Był swego czasu taki okres, że Pani Quackie uważała, że razem z mężem można robić wszystko.
Był swego czasu taki okres, że Pani Quackie uważała, że razem z mężem można robić wszystko. Ten niebezpieczny i szkodliwy przesąd rozciągał się na wszystkie dziedziny życia – w tym również na wspólne chodzenie na zakupy. Jak to wyglądało? Jestem pewien, że podobnie jak w tysiącach innych polskich rodzin. Po wypełnieniu koszyka w supermarkecie według listy i przeładowaniu zawartości do bagażnika samochodu szliśmy do galerii handlowej i odbywaliśmy rundę po sklepach. Podczas tej rundy nudziłem się i męczyłem setnie, Pani Q odwiedzała bowiem większość sklepów z modą, przymierzając, przebierając i – co gorsza – wymagając ode mnie udziału w tych rytuałach.
Z czasem jednak udało mi się wypracować model działania, który pozwolił (na pewno w kwestii zakupów) na podział odpowiadający obu stronom. Jeżeli więc jest wśród czytelników płci męskiej ktoś, komu takiego stanu nie udało się osiągnąć – a chciałby – spieszę ze szczegółami.
Początkowo moje reakcje były najbardziej oczywiste – wściekałem się („Kiedy wreszcie, do jasnego i ciężkiego licha, skończysz te przebieranki?!?!!”) lub okazywałem całkowite znudzenie („To już? Jeszcze nie? Korzenie zapuszczam!”) w przesadny i przerysowany sposób. Po znudzeniu pojawiła się gryząca ironia („Kochanie, masz zamiar zakończyć te zakupy w najbliższej pięciolatce? Jak skończysz, wywieszę flagę państwową!”) lub ospała obojętność (ziew). Dlaczego wrzucam te – tak różne – typy reakcji do jednego wora? Ponieważ niezależnie od tego, jak reagowałem, w oczach Pani Quackie i tak zawsze wychodziłem na bezdusznego chama. Nie tędy droga!
A którędy? Proszę bardzo, oto technika dokładnie odwrotna, którą zastosowałem pewnego dnia, tu przytoczona w formie nieco teatralnej:
Quackie: (odstępując na krok od Pani Q, prezentującej na sobie rozpatrywaną kieckę i patrząc krytycznie) Wiesz co, kochanie, ta sukienka coś w sobie ma, no właściwie jest bardzo fajna… Tylko ten wzór jakoś nie tak się układa. Ale kolory są dokładnie takie, jak Ci pasują. I będziesz mogła nosić ją do tych butów, co sobie kupiłaś na wesele Jagnięcinki… Co, pękły po deszczu i wyrzuciłaś? Jaka szkoda, musisz wobec tego kupić sobie następne, takie same, tu po drodze jeszcze będzie obuwniczy. Ale momencik, tu na szwie jest wystrzępione, zobacz, jak ta nitka wystaje, to będziesz musiała przyciąć i obrębić. Albo dać do krawcowej. O, widzisz, tu bardziej obciągnąć, ale lekko, leciutko (robi to) i od razu lepiej! Tylko że ten materiał jakiś taki jest dziwny. Wiesz, w tych sklepach to dają takie lampy, żeby dobrze wyglądał, a potem jak w normalnym oświetleniu oglądasz, to zupełnie nie to. (z niesmakiem, adresowanym do producenta) I powiem ci, że ta różowa bluzka, co sobie kupiłaś w zeszłym roku przed Wielkanocą i potem mówiłaś, że tak beznadziejnie wygląda, byłą z DOKŁADNIE TAKIEJ SAMEJ tkaniny. Ja bym tego nie brał, ale zrobisz, jak uważasz…
Panowie: osiągniecie sukces, stosując przytoczony powyżej model, z wariacjami zależnymi od indywidualnych uwarunkowań, które dla każdego związku są inne. Zapamiętajcie – waszą podstawową bronią w tej walce są dwa zdania-klucze, z których żadnego na razie jeszcze wam nie zdradziłem, ponieważ wymagają kilku uwag wstępnych.
Po pierwsze – nie należy stosować ich razem, bo to się robi podejrzane.
Po drugie – są one bronią ostateczną, która zawsze zadziała, ale jako taka nie powinna być używana zbyt często, panie są inteligentne i w końcu się kapną.
Po trzecie wreszcie – zdania te, z uwagi na siłę rażenia, powinny być używane w formie pytania, osłabiającej je nieco i sugerującej, że osoba je zadająca tak naprawdę nie wierzy, aby były one prawdziwe.
Po czwarte w końcu – powinny one stanowić ostatni akcent recenzji przymierzanego stroju, aby zapadły głęboko w świadomość przymierzającej pani, tak głęboko, że może nawet będzie to podświadomość?
Uwaga, przytaczam zdania w formie pytań, pamiętajcie, powinny one kończyć waszą wypowiedź:
(z akcentem niedowierzania, podejrzliwości i niepewności):
1. Kochanie, czy ta sukienka czasem Cię nieco nie pogrubia?
2. Kochanie, czy ta sukienka aby nie dodaje Ci paru lat?
Po kilku dobrze skomponowanych wg powyższego wzoru recenzjach kobieta jest:
a) wstrząśnięta waszą stylistyczną fachowością,
b) zauroczona waszym zaangażowaniem w zakupy, zwane z angielska shoppingiem,
c) zachwycona waszą dbałością o to, żeby ONA dobrze wyglądała,
d) ale także zmęczona – podobną recenzję należy zaimprowizować do KAŻDEJ przymierzanej sztuki odzieży, przyjmując średnią 3-5 przymierzanych rzeczy na sklep, gwarantuję, że zakupy skończą się po drugim sklepie!
e) poniewczasie zaskoczona, że w waszym towarzystwie nic sobie nie kupiła,
f) i wreszcie – co najważniejsze w całym tym działaniu – podświadomie przeświadczona, że kiedy idzie na zakupy z wami, to w każdym stroju wygląda jakoś nie tak (GRUBIEJ?!? STARZEJ???!!!???).
I o to chodzi. Nie tracąc punktów u swojej pani (patrz podpunkty a-c powyżej), doprowadzacie do tego, że rezygnuje ona z waszego towarzystwa i na shopping umawia się z koleżanką. Wypróbowane w praktyce, skuteczność gwarantowana! A wy w tym czasie możecie robić, co wam tam w duszy gra – dopingować kolejną butelką piwa kolejne okrążenia Kubicy, szaleć na rowerze, uprawiać ogródek lub szlachetną sztukę curlingu, albo rzeźbić żywopłot z V Koncertem Brandenburskim w słuchawkach. I tak dalej – aby Polska w siłę rosła, a ludzie żyli ze sobą w zgodzie.
Taktyka może i działa,
ale u żony zyskałbym opinię centusia, dusigrosza i posiadacza węża w kieszeni (niezależnie od realnych możliwości), jako też osoby niezorganizowanej (nie potrafię dopasować swojego czasu pracy do jej potrzeb zakupowych), hipochondryka, cierpiącego na manię prześladowczą (czekanie w samochodzie na parkingu).
Moja taktyka działa na dłuższą metę i pozostawia korzystny obraz męża, jak opisałem ; )))
A potrafisz ruszać tylko jedną brwią(?) np. lewą tak, by
twarz przybrała wyraz pewnego zdziwienia lub zaskoczenia, coś jakby z monoklem ale bez monokla?
Coś takiego?
owszem, potrafię.
Powiedzmy, ale bez okularów ofcorse
Sztuka polega na zaszczepieniu wątpliwości. Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Pełna zgoda,
z tym, że to są, proszę Kota, już takie techniczne smaczki. Mimika, tembr głosu, znalezienie w recenzowanym produkcie cechy, co do której się posiewa wątpliwość – to już zbyt szczegółowo jak na tego bloga.
Nie zrozumieliśmy się
Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Ty jesteś enigmatyczny, do granic bólu, mimiką wywołujesz tylko wątpliwość. Jaką wątpliwość? Nie wiesz. To nie Twoje zmartwienie. Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Wyobraź sobie grań. Z lewej: kupić, z prawej: nie kupić. Utrzymujesz na grani przez cały czas zakupów!
Kot
to okrutny jest. Ja w sumie wolę zasugerować niekupienie, zamiast tak trzymać w niepewności : )
W dalszym ciągu się nie rozumiemy odnośnie drogi, nie celu
Problemem jest: kto podejmuje decyzje? Inaczej: na kogo podjęcie decyzji zostaje zrzucone? Inaczej: kto winny jest podjęcia takiej decyzji?
To jest, imho, istota problemu zakupów z!
Taktyka może i działa,
ale u żony zyskałbym opinię centusia, dusigrosza i posiadacza węża w kieszeni (niezależnie od realnych możliwości), jako też osoby niezorganizowanej (nie potrafię dopasować swojego czasu pracy do jej potrzeb zakupowych), hipochondryka, cierpiącego na manię prześladowczą (czekanie w samochodzie na parkingu).
Moja taktyka działa na dłuższą metę i pozostawia korzystny obraz męża, jak opisałem ; )))
A potrafisz ruszać tylko jedną brwią(?) np. lewą tak, by
twarz przybrała wyraz pewnego zdziwienia lub zaskoczenia, coś jakby z monoklem ale bez monokla?
Coś takiego?
owszem, potrafię.
Powiedzmy, ale bez okularów ofcorse
Sztuka polega na zaszczepieniu wątpliwości. Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Pełna zgoda,
z tym, że to są, proszę Kota, już takie techniczne smaczki. Mimika, tembr głosu, znalezienie w recenzowanym produkcie cechy, co do której się posiewa wątpliwość – to już zbyt szczegółowo jak na tego bloga.
Nie zrozumieliśmy się
Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Ty jesteś enigmatyczny, do granic bólu, mimiką wywołujesz tylko wątpliwość. Jaką wątpliwość? Nie wiesz. To nie Twoje zmartwienie. Toć nie Ty masz kombinować, czyż nie?
Wyobraź sobie grań. Z lewej: kupić, z prawej: nie kupić. Utrzymujesz na grani przez cały czas zakupów!
Kot
to okrutny jest. Ja w sumie wolę zasugerować niekupienie, zamiast tak trzymać w niepewności : )
W dalszym ciągu się nie rozumiemy odnośnie drogi, nie celu
Problemem jest: kto podejmuje decyzje? Inaczej: na kogo podjęcie decyzji zostaje zrzucone? Inaczej: kto winny jest podjęcia takiej decyzji?
To jest, imho, istota problemu zakupów z!
Problem do rozwiązania
To ja zarabiam i jak uniknąć kupowania róznych męskich zabawek?
Oj, to się musi jakaś Kontrowersyjna
wypowiedzieć. Ja tylko w tę stronę potrafię doradzić.
Jedyne, czego się dopracowałam
to wymaganie, aby za pomocą nabytej rzeczy (np szlifierki kątowej Boscha) były wykonane wszystkie czynności obiecane, że zostaną wykonane, kiedy rzeczona szlifierka wpadła w oko mojej najlepszej połowy.
O
Pomyślałem chwilę i mi przyszło do głowy, że może być i taka taktyka dla pań, jeżeli chodzi o gadżety, zwłaszcza związane z elektroniką, komputerami, AV – mianowicie należy być na bieżąco z osiągnięciami technicznymi i jak tylko mężczyzna zasadza się na jakiegoś laptopa, stosować:
1. Porównanie – “Co ty kupujesz, przecież już wchodzą nowsze modele, co to mają więcej pamięci, napęd BluRay zamiast DVD, ekran 17 cali a nie 15 i Windowsa 7 zamiast Visty!”
LUB bezpośrednio związana z nr 1
2. Spychologia temporalna – “Czekaj chwilę, musisz to mieć już teraz? Za jakieś pół roku ten sam model będzie dwa razy tańszy!”.
Burza mózgów
może dać naprawdę dobre wyniki.
Niestety farba z drzwi od garażu musi być zdarta jaknajszybciej, potem trzeba pomalować pokostem, póki jeszcze ciepło, żeby wsiąkło. Szlifierka już jest na stanie.
Piła łańcuchowa się przydaje, to był zresztą mój pomysł.
Problem do rozwiązania
To ja zarabiam i jak uniknąć kupowania róznych męskich zabawek?
Oj, to się musi jakaś Kontrowersyjna
wypowiedzieć. Ja tylko w tę stronę potrafię doradzić.
Jedyne, czego się dopracowałam
to wymaganie, aby za pomocą nabytej rzeczy (np szlifierki kątowej Boscha) były wykonane wszystkie czynności obiecane, że zostaną wykonane, kiedy rzeczona szlifierka wpadła w oko mojej najlepszej połowy.
O
Pomyślałem chwilę i mi przyszło do głowy, że może być i taka taktyka dla pań, jeżeli chodzi o gadżety, zwłaszcza związane z elektroniką, komputerami, AV – mianowicie należy być na bieżąco z osiągnięciami technicznymi i jak tylko mężczyzna zasadza się na jakiegoś laptopa, stosować:
1. Porównanie – “Co ty kupujesz, przecież już wchodzą nowsze modele, co to mają więcej pamięci, napęd BluRay zamiast DVD, ekran 17 cali a nie 15 i Windowsa 7 zamiast Visty!”
LUB bezpośrednio związana z nr 1
2. Spychologia temporalna – “Czekaj chwilę, musisz to mieć już teraz? Za jakieś pół roku ten sam model będzie dwa razy tańszy!”.
Burza mózgów
może dać naprawdę dobre wyniki.
Niestety farba z drzwi od garażu musi być zdarta jaknajszybciej, potem trzeba pomalować pokostem, póki jeszcze ciepło, żeby wsiąkło. Szlifierka już jest na stanie.
Piła łańcuchowa się przydaje, to był zresztą mój pomysł.
To by było, Markizie,
prostsze. Ale jednocześnie jak wylanie dziecka z kąpielą.
To by było, Markizie,
prostsze. Ale jednocześnie jak wylanie dziecka z kąpielą.
Wszystko gra
czyż nie tak?
One silver dollar
Worn silver dollar
Changing hearts
Changing lives
Changing hands
Wszystko gra
czyż nie tak?
One silver dollar
Worn silver dollar
Changing hearts
Changing lives
Changing hands
Hmm…Faktycznie, przerąbane.
Uczestniczyłam kiedyś w zakupie pilarki, rozumiem Cię doskonale.
Wracając do sukienek – po co wlec ze sobą chłopa na zakupy? Cała frajda to wyszukać ciuszek, jaki się wie, że mu się spodoba, ubrać jakby nigdy nic i złowić kątem oka zachwycone spojrzenie.
Natomiast tych ubrań, co się je wyszukało dla oczu koleżanek i tak przecież nie doceni, więc nie musi oglądać.
“ciuszek, jaki się wie, że mu się spodoba”
Czy to jest ten model: “Pfff. Po pierwsze kupiłam na wyprzedaży w outlecie za jedyne …. zł, a po drugie mam to już od pół roku. Dopiero teraz zauważyłeś???”.
“po co wlec ze sobą chłopa na zakupy?” – no właśnie przez parę ładnych lat też zadawałem Pani Q. to pytanie.
Jak się kupuje pilarkę, to zazwyczaj w konkretnym celu, z myślą o pod/wy-piłowaniu czegoś. I pomimo ewentualnej przyszłej przydatności pilarki należy przede wszystkim dowiedzieć się, czy za jej pomocą da się wykonać dane zadanie (np. jakiej grubości deski można nią prze/przy-ciąć, jakie ostrza do niej pasują, a w dalszej kolejności co z ew. serwisem etc.). Doprawdy nie widzę problemu.
Po kolei
1. Ależ skąd. Model – Kochanie, kupiłam specjalnie dla Ciebie, wiem że lubisz mnie w tym kolorze…Nie dochodzimy dzięki temu do etapu kiedy i za ile;)
2. Nie kombinuj, tylko porozmawiaj z kobietą jak z człowiekiem. Niewykluczone, że nie wie jak Ci to delikatnie powiedzieć, ale w gruncie rzeczy nie cierpi, kiedy się za nią wleczesz od sklepu do sklepu. Ciągnie Cię i pyta o zdanie, żebyś się nie czuł zaniedbywany i pomijany przy podejmowaniu kluczowych decyzji o fundamentalnym znaczeniu dla związku.
3. Pilarka. No tak. Pewnie po prostu oferta we wszystkich pięciu sklepach była w tym dniu wyjątkowo uboga.
Właściwie do komentowania pozostały 2 ostatnie punkty
2. Może i Pani Q nie wiedziała, jak mi to delikatnie powiedzieć, ale dopiero taktyka opisana we wpisie przyniosła rezultaty.
3. Widzę 2 zasadnicze możliwości – albo małżonek widział gdzieś (zazwyczaj w gazetce promocyjnej) cenę konkretnego sprzętu i szukał najtańszej opcji na ten konkretny, albo szukał sprzętu z konkretnymi możliwościami, np. głębokością cięcia X cm ORAZ taką, do której by pasowały ostrza marki Y. Czasem jest tak, że jak na złość w jednym sklepie mają tylko pilarki tnące płyciej niż trzeba, ale z pożądanymi ostrzami, a zaś w drugim głębokość cięcia jest OK, ale ostrza pasują wyłącznie marki Z. No i potem człowiek odbija się od sklepu do sklepu, a żona patrzy jak na melepetę.
Ad 3 i idę spać:)
A wiesz, że możesz mieć rację… jakoś bardzo podobnie przemawiał.
To było dawno temu, ale reaguję mniej więcej tak samo – to tylko pilarka, deski ma rżnąć, nie musi umieć śpiewać. Czas zmarnowany na zakup urządzenia pozwoliłby przerżnąć te dechy nożem z piłką.
Nie, żebym się wcinał, może nie na bieżąco jestem, ale
otwory w tarczach typowe są. Jak i średnice tarcz.
OK, to przykład
są różne parametry, a mnie się zlała pilarka z wyrzynarką, ot co.
Wyrzynarki paskudne są, fakt. Każda inne ostrza ma, bandyci.
.
Hmm…Faktycznie, przerąbane.
Uczestniczyłam kiedyś w zakupie pilarki, rozumiem Cię doskonale.
Wracając do sukienek – po co wlec ze sobą chłopa na zakupy? Cała frajda to wyszukać ciuszek, jaki się wie, że mu się spodoba, ubrać jakby nigdy nic i złowić kątem oka zachwycone spojrzenie.
Natomiast tych ubrań, co się je wyszukało dla oczu koleżanek i tak przecież nie doceni, więc nie musi oglądać.
“ciuszek, jaki się wie, że mu się spodoba”
Czy to jest ten model: “Pfff. Po pierwsze kupiłam na wyprzedaży w outlecie za jedyne …. zł, a po drugie mam to już od pół roku. Dopiero teraz zauważyłeś???”.
“po co wlec ze sobą chłopa na zakupy?” – no właśnie przez parę ładnych lat też zadawałem Pani Q. to pytanie.
Jak się kupuje pilarkę, to zazwyczaj w konkretnym celu, z myślą o pod/wy-piłowaniu czegoś. I pomimo ewentualnej przyszłej przydatności pilarki należy przede wszystkim dowiedzieć się, czy za jej pomocą da się wykonać dane zadanie (np. jakiej grubości deski można nią prze/przy-ciąć, jakie ostrza do niej pasują, a w dalszej kolejności co z ew. serwisem etc.). Doprawdy nie widzę problemu.
Po kolei
1. Ależ skąd. Model – Kochanie, kupiłam specjalnie dla Ciebie, wiem że lubisz mnie w tym kolorze…Nie dochodzimy dzięki temu do etapu kiedy i za ile;)
2. Nie kombinuj, tylko porozmawiaj z kobietą jak z człowiekiem. Niewykluczone, że nie wie jak Ci to delikatnie powiedzieć, ale w gruncie rzeczy nie cierpi, kiedy się za nią wleczesz od sklepu do sklepu. Ciągnie Cię i pyta o zdanie, żebyś się nie czuł zaniedbywany i pomijany przy podejmowaniu kluczowych decyzji o fundamentalnym znaczeniu dla związku.
3. Pilarka. No tak. Pewnie po prostu oferta we wszystkich pięciu sklepach była w tym dniu wyjątkowo uboga.
Właściwie do komentowania pozostały 2 ostatnie punkty
2. Może i Pani Q nie wiedziała, jak mi to delikatnie powiedzieć, ale dopiero taktyka opisana we wpisie przyniosła rezultaty.
3. Widzę 2 zasadnicze możliwości – albo małżonek widział gdzieś (zazwyczaj w gazetce promocyjnej) cenę konkretnego sprzętu i szukał najtańszej opcji na ten konkretny, albo szukał sprzętu z konkretnymi możliwościami, np. głębokością cięcia X cm ORAZ taką, do której by pasowały ostrza marki Y. Czasem jest tak, że jak na złość w jednym sklepie mają tylko pilarki tnące płyciej niż trzeba, ale z pożądanymi ostrzami, a zaś w drugim głębokość cięcia jest OK, ale ostrza pasują wyłącznie marki Z. No i potem człowiek odbija się od sklepu do sklepu, a żona patrzy jak na melepetę.
Ad 3 i idę spać:)
A wiesz, że możesz mieć rację… jakoś bardzo podobnie przemawiał.
To było dawno temu, ale reaguję mniej więcej tak samo – to tylko pilarka, deski ma rżnąć, nie musi umieć śpiewać. Czas zmarnowany na zakup urządzenia pozwoliłby przerżnąć te dechy nożem z piłką.
Nie, żebym się wcinał, może nie na bieżąco jestem, ale
otwory w tarczach typowe są. Jak i średnice tarcz.
OK, to przykład
są różne parametry, a mnie się zlała pilarka z wyrzynarką, ot co.
Wyrzynarki paskudne są, fakt. Każda inne ostrza ma, bandyci.
.
Ma zachwycać, nie szokować.
Sądzisz, że Jego bardziej zachwycają męskie fasony?
Na wszelki wypadek sprawdzę, z bielizną. Co radzisz – kupić slipy czy raczej bokserki?
Ma zachwycać, nie szokować.
Sądzisz, że Jego bardziej zachwycają męskie fasony?
Na wszelki wypadek sprawdzę, z bielizną. Co radzisz – kupić slipy czy raczej bokserki?
Zgadza się
muszka i nic poza tym. Żadne tam slipki czy bokserki.
Dobra.
Rozejrzę się za muszką. Jak spotkam cylinder, też kupię, na wszelki wypadek.
Dobranoc, już patrzę jednym okiem, o tak: 😉
Muszka
dla obojga jako strój wieczorowy.
Cylindry też. Naprawdę wytworne.
Dobrych snów.
Zgadza się
muszka i nic poza tym. Żadne tam slipki czy bokserki.
Dobra.
Rozejrzę się za muszką. Jak spotkam cylinder, też kupię, na wszelki wypadek.
Dobranoc, już patrzę jednym okiem, o tak: 😉
Muszka
dla obojga jako strój wieczorowy.
Cylindry też. Naprawdę wytworne.
Dobrych snów.
Choinka, oczywiście nie tylko nasza
także przycinanie różnych różności.
Mówił raz do trznadla trznadel
Pożycz mi na chwilę szpadel
Muszę nim przetrzebić chaszcze
Bo w nich straszą straszne paszcze
Mieszkam, drogi Plywoodzie w starej części pięknego miasta Józefów i chaszczy mamy wielkie mnóstwo my i sąsiedzi. Co i rusz się coś przewróci, albo zwyczajnie trzeba odmłodzić zarośla. Piła łańcuchowa ma zastosowanie.
Niedawno u sąsiadki przewrócił się 30-o letni świerk kłujący (Picea panges). Został pocięty piłą na kawałki po 15 cm, potem porąbany siekiereczką na szczapki. Będzie na podpałkę. Sąsiedzi mają ogrzewanie gazowe lub olejowe, a tylko my mamy piec na węgiel.
Mówi na to drygi trznadel
Niepotrzebny ci jest szpadel
Gdy wytrzeszczysz oczy w chaszczach
Z krzykiem pierzchnie każda paszcza.
Wykorzystano wiersz z książki :Wierszyki łamiące języki, Małgorzata Strzałkowska
Choinka, oczywiście nie tylko nasza
także przycinanie różnych różności.
Mówił raz do trznadla trznadel
Pożycz mi na chwilę szpadel
Muszę nim przetrzebić chaszcze
Bo w nich straszą straszne paszcze
Mieszkam, drogi Plywoodzie w starej części pięknego miasta Józefów i chaszczy mamy wielkie mnóstwo my i sąsiedzi. Co i rusz się coś przewróci, albo zwyczajnie trzeba odmłodzić zarośla. Piła łańcuchowa ma zastosowanie.
Niedawno u sąsiadki przewrócił się 30-o letni świerk kłujący (Picea panges). Został pocięty piłą na kawałki po 15 cm, potem porąbany siekiereczką na szczapki. Będzie na podpałkę. Sąsiedzi mają ogrzewanie gazowe lub olejowe, a tylko my mamy piec na węgiel.
Mówi na to drygi trznadel
Niepotrzebny ci jest szpadel
Gdy wytrzeszczysz oczy w chaszczach
Z krzykiem pierzchnie każda paszcza.
Wykorzystano wiersz z książki :Wierszyki łamiące języki, Małgorzata Strzałkowska
Mężczyźni…
Zaczynają dyskusję od ważkiego problemu komunikacji w związku, a kończą na… ech…
Zwróciliście uwagę, że żeńska część dyskutantów jakoś nie podjęła tematu plisek, żabotów, ściegów, tkanin, faktur, krawcowych i obrębiania?
No właśnie 😉
Mężczyźni…
Zaczynają dyskusję od ważkiego problemu komunikacji w związku, a kończą na… ech…
Zwróciliście uwagę, że żeńska część dyskutantów jakoś nie podjęła tematu plisek, żabotów, ściegów, tkanin, faktur, krawcowych i obrębiania?
No właśnie 😉
Będzie Ci zapamiętane. In plus, oczywiście.
Jeśli zapragnę kiedyś posiąść wyrzynarkę, wiem, do kogo się zwrócić po fachowe wskazówki.
Ale o bluzkach to świetna historyjka i fajnie, że ją z Ciebie wyciągnęłam. Mnóstwo mówi o komunikacji w związku:)
Będzie Ci zapamiętane. In plus, oczywiście.
Jeśli zapragnę kiedyś posiąść wyrzynarkę, wiem, do kogo się zwrócić po fachowe wskazówki.
Ale o bluzkach to świetna historyjka i fajnie, że ją z Ciebie wyciągnęłam. Mnóstwo mówi o komunikacji w związku:)
Ja reaguję na prosty przekaz
A może chcesz sobie tu kiedyś sama przyjechać, tak naprawdę pobuszować?
Ja wtedy capisco.
Ja reaguję na prosty przekaz
A może chcesz sobie tu kiedyś sama przyjechać, tak naprawdę pobuszować?
Ja wtedy capisco.