brzęczących paskudztw to prawdziwie nie cierpię, niechby pocierpiały na haku.
Tylko tamtejsze?
Gdzie indziej bardziej wybredne, czy po prostu nie sprawdzałeś?
Tylko tamtejsze?
Gdzie indziej bardziej wybredne, czy po prostu nie sprawdzałeś?
Tylko tamtejsze?
Gdzie indziej bardziej wybredne, czy po prostu nie sprawdzałeś?
Tylko tamtejsze?
Gdzie indziej bardziej wybredne, czy po prostu nie sprawdzałeś?
Nysa Łużycka, zapamiętam.
Jak wygląda brzana?
Nysa Łużycka, zapamiętam.
Jak wygląda brzana?
Nysa Łużycka, zapamiętam.
Jak wygląda brzana?
Nysa Łużycka, zapamiętam.
Jak wygląda brzana?