Dziś mam wolne od obowiązków.
Dziś mam wolne od obowiązków. Pozwolę więc sobie na przytoczenie pewnego tekstu, najbardziej czytelnych, pozbawionych bełkotu fragmentów, z zeszytu, którego znalazłem podczas odwiedzin w rodzinnych stronach. Kto jest autorem poniższych słów, nie wiem. Nie zamierzam dociekać, chcę jedynie podać przykład na niebezpieczną aberrację umysłu. Tacy osobnicy żyją wśród was.
„Tramwaj chwiał się równomiernie. Przytuliłem się do płaszcza, bo trochę zawiało chłodem. Czekała mnie ponad godzinna jazda, z ciekawości rozejrzałem się po podróżnikach. Lubię czasami z obserwować ludzi i ich reakcje. Nieopodal siedział chłopiec, lat może dwudziestu, w adidasach i niebieskim dresie, wokół szyi szalik, chyba ulubionej drużyny piłkarskiej. Rozmawiał coś zażarcie ze stojącymi obok kompanami. Z ogólnego gwaru doleciały do mnie tylko strzępy rozmowy:
– Nie mogę się z Tobą zgodzić Mirku, że w pierwszej symfonii Mahler jako żywo plagiatuje trzecią Beethovena. Oparł się tylko na niektórych założeniach, że twórczość wielkiej jednostki, jego czyny, dzieła, niezrozumiałe przez współcześnie żyjących, kiełkuje w sercach ludzi po śmierci..
– O tym przecież mówi jego druga symfonia!?
– Ta o zmartwychwstaniu?
– To tylko symbolika, nie mówił o zmartwychwstaniu Jezusa, Mahler był przecież Żydem. Ok, ochrzcił się, ale wyłącznie dla partykularnych celów. Nie oznacza to, że…
– Szczyle? Możecie mi ustąpić miejsca? – przerwała jakaś starsza kobieta, z lekko przekrzywionym moherem na głowie, z czarną torebką, na której widniał wygrawerowany napis: <Jebać Rydzyka>
– Przepraszamy, w toku rozmowy nie dostrzegliśmy szanownej pani osoby. Proszę bardzo.”
„Biegłem ile sił. Bukiet kwiatów, nadszarpnięty przez wiatr, kreślił ukośne linie wzdłuż chodnika. Z rynku dochodził gwar ludzi. Jestem już spóźniony ponad dwie minuty. Co powie moja piękność, róża wśród chwastów? Już widzę te cudowną twarz i posturę anioła. Jak się ubrała? Do diabła, będę przy Niej wyglądał jak jakiś pastuch, parobek. Zakichany garnitur. Musiał się akurat kilka dni temu podrzeć.
Podbiegłem mocno zdyszany, z językiem na wierzchu, ale szczęśliwy, bo widzę, po tylu zabiegach, istne cudo, które tak przemówiło:
– Słuchaj ścierwojadzie. To, że się zgodziłam na spotkanie, nie oznacza, ze możesz sobie pozwalać na wszystko, a tym bardziej na spóźnienie. Dupa mi odmarza, a ty każesz czekać. Prowadź do jakiejś knajpy, bo bez kielicha nie wydolę twojej obecności. Na co się tak patrzysz jak szpak w pizdę? Myślisz, że ci od razu szparę popuszczę?”
„Hasło sklepu pozytywnie nastawiło mnie do zakupu nowej pralki. Byłem tam przecież najważniejszy. Po długim kluczeniu w domu handlowym, pytając się często i gęsto napotkanych pracowników o drogę, wcale nie zniechęcony, trafiłem na upragnione stoisko ze sprzętem agd. Zostałem z miejsca przywitany kamiennym spojrzeniem wyłaniającym się za komputera. Nie tracąc animuszu skierowałem się na dział z pralkami. Pierwszego napatoczonego sprzedawcę poprosiłem o doradztwo. Ten z błędnym wzrokiem sugerującym zaćmę, nie puszczającą od wczoraj, z szerokim uśmiechem, z którego wyłaniały się soczyste opary, powiedział:
– Oszukać pana czy powiedzieć bolesną prawdę o tym sprzęcie?”
„ Kolejka przed okienkiem topniała w błyskawicznym tempie. Właśnie podszedł jegomość w Armanim, który tak ze zniecierpliwienia bluzgał. Po paru minutach całkowicie zadowolony, zerkając na zegarek, zniknął wnet za drzwiami wyjściowymi. W końcu moja kolej. Speszony, widząc uważnie patrzące za okularów oczyska, postąpiłem noga na nogę. Osoba w okienku powiedziała:
– Proszę podejść. Niech się pan nie martwi, to zajmie tylko chwilkę.
Pomyślałem, nie jest tak koszmarnie jak mówili. Obsługa miła, pani całkiem, całkiem. Od razu nabrałem pewności.
– Poproszę dowód – Wręczyłem z uśmieszkiem zarysowanym w kącikach ust.
Pani zaczęła wklepywać dane do komputera, raz co raz zerkając ku mnie. Zapytała się:
– Wybrał pan już nazwę firmy czy mam później to uzupełnić?
– Nie, nie. Już mam. Niech pani napisze: „Sarkazuoidalne Pióro”
– A zakres czynności firmy?
– Kpienie z rzeczywistości.
– Sekundka… Proszę chwilę poczekać – rzekła, po czym – Nazwa nie jest zastrzeżona, system przyjął. To już wszystko, proszę tylko podać maila, byśmy wysłali potwierdzenie, że procedura przebiegła pomyślnie.”
Zapiski znalazłem w wannie, zwiedzając zgliszcza na planecie Ziemia. Z sentymentu zobaczyć chciałem miejsce narodzin moich prapradziadków. Po lekturze całego zeszytu nie dziwię się w ogóle, że cywilizacja tu zamieszkująca ostatecznie uległa upadkowi, najpierw kulturowo, później fizycznie.