Reklama

Spojrzał na siebie krytycznym okiem. Wreszcie. Czas był już najwyższy. Obraz nędzy i rozpaczy. Nic dziwnego, że Superman jest sławniejszy niż On. Naprawdę – nic dziwnego.

Spojrzał na siebie krytycznym okiem. Wreszcie. Czas był już najwyższy. Obraz nędzy i rozpaczy. Nic dziwnego, że Superman jest sławniejszy niż On. Naprawdę – nic dziwnego.
Super Kubak stwierdził bowiem pewnego mglistego poranka, podczas długiej rozgrzewającej kąpieli, że nie ma bicepsów. Nie ma też tricepsów. Brakuje mu kaloryfera na brzuchu. W tym całym zabieganiu i zamęcie – zapomniał wyrzeźbić własne ciało.
A kiedyś był niezły z wf-u. Potrafił zaserwować piłkę. Dwutakt robił bez problemu. Podciągał się na drążku. Wszystko robił, czasem tylko zapominał stroju lub tenisówek. Ale ze sportem – był za pan brat! Było się młodym, wysportowanym, pełnym życia! Musi się wziąć za siebie, jeśli chce coś w życiu osiągnąć.
Jako nowoczesny super bohater posłużył się Internetem, bo nie miał akurat żadnego zaprzyjaźnionego Kulturysty. Ciężko było się zdecydować, tyle znalazł rozwiązań. Trening na masę. Trening na jędrne pośladki. Trening na siłę. Trening na rzeźbę. Właściwie to chciał mieć wszystko! Jak najszybciej!
W szafie znalazł stary dres. Niezwykle gustowny. Błękitny, z odblaskowym paskiem na rękawie. Nogawki były trochę przykrótkie, ale teraz podobno modne są rybaczki. Ponaprężał się trochę przed lustrem, żeby dodać sobie otuchy i udał się na siłownię.
Nie pachniało najładniej. Nic dziwnego, skoro w niewielkiej Sali zgromadził się tuzin mężczyzn, ćwiczących chyba od samego rana. Wszyscy byli jacyś duzi. Kubak zdziwił się, że można mieć ramię grubości sporej dyni. Spojrzał na swoje ramiona. Oni też spojrzeli. Kubak zastanawiał się przez chwilę, czy nie uciec, ale mężnie poprawił sobie pelerynkę na plecach i stał w miejscu.
Patrzyli na siebie w milczeniu przez dziesięć minut. On i tuzin Dużych Mężczyzn. Chyba Go zaakceptowali, bo Największy podszedł i powiedział: Siema, siema. Widzę, że ty tu nowy. To se zacznij od wyciskania na klatę. O – tam masz sprzęcik.
W rogu Sali znalazł sztangę. Złapał mocno i – nie podniósł. Ściągnął po jednym ciężarku z każdej strony i – nie podniósł. Pomyślał, że będzie trudniej niż przypuszczał. A Duzi Mężczyźni zawzięcie pracowali, każdy przy swoim stanowisku. Nie odzywali się do siebie. Twarze mieli pełne skupienia.
Kubak doprowadził wreszcie sztangę, do ciężaru, który pozwalał na jej uniesienie. Pierwsze 5 minut było dość ciekawe. Potem zaczął się nudzić. Jego myśli odpłynęły w kierunku literatury skandynawskiej. Skarcił się szybko. W ten sposób do niczego nie dojdzie. Trzeba ćwiczyć, z pełnym skupieniem! Sprawdził ramiona. Nie zmieniły się. Lubił szybkie efekty, a tutaj nic. Podnoszenie i opuszczanie sztangi było nużące. Ale podnosił i opuszczał. A myśli – złośliwe – zaczęły krążyć wokół liberalnej demokracji, potem wokół Nietzsche’go. Skarcił się ponownie. Ale nie potrafił się skupić na tym drążku z ciężarkami. Jakoś nie mógł.
Z nudów przyglądał się Dużym Mężczyznom. Było w nich coś dziwnego. Wpatrywał się w każdego, aż odkrył – nie mieli szyi. Żaden. Na plecach rosła od razu głowa, bez żadnego łącznika. Ciekawe jak rozglądają się przed przejściem przez ulicę. Albo – czy kręcą głową ze zdziwienia?
Zmartwił się. Lubił mobilność swojej głowy. To takie pożyteczne. Szyja była mu potrzebna. Była mu potrzebna do najważniejszego – do wiązania na niej pelerynki.
Czuł, że potrzebuje mentora i nauczyciela. Sam sobie nie poradzi. To wszystko jest zbyt nowe i zbyt trudne. Nie bez strachu podszedł na Największego. Przepraszam Pana bardzo, czy nie zechciałby Pan pomóc mi? Jestem początkujący. Może Pan poprowadzić mój trening? Tylko dziś! Od jutra sam sobie będę radził.
Największy zmarszczył brwi. Dobra, kurczaku, ale ja się cackał nie będę z tobą. Masz się ruszać.
To był kiepski pomysł. Największy nie robił przerw. Był głuchy na jęki. Nie dawał się zagadywać o problemie sprawiedliwości społecznej. Nie mógł go Kubak żadną siłą wciągnąć w dyskusję o multikulturalizmie. Stał nad Nim i pokazywał kolejne ćwiczenia. Kubak pamięta tylko, że jeździł na rowerku, najprawdopodobniej po skalistym szlaku ciągnącym się pionowo w górę. Wiosłował, najprawdopodobniej w czymś bardzo gęstym, możliwe, że w gorącej czekoladzie. Skakał na skakance, coś podnosił, coś rozciągał.
Potem nic nie pamięta. Obudził się trzy dni później. W twarz zaglądał mu mężczyzna w białym kitlu i dwie kobiety, też w czymś białym na sobie. Mężczyzna mówił coś o wielkim szczęściu i o jeszcze większej głupocie. Coś o tym, że zaczynać trzeba powoli. Że jeszcze się nie spotkał z czymś takim.
Kubak nie słuchał go. Sięgnął rękami do miejsca, w którym powinien mieć szyję. Miał! I zawiązaną pelerynkę także. I bardzo dobrze. Rzeźba ciała jest przereklamowana, a pośladki i tak ma w porządku.

Reklama

38 KOMENTARZE