Reklama

Zawsze to samo, im większa tragedia, tym więcej cwaniaków i mądrych inaczej próbuje zrobić na tragedii biznes. Do wczoraj bladego pojęcia nie miałem ki diabeł te „Escape roomy” i nagle, w ułamku sekundy, wylała się fala ekspertów od tej dziwnej zabawy. Okazało się, że jest ponad tysiąc „Escape roomów” w Polsce i w dużym skrócie chodzi w tym wszystkim o to, aby się z pomieszczenia pełnego pułapek i zagadek wydostać. Zadałem sobie trud i z sprawdziłem osobiście z czym to się je. Muszę powiedzieć, że wbrew prawicowej histerii, nie jest to wynalazek diabła, czy lewackie odchylenie. Takie połączenie gry komputerowej i zagadek Sfinksa albo dedukcji Sherlocka Holmesa.

Wodą święconą bym tego nie kropił i za odczynianie też bym się nie brał, rzekłbym nawet, że jak na współczesne realia i pomysły, ta zabawa ma coś w sobie z klasyki, mnie się na przykład kojarzy z „podchodami”. W każdym razie żadne porno, żadne „dżender”, czy inny satanizm. Jeden powie, że głupie, drugi, że mądre i tyle wszystkiego. To znaczy byłoby tyle wszystkiego, ale od wczoraj mamy całą listę pomysłów, co z tymi przybytkami zła należy zrobić. Pięć dziewcząt zginęło tragicznie w jednym z takich pokojów, gdzie wybuchł pożar. O przyczynach tragedii na tym etapie wiadomo tyle, że mogło dojść do naruszeń przepisów przeciwpożarowych, ale to w najmniejszym stopniu nie przeszkadza powołać tysiąc komisji i ludowych inspekcji od „naprawiania” wszystkiego.

Reklama

Hasło główne brzmi: „Pozamykać wszystkie mordownie, zanim dojdzie do większej tragedii”. Śmierć zawsze wywołuje skrajne emocje, a ponieważ Internet jest szybki, to i głupie pomysły rodzą się na pniu. Nie będę hipokrytą i napiszę, że w pierwszym odruchu chciałem palnąć taką samą głupotę, jednak przez 15 lat funkcjonowania w Internecie nauczyłem się odrzucać pierwszą, czasami i drugą myśl, zanim coś wystukam na klawiaturze. Moja czwarta myśl podpowiada tyle, że skoro ponad 1000 placówek do tej pory działało i to tak, że większość ludzi nie miała pojęcia o ich działaniu, w dodatku nie zdarzyła się ani jedna tragedia, to mamy do czynienia z klasyczną nagonką, walką z elektryfikacją.

Wiadomo, że prąd może zabić i skala niebezpieczeństwa, w tym pożarowego, jest znacznie większa niż w jakichś tam „roomach”. Każdy chyba też słyszał o wypadkach w wesołych miasteczkach, gdzie atrakcje nie dość, że są napędzane prądem, to jeszcze zbudowane na podniebnych konstrukcjach. Dla świętego spokoju pozamykać można wszystko i za takich samych idiotów uznać miłośników młyńskiego koła w wesołym miasteczku, jak uczestników zabawy w Escape roomach. Pytanie tylko jaki to ma sens i pożytek? Sprawa jest tragiczna, ale do wyciągnięcia wniosków bardzo prosta. Zanim 150 komisji zmieni prawo, przeprowadzi kontrole i obsobaczy wszystkich właścicieli biznesu oraz uczestników zabawy, trzeba po prostu wyjaśnić, co się stało.

Na prostą chłopską logikę, przyczyną tragedii nie mógł być sam pomysł na zabawę, skoro w 1000 pokojach odbyło się setki zabaw i do takiej tragedii nie doszło. Pozostaje błąd ludzki, fatalny stan techniczny miejsca zabawy lub mieszanka tych czynników. Gdy będzie wiadomo, co się stało, to stanie się też jasne, jakie warunków bezpieczeństwa należy bezwzględnie przestrzegać, aby ograniczyć ryzyko do minimum. Całkowitego bezpieczeństwa nikt i nikomu nie zapewni, bo nie ma siły na ludzką głupotę, która powoduje, że można spłonąć żywcem w Komendzie Głównej Straży Pożarnej. Straszna rzecz się stała, ale to nie powód, żeby dokładać kolejnych, mniejszych i większych tragedii bzdurnymi kampaniami, które i tak przetrwają nie dłużej niż do następnej medialnej „atrakcji”.

Nauczmy się czegoś o starożytnych Rzymian, oni posługiwali się najbardziej logicznym językiem świata i dlatego zbudowali imperium. Nadajmy rzeczom i sprawom ustalony porządek i przyjmijmy do wiadomości, że w najbardziej solidnym porządku zdarzają się nieprzewidywalne odstępstwa. Nie można wszystkiego burzyć albo stawiać na głowie przez indywidualną ludzką głupotę. Jestem w 100% pewien, że tragedia nie jest wynikiem „szatańskiego wynalazku” i „śmiertelnie niebezpiecznej zabawy”, ale ma zupełnie inne przyczyny i te przyczyny należy zwalczyć, a winnych ukarać.

Reklama

32 KOMENTARZE

  1. W pełni się z Panem zgadzam,

    W pełni się z Panem zgadzam, pomieszczenia do tego typu gier (czy nawet do wirujących stolików) powinny spełniać podstawowe wymogi bezpieczeństwa, jak sale kinowe czy inne miejsca zbiorowej rozrywki. W przypadku gier we własnym gronie kolegów, czy przyjaciół odpowiedzialność spoczywa na gospodarzu spotkania. A nieszczęścia się zdarzają, chodzi tylko, żeby nie z winy czyjejś niefrasobliwości.

  2. W pełni się z Panem zgadzam,

    W pełni się z Panem zgadzam, pomieszczenia do tego typu gier (czy nawet do wirujących stolików) powinny spełniać podstawowe wymogi bezpieczeństwa, jak sale kinowe czy inne miejsca zbiorowej rozrywki. W przypadku gier we własnym gronie kolegów, czy przyjaciół odpowiedzialność spoczywa na gospodarzu spotkania. A nieszczęścia się zdarzają, chodzi tylko, żeby nie z winy czyjejś niefrasobliwości.

  3. Ja również twierdzę, że to

    Ja również twierdzę, że to nie "Escape room" zabił, a być może:

    a) Awaria techniczna – instalacji elektrycznej, gazowej, itp. I to być może uda się ustalić.

    b) Ludzka głupota, np.: Jeśli w budynku mieszkalnym (tu jest to kamienica) jeśli chcemy jakieś mieszkanie/nia zamienić na jakąkolwiek działalność biznesową niemieszkalną należy zgodnie z prawem budowlanym uzyskać w Starostwie zgodę na zmianę sposobu użytkowania lokalu. Trzeba spełnić szereg wymagań technicznych, z których te pożarowe są jednymi z najważniejszych. Lokal musi być technicznie dopuszczony do użytkowania przez Państwową Straż Pożarną. Jeśli lokal nie spełnia jakichś technicznych wymagań, to się go przebudowuje/remontuje/adaptuje. Taka przebudowa musi być przeprowadzona pod kierunkiem osoby uprawnionej do prowadzenia danego rodzaju robót, np. wykonania grzewczej instalacji gazowej. Po wykonaniu robót taka osoba podpisuje się z imienia i nazwiska, że roboty zostały wykonane zgodnie ze sztuką. Ale możne ktoś chciał zaoszczędzić na kosztach (uprawniony kierownik robót kosztuje więcej), i przebudowę zrobił Rysiek ze Zdzichem. A podpisał odbiór robót "za flaszkę" stary emeryt w zawodzie, który remontu nie widział na oczy. Albo w ogóle nie było zgody na zmianę sposobu użytkowania lokalu (czyli nikt go nie sprawdził technicznie), i tu już są grube paragrafy karne.

    Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego w wejściach do każdego lokalu biznesowego – od najmniejszego po hipermarkety nie są wieszane tablice o dopuszczeniu do użytkowania. Nie ma takiego wymogu, a może powinien być? Wtedy wiedzielibyśmy, czy wchodzimy do lokalu bezpiecznego.

    Edit.1 Dla ścisłości dodam, że o ile wniosek o zmianę sposobu użytkowania lokalu składa się w Starostwie, o tyle zgodę na użytkowanie lokalu wydaje Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który nie pozwoli na żadne odstępstwa (uwierzcie mi na słowo), stąd na przykład konieczność zatrudnienia "za flaszkę" kogoś, kto podpisze papiery. Większe biznesy mogą czasem wymagać zgody Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego – ja pisałem tu o małych biznesach.

    • “…zgodę na użytkowanie

      "…zgodę na użytkowanie lokalu wydaje Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który nie pozwoli na żadne odstępstwa (uwierzcie mi na słowo), stąd na przykład konieczność zatrudnienia "za flaszkę" kogoś, kto podpisze papiery."

       

      Chce Pan by uwierzono mu  "na słowo" a przecież pisze Pan bzdury.

      Nie takie numery były w III RP z ww instucjami wydającymi decyzje (no na pewno nie "za flaszkę") na bardzo poważne budowy.

      Sprawa Stobnicy, to ta dość nagłośniona.

      Znam sprawę, gdy wykonawca zmienił posadowienie bardzo poważnego obiektu z posadowienia na palach na posadowienie na płycie(tańsze), choć w projekcie budowlanym na które wydano pozwolenie na budowę było to pierwsze, mbez zgody Nadzoru Budowlanego i ten nadzór tego "nie .zauważył".

      • Stobnica to skandal na potęgę

        Stobnica to skandal na potęgę, prace budowlane nadal tam trwają. Tylko że jeśli formalne zgody są, w tym ta nieszczęsna środowiskowa, to Powiatowy Inspektor niewiele może (nic nie może). Sprawa medialnie jest cicha, więc trudno wyrażać opinie, poza jedną – sporządzający opinię środowiskową powinni być już po wyroku w celi+++. Będzie jeszcze etap uzyskania zgodny na użytkowanie obiektu, i dopiero tu Powiatowy Inspektor będzie miał możliwość wypowiedzenia się.

        Co do zmiany sposobu posadowienia obiektu – z punktu widzenia prawa budowlanego zmiana jest nieistotna – nie zmienia się żaden podstawowy parametr budynku – kubatura, wysokość, itp., więc w zgłoszeniu do użytkowania projektant wpisuje, że zmiana sposobu użytkowania jest zmianą nieistotną, czyli nie wymagała zamiennego pozwolenia na budowę. I zgodę na użytkowanie taki obiekt dostanie.

        A o bezpieczeństwo obiektu po zmianie sposobu posadowienia nie martw się – taką zmianę podpisał (obliczył i narysował) uprawniony konstruktor budowlany i wierz mi na słowo:) oni nie lubią sobie zakładać stryczków na szyję. I dlatego, że nie lubią sobie zakładać stryczków na szyję zdażają się obiekty konstrukcyjnie przewymiarowane, i da się je jeszcze odchudzić (nie są to częste przypadki, ale zdażają się).

        I jeszcze jedna sprawa – nie ma obowiązku realizacji inwestycji najdroższą z możliwych metod, więc jeśli Wykonawca w porozumieniu z projektantem (przeważnie już z innym) dostrzeże możliwość potanienia budowy, to skorzysta z niej (chociaż na potanienie to najbardziej naciskają Inwestorzy, którzy finalnie za wszystko płacą). Porównując z życiem, kiedy chcesz kupić chleb, to szukasz najdroższego w okolicy, czy w miarę taniego i zjadliwego? Pozdrawiam.

  4. Ja również twierdzę, że to

    Ja również twierdzę, że to nie "Escape room" zabił, a być może:

    a) Awaria techniczna – instalacji elektrycznej, gazowej, itp. I to być może uda się ustalić.

    b) Ludzka głupota, np.: Jeśli w budynku mieszkalnym (tu jest to kamienica) jeśli chcemy jakieś mieszkanie/nia zamienić na jakąkolwiek działalność biznesową niemieszkalną należy zgodnie z prawem budowlanym uzyskać w Starostwie zgodę na zmianę sposobu użytkowania lokalu. Trzeba spełnić szereg wymagań technicznych, z których te pożarowe są jednymi z najważniejszych. Lokal musi być technicznie dopuszczony do użytkowania przez Państwową Straż Pożarną. Jeśli lokal nie spełnia jakichś technicznych wymagań, to się go przebudowuje/remontuje/adaptuje. Taka przebudowa musi być przeprowadzona pod kierunkiem osoby uprawnionej do prowadzenia danego rodzaju robót, np. wykonania grzewczej instalacji gazowej. Po wykonaniu robót taka osoba podpisuje się z imienia i nazwiska, że roboty zostały wykonane zgodnie ze sztuką. Ale możne ktoś chciał zaoszczędzić na kosztach (uprawniony kierownik robót kosztuje więcej), i przebudowę zrobił Rysiek ze Zdzichem. A podpisał odbiór robót "za flaszkę" stary emeryt w zawodzie, który remontu nie widział na oczy. Albo w ogóle nie było zgody na zmianę sposobu użytkowania lokalu (czyli nikt go nie sprawdził technicznie), i tu już są grube paragrafy karne.

    Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego w wejściach do każdego lokalu biznesowego – od najmniejszego po hipermarkety nie są wieszane tablice o dopuszczeniu do użytkowania. Nie ma takiego wymogu, a może powinien być? Wtedy wiedzielibyśmy, czy wchodzimy do lokalu bezpiecznego.

    Edit.1 Dla ścisłości dodam, że o ile wniosek o zmianę sposobu użytkowania lokalu składa się w Starostwie, o tyle zgodę na użytkowanie lokalu wydaje Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który nie pozwoli na żadne odstępstwa (uwierzcie mi na słowo), stąd na przykład konieczność zatrudnienia "za flaszkę" kogoś, kto podpisze papiery. Większe biznesy mogą czasem wymagać zgody Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego – ja pisałem tu o małych biznesach.

    • “…zgodę na użytkowanie

      "…zgodę na użytkowanie lokalu wydaje Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który nie pozwoli na żadne odstępstwa (uwierzcie mi na słowo), stąd na przykład konieczność zatrudnienia "za flaszkę" kogoś, kto podpisze papiery."

       

      Chce Pan by uwierzono mu  "na słowo" a przecież pisze Pan bzdury.

      Nie takie numery były w III RP z ww instucjami wydającymi decyzje (no na pewno nie "za flaszkę") na bardzo poważne budowy.

      Sprawa Stobnicy, to ta dość nagłośniona.

      Znam sprawę, gdy wykonawca zmienił posadowienie bardzo poważnego obiektu z posadowienia na palach na posadowienie na płycie(tańsze), choć w projekcie budowlanym na które wydano pozwolenie na budowę było to pierwsze, mbez zgody Nadzoru Budowlanego i ten nadzór tego "nie .zauważył".

      • Stobnica to skandal na potęgę

        Stobnica to skandal na potęgę, prace budowlane nadal tam trwają. Tylko że jeśli formalne zgody są, w tym ta nieszczęsna środowiskowa, to Powiatowy Inspektor niewiele może (nic nie może). Sprawa medialnie jest cicha, więc trudno wyrażać opinie, poza jedną – sporządzający opinię środowiskową powinni być już po wyroku w celi+++. Będzie jeszcze etap uzyskania zgodny na użytkowanie obiektu, i dopiero tu Powiatowy Inspektor będzie miał możliwość wypowiedzenia się.

        Co do zmiany sposobu posadowienia obiektu – z punktu widzenia prawa budowlanego zmiana jest nieistotna – nie zmienia się żaden podstawowy parametr budynku – kubatura, wysokość, itp., więc w zgłoszeniu do użytkowania projektant wpisuje, że zmiana sposobu użytkowania jest zmianą nieistotną, czyli nie wymagała zamiennego pozwolenia na budowę. I zgodę na użytkowanie taki obiekt dostanie.

        A o bezpieczeństwo obiektu po zmianie sposobu posadowienia nie martw się – taką zmianę podpisał (obliczył i narysował) uprawniony konstruktor budowlany i wierz mi na słowo:) oni nie lubią sobie zakładać stryczków na szyję. I dlatego, że nie lubią sobie zakładać stryczków na szyję zdażają się obiekty konstrukcyjnie przewymiarowane, i da się je jeszcze odchudzić (nie są to częste przypadki, ale zdażają się).

        I jeszcze jedna sprawa – nie ma obowiązku realizacji inwestycji najdroższą z możliwych metod, więc jeśli Wykonawca w porozumieniu z projektantem (przeważnie już z innym) dostrzeże możliwość potanienia budowy, to skorzysta z niej (chociaż na potanienie to najbardziej naciskają Inwestorzy, którzy finalnie za wszystko płacą). Porównując z życiem, kiedy chcesz kupić chleb, to szukasz najdroższego w okolicy, czy w miarę taniego i zjadliwego? Pozdrawiam.

  5. Prokuratura podała, że

    Prokuratura podała, że przyczyną był tlenek węgla. Jeżeli to się potwierdzi, to świadczyłoby o braku wentylacji /cyrkulacji świeżego powietrza/ w tym pomieszczeniu. Ludzie śmiertelnie trują się tlenkiem węgla w swoich wannach łazienkowych, w blokach mieszkalnych, gdzie łazienki posiadają przepływowe podgrzewacze gazu /zatkane lub brak kratek wentylacyjnych w drzwiach, szczelne okna i brak w nich nawiewników/. CO to produkt spalania niezupełnego, gdzie wypalający się w sposób dość gwałtowny tlen w pomieszczeniu powoduje tak niskie jego stężenie, że w procesie spalania zaczyna się wydzielać tlenek węgla. Może on być produktem spalania dowolnego paliwa/substancji palnej.

    Palniki ogrzewaczy na propan/butan wymagają bardzo wydajnej i skutecznej wentylacji nawiewno/wywiewnej, inaczej łatwo o tragedię. To jest lokal użyteczności publicznej, a nie prywatny domek i dziwi mnie, że przepisy nie zabraniają WPROST używania w takich strefach pożarowych urządzeń grzewczych zasilanych gazem płynnym, a nie zabraniają.

     

    • 1. Jest też coś takiego, jka

      1. Jest też coś takiego, jka "Warunki techniczne jakie powinny spełniać budynki". Praktycznie każdy lokal (pokój wręcz) – od butiku, przez pokoje biurowe do pracy, przez wszelkie pomieszczenia produkcyjne musi mieć wentylację (nawet mały pokój do pracy biurowej). A jeśli jest tam piec gazowy (o ile w ogóle może w danym pomieszczeniu być zainstalowany), to wymagania wentylacyjne są do kwadratu.

      2. Zgodnie z prawem budowlanym każdy!!! budynek musi mieć przeprowadzane kontrole okresowe (obowiązkowe) – roczne i pięcioletnie. Czy były w tym przypadku przeprowadzane? A jeśli tak, to czy ktoś się podpisał pod sprawnośćią wentylacji? (szczelność instalacji gazowej i skuteczność wentylacji się mierzy – są do tego celu proste urządzenia).

      • W budynku garażu, który był

        W budynku garażu, który był "zaadoptowany" na potrzeby escape room nie ma czegoś takiego jak przewody kominowe wentylacyjne. W parterowych budynkach ich się nie stosuje, bo do wymuszenia wentylacji grawitacyjnej potrzebna jest sensowna różnica poziomów między nasadą komina, a wlotem kratki wentylacyjnej. Metr, dwa do zbyt mało, aby zaistniała. W takich budynkach parterowych koniecznością jest zastosowanie wentylacji mechanicznej/wymuszonej, tym bardziej koniecznej i niezbędnej, w sytuacji ogrzewania pomieszczeń ze zbiorników z gazem płynnym.

        Co do kwestii przeglądów kominiarskich, jak i wszystkich innych przeglądów instalacji w budynku. Taki będzie przeprowadzony, jeżeli; właściciel, zarządca lub użytkownik /na podst. art. 4 ustawy o ochronie przeciwpożarowej  (Dz. U. nr 81 z dnia 11.09.1991 r. poz. 351 z późn. zm.) / ZLECI takie przeprowadzenie badań instalacji obiektowych.

        Sami z siebie; kominiarze, elektrycy, instalatorzy wod/kan/gaz i ect. nie przeprowadzą kontroli. To obowiązek właścicielski zgłosić przegląd. Jestem niemal pewien, że właściciel nie dopełnił tego obowiązku. Od 15 lat "siedzę" w temacie ochrony ppoż i co nieco wiem w temacie. Kwestia ochrony ppoż traktowana jest jako totalna olewka. Do czasu, aż stanie się krzywda, albo tragedia, jak teraz, a wtedy prokuratorzy znajdą winnych. Bez dwóch zdań znajdą. To będą ci, którzy nie dopełnili obowiązków. 

      • Przeglądy wentylacji

        Przeglądy wentylacji (kominiarskie) powinny być wykonywane corocznie, podobnie instalacji gazowej. Elektryczne raz na pięć lat. To w mieszkaniówce, w lokalach użytkowych napewno nie rzadziej. Chociaż zdarzają się grube niedopatrzenia. W niedalekiej kamienicy zrobili samo CO a wodę ogrzewali Junkersami. Niesprawna wentylacja spowodowała, że w czasie kąpieli zatruła się jedna siostra w łazience i druga w innym pomieszczeniu. Obie licealistki. Łącznie z psiakiem. 

        Inna historia, nowy właściel zrobił generalny remont a na klatkach jest już rozprowadzona różnicówka do wszystkich lokali. Wkrótce potem mieliśmy przegląd elektryczny (ten pięcioletni). I całe szczęście. Do gniazdka w łazience "elektryk" nie pociągnął trzeciego przewodu, wogóle chyba nic nie wymienił a żeby było lepiej, bolec podłączył do fazy!

        • cyt.: “bolec podłączył do

          cyt.: "bolec podłączył do fazy!"

          Raczej do zera, a to jest tzw. "zerowanie", gdzie "bolec" uziemiający w gniazdku zwiera się z przewodem zerowym. To stosuje się dosyć powszechnie i jest ok., ale w sytuacji, gdy nie jest stosowane zabezbieczenie różnicowo/prądowe. Do "róznicówki" wymagany dodatkowy przewód i oczywiscie wyłączniki obwodu w postaci ultraszybkich esek.

          "Zerowanie" to nie to samo co "różnicówka". Ta ratuje życie /różnicówka/. "Zerowanie", to takie obejście z braku uziemienia.

          Nie jest przesądzone, że w tym escape room, był miszcz kominiarski i wysmarował protokół bez uwag. Trudno rozstrzygać, ale możliwe jest wtedy, że będzie miał zarzuty prokuratorskie.

          • Właśnie, że w tamtym lokalu

            Właśnie, że w tamtym lokalu po remoncie było nie do "zera" tylko do "gorącego" — bolec na zerze to norma, różnicówkę mam dopiero w łazience, bo tam niedawno robiłem remont. Instalacje z "uziemieniem" to już prehistoria, jak weszła hydraulika plastikowa, gdzie teraz tego szukać? Do niedawna były jeszcze instalacje z dwoma bezpiecznikami, na "zimnym" i na "gorącym". Przy marnym/żadnym uziemieniu jak walnął bezpiecznik na "zimnym" — robiło się gorąco!

          • No to pogratulować takiemu

            No to pogratulować takiemu "elektrykowi". Mogło źle się skończyć przez taką pomyłkę. To prawda, były kiedyś zabezpieczenia na fazie i na zerze. Mój ojciec wtedy mówił mi, że górne bezpieczniki są od "światła", a dolne od "gniazdek" 🙂

            Obecnie bezwzględną normą jest zabezpieczenie różnicowo-prądowe. Nawet jak żona, susząca włosy suszarką, siedząc w wannie z wodą, "odłoży suszarkę do wody", wyjdzie z tego z życiem. Bez tego zabezpieczenia nie miałaby żadnych szans.

  6. Prokuratura podała, że

    Prokuratura podała, że przyczyną był tlenek węgla. Jeżeli to się potwierdzi, to świadczyłoby o braku wentylacji /cyrkulacji świeżego powietrza/ w tym pomieszczeniu. Ludzie śmiertelnie trują się tlenkiem węgla w swoich wannach łazienkowych, w blokach mieszkalnych, gdzie łazienki posiadają przepływowe podgrzewacze gazu /zatkane lub brak kratek wentylacyjnych w drzwiach, szczelne okna i brak w nich nawiewników/. CO to produkt spalania niezupełnego, gdzie wypalający się w sposób dość gwałtowny tlen w pomieszczeniu powoduje tak niskie jego stężenie, że w procesie spalania zaczyna się wydzielać tlenek węgla. Może on być produktem spalania dowolnego paliwa/substancji palnej.

    Palniki ogrzewaczy na propan/butan wymagają bardzo wydajnej i skutecznej wentylacji nawiewno/wywiewnej, inaczej łatwo o tragedię. To jest lokal użyteczności publicznej, a nie prywatny domek i dziwi mnie, że przepisy nie zabraniają WPROST używania w takich strefach pożarowych urządzeń grzewczych zasilanych gazem płynnym, a nie zabraniają.

     

    • 1. Jest też coś takiego, jka

      1. Jest też coś takiego, jka "Warunki techniczne jakie powinny spełniać budynki". Praktycznie każdy lokal (pokój wręcz) – od butiku, przez pokoje biurowe do pracy, przez wszelkie pomieszczenia produkcyjne musi mieć wentylację (nawet mały pokój do pracy biurowej). A jeśli jest tam piec gazowy (o ile w ogóle może w danym pomieszczeniu być zainstalowany), to wymagania wentylacyjne są do kwadratu.

      2. Zgodnie z prawem budowlanym każdy!!! budynek musi mieć przeprowadzane kontrole okresowe (obowiązkowe) – roczne i pięcioletnie. Czy były w tym przypadku przeprowadzane? A jeśli tak, to czy ktoś się podpisał pod sprawnośćią wentylacji? (szczelność instalacji gazowej i skuteczność wentylacji się mierzy – są do tego celu proste urządzenia).

      • W budynku garażu, który był

        W budynku garażu, który był "zaadoptowany" na potrzeby escape room nie ma czegoś takiego jak przewody kominowe wentylacyjne. W parterowych budynkach ich się nie stosuje, bo do wymuszenia wentylacji grawitacyjnej potrzebna jest sensowna różnica poziomów między nasadą komina, a wlotem kratki wentylacyjnej. Metr, dwa do zbyt mało, aby zaistniała. W takich budynkach parterowych koniecznością jest zastosowanie wentylacji mechanicznej/wymuszonej, tym bardziej koniecznej i niezbędnej, w sytuacji ogrzewania pomieszczeń ze zbiorników z gazem płynnym.

        Co do kwestii przeglądów kominiarskich, jak i wszystkich innych przeglądów instalacji w budynku. Taki będzie przeprowadzony, jeżeli; właściciel, zarządca lub użytkownik /na podst. art. 4 ustawy o ochronie przeciwpożarowej  (Dz. U. nr 81 z dnia 11.09.1991 r. poz. 351 z późn. zm.) / ZLECI takie przeprowadzenie badań instalacji obiektowych.

        Sami z siebie; kominiarze, elektrycy, instalatorzy wod/kan/gaz i ect. nie przeprowadzą kontroli. To obowiązek właścicielski zgłosić przegląd. Jestem niemal pewien, że właściciel nie dopełnił tego obowiązku. Od 15 lat "siedzę" w temacie ochrony ppoż i co nieco wiem w temacie. Kwestia ochrony ppoż traktowana jest jako totalna olewka. Do czasu, aż stanie się krzywda, albo tragedia, jak teraz, a wtedy prokuratorzy znajdą winnych. Bez dwóch zdań znajdą. To będą ci, którzy nie dopełnili obowiązków. 

      • Przeglądy wentylacji

        Przeglądy wentylacji (kominiarskie) powinny być wykonywane corocznie, podobnie instalacji gazowej. Elektryczne raz na pięć lat. To w mieszkaniówce, w lokalach użytkowych napewno nie rzadziej. Chociaż zdarzają się grube niedopatrzenia. W niedalekiej kamienicy zrobili samo CO a wodę ogrzewali Junkersami. Niesprawna wentylacja spowodowała, że w czasie kąpieli zatruła się jedna siostra w łazience i druga w innym pomieszczeniu. Obie licealistki. Łącznie z psiakiem. 

        Inna historia, nowy właściel zrobił generalny remont a na klatkach jest już rozprowadzona różnicówka do wszystkich lokali. Wkrótce potem mieliśmy przegląd elektryczny (ten pięcioletni). I całe szczęście. Do gniazdka w łazience "elektryk" nie pociągnął trzeciego przewodu, wogóle chyba nic nie wymienił a żeby było lepiej, bolec podłączył do fazy!

        • cyt.: “bolec podłączył do

          cyt.: "bolec podłączył do fazy!"

          Raczej do zera, a to jest tzw. "zerowanie", gdzie "bolec" uziemiający w gniazdku zwiera się z przewodem zerowym. To stosuje się dosyć powszechnie i jest ok., ale w sytuacji, gdy nie jest stosowane zabezbieczenie różnicowo/prądowe. Do "róznicówki" wymagany dodatkowy przewód i oczywiscie wyłączniki obwodu w postaci ultraszybkich esek.

          "Zerowanie" to nie to samo co "różnicówka". Ta ratuje życie /różnicówka/. "Zerowanie", to takie obejście z braku uziemienia.

          Nie jest przesądzone, że w tym escape room, był miszcz kominiarski i wysmarował protokół bez uwag. Trudno rozstrzygać, ale możliwe jest wtedy, że będzie miał zarzuty prokuratorskie.

          • Właśnie, że w tamtym lokalu

            Właśnie, że w tamtym lokalu po remoncie było nie do "zera" tylko do "gorącego" — bolec na zerze to norma, różnicówkę mam dopiero w łazience, bo tam niedawno robiłem remont. Instalacje z "uziemieniem" to już prehistoria, jak weszła hydraulika plastikowa, gdzie teraz tego szukać? Do niedawna były jeszcze instalacje z dwoma bezpiecznikami, na "zimnym" i na "gorącym". Przy marnym/żadnym uziemieniu jak walnął bezpiecznik na "zimnym" — robiło się gorąco!

          • No to pogratulować takiemu

            No to pogratulować takiemu "elektrykowi". Mogło źle się skończyć przez taką pomyłkę. To prawda, były kiedyś zabezpieczenia na fazie i na zerze. Mój ojciec wtedy mówił mi, że górne bezpieczniki są od "światła", a dolne od "gniazdek" 🙂

            Obecnie bezwzględną normą jest zabezpieczenie różnicowo-prądowe. Nawet jak żona, susząca włosy suszarką, siedząc w wannie z wodą, "odłoży suszarkę do wody", wyjdzie z tego z życiem. Bez tego zabezpieczenia nie miałaby żadnych szans.

  7. W tutejszym społeczeństwie

    W tutejszym społeczeństwie panuje ogromna akceptacja  zakazów, mania ledikimacji, i tym podobne rzeczy które leją miód na serce władzy. Bezkosztowo może sobie poprawić słupki. To chyba relikt komuny.

    Te rumy są wynalazkiem Zachodu, więc nie mógł się przyjąć w tak odmiennym mentalnie społeczeństwie bez ofiar. Podobnie nie przyjął się obcy wynalazek samochodu.

    • Myślę, że wynalazek samochodu

      Myślę, że wynalazek samochodu się przyjął, ale nie z naszej (Polaków) winy na szeroką skalę wszedł do nas ze stuletnim opóźnieniem – jesteśmy na etapie wczesnoszkolnym – inni pokończyli uniwersytety.

      Jeśli chodzi o nakazy i zakazy – są różne – mądre i głupie. Moja opinia jest taka – brak nakazów budowlanych (tych w zakresie bezpieczeństwa budowli) skutkowałby dużo większą ilością katastrof i wypadków budowlanych.

  8. W tutejszym społeczeństwie

    W tutejszym społeczeństwie panuje ogromna akceptacja  zakazów, mania ledikimacji, i tym podobne rzeczy które leją miód na serce władzy. Bezkosztowo może sobie poprawić słupki. To chyba relikt komuny.

    Te rumy są wynalazkiem Zachodu, więc nie mógł się przyjąć w tak odmiennym mentalnie społeczeństwie bez ofiar. Podobnie nie przyjął się obcy wynalazek samochodu.

    • Myślę, że wynalazek samochodu

      Myślę, że wynalazek samochodu się przyjął, ale nie z naszej (Polaków) winy na szeroką skalę wszedł do nas ze stuletnim opóźnieniem – jesteśmy na etapie wczesnoszkolnym – inni pokończyli uniwersytety.

      Jeśli chodzi o nakazy i zakazy – są różne – mądre i głupie. Moja opinia jest taka – brak nakazów budowlanych (tych w zakresie bezpieczeństwa budowli) skutkowałby dużo większą ilością katastrof i wypadków budowlanych.

  9. To i tak dobrze że nie

    To i tak dobrze że nie powiedzieli że zabili ich żydzi 🙂 Budynek ten ma bowiem ciekawą historię. Jego właścicielem był kiedyś człowiek, który niedaleko obecnego Muzeum Koszalina – "Pałacyk Młynarza" miał prywatny biznes (mały kiosk), w którym sprzedawał raczej kiepskiej jakości landryny, lizaki, oranżadę i najważniejszy produkt – gumy balonowe. Mówiło się nawet że "kupiłem u żyda". Jak tam było to nie wiem, ale takie to chodziło w obiegu w latach 70-tych ploteczki. Ale kto to pamięta. 

  10. To i tak dobrze że nie

    To i tak dobrze że nie powiedzieli że zabili ich żydzi 🙂 Budynek ten ma bowiem ciekawą historię. Jego właścicielem był kiedyś człowiek, który niedaleko obecnego Muzeum Koszalina – "Pałacyk Młynarza" miał prywatny biznes (mały kiosk), w którym sprzedawał raczej kiepskiej jakości landryny, lizaki, oranżadę i najważniejszy produkt – gumy balonowe. Mówiło się nawet że "kupiłem u żyda". Jak tam było to nie wiem, ale takie to chodziło w obiegu w latach 70-tych ploteczki. Ale kto to pamięta.