Żyd Zygmunt Freud
Dziś już nie będzie o Żydach, chociaż wbrew zarzutom uważam, że o Żydach można bez końca. Dziś będzie o Żydzie, Żydzie który ukształtował moją nietuzinkową osobowość. Wyobraźcie sobie, że teraz w XXI wieku jakiś polityk, nie no przesadziłem, jakiś profesor znany z telewizji mówi następujecie herezje i świństwa:
1) Matka Polka karmiąca piersią dziecko odczuwa satysfakcję seksualną.
2) Córka, która połowę życia poświęciła na opiekowanie się chorym Ojcem i uchodziła za cudowne dziecko, nienawidziła ojca i brzydziła się tym co robi, tak bardzo, że zbzikowała
3) Kiedy kobieta patrzy na cygaro, nie ma siły, żeby jej się prawda nie skojarzyło, z wiadomo z czym i to nie w stanie spoczynku.
4) Nie ma miłości poza miłością własną, poza pragnieniem przyjemności, a tak zwane poświęcenie, to nic innego jak dążenie do przyjemności, poprzez uznanie naszych zasług, do czego się oczywiście nie przyznamy za Boga.
5) Kiedy się pomylimy fonetycznie, na przykład powiemy: „chcę Cię wybić z głowy, że Cię kocham”, zamiast: „chcę Ci wbić…”, to zdradzamy swoje podświadome intencje, choć niekoniecznie w bezpośrednim związku, możemy chcieć coś innego wybić z głowy partnerce i co innego wbić.
6) Gdy śni się nam, facetom, szafa, w której myszkujemy z dziką satysfakcją, to śni nam się symbolicznie stosunek płciowy.
7) Gdy podkurczmy kolana do brody, przyjmujemy pozycję embrionalną, boimy się, cierpimy, szukamy schronienia, powrotu do beztroskich czasów macicy i łożyska.
Wyobrażacie sobie ile to by było śmiechu i komisji sejmowych, rady etyki mediów i protestów episkopatów, teraz, tutaj w XXI w. A był taki Żyd, który blisko 100 lat temu miał odwagę powiedzieć o tym wszystkim i jeszcze wielu innych sprawach burzących wizerunek ludzkiej duszy jako szlachetnego wnętrza i jogo przemyślenia do dziś są uznawane za klasykę myśli. Zygmunt Freud, tak się nazywał Żyd, który dokonał tych wszystkich makabrycznych i bulwersujących odkryć. Ten Żyd pokazał człowieka jako zwierzę, nie w takim potocznym sensie i znaczeniu, kiedy to pokazuje się zboczeńca, czy seryjnego mordercę. On pokazał każdego z nas jako zwierze, któremu do szczęścia wystarczą proste bodźce, proste stymulacje, które co najwyżej mogą przybierać wyrafinowane formy. Z punktu widzenia Freuda, nalewka wypita przed sklepem, to ten sam rodzaj satysfakcji i motywacji, co spisanie „Nieboskiej komedii”. Motywacją jest dostarczenie przyjemności samemu sobie, to słynne wybujałe, czy też nie ego, a satysfakcją zaspokojenie potrzeby.
Pewnie, że to musi szokować porównanie żula z Dante, ale nie ma w tym nic szokującego, mechanizm działania jest ten sam, na szczęście produkt końcowy zgoła odmienny. Ale takie szoki, to nie szoki, cóż to za szoki. Jak zinterpretować coś takiego jak satysfakcja seksualna matki z karmienia piersią dziecka? Za to idzie się siedzieć, gdyż to się pedofilia i najpodlejsza zbrodnia nazywa. Nie muszę specjalnie wysilać wyobraźni aby odczytać komentarze: „ja wychowałem 5 dzieci i nigdy mi podobne świństwa nie przyszyły do głowy”. Nie tylko nie muszę, ale nawet pokiwam głową za Freudem, gdyż Freud rozpatruje pewne świństwa w sferze podświadomości, nie świadomości. Mówiąc językiem ludzkim i obrazowym, matka karmiąca dziecko wypełnia swą macierzyńską powinność i co więcej gdyby tego nie zrobiła, byłaby uznana za wyrodną. Jednak wypełniając swą powinność odczuwa z tego satysfakcję, nie taką, aby z tej satysfakcji wyniknęło to co rozumiemy i nazywamy jako uprawianie seksu, ale satysfakcję z tej sfery.
Znając przejścia wielu kobiet karmiących piersią już nastawiam drugi policzek, bo przecież pociecha potrafi gryźć, kaleczyć, sprawiać ból i nic w tym rajcującego nie ma. No cóż, mały się dopiero uczy, nie wszystko tak od razu wychodzi, ale dążenia po obu stronach są te same, czyli zaspokojenie potrzeb i nie odczuwanie bólu, ale odczuwanie satysfakcji. Żadna matka karmiąca dziecka nie chce czuć bólu, chyba, że ten rodzaj poświęcania ją motywuje. I tak przechodzimy do córki opiekującej się ojcem. Presja społeczna jest taka, że córka nie może zostawić schorowanego ojca, strach przed otrąceniem i wytykaniem palcami sprawia, że córka przełamuje obrzydzenie i wewnętrzny opór, poświęcając się temu co w odbiorze społecznym jest szlachetne i nobilitujące.
Czy są córki, które nie czują obrzydzenie i czynią swoją powinność bez większych przeszkód? Oczywiście, że są, ale to oznacza tylko tyle, że są jednostki, którym uzyskanie społecznej akceptacji przychodzi znacznie łatwiej, taką mają konstrukcję psychiczną, która im pozwala bez bólu uzyskać cel. Często podaje się takie kontrargumenty, że przecież matki same poświęcają własne życie, aby uratować życie dziecka. Albo córki oddają życie za matki. Co w tym przypadku działa? Jaki rodzaj egoizmu i przyjemności? Freud odpowiada na takie kontrargumenty krótko, działa instynkt, który podpowiada, że nie da się żyć ze świadomością utraty dziecka, czy matki, przy jednoczesnym zachowaniu własnego życia. Cierpienie wywołane takim stanem byłoby nie do zniesienia, dlatego lepiej umrzeć, czyli tak naprawdę popełnić samobójstwo, w krytycznie emocjonalnej sytuacji.
A co kobietami patrzącymi na cygara i z szafami, w których świntuszą faceci? Szafa jako symbol kobiecego łona? Zażartował sobie kiedyś Słonimski, bodaj z Junga, albo Adlera, który przybył do Warszawy, w taki oto sposób: „Panie doktor tej nocy śniły mi się kobiece narządy rozrodcze, czy to oznacza, że tak naprawdę śniłem o szafie?”. Uwielbiam ten dowcip, ale po latach Słonimski już nie żartował z tej symboliki i wielu poważnych ludzi, uporało się z pierwszym szokiem jaki wywołała autorefleksja nad marnością naszych motywacji i podświadomych pragnień. Może nam się śnić szafa i jeśli będziemy stolarzami, to raczej trauma nie seks nam się śni, albo seksualna trauma, to skomplikowane jest. Śniąc o kobiecym łonie możemy się przebudzić z krzykiem, bo akurat w wczoraj siedzieliśmy w gabinecie ginekologicznym po godzinach i same 70 latki przyszły. Nie ma się z czego śmiać, symbolika freudowska to pewna wskazówka dla kontekstu, nie wiedza sama w sobie. Trzeba wiedzieć, co poszczególne symbole mogą oznaczać, ale przede wszystkim trzeba wiedzieć jak marzyciel senny spędził dzień i na czym spędza życie
Słonimski, gdy to zrozumiał już nie drwił. Słonimski też Żyd – nie mogłem się powstrzymać i mistrz Michnika, też Żyda. To co teraz zrobiłem nazywa się głodnemu chleb na myśli, albo czynności pomyłkowe, czyli co na duszy to na języku. Takie zjawiska przejawiają się pomyłkami językowymi, albo podświadomym ujawnianiem intencji. Niby mam tych Żydów w głębokim szacunku, ale ich poważam. Klasyczne zdanie, w którym niecne intencje zostały zdemaskowanie. Zwykle się mówi o głębokim poważaniu, czyli mam Cię gdzieś. Tu popełniłem klasyczną czynność pomyłkową i jeszcze do tego przesunięcie, po dalej umieściłem poważanie. Trzeba zwrócić uwagę na takie drobne wpadki, wiele się można o człowieku dowiedzieć, więcej niż z misternie komponowanych słów, bo antysemityzm zawsze z bydlaka wyjdzie, choćby nie wiem jak się bronił.
Wyjdzie i satysfakcja seksualna i macica z szafy, której skrzydła za wargi sromowe robią. A gdy już nabroimy jak tylko można, chowamy się w sobie, przyjmując pozycję embrionalną. Kurczymy się, zawijamy, prosimy o powrót do błogości i nurkowania w wodach płodowych. Nic z tego jutro rano trzeba wstać do roboty, znieść upokorzenia, pokłócić się na forum, a wszystko po to, żeby ego nas nie pożarło. Znający się na rzeczy wiedzą, że popełniłem mnóstwo skrótów w tym wpisie, ale nie dało się inaczej. Natomiast Ci co jeszcze nie przeczytali „Wstępu do psychoanalizy”, niech natychmiast to zrobią, bez tej wiedzy więcej nam się wydaje o nas, niż w nas siedzi. Zachęcając dodam, że ta książka nie jest spisana językiem naukowego żargonu, to zbiór wykładów spisany w przystępny i intrygujący sposób. Mam już to za sobą i wiem, że jestem sukinsynem, czego nigdy nie kryłem, świadomie, co nieco przeczy Freudowi, ale ja się wymykam wszystkim teoriom, takie ma wybujałe ego.
PS Jaką ohydną czynność pomyłkową, popełniłem w tytule?
A co w czasach gdy szaf nie było? Albo, gdy meblościanka?
http://www.google.pl/search?q=sennik
Nie mam pojęcia jak mnie mama
Nie mam pojęcia jak mnie mama karmiła, ale takie pytania nie robią na mnie wrażenia. Czuję się wyjątkowy, ale akurat nie pod tym względem, podświadomość dotyczy wszystkich, a ekscytowanie się tym, w takim kontekście jak proponujesz, to jakby trochę mało dojrzałe. Podlegamy tym samym mechanizmom i mnie nie paraliżuje myśl, że moja mama mogła czuć podświadomą satysfakcję seksualną, karmiąc geniusza. Nawet bym się załamał, gdyby nie czuła. Kompletnie nie robi na mnie wrażenia takie tratowanie Freuda, to jednak trzeba dojrzeć do lektury i nie ekscytować się obyczajowo. Co do skrótów, to oczywista oczywistość, ale to ma być zachęta do lektury, a nie streszczenie. Stawiam wszystko, że nie przeczytałaś “Wstępu do psychoanalizy”, widać to w każdym zdaniu. Przeczytaj, porozmawiamy jak ludzie dorośli.
Tekst, jak zwyle wysmienity, ale..
Czy Ty w komentarzach nie za bardzo szafujesz z ta Twoja dojrzaloscia, co to pozwala oceniac innych jako nie bardzo dojrzalych?
Duzo tu czytam, i to jest cudne miec taka strawe dla ducha, takie wlasnie rzeczy kontrowersyjne i niereglamentowane, ale co do Twoich ocen, czasem bardzo kwasnych lub wrecz gorzkich, mam zapytanie:
Jesli JUZ teraz, gdy masz okolo 38 lat, obwolujesz sie guru w sprawie dojrzalosci, to nie boisz sie SAM SIEBIE, i swoich ocen, jak bedziesz mial lat 47, 57, 67?
Kazdy rok cos wnosi. Nie boisz sie, co z tego moze wyniknac?
A moze po prostu nie zamierzasz ewoluowac?
Pisze to dlatego, ze widze to Twoje latwe klasyfikowanie. Rozumiem, ze na onecie spotkales sie ze szczawiami, moze z tego doswiadczenia sie jeszcze nie otrzasnales i dlatego tu, na tym Twoim Bardzo Udanym Portalu dotad nie potrafisz sie od tego uwolnic.
Lepkosc myslenia?
Otrzasnij sie, bo za 10, 20 lat bedzie Ci bardzo glupio. A czas leci, on jeszcze nigdy nie zawiodl.
Szacuneczek. Tworz, Mistrzu!
Kontrowersje
Kontrowersje i konsternacje. Karen Horney i Abrahama Maslowa polecam, ale nie w cytatach, tym bardziej opisach, bo sporo przekłamują. Potem inni autorzy, bardzo ciekawe.
No widzisz, MK
Dla Ciebie Freud, Słonimski i Michnik to Żydzi, a dla mnie Freud to Austriak, a Słonimski i Michnik to Polacy.
Pozdrawiam.
Można i tak sobie tłumaczyć,
Można i tak sobie tłumaczyć, nie wiem po co, ale można. Ale do rem, jak mawiają wieśniaki. Tylko taka Cię naszła refleksja po lekturze, dlaczego akurat to Cię poruszyło, to ciekawe z freudowskiego punktu spojrzenia.
Jaki błąd?
Miało być Żyd a nie Żydzi…
vdm
http://passent.blog.polityka.pl/?p=603#comment-123862 :
vdm pisze:
2009-09-04 o godz. 21:12
Madagaskar…
A jednak to prawda. Niedawno opublikowane przez rosyjska prase informacje o polskim planie deportacji zydow na Magadaskar jest prawda.
Reakcja polskich politykow–historykow bylo zaprzeczenie i oskarzenia pod adresem rosjan ze to klamstwa.
Znalazlem w internecine ponad 2000 referencji na ten temat. Pomysl deportacji zydow na Magadaskar pochodzi od niemca Paul de Lagarde w 1885. Po I WS ta idea stala sie bardzo popularna w Brytani, Holandi, Japoni i Polsce.
Wladze Polski Jasnie-Panow powaznie sie tym zainteresowaly w latach 1926/27 a w 1937 wyslaly 3 osobowa delegacje na Magadaskar pod przewodnictwem majora Mieczyslawa Lepeckiego. Francja, kolonialny wladca Magadaskaru w pelni kooperowala.
Rzad Hitlera zainteresowal sie Magadaskarem po raz pierwszy w 1938. W 1940 rozpoczeli plany, jednakze z powodu braku zwyciestwa w bitwie o Brytanie zawieszono dalsze planowanie. Ostatecznie po zdobyciu Magadaskaru przez Brytanie i anty-Vichy francuzow w 1942 plan przestal byc realny. Wtedy to Hitlerowcy postanowili wymordowac zydow na skale przemyslowa w obozach koncentracyjnych .
http://www1.yadvashem.org/odot_pdf/Microsoft%20Word%20-%206635.pdfhttp://history1900s.about.com/od/holocaust/a/madagascarplan.htm
Jeszcze raz widac jak historia jest manipulowana na potrzeby obecnych prymitywnych rzadow. Co za klamcy, politycy i IPN-owcy-historycy-matoly. Wybielaja co nie pasuje. To jest prostytucja polityczno-historyczna. Jak to mozliwe ze ci ‘naukowcy-historycy’ nie zdaja sobie sprawy z tego ze wszystkie kraje swiata sa spadkobiercami historii i falsz w Polsce mija sie z jakimkolwiek sensem.
Jak sie trzech zuli spotka
Jak sie trzech zuli spotka przy winie i powiedza, ze chca wyslac Zydow na Marsa, to czy to jest powod do tego, by teraz tajne sluzby Putina o tym pisaly? Jakies skrajne narodowe partyjki II RP cos tam sobie wymyslaly, kilka nieznaczacych osob, a temat jest walkowany az do znudzenia
Brawo! Nie Dante, zaraz
Brawo! Nie Dante, zaraz sprawdze w google kto, zawsze mi się mylą te Krasickie, Kraszewskie, Krasińskie. Ale brawo, tak czy inaczej. Zastanawiam się tylko co mi się przestawiło, bo na pewno myślałem o Dante, który mi się nie myli. Jak dojdę to obwieszczę.
O widzisz rozłożyłeś mnie na
O widzisz rozłożyłeś mnie na kozetce. Dokładnie tak było, pisząc o “nieboskiej” Dantego, od razu mi się przypomniało LO i moje nieludzka polonistka. To była wariatka, niech jej Bóg wybaczy, mnie akurat lubiła, ale lekcje z nią to prawdziwy hardcor. Potrzepało mnie na samą myśl o dawnym stresie, no i walnąłem się jak uczniak, wywołany do wypowiedzi. Fajnie, że to wyłowiłeś, bo to klasyka freudowska i praktyczne pokazanie w czym rzecz.
Poznac Freud’a
Janina Karpinska:
Ponad 20 tysięcy listów Zygmunta Freuda to jeden z najlepiej strzeżonych skarbów Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie – oprócz rękopisów amerykańskich prezydentów. Gdyby wydrukować wszystkie listy Freuda, zapełniłyby 10 razy tyle stron co wszystkie jego książki i artykuły (a autorem był płodnym). Przez długie lata archiwum pozostawało pod opieką Kurta Eisslera, nowojorskiego psychoanalityka. – Chciał przede wszystkim zrobić z Freuda ikonę – mówi doktor Harold Blum, następca Eisslera i opiekun freudowskiego archiwum od 1987 roku. – Gdyby to ode mnie zależało, odtajniłbym wszystko. Ale nie zależy, dlatego Freuda znamy jako genialnego twórcę psychoanalizy, odkrywcę ludzkiej podświadomości i tego, który tłumaczył nasze zachowania tłumionymi popędami seksualnymi.
Być może ten wizerunek uległby zmianie, gdyby prawie dwa procent korespondencji Freuda nie pozostało utajnione zgodnie z życzeniami rodziny i spadkobierców. Mimo to coraz więcej wiemy o twórcy psychoanalizy i często nie są to rzeczy przyjemne. Przykład? Przyjaciel z młodości, wiedeński laryngolog Wilhelm Fliess, z którym Freud pokłócił się śmiertelnie na początku XX wieku. Chociaż w latach 80. opublikowano rzekomo ich pełną korespondencję, niedawno światło dzienne ujrzały nowe listy.
Fliess był jednym z największych przyjaciół i powierników Freuda, który w listach do niego – pisanych niemal codziennie – przeprowadzał długie autoanalizy, pisał o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa i wyłuszczał swoje nowe koncepcje teoretyczne. Freud przejął od Fliessa koncepcję dwoistej seksualności – pogląd, że w osobowości każdego człowieka łączą się pierwiastki męskie i kobiece, a jeden z nich jest zawsze dominujący. Wspólnie z Fliessem w 1895 roku wypracował sławną koncepcję „uwiedzenia”. Według niej źródło każdej histerii leży w kazirodczych kontaktach seksualnych z dzieciństwa wypartych ze świadomości. Kiedy Fliess oskarżył przyjaciela, że ten ujawnił część jego niepublikowanych teorii plagiatorom, przyjaźń się popsuła. Freud w odpowiedzi przeprowadził psychoanalizę Fliessa. Zdiagnozował u niego psychozę paranoidalną na tle wypieranych ze świadomości tendencji homoseksualnych.
Teoria z własnych kompleksów?
Możliwe, że w utajnionych jeszcze listach Freuda znajdą się odpowiedzi na pytania stawiane przez jego licznych biografów. Czy rzeczywiście miał romans ze swoją szwagierką Minną Bernays? Dlaczego uważał, że może podjąć się psychoanalizy swojej córki Anny, chociaż sam zalecał, aby psychoanalityk nie był w żaden sposób związany ze swoim pacjentem? Jak wiele zapożyczał od swoich przyjaciół, takich jak Fliess? Wreszcie – jak podejrzewał przynajmniej jeden z jego biografów – czy był uzależniony od kokainy i tworzył swoje teorie pod jej wpływem, czy tylko używał jej w swoich eksperymentach?
To coś więcej niż trywialna ciekawość. Odpowiedzi na te pytania mają większe znaczenie w przypadku Freuda niż innych historycznych celebrities. Polski król Władysław Warneńczyk mógł być homoseksualistą, ale nie miało to wpływu na przebieg bitwy pod Warną, dzięki której zapisał się w historii. Natomiast Freud zmieniał (i to niezwykle skutecznie) bardzo delikatną materię – ludzką psychikę.
Teorie Freuda są ściśle związane z jego życiem wewnętrznym – analizowaniem własnej podświadomości i przeżyć z dzieciństwa. Słynna teoria kompleksu Edypa nosi wyraźne piętno jego relacji z ojcem. Ojciec Freuda, dwukrotnie starszy od matki w momencie urodzin małego Zygmunta, był dla chłopca postacią groźną i dominującą. Freud opisywał w jednym z listów, jak pewnej nocy – kiedy jeszcze nie umiał nawet dobrze chodzić – ojciec wyrzucił go z rodzicielskiej sypialni. Freud nienawidził go za to, był zazdrosny o matkę, ale kiedy umarł, prześladowało go poczucie winy – silne, chociaż nieokreślone. To właśnie mechanizm kompleksu Edypa.
Starcie świadomego z nieświadomym
Oszałamiający sukces teorii Freuda polegał – podobnie jak sukces Marksa – na pokazaniu, że pozornie nobliwe i stateczne społeczeństwo mieszczańskiej Europy opiera się na nieustających represjach i jest do gruntu przeżarte hipokryzją. Marksa interesowało przede wszystkim działanie kapitalizmu i związany z nim społeczny wyzysk. Freud równie brutalnie obnażył życie wewnętrzne ludzi, pisząc i mówiąc o tym, jak ważna jest dla każdego człowieka seksualność, o której w pruderyjnej monarchii austro-węgierskiej cesarza Franciszka Józefa nie wypadało mówić. Represje, o których pisał Freud, były skierowane „do wewnątrz” osobowości jego pacjentów, a narzędziem ucisku była ich własna świadomość.
Przypuśćmy, że kobieta cierpiąca na ataki histerii wymiotuje. To według Freuda może znaczyć, że powodem jest obecna w jej podświadomości chęć zajścia w ciążę. Pacjentka może być tego pragnienia nieświadoma, ale psychoanalityk jest w stanie je „wydobyć” i pomóc jej to sobie uświadomić, co jest metodą terapii. Choroby psychiczne mają swoje źródło w ukrytych pragnieniach i instynktach, do których kultura i cywilizacja nie pozwalają nam się przyznać nie tylko przed innymi, ale i przed samymi sobą. Ukryte pragnienia, instynkty i fobie znajdują ujście w postaciach rozmaitych obsesji czy kompleksów. Podświadome pragnienia nie zawsze zresztą ujawniają się w postaci chorób. Mogą na przykład „wychodzić” w marzeniach sennych.
Freud analizował także drobne pomyłki, które zdarzają się każdemu w codziennym życiu. W jego interpretacji, jeżeli na przykład przed każdym wyjściem do kościoła zapominamy, gdzie leżą klucze do mieszkania, może to świadczyć o tym, że podświadomie nie chcemy tam iść.
W jednym z ujęć koncepcji Freuda (które stale ewoluowały) rolę wewnętrznego „policjanta” spełnia w naszej osobowości superego – czyli wartości i normy zachowania wpojone z zewnątrz przez kulturę, z którymi się zgadzamy i które uznajemy za własne. Superego poddaje nieustannym represjom id (łac. to) – tę część osobowości, która składa się z popędów, przede wszystkim seksualnych. Pomiędzy nimi – jak między młotem i kowadłem – lawiruje świadome ego, które w trudzie i znoju tworzy rozmaite pseudologiczne i pseudoracjonalne wytłumaczenia naszych nieracjonalnych i nielogicznych zachowań.
Freud wyzwoliciel
Freud traktował psychoanalizę jako metodę terapii. „Wydobycie” na zewnątrz ukrytych pragnień – na przykład w czasie sesji rozmów z terapeutą, chociaż sam Freud eksperymentował także z hipnozą – jest drogą do uwolnienia się od wewnętrznych represji (co oczywiście nie znaczy, że należy poddać się wszystkim swoim instynktom). Był jednak także świadomy, że psychoanaliza niesie ze sobą potężny ładunek społecznej krytyki. Skoro zewnętrzne normy zachowania – na przykład nakazujące człowiekowi tłumienie swojej seksualności – są wytworem społecznym, to od tego prosty krok do wniosku, że społeczeństwo odpowiada za choroby psychiczne i że należy je zmienić tak, aby było mniej represywne.
W tym kierunku także szła w latach 50. i 60. część interpretacji freudowskich teorii. To przyniosło zmiany nie tylko w leczeniu chorób psychicznych – szpitale przestały przypominać więzienia – ale także w wychowywaniu dzieci czy w polityce karnej. Dlatego konserwatyści wszystkich barw nie lubią zwykle Freuda, bo uważają, że między innymi przez jego teorie podupadły normy dobrego wychowania, a zarówno dzieciom, jak i przestępcom pozwala się na zbyt wiele. Ciekawe, kiedy usłyszymy, że Freud w ślad za Darwinem powinien zniknąć z podręczników w polskich szkołach.