Paniom tego tłumaczyć nie trzeba, panowie i tak nie zrozumieją, a tylko im sodówa uderzy do głowy.
Ale czasem wypada być szczerym. Do pewnych granic, rzecz jasna.
Paniom tego tłumaczyć nie trzeba, panowie i tak nie zrozumieją, a tylko im sodówa uderzy do głowy.
Ale czasem wypada być szczerym. Do pewnych granic, rzecz jasna.
Kiedy kobieta usłyszy przez telefon, że miły będzie czekał o osiemnastej tam gdzie zawsze, po dłuższej lub krótszej chwili paniki objawiającej się serią chaotycznych i nieskoordynowanych działań łapie rytm i zaczyna postępować metodycznie. W ramach niezbędnych przygotowań obdarza swoje ciało uwagą i staraniem. Od palców stóp, centymetr po centymetrze, w górę. Fryzura finalizuje zabiegi.
Berecik – i gotowe.
Wszystkie te czynności odbywają się z dokuczliwą świadomością ich konsekwencji. Mizernych.
On i tak nie zauważy ani modnego koloru szminki, ani kroju idealnie podkreślającej figurę spódnicy. Obrzuci wzrokiem całość, przełknie ślinę, ucieknie spojrzeniem w bok. Zawsze tak było.
Tym niemniej chętnie zmieniłaby dla niego skórę, żeby tylko złowić wzrokiem to jego dyskretne spojrzenie. To, które upewni ją, że trafnie skomponowała strój, a odcień bluzki świetnie współgra z kolorem oczu.
On przyjdzie w zwyczajnej, lekko zmiętej koszuli, prostej marynarce, z wczorajszym zarostem.
I będzie wyglądał oszałamiająco. Zawsze tak było.
Nie widziała go długo, bardzo długo. Zbyt długo.
Ale niewiele się zmienił. I koszula, i zarost. Bardziej zmęczone oczy, bez dawnego blasku. I te zmarszczki. Zawsze sądziła, że o ile będzie je miał, to mniej i nie tam, gdzie się pojawiły.
Za daleko, by o niego zadbać.
Spotkanie po latach wypełnionych oczekiwaniem – słowa przychodzą z trudem, głos zniekształcony wzruszeniem, tematy nie te, co trzeba. Nieistotne, błahe. Tylko oczy mówią to, co naprawdę ważne, co powinno być powiedziane.
Nic się nie zmienił. Jak zawsze, najważniejsze mówił wzrokiem.
Znowu ta cholerna, drażniąca ją od zawsze, powściągliwość. Kiedy biegła do kawiarni, w głowie huczało jedno pytanie. Jedna nadzieja. Nie widzi, że teraz cała jest jednym wielkim oczekiwaniem?
Powiedziałby wreszcie to słowo, którego pragnęła od zawsze. Może nawet przytulił, pocałował…
No to co, że kawiarniane wnętrza nie świecą o tej porze pustkami? Kto by zwrócił na nich uwagę?
Ot, przechodnie.
Zawsze jej dokuczał ten dystans. Przecież dobrze wiedział, na co czekała.
A mogła to tylko odgadywać z wyrazu jego oczu i wróżyć sobie z uśmiechów, którymi ją obdarzał. Przez lata nauczyła się odczytywać jego spojrzenia z rozpaczliwą nadzieją, że robi to trafnie. Kiedyś, gdy byli razem, a on uśmiechał się do niej tym jedynym na świecie uśmiechem, wiedziała wszystko, słowa były zbędne. Gdy odszedł, jej pewność siebie podążyła za nim, a kompleksy chichotały coś triumfalnie o złudzeniach, o naiwności, o pustce.
Dziś jak zwykle – nie chciał wzbudzać zainteresowania tych, co to lubią sobie popatrzeć na ojcowskie czułości.
Tylko w dłoniach tulił jej dłoń. Przyglądał sie jej, jakby chciał wywróżyć przyszłość.
Ale jej dłonie mówiły tylko o przeszłości i teraźniejszości. Trudnej dla kobiety, której życie wyznaczyło podwójną rolę gospodyni i gospodarza. Rolę, w której trzeba było być i inżynierem, i robotnikiem. Tragarzem, kucharką i Bóg wie kim jeszcze. Czasem rolnikiem, by zima była tańsza.
Jej drobne, wąskie dłonie nosiły ślady wszystkich tych prac. Tylko zadrapania – jak zwykle nie wiedziała skąd się wzięły i której z codziennych czynności można by je było przypisać.
Trzymał te dłonie w swoich wracając pamięcią do dawnych czasów, aż do momentu, gdy się rozstali, właściwie nie bardzo wiadomo dlaczego.
Dobrze wiedział, co od zawsze chciał jej powiedzieć. I co pragnął jej powiedzieć dziś:
„Wtedy kochałem twoje usta, piersi, łono.
Dzisiaj, kochając twoje dłonie, mógłbym jeszcze bardziej kochać twoje usta, piersi, łono.”
Gdyby się tylko zdobył na te kilka słów. Gdyby Ona usłyszała te słowa. Gdyby…
Rachunek za 2 lampki wina, cappuccino i espresso podzielili na dwoje. By przypadkiem żadnemu nie przyszło do głowy, że coś zawdzięcza drugiemu.
Smutne.
Smutne.
No:)
Musiało takie być, żeby pokazać problem.
Smutne.
Smutne.
No:)
Musiało takie być, żeby pokazać problem.
Gorycz i zawód . Zawód i gorycz .
Nie hoduj ani nie pielęgnuj takich uczuć bo zgorzkniejesz.
Kwestia charakteru chyba.
Jeden pielęgnuje jak najcenniejszy skarb wszystkie urazy i zawody karmiąc się nimi na co dzień, a drugi podnosi się i idzie dalej zawody i urazy wykorzystując jako lekcję życia – ot, oblane egzaminy. Moja bohaterka przez lata nie straciła nadziei, więc może ma szansę nie zgorzknieć?
Gorycz i zawód . Zawód i gorycz .
Nie hoduj ani nie pielęgnuj takich uczuć bo zgorzkniejesz.
Kwestia charakteru chyba.
Jeden pielęgnuje jak najcenniejszy skarb wszystkie urazy i zawody karmiąc się nimi na co dzień, a drugi podnosi się i idzie dalej zawody i urazy wykorzystując jako lekcję życia – ot, oblane egzaminy. Moja bohaterka przez lata nie straciła nadziei, więc może ma szansę nie zgorzknieć?
Poukładanie zaległych emocji
Miałam taką zaległość, i On też miał, to On zaproponował spotkanie po latach.
Umówiliśmy się na ulicy w pewnym punkcie miasta, o 11. O tej porze ludzie są w pracy, dzieci w szkołach, a na ulicy tylko emeryci, zmierzający na pobliski bazarek. Wypatrywałam Go i nie widziałam, aż jakiś emeryt powiedział do mnie tak znajomym, zaczepnym głosem: co ty, ślepa jesteś? Taki mieliśmy styl niewylewny, nikt się nie obrażał, bo nie o to, co na wierzchu, w tym chodziło.
Rozmawialiśmy o dzieciach, o wydarzeniach i polityce, gapiąc się na siebie, szukając w oczach tego, co było. Nie myślałam o “teraz”, myślałam o “kiedyś”. Jestem pewna, że On też tak myślał.
To spotkanie i ta zdawkowa rozmowa, z podszewką z “płaszcza z leśnego ptactwa”, dała mi poczucie poukładania zaległości. Jemu chyba też, od tamtej pory już kilka lat się nie kontaktowaliśmy.
Zrozumieliście oboje, że było – minęło.
Takie spotkania są potrzebne choćby po to, żeby się upewnić, postawić kropkę na koniec związku, nie hodować złudzeń i zachować dobre wspomnienie.
O wspomnienie chodziło
Dobre wspomnienie, bo każde z nas życie sobie ułożyło 🙂
Jest coś w tym, że stara miłość nie rdzewieje…
Czyli ,że,, to – wtedy” nie było nic wielkiego
A już na pewno tak wielkigo i niezwykłego , jak to,czego w nim szukałaś.
Poukładanie zaległych emocji
Miałam taką zaległość, i On też miał, to On zaproponował spotkanie po latach.
Umówiliśmy się na ulicy w pewnym punkcie miasta, o 11. O tej porze ludzie są w pracy, dzieci w szkołach, a na ulicy tylko emeryci, zmierzający na pobliski bazarek. Wypatrywałam Go i nie widziałam, aż jakiś emeryt powiedział do mnie tak znajomym, zaczepnym głosem: co ty, ślepa jesteś? Taki mieliśmy styl niewylewny, nikt się nie obrażał, bo nie o to, co na wierzchu, w tym chodziło.
Rozmawialiśmy o dzieciach, o wydarzeniach i polityce, gapiąc się na siebie, szukając w oczach tego, co było. Nie myślałam o “teraz”, myślałam o “kiedyś”. Jestem pewna, że On też tak myślał.
To spotkanie i ta zdawkowa rozmowa, z podszewką z “płaszcza z leśnego ptactwa”, dała mi poczucie poukładania zaległości. Jemu chyba też, od tamtej pory już kilka lat się nie kontaktowaliśmy.
Zrozumieliście oboje, że było – minęło.
Takie spotkania są potrzebne choćby po to, żeby się upewnić, postawić kropkę na koniec związku, nie hodować złudzeń i zachować dobre wspomnienie.
O wspomnienie chodziło
Dobre wspomnienie, bo każde z nas życie sobie ułożyło 🙂
Jest coś w tym, że stara miłość nie rdzewieje…
Czyli ,że,, to – wtedy” nie było nic wielkiego
A już na pewno tak wielkigo i niezwykłego , jak to,czego w nim szukałaś.
Kobiety…
On czasami zauważa jej stopy.
A te wszystkie aromaty, kolory, kształty…
Jesień też bywa pachnąca, barwna, kształtna – cóż z tego, kiedy nostalgia zamiast ambarasu i kamień młyński miast Feniksem…
Myślisz, że powinna iść w powyciąganym dresie?
Chciała się spodobać jak dawniej, też się postarzała. No i cały czas miała nadzieję na cud. Zapomniała tylko, że od niej też wiele zależy. Milczenie to nie jest dobry sposób na rozwiązywanie problemów. Dotyczy każdego związku.
Milczenie jest dobrym sposobem na medytację
Ale nie na życie.
Ludzie w związkach “wyrastają z siebie”. Jedno idzie szybciej, drugie wolniej i pojawiają się kłopoty. Trzeba rozmawiać, czasem się pokłócić, ale po to, żeby wyjaśnić, ułożyć, nabrać znowu kroku miarowego.
Ależ Panie Boże broń
Nie to miałem na myśli. Bywa, że właśnie to szykowanie się jest jedyną radością, rozkoszą wręcz, w całej eskapadzie tego typu. A cuda się zdarzają, ale nowe. Mnie dziewiętnastoletniemu siedemnastka powiedziała na żegnaj, po próbach reaktywowania tego “czegoś”, że odgrzewany dobry jest wyłącznie bigos. Chorowałem dwa lata, wyleczyłem się trwale – miała, niestety, rację – taka młoda, a jaka mądra była.
Polecam modlitwy w intencji NOWEGO 😉 Ryczące czterdziestki i wyjące pięćdziesiątki to co prawda terminy żeglarskie, ale okazuje się, że dosyć uniwersalne i w ludzkim życiu, choć w innym znaczeniu, pomagają osiągnąć drugą prędkość (“kosmiczną”).
Głowa do góry.
To są terminy żeglarskie?
Pojęcia nie miałam!
Pomocne terminy
Doba żaglowców, sprzyjające wiatry, szerokości geograficzne półkuli południowej, opłynięcie Afryki.
Teraz też istnieją i są wykorzystywane, ale w celach hobbystyczno-sportowych, nie handlowych, po np. herbatę do Indii czy inne przyprawy korzenne.
Typowo męskie podejście:)
Klin klinem, znaczy? To podobno pomaga mężczyznom się pozbierać. O ile potrafię zrozumieć że znajduje się kogoś żeby jak najszybciej zapomnieć o innym, to jakoś nie widzę szans dla takiego nowego związku. Związek z substytutem?
Kobiety mają z tym o tyle trudniej, że bardzo emocjonalne bestie są. A jak jeszcze rozstanie w atmosferze nieporozumienia i niedogadania, to nie widzę dla “Onej” szans, będzie czekać i mieć nadzieję. Stara miłość nie rdzewieje:)
Na zakończenie tej krótkiej dyskusji tylko tyle i aż tyle
Pociąg „Życie”
Życie nie jest niczym innym jak podróżą pociągiem:
składającą się z wsiadania i wysiadania,
naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami
Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi myślimy być zawsze podczas naszej podróży: naszych rodziców. Niestety, prawda jest inna. Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości, przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa.
Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne.
Przybywają nasi braci, przyjaciele i cudowne miłości. Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę; Takie, które wywołują w podróży tylko smutek…Oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym
Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę…Inni przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce. Ciekawe jest, że niektórzy pasażerowie, którzy są przez nas najbardziej ukochani, zajmą miejsca w wagonach najbardziej oddalonych od naszego.
Dlatego będziemy musieli przebyć drogę oddzielnie, bez nich. Oczywiście, nic nam nie przeszkadza, by w trakcie podróży porozglądać się -choć z trudnością – po naszym wagonie
i dotrzeć do nich…Ale niestety, nie będziemy już mogli usiąść przy ich boku, ponieważ miejsce to będzie już zajęte przez inną osobę. Nie ważne; ta podróż właśnie tak wygląda:
pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań… Ale nigdy powrotów.
A zatem, odbądźmy naszą podróż w możliwie najlepszy sposób. Próbujmy zawierać znajomości z każdym pasażerem szukając w każdym z nich ich najlepszych cech.
Pamiętajmy, że zawsze w jakiejś chwili w podróży oni mogą bełkotać i prawdopodobnie będziemy musieli ich zrozumieć…Ponieważ nam również wiele razy będzie plątać się język, i będzie ktoś, kto nas zrozumie. Wielka tajemnica na końcu polega na tym,
że nigdy nie będziemy wiedzieć na jakiej stacji wysiadamy, ani gdzie wysiądą nasi towarzysze, ani nawet ten, który zajmuje miejsce przy naszym boku.
Zastanawiam się, czy kiedy wysiądę z pociągu, poczuję nostalgię… Wierzę, że tak.
Oddzielić się od niektórych przyjaciół, z którymi odbywałem podróż będzie bolesne.
Pozwolić, by moje dzieci pozostały same, będzie bardzo smutne. Ale chwytam się nadziei,
że kiedyś przybędę na stację główną i zobaczę jak przybywają z bagażem, którego nie posiadali przy wsiadaniu.
Uszczęśliwi mnie myśl, że współpracowałem przy tym, by ich bagaż rósł i stawał się
bardziej wartościowy. Mój przyjacielu, sprawmy, by nasz pobyt w tym pociągu był spokojny i wart starań. Róbmy tak, by gdy nadejdzie chwila wysiadania, na naszym pustym miejscu pozostała tęsknota i miłe wspomnienia dla tych, co kontynuują podróż.
Tobie, gdyż jesteś częścią mojego pociągu, życzę…
Szczęśliwej podróży!!!
http://poradniaonline.wordpress.com/ksiazki/
I jeszcz jedno coś…
Szczęście to nie jest stacja docelowa, to jest sposób podróżowania.
Szczęśliwej podróży!
Ładne. Mądre.
Wszystkiego dobrego:)
Kobiety…
On czasami zauważa jej stopy.
A te wszystkie aromaty, kolory, kształty…
Jesień też bywa pachnąca, barwna, kształtna – cóż z tego, kiedy nostalgia zamiast ambarasu i kamień młyński miast Feniksem…
Myślisz, że powinna iść w powyciąganym dresie?
Chciała się spodobać jak dawniej, też się postarzała. No i cały czas miała nadzieję na cud. Zapomniała tylko, że od niej też wiele zależy. Milczenie to nie jest dobry sposób na rozwiązywanie problemów. Dotyczy każdego związku.
Milczenie jest dobrym sposobem na medytację
Ale nie na życie.
Ludzie w związkach “wyrastają z siebie”. Jedno idzie szybciej, drugie wolniej i pojawiają się kłopoty. Trzeba rozmawiać, czasem się pokłócić, ale po to, żeby wyjaśnić, ułożyć, nabrać znowu kroku miarowego.
Ależ Panie Boże broń
Nie to miałem na myśli. Bywa, że właśnie to szykowanie się jest jedyną radością, rozkoszą wręcz, w całej eskapadzie tego typu. A cuda się zdarzają, ale nowe. Mnie dziewiętnastoletniemu siedemnastka powiedziała na żegnaj, po próbach reaktywowania tego “czegoś”, że odgrzewany dobry jest wyłącznie bigos. Chorowałem dwa lata, wyleczyłem się trwale – miała, niestety, rację – taka młoda, a jaka mądra była.
Polecam modlitwy w intencji NOWEGO 😉 Ryczące czterdziestki i wyjące pięćdziesiątki to co prawda terminy żeglarskie, ale okazuje się, że dosyć uniwersalne i w ludzkim życiu, choć w innym znaczeniu, pomagają osiągnąć drugą prędkość (“kosmiczną”).
Głowa do góry.
To są terminy żeglarskie?
Pojęcia nie miałam!
Pomocne terminy
Doba żaglowców, sprzyjające wiatry, szerokości geograficzne półkuli południowej, opłynięcie Afryki.
Teraz też istnieją i są wykorzystywane, ale w celach hobbystyczno-sportowych, nie handlowych, po np. herbatę do Indii czy inne przyprawy korzenne.
Typowo męskie podejście:)
Klin klinem, znaczy? To podobno pomaga mężczyznom się pozbierać. O ile potrafię zrozumieć że znajduje się kogoś żeby jak najszybciej zapomnieć o innym, to jakoś nie widzę szans dla takiego nowego związku. Związek z substytutem?
Kobiety mają z tym o tyle trudniej, że bardzo emocjonalne bestie są. A jak jeszcze rozstanie w atmosferze nieporozumienia i niedogadania, to nie widzę dla “Onej” szans, będzie czekać i mieć nadzieję. Stara miłość nie rdzewieje:)
Na zakończenie tej krótkiej dyskusji tylko tyle i aż tyle
Pociąg „Życie”
Życie nie jest niczym innym jak podróżą pociągiem:
składającą się z wsiadania i wysiadania,
naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami
Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi myślimy być zawsze podczas naszej podróży: naszych rodziców. Niestety, prawda jest inna. Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości, przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa.
Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne.
Przybywają nasi braci, przyjaciele i cudowne miłości. Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę; Takie, które wywołują w podróży tylko smutek…Oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym
Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę…Inni przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce. Ciekawe jest, że niektórzy pasażerowie, którzy są przez nas najbardziej ukochani, zajmą miejsca w wagonach najbardziej oddalonych od naszego.
Dlatego będziemy musieli przebyć drogę oddzielnie, bez nich. Oczywiście, nic nam nie przeszkadza, by w trakcie podróży porozglądać się -choć z trudnością – po naszym wagonie
i dotrzeć do nich…Ale niestety, nie będziemy już mogli usiąść przy ich boku, ponieważ miejsce to będzie już zajęte przez inną osobę. Nie ważne; ta podróż właśnie tak wygląda:
pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań… Ale nigdy powrotów.
A zatem, odbądźmy naszą podróż w możliwie najlepszy sposób. Próbujmy zawierać znajomości z każdym pasażerem szukając w każdym z nich ich najlepszych cech.
Pamiętajmy, że zawsze w jakiejś chwili w podróży oni mogą bełkotać i prawdopodobnie będziemy musieli ich zrozumieć…Ponieważ nam również wiele razy będzie plątać się język, i będzie ktoś, kto nas zrozumie. Wielka tajemnica na końcu polega na tym,
że nigdy nie będziemy wiedzieć na jakiej stacji wysiadamy, ani gdzie wysiądą nasi towarzysze, ani nawet ten, który zajmuje miejsce przy naszym boku.
Zastanawiam się, czy kiedy wysiądę z pociągu, poczuję nostalgię… Wierzę, że tak.
Oddzielić się od niektórych przyjaciół, z którymi odbywałem podróż będzie bolesne.
Pozwolić, by moje dzieci pozostały same, będzie bardzo smutne. Ale chwytam się nadziei,
że kiedyś przybędę na stację główną i zobaczę jak przybywają z bagażem, którego nie posiadali przy wsiadaniu.
Uszczęśliwi mnie myśl, że współpracowałem przy tym, by ich bagaż rósł i stawał się
bardziej wartościowy. Mój przyjacielu, sprawmy, by nasz pobyt w tym pociągu był spokojny i wart starań. Róbmy tak, by gdy nadejdzie chwila wysiadania, na naszym pustym miejscu pozostała tęsknota i miłe wspomnienia dla tych, co kontynuują podróż.
Tobie, gdyż jesteś częścią mojego pociągu, życzę…
Szczęśliwej podróży!!!
http://poradniaonline.wordpress.com/ksiazki/
I jeszcz jedno coś…
Szczęście to nie jest stacja docelowa, to jest sposób podróżowania.
Szczęśliwej podróży!
Ładne. Mądre.
Wszystkiego dobrego:)
Dobrze go rozumiesz, prawda?
Oboje przegrali z własnymi lękami i żadne się nie odważyło zacząć prawdziwej rozmowy. Odkryć uczucia, zaryzykować odrzucenie – trudna sprawa, ale bywają większe wyzwania.
Skoro strach był silniejszy niż pragnienie bycia razem – nie ma ich co żałować. Może w końcu zrozumieją, że warto rozmawiać 😉
Dobrze go rozumiesz, prawda?
Oboje przegrali z własnymi lękami i żadne się nie odważyło zacząć prawdziwej rozmowy. Odkryć uczucia, zaryzykować odrzucenie – trudna sprawa, ale bywają większe wyzwania.
Skoro strach był silniejszy niż pragnienie bycia razem – nie ma ich co żałować. Może w końcu zrozumieją, że warto rozmawiać 😉
Wiem.
Wiem też, że warto podjąć ryzyko i cierpliwie zdrapać mu tę maskę, choć nieraz przy tym zaboli. Oboje. Ale warto.
Cieplutko pozdrawiam:)
Wiem.
Wiem też, że warto podjąć ryzyko i cierpliwie zdrapać mu tę maskę, choć nieraz przy tym zaboli. Oboje. Ale warto.
Cieplutko pozdrawiam:)
(Brak tytułu)
(Brak tytułu)