Reklama

To nie jest próba r

To nie jest próba reaktywacji ZCHN, ani nawet prowokacja w celu rozruszania niemrawego i leniwego towarzystwa. To jest próba racjonalnego, bezpiecznego i pozbawionego ideologii uporządkowania bałaganu myślowego jaki występuje w wielu napalonych na europejską integrację umysłach. Dziwnie brzmi zestawienie wartości chrześcijańskich i idei państwa narodowego z brakiem ideologii, ale w szaleństwie jest metoda. Mnie religia w żaden sposób nie dotyka, oczywiście mam na myśli dotyk wewnętrzny, bo zewnętrznie to nie bardzo mam wybór, wszędzie religii pełno. Nie tak dawno poważyłem się lizanie tematu zwanego absolutem i w tym kontekście wyraziłem swój banalny sąd, że cała ta nasza planeta i jej dorobek to tylko sesja terapeutyczna ludzkości, z której wszechświat nawet nie zauważył. Staram się w życiu być konsekwentny i właśnie konsekwencja nie pozwala mi o symbolach narodowych, przywiązaniu do kawałka ziemi, który czci się od pokoleń sądzić inaczej, niż sądzić z dystansem, nawet politowaniem. Inną konsekwencja nie pozwala mi z kolei nieustannie bujać w kosmosie, ponieważ od tego można zwariować. 

Reklama

Schodząc na ziemię należy się trzymać ziemskich możliwości i ziemskich ograniczeń przede wszystkim. W ramach tych ograniczeń gołym okiem widać, że ludzkość jako gatunek nie jest pożyteczną Bożą Krówką, nie jest pięknym motylkiem, czy nawet pracowitą mrówką. Ludzkość szuka łatwych rozwiązań kosztem innych gatunków, planety, na której żyje, a nawet wyżynaniem się wzajem i nie po to, żeby przetrwać, ale po to, żeby się zabawić, co jest cechą odrębną ludzkiego gatunku. Zakładając nawet, że liberalno-lewicowe marzenia, wyrażane przez wpływowych i ważnych, są tak szlachetne jak się je ukazuje i nie są próbą zbudowania monopolu gospodarczego oraz urawniłowki światopoglądowej, o co tych mędrców Europy bardzo podejrzewam, i tak mamy poważny problem. Problemem jest nasza natura, problemem jest nasz ludzki prymityw i brak wyciągania wniosków z przeszłości. Często sami siebie podsumowujemy rozmaitymi inwektywami, a to, że nie jesteśmy w stanie z gustem wyjść poza wenezuelski serial, a to że kupujemy szajs z Biedronki, że sąsiadowi trujemy psa, że na drodze chcemy się pozabijać, że za ropę jesteśmy gotowi poświęcić życie. Napisano o tym wszystkim tysiące tomów, ale niewielu chce je czytać, z kolei ci co czytają w zdecydowanej większości nie rozumieją słów powtarzanych do znudzenia. Nic szczególnie oryginalnego nie powiem, jeśli powiem, że ludzkość jest za głupia, aby pozostawiać ludzkości pełną swobodę wyboru i takie kwestie jak moralność, etyka, światopogląd do luźnej interpretacji. 

Testowano na ludzkości rozmaite wynalazki z obszaru zarządzania ludzkością i dobrze się stało, że niewolnictwo, feudalizm, imperializm, czy komunizm, zeszły z topu. Coś tam jednak ludzkość zrozumiała i na przykład w Europie pierwszy raz mamy taką sytuację, że poza konfliktami lokalnymi, nie mieliśmy przez 65 lat kontynentalnego konfliktu zbrojnego, mimo że Europa była podzielana murem, czy jak kto woli żelazną kurtyną. Po całej ewolucji od niewolnictwa do kapitalizmu, praktycznie zatoczyliśmy koło i gdy się dobrze przyjrzeć jesteśmy w tym samym miejscu. Nadal mamy warstwy społeczne, nadal mamy przywileje dla warstw, tyle że to wszystko jest bardziej cywilizowane. Nie batoży się już niewolników, ale najniższe warstwy społeczne mają mało do gadania, przyjmują rozwiązania zaproponowane przez magnatów, dziś zwanych politykami, biznesmenami, mediami itd. Zdecydowanym novum jest to, że można się dość swobodnie przemieszczać między warstwami co kiedyś było marzeniem nie do przeskoczenia. Oczywiście istnieją takie narody jak Indie, gdzie kasty ciągle są dominującym podziałem w strukturze społecznej, rzecz jasna kamienuje się kobiety w państwach islamskich i wcale nie mają tam lepiej niż niewolnicy, ale to nigdy nie jest tak, że wszystkie kultury i narody idą w równym tempie ku nowemu. Generalnie i jeśli pod uwagę brać tak zwany cywilizowany zachód, to mamy starożytność z bardzo podobną do niewolniczej struktury z tym, że zamiast represji jest system niepisanych i pisanych przywilejów, do którego każdy przedstawiciel dowolnej warstwy może się dokopać. 

Pewnie, że ci co na górze mają bliżej do immunitetów i świateł kamer, ale każdy jeśli tylko bardzo chce, ma możliwość dojść na szczyt, czego wcześniej doświadczyć nie mógł, albo cudu trzeba było, żeby rodząc się chłopem zostać szlachcicem. Piszę o tym dlatego, aby pokazać w jakim miejscu jesteśmy, a jesteśmy w starożytności, której poluzowaliśmy cugli i to oznacza, że tysiące lat poszukiwań złotego środka dla uporządkowania ludzkości, skończyło się w miejscu, z którego wyszliśmy. Co więcej powinniśmy być bogatsi o takie doświadczenie, że wszelkie rewolucyjne próby budowania „wspólnego k/raju” kończyło się tak jak się skończyło: Imperium Rzymskie, III Rzesza, czy ZSRR podpowiada jak. Jednak i w tym obszarze, jakim jest próba dominacji, niewiele się zmieniło. W tej chwili na świecie rządzą kraje o bardzo silnym kontekście narodowym: USA, Rosja, Chiny. We wszystkich krajach panuje przekonanie o wielkości narodu, przywiązanie do tradycji i olbrzymie poparcie dla tak zwanego silnego państwa, kosztem swobód obywatelskich. Jeśli komuś się wydaje, że do tej kolekcji nie pasuje USA, niech sobie wyobrazi, że to jedyny pośród cywilizowanych krajów, w którym wykonuje się kary śmierci, a policjant ma prawo rzucić kierowcę na glebę i nie musi przepraszać. W USA podobnie jak w Chinach i Rosji, albo jesteś ktoś, albo jesteś nikt. Jeśli jesteś nikt cicho siedzisz i czekasz co ci rzucą tamci na górze. 

Kto tak bardzo przywiązany do „wspólnego k/raju”, niech spróbuje zaproponować Rosji, USA, Chinom, budowanie Unii Światowej. Każdy kraj odpowie nie ma sprawy, ale na naszych zasadach. Państwa narodowe, oparte niemal na starożytnym podziale społeczeństwa dominują na świecie. Można zbić ten zachwyt wielkością wymienionych państw, ale to nie jest kontrargument lecz geneza wielkości. Konsekwencja w budowaniu narodowego państwa utrzymała te mocarstwa w ryzach. Dość podać przykład Egiptu, Rzymu, czy Grecji, aby pokazać, że wielkość nie jest dana na zawsze. Silne i narodowe święci sukcesy, w przeszłości i obecnie. Z drugiej strony mamy rozpaczliwe próby budowania „jednego wielkiego dla wszystkich”. Jak dotąd mieliśmy kilka takich prób i wszystkie opierały się na gwałcie, no i oczywiście dominacji konkretnego państwa. Pozostawiam już Rzym, bo to trochę inna bajka, ale wcale nie taka różna od bardziej współczesnych prób zdominowania kontynentu. Francja odpowiada za ambicje napoleońskie w całości oparte na gwałcie, choć w założeniu niosące nowe wartości Europie. Niemcy za III Rzeszę, w planie nic innego jak zbudowanie idealnego ładu i potęgi na Ziemi, z nadludźmi rozmieszczonymi na europejskim kontynencie i w perspektywie na wszystkich. Rosja próbowała komunizmem doprowadzić do takiego stanu, że wszyscy będą równi w prześladowaniach przez władzę pochodzącą z ludu. Padło wszystko i padło z dwóch powodów, wszystkie te potężne rewolucje zlekceważyły takie żywioły jak: „państwo narodowe” i „religia”. Nie w tym rzecz, że nie kierowały się nacjonalizmem, wręcz przeciwnie, rzecz w tym, że usiłowały zmienić nacjonalizm na uszczęśliwianie innych narodów, które ze swego dorobku nie były skłonne rezygnować.  

Teoretycznie nie pasują do tego zestawu Niemcy hitlerowskie, wszak to najbardziej dobitny przykład państwa narodowego, tolerującego tylko własną nację. Otóż nie bardzo tak jest, trzeba pamiętać, że Hitler do rasy nordyckiej i jedynie słusznej dorzucił „rzymski profil”, Franków z Vichy najszlachetniejszą rasę azjatycką, czyli samurajów z Japonii, chciał porozumienia z Anglosasami, a nawet doszukał się szlachetnej rasy u słowian zachodnich. Hitler wbrew pozorom usiłował, przynajmniej na wstępie szaleństwa, zbudować wielokulturową i wielonarodową III Rzeszę z dominacją Niemiec. Nie udało się Hitlerowi, bo nikomu się nie udało zbudować wspólnoty kontynentalnej i to przy użyciu terroru, nie dobrowolnego poddania się ujednoliconej wizji dla ludzkości, nikomu z wyjątkiem jednych jedynych, o których za chwilę. Repliką dla takiego postrzegania będzie argument, że właśnie terror jest przyczyną tego, że nie doszło do wspólnoty, ze to terror rodzi nacjonalizmy, a wolność buduje wspólnotę. Gdyby to była prawda, to po roku 1989 na fali zerwania z terrorem komunistycznym nie rozpadłaby się na narodowe części: Jugosławia, Czechosłowacja i ZSRR i jedynym procesem zjednoczenia nie byliby Niemcy, ale i tam mieliśmy i mamy niewiele miłości i pojednania, a zdecydowanie więcej wzajemnych wyrzutów. Historia ludzkości uczy, że nigdy nie udało się zbudować trwałej wspólnoty ponadnarodowej, a jeśli już, to było to efektem gwałtu i terroru jednego narodu nad innymi, co przynosiło skutek na dłuższy lub krótszy okres. Tak oto powstaje pierwsze poważne pytanie dla Europy. Dlaczego tym razem miałoby się udać zbić mieszkańców całego kontynentu w jedną ujednoliconą, pozbawioną narodowych instynktów masę? W dodatku miałoby się to udać bez terroru i jak się marzy liberałom z lewicowcami, bez religii. Dobry pretekst, aby  wrócić do tych jedynych co im się nie tylko w Europie udało i nie jest to wielka zagadka o kogo chodzi. Chodzi oczywiście o Kościół Katolicki, jedyni którym się udało i trwają. Nie ma w Europie i na świcie większej wspólnoty, która w tej chwili działa na zasadzie dobrowolności udziału i mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ te wszystkie lęki przed krzyżem i inne zagrożenia stosami, mnie po prostu śmieszą. 

Dlaczego udało się Kościołowi Katolickiemu zbudować wspólnotę i to wspólnotę polityczną? Odpowiedź banalna: religia i państwo narodowe. Kościół Katolicki jako pierwszy wpadł na genialną myśl, żeby ludzkością zrządzać przy pomocy religii, co jest mocarnym spoiwem, ale nie burzyć, wręcz wzmacniać państwa narodowe. Czy ktoś pamięta, albo jest w stanie przytoczyć jakikolwiek dokument lub wypowiedź pochodzącą z Watykanu, która głosi, że pora zerwać z państwem narodowym i zbudować jedno wielkie państwo kościelne? Nic podobnego nigdy się nie zdarzyło i dzięki temu zbudowano państwo kościelne. Nawet Jan Paweł II, który namawiał Polaków na UE, podkreślał, że do UE tak, ale po to by Polska rosła w siłę. Kościół Katolicki jest najwierniejszym sojusznikiem państwa narodowego, europejska prawica to wszelkiego typu ruchy chrześcijańskie, a głownie katolickie, chociaż jest oczywiście protestancki i ewangelicki odłam dość mocno reprezentowany, jednak do siły Kościoła Katolickiego nie da się porównać. Kościół Katolicki dokonał cudu nie dzięki Panu Bogu, ale dzięki religii, która nie walczy z państwem narodowym, co więcej jest tego państwa oparciem. Poszanowanie odrębności, po to, żeby wciągnąć do wspólnoty. Niech mi ktoś powie, że to nie jest genialny, szatański plan, Pan Bóg by na to nie wpadł. Jedyni zwycięzcy trwają w tym sukcesie ponad 100 lat i pewnie to nie jest żelazny argument za tym, aby świata nie zmieniać na nowych zasadach, ale na pewno jest powód do postawienia drugiego pytania wspólnej Europie. Jeśli nie religia ma być spoiwem, to co? Poszanowanie praw, mniejszości i inne takie sranie w banię? To jest oferta dla wybranych, dla myślących 5%, nie dla mas. 

Mówi się, że idea wspólnej Europy to idea rewolucyjna i z tym się mogę zgodzić, ponieważ założenia w ramach tej idei są więcej niż karkołomne. Oto pierwszy raz w historii ludzkości ma się udać zbudowanie wspólnoty bez terroru, która to wspólnota zniesie państwo narodowe i religię. Trzy niesamowicie fantazyjne założenia: bez terroru, bez narodów, bez religii. Założymy, że element pierwszy jest do przeskoczenia, ponieważ to jedyny element, który się jakoś tam realizuje. Do UE raczej nie wchodzi się pod pistoletem lecz ochoczo po dopłaty, które należałoby wziąć w cudzysłów. Natomiast dwa kolejne elementy to odwieczna wojna między krajami członkowskimi i tu nie posunęliśmy się na krok, a nawet zwolennicy integracji cofnęli się o epokę, odrzucając Traktat Konstytucyjny. Projekt wspólnej Europy według wyobrażeń lewicowo-liberalnych ma poradzić sobie z państwem narodowym i religią, a w to miejsce wchodzą nowe wartości: hulaj dusza czyśćca nie ma oraz wszyscy jesteśmy jedna rodzina Polak czy Niemiec chłopak czy dziewczyna. Czyste szaleństwo, które musi się zakończyć mordobiciem i to przynajmniej z kliku powodów. Ludzkość na poziomie wenezuelskiego serialu musi być trzymana w ryzach i proszę mi naiwnie nie rzucać pomysłów typu „świecka edukacja”, bo to już po Anglii widać, że nauki o seksie przyniosły najwyższy odsetek dzieci zachodzących w ciążę. 

Znacznie skuteczniejszy jest prostacki mechanizm społeczny i religijny w katolickiej Polsce. Grzechem jest dotykać siusiaka przed ślubem, a panna z brzuchem to wstyd na całą wieś. Zacofane lecz skuteczne, a to tylko skromny przykład na skuteczność religii w procesie kontroli społecznej. Ludzkość nie zna prawa, ale 10 przykazań zna prawie każdy. Nie zabijaj na bo pójdziesz pod sąd, ale nie tylko ziemski, pójdziesz pod sąd Boży. Żadnej organizacji z ambicjami kontroli społecznej nie uda się zdyscyplinować takiej armii ludzi jak KK dyscyplinuje co niedzielę. Ci wierni przychodzą dobrowolnie i jeszcze płacą za duchową posługę. Gdy ludzkość sprzeciwi się nauce kościoła, musi przyjść do konfesjonału, grzecznie się wyspowiadać i przeprosić instytucję, której przedstawicielem jest sam Pan Bóg, nie jakiś tam marny urzędnik. Przy wszystkich wadach, patologiach i chorych ambicjach Kościoła Katolickiego, jestem więcej niż pewien, że ten precyzyjny mechanizm kontroli społecznej wielokrotnie uratował nas przed rzezią, choć sam się dopuszczał linczu. Ludzie w swej przerażającej masie są „prości” i potrzebują prostych instrumentów nadzoru. Nieodłącznym elementem nadzoru jest strach i to nie tylko ten ziemski, ale ten strach piekielny. Jeśli będę zły dostanę 15 lat za karatami i piekielne męki po życiu. Nie opłaca się być złym. No właśnie żaden strach nie jest wystarczająco silny, aby niwelować ludzkie instynkty, natomiast strach połączony z profitem, to już złota recepta na ludzkość. Religia jest błogosławionym i niezastąpionym instrumentem kontroli społecznej, nie ma lepszego. Katolicki kij i marchewka działa 2000 lat. 

Mimo tego stażu, chrześcijaństwo jest najnowocześniejszą ze wszystkich wielkich religii powiązanych z polityką. Nie jest to religia fanatyków i ciemnogrodu, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zabraknie głosów dowcipnych i pełnych oburzenia, ale jeśli ktoś zada sobie trud rzeczowego porównania Kościoła Katolickiego, choćby z islamem czy judaizmem, to naprawdę zobaczy, że katolicyzm to religia nowoczesna i w tej chwili nie widzę nic lepszego, aby nad masami zapanować. Jeśli ma się udać budowa Europy, która ma wspólne cele, religia jest nieodzownym fundamentem tej budowy. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co by się stało, gdyby nagle zwolnić ludzkości hamulec strachu przed sądem Bożym, to musiałoby się skończyć rzezią. Lewicowo-liberalne mrzonki o laickiej Europie, na tym etapie świadomości zbiorowej, to głupota i brak wyobraźni. Drugim szaleństwem jest walka z państwem narodowym i to jest jeszcze bardziej dobitne niż walka z religią. Narodowość w UE to jak powitanie, z tym się wchodzi na posiedzenia i z tym wychodzi, a jak się nie wyjdzie z niczym konkretnym to nie ma po co do narodu wracać. Wszelkie ustalenia poczynając od składu osobowego władzy, kończąc na rozwiązaniach gospodarczych i politycznych to walka o jak najlepszą pozycję dla konkretnego narodu. Cała ta otoczka wspólnych hymnów i prezydentów to fasada dla zakulisowych narodowych gier. 

Ale. Ale najciekawsze jest to, że silne państwa narodowe jak Francja i Niemcy, są głównymi silnikami idei wspólnotowej i ponadnarodowej. Niemcy narodowi byli zawsze, Francja to jest może i laicka, ale na pewnie nie bezpaństwowa, tam poczucie dumy narodowej bywa wręcz histeryczne. Nagminnym jest wręcz udawanie przez Francuzów, że nie znają angielskiego. We Francji mówi się po francusku. Czy to coś komuś przypomina? Wyjście z pozycji silnego państwa narodowego, głoszącego powszechną sprawiedliwość, pokój i światłość otwartego umysłu, pokonującego ciemnotę religii? Tak, wszystko to przypomina kolejne porażki totalitarnych patentów i zanim niecierpliwi polecą po argument jaką to jest głupotą porównywać ZSRR i III Rzeszę z Unią Europejską, pragnę zapewnić, że ja jedynie porównuję skompromitowaną recepturę, nie metody leczenia. Nie porównuję metod, bo te są rzeczywiście i dzięki Bogu skrajnie różne, ale porównuje absurdalnie sformułowane złożenia w dochodzeniu do abstrakcyjnego celu. Dobrze zorganizowane państwo narodowe, a to rozumiem jako wspólnotę dbająca o swój dom, nie lidera w opasce na ramieniu, który ma ochotę wyrżnąć sąsiadów, wsparte przez umiarkowaną religię, to jak do tej pory najlepsza recepta na sukces wspólnoty. Niewyobrażalny jest mój strach przed rewolucyjnym burzeniem tego porządku, ponieważ to się nigdy dotąd nie udało i zawsze kończyło się rzezią. Boję się nie tyle nowego, co można mi zarzucić, ale powtórki z przeszłości. Z polskimi lokalnymi politykami i biskupami doskonale sobie poradzę, znam tych przeciwników na pamięć i żadnego lęku przed nimi nie czuję, nie są w stanie mi przeszkodzić w czymkolwiek. 

Kolektywnej, scentralizowanej władzy europejskiej idącej z narodowego nadania w kierunku bezideowej urawniłowki, pozbawionej tak doskonałego narzędzia kontroli społecznej jakim jest religia, boję się strasznie. Mnie to nie pachnie rajem na ziemi i światłością otwartych umysłów, ponieważ znam na pamięć z ponuro powtarzającej się historii jak wielka jest różnica między szlachetnym założeniem „każdemu nadczłowiekowi równość, wolność i braterstwo według potrzeb”, a praktycznie wprowadzonym w życie drutem kolczastym. Boję się śmiertelnie ludzi, którzy przychodzą ze złotymi receptami na życie, chociaż życie od tych recept przynajmniej kilka razy ledwo złapało oddech po długiej reanimacji. Dla Europy rozwiązanie jest jedno – chrześcijańskie państwa narodowe. Mało to nowoczesna, ale bezpieczna i jak dla mnie kompletnie nieszkodliwa gwarancja spokoju i rozwoju. Rozwoju dlatego, że elementarnym warunkiem rozwoju jest konkurencja, a o tej nie ma mowy w ramach urawniłowki. Dla zaniepokojonych tym uwstecznieniem ludzkości, jeszcze małą informacja. 

Rozwój to również naśladownictwo lepszych i jeśli się okaże, że laickiej Francji, czy nawet równie zdystansowanym do religii Czechom manna spłynie z nieba, to Polak potrafi i szybko podrobi ten przepis na ziemski raj. Być może się mylę w tej ocenie, ale przed wskoczeniem na głowę do nieznanej wody, właśnie głowa mnie powstrzymuje. Chciałbym zobaczyć to wielkie dzieło w mniejszej sprawdzonej skali. Poczekam, aż się jakiemuś narodowemu państwu uda zbudować bezideową ponadnarodową wspólnotę wiecznej szczęśliwości. Jak dotąd najdalej w tym poszła Holandia i zdaje się, że obudziła się dopiero przy tym jak nastroje społeczne odreagowały poparciem dla radykalnej, faszyzującej prawicy. Druga w kolejce jest Francja, która jeszcze śpi, ale niegdysiejsi mieszkańcy francuskich koloni obecnie zasilający emigranckie dzielnice (getta) dają „popalić”. Wyposażenie ułomnej ludzkości w: hulaj dusza czyśćca nie ma oraz wszyscy jesteśmy jedna równa rodzina, to najkrótsza droga do piekła, nie raju na ziemi. Kto to piekło chce rozpętać, albo nie zna historii ludzkości i nie ma pojęcia co robi, albo zna historię ludzkości i doskonale wie po co to robi – słabi muszą odpaść i zwolnić przestrzeń życiową. 

PS Redakcja jedzie na mecz, będzie po 22.

 

Reklama

41 KOMENTARZE

  1. No prawie.
    Żeby religia działała – spełniała swoją rolę kagańca, musi być wiara prawdziwa i szczery strach. Katolicki Bóg traci wiarygodność i się powolutku kończy, strach przed nim umiera nawet w Polsce, stąd rozpaczliwe próby pseudonaukowej polemiki z Darwinem. Zastępuje go wiara w nowego boga – Pieniądz. Kryzys to gniew tego boga, takie zaćmienie słońca po nowemu. Tyż działa.

  2. To jest bardzo “radosna”
    To jest bardzo “radosna” perspektywa, oto Europa złączy się wokół nowego stylu życia skupionego na 50 calowym TV, przegra Kościół Katolicki, wszystkim wszystko będzie wisieć i w takiej kondycji europejskiej będziemy się musieli zmierzyć z biednym, przez to zdeterminowanym i coraz bardziej fanatycznym światem islamu. Kurwa ja już dziś idę w stronę Mekki. Większość ludzi, zwłaszcza ludzi ideologii myśli o parę centymetrów dalej niż czubek nosa. Generalnie chodzi o to, żeby wyszło na moje, zabić katolicyzm, którego się nienawidzi, po to, żeby Europę wyłożyć na tacy islamowi, o którym się nie ma pojęcia. Jak widać taki sposób myślenia wśród “nowoczesnych”, wzbudza owację, bo gdy rozum śpi, budzi się ideologiczny prymityw. Igranie rewolucjami NIGDY NIE PRZYNIOSŁO LUDZKOŚCI NICZEGO POZA MORZEM KRWI. Jeśli ktoś wierzy, że masami da się zarządzać poprzez „niech sobie każdy rzekę skrobie”, to jest idiotą. Taka oferta to jest oferta dla elity, nie dla mas i to mas coraz bardziej głupiejących.

  3. Niech odpowie ser
    Jest taki ser we Francji produkowany przez małżeństwo z wioski Puimichel w poblizu Banon. Byłem tam – to Prowansja w połudnowej Francji. Ser produkowany ręcznie był owijany w specjalnie macerowane liście dębu gwarantujące mu dłogoserwowiecznowośc.
    Ten ser nie istnieje od kiedy Unijne Dekrety weszły w życie.
    Miedziane kadzie, odpowiednie pomieszczenia, dezynfaktory i jak tam zwał trza mieć za bajońskie sumy aby UNII sprostać.
    Antyseptyczność unijna odbije się na nas takim samym echem jak wychowanie naszych dzieci w sterylnych warunkach. Więcej chorób mamy niż za czasów kiedy jak mawiał mój Dziadek “rany przysypywałem po prostu piaskiem” a ja odpowiadałem: Dziadku – to teraz by ci wyrosła od tego trzecia noga na dupie”.

    • Liść dębu powiadasz i stara
      Liść dębu powiadasz i stara receptura? Ostatnio przeczytałem skład “mlecznej kanapki” dla dzieci Kinder coś tam. To się k..a głownie składa z syfu chemicznego przemieszanego z syfem chemicznym i opakowane jest w folię, która się rozkłada pół miliarda lat. Produkt ma wszystkie unijne certyfikaty i jest polecany dzieciom.

      • No tak – stara receptura
        Nie wiem co ma kanapka mleczna, z autentycznym genialnym serem z Prowansji, którego już nie ma, z syfem produkowanym masowo za Unijnym przyzwoleniem. I gwarantuję jakbyś Pan tego sera skosztował to “mleczna kanapka” potrójnie by ci umysł zapaskudziła. I na pewno wszystko co na ten ser się składało więcej niż miesiąca by nie potrzebowało aby się zmienić w doskonały nawóz do ziemi…
        Mam swoje zdanie na temat mleka i jogurtów (w miliardach się sprzedających, naszych dzieci ząbki nie ćwiczących, bo kiedys chleb się żuło i zęby ćwiczyło bez kosztów rodzinnych na aparaty nazębne), które za przyzwoleniem mogę tu opublikować ale chyba o tak mało poważnych tematach jak jedzenie i diety ten portal jak zauważyłem – nie traktuje. Ale kto wie… może komuś by się oczęta na chwilę otworzyły…

        • Sam miałem się za to brać,
          Sam miałem się za to brać, ale jak masz gotowe, to publikuj. Zresztą to nie ma co pytać, napisałeś – publikuj. Jest tu wielu ludzi o różnych przekonaniach, ja akurat należę do oszołomów, kiedyś byłem nowoczesnym antykaczystą. Jednego czego nie toleruję i tępię, to głupota, wyrażania poglądów nigdy i nikomu tu nie broniłem.

          PS kanapka oczywiście nie ma nic wspólnego z genialnym serem, to była moja rozpacz, ubrana w ironię. Sam biegam po wsi i kupuję jajka od chłopów.

  4. Jest jest i to dużo tylko widzieć trzeba gdzie…
    Wiadomo, żywność ekologiczna to kolejna moda marketingowa. Ale taka istnieje. Jutro idę na rynek w Bydgoszczy na Bartodzieje, gdzie stoi sobie taka Babina i z kopca marchew sprzedaje i mleko, co mi się przez tydzień zmieniało – od zsiadłego, maślanki, po bóg wiec co – więc w końcu to przez “gazę” przepuściłem i wytworny twarożek posypany szczypiorkiem rodzinie zaserwowałem, a zjadany mógłby tylko na youtubie być prezentowany tak mlaskali i z zachwytu obijali sie o sufit kuchni. Mam telefon do Pani na “Rybki z Kozielca” (nie jestem w stanie opisać tych ryb w delikatnym octowym sosie z cebulką) co tradycyjny przepis w świat puszcza i “Półgęsek” co to u nas na Kujawch za rarytas uchodzi od lat, mimo, że go nie ma z czego robić, bo cała “produkcja” gęsina do Unii pojechała mając za nic naszą tradycję. Smacznego. A telefony i miejsca miedzy innymi produkcji doskonałych wędlin i tłoczonego na zimno oleju rzepakowego, naszej oliwy pólnocy, który z ciężkim żytnim chlebem, kubki smakowe wprowadza w stan ekstazy -udostępnie każdemu…

  5. Dorola nie masz pojęcia nie
    Dorola nie masz pojęcia nie tylko o socjologii, ale o religii. Prawicowe bojówki pojawiają się w monokulturowej Polsce, a prawdziwy renesans przeżywają w monokulturowej Rosji, tam też w miejsce komunizmu odrodziło się prawosławie. Nie ma to nic wspólnego z holenderskim urzędem imigracyjnym. W Niemczech dochodzą do głosu radykałowie z NRD, którzy tylu widzieli Arabów co chłop z Suwalskiego. Mechanizmem nie jest napływ emigracji, ale odrzucenie i poczucie zagrożenia związane z próbą zmiany tego co narodowe, na to co chuj wie jakie. Z tego co religijne i dające nadzieję, na bezsens materialnego bytu. To są zjawiska odwieczne, a imigracja to zjawisko nowe i efekt uboczny debilnych patentów wolnościowych. Najbardziej daje w dupę wszystkim tym liberalnym pomysłodawcom, jak Francja, która teraz boi się powiedzieć, że samochody podpalają bandyci, bo bandyci są czarni. Jak Holandia, która udaje, że eutanazja zniosła nacjonalistyczne nastroje. Twoje babskie gadanie z przyjaciółką holenderską jest jak każde Twoje gadanie, nie potrafisz wyjść poza krąg własnych doświadczeń. Jaką Ty łaskę robisz, że zauważasz katolicyzm jako najnowocześniejszą religię i podniecasz się tym jakbyś coś komuś ofiarowała, to jest fakt, a nie Twoje poświęcenie. Konsumpcjonizm już powoli zdycha, jeszcze parę przewałów na “kryzysie” i “szczepionkach”, a ludzie na kolanach wrócą do Pana Jezusa, bo tam jest wszystko proste i nie małym drukiem z gwiazdkami pisane.

  6. jeden język, jedna żarówka
    Jesteś pewien, że jedynie bojaźń boża powstrzymuje prosty lud od szaleńczych zbrodni?
    Czesi i Słowacy, Szwajcarzy i inni ateiści, jakoś przecie nie są bardziej niebezpieczni od pobożnych Polaków.

    Co do ogólnej sprawy, to masz rację, słabe ideologie, czyli oparte na zasadzie: radujmy się, bogaćmy i kupujmy, w dłuższej perspektywie przegrają z dzikszymi społeczeństwami zjednoczonymi agresywną wiarą, ale jest to na tyle długa perspektywa, że parę pokoleń nie powinno z góry tym się zamartwiać, a w międzyczasie ci dzicy mogą się powyrzynać lub częściowo ucywilizować.

    Jest jeszcze jedna sprawa, te miękkie, nijakie ideologie doczesne jak dotąd nieźle działają w niewielkich, dobrze zarządzanych krajach i gwarantują, co widać z historii, co najmniej kilkaset lat spokoju i dobrobytu, jednak nie nadają się kompletnie do stworzenia molocha ponad narodowego mogącego konkurować z Chinami, Rosją, czy USA.
    Zatem trzeba albo zrezygnować tworzenia Unii pod egidą marnych, słabych idei, i zezwolić państwom na samodzielne radowanie się i bogacenie w ateizmie lub wierze (co kto lubi), albo zbudować organizację twardo trzymanych za pysk społeczeństw, co jednak nie jest zbyt atrakcyjne dla prostego podatnika.

    W średniowieczu mieliśmy superpaństwo pod nazwą Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, sterujące z centrali lokalnymi królami – wasalami, takimi jak nasz Bolesław Chrobry. Obowiązywał jeden wspólny oficjalny język, jeden pieniądz (złoto), nie było paszportów i wiz, była swoboda podróżowania.
    Ciekawe że w tej „pra Unii” narodowość była bez znaczenia i nie stanowiła spoiwa mocarstwa. Spoiwem była ideologia religijna.

    Niemcy próbują teraz sięgnąć do źródeł i ponownie stworzyć mocarstwo światowe pod swoim kierownictwem. Na razie odrabiają straty terytorialne wynikłe z wojny, mają już formalną władzę w Europie dzięki zręcznie napisanym traktatom, mogą też narzucić dowolne prawa wspólnotowe bez potrzeby stosowania się do nich.
    Nie wiem czy coś im z tego wyjdzie, zamiast Europy jednej wiary powstaje Europa jednakowych żarówek.
    To trochę mało.

    Dodatkowo unifikacja gospodarek lokalnych wykluczy swobodną konkurencję, państwa opóźnione mogą więc na trwałe utkwić w biedzie, co nasili przepływ ludności w kierunku państw centrali i pogłębi niezadowolenie w skazanych na trzeciorzędną rolę państwach obciachowych.
    Stąd w przyszłości powstanie ryzyko buntów antyunijnych i innych podobnych problemów.

    Radziłbym dać se spokój z tą Unią i próbami wyprodukowania “człowieka europejskiego”, i wrócić do starej, dobrej EWG, nie potrzebującej zamordystycznych ideologii.

    • No właśnie Czesi i
      No właśnie Czesi i Szwajcarzy, niby przykład przeciw, ale po pierwsze to nieprawda, że tam nie ma religii, bo jest. Po drugie to są społeczności małe i proces ateizacji zachodził oddolnie wiekami, a nie na mocy traktu. Zobacz co się dzieje w Polsce. KK paradoksalnie wzmocnił się dzięki represjom w PRL, a teraz “zamach” na krzyż wywołał znów histerię. Dojrzale i ewoluujące społeczności radzą sobie nieźle, no i ze Szwajcarią jest dodatkowo tak, że tam się nie ma o co bić, w zasadzie biedy nie uświdczysz.

      • ateizm wygrywa na krótszą metę
        Nie da się jednak ukryć faktu, że w wielu ateistycznych krajach żyje się bezpiecznie, przyjemnie i wygodnie, tyle że taki model i styl życia nie nadaje się do scalenia wielonarodowego mocarstwa, i tu jest pies pogrzebany.

        Jednak powtórna chrystianizacja Europy jest niewykonalna.
        Po pierwsze brak państwa będącego jednocześnie potęgą militarno-gospodarczą i państwem na wskroś religijnym (Niemcy więc tu nie pasują), po drugie istnieje silna, i rosnąca liczebnie mniejszość islamska, którą należałoby nawrócić.
        Jak to zrobić?
        Metody siłowe światła Europa odrzuca, a obowiązuje wręcz pogląd, że mniejszości trzeba pielęgnować, umilać im życie a nawet, że większość musi się dostosowywać do zwyczajów mniejszości (taka demokracja na odwrót).

        Jeśli więc nie da się ponownie narzucić całej Europie chrześcijaństwa, to albo trzeba w zamian szybko wymyślić coś innego, równie skutecznego (może jakiś zagrożenie zewnętrzne?), albo wycofać się z planu zjednoczenia.

        • Ano właśnie ateizm jako
          Ano właśnie ateizm jako fundament do zjednoczenia takiej wielokulturowej masy, to szaleństwo. W tych narodach, gdzie proces ten trwa od wieków, żyje się szczęśliwie, ponieważ to mentalna ewolucja, nie rewolucja biurokratyczna. Nie ma mowy o wtórnej chrystianizacji, wręcz rozpoczął się dokładnie odwrotny proces. Ale ateistyczny Bóg mi świadkiem, że milion razy bardziej boję się zalewu islamu, niż KK, a islam właśnie przeżywa swoje lata chwały i wszystko zmierza do tego, że będzie religią dominującą, może nawet w Europie. Z prostego powodu. Cały ten liberalny patent pod tytułem hołubimy mniejszości doprowadził do tego, że w Europie nie ma chętnych aby drwić z Islamu, karykatury z gazet trzeba wycofywać i przepraszać. Ewidentnych bandytów z Maroka, którzy palili francuskie Peugeoty nie można nazwać bandytami, bo prawa człowieka. Jeśli się tego szaleństwa nie przerwie, będziemy mieli szariat w szkołach, zamiast krzyża i tu KK pełni swoją buforową rolę, dlatego mnie na osłabianiu i tak słabego KK nie zależy. W ogóle w całej tej integracji dążenie do zabicia lokalnych wierzeń i kolorytów to proces trywialny i ordynarny. Widziałbym Unię taką jaką była u zarania, czyli umowa gospodarcza wokół surowców, które były przyczyną wojen. Wspólna polityka energetyczna, ochrona środowiska, ale ochrona, a nie rżnięcie na CO2 i tego typu sprawy, które łatwiej razem rozwiązać i bez dymanie jeden drugiego. Natomiast integracja polityczna, kulturowa i ideologiczna wywołuje we mnie coraz większy lęk. Cholernie się boję, że Europą będzie rządziło mega-giga ministerstwo miłości i tak dalej. Pachnie mi to sektą na kilometry.

          • bieda chroni nas przed islamem
            Wspomniani Czesi mają skuteczną broń.
            Przed zalewem islamu chroni ich nie Kościół, a niski socjal, tam nie da się wyżyć z samego faktu posiadania dzieci, trzeba niestety zapieprzać, co zniechęca bliskowschodnią ludność do osiedlania się.

            W sumie zadziwia mnie niesłychana praktyczność i rozsądek czeskich władz. Tamtejszy rząd wręcz bezczelnie stawia na pierwszym planie dobrobyt i spokojne życie swojego narodu, a w spornych sprawach pyta Unię „ co Czech będzie z tego miał?”.
            Coś takiego w Polsce jest nie do pomyślenia. U nas rząd ma szczytne cele moralne, mocarstwowe i europejskie, a nie jakieś tam umilanie losu obywatelom.

            Dobrze by było w każdej sytuacji najpierw sprawdzić co robią Czesi, a potem robić tak samo.
            Oszczędzilibyśmy mnóstwo czasu i pieniędzy.

          • Za to północne Czechy obsiedli Cyganie,tfu,Romowie
            i to tak dosłownie – siedzą gromadnie w centrach miasteczek,a dzielnice które zamieszkują bardzo przypominają arabskie getta . Minęła w Czechach moda na zabijanie Cyg…Romów oraz budowanie murów odzielających romskie dzielnice od reszty miasta,ale nie dałbym stu koron za przyjaźń czesko-cygańską.

    • Bardzo dobrze, ale jeśli
      Bardzo dobrze, ale jeśli miałbyś jakieś wątpliwości to przyjdź do mnie, oprowadzę Cię po okolicznych wsiach i miasteczkach i pokażę komu chcesz powiedzieć, że Boga nie ma.

      PS Umiesz fechtować widłami? No i nie zapomnij o stroju rycerski z 4 paskami.

        • A możesz mi podać, ale
          A możesz mi podać, ale konkretne przykłady, nie że krzyż wisi w szkole, na to, że Twoje życie zależy od Kościoła Katolickiego i przez kościół jest moderowane? W moim ateistycznym życiu choćbym nie wiem jak wysilał kiepełę nie umiem znaleźć takiego przykładu. Mówiąc krótko KK może mi skoczyć i to ja wykorzystuję KK do pilnowanie stada prostych owieczek na co nie mam najmniejszej ochoty, a nie odwrotnie. Co do tej zgody z sąsiadami to masz rację, jak się z nimi napijesz to obrobią dupę księdzu i zakonnicom, ale w niedziele wszystkich ich zobaczysz na kacu w środkowej nawie. Świdomy ateizm to zjawisko marginalne i nie ma nic wspólnego z “jechaniem” po kościele. Jeśli już coś występuje w Polsce na większą skalę, to “wierzący niepraktykujący”, czyli strach przed Bogiem, nie przed ksiedzem i to jest droga do ewolucyjnej, bezpiecznej zmiany świadomości zbiorowej, choć nie cierpię tego terminu.

          • “to ja wykorzystuję KK do pilnowanie stada”
            Jak pisał Waligórski w “bajeczkach Babci Pimpusiowej”:
            “Chwalił się potem zając żonie przy obiedzie:
            Wiesz, żono, nawiązałem stosunki z niedźwiedziem!”…

            A poważnie – naciski KK na penalizację “in-vitro”, utrudnianie przerywania ciąży nawet w warunkach zagrożenia życia matki, powiększanie deficytu poprzez wyrywanie ogromnych kwot na cele typu świątyni opatrzności, wyrywanie od państwa ( czyli podatników, czyli i mnie ) coraz wiekszych dóbr materialnych…
            Tobie to może nie przeszkadza, mnie i owszem.

          • O czym Ty mówisz? KK mógłby
            O czym Ty mówisz? KK mógłby sobie skoczyć na szpic, to jest efekt demokratycznych wyborów. Na kogo głosowałeś? Nie na pana Tuska, co jest reprezentantem kościoła Łagiewnickiego i delegował Gowina do in vitro? Poza tym cała ta seria in vitro aborcja, to już zajechana mantra. Nie jestem katolikiem, ale uważam, że ustawa antyaborcyjna jest optymalna, nie jestem za zabijaniem ludzi na żadnym etapie życia, co do in vitro to tak samo jest sięganiem do mojego portfela jak Świątynia Opatrzności. Chociaż w tym ostatnim punkcie, to akurat zgoda, kościół nie tylko nie powinien brać kasy z budżetu, ale powinien ją tam dostarczać jako podatnik. No ale zdaje się, że nia ma alternatywy dla rządów katolika Łagiewnickiego, więc trzeba sobie dać spokój z marudzeniem, bo jeszcze PiS wróci.

  7. Jeżeli jesteś oryginalny,wyjątkowy,obrazoburczy *
    (*niepotrzebne skreślić), to nie powtarzaj socjalistycznych komunałów – o faszystach. Wystarczy DOKŁADNIE przetłumaczyć skrót NSDAP,żeby się przekonać,że faszyści to narodowi SOCJALIŚCI – po prostu.Poza tym , powielali pomysły Lenina – jak ten z obozami koncentracyjnymi.

    • Mogę się mylić, ale wydaje mi
      Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że masz lekkiego zajoba na punkcie socjalizmu/komunizmu. Też nie przepadam, jednak co innego nie lubić, czy nawet nie znosić, a co innego mieć pierdolca. Wszyscy wiemy jak się to NSDAP nazywało i chyba wszyscy wiemy, że Hitler obok Żydów równie mocno nienawidził komunistów/bolszewików. Warto czasami poluzować pierdolcowi, aby nie doszukiwać się analogii między nazizmem i śmiertelnym wrogiem nazizmu – bolszewizmem, bo to ani śmieszne, ani mądre.