Reklama

Sprawa jest bardzo poważna i nie ma nic wspólnego ze wzbudzaniem taniej sensacji, łatwym poklaskiem, ani też transcendencją moralną dla ubogich. Życie i śmierć człowieka to dwie krańcowe wartości i z całą pewnością winno się do nich podchodzić z należytym szacunkiem, bo inne zachowania z wartościami nie licują. Cieszymy się z narodzin dziecka, płaczemy nad trumnami bliskich nam ludzi, bliskich nie tylko w znaczeniu pokrewieństwa. W tym zakresie nie mam ochoty niczego zmieniać, ponieważ nie jestem zainteresowany krzewieniem barbarzyństwa, natomiast muszę zweryfikować swoje dotychczasowe postawy, które wiążą się z wymuszonym szacunkiem dla marnego życia zakończonego wybitną śmiercią. Długi czas poddawałem się obyczajowi, niektórzy twierdzą, że katolickiemu nakazowi religijnemu, ale to nieprawda, nie istnieje obowiązek milczenia nad trumną zmarłego i nie ma obowiązku wygłaszać laudacji. Sentencja de mortuis aut bene aut nihil, do której najczęściej odwołują się cenzorzy śmierci i życia, nie ma nic wspólnego z religią, słowa te wypowiedział niejaki Chilon ze Sparty, poganin i grecki filozof. Dotarłem do źródeł, aby obalić pierwszy fałszywy mit, to nie Jezus Chrystus i nie papież wprowadzili w życie, co do zasady słuszną regułę, na którą powołują się głównie katolicy, ale też niewierzący. Nie wiem w jakich okolicznościach padło to zdanie, ale domyślam się, że miało wyrażać szacunek dla zmarłego, z którym autor głęboko się nie zgadzał, ale w obliczu śmierci wyrozumiale pochylił się nad jego życiem. Dotąd zgoda, jeśli tylko jakiś sąsiad nie oddał mi 50 złotych albo palnął po pijaku parę wyzwisk, czy też nie był wybitnym myślicielem, jednak na co dzień dało się z nim wytrzymać, to rzeczywiście tylko ktoś małostkowy poleci do rodziny zmarłego z całą szczerą prawdą. W podobnych okolicznościach prawda nie jest nikomu potrzebna, zmarły nie usłyszy, rodzina chce widzieć te lepsze strony życia i tylko głosiciel prawdy może się „moralnie” wyżyć.

Wszystko diametralnie się zmienia, po odwróceniu ról i znaczeń. Od wczoraj do mojego domu, przy pomocy telewizyjnego i komputerowego ekranu wjechała trumna Władysława Bartoszewskiego. Nie prosiłem o to, ale tragedii nie robię, nic nadzwyczajnego, inaczej umiera król inaczej chłop, jak pisała poetka. Przeżyłbym w milczeniu tę wiadomość za radą greckiego filozofa, w pełnym milczeniu, ale to trumna zaczęła do mnie mówić, walić mnie po głowie, zatykać mi usta. Ktoś złamał tradycję, ktoś złamał obyczaj i tuż po tym śmiertelnym grzechu oczekuje ode mnie pokornego przyjmowania fałszu jako świętości. Moim molarnym i intelektualnym obowiązkiem jest oddanie szacunku dla życia i śmierci, poprzez zweryfikowanie kłamstw przyniesionych w trumnie. Umarł Władysław Bartoszewski, miał 93 lata. Z epitafium powinien zniknąć tytuł profesora, ponieważ nieboszczyk zaledwie skończył szkołę średnią. Jest wielką niegodziwością wobec zakatowanych i cudownie ocalałych więźniów obozu Auschwitz wspominanie na klepsydrze Władysława Bartoszewskiego o jego pobycie w obozie. Zmarły nigdy nie potrafił powiedzieć dlaczego i nie chciał wytłumaczyć jakim kosztem z obozu został zwolniony. W najlepszym razie półprawdą jest, że Władysław Bartoszewski był Powstańcem Warszawskim – nie był. Gdy jego koledzy i koleżanki rzucali butelki z benzyną na czołgi i ginęli w kanałach, on kleił koperty i fasował konserwy. Ktoś wyjątkowo zakłamany i niemądry wyrył na trumnie Władysława Bartoszewskiego szacunek dla ludzi, Polski i Polaków, wyrażony umiejętnością słuchania i cierpliwego przekonywania do swoich racji. Inny nieszczęśnik uczynił ze zmarłego wzór patriotyzmu, świętą osobistość i model wzorowego Polaka. Uchowaj nas Boże przed takim pojmowaniem polskości, przed takim traktowaniem Polaków przez Polaka, przed takimi wykładami, jakimi w głowach, dla kariery, mącił ludziom nieboszczyk.

Reklama

Ludzi mali, ludzie źli, wjechali do mojego domu z głośną, pełną niedorzecznych frazesów trumną, Podsunęli mi pod oczy i duszę ten urnę zakłamania, kazali klęknąć i odmówić litanię albo milczeć. Tak się nie tworzy pomników, tak się gwałci i torturuje, tak się nie oddaje szacunku zmarłym, tak się profanuje zwłoki i nie daje żyć. Granicą szacunku dla śmierci jest minimum przyzwoitości za życia. Zmilczeć można występki, głupstwa, wpisane w życie wzloty i upadki, ale nie wolno milczeć, pod karą utraty godności, gdy fałszywy życiorys staje się fałszywym autorytetem. Który to już raz zamiast półboga wyrzeźbiono świątka, zamiast wiecznej opoki zatańczyły ruchome piaski, zamiast wielkości eksplodowało rozdęcie, zamiast nieśmiertelnego wzorca wyprodukowano kopię jednorazowego użytku. Milczenie zapadnie już a kilka dni, a najszybciej zamilczą dzisiejsi klakierzy, którzy trumną chcą zabić głosy sprzeciwu i własne sumienie. Komu po drodze z taką tradycją nich idzie i nie ogląda się za siebie, mnie trumną spałować się nie da i kneblowaniu fałszywym życiorysem nieboszczyka też dam odpowiedni odpór. Mogłem milczeć, gdyby mnie nie usiłowano zakrzyczeć, chciałem przejść obojętnie, ale ktoś mnie zaczepił i usiłował „moralnie” napastować.

Reklama

50 KOMENTARZE

  1. Do dziś czekam na wyjasnienie
    Do dziś czekam na wyjaśnienie na upór W. Bartoszewskiego w sprawe braku zgody na "Order Orła Białego" dla Rtm. Pileckiego.
    Co do ukrycia miał Bartoszewski ,skąd ta zimna ,zaciekła zajadłość "profesora" w tej sprawie.?
    Niestety bedziemy mieli teraz  tygodniowy festiwal hipokryzji i zakłamania dotyczący Bartoszewskiego.
    Niewielu się odważy powiedzieć słowo prawdy.
    Medialni pałkarze tylko czekają.

    • a’propos

      dlatego jest taka wscieklosc gdy ktos niedawno zarzadal wolnego dostepu do zw "zbioru zastrzezonego IPN..".nie tylko w przypadku "profesora Bydloszewskiego"..lecz i calej reszty…pomyslec tylko co by sie stalo..jak diametralnie zmienilo by sie nasze zycie publczne gybysmy poznali szczegoly archiwów rodzinnych z czasow okupacji i krotko po niej niektorych swietych swieckich…
      wszystko to co nie napisales piotrze o tym czego pan Bydloszewski nie zrobil..poznalem 4 lata temu..przez przypadek..jak to ludzie w turystycznych miejscach sobie obcy..zaczynaja ze soba rozmawiac..a skąd pan przyjechal..na jak dlugo..??…od slowa do slowa…
      spotkalem czlowieka ktory sluzyl w AK (K-DYW) o/W-wa…opowiedzial mi z 2 reki kim jest;byl profesor Bydloszewski…porazajace..i tak go trzeba nazywac po wszytskie dni az do konca panstwowosci polskiej….

  2. Do dziś czekam na wyjasnienie
    Do dziś czekam na wyjaśnienie na upór W. Bartoszewskiego w sprawe braku zgody na "Order Orła Białego" dla Rtm. Pileckiego.
    Co do ukrycia miał Bartoszewski ,skąd ta zimna ,zaciekła zajadłość "profesora" w tej sprawie.?
    Niestety bedziemy mieli teraz  tygodniowy festiwal hipokryzji i zakłamania dotyczący Bartoszewskiego.
    Niewielu się odważy powiedzieć słowo prawdy.
    Medialni pałkarze tylko czekają.

    • a’propos

      dlatego jest taka wscieklosc gdy ktos niedawno zarzadal wolnego dostepu do zw "zbioru zastrzezonego IPN..".nie tylko w przypadku "profesora Bydloszewskiego"..lecz i calej reszty…pomyslec tylko co by sie stalo..jak diametralnie zmienilo by sie nasze zycie publczne gybysmy poznali szczegoly archiwów rodzinnych z czasow okupacji i krotko po niej niektorych swietych swieckich…
      wszystko to co nie napisales piotrze o tym czego pan Bydloszewski nie zrobil..poznalem 4 lata temu..przez przypadek..jak to ludzie w turystycznych miejscach sobie obcy..zaczynaja ze soba rozmawiac..a skąd pan przyjechal..na jak dlugo..??…od slowa do slowa…
      spotkalem czlowieka ktory sluzyl w AK (K-DYW) o/W-wa…opowiedzial mi z 2 reki kim jest;byl profesor Bydloszewski…porazajace..i tak go trzeba nazywac po wszytskie dni az do konca panstwowosci polskiej….

  3. Stare, ale jare
    Umarł Icek, a że był to kawał sukinsyna, to nikt nie chciał wygłosić mowy pogrzebowej. W końcu żona Icka ubłagała starego, mądrego rabina, by powiedział parę słów nad trumną zmarłego. W dniu pobrzebu rabin wstaje i mówi
    – Nu, jaki Icek był – wszyscy wiemy… Ale w porównaniu ze swoimi synami, to prawdziwy anioł!

    "Bene" to można sobie mówic o Józku, co wypił pół litra i nie poczęstował, ale umarł, więc mówi sie trudno. O dwukrotnym ministrze spraw zagranicznych od "brzydkiej panny na wydaniu" trzeba (kulturalnie rzecz jasna) mówić nie "bene" tylko "veritatem" , czyli prawdę. Od WB adepci sztuki dyplomacji powinni sie uczyć jak NIE prowadzić polityki zagranicznej. Nie jest tez przypadkiem, że po odejściu "profesora" nieutulona w żalu pozostaje Angela Makrela. W końcu odszedł człowiek, co to za okupacji bardziej bał sie Polaka, niż zołnierza Wehrmachtu.

  4. Stare, ale jare
    Umarł Icek, a że był to kawał sukinsyna, to nikt nie chciał wygłosić mowy pogrzebowej. W końcu żona Icka ubłagała starego, mądrego rabina, by powiedział parę słów nad trumną zmarłego. W dniu pobrzebu rabin wstaje i mówi
    – Nu, jaki Icek był – wszyscy wiemy… Ale w porównaniu ze swoimi synami, to prawdziwy anioł!

    "Bene" to można sobie mówic o Józku, co wypił pół litra i nie poczęstował, ale umarł, więc mówi sie trudno. O dwukrotnym ministrze spraw zagranicznych od "brzydkiej panny na wydaniu" trzeba (kulturalnie rzecz jasna) mówić nie "bene" tylko "veritatem" , czyli prawdę. Od WB adepci sztuki dyplomacji powinni sie uczyć jak NIE prowadzić polityki zagranicznej. Nie jest tez przypadkiem, że po odejściu "profesora" nieutulona w żalu pozostaje Angela Makrela. W końcu odszedł człowiek, co to za okupacji bardziej bał sie Polaka, niż zołnierza Wehrmachtu.

  5. całe życie zasiadania i piastowania
    Za komuny robiono to bardziej elegancko. Kiedy umierał jakiś polski dygnitarz partyjno-państwowy lub umiłowany przywódca z bratniego kraju, nie podawano początkowo żadnej informacji tylko przerywano aktualny program telewizyjny i cały czas do Dziennika wypełniało plumkanie smętnej muzyki Szopena. Naród czekał w niepewności, którego to z nich szlag wreszcie trafił. Bardziej niecierpliwi szukali wtedy wiedzy w Radiu Wolna Europa.
    Dipiero w Dzienniku podawali krótką informację, pare zdjęć i po ptakach.
    Teraz władza wmawia nam że jej osobiste nieszczęścia są naszymi nieszczęściami (odwrotnie rzecz jasna nie).
    PS
    Wczoraj oglądałem nieskończony tasiemiec filmowych  scenek z życia Bartoszewskiego. Owo życie chyba składało się wylącznie z odbierania nagród. Bartoszewski dostaje odznaczenie, Bartoszewski kroczy z dyplomem, Bartoszewski dostaje medal ze swoją podobizną, Bartoszewski bierze doktorat honoris causa, Bartszewski dziękuje za nagrodę. I tak to leciało w pętli.
    Czy on robił cokolwiek poza tym?

  6. całe życie zasiadania i piastowania
    Za komuny robiono to bardziej elegancko. Kiedy umierał jakiś polski dygnitarz partyjno-państwowy lub umiłowany przywódca z bratniego kraju, nie podawano początkowo żadnej informacji tylko przerywano aktualny program telewizyjny i cały czas do Dziennika wypełniało plumkanie smętnej muzyki Szopena. Naród czekał w niepewności, którego to z nich szlag wreszcie trafił. Bardziej niecierpliwi szukali wtedy wiedzy w Radiu Wolna Europa.
    Dipiero w Dzienniku podawali krótką informację, pare zdjęć i po ptakach.
    Teraz władza wmawia nam że jej osobiste nieszczęścia są naszymi nieszczęściami (odwrotnie rzecz jasna nie).
    PS
    Wczoraj oglądałem nieskończony tasiemiec filmowych  scenek z życia Bartoszewskiego. Owo życie chyba składało się wylącznie z odbierania nagród. Bartoszewski dostaje odznaczenie, Bartoszewski kroczy z dyplomem, Bartoszewski dostaje medal ze swoją podobizną, Bartoszewski bierze doktorat honoris causa, Bartszewski dziękuje za nagrodę. I tak to leciało w pętli.
    Czy on robił cokolwiek poza tym?

  7. Po śmierci Nasera
    w Polsce opowiadano sobie taki dowcip: słyszałeś? Breżniewowi padł najlepszy arab w stajni. I po chwili dorzucało się: na szczęście ma już nowego o-gierka.
    Tak więc Systemowi padł najlepszy pastuch w stajni. Może nie był najlepszy, ale na pewno zasłużony. 
    Więcej nie napiszę, bo nie warto szarpać się i napinać na kogoś kogo i tak osądzi historia.

  8. Po śmierci Nasera
    w Polsce opowiadano sobie taki dowcip: słyszałeś? Breżniewowi padł najlepszy arab w stajni. I po chwili dorzucało się: na szczęście ma już nowego o-gierka.
    Tak więc Systemowi padł najlepszy pastuch w stajni. Może nie był najlepszy, ale na pewno zasłużony. 
    Więcej nie napiszę, bo nie warto szarpać się i napinać na kogoś kogo i tak osądzi historia.

  9. Jedyny taki przypadek

     

    Tym jedynym przypadkiem jest/był Władysław Bartoszewski.
    Zwolniony z Auschwitz ze względu na zły stan zdrowia.
    Ja tam się nie znam, może byli i inni, którzy w ten sposób zostali z tego mało romantycznego miejsca wypuszczeni, ale według mojej wiedzy tylko on miał taki fart.
    Z innych poszlak mozna wysnuć wniosek, że osobą, która to załatwiała była Zofia Kossak-Szczucka. Jedynie ona miała takie możliwości, ale nie jest to pewnik, raczej domniemanie.

    Oto lista przewin człowieka, który właśnie odszedł z tego świata:

    1. sprzeciw wobec propozycji przyznania pośmiertnie Orderu Orła Białego rotmistrzowi Pileckiemu – można domniemywać, że nie chciał aby głębsze badania nie wykazały tego w jaki sposób opuścił Auschwitz. Kossak-Szczucka po prostu "przemówiła do kieszeni" jakiegoś wysoko postawionego Niemca – takie można mieć podejrzenie tego zdarzenia.

    2. "Polska to brzydka panna na wydaniu w dodatku bez posagu" – takie mniej więcej zdanie wygłosił w okolicach negocjowania traktatu akcesyjnego Polski do UE. Nawet gdyby to była prawda, a jest to fałsz, to nie wolno mu było tego powiedzieć publicznie. Zwłaszcza, że był w owym czasie funkcjonariuszem publicznym.

    3. "W czasie okupacji bardziej bałem się sasiada Polaka, a nie niemieckiego żołnierza" – nikt, a tym bardziej człowiek będący na stolcu ministerialnym nie ma prawa tak powiedzieć, nawet gdyby to była prawda, o ile jest lojalnym względem własnego Narodu człowiekiem.

    Wobec wymienionych wyżej punktów nazwanie części, wcale niemałej, obywateli Polski "bydłem" jest tylko folklorem. Folklorem, ale jednak istotnym, który nie powinien byc również, tak jak te 3 punkty zapomnianym.

    A jeżeli ktoś będzie mówił, że nie wolno tak oceniać, bo to starszy człowiek był i mogło mu się coś teges pod deklem, to ja mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób – to po jaką cholerę zatrudnialiście starego dementa na ministerialnym stanowisku.

    • Z tego co wiadomo z wiedzy
      Z tego co wiadomo z wiedzy ogólnej i informacji jakie można zdobyć odwiedzając muzeum oświęcimskie to raczej niemożliwe aby ktoś ze względu na stan zdrowia opuścił to miejsce, a wręcz jest to nielogiczne, bo
      1. po przybyciu do obozu przeprowadzano selekcje i niestety jednostki nie nadające się do pracy były przeznaczone do innego miejsca. 
      2. obóz dysponował własnym zakładem leczniczym i tam jeśli nie leczono to prowadzono badania i eksperymenty. Przypuszczać należy, że każdy człowiek mógł być dla nich "przydatny"
      Ale to wszyscy wiemy a dla osoby tego "człowieka" trzeba należało by otworzyć archiwa tak aby historia nie przekazywała fałszywych wzorców kolejnym pokoleniom bo wstyd to wielki nie tylko dla władzy ale i dla kraju i obywateli jego.

      • Poprawka
        Do Auschwitz trafił we wrześniu 1940 roku, nie można jeszcze mówić o transportach żydów i selekcjach, bo te działy się trochę później. Nie zmienia to faktu, że wydostać z Auschwitz można się było kominem, przez bramę mógł wyjść ktoś "ważny". Łapówkarstwo to nie jest polski wynalazek, Niemcy też brali w łapę, mogło tak być, że go wykupiono. Ale tej historii nie znamy. tak gadatliwy w innych sprawach, nawet w tych, o które go wcale nie pytano, w przypadku cudownego ocalenia trzymał gębę na kłódkę. A to z kolei daje asumpt do dociekań, spekulacji i różnych takich…

        • a’propos
          wiec ja doloze swojaą..rotmistrz pilecki musial sie nasluchac od wspolwiezniow w obozie na temat domniemanego szmalcownictwa i denuncjacji lokali konspiracyjnych przezróznych takich podobnych..i mozliwe ze tez pana pozniejszego Bydloszewskiego..wiec…jesli to jest prawda..to tym bardziej chaniebne dla 'chyba-profesora" ze odmowil rotmistrzowi orderu orla bialego..pozniej po 'wyzwoleniu" i sledztwie ub…slad w dokumentach musial jakowys zostac..jesli nie bylo zadnego sladu w aktach;znaczy sie nieliczni oceleni wiedzieli kto kim byl..dlatego powtrorze za jednym z kandydatow…OTWORZYC DLA WSZYTSKICH ZASTRZEZONY ZBIOR IPN-u…NATYCHMIAST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  10. Jedyny taki przypadek

     

    Tym jedynym przypadkiem jest/był Władysław Bartoszewski.
    Zwolniony z Auschwitz ze względu na zły stan zdrowia.
    Ja tam się nie znam, może byli i inni, którzy w ten sposób zostali z tego mało romantycznego miejsca wypuszczeni, ale według mojej wiedzy tylko on miał taki fart.
    Z innych poszlak mozna wysnuć wniosek, że osobą, która to załatwiała była Zofia Kossak-Szczucka. Jedynie ona miała takie możliwości, ale nie jest to pewnik, raczej domniemanie.

    Oto lista przewin człowieka, który właśnie odszedł z tego świata:

    1. sprzeciw wobec propozycji przyznania pośmiertnie Orderu Orła Białego rotmistrzowi Pileckiemu – można domniemywać, że nie chciał aby głębsze badania nie wykazały tego w jaki sposób opuścił Auschwitz. Kossak-Szczucka po prostu "przemówiła do kieszeni" jakiegoś wysoko postawionego Niemca – takie można mieć podejrzenie tego zdarzenia.

    2. "Polska to brzydka panna na wydaniu w dodatku bez posagu" – takie mniej więcej zdanie wygłosił w okolicach negocjowania traktatu akcesyjnego Polski do UE. Nawet gdyby to była prawda, a jest to fałsz, to nie wolno mu było tego powiedzieć publicznie. Zwłaszcza, że był w owym czasie funkcjonariuszem publicznym.

    3. "W czasie okupacji bardziej bałem się sasiada Polaka, a nie niemieckiego żołnierza" – nikt, a tym bardziej człowiek będący na stolcu ministerialnym nie ma prawa tak powiedzieć, nawet gdyby to była prawda, o ile jest lojalnym względem własnego Narodu człowiekiem.

    Wobec wymienionych wyżej punktów nazwanie części, wcale niemałej, obywateli Polski "bydłem" jest tylko folklorem. Folklorem, ale jednak istotnym, który nie powinien byc również, tak jak te 3 punkty zapomnianym.

    A jeżeli ktoś będzie mówił, że nie wolno tak oceniać, bo to starszy człowiek był i mogło mu się coś teges pod deklem, to ja mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób – to po jaką cholerę zatrudnialiście starego dementa na ministerialnym stanowisku.

    • Z tego co wiadomo z wiedzy
      Z tego co wiadomo z wiedzy ogólnej i informacji jakie można zdobyć odwiedzając muzeum oświęcimskie to raczej niemożliwe aby ktoś ze względu na stan zdrowia opuścił to miejsce, a wręcz jest to nielogiczne, bo
      1. po przybyciu do obozu przeprowadzano selekcje i niestety jednostki nie nadające się do pracy były przeznaczone do innego miejsca. 
      2. obóz dysponował własnym zakładem leczniczym i tam jeśli nie leczono to prowadzono badania i eksperymenty. Przypuszczać należy, że każdy człowiek mógł być dla nich "przydatny"
      Ale to wszyscy wiemy a dla osoby tego "człowieka" trzeba należało by otworzyć archiwa tak aby historia nie przekazywała fałszywych wzorców kolejnym pokoleniom bo wstyd to wielki nie tylko dla władzy ale i dla kraju i obywateli jego.

      • Poprawka
        Do Auschwitz trafił we wrześniu 1940 roku, nie można jeszcze mówić o transportach żydów i selekcjach, bo te działy się trochę później. Nie zmienia to faktu, że wydostać z Auschwitz można się było kominem, przez bramę mógł wyjść ktoś "ważny". Łapówkarstwo to nie jest polski wynalazek, Niemcy też brali w łapę, mogło tak być, że go wykupiono. Ale tej historii nie znamy. tak gadatliwy w innych sprawach, nawet w tych, o które go wcale nie pytano, w przypadku cudownego ocalenia trzymał gębę na kłódkę. A to z kolei daje asumpt do dociekań, spekulacji i różnych takich…

        • a’propos
          wiec ja doloze swojaą..rotmistrz pilecki musial sie nasluchac od wspolwiezniow w obozie na temat domniemanego szmalcownictwa i denuncjacji lokali konspiracyjnych przezróznych takich podobnych..i mozliwe ze tez pana pozniejszego Bydloszewskiego..wiec…jesli to jest prawda..to tym bardziej chaniebne dla 'chyba-profesora" ze odmowil rotmistrzowi orderu orla bialego..pozniej po 'wyzwoleniu" i sledztwie ub…slad w dokumentach musial jakowys zostac..jesli nie bylo zadnego sladu w aktach;znaczy sie nieliczni oceleni wiedzieli kto kim byl..dlatego powtrorze za jednym z kandydatow…OTWORZYC DLA WSZYTSKICH ZASTRZEZONY ZBIOR IPN-u…NATYCHMIAST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  11. Pytan kilka.
    Władysław Bartoszewski niedawno został określony przez przywódcę Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska jako „najlepszy polski życiorys” i jako „najlepsza polska biografia”. Tenże pan Tusk już jako premier RP powołał Bartoszewskiego na sekretarza stanu do spraw zagranicznych w kancelarii premiera. W ostatnim czasie nadeszła również wiadomość, że Senat KUL postanowił akurat teraz uhonorować Władysława Bartoszewskiego doktoratem honoris causa, nie bacząc na bezprzykładną serię wyzwisk i obelg, jakimi popisał się pan Bartoszewski w ostatniej kampanii wyborczej. W związku z tymi wszystkimi przedziwnymi uhonorowaniami człowieka, który dawno przestał spełniać wymogi stawiane przed ludźmi o prawdziwym autorytecie, pozwolę sobie wystosować do niego następujących 30 pytań:

    – Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa Stresemanna?

    – Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów?

    – Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)?

    – Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji?

    – Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko „głupi ekstremista”?

    – Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów.

    – Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał?

    – Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce – wywiadzie z Panem – cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: „Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku”. W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki?

    – Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak.

    – Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję?

    – Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów?

    – Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie?

    – Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób – wbrew sprawdzonym naukowo statystykom – liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu?

    – Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa?

    – Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich „polskich ciemniaków”, a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach?

    – Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach?

    – Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: „polskie obozy zagłady” i „polskie obozy koncentracyjne”? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld).

    – Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy?

    – Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków?

    – Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie?

    – Dlaczego Pan – antykomunista – zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego?

    – Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej?

    – Dlaczego nie zdobył się Pan – „autorytet” w Niemczech i Izraelu – na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa?

    – Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala?

    – Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu „dewianci” i „bydło”?

    – Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza? Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna – pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie – na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby „od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką”?

    – Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku „Polin”? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy?

    – Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako „Editor” polakożerczej książki Samuela Willenberga „Surviving Treblinka”, w której znalazły się m.in. oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki?

    – Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu „Tygodniku Powszechnym”;), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich „Zeszytów Historycznych”?

    – Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem.

    J.R.Nowak

  12. Pytan kilka.
    Władysław Bartoszewski niedawno został określony przez przywódcę Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska jako „najlepszy polski życiorys” i jako „najlepsza polska biografia”. Tenże pan Tusk już jako premier RP powołał Bartoszewskiego na sekretarza stanu do spraw zagranicznych w kancelarii premiera. W ostatnim czasie nadeszła również wiadomość, że Senat KUL postanowił akurat teraz uhonorować Władysława Bartoszewskiego doktoratem honoris causa, nie bacząc na bezprzykładną serię wyzwisk i obelg, jakimi popisał się pan Bartoszewski w ostatniej kampanii wyborczej. W związku z tymi wszystkimi przedziwnymi uhonorowaniami człowieka, który dawno przestał spełniać wymogi stawiane przed ludźmi o prawdziwym autorytecie, pozwolę sobie wystosować do niego następujących 30 pytań:

    – Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa Stresemanna?

    – Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów?

    – Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)?

    – Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji?

    – Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko „głupi ekstremista”?

    – Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów.

    – Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał?

    – Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce – wywiadzie z Panem – cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: „Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku”. W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki?

    – Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak.

    – Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję?

    – Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów?

    – Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie?

    – Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób – wbrew sprawdzonym naukowo statystykom – liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu?

    – Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa?

    – Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich „polskich ciemniaków”, a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach?

    – Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach?

    – Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: „polskie obozy zagłady” i „polskie obozy koncentracyjne”? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld).

    – Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy?

    – Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków?

    – Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie?

    – Dlaczego Pan – antykomunista – zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego?

    – Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej?

    – Dlaczego nie zdobył się Pan – „autorytet” w Niemczech i Izraelu – na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa?

    – Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala?

    – Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu „dewianci” i „bydło”?

    – Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza? Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna – pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie – na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby „od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką”?

    – Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku „Polin”? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy?

    – Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako „Editor” polakożerczej książki Samuela Willenberga „Surviving Treblinka”, w której znalazły się m.in. oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki?

    – Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu „Tygodniku Powszechnym”;), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich „Zeszytów Historycznych”?

    – Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem.

    J.R.Nowak

  13. Bartoszewski
    Proszę porównaj daty pobytu tego pana w Oświęcimiu i datę powstania obozu koncentracyjnego Auschwitz, to wszysko wyjaśnia. Bartoszewski był internowany w starych koszarach, skąd wyszedł po przedstawieniu zaświadczeń o stanie zdrowia.Jego pobyt  w Oświęcimiu nie miał nic wspólnego z obozem koncentracyjnym.

  14. Bartoszewski
    Proszę porównaj daty pobytu tego pana w Oświęcimiu i datę powstania obozu koncentracyjnego Auschwitz, to wszysko wyjaśnia. Bartoszewski był internowany w starych koszarach, skąd wyszedł po przedstawieniu zaświadczeń o stanie zdrowia.Jego pobyt  w Oświęcimiu nie miał nic wspólnego z obozem koncentracyjnym.