Reklama

Cała dotychczasowa aktywność i zyski polityczne trolla opierały się na samym jestestwie trolla. Wystarczyło, że troll był trollem i codziennie dostawał swój ulubiony pokarm, czyli setki komentarzy, co też troll powiedział, wykombinował lub czego nie powiedział i nie wykombinował. Niejednokrotnie obecność trolla wystarczała, żeby się zaczęło dokarmianie. Tak żarło przez sześć lat i nagle, przysłowiowo, zdechło. Troll produkuje się na „entej” konferencji używając znanych sztuczek powakacyjnych, ale nikt mu ochłapu nie rzuci i tak oto zaczął się dramat trolla. Ile jest wart troll z zerem komentarzy na koncie, każdy użytkownik Internetu wie doskonale, ale nie każdy potrafi się powstrzymać przed polemiką. Nie jest łatwo unikać interakcji, gdy się dostaje pod bok kuksańce, a ten troll, o którego mi chodzi, bił nie w bok, tylko poniżej pasa. Istnieją jednak odpowiednie techniki znane na długo przed powstaniem Internetu, osobiście znam dwie. Pierwsza mówi: „pomidor”. Druga odpowiada: „a dlatego”. Polecam z czystym sumieniem wszystkim, którzy mają dużo wolnego czasu i mimo wszystko sporo spokoju wewnętrznego. Natomiast niecierpliwym i ścigającym czas chyba nie muszę niczego polecać, ponieważ wszyscy wiemy, że najlepiej zająć się czymś pożytecznym. Sporo czasu popłynęło bez sensu i ten czas był czasem trolla, teraz otwiera się nowa era – era olewania trolla. Główny prowokowany zrozumiał i opanował techniki bardzo późno, ale tym szybciej posmakował tej satysfakcji jaką daje widok bezradnie miotającego się trolla. Nic nie pomaga, ani własne stare gagi, „nie chcę tu przywoływać zmarłego prezydenta, ale..”, ani spuszczone z łańcucha pieski napalona na koalicję i poszczekujące „rozmowa braci leży gdzieś w archiwach”.

Reklama

Przepraszam za to głośne myślenie, które mogło być odebrane jako protekcjonalne pouczanie. Tak sobie pozwoliłem wypowiedzieć parę myśli na głos, żeby usprawiedliwić wyrzut sumienia Staram się w życiu wszystko robić najlepiej jak potrafię, na szkoleniach marketingowych takie postawy nazywa się profesjonalizmem, ale mnie wystarczy staropolska rzetelność. Od paru lat pisuję swoje teksty publicystyczne i inne felietony, do których wcześniej musze zebrać odpowiedni materiał. W związku z rzetelnością moim psim obowiązkiem jest śledzenie wszystkiego, co się w polityce i mediach dzieje, bo sam nie wiem dlaczego taki sobie wybrałem obszar działania. Dziś odstąpiłem od zawodowych obowiązków i odrobinę gniecie mnie w dołku. Gdy pan troll wyszedł ze swoimi kolegami na konferencję po posiedzeniu rady trolli, w konkurencyjnej telewizji zaczynał się mecz Agnieszki Radwańskiej z Chinką Na Li. Pierwsze minuty wytrzymałem dzielnie przy obowiązkowym oglądaniu konferencji, ale już w drugich minutach wiedziałem, że zgrzeszę. W spowiedzi nie liczy się alibi, tylko szczere wyznanie win, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy oraz pokuta, jednak trochę odstąpię od regulaminu i powiem, że na usprawiedliwienie mam dwie rzeczy. Po pierwsze po minucie wiedziałem, co się stanie w drugiej i ostatniej minucie konferencji, a mecz „Isi” był mimo wszystko wielką niewiadomą, Chinka nigdy Jej nie leżała. Po drugie zawsze w człowieku jest większa podnieta przed premierą niż w trakcie retransmisji, dlatego też uciekłem do żywej pasji, do prawdziwego zaangażowania i przede wszystkim do autentyczności i wymierności działań.

Słowem zrezygnowałem z dokarmiania trolla i cały się zatopiłem, w jak się szczęśliwie okazało, FANTASTYCZNYM meczu Agnieszki Radwańskiej. Co się w tym meczu działo nie potrafię opisać, brak mi słów albo i jeszcze dosadniej – takie słowa nie istnieją. Wszędzie tam gdzie troll zadowoliłby się ciepła wodą z kranu, Agnieszka Radwańska biegła na złamanie karku i wyciągała finezję ze skutecznością. Oglądało się mecz Polki z Chinką w takim napięciu jakby walka trwała co najmniej o zdrowie, jeśli nie o życie. Przeciwniczka otrzymała od losu setkę „fuksów”, a dokładniej chyba z dziesięć zagrań po taśmie, którymi zdobywała punkty, a „Isia” nie szukała usprawiedliwień, dalej grała swój genialny tenis i wprawiała w osłupienie wszystkich zgromadzonych. Kończąc swoje głośne myślenie i publiczną spowiedź muszę szczerze oświadczyć, że na rozgrzeszenie nie zasługuję. Nie czuje żalu za grzech olania trolla i kibicowania prawdziwej wojowniczce. Za pokutę napisałem jeden akapit o trollu, ale w kwestii mocnego postanowienia poprawy znów odwołam się do wewnętrznej szczerości. Nie dam rady obiecać, że obejrzę następna konferencję trolla i to nawet wówczas, gdy na konkurencyjnym kanale będzie powtórka z Wimbledonu. Przykro mi, mam swoje słabości i na pocieszenie zastanawiam się ilu grzeszników poszło i pójdzie moją drogą, innymi słowy ile ludzi w końcu zrozumiało, że czas olać trolla i walczyć o swoje.

Reklama

11 KOMENTARZE

  1. W trzecim secie, po przełamaniu serwisu Chinki
    odszedłem od telewizora. Przeważnie jest tak, że jak komuś kibicuję, tak gorąco jak Agnieszce, to ten ktoś przegrywa. Może to syndrom Jonasza? W każdym bądź razie miło się ogląda TVN, olany przez Agę i jeszcze milej słucha ich komentarzy hi hi hi Gdyby mogli, jak nie mogą, to zwycięstwo Agnieszki przykryliby wczorajszą rzezią w Poznaniu.

  2. W trzecim secie, po przełamaniu serwisu Chinki
    odszedłem od telewizora. Przeważnie jest tak, że jak komuś kibicuję, tak gorąco jak Agnieszce, to ten ktoś przegrywa. Może to syndrom Jonasza? W każdym bądź razie miło się ogląda TVN, olany przez Agę i jeszcze milej słucha ich komentarzy hi hi hi Gdyby mogli, jak nie mogą, to zwycięstwo Agnieszki przykryliby wczorajszą rzezią w Poznaniu.

  3. TV Republika jest do
    TV Republika jest do obejrzenia. Jeśli w Twojej kablówce nie ma, to u Solorza na cyfrowym polsacie już da się. Oczywiście, że za długie jest pasmo powtórkowe, oczywiście, że Lichocka jest irytująca czy inni, których można mniej lubić. Ale, mój Boże, jest telewizja informacyjna na w miarę przyzwoitym poziomie – jakoś w listopadzie gdy pisałeś "nie palmy tefałenu, zbudujmy swój", napisałem, że byleby nie przyklejali się do ceraty na stoliku i już będzie lepiej niż w tvn i polsat, bo nie może się nie udać lepiej gdyż to co jest (wsi24, polsatnews, tvpinfo, superstacja) to dno dna. Można wydać parę groszy, niech ten Solorz ma, ale przynajmniej to da się oglądać.
    Robert Radwański, niedawno w "Sieci" powiedział, że obecnie mamy walkę 3 pokolenia AK z 3 pokoleniem SB. Do tych z AK próbuje przykleić się PiS, do tych z SB cała reszta poza Ziobrą, który nie wie gdzie chce być. Radwańscy podobno wkurwili się, gdy chcieli zrobić w Krakowie kompleks tenisowy, a partia obywatelska zaproponowała im, że pomoże, ale niech w spotach poprą partię. Tak sie podobno zaczął ten konflikt.

  4. TV Republika jest do
    TV Republika jest do obejrzenia. Jeśli w Twojej kablówce nie ma, to u Solorza na cyfrowym polsacie już da się. Oczywiście, że za długie jest pasmo powtórkowe, oczywiście, że Lichocka jest irytująca czy inni, których można mniej lubić. Ale, mój Boże, jest telewizja informacyjna na w miarę przyzwoitym poziomie – jakoś w listopadzie gdy pisałeś "nie palmy tefałenu, zbudujmy swój", napisałem, że byleby nie przyklejali się do ceraty na stoliku i już będzie lepiej niż w tvn i polsat, bo nie może się nie udać lepiej gdyż to co jest (wsi24, polsatnews, tvpinfo, superstacja) to dno dna. Można wydać parę groszy, niech ten Solorz ma, ale przynajmniej to da się oglądać.
    Robert Radwański, niedawno w "Sieci" powiedział, że obecnie mamy walkę 3 pokolenia AK z 3 pokoleniem SB. Do tych z AK próbuje przykleić się PiS, do tych z SB cała reszta poza Ziobrą, który nie wie gdzie chce być. Radwańscy podobno wkurwili się, gdy chcieli zrobić w Krakowie kompleks tenisowy, a partia obywatelska zaproponowała im, że pomoże, ale niech w spotach poprą partię. Tak sie podobno zaczął ten konflikt.

  5. Dziś przegrała Petra Kvitowa,
    Dziś przegrała Petra Kvitowa, ostatnia oprócz Iśki zawodniczka z pierwszej 10. W półfinałach po Adze najwyższy nr to 15. Autostrada do zwycięstwa stoi otworem. Taka sznsa długo może się nie powtórzyć. Vamos Aga!!! 

  6. Dziś przegrała Petra Kvitowa,
    Dziś przegrała Petra Kvitowa, ostatnia oprócz Iśki zawodniczka z pierwszej 10. W półfinałach po Adze najwyższy nr to 15. Autostrada do zwycięstwa stoi otworem. Taka sznsa długo może się nie powtórzyć. Vamos Aga!!!