-Słuchaj Bronek.
-Słuchaj Bronek. Dzwoniła Kryśka Janda, żeby nie robić, broń boże, żałoby narodowej w weekend, bo jej teatr po Smoleńsku zanotował kolosalne straty, więc prosi cię i Wajda też w tej sprawie esemesa napisał, żeby od poniedziałku na jeden, albo góra dwa dni zrobić. Żeby ich tym razem ta katastrofa nie walnęła po kieszeni…To co możesz Bronku?
-Jasne, że mogę, ja bym nie mógł, dla Krystyny i Andrzeja takiej przysługi. Państwo jest w końcu nasze, a ludzie ginęli, giną i będą ginąć. Tak jak zwierzyna w lesie.
-Kochany jesteś, mój ty panie Sułku wąsaty. A jeszcze zapomniałam powiedzieć, że dzwonił Krzysiek Kowalewski, że przydałaby mu się po tym kontrakcie z Lidlem i Owsiakiem jakaś fucha, więc jakby co to on coś poczyta, albo zagra sam lub z żoną…Znalazłbyś coś. Zadzwoń do Dworaka albo do Brauna.
-A on też gdzieś gra w niedzielę?
-Nie on nie gra nigdzie. Kryśka Janda gra i Polonia, a Krzysiek ma wolne.
-To może by wpadł do mnie na partyjkę jak wrócę z tego Ślunska. Zagralibyśmy w karty albo w domino.
-A nie będziesz tam miał jakichś zebrań, ustaleń?
-A co tu ustalać. Wszystko jasne. Jechali naprzeciw siebie po jednym torze i bum. Tak jak w Smoleńsku, jakby nie polecieli toby żyli. Po co tam lecieli?
-Ale ci jechali pociągiem Bronku, a nie lecieli do Ruskich…
-Ale błąd popełnili i już.
-A jak to nie maszyniści, nie dyżurni?
-To nie ma znaczenia.
-Dobra, dobra. Tylko wiesz, pamiętaj o tej żałobie dla Kryśki. Pójdziemy na spektakl do niej. Ona taka fajna.
-Fajna, fajna.
Zasłyszane w Belwederze…
Reklama
Reklama